Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-12-2007, 11:42   #91
 
Grey's Avatar
 
Reputacja: 1 Grey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodze
Świnka rozparł się wygodniej na krześle, który, nawet jak na spore rozmiary arcybiskupa było dość szerokie i uśmiechnął się do swego rozmówcy. Rumiane poliki duchownego nadawały twarzy rys miękkich i sympatycznych, a dziesiątkami lat ćwiczony uśmiech był doprowadzony do perfekcji, w swej przyjacielskiej wymowie.

- Książę Andrzeju, nie jest li tajemnicą, że mocarna pięść nie bierze się z nikąd. Trza ją uzbroić i trzymać poprzez stały dopływ złota, a żywność i chłopstwo, które chronić będzie flank rycerskich także są nie od rzeczy. Ufam więc, że ty jako możny tego świata, a ja jako duchowy przewodnik i wysłannik Pana znajdziemy wspólny język w dążeniu do jednego celu. Niechaj jednak będzie mi wolno zapytać cię panie, jakie są twoje przesłanki? Czy chcesz stanąć na czele nowej Korony, czy też wolisz rolę szarej eminencji, skrytej w cieniu i podszeptującej władcy jakie poczynania będą najlepsze... dla państwa rzecz jasna?





Deszcz bił agresywnie o skórzany kaptur. Skryty pod nim człek długimi krokami szedł przed siebie, rozbijając stopami w oczach rosnące kałuże.
- Diabli nadali, taką pogodę. – kapturnik nie krył złego humoru, lecz w ciemności nikt nie mógł usłyszeć jego słów.
Skierował się do najbliższej chaty. Zapukał głośno. Nie czekając niemal chwili, uderzył ponownie, jeszcze mocniej. Woda wciąż zalewała świat i z jej szumu trudno było kapturnikowi ocenić, czy z drugiej strony ktoś reaguje na hałasy, czy nie.
Już miał zakląć siarczyście, gdy drzwi rozwarły się wypuszczając słabe światło. Świeczkę trzymał niski chłop, o przerażonej twarzy i wielkich oczach. Na sobie miał jeno szarą koszulę, a z dołu nic. Go nie kryło.
- Panie, coście za jedni?! – Zakrzyknął gospodarz, ale kapturnik nie miał zamiaru dalej stać w progu. Wparował do środka chaty, lekko odpychając chłopa.
- Biskupi sługa – odrzekł odrzucając przy tym kaptur, z którego wciąż spływała woda.
Fryzura, która zdobiła głowę przybysza jednoznacznie określała stan. Czubek głowy miał ogolony, obwódka była na trzy centymetry długa i dalej znów świeciła goła glaca. – Powiedziano mi, że młodych chłopców we wsi znajdę.
Chłop stał nie do końca pewny, co myśleć i powiedzieć, ale język w gębie odzyskał, gdy obcy zaświecił bogato zdobionym, złotym pierścieniem z misternymi kościelnymi wzorami.
- Niech będzie pochwalony, ojcze.
- Na wieki wieków. Chłopców dawajcie. Dwóch, bądź trzech, ino prędko.
Z drugiej izby wyszła kobieta. Widać ubierała się, bo już w codziennym ubraniu była. I najwyraźniej podsłuchiwała jednym uchem, bowiem z progu już zaczęła, jak to baba, szczebiotać.
- Po co wam nasze chłopaki?! My was ojcze nie znamy. Toż przecie nie licuje, by...
- Na mszę do Księcia Bolko. Ministrantami będą. Cichajcie no i róbcie jak wam każę, to i coś wam skapnie.
Na te słowa kobieta zamilkła i rzekła za siebie.
- Hej, Jędruś, chono tu.
Z drugiej izby wychyliła się twarz młodego mężczyzny, może miał z piętnaście lat. Duchowny skrzywił się.
- Za stary. Młodszych nie macie?
- Józek, Plisek, do mnie, ale już – warknął chłop i dwa małe dzieciaki, lat może z osiem i dziesięć wybiegły i stanęły posłusznie po prawicy matki.
- Te się nadają? – zapytał gospodarz.
Przybysz przyjrzał się bachorom, zmierzył ich od stóp do głów. Małe, lekko przestraszone, ale w gruncie rzeczy ładne.
- W sam raz. Tutaj macie srebrniaka. Jutro wam tą dziatwę odprowadzę.

Gdy duchowny, narzuciwszy skórzany płaszcz i kryjąc pod nim dzieci, wyszedł, kobieta wyglądając przez małe okienko w jego śladu zapytała dziwnym głosem.
- Ale jak to tak... w nocy msza?
Chłop podrapał się w głowę przypatrując się przy tym uważnie monecie.
- A cichajże babo. Dziś je widać biorą na poranną mszę. Co by przysposobić wcześniej do boskiej posługi.
 
Grey jest offline  
Stary 02-12-2007, 14:44   #92
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Weronika z przerażeniem przyglądała się walce. ~Co się dzieje?~ Ta myśl obijała się w jej młodej głowie niczym echo w górach. ~To nie mogą być zwyczajni ludzie...~ przypomniały jej się opowiastki starej niańki o potomkach Kaina, o duchach, upiorach i innych nadnaturalnych stworach. Uważała jej jednak za bajki dla małych dzieci...

- Zabrać ją stąd do sąsiedniej komnaty! – Krzyknął książę do strażników. Weronika nie stawiała oporu. Co mogła?

- Tak, zajmij się tą smarkulą. Zaraz do ciebie przyjdę. Uporam się tylko z naszym walecznym rycerzykiem. - usłyszała jeszcze w oddali. Strażnicy wepchnęli ją do środka. Dziewczyna nie miała sił się nawet ruszyć. Czekała na przyjście księcia i księżnej. Tylko co oni z nią zrobią?
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
Stary 02-12-2007, 18:02   #93
homeosapiens
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Kord był obezwładniony. Całkowicie bezsilny, jak nigdy dotąd w czasie swojego istnienia. Sytuację patosu i upadku bohater, którą sobie wyobrażał zakłócała odrobinę perwersyjna przyjemność, jaką odczuwał, gdy z niego pito. Nie miał żalu do nikogo - choć wolał by umrzeć w walce. W sposób epicki, godny najpotężniejszego rycerza w europie. "Pewność siebie mnie zgubiła, nigdy nie myślałem, że ona będzie kiedykolwiek próbować wystąpić przeciw mnie." Przed oczyma migały mu wspomnienia z dawnych czasów.

*****

Azriel ibn Szarah Sukkah był Żydem zajmującym się handlem bursztynem na zlecenie Imperium Rzymskiego. Pewnej nocy niedaleko Vindobony usłyszał krzyk dziecka. Krzyk rozpaczliwy, krzyk, od którego jeżyły się włosy na głowie. Każdy, kto by go usłyszał, przyspieszył by tylko odwracając głowę - nikt nie chciał się w owym czasie, w erze niewolnictwa mieszać w cudze sprawy. Właściciel mógł nawet przypiekać niewolników ogniem, a i tak nic mu za to nie groziło. Człowiek był rzeczą - Instrumentum vocale. Jednak pech chciał, że człowiek zwany Azrielem {z hebrajskiego dosł. - syn boży} nie mógł przejść obok odwracając głowę. Złożył przysięgę, która nakazywała mu pomóc każdej osobie w potrzebie. Kiedyś był złodziejem, stręczycielem - przywódcą miejskiej kliki bandziorów. Wtedy przyszedł Jeszuła i odmienił jego życie. On zaś złożył przysięgę. Przeklinał w tym momencie tę decyzję - nie musiał tego robić.

Zakradł się do szopy, skąd dobiegały krzyki i zobaczył chłopca. Jego ciało było potwornie pocięte - kupiec nie miał pojęcia, skąd ten dzieciak ma jeszcze tyle siły w płucach. Stał przed chłopcem nagi mężczyzna. Widać było, iż takie traktowanie chłopca go podniecało. Azriel był wątłej postury. Udusił go gołymi rękami. Kord spadł na ziemię - nuż, którym był przybity do ściany rozerwał mu kubrak i ściął dużo skóry. Przeżył i pojechał z Żydem. Celem jego wędrówki była Palestyna.

*****

Asaf ibn Szarah Sukkah miał czterdzieści cztery już lata. Żył w dostatku - pełnił funkcję ochroniarza kupca, lecz był dla niego również jak syn. Pewnej nocy jednak obaj zginęli i narodzili się na nowo - Assamita i Brujah - nie wiadomo skąd i kiedy. Nauczyli się od siebie wiele. Ich karawanę napadł samotny Assamita. Był niewidzialny, mordował wszystkich bez opamiętania - kobiety,dzieci, starców. Asaf rzucił włócznią, biorąc potężny zamach w miejsce, gdzie on powinien się znajdować. Trafił. Wkrótce znalazł się drugi wampir, tym razem inny, ponieważ nie znikał. Kiwnął głową na bohatera tego zdarzenia i porwał go ze sobą. Jak szmacianą lalkę - człowiek nie mógł nawet kwiknąć. Assamita przemienił staruszka chyba dla żartu, zginął wkrótce potem. Kord przysiągł Azrielowi, że wrócą tu jeszcze i zemszczą się na tym potwornym klanie.

*****

Zrozumieć swoją sytuację i wykorzystać nadarzające się okazje. Jak jednak tego dokonać będąc zakołkowanym? Trzeba spróbować negocjacji, może jeszcze nie wszystko stracone. Przecież Lorianna bardzo wiele mu zawdzięczała. Zawisza cudem powstrzymał jęk rozkoszy i powiedział do księżnej.

-Litości? Nie oczekuję jej. Oczekuję zrozumienia. Zakon jest wrogiem kainitów i polityka nigdy nie powinna być od tego ważniejsza.

W gruncie rzeczy zrezygnował z negocjacji. I tak nie miały one szans powodzenia. Pogodził się i powiedział w jego mniemaniu ostatnie swe słowa.

Ty zaś jesteś zarozumiałą i egoistyczną istotą, która dba tylko i wyłącznie o własne interesy. Nie przystoi Ci takie zachowanie! Interesy Kainitów są ważniejsze, niż zjednoczenie jakiegoś marnego królestwa, czy twoje księstwo. Puścić wolno łowcę wampirów - Burkharda byłoby w mojej opinii zbrodnią godną wiecznych mąk. Zabijaj, tkaj swe pajęcze sieci - i tak nic ci z tego nie przyjdzie. W końcu zginiesz za swą podłość. Zabije cię ktoś z nas. Kto już nie będzie mógł znieść...

Kord więcej już nie zdążył powiedzieć. Zapadł w Topor. Księżnej niestety nie dane było zobaczyć w oczach Brujaha strachu - taki już był i pozostał.

<Co się dzieje dalej z Kordem nie zależy ode mnie.>
 

Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 02-12-2007 o 18:08.
 
Stary 02-12-2007, 22:02   #94
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś


Książe Bolko

Pośpiesznie wszedł do komnaty gdzie już czekała na niego Weronika w otoczeniu trzech strażników. „Biedactwo musi być w dużym szoku po tym, co zobaczyła” – blada twarz i drżenie rąk jasno na to wskazywały.

-Zostawcie nas samych i postarajcie się żeby nikt się nie plątał po korytarzu. – Groźne spojrzenie władcy sprawiło, że wojowie bez żadnego choćby słowa już po kilku sekundach zajęli się wyznaczonym zadaniem. W końcu mogli porozmawiać w cztery oczy.

-Usiądź proszę – wskazał dłonią misternie zdobioną sofę i poczekał aż młoda dziewczyna posłusznie zajmie wyznaczone miejsce, po czym zaczął krążyć w koło przed nieszczęsną młódką. – Droga Weroniko i co ja powinienem z tobą zrobić? Zobaczyłaś zbyt wiele, żebym mógł Cię puścił wolno, ale nie zasłużyłaś też na najgorszy los. –Obserwował jak jego przemowa powoduje kolejne fale paniki w młodej dziewczynie - Pozostaje jedno jedyne rozwiązanie, choć nie sądziłem, że do niego dojdzie ostatecznie.

Drzwi otwarły się, a do komnaty wkroczyła Księżna Lorianna, a więc egzekucja niewiernego rycerza dobiegła końca. Bolko podszedł do żony i wyszeptał jej parę zdań na osobności, z których Weronika mogła jedynie dosłyszeć. – Chcę się temu przyglądać…- po tych słowach popatrzył się na Loriannę a ta kiwnęła głową na znak akceptacji. Książe najwyraźniej ucieszony z odpowiedzi, zamknął drzwi na klucz a stary zamek jak na złość zaskrzypiał niezwykle głośno. Książe dawno nie czuł się takiego podniecenia...
 
mataichi jest offline  
Stary 02-12-2007, 23:12   #95
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację


-Usiądź proszę - Weronika natychmiast upadła na fotel. Nie była w stanie utrzymać się nogach. Dłonie jej drżały, a była blada jakby ujrzała ducha. Po części przecież ujrzała...

Droga Weroniko i co ja powinienem z tobą zrobić? Zobaczyłaś zbyt wiele, żebym mógł Cię puścił wolno, ale nie zasłużyłaś też na najgorszy los. Pozostaje jedno jedyne rozwiązanie, choć nie sądziłem, że do niego dojdzie ostatecznie. - Co z nią zrobią? Ta myśl przejęła dziewczynę całkowicie. Nie potrafiła się ruszyć, nie potrafiła krzyczeć. Była zbyt przerażona... Nagle weszła księżna. Weronika kompletnie zamarła, wstrzymała oddech. Po chwili jednak znów oddychała. Przecież musiała, by przeżyć. Próbowała usłyszeć, o czym rozmawiają księżna z księciem.

Chcę się temu przyglądać… - tylko to udało jej się wyłapać. Spojrzała przerażonym wzrokiem na księżną.

- Co ze mną będzie? - szepnęła cicho. Jej głos był słaby i drżący.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
Stary 03-12-2007, 12:00   #96
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację


- Niech ktoś sprzątnie ten popiół i wrzuci do popielnika, tam, gdzie jego miejsce. – rzekła księżna do swoich strażników.

Wiedziała, że prezentem krwi tylko podbudowała ich lojalność, zaś sama sprawa Korda...

„Będą się mnie bać. Będą szeptać i skamleć po kątach, ale nikt już się nie odważy przeciwstawić mej woli. Oto ciężar władzy, gdzie wierność... jest tylko towarem.”

Niespiesznym krokiem, wampirzyca weszła do sąsiedniego pokoju, gdzie przebywał Bolko z Weroniką. Białogłowa była zaiście słodkie. Jej uroda nieskazitelna niczym płatki róży, a karminowe wargi zmysłowe w swej czerwieni... Lecz to nie wszystko. Starczyło spojrzeć w jej oczy, przyjrzeć się łukom brwi, by zobaczyć w niej hardość i siłę charakteru.

Lorianna przystanęła w progu przyglądając się młodej szlachciance. Wszak dopiero teraz skojarzyła ją sobie. To była ta zbuntowana dziewczyna, która tylko szukała okazji do ucieczki. Z opowieści, jakie księżna zasłyszała na swym dworze, wynikało, że matka Weroniki, będąc w błogosławionym stanie, musiała zapatrzeć się na włóczęgę albo wędrownego kuglarza.

„Pasowałaby chyba bardziej na dziecię Obłąkanego Księcia, ale cóż... może i tym razem ludzkie gadanie pozostanie tylko gadaniem.”


- Każ wybrać jakiegoś więźnia. – rzekła do swojego mężaNiech go zwiążą powrozem i przyniosą. Jeśli wszak chcesz mój panie oglądać tą scenę, musisz się ubezpieczyć, że to nie na ciebie się rzuci. Głód to straszliwa siła, kiedy to dziecko jest w stanie pożreć matkę, byleby tylko zaspokoić swe pragnienie.

Gdy po tych słowach Bolko udał się do drzwi, by wydać odpowiednie rozkazy, księżna przyglądała mu się w milczeniu.

„Dlaczego chcesz patrzeć? Czy boisz się losu, który ci zgotowałam, a może nie potrafisz się doczekać? Cóż... może to i dobrze, że zobaczysz. Zasłużyłeś bowiem na to, by, gdy pięć zim przeminie, samemu wybrać swój los. W przeciwieństwie do mnie i do tego dziewczęcia, ty będziesz miał wybór... kochany.”

Wampirzyca ruszyła w głąb pokoju i przysiadła obok Weroniki. Uśmiechnęła się do niej smutno.

- Znam cię młoda panienko. – powiedziała doń aksamitnym, ciepłym głosem – To ty nigdy nie potrafiłaś się pogodzić z prawami szlacheckimi. Wymykasz się swym rodzicom pragnąc choć przez moment być wolną... lecz na próżno dziecko. Związano cię niewidzialnymi więzami i nazwano kobietą. Ja mogę te więzy zerwać. Mogę uczynić cię wiecznie piękną i wolną! Nikt już nie każe ci się wychodzić za mąż, siedzieć w swej komnacie czy uśmiechać się na zawołanie. Ja pragnę tylko wierności, albowiem gdy żyje się tak długo, samotność jest najstraszniejszym wrogiem. Bądź wobec mnie lojalna, a podaruję ci nie tylko wolność, podaruję ci też swe talenta... Spójrz na ścianę.

Lorianna wskazała palcem połać zimnego muru, nad którym zawieszony był świecznik. Nagle cienie zaczęły falować skręcając się w okręgi i wijąc niczym wstążki. Serpentyny, koła, kwadraty, trójkąty... ze zwykłej gry światła powstawały niesamowite widziadła. Powoli też kształty zaczęły przybierać bardziej konkretne formy.


Weronika jak oniemiała patrzyła na paradujące przed nią konie, urocze króliczki, polujące na mysz koty...i inne, bardziej odległe zwierzęta, o których tylko słyszała lub widziała ryciny.


- To są małpy, – tłumaczyła ze spokojem księżna – Żyją bardzo daleko stąd na ziemiach, gdzie lato jest zawsze. Pięćdziesiąt lat temu widziałam kilka. Dawno, prawda? Cóż, jeśli zechcesz możemy się tam kiedyś wybrać. Od teraz czas to nie problem. Będziesz mogła zobaczyć cały świat nawet wędrując na piechotę Weroniko...
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 03-12-2007 o 12:02.
Mira jest offline  
Stary 03-12-2007, 20:48   #97
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację


- Każ wybrać jakiegoś więźnia. – rzekła do swojego męża – Niech go zwiążą powrozem i przyniosą. Jeśli wszak chcesz mój panie oglądać tą scenę, musisz się ubezpieczyć, że to nie na ciebie się rzuci. Głód to straszliwa siła, kiedy to dziecko jest w stanie pożreć matkę, byleby tylko zaspokoić swe pragnienie. - O co chodzi? Co Księżna z nią zrobi? Na pewno nie puści wolno... Weronika niczym kotka, śledziła każdy ruch księcia i księżnej. Tak pragnęła być gdzie indziej... Gdy księżna usiadła koło niej, dziewczyna odruchowo odsunęła się lekko.

- Znam cię młoda panienko. – powiedziała doń aksamitnym, ciepłym głosem – To ty nigdy nie potrafiłaś się pogodzić z prawami szlacheckimi. Wymykasz się swym rodzicom pragnąc choć przez moment być wolną... lecz na próżno dziecko. Związano cię niewidzialnymi więzami i nazwano kobietą. Ja mogę te więzy zerwać. Mogę uczynić cię wiecznie piękną i wolną! Nikt już nie każe ci się wychodzić za mąż, siedzieć w swej komnacie czy uśmiechać się na zawołanie. Ja pragnę tylko wierności, albowiem gdy żyje się tak długo, samotność jest najstraszniejszym wrogiem. Bądź wobec mnie lojalna, a podaruję ci nie tylko wolność, podaruję ci też swe talenta... Spójrz na ścianę.

Księżna tyle o niej wiedziała... Weronika odruchowo przerzuciła swe spojrzenie na ścianę, choć kątem oka spoglądała niespokojnie na Loriannę. Cienie na ścianie zafascynowały ją. Przyglądała się tym magicznym wyczynom z taką pasją, że zapomniała o niebezpieczeństwie, którego się obawiała.


- To są małpy, – tłumaczyła ze spokojem księżna – Żyją bardzo daleko stąd na ziemiach, gdzie lato jest zawsze. Pięćdziesiąt lat temu widziałam kilka. Dawno, prawda? Cóż, jeśli zechcesz możemy się tam kiedyś wybrać. Od teraz czas to nie problem. Będziesz mogła zobaczyć cały świat nawet wędrując na piechotę Weroniko...

- Pięćdziesiąt lat temu? - wyszeptała - To... bardzo dawno...

~Ile księżna może mieć lat?~ przeszło jej przez myśl. Na chwilę zapomniała o strachu. Zastanowiła się nad słowami księżnej. To, co mówiła było takie kuszące...

- A... jak to możliwe? Co musiałabym najpierw zrobić? - emocje zwyciężyły nad rozumem. Strach przeszedł. Pozostała tylko nieposkromiona ciekawość i chęć przygód.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
Stary 03-12-2007, 22:27   #98
 
Szusaku's Avatar
 
Reputacja: 1 Szusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwu


Laszlo, zobaczył kolejną twarz z przeszłości pojawiająca się na sali balowej. Musiał przyznać przed samym sobą, że misja która początkowo wydawała się bardzo prosta, wręcz nieciekawa, stawała się coraz bardziej niebezpieczna i ryzykowna. Postacie z jego przeszłości pojawiały się jedna za drugą, a ich obecność raczej nie wróżyła przyjemnych wspomnień starych czasów.

Kończąc pieśń, skłonił się gościom. Uśmiechnął się widząc sługę powracającego na sale balową i kiwającego porozumiewawczo głową.

"Spraw się dobrze, ptaku. Pan musi wiedzieć o tym co się stało na dziedzińcu jak najszybciej." - pomyślał, błogosławiąc chwilę, w której zdecydowali się wziąć gołębia, na wypadek konieczności szybkiego przesłania wiadomości.

Skierował swoje kroki w kierunku twarzy z przeszłości, w kierunku Gabriela Vasques, jako że ten zdawał się wyraźnie wyczekiwać rozmowy z nim. Podszedł powoli i ukłonił się według hiszpańskiej modły.

- "Witaj panie Vasques, niezmiernie rad jestem, widzieć Cię tutaj w Narcyzowie." - zaczął po łacinie, po czym biegle przeszedł na polski - "Ileż to lat minęło do naszego spotkania w Wiecznym Mieście? Niezmiernie rad jestem widzieć Ciebie i Twoich towarzyszy ponownie. Co Cię sprowadza do Polski i na tą wspaniałą ucztę?"

Uśmiechnął się i skinął głową wojowniczce i saracenowi.

"Brakowało nam tu tylko papieskiego assasyna ... czyżby mój pan popełnił błąd nie przyjeżdżając samemu?"
 
Szusaku jest offline  
Stary 04-12-2007, 23:55   #99
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację


- Po prostu przyrzeknij mi wierność, a otworzę przed tobą drzwi do innego świata.

Lorianna pogładziła czule po policzku dziewczynę. Chyba chciała coś jeszcze rzec, ale drzwi do komnaty otworzyły się. Strażnicy wepchnęli do środka młodego mężczyznę – zapewne niewiele starszego od Weroniki. Chłopak był skrępowany i odziany jedynie w płócienną koszulę, którą nałożono mu chyba dopiero teraz na z grubsza obmyte ciało – wskazywały na to mokre włosy młodzieńca i pozostałe zacieki brudu. Był jednak na tyle przystojny, że księżna uśmiechnęła się z aprobatą do swego męża.

- Wstań dziecię. – przemówiła łagodnie do szlachcianki, po czym podprowadziła ją na środek pomieszczenia tak, aby dziewczyna stała dokładnie naprzeciw skrępowanego więźnia. – Cokolwiek teraz się stanie, pamiętaj, że ten oto chłop jest żywy i pełen krwi. To on zaspokoi twój głód. Nie spuszczaj więc z niego spojrzenia, a wszystko... samo się stanie.

Książę Bolko tymczasem usunął się w cień pomieszczenia z napięciem wyczekując tego, co stać się miało. Nieraz wypytywał swoja małżonkę o moment przemiany, ale z powodu ogromnego bólu oraz szału, ona sama niewiele pamiętała. Teraz zaś Sokolnik miał ujrzeć ową scenę na własne oczy. Niesamowite!

Gdy Lorianna podeszła z tył do dziewczyny i matczynym gestem odgarnęła włosy z jej szyi, Bolko poczuł mrowienie na kręgosłupie. Wiedział, że następny pewnie będzie on sam.

Wtem bez słowa ostrzeżenia wampirzyca wbiła potężne kły w szyję Weroniki, aż pod dziewczyną ugięły się nogi i gdyby nie zaciskające się na jej ramionach nadzwyczaj silne dłonie, pewnie by upadła.

Białoglowa czuła jak ciepło z jej ciała uchodzi, zaś na jej członki spływa przyjemna ociężałość zupełnie tak, jakby zaraz miała zasnąć. Przymrużyła powieki, poddając się temu uczuciu, zaś księżna... piła... i piła... i piła. Bez litości, bez wahania sączyła ze swojej ofiary nektar życia, aż ta zwiotczała w jej dłoniach. Wychyliwszy całą zawartość vitae z ludzkiego kielicha, Lorianna wypuściła ciało z objęć, które bezwładnie opadło na ziemię.

W przypływie resztek świadomości Weronika miała ochotę zapłakać. Czuła, że umiera, a przecież tak bardzo chciała żyć. Podstępna księżna oszukała ją!

Łza potoczyła się po licu dziewczęcia, a jej powieki same się zawarły. Duch wyrwał się z kajdan ciała i poszybował ku niebu. Stało się – umarła.

Otarłszy kąciki ust z krwi, Lorianna popatrzyła na swego małżonka. Oto wszak teraz miało nastąpić jego Katarzis. Wampirzyca uklękła przy ciele dziewczyny i otworzyła jej usta. Szybkim ugryzieniem rozszarpała swój własny nadgarstek, nawet nie krzywiąc się przy tym z bólu. Następnie zaś wysunęła swą dłoń nad usta dziewczyny i pozwoliła, by krew ściekła wąskim strumieniem między jej wargi.

Oczy Weroniki otworzyły się momentalnie. Straszliwy ból wypełnił jej ciało żywym ogniem. Miała wrażenie, iż potężne, cieniste macki wypełzają z jej piersi po to, by pochwycić lecącą ku przestworzom duszę.

„Pozwól mi umrzeć!”

Lecz nikt nie słuchał jej szlochu. Nie było ucieczki przed cierpieniem.

Czy coś mogło być gorszego od tej szaleńczej udręki? Zapewne nie. Wszakże miała wrażenie, jakby palono, ćwiartowano i łamano ją jednocześnie. Chcąc uciec od tego nieludzkiego wręcz bólu, świadomość dziewczyny starała się wpełznąć jak najgłębiej, schować się przed tą obcą istotą, która zalęgła się w jej ciele i szarpała je od wewnątrz.

A bestia szalała. Dziewczyna poderwała się w górę, chcąc uchwycić źródło życia, które skapywało do jej ust. Jednak ręka księżnej błyskawicznie odsunęła się, zaś druga schwyciła Weronikę mocno za włosy tak, aby obrócić jej głowę z stronę wystraszonego więźnia.

- To jest twoja ofiara. Bierz go! – szepnęła Lorianna jak do psa.

Widząc przed sobą ciepłe, pulsujące ciało świeżo przemieniona wampirzyca rzuciła się na nie, wyszarpując niemal włosy z dłoni swojej „matki”.

Jednak jej spijanie krwi w niczym nie przypominało subtelnego pocałunku księżnej. Weronika rozrywała dłońmi ciało mężczyzny, wpijając się... nie – wżerając się w każdą otwartą ranę i wysysając zeń vitae.

Lorianna powstała z ziemi i bez słowa śledziła poczynania młodej Lasombra. Musiała być czujna, bestia bowiem mogła zapragnąć zapolować, a wtedy ona sama lub jej mąż, byliby w niebezpieczeństwie.

Na szczęście uporawszy się z ofiarą, Weronika zaczęła oblizywać pokryte posoką palce i... wtedy oprzytomniała. Ze strachem popatrzyła na swe dzieło, a uświadomiwszy sobie grzech, który obciążył jej dusze... zemdlała. W komnacie zapadła cisza.

- No i dokonało się. – podsumowała beznamiętnie księżna, podnosząc z posadzki ciało szlachcianki – Niedługo oprzytomnieje, a wtedy pewnie będzie mieć mnóstwo pytań. To wielkie przeżycie, szczególnie, że dziecię to nigdy nie miało do czynienia z istotami nocy.

Ułożywszy dziewczynę na sofie, księżna sięgnęła do misy z wodą i nasączywszy kawałek szmatki, wróciła do swego "dziecka". Z troską zaczęła obmywać jej dłonie i twarz z krwi.

- Panie mój, - rzekła Lorianna do Bolka, nawet nie podnosząc wzroku – Oto spełniło się to, czego oczekiwałeś. Czy będziesz zatem tak dobry, by wydać dyspozycje, aby zabrać stąd zwłoki, a następnie zając się gośćmi? Ja niestety jeszcze tu trochę zabawię...
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 05-12-2007, 00:41   #100
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację


Mężczyzna skłonił się przed nim, uważnie obserwując Gabriela. Vasques zastanawiał się co on tu robi, ostatnio widział go w Wiecznym Mieście jakieś 4 lata temu. W zasadzie zastanawiał się co ten młody Węgier porabiał w Rzymie, na pewno nie studiował…, Gabriel zresztą nie zaprzątał sobie tym głowy – miał wtedy ważniejsze sprawy na głowie. Młodzieniec najwyraźniej chciał zaimponować mu znajomością języków, co akurat nie zaskoczyło zbytnio rycerza. Sam znał łacinę, grekę, francuski, hiszpański, niemiecki, polski, arabski, aramejski, węgierski… długo by wymieniać. Miał czas… nawet bardzo dużo czasu by się ich nauczyć. To chyba było jedyną korzyścią z fatum jakie nad nim zawisło. Odgrzebał w odmętach pamięci nazwisko młodzieńca.

Odkłonił się mu równie dostojnie i rzekł: - Rad jestem spotkać znajomą twarz na tym balu, panie Andrasie. – odpowiedział po polsku. – Z poselstwem przybywam od Księcia Władysława, który jak Ci jest zapewne wiadomo, cieszy się estymą Ojca Świętego. Sam Książę przybyć nie mógł, jestem więc jego posłem dzisiejszego wieczoru. Wszak ten bal to wielkie wydarzenie, prawda? Może być fascynujący jak i … niebezpieczny? Będzie się też mówić o rzeczach wielkich, jak i pewnie o tych mniejszych i przyziemnych…Podobno sam wielki marszałek Zakonu – von Truttcheweitz i arcybiskup Świnka, mają być gośćmi Książęcej pary? – kontynuował dalej w języku Madziarów. – Chciałbym moje spóźnienie wytłumaczyć Najjaśniejszym Mościom , lecz nie widzę na Sali ani księcia Bolka ani jego małżonki. Kiedy to zaszczycą nas swoją obecnością? - znów przeszedł na polski.

Obserwował uważnie twarz Laszko – młody Węgier zapewne domyślał się, że nie jest zwykłym posłańcem. Jego bliskie kontakty z Inkwizycją, oraz nieformalne wsparcie papieża, sprawiały, że nie wszyscy cieszyli się na jego widok.

- Lecz widzę, że nie tylko Książę Władysław nie mógł przybyć osobiście na tę uroczystość. Wszakże, pan na Cieszynie także nie zjawił się we własnej osobie? Zapewne zatrzymały go ważne sprawy, jak zawsze z resztą w przypadku możnych… Z resztą nie naszych głów to kłopot – rzekł familiarnie.

Zauważył, że jego rozmówca obserwuje jego towarzyszy. –Pozwolisz, że Ci przedstawię moich przyjaciół, ta przeurocza dama ma na imię Sylwii, lecz niech Cię nie zmyli jej delikatność i uroda, bo klinga tego dziewczęcia jest równie szybka i ostra co język. Znaczy, że i skląć porządnie i w mordę, za przeproszeniem, dać potrafi. Ale to nie jedyne z jej zalet – mrugnął i uśmiechnął się do wojowniczki, która w odpowiedzi uśmiechnęła się figlarnie, by znów przybrać posępną i poważną minę. – A to Sarek, aktualnie mój braniec, pokonałem go w walce podczas wędrówki po Ziemi Świętej, a teraz wedle nakazu honoru jest mi sługą i towarzyszem, który w potrzebie nieocenione usługi może oddać. I choć formalnie ma status niewolnika, to myślę, że bardziej jest mi druhem niźli sługą. Człek to uczony i mądry… - przedstawił saracena, który w odpowiedzi skłonił się głęboko. Ściskał przy tym podłużny pakunek, którego był teraz strażnikiem. Gabriel wiedział, że nie musiał się obawiać o bezpieczeństwo przesyłki, Sarek będzie jej strzegł lepiej niźli Czarnego Kamienia z Kaaby w Mekkce.

- Ale wracając do meritum, jakież to ważne sprawy sprawiły absencję Księżnej i jej męża? Mam nadzieję, że nic złego się nie stało? – zapytał po łacinie z udawaną troską – „do czasu”...
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172