Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-08-2016, 21:36   #231
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Ender nie wyglądała na usatysfakcjonowaną tą odpowiedzią. Ani na chwilę nie spuściła oczu z krasnoluda mierząc go zimnym spojrzeniem. Nie przeszkadzało jej to w zapisaniu czegoś na nowym arkuszu papieru.
- Ile razem ich jest i kto nimi przewodzi? Hexadron? Ten największy? Jest pan w stanie go opisać? - zadawała pytania, choć te były tak na prawdę zapychaczami. Wypowiadając te słowa zbliżyła się do rozmówcy przekazując mu pergamin z piórem wraz ze sztywną podkładką.
- Ten największy to jeden z dekatonów - poprawił odruchowo Guwernant, słysząc błąd. - W dużym przyblizeniu to kula z oczami i... - urwał widząc podetkniętą mu kartkę. - Co "dlaczego"? - zapytał, za nic mając podchody Brent.
-Osobiście spróbowałbym ruszyć na miejsce najbezpieczniejsze. Czyli chyba fabryka. Jakieś niejasne przeczucia podpowiadają mi, że pozostałości po terenie bóstwa Anu posiadają dziwne zabezpieczenia. Nie chciałbym tam iść. Fabryka jest niebezpieczna, jednak wydaje mi się, że będzie to niebezpieczeństwo głównie fizyczne, czyli takie, przed którym się można próbować bronić. Ponadto chciałbym otrzymać jakiś plan owej fabryki, lub przynajmniej opis. Może jest tam teren, choćby magazyny, który byłby słabiej patrolowany - wtrącił wojownik, który od dłuższego casu jedynie słuchał rozmowy.
- Plan fabryki Nieuchronnych? - Durendal układał sobie przez chwilę prośbę w swej głowie. - Powinniśmy posiadać w archiwach jakieś szkice i opisy obrzeży kompleksu. Nie będą jednak aktualne zastrzegł.
- Przydałyby się jakiekolwiek. Daję sobie sprawę, że mogło się coś trochę zmienić, ale zakładam, że ogólnie schemat budowli prawdopodobnie pozostał stary. Zazwyczaj magazyny oraz składowiska są najrzadziej odwiedzane. Strzeżone owszem, ale nie odwiedzane. Gdyby udało nam się określić takie miejsce oraz wśliznąć tam, najprawdopodobniej wystarczyłoby czasu na rzucenie czaru. Druga koncepcja, to po prostu znalezienie dobrze obronnego miejsca oraz kupienie czasu przez ewentualne negocjacje, albo obronę, albo obydwa. Wiadomo, że czasem czas kupuje się biorąc zakładników, jednak takie rzeczy … stanowczo nie moja działka - stwierdził wojownik zerkając ukradkiem na seksowny biust elfki. Oczywiście obecnie okryty materią stroju, ale wyobraźnia wojownika potrafiła zdziałać cuda. Chłop oczywiście przejmował się misją, ale jako prosty wojownik znajdował niemal zawsze miejsce na słodkie marzenia. Uśmiechnął się od ucha do ucha, keidy nagle doszło do niego, że Garion mógł przeczytać jego myśli. Cóż, można było mieć nadzieję, iż tego nie zrobił, ponieważ zachowywał sie zawsze przyzwoicie, jednak na wszelki wypadek Faeruńczyk postanowił przy nim uważać. Uśmiechnął się do Estel. - Co myślisz? - spytał dziewczynę.
- Skoro nawet nie wiadomo czy fabryka ciągle pracuje, może jednak Centrum, skoro o nim przynajmniej słyszeliśmy, że jest opuszczone. - zastanowiła się głośno eladrinka odwzajemniając uśmiech. - A plany Centrum posiadacie? - zapytała krasnoluda.
- Centrum, proszę pani, to takie wielkie mrowisko - odparł zapytany. - A formici byli agresywną i ekspansyjną rasą. Prawie nikt, kto miał okazję oglądać ich tunele od środka już ich nie opuścił. A nawet jeśli opuścił, to nie skupiał się na wiernym odwzorowaniu ich zawiłości. Ale możemy przedstawic mapy wejść do Centrum - zakończył bardziej pozytywną nutą.
~ Jeśli można wierzyć Chaak-Tha-Iii-Kri, to nie musielibyśmy nawet wchodzić głęboko do tego mrowiska~ stwierdził w myślach Garion. ~Tunele byłoby chyba stosunkowo łatwo obronić w przypadku czyjegoś ataku z zewnątrz, a wnętrze ma być puste.

Ender nie było śpieszno do planowania i angażowania się w pomoc Guwernantom całkowicie w ciemno. Archiwistka miała swoje wymagania i etykę pracy.
- Obawiam się, że mój wkład w tą kwestie, z uwagi na moje wątpliwości, może zostać poddany dyskusji. Umowa, która mnie wiąże z panią Annabell posiada pewne warunki - zwróciła się do swoich towarzyszy. - Swoją obecnością tu reprezentuję Gmach Zapisów Sigil. Jako urzędniczka nie mogę pozwolić sobie na działania niezgodne z literą prawa. Jeśli obie strony uważają, że działają zgodnie z prawem, a mimo to dochodzi do oblężenia, należy to rozsądzić, gdyż tylko jedna strona ma racje. Do rozstrzygnięcia potrzebne są pełne wyjaśnienia obu stron. Osoba prawa, nie czyniąca niczego niezgodnie z prawem oraz nie posiadająca ukrytych intencji niezgodnych z prawem, nie ma powodu odmawiać wyjaśnień. Odmowa składania wyjaśnień jest równoznaczna z przyznaniem się do łamania prawa i nie posiadania racji. Spór ten kosztuje cały plan całkowitym paraliżem.
Archiwistka odwróciła kartę ze swoimi notatkami na czystą stronę i przygotowała się do zapisów.
- Ponowię pytanie: Jakie są powody oblężenia? - zwróciłą się do Durendala uważnym i krytycznym urzędniczym wzrokiem. - Czego nie chce odpuścić Forteca, a na czym zależy modronomom pod murami? Jak sytuacja jest widziana z waszej perspektywy a jak uważacie, że sytuacja wygląda z perspektywy modronów? Jeśli nie jest pan w stanie udzielić odpowiedzi, proszę wyznaczyć odpowiednią osobę, która tej odpowiedzi udzielić będzie w stanie.
- Eee - błyskotliwie zauważył Dotian po tyradzie Archiwistki, dodając wewnątrz myśli kilka niepochlebnych zwrotów, jak “co ona chrzani” oraz tym podobne. Dla niego istotne było wykonać oraz wynieść się. Dawno przestał mieć przekonanie, że owa kraina funkcjonuje na podstawach zdrowego rozsądku, zaś robienie sobie arbitrażu pomiędzy stronami wymagałoby, żeby obie formacje poddały się pod jej osąd. Wtedy jedynie miałoby to jakikolwiek sens.
- Stowarzyszenie Porządku nigdy nie łamie prawa, a Sigil nie ma w tym miejscu żadnego autorytetu - odparł krótko krasnolud. Najwyraźniej praca dla Gmachu Zapisów nie robiła na Guwernancie żadnego wrażenia.
- Ostrzegałam panią, że nie będzie to łatwa wyprawa - Estel uśmiechnęła się lekko jakby patosowa sytuacja w rozmowie archiwistki z krasnoludem ją bawiła.
- Ja natomiast ostrzegam państwa przed niejasno postawioną sprawą, która może odbić się na bezpieczeństwie - odpowiedziała Brent. - Trzykrotne próby zaciągnięcia informacji, mimo wyraźnych zastrzerzeń i unikanie odpowiedzi wskazuje, że Stowarzyszeniu Porządku zależy byśmy byli nieświadomi sytuacji. Są to ukryte intencje, na które mam prawo podnieść głos sprzeciwu. Nie interesuje mnie zapewnienie słowne, że prawo nie jest łamane. Interesuje mnie spis obowiązujące prawa i wyjaśnienie powodu oblężenia, do którego przez takie zachowanie nie mam możliwości dotarcia. Jest to uniemożliwienie wykonywania czynności służbowych.
~ Skoro nie odpowiedziano trzy razy, to za czwartym razem też tego nie zrobią ~ zauważył krótko Garion. Durendal, który po krasnoludzku zaczynał się irytować jałową rozmową, potwierdził przypuszczenia czarodzieja.
- Skoro jest pani tak zainteresowana motywacją modronów, może pani ich spytać. Nie gwarantuję jednak pani bezpieczeństwa. Stowarzyszenie będzie jednak zainteresowane informacjami, jakie by pani uzyskała.
- Nie omieszkam - odpowiedziała sucho archiwistka dokonując notatek. - Proszę zatem o dostęp do murów obronnych w celu zejścia do oblężających modronów - dorzuciła nie podnosząc wzroku znad pióra. Po paru chwilach przerwała by zwrócić się do towarzyszy - Jeśli dla państwa nie jest to wartościowa wiedza, proszę nie przeszkadzać sobie i kontynuować plany.
- Raczej interesują mnie konkrety dotyczące naszej misji. Jeśli szanowna pani chce się tam pchać, proszę bardzo, nic mi do tego. Prosiłbym jedynie, żeby zrobiła pani owo genialne posunięcie po naszym. Wie pani, kiedy pania dorwą oraz przycisną, mogłaby się pani zbyt wcześnie wygadać, co planujemy. Nie chciałbym, żeby którekolwiek od nas oberwało, ponieważ się pani śpieszy. Jednak ogólnie poza tym, życzę powodzenia oraz niczego złego szanownej pani nie życzę, wręcz przeciwnie - stwierdził wojownik.
Kapłanka zerknęła niepewnie, to na Dotiana, to na Ender, w końcu westchnęła cicho.
- Obawiam się, że nie uzyska pani żadnych konkretnych informacji również od modronów. Poza tym, nikogo nie będziemy atakować jako pierwsi, jedynie bronić się w razie potrzeby. To nie są wrogie działania.
- Zatem na tę chwile nasze drogi się rozchodzą. Życzę powodzenia, i proszę na siebie uważać. Ja wolę wpierw poznać sytuację zanim zostanę użyta w niejawnych celach w niejawnym konflikcie. Tak się składa, że obowiązki służbowe idą tym samym torem - podsumowała archiwistka i skinając głową powróciła do sporządzania notatek.
- Niezbyt szanowną panią rozumiem, o co chodzi pani w sprawach owych niejawnych celów, jednak dokładnie, jak pani wspomniała, rozchodzimy się w pokoju po niespecjalnie długim wspólnym pobycie. Nie będąc wystawionymi na konieczność wypełniania służbowych obowiązków, chcemy chyba wszyscy realizować to, co według nas najsensowniejsze oraz ogólnie najlepsze. Nie zgadza się pani, wobec tego powodzenia oraz uzyskania wspomnianych informacji - Faeruńczyk skinął Archiwistce. Ani za nią nie przepadał, ani nie był niechętny. Ogólnie życzył innym wszystkiego dobrego oraz uważał, że powinno się mieć swobodę wyboru. Archiwistka chciała ruszyć sama, proszę bardzo.
- Proszę to jeszcze przemyśleć. Taka rozmowa może być dla pani niebezpieczna - stwierdziła zmartwiona Estel. - I może odpocznijmy zanim ruszymy, przed takim zadaniem lepiej dobrze wypocząć - zaproponowała.
- Rozmowa jest mi bliższa niż otwarte ścieranie się z nimi. Nie mniej, zgodzę się, że odpoczynek będzie potrzebny - odpowiedziała archiwistka kończąc notatki.
 
Proxy jest offline  
Stary 09-08-2016, 17:44   #232
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Dotian miał już w swoim życiu wątpliwą przyjemność przeżycia oblężenia. I to na Planie Porządku było w porównaniu nudne. Modrony nie ostrzeliwały murów, jedzenia chyba nie brakowało, bo poszukiwaczy przygód nakarmiono jak gości, zamiast wydzielić pół garści kaszy, albo w ogóle zostawić o wodzie. Brakowało też typowego chaosu, w którym żołnierze próbowali zaprowadzić porządek wśród przestraszonych cywili. Ale w Fortecy nikt nie wyglądał na zbytnio przestraszonego, nikt nie krzyczał, nikt nie biegał, jedynie wykonywał swoje obowiązki. Zwiększało to tylko podejrzliwość ze strony Brent, która była przekonana że coś w tej całej sytuacji jest nie tak. Naturalnie miała rację, z całym planem było coś nie tak - tylko kto by zwracał w takiej sytuacji uwagę na jeszcze jedno szaleństwo?
Miejsca do wypoczynku było pod dostatkiem - cztery pokoje połączone wspólnym korytarzem. Niektórzy mogli uważać, że to trochę za dużo i może lepiej byłoby z kimś podzielić łóżko, niektórzy byli zadowoleni z chwili oddechu i szansy na zebranie myśli (nawet jeśli sami nie musieli oddychać). Durendal był zaś zadowolony, że szukając zapisów i map dotyczących Centrum znajdował się daleko od Ender i jej uporczywych pytań.

Ostatecznie okazało się, że Guwernanci mają sporo materiałów o historii i społeczeństwie formitów, ale zaskakująco mało o ich siedzibie. Pochodzili z innego planu, czy też raczej byli agresywnym odłamem swych krewniaków z planu Zielonych Łąk. Ich celem było powiększanie swych kolonii, nieustanny podbój i wojna aż do momentu gdy wszystko stałoby się monstrualnym gniazdem. W wizji tej brakowało już miejsca na inne istoty, formici zajęli wszystkie krzesła i kłębili się w przedpokoju. Ci, którzy stali na drodze kolonii byli w większosci zabijani, jeńców zmuszano do niewolniczej pracy. Strzępkowe opisy gniazd i tuneli Centrum pochodziły od nielicznych jeńców, którzy zdołali umknąć. Nie było tego dużo, a to co było nie mówiło wiele, ale powinno wystarczyć na potrzeby wyprawy Gariona, Estel i Dotiana. Durendal dostarczył szczegółowy opis drogi przez labiryntowy portal, która powinna dostarczyć kompanów do odpowiedniej zębatki. W tym celu należało podjąć się niebezpiecznego zadania wykradnięcia się poza mury Fortecy i uniknięcia wykrycia przez modrony. Co brzmiałoby znacznie bardziej skomplikowanie, gdyby awanturnicy już tego wcześniej nie zrobili. Metaliczne pegazy Kanciastego czekały grzecznie na placu, a Angharradh odpowiadała na modlitwy Estel. Wystarczyło tylko poczekać do zmierzchu.


Sługi Primusa mogły być cierpliwe i precyzyjne, ale nie były nadmiernie spostrzegawcze. W środku nocy Estel, Dotianowi i Garionowi udało się wylecieć z obleganej twierdzy i wylądować daleko od armi modronów. Czas spędzony wśród Guwernantów wystarczył jednak, by ocenić że faktoci nie mieli szansy na podobną sztuczkę co poszukiwacze przygód. Było ich za dużo, koszty wszystkich czarów potrzebnych do przeprowadzenia takiej operacji byłyby zbyt wielkie. Krąg teleportacyjny również był kosztownym rozwiązaniem, ale jeśli wszystko zostałoby przeprowadzone dobrze, to wydatek byłby jednorazowy, a Forteca przestałaby być odcięta od Mechanusa… choć wciąż pozostawała odcięta od Multiwersum.
Po niedługiej podróży trójka kompanów dotarła do wejścia do labiryntowego portalu. Z dokłądnymi instrukcjami przekazanymi przez Stowarzyszenie Porządku znacznie łatwiej było skorzystać z bram, ale dalej konieczna była skrupulatna precyzja. Jedna pomyłka i już trep lądował zupełnie gdzie indziej niż by chciał, najpewniej bez prostego sposobu na powrót. Kanciasty, istota bardzo poukładana i metodyczna, przejął na tym etapie wędrówki inicjatywę cierpliwie przypominając wszystkie gesty i manewry potrzebne przy przekroczeniu kolejnych portali. Dotian polecenia wypełniał z godnym żołnierza oddaniem, ale Aedd’aine musiała coraz silniej zagryzać zęby - co to za różnica, czy się patrzy w lewo czy prawo, albo poczeka się pół oddechu czy ćwierć? Bardzo dobrze, że Mechanus popadł w zapomnienie, bo nie różnił się niczym od piekła!


1

Szczęśliwie podróż przez labirynt trwała krótko i doprowadziła do zamierzonego celu. Nie było wątpliwości. Nawet jeśli ktoś nie widział wcześniej Centrum, nie było możliwości pomylenia go z czymkolwiek. Skala kolonii formitów przewyższała nawet ogrom Regulusa, którego obrzeża awanturnicy mieli okazję zwiedzić. Wyżłobione w litej stali kolumny, kopce z kamieni i żwiru wysokie niczym czarodziejskie wieże, nawisy ze skał, połacie krwistoczerwonej rdzy i pulsujących szkarłatem kryształów.


2

Podobne pejzaże Twinklestar mógł oglądać w Żywiołowym Chaosie, ale niskie plany były przecież budulcem całego Wieloświata. Formici swą monstrualną siedzibę musieli wybudować z materiałów zdobytych na Planie Porządku, albo zrabowanych z innych światów. Ale najwyraźniej kiedy Primus odciął swój plan od Multiwersum, coś w kolonii formitów musiało pójść bardzo nie tak. Świadczyły o tym wysuszone, chitynowe skorupy na które trio natknęło się niedaleko od portalu.


3

To nawet nie były pełne zwłoki, jedynie kawałki pancerzy jakby oderwane od ciała i porzucone przed latami. Historia Centrum musiała mieć krwawy finał, choć pozostawało zagadką kto (lub co) zabiło formitów.
Mapy dostarczone przez Stowarzyszenie Porządku wskazywały kilka wejść do kolonii. Już te najbliższe okazało się być nie pilnowane, choć widać było w jego pobliżu ślady dawno przebrzmiałych walk - złamanych włóczni, porzuconych, zardzewiałych mieczy. Wejściowy tunel był szeroki, cała trójka mogła bez problemu kroczyć w nim ramię w ramię. Architektura, jeśli można było nadużyć tego słowa, przypominała tą widzianą w kopcu Chak-Tha-Iii-Kri. Najwyraźniej insektoidy myślały podobnie. Przejście zostało wybudowane z myślą o obronie, dlatego co jakiś czas znajdowały się w nim przewężenia, żeby uniemożliwić ewentualnemu wrogowi sprawny przemarsz. Chyba jednak nie wystarczały, bowiem przy każdym z nich trio zapadało się po kostki w szczątkach dawnych mieszkańców - chityna, kości, resztki pancerzy. Im głębiej tym gorzej, jakby formici zostali zmuszeni do odwrotu, a jakiś wróg bez litości ich wyrzynał. Twinklestar roztrząsał w myślach różne scenariusze walk, a w eladrince o lepsze walczyło współczucie z obrzydzeniem.
Tunel w końcu ustąpił miejsca większej jamie, w której stropie roiło się od małych otworów - wywietrzników pozwalających na lepszą cyrkulację powietrza. W przeciwieństwie do pasma trupów z korytarza, jama była stosunkowo czysta. Nikt najwyraźniej nie próbował walki na bardziej otwartej przestrzeni, skoro nawet w wąskich przejściach nie dało się stawić odporu.
~ To miejsce jest równie dobre na rzucenie rytuału, jak każde inne~ stwierdził w myślach Garion. ~ Nie wiem kto tutaj prowadził wojnę i jestem w stanie powstrzymać mą ciekawość. Przydałby się jednak zwiad najbliższej okolicy.


Kapłanka, czarodziej i wojownik wyruszyli w swą wyprawę w środku nocy, ale Brent mogła się wyspać. Nie zdobyła sympatii Guwernantów, ale nikt nie miał zamiaru zrzucać jej z blanków… na razie. Z drugiej strony, skok z murów wydawał się jedynym sposobem na to, by w ogóle zbliżyć się do modronów, których powodami do przeprowadzenia oblężenia archiwistka była żywo zainteresowana. Na szczęście nie musiała skakać osobiście. Bądź co bądź, nawet jeśli Stowarzyszenie Porządku coś według niej ukrywało, to nie miała zamiaru lekkomyślnie ignorować ostrzeżeń. Do zadania wolała zatem wysłać manifestację swych myśli, tak jak korzystała z niej wcześniej do badania portali. No i nie zmusiła jej do skakania z murów, Guwernanci pozwolili jej skorzystać z bocznej furty, a dalej z pomocą przychodziła grawitacja Mechanusa pozwalająca chodzić po zębatkach niczym pająk. Przypatrywanie się z góry setkom automatów wzbudzało, delikatnie mówiąc, niepokój. Wzbudzałoby strach, gdyby nie pełna świadomość Ender że ona sama jest bezpieczna. Czy modrony uznawały istnienie takiego pojęcia jak emisariusz? Cóż, wkrótce się przekona. W trakcie mozolnego marszu w dół osi łączącej zębatkę Fortecy i tryb ze stacjonującą armię, archiwistce przyszła do głowy pewna myśl. Konstruktów było za mało. Może około trzech setek. Po spędzeniu dnia w siedzibie Stowarzyszenia Porządku, Ender oceniała że niedobitków niegdyś potężnej frakcji było więcej. Owszem, w większości byli to skrybowie, prawnicy i filozofowie, ale modrony nie były najwaleczniejszymi żołnierzami w Planach. W takiej liczbie nie mogły zakładać, że udałoby im się zdobyć twierdzę. Już prędzej, gdyby faktoci zebrali swoje siły, modrony zostałyby rozbite. Powody impasu musiały być zatem inne. Pytania, pytania…
Tymczasem psioniczna manifestacja została dostrzeżona przez konstrukty, co doprowadziło do poruszenia w ich szeregach. W kilka oddechów z równych szeregów oderwało się piętnaście automatów: kwadron, dwa tridony, cztery duodrony i osiem monodronów. Równym tempem zmierzali na spotkanie Ender i jak na delegacje dyplomatyczną, to chyba ich jednak było za wielu. Kusze również nie wchodziły zazwyczaj w poczet dyplomatycznego arsenału, choć na pewno reprezentowały ostre argumenty, niemniej każdy z monodronów taką bronią dysponował. Gdy już manifestacja archiwistki znalazła się w zasięgu bełtów, padł rozkaz strzelania. Pierwsza salwa chybiła swego celu, a do drugiej musiało upłynąć trochę czasu. Bazowe modrony nie były zbyt inteligentne i o ile rozkaz “strzelać” wykonały bez zastrzeżeń, to już na rozkaz “ładuj broń” jedynie bezmyślnie czekały.


4


____________________________
1 - grafika autorstwa Macieja Kuciara
2 - grafika autorstwa cowkilla
3 - muzyka z gry Diablo
4 - zdjęcie z bloga The Art of Henry Higginbotham
 
Zapatashura jest offline  
Stary 01-09-2016, 13:27   #233
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Estel, Dotian Garion

Noc poprzednia była cudowna, lecz miała być tylko zapowiedzią wspólnej, słodkiej przyszłości. Ażeby jednak to spełniło się, trzeba było wreszcie zrealizować to zadanie, na które wcale nie miał chęci. Dziwność teoretycznie praworządnego planu powodowała zmieszanie wojownika oraz dużą niepewność. Jednak obecnie mieli konkretne zadanie do wykonania. Przynajmniej tyle wyszło dobrego, że mogli się skupić na czymś konkretnym, zamiast rozważać stopień idiotyzmu owego miejsca.
- Ja pójdę, ale nie będę się specjalnie oddalał. Przecież podczas rzucania czaru się nie przydam. Nie wiem, czy dobrze zapamiętałem, samo rzucenie zaklęcia trwałoby godzinę? - spytał. -Ponadto można się spodziewać, że wrogowie mogą naskoczyć od tyłu na was, kiedy będę na zwiadzie, jakimś nieodkrytym przejściem. Ruszę więc, trzymajcie się - spojrzał na Gariona, uśmiechnął się do Estel oraz skierował ku tunelowi planując przejść najwyżej parędziesiąt, no, może sto parędziesiąt kroków. Faktycznie bowiem, krótki zwiad mógł zapewnić towarzyszom, szczególnie ukochanej elfce, bezpieczeństwo.
Nim wojownik zdążył odejść eladrinka przytuliła się do niego i pocałowała czule nie zwracając zupełnie uwagi na obecność Odłamka. Była zdecydowanie radośniejsza niż w ciągu ostatnich dni spędzonych na Mechanusie, choć przechodzenie przez portale mocno ją poirytowało. Najwyraźniej poprzednia noc, w czasie której ponownie się odnaleźli, pozwoliła odzyskać jej równowagę emocjonalną.
- Uważaj na siebie. - Szepnęła mu do ucha.
- Ty także, kochana - odparł czul wojownik oddając mocno całusa. Spędzone wspólnie chwile chyba ponownie połączyły to, co wydawało się niemal zerwane. Wydawała się jakąś zjawą, kiedy podczas noclegu w twierdzy nagle pojawiła się przy nim. Lecz wtedy wtuliła się w objęcia, ich usta zwarły się w gorącym pocałunku, zaś dłonie otoczyły drżąc z niecierpliwości. Szaleństwo pokopanego planu nagle odpłynęło … przynajmniej dopóki byli razem tej cudownej nocy. Nawet jeśli ograniczało ich to, iż starali się być względnie cicho ze względu na swoich towarzyszy, którzy spali w sąsiednich komnatach. Żadnych krzyków, co najwyżej niemal bezgłośne jęki oraz westchnięcia. Dobrze wreszcie, że łóżko nie skrzypiało. Teraz jednak te wszystkie wspaniałe momenty musiały chwilę poczekać. Faeruńczyk doskonale wiedział, że podczas zwiadu powinien się skoncentrować na zadaniu. Także dlatego, żeby ich wspólna przyszłość mogła stać się kiedyś rzeczywistością.
Kapłanka z cichym westchnięciem puściła go zdając sobie sprawę, że mają przed sobą zadanie do wykonania. Zadanie, które pozwoli im opuścić ten przeklęty plan, w którym chaos wymieszał się z porządkiem w tak szalony sposób, że nawet ona nie była w stanie tego znieść. Odwróciła się w stronę Gariona.
- Mów, co mam robić.
Czarodziej, zaczytany w magicznym zwoju, potrzebował chwili by zorientować się, że Estel mówi do niego.
- Potrzebny jest krąg - odparł na głos. - Dziesięć na dziesięć stóp, taki jak na zwoju - pokazał eladrince rysunek, wręczając jej także sakiewkę z magicznym proszkiem.
Estel wzięła woreczek i rozpoczęły sypanie proszku po okręgu zgodnie z intrukcją, skupiając się by wszystko wyszło równo. Wiedziała, że do rytuałów precyzja jest potrzebna.
Kanciasty chodził w kółko, wokół miejsca w którym Aedd'aine przygotowywała krąg. Monotonnie skandował inkantacje wypisane na zwoju. Akurat rytualna magia arkaniczna pasowała do Mechanusa i wszystko szło nadzwyczaj sprawnie, ale i tak musiało zająć swój czas.

(...)

Tymczasem Twinklestar zagłębił się w pierwszy z dwóch tuneli prowadzących gdzieś wgłąb kompleksu. Nie musiał ujść daleko, wśród nierównego podłoża i upiornej, typowej dla Mechanusa ciszy, by zobaczyć cos niepokojącego. Ściany korytarza zaczęły pokrywać popękane, zielone skorupy.


Nie czuć było żadnego odoru, wojownik nie dostrzegał też żadnego ruchu. Najważniejsze jednak było to, że jego magiczny pancerz nie ostrzegał go przed gwałtownym niebezpieczeństwem. Jednak zielone skorupy? Cóż to było takiego, może jakieś miejscowe zwierzaki … Wydaje jednak się, że przez wiele lat korytarz się nie zmienił, więc może nie zmieni się przez czas rzucania czaru. Przynajmniej jeśli nie będzie za bardzo tam kombinował, bowiem słyszał niegdyś, że niektóre stwory wyglądają niczym skamieniałe wiele lat, jednak ożywają pod wpływem sąsiedniego ruchu, czy ciepła. Nieważne, nie było sensu iść tam dalej. Faeruńczyk postanowił sprawdzić kolejny korytarz.
Gdy powrócił do jamy, kapłanka i czarodziej zajęci byli odprawianiem magii. Nie przeszkadzając im zatem, zagłębił się w drugą odnogę. Po kilkuset krokach zaczynało się jednak robić ciemno, a pod stopami Dotiana coś zaczęło chrzęścić. Światło, które sączyło się przez wywietrzniki w jamie nie docierało tak daleko.
- Podsumujmy - powiedział sobie wewnątrz myśli Faeruńczyk. - Światło nie dociera, więc niczego nie widzę. Po wtóre coś chrzęści pod stopami. Może kości padłych stworzeń, może cokolwiek innego? Jednak nie jestem w stanie stwierdzić, co. Jeśli coś zaatakowałoby mnie, nawet nie zdołałbym się obronić, bowiem niby jak … Chrzanić to, wracamy. Póki co żadnego niebezpieczeństwa bezpośredniego nie ma, idąc zaś dalej, tylko mógłbym się władować gdzieś bezsensownie - podsumował wojownik oraz ruszył powrotnym szlakiem.
 
Blaithinn jest offline  
Stary 01-09-2016, 14:31   #234
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Estel, Dotian Garion

Zwiad nie napotkał na żadne zagrożenia, jedynie pozostałości dawnych czasów. Estel zakończyła swoje prace przy kręgu i nie miała juz jak pomóc pogrążonemu w inkantacjach Kanciastemu. Przysiadła zatem przy Twinklestarze. Mogli się jeszcze zastanowić czy jakoś nie zabezpieczyć się na wypadek napaści modronów, przed którą ostrzegało Stowarzyszenie Porządku. W końcu Primus podobno wyczuwał tworzone portale i magiczne kręgi.
- Mam pomysł - Eladrinka szepnęła, by nie rozpraszać Odłamka. - Mogę jeden z tuneli częściowo zabezpieczyć glifem. - To rzekłszy wstała i ruszyła tą drogą, którą tutaj przywędrowali. Odeszła dość spory kawałek, tak by stanąć na granicy gdzie zaczynały się ciągnąć szczątki dawnych mieszkańców mrowiska i oczyściwszy ziemię rozpoczęła pracę nad znakiem.
- Właściwie kompletnie się nie znam na tym, ale jeśli potraficie, można zrobić jakąś pułapkę. Może można także rzucić czar zabezpieczający przed wykryciem, lub przynajmniej kierujący w inne miejsce. Jeśli byłoby także możliwe, możnaby zrobić barykady ułatwiające obronę. Myślałem właściwie także na temat próby zawalenia korytarzy, ale mogłyby pojawić się trudności, kiedy chcielibyśmy wyjść. Osobiście potrafiłbym jedynie wykonać barykady, jeśli znalazłoby się trochę materiału, choćby odłamków ścian - wyraził propozycje faeruński wojownik swoim kompanom.
Czarodziej i kapłanka byli jednak zajęci swoimi czarami i przy zawalaniu tuneli, albo tworzeniu barykad pomóc już nie mogli. Sama barykada w warunkach tuneli Centrum sprowadziłaby się raczej do zawalidrogi stworzonej z doczesnych resztek dawnych mieszkańców. Próby odłupania kawałków ścian mogły grozić osypaniem się tuneli, Dotian znał się trochę na architekturze twierdz, ale nie mrowisk - trudno było mu zatem ocenić jak solidne były tutaj struktury. Spróbować jednak zawsze można było.
Owszem fajnie, spróbować można było ryzykując zawalenie. Dla prostego wojownika było to niedopuszczalne. Bowiem niby cóż pomogłoby im skuteczne rzucenie czaru, gdyby ściany się rozleciały … Rozważał także nad wybraniem nie ze ścian, ale z podłogi przy korytarzach na ich wylotach. Ponieważ korytarze siłą rzeczy były znacznie mniejsze od sali to ewentualna dziura nie powinna spowodować zapaści całej konstrukcji. Ponadto obrona wewnątrz samego korytarza była znacznie łatwiejsza. Gdyby bowiem ktoś z wrogów przedostał się przez barykadę, miałby naprawdę ciasno oraz można by go natychmiast utłuc nie ryzykując, że gdzieś odskoczy. Zdecydowanie własnie tak postanowił wojownik. Zaczął robić barykadę kilka metrów w głąb korytarza wybieracjąc ze spodu materiał. Rzecz jasna, dziura musiała być od zewnątrz stanowiąc dodatkowy punkt obronny. Najlepiej byłoby zrobić taką barykadę po dwóch stronach. Wprawdzie potencjalny napastnik pewnie atakowałby z jednej, jednak nie wiadomo z której wylazłby. Póki co jednak planował się uporać z jedną, potem ruszyć na drugą. Wszelkie pułapki magiczne oraz inne byłyby dodatkowo wskazane. Nie obawiał się, że podłoga mogłaby się ewentualnie zawalić z nim. Po pierwsze miał pierścień piórkospadania, po drugie dodatkowo planował asekurować się kawałkiem liny.
Cała trójka kompanów pracowała w przysłowiowym pocie czoła. Garion, zagłębiony w najtrudniejszym etapie inkantacji, wydawał się być zupełnie nieświadomy otaczającego go świata. Kapłanka skończyła prace nad ochronnym glifem, który pokrył całą szerokość wejściowego tunelu zapewniając, że kto by tamtędy nie szedł, musiał wleźć w pułapkę. Twinklestar zaś, w sposób mało elegancki lecz dający efekty, w mozole usypał wał torujący jedno z przejść w głąb kompleksu. Twarde, zbite grudy ziemi i kamieni były całkiem solidne i musiałyby załamać każdą szarżę.
Problem w tym, że nie każdy wróg szarżuje i nie każda istota porusza się po ziemi. Inkantacje Kanciastego, modlitwy Aedd'aine i ciężka praca Dotiana narobiły dość hałasu by zwabić bestie z głębszych, pogrążonych w ciemnościach czeluści Centrum. Twinklestar najpierw poczuł alarmujące szarpnięcie swego pancerza, miecze pojawiły się w jego dłoniach w tej samej chwili gdy w nozdrza uderzył go smród zgnilizny. Wielki potwór, górujący nad człowiekiem o dobre dwie stopy, pojawił się znikąd, zmaterializował się w powietrzu wymachując w koło grubymi, haczykowatymi mackami.


Gdyby nie refleks i doświadczenie, wojownik z pewnością zostałby pokryty dotkliwymi cięciami. Jakby zdając sobie sprawę, że przewaga zaskoczenia nie podziałała, stwór zniknął równie nagle jak się pojawił, nie dajac czasu na kontratak.
Jednocześnie, bliżej centrum groty zmaterializowała się bliźniacza maszkara, sunąc zdecydowanie w kierunku pochłoniętemu magią Garionowi. Macki wściekle rozcinały powietrze, zniechęcając do prób zbliżania się do bestii.

Wojownik wreszcie znalazł się na polu, które było mu zdecydowanie najbliższe. Walka miecz w miecz, albo macka w miecz. Wszystko mieściło się wewnątrz kręgu umiejętności bitewnych. Skoro stwora obok siebie nie mógł zaatakować, rzucił się gwałtownie na pomoc towarzyszom, kochanej elfce oraz mądremu Garionowi. Przecież czekać na kolejny łaskawy atak owej istoty nie było sensu.
- Hej, leć! - wypuścił z dłoni tańczące ostrze, które pognało w kierunku macek stwora, zaś sam z drugim magicznym mieczem skoczył tak po prostu przeciwko wrogowi. Liczył bowiem, iż tańcząca klinga, cieniutka, zwinna i niespecjalnie wrażliwa na ciosy macek, ściągnie na siebie uwagę istoty, co da mu szansę na dorwanie się do jej tułowia. Planował stosunkowo szybko rozprawić się z tym czymś, żeby być gotowym na kolejne niebezpieczeństwo,chociażby pod postacią tego stwora, który zaatakował go na kopcowym korytarzu.
Estel ujrzała zbliżającą się do Odłamka maszkarę, a chwilę później biegnącego mu na pomoc wojownika. Ruszyła szybko w ich kierunku modląc się do Angharradh o zwiększenie szybkości Dotiana, by był w stanie lepiej unikać macek.
Plan Twinklestara nie do końca zadziałał tak, jak tego chciał. Magiczny miecz zaatakował wściekle przeciwnika, czym zmusił go do zatrzymania się, ale to było na tyle. Przy takiej ilości odnóży, bestia musiałaby zostać zaatakowana przez znacznie więcej przeciwników niż tylko Dotian i jego tańczące ostrze. Zaatakowana maszkara szybko przeszła do kontrataku, na dodatek za wojownikiem spowrotem pojawił się drugi wróg. Ciosy spadały na oflankowanego człowieka ze wszystkich stron, z góry, z boków, przy akopaniamęcie świstów powietrza i paskudnego mlaskania paszcz. Lecz może dzięki magii Aedd'aine, a może przez lata treningów, Twinklestar odpierał wszystkie ciosy.
Garion nie podejmował walki, jedynie przez krótką chwilę zawiesił swą inkantację by przekazać swym towarzyszom telepatyczną wiadomość: ~ jeżeli przerwę czar, zmarnuję zwój. Nie wykonamy zadania.

Wszystko wyglądało paskudnie. Dwa stwory były po prostu zbyt silne, żeby sobie z nimi ot tak poradzić. Ponadto znikały, kiedy czuły się zagrożone. Jedyny plus, że skupiły się na wojowniku, a nie na Estel. Jedynym wyjściem było najprawdopodobniej skupienie się na jednym, jak najszybsze wykończenie go, potem zaś przystąpienie do drugiego.
- Atakuj – rzucił wojownik tańczącemu mieczowi polecenie wskazując na jednego stwora. Liczył na to, ze miecz chociaż trochę zneutralizuje jego agresję. - Estel, od tyłu go! – krzyknął pięknej dziewczynie. Czy magią, czy bronią, czy jakkolwiek, jednak uznał, że taka szansa jest najlepsza. Dziadostwa bowiem nie wydawały się mieć żadnych słabych punktów, należało więc tłuc je, aż nie zostaną zatłuczone.
Eladrinka stanąwszy w odległości pozwalającej jej na rzucenie czaru, rozpoczęła inkantację, by spętać świetlistą siecią mackowatego stwora, który pojawił się za Dotianem.
- Tithasnnil tithadnil, moraenorbri, tithilrnal, theendendlith. Tithasnnil tithadnil, moraenorbri, tithilrnal, theendendlith.
Magiczne pęta owinęły się wkoło potwora, skutecznie unieruchamiając jego macki. Dotian nie mógł nie skorzystać z takiej okazji, wyprowadzając serię cięć i pchnięć. Gruby pancerz, a także sama magia Estel, sprawiły jednak że ataki były znacznie mniej zabójcze niżby liczył Twinklestar. Rysy i płytkie rany były na razie jedynym efektem ataków, bardziej irytując maszkarę niż wyrządzając jej prawdziwą krzywdę. Próbowała nawet ugryźć wojownika, nie mając chwilowo lepszej możliwości kontrataku, lecz na to mężczyzna był zbyt szybki.
Najwyraźniej potwory nie miały jakichś specjalnie silnych instynktów stadnych, bowiem drugi zamiast pomóc swemu spętanemu i atakowanemu kuzynowi zniknął z głuchym stuknięciem, a powietrze w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stał zafalowało niczym tafla wody. Nie znaczyło to w żadnej mierze ucieczki. Brzdydactwo zmaterializowało się bowiem niczym uosobienie furii pomiędzy czarodziejem i kapłanką. Czarodziejskie bariery Gariona i elficka zbroja Estel uchroniły ich przed ranami, lecz przeciwnik zdecydowanie przejął tu inicjatywę. Kanciasty nie mógł kontratakować, jeśli miał utrzymać krąg teleportacyjny, a dalsze ataki bestii z pewnością złamią jego koncentrację.
- Bierz gada! - krzyknął zmachany wojownik do tańczącego miecza, chwilowo zdezorientowanego brakiem przeciwnika. Ale nic to, skoro się pojawił, znaczy można było go bić. Magiczne ostrze pognało w stwora. Można było liczyć, że istota owa choć trochę skupi się na obronie, czyli będzie miało mniej okazji do ataku. - Ostrożnie - powiedział szybko do Estel, która chyba koncentrowała się na obronie. Natomiast walczący wojownik nie zmienił swojego przeciwnika. Skoro stwór był związany magią, to trzeba było korzystać oraz bić ile się da. Nawet jeśli skaleczenia były dalece niewystarczające, jednak skrobał powoli, szczególnie starając się trafiać tam, gdzie już wcześniej były zadane rany. Skoro pancerz był gruby, należało atakować wyłomy, które gdzieniegdzie zaczęły się pojawiać.
Kapłanka cofnęła się przed atakiem i uformowałą świetlistą strzalę i celując w atakującego ją i Gariona stwora. Musiała odwrócić uwagę od Odłamka.
Taktyka Dotiana przyniosła rezultat. Nadkruszony pancerz ustąpił pod naporem cięć i magiczny miecz zagłębił się w miękkie ciało powodując wytrysk cuchnącej juchy. Maszkara wydała z siebie ni to jęk ni to kwik i zniknęła. Twinklestarowi zawróciło się w głowie, albo to świat wokół niego zawirował, a kiedy zdołał się opanować przeciwnika nie było nigdzie widać. Magiczna sieć wyczarowana przez kapłankę opadła na ziemię i rozpłynęła się w nicość. Estel w swych staraniach miała mniej szczęścia. Magiczny pocisk rozbił się o grzbiet bestii zupełnie nie zwracając jej uwagi. Potwór skupił się na czarodzieju, który nie stawiał aktywnego oporu i najwyraźniej został uznany za łatwy kąsek. Macki odbijały się jednak od magicznych barier, przez co bestia zaczęła szukać lepszej pozycji do natarcia.
Jednak sytuacja zaczęła się odwracać, kiedy wojownik przystąpił do gry. Istota skupiona była na szukaniu optymalnego ataku na czarodzieja, przeto nie mogła jednocześnie kontrolować ruchów wojownika. Przynajmniej tak oceniał sytuację Dotian. Ponadto poznał już słabe punkty potwora. Należało uderzać w jeden element pancerza, póki się go nie skruszy, potem zaś powtarzać akcję.
- Bij łotra - polecił mieczowi uderzyć na wroga, sam zaś także zabrał się za niego zostawiając elfce ewentualne leczenie, obserwację oraz dodatkową magię. Zakładał, że koncentrując ataki tańczącego miecza oraz drugiego magicznego ostrza zwiększy szanse powodzenia.
Kapłanka rozejrzała się i widząc, że jeden z potworów po prostu zniknął, a wojownik zajął się tym, który atakował Gariona skupiła się na obserwacji okolicy, by drugi stwór ich tym razem nie zaskoczył.
I usłyszała jak coś sunie w jej stronę. Ziemia osypywała się ze ściany, jakby coś się o nią ocierało. Estel wymówiła modlitwę, prosząc Angharradh o ochronę, lecz wkrótce okazało się to niewystarczające. Nagłe uderzenie macki aż zaparło jej dech w piersi i prawie powaliło na ziemię. Magiczna niewidzialność rozproszyła się pozwalając zobaczyć jak potwór czepia się ściany niczym oślizgły ślimak.
Po przeciwnej stronie zdecydowany atak Twinklestara zepchnął drugiego stwora do defensywy, zmuszając go do wycofania się i odstąpienia od Gariona. Silne cięcie odrąbało jedną z macek, a pozostałe kończyny zawirowały w daremnej próbie odgonienia nacierającego człowieka.*

Skoncentrowany mocno na walce Dotian nie miał nawet szansy spostrzec, co stało się z piękną elfką. Słyszał jedynie jakieś zamieszanie z tyłu, jednak zakładał, że dziewczyna wytrzyma chwilę, chociażby starając się walczyć defensywnie. Chciałby skoczyć jej na pomoc, ale takie miotanie się od potwora do potwora mogło jedynie sprawić, że nie osiągnąłby nic. Tymczasem tego gada bez macki miał już na wyciągnięcie miecza. Wzmocnił swój atak.

Ale jednak nie mógł zostawić Estel. Kiedy bowiem w cugu ciosów udało mu się na moment rzucić spojrzeniem, przestraszył się. Elfka była pod silnym gradem ciosów. Posłał tańczący miecz na pomoc. Niech atakuje oraz, przede wszytskim, absorbuje drania. Sam skoncentrował się na bezmackowcu. Zatłuc szybko draństwo, potem skoczyć na pomoc Estel, lepszego planu nie widział.

Kapłanka posłała następną promienną strzałę w potwora.
- Nic mi nie będzie! - Krzyknęła do Dotiana nie chcąc żeby rozpraszał się w walce i zaczęła szykować kolejną strzałę. Wystrzelona z tak bliska nie wyrządziła jednak żadnej szkody, ani nie zniechęciła potwora do dalszych ataków, które stawiały kapłankę w coraz gorszej sytuacji. Dotianowi szło znacznie lepiej, nie ustawał w swym natarciu, każde kolejne cięcie znaczyło bestię krwawą pręga. Maszkara wyraźnie słabła, ale wizja zbliżającej się śmierci najwyraxniej zmusiła ją do zdwojonych wysiłków. Jedna z macek świsnęła tuż pod przygotowanym do bloku ostrzem i uderzyła z impetem w pierś wojownika. Coś nieprzyjemnie zgrzytnęło, a Twinklestar mógł jedynie zgadywać czy żebro mu pękło czy jedynie się nadkruszyło - dzięki adrenalinie nie czuł przynajmniej bólu.
- Niech to gęś kwadratowa kopnie - mruknął faeruński wojownik pod nosem tłukąc ponownie stwora. Bolało, znaczy niby nie bolało, ale wiedział, że coś jest nie tak. Tym bardziej więc trzeba było się rozprawić ze straszliwą istotą. Potem kopnąć drugą, zaś jeszcze potem oddać się pod czułe czary lecznicze Estel.
Eladrinka znowu spróbowała zarzucić świetlistą sieć na bestię, którą ją atakowała mając nadzieję,że uda się jej utrzymać z siątką połączenie, by wysłać do niej jeszcze elekrtyczność mogącą stwora porazić.
Upór wojownika doprowadził w końcu do oczekiwanego celu, po kolejnym cięciu maszkara zadrżała cała, jakby raził ją prąd i osunęła się bezwładnie na ziemię. Starcie drugiej bestii z kapłanką było zaś w impasie. Magiczna sieć co prawda ją złapała, lecz szybko ją z siebie zerwała. Szamotanina trwała jednak chwilę, dzięki czemu Aedd'aine przynajmniej mogła złapać oddech. Wspomniana właśnie chwila pozwoliła wojownikowi tymczasem uporać się ze swoim przeciwnikiem oraz ruszyć na pomoc kapłance. Istotę mackowatą zaatakowali jednocześnie: Estel, Dotian oraz tańczące ostrze. Taki nawał ciosów powinien przynieść jakiś sensowny rezultat. Przynajmniej właśnie takiego oczekiwali drużynowi kompani. Eladrinka kolejne strzały posyłała w te miejsca, w które uderzał wojownik.
Walka w przewadze liczebnej nie trwało już długo. Monstrum, nawet jeśli niezbyt mądre, potrafiło dostrzec że dalsze kontynuowanie starcia prowadziło jedynie do samozagłady. Dlatego zdecydowało się rzucić do ucieczki, co dzięki wrodzonym magicznym zdolnościom powinno być bardzo proste. Ot, zniknąć, przenieść się gdzieś w ciemność tunel i zwiać. I nawet taki scenariusz potwór wypróbował, tylko że wybrał niewłaściwy tunel - konkretnie ten, który Estel zabezpieczyła magicznym glifem. Elektryczne wyładowanie rozświetliło wnętrze kopca w krótkim, oślepiającym błysku. W powietrzu rozniósł się fetor przypalonego ciała, a bestia legła martwa. Czyli nie pozostawało nic, poza zabraniem się za robienie kolejnej barykady, skoro ochrona magiczna padła.
- Wszystko dobrze? - spytał wojownik śliczną Estel planując wziąć się jak najszybciej do roboty. - Możesz podleczyć mnie? - spytał ponownie. - Silny łajdak był oraz poskrobał mnie nieco - przyznał, ponieważ uderzenie macką zaczynało mocno boleć. Może rzeczywiście nie było nawet groźne, jednak dokuczało mocno.
Kapłanka bez zbędnych słów natychmiast podeszła do Dotiana i rozpoczęła inkantację modlitwy leczącej:
- Agedevia ebroue, asijar, pashra, kevomiel.Agedevia ebroue, asijar, pashra, kevomiel.Agedevia ebroue, asijar, pashra, kevomiel.Agedevia ebroue, asijar, pashra, kevomiel. - W błękitnych oczach malowała się troska. Ona sama wydawała się nie draśnięta.
- Dziękuję, już wszystko gra - wesoło uśmeichnął się Faeruńczyk oraz przytulił na moment dziewczynę. Miłość oraz walka to były stanowczo dwa światy, w których najlepiej się odnajdywał. Negocjacje oraz magię pozostawiał innym. - Spróbuję zrobić barykadę jeszcze po drugiej stronie. Jeśli udałoby się zdążyć, byłoby świetnie. Proszę, nasłuchuj, czy z tamtego korytarza - wskazał na wejście, gdzie już była usypana przeszkoda - nie będzie słychać czegoś nieciekawego.
Można było bowiem się spodziewać nadejścia przeciwników, albo przynajmniej, była to realna możliwość. Gdyby nadchodzili zamiast kopania trzeba byłoby się brać po prostu za obronę.
Estel pocałowała go szybko i skinęła głową.
- Szkoda, że glif zniszczył. - Westchnęła cicho i puściła wojownika, by robił swoje, a ona odwróciła się do Gariona, żeby sprawdzić czy czarodziej nie potrzebuje leczenia.
 
Kelly jest offline  
Stary 04-09-2016, 19:12   #235
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Walka skończyła się po myśli poszukiwaczy przygód, Estel mogła spodziewać się co najwyżej siniaka albo dwóch, Dotian dzięki leczącej magii mógł swobodnie oddychać bez protestów nadkruszonego żebra, a Garion… czarodziej ledwo zauważył, że jakakolwiek walka się odbyła. Jego skupienie nad zaklęciem było godne podziwu, a rytuał zbliżał się już chyba ku końcowi. Hałas mógł jednak przyciągnąć jeszcze jakichś nieproszonych gości, dlatego ostrożność wojownika i kapłanki była jak najbardziej na miejscu. Pilnowali tuneli aż do chwili, gdy monotonna inkantacja Kanciastego dobiegła końca. Twinklestar spodziewał się czegoś spektakularnego, jakichś magicznych rozbłysków, albo przynajmniej solidnego grzmotu, ale magia nie wywołała żadnego takiego efektu. Ot, wyrysowany krąg jakby trochę skrzył się w wątłym świetle jamy.
~ Gotowe~ potwierdził odłamek, żeby nie było żadnej wątpliwości że wszystkie te trudy przyniosły spodziewany efekt. ~ Guwernanci powinni móc skorzystać z kręgu kiedy tylko chcą.
Garion był chyba zadowolony ze swojej roboty, o ile dało się ocenić z jego nieszczególnie ekspresywnych rysów, ale jego myśli które przekazywał swym towarzyszom sprawiały wrażenie ospałych i nie tak nachalnych, jak to miał w swym zwyczaju. Rytuał zmęczył go chyba bardziej niż dwa potwory zmęczyły Dotiana i Aedd’aine. ~ Pozostaje poczekać aż wyśledzą nas czarami wieszczącymi i uruchomią swój krąg teleportacyjny.~ Ile to jednak mogło potrwać, można było tylko zgadywać.


Odpowiedź na zagadkę brzmiała zaś: pół godziny. Przez ten czas na szczęście z głębi Centrum nie przyczłapała się żadna nowa, głodna krwi maszkara. Glify i kręgi teleportu rozbłysnęły promieniami światła i kilka chwil później zaczęły przechodzić przez niego karne pary żołnierzy.


1

Krąg był zbyt wąski, by pozwolić łatwo ewakuować wszystkich Guwernantów z oblężonej Fortecy, ale Dotian podejrzewał że wcale nie o to im chodziło. Chcieli zrobić "wycieczkę", jak to mówiło się w żołnierskim żargonie, przełamać szyki modronów. Jeśli faktycznie, tak jak ostrzegał Durendal, Primus wiedział o powstaniu nowych portali na swym planie, to Stowarzyszenie Porządku musiało się spieszyć.
Jeden z żołnierzy, postawny człowiek z pagonami sugerującymi znaczącą pozycję w wojsku frakcji, podszedł do odpoczywających Gariona, Estel i Dotiana.
- Który z tych tuneli prowadzi do wyjścia? - zapytał wprost, z ledwie skrywaną niecierpliwością. Jama nie była przesadnie duża, a wychodzący wciąż z kręgu kolejni żołnierze szybko zajmowali pozostałe miejsce. Po wskazaniu mu właściwego kierunku, człowiek sucho i bez specjalnego entuzjazmu podziękował za pomoc udzieloną Stowarzyszeniu i zapewnił, że niedługo pojawić się tu miał czarodziej Stowarzyszenia z obiecaną nagrodą. “Niedługo” było mało precyzyjną jednostką czasu, która ostatecznie wyniosła blisko kwadransa. Przez krąg musiało przejść około trzystu żołnierzy Guwernantów, o ile Dotian poprawnie oceniał z ich postawy, żądnych walki. Musieli być skoszarowani bardzo długo i aż świerzbiło ich do bitki. Procesję tę zamknął niski człowieczek, w szatach tak dziwacznych, że po prostu musiał być magiem.


2

Pióra, futra, drogie tkaniny i kwaśna mina. Guwernant jak się patrzy.
- Od tej chwili ja będę zajmował się kręgiem. Centrum nie byłoby naszym pierwszym wyborem, ale teraz już za późno na cofanie kijem rzeki - powiedział gburowato. - Czy napotkaliście jakieś problemy w tym miejscu?
Mężczyzna był tak arogancki, że aż korciło by zataić informację o potworach, ale Aedd’aine znałazła gdzieś w sobie resztki dobrej woli.
- Bardzo interesujące, ufortyfikujemy zatem boczne tunele - stwierdził i skinął ręką jednemu z żołnierzy, którzy nie wymaszerowali jeszcze na zewnątrz. Nie potrzeba było dalszych słów, zbrojni sami się zorganizowali i obsadzili prowizoryczne barykady przygotowane przez Twinklestara.
- Lady Garabutos kazała przekazać wam nagrodę- czarodziej, który nawet nie raczył się przedstawić, wyjął spod płaszcza sporej wielkości pudełko, które nie powinno się pod płaszczem zmieścić - ot, magia. Do pudła przytwierdzona była tuba i sterczący w górę pręt, co zgadzało się z opisem, jaki trio uzyskało od Guwernantów z Wieży. Telekomunikator, nieestetycznie wyglądajacy obiekt zainteresowania Annabell i powód całej tej wyprawy. Pozostawał zatem już tylko jeden, malutki problem do rozwiązania - wydostanie się z Mechanusa.
Szansę na zaczerpnięcie wiedzy od frakcyjnego czarodzieja przerwało pojawienie się w tunelu zasapanego żołnierza, który wziął głęboki wdech, wyprostował się na baczność i zameldował.
- Modrony przed tunelem, trzy tuziny pentadronów i kwadronów, sir.
Mag pokiwał w skupieniu głową - zgodnie z oczekiwaniami. Nie ma co tracić czasu.- Zanim jednak odszedł, odwrócił się jeszcze do poszukiwaczy przygód i poinformował - to już nasza walka, nie wasza. Krąg działa w dwie strony, możecie wrócić do Fortecy jeśli chcecie.

___________________
1 - grafika zaczerpnięta ze strony DigitalSpace
2 - grafika autorstwa Tonny'iego DiTerlizzi
 
Zapatashura jest offline  
Stary 11-09-2016, 20:05   #236
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Napotkana reakcja modronów była czysto automatyczna, czego Ender nawet i oczekiwała. Manifestacja myśli ingerowała w plan materialny tylko powierzchownie i była podrzędna, toteż ingerencja od tej właśnie strony naruszała strukturę zaklęcia doprowadzając do jego zerwania. Ducha należało objąć ochroną, by miał szansę przeciwstawienia się szybującemu przedmiotowi, gdy ten z uwagi na zmniejszającą się odległość, trafi.
- Kwadronie, strzelasz do osoby niezależnej nie pochodzącej z Fortecy i nie będącej członkiem Stowarzyszenia Porządku. Nie mam broni i nie zamierzam was atakować. Chcę pomówić z dekatonem o obowiązującym prawie i przyczynach waszego oblężenia - zakomunikowała unosząc na odległość głos, przystając w miejscu i rozkładając dłonie.
Konstrukty, nawet jeśli usłyszały słowa, to albo ich nie zrozumiały, albo zignorowały. Kwadron wydał rozkaz ładowania broni, a łańcuch dowodzenia skwapliwie przystąpił do przekazywania go ku monodronom.
"Co poradzić, nie są od decydowania..." - pomyślała Ender oglądając wydarzenia zarówno z murów Fortecy jak i z równego trybu. Zainteresowanie Ender było oddalone o jakieś 100 metrów wgłąb szeregów modronów. Dekaton skupiał swoje zainteresowanie na tylnym szeregu i należało to zmienić. Najprostszą metodą był krzyk, choć "profesjonalizm" takiego rozwiązania nieco ujmował podczas godzin pracy archiwistki. Dlatego po krótkim zsumowaniu sytuacji skupiła swój umysł i jego siłą woli skłoniła rzeczywistość by ta przyjęła wyobrażenie przedmiotu za fakt. Wyczarowany stożek był pusty w środku, nie miał swojej podstawy a ostry wierzchołek był ścięty. Ten prosty przyrząd służył krzykaczom jako wzmocnienie ich mowy podczas wygłaszania publicznego. Manifestacja świadomości Brent skorzystała z niego przykładając go do pół przeźroczystych ust.
- DEKATONIE, WSTRZYMAJ SWOJE MODRONY. STRZELASZ DO OSOBY NIEZALEŻNEJ, NIE POCHODZĄCEJ Z FORTECY I NIE BĘDĄCEJ CZŁONKIEM STOWARZYSZENIA PORZĄDKU. NIE MAM BRONI I NIE ZAMIERZAM WAS ATAKOWAĆ. CHCE POMÓWIĆ O OBOWIĄZUJĄCYM PRAWIE I POWODACH WASZEGO OBLĘŻENIA - zakomunikowała unosząc na odległość głos.
Krzyk, a przynajmniej bardzo podniesiony głos, musiał dotrzeć do celu. Mało tego, musiał zostać zrozumiany, bowiem masywna konstrukcja dekatona zaczęła poruszać swym zestawem macek, to z kolei doprowadziło do reakcji zgromadzonych wokół niego dwóch pentadronów. Powolny łańcuch dowodzenia nie nadążył jednak za cięciwami w kuszach monodronów, które zdążyły w międzyczasie otrzymać rozkaz wystrzału. Jeden z bełtów trafił w cel i psioniczna projekcja Brent rozpłynęła się w nicość, wyrzucając świadomość psioniczki do jej stojącego na blankach ciała.
"Głupi ma zawsze szczęście..." - skomentowała w myślach z nieco kwaśną miną. Podejście pierwsze odniosło sukces... połowicznie. Zawsze jednak było to lepsze niż całkowite fiasko i zmarnowanie czasu. Drugą stroną medalu było to, iż Brent dalej była na murach bez żadnej kropli potu. Manifestacja świadomości była jej ulubioną zdolnością. Były też takie, których nienawidziła i traktowała bardziej jak klątwę, ale ta jedna sprawiała wiele przyjemności. W szczególności, gdy należało biegać po papiery, czy wyciągać skoroszyty z półek. Robiło się to "samo", gdy ta wygodnie w fotelu paliła fajkę nad innymi dokumentami. Co prawda sztuka ta wymagała zebrania myśli i nieco wysiłku, jednak wysiłek psychiczny był czymś, w czym była wyćwiczona. Umysł był znacznie bardziej rozwiniętą i elastyczną częścią jej osoby. Przed drugim podejściem musiała go oczyścić i zebrać myśli na nowo. Sięgnęła więc do szat wyciągając fajkę. Spokojnie ją wyczyściła, starając znaleźć miejsce na pozbycie się starych ziół, nabiła i rozpaliła. Relaksujący smak dymu jej ulubionej fajki rozpoczął swoje działanie a myśli zajęły się innymi sprawami, by w sprzyjającym momencie wykonać podejście drugie.
Gdy psioniczna forma ponownie znalazła sie z zasięgu słuchu modronów, pod osią pieczę nad oddziałem konstruktów trzymał pentadron. Dziwaczna to była konstrukcja, najbardziej chyba przypominająca wiatrak.


Pentadrony były jednak najbardziej zaawansowanymi i inteligentnymi spośród bazowych modronów, przynajmniej według wiedzy Brent. Ten konkretny zamiast rozkazać ostrzelać posłańca, uniósł głos i stwierdził.
- Obiekty opuszczą fortecę. Chaos musi zostać wyeliminowany. Chaotyczne jednostki zostaną zutylizowane.

Taka forma kontaktu bardziej sprzyjała wizji praworządności archiwistki. Brent przystanęła, by odległość między zebranymi pozostała neutralna i obrała strategię rozmowy z blaszakami jaką sprawdził Odłamek.
- Jak długo trwa oblężenie? Ile i jakie to są jednostki? Jak rozpoznać chaotyczną jednostkę? Co sprawia, że są chaotyczną jednostką? - zadała szereg pytań z oficjalnym tonem.
- Oblężenie trwa tysiąc czterysta dwadzieścia siedem cykli - odparł monotonnie pentadron. - Ta jednostka nie jest autoryzowana do dawania informacji o liczebności modronów. Jednostka chaotyczna jest chaotyczna - szczególnie z logiką ostatniej odpowiedzi nie szło się kłócić.
"Niezbyt precyzyjnie" - pomyślała archiwistka.
- Czy w fortecy są same chaotyczne jednostki? Czemu strzelacie do osób z fortecy bez ostrzeżenia? Czy lady Garabutos jest chaotyczną jednostką?
- Wszystkie jednostki zostaną przeanalizowane. Chaos zostanie wyeliminowany. Postronne szkody są wkalkulowane - oznajmiła maszyna.
- Dlaczego jako przedstawiciele prawa nie jesteście wpuszczeni do fortecy?
- Stowarzyszenie Porządku odmawia poddania się jurysdykcji modronów.
- Czy Stowarzyszenie Porządku wykonuje te same rozkazy, co modrony?
- Nie.
- Czy rozkazy Stowarzyszenia Porządku mogąc być sprzeczne z rozkazami modronów?
- Są.
- Jak zatem stanowi prawo w przypadku sprzeczności tych rozkazów?
- Rozkazy modronów są słuszne. Modrony uosabiają prawo.
- Czy rozkazy mogą być interpretowana na różne sposoby?
- Nie. To oznacza chaos.
- Czy Stowarzyszenie Porządku w swojej historii miało podobną sytuację, jaką mamy obecnie?
- Ta jednostka nie zna odpowiedzi.
- Jak długo lady Garabutos urzęduje na swojej pozycji w Stowarzyszeniu Porządku?
- Siedemdziesiąt cztery tysiące trzysta dwadzieścia siedem cykli - bez wahania odparł pentadron.
Prze chwilę archiwistka musiała przeliczyć sobie te cykle na ludzkie lata, zakładając, że każdy trwał ten sam odcinek czasu. Dwieście cztery lata w zaokrągleniu... Całkiem długo na to, by popełnić jakiś błąd... jak na osobę perfekcyjną.
- Jakie rozkazy Stowarzyszenia Porządku stoją w sprzeczności z rozkazami modronów?
- Twierdza nie została poddana modronom.
- Czy twierdza była kiedykolwiek oddana modronom?
- Nie.
- Czemu teraz ma być oddana modronom?
- Forteca zostanie przeanalizowana. Jednostki w niej przebywające zostaną przeanalizowane. Chaos zostanie wyeliminowany.
"Idealnie praworządna jednostka nie daje się przeanalizować pod kontem praworządności..." - zanuciła w głowie. Było to dość kuriozalne...
- Czy Stowarzyszenie Porządku kiedyś się myliło?
- Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, tak.
- Kiedy i w czym Stowarzyszenie Porządku kiedyś się myliło?
- Ta jednostka nie zna całej historii Stowarzyszenia Porządku. Stowarzyszenie myli się nie poddając fortecy.
- Jak wyglądał pierwszy cykl oblężenia?
- Modrony zebrały się pod fortecą i nakazały jej opuszczenie. Stowarzyszenie Porządku odmówiło. Modrony rozpoczęły szturm - opowiedział zwięźle konstrukt.
Archiwistka pokiwała lekko głową starając się złączyć fragmenty w jedną całość. Możliwości były dwie... Możliwość pierwsza: duma - która zostałaby urażona w przypadku czynności sprawdzających. Możliwość druga: faktyczna zaraza chaosu, która dotknęła Stowarzyszenie. Jak na dwustuletnie doświadczenie zawodowe lady Garabustos, taki wyczyn nie był czymś logicznym. Impas w sprawie pozostawał nadal.
- Czy Stowarzyszenie Porządku jest nadrzędne względem modronów?
- Tylko wyższe modrony są nad modronami.
- Kto wydał rozkaz sprawdzenia fortecy?
- Dekaton.
- Zatem chcę pomówić z modronem nadrzędnym - oznajmiła Brent.
- Odmowa - padło natychmiast.
- Czy dekaton tutaj obecny wydał rozkaz sprawdzenia fortecy?
- Potwierdzam.
"A więc mamy winowajcę..." - pomyślała.
- Skoro mówić nie mogę... - powiedziała pod nosem pocierając palcami jednej ręki - ...to napiszę...
Z ruchu dłoni zaczął zarysowywać się kształt małego papierowego ptaszka, który już w połowie swojej materializacji zaczął ruszać skrzydełkami. Łopotał nimi szeleszcząc tak samo jak szeleszczą kartki papieru podczas wyginania i pocierania o siebie. Tuż po pełnej materializacji potrzebował paru chwil, aby nauczyć się unosić w powietrzu i kierować do celu, do którego został stworzony. Gdzieś na dwie wysokości własnej kreatorki przefrunął przez płytę trybu nad głowami modronów i doleciał do wielkoustego Dekatona.
Monodrony, duodrony i cała reszta dronów przyglądała uważnie latającej kartce papieru, ale chyba żadne nie oceniło jej jako zagrożenia. Dlatego też bez przeszkód wiadomość dotarła do dowódcy armii. Ten złapał list jednym ze swych mackowatych odnóży. Nie wyglądało jakby go przeczytał, albo nie czytał w taki sam sposób jak robiły to żywe istoty. Brent nie wiedziała zatem, czy przekaz, który spisała, został przyjęty i zrozumiany.

Cytat:
Wydałeś rozkaz, który od prawie czterech lat paraliżuje plan Mechanusa.
Miasta nie mają zaopatrzenia, a po trybach grasują oszalałe modrony.
Twoje wojsko jest potrzebne w wielu innych miejscach niż pod fortecą.
Ty zaś bez bez wstępnych rozmów przyprowadziłeś armię tutaj.
Zażądałeś poddania rewizji praworządności Stowarzyszenia Porządku.
Lady Garabutos od dwustu lat piastuje swoje stanowisko.

Jakie są twoje zarzuty wobec niej?
Dlaczego zabezpieczyłeś swoje stanowisko taką siłą?
Dekaton podjął jednak decyzję, jak dalej ma się potoczyć dyplomatyczna wymiana zdań. Jego macki zaczęły zwijać się w skomplikowane kształty, co po chwili wywołało bolesny rozbłysk światła wokół psionicznej projekcji archiwistki. Światło było tak intensywne, że aż oślepiło samą stojącą na blankach Ender, przerywając jej koncentrację. Minęła chwila zanim zaciśnięte oczy i kwaśna mina zeszły z twarzy archiwistki. Westchnęła ciężko ważąc myśli. Stowarzyszenie Porządku się zacietrzewiło, dekaton się zacietrzewił, a plan sukcesywnie się rozpada.

"Czy oni naprawdę chcą doprowadzić do wojny domowej pomiędzy praworządnymi jednostkami?" - pomyślała analizując sytuację dalej. - "Moja racja jest mojsza i tyle w temacie. Doskonała polityka..." - pokręciła głową z dezaprobatą.

Ender zapaliła raz jeszcze fajkę pogrążając się w myślach. Skoro Stowarzyszenie Porządku nie jest nad modrońską armią, która wygląda na władzę wykonawczą... To jak prezentuje się reszta?

- Gwardzisto - zaczepiła najbliższego - jakie zadanie ma Stowarzyszenie Porządku?
- Uczyć się, a przez wiedzę zdobyć kontrolę nad Multiwersum - wyrzucił z siebie wyuczoną regułkę lekko zaskoczony zbrojny.
- Stowarzyszenie jest tylko jednostką naukową, czy dla Mechanusa pełni jakąś dodatkową rolę?
- Że co? - żołnierz to jednak żołnierz, a nie badacz.
- Pytam się, czy naukowcy, których pilnujesz, robią coś poza siedzeniem nad książkami? Czy sprawują jakąś władzę nad Mechanusem?
- No, sprawują władzę nad Fortecą.
- Nad czymś poza Fortecą też? - brnęła dociekliwie i skrupulatnie archiwistka.
- Kiedyś panowali nad okolicznymi zębatkami, tak słyszałem - mężczyzna był o wiele za młody by pamiętać czasy sprzed zamknięcia planu.
- Podlegacie komuś, czy jesteście niezależni?
- Podlegamy mądrości faktola.
Ender westchnęła wypuszczając dym fajki.
- Lady Garabutos?
- Tak - potwierdził gwardzista. - Od kiedy Pani Bólu wysłała faktola Hashkara w labirynty.
- Oh... - zadziwiła się archiwistka. - Niesłychane... Jest znana tobie przyczyna tamtego zajścia?
- No, Wojna Frakcji przecież - stwierdził oczywistość.
- Owszem, Wojna Frakcji... - pokiwała głową. - Wracając, czy obecna faktol komuś podlega?
- A komu można podlegać, jak się jest odciętym od świata? - zapytał filozoficznie mężczyzna.
- Odcięci od świata, oblegani przez konstrukty własnego planu... Jakoś nie widzę tej waszej kontroli nad Multiwersum, skoro własnego podwórka nie kontrolujecie - podsumowała lekko ironicznie. Archiwistka nabrała dymu w płuca i zamyśliła się na krótką chwilę. Wypuszczając go odwróciła się frontem do rozmówcy. - Powiedz mi... Czemu nie wpuścicie modronów do fortecy? Ich żądania są dość jasne.
Żołnierz popatrzył się na Brent, jakby spadła z konia.
- Pani tak poważnie?
- Nie wpuszczacie ich, bo są modronami, czy nie wpuszczacie ich, bo są oszalałymi modronami? - kontynuowała swój eksperyment myślowy z gwardzistą.
- Bo nikt nie wpuszcza wrogich armii za swoje mury - była to kompletna oczywistość i słychać to było wyraźnie w tonie wypowiedzi.
- Stowarzyszenie Porządku rywalizuje z modronami?
Mężczyzna popatrzył na archiwistkę, potem na rozciągające się za murami szeregi modronów, a potem z powrotem na kobietę.
- Czy pani naprawdę tego nie widzi?
- W planie, gdzie wszystko, co przestrzega prawa ustanowionego przez jeden byt... Nie - przyznała. - Było tak od zawsze?
- Pod naszymi murami stacjonuje armia, pieprzona, uzbrojona, gotowa nas pozabijać armia. Tu nie ma niczego do rozumienia - Guwernant, delikatnie mówiąc, nie podzielał wątpliwości Ender.
- Proszę mi odpowiedzieć na pytanie, czy było tak od zawsze?
- Było jak od zawsze? Czy zawsze atakowały nas modrony? Nie.
- Czy zawsze modrony rywalizowały ze Stowarzyszeniem Porządku? Czy byli wrogami?
- Też nie.
- Od kiedy to się zmieniło? Od pojawienia się ich pod murami?
- Od kiedy Primus zwariował i pozamykał portale? - gwardzista wzruszył ramionami.
Archiwistka pokiwała głową a po następnym buchu ponowiła.
- Kto w hierarchi jest nad Dekatonem?
Mężczyzna musiał się chwilę zastanowić, by umieć odpowiedzieć na to pytanie.
- Nonaton - odparł w końcu. - Potem okton i tak aż to Primusa.
- Gdzie można znaleźć najbliższego nonatona?
Żołnierz znowu wzruszył ramionami.
- Na Regulusie? Nie wiem.
Archiwistka wypuściła dym z płuc układając możliwe wyjścia z patowej sytuacji. Było parę możliwości...
 
Proxy jest offline  
Stary 11-09-2016, 20:28   #237
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
W zależności od tego, z perspektywy jakiej kultury patrzeć na negocjacje Ender, to jej efekty można było uznać za sukces albo porażkę. Z punktu widzenia goblinów, negocjacje na końcu których goblin nie zamienia się w martwego goblina, to zupełny sukces. Z punktu widzenia, dajmy na to człowieka, Brent została kilkukrotnie zaatakowana, zignorowana przez istotę, która mogła podjąć jakieś decyzje i praktycznie pozbawiona możliwości kontynuowania rozmów - czyli klapa. Skoro jednak nie dało się dogadać z jedną stroną konfliktu, to pozostawała jeszcze druga. Lepiej jednak byłoby, gdyby reprezentował ją kto inny niż żołnierz, który zaczynał tracić cierpliwość będąc wystawionym na serie pytań archiwistki. Forteca Zdyscyplinowanego Oświecenia nie mogła jednak narzekać na brak faktotów, jak nie ten to inny.
Tyle tylko, że Forteca nie mogła też narzekać na brak biurokracji. Po przybyciu Brent została przemielona przez biurokratyczne tryby, bo chciała ją widzieć lady Nancias, lecz teraz gdy psioniczka sama chciała się z kimś spotkać maszyna wystartowała od nowa. Jedno biuro, drugie biuro, przepustka, zgoda. W trakcie długiego przesiadywania przed różnymi biurkami, archiwistka mogłą zaobserwować wzmożony ruch członków frakcji. Na placach słychać było żołnierskie powrzaskiwania, skrybowie przenosili papiery z miejsca na miejsce. Coś wisiało w powietrzy, a nim w końcu wskazano Ender kogoś, kto w ogóle chciałby z nią rozmawiać minęły godziny. Osobą tą był faktor Haradai Nelnueve, wysoko postawiony w strukturach Guwernantów eladrin, filozof i czarodziej, niekoniecznie w tej kolejności.


1

Ender nie zdziwiła się, że zamiast ją powitać, blondwłosy mężczyzna czytał uważnie jakiś pergamin. Jej samej, jako archiwistce, zdarzało się zapomnieć w lekturze istotnych faktów.
- Ender Brent, pracownica Gmachu Zapisów w Sigil i najwyraźniej specjalistka w zakresie negocjacji z modronami. Jak udały się pertraktacje? - zapytał Nelnueve wyniosłym tonem, który trudno było jednoznacznie ocenić jako kpiący czy znudzony. Niemniej eladrin słuchał swej petentki uważnie i nie przerywał, gdy ta sugerowała wyjście z patowej sytuacji - wpuszczenie małej grupy modronów pilnowanych przez Guwernantów, które mogłyby wypełnić swoje kluczowe zadanie, czyli zidentyfikowanie skażonych chaosem istot. Sama sugestia, że w Stowarzyszeniu Porządku mógł się ukrywać jakikolwiek nieporządek, nie wspominając już o indywiduach niezrównoważonych niczym Xaosyci, był równoznaczny obrazie, ale faktor jedynie kiwał głową.
- Nie - stwierdził, gdy Ender zakończyła swoją argumentację. I było to stwierdzenie z gatunku tych ostatecznych. - Zmarnowaliśmy już wystarczająco dużo czasu przez fanaberie Primusa. Pani towarzysze z Miasta Drzwi wywiązali się z powierzonego im zadania, przez co Guwernanci mogą i przystąpią do kontrataku. Udzielono pani zgody na prowadzenie rozmów z modronami aby czymś ich zająć, kiedy my przygotowywaliśmy atak. Zgody na dalsze pertraktacje jednak nie ma i nie będzie. Sugerowałbym opuścić Fortecę nim walki rozgorzeją na dobre, wtedy nie będziemy mogli zagwarantować pani bezpieczeństwa. - Wyszło na to, że frakcja była równie nieugięta w swym myśleniu co konstrukty.

___________________
1 - grafika zaczerpnięta z portalu rpgcrossing
 
Zapatashura jest offline  
Stary 13-09-2016, 20:14   #238
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Estel&Dotian&GM

Tymczasem pozostała trójka ...


Dupkowaty kurdupel zadarł nosa, jednak raczej nie obeszło to wojownika. Wyjaśnił tylko prostą rzecz zadufanemu przedstawicielowi twierdzy.
- Cóż nam do tego nieznajomy przedstawicielu kontrahenta, że nie byłby to pierwszy wasz wybór? Zrobiliśmy swoje wedle przedsięwziętych ustaleń. Umowa to umowa, a w umowie nic nie było, iż powinno być to inne miejsce. Jeśli podał nam je ktoś spośród was błędnie, nieprecyzyjnie, nieprawidłowo, proszę się do niego zwrócić oraz wyjaśnić mu, że jest niekompetentnym urzędnikiem. Zresztą pewnikiem sam mogę owej osobie przekazać, jak ją nieznajomy panie oceniasz - chyba właściwie nikt nie lubi takich zadufków. Oni swoje zrobili, otrzymali za to odpowiednie wynagrodzenie, więc zwyczajnie tamten gbur nie powinien ich traktować jako jakichś służących. Takim osobom jedynie należy dać do zrozumienia, że nie pozwoli się sobą pomiatać oraz zwyczajnie reagować stanowczo, lecz spokojnie, puszczając pomimo uszu mniejsze wredoty. Mieli swoje zadanie, wykonali je, otrzymali rzecz, którą chcieli, więc trzeba było uskutecznić kolejne sprawy. Czyli wyniesienie się stąd.
- Ruszajmy ponownie do twierdzy. Popytamy na temat jakiegoś portalu - zaproponował Faeruńczyk. - Ogólnie dobra robota. Czyjekolwiek utyskiwanie tego nie zmieni. Lepiej czym prędzej wejdźmy do naszego kręgu, bo wiecie - uzupełnił szeptem - zadufane dowództwo to, nie zawsze, ale często, kiepskie dowództwo. Lepiej oddalić się od takiego.
Estel bez słowa obserwowała jak mag się od nich oddala i odetchnęła z ulgą, gdy już sobie poszedł.
- Chodźmy. - Zgodziła się. - Garion powinien odpocząć, a my możemy spróbować dowiedzieć się czegoś o portalu, choć wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby i za informacje przyszło nam jakieś zadanie kolejne wykonać.. - Westchnęła cicho.
~Faktycznie byłoby miło, jak wy to mówicie, złapać oddech~ zgodził się Kanciasty.
Krąg teleportacyjny naprawdę działał w dwie strony, a przejście przez niego nie skończyło się jakimiś nieprzyjemnymi niespodziankami. Guwernanci może i byli bucowaci, ale chociaż słowni. Swój krąg Stowarzyszenie utrzymywało w dużej, przypominającej audiencyjną, sali.


Rozmiar, architektura i zdobienia pozwalały dostrzec dawną chwałę potężnej frakcji, dziś zepchniętej na margines Multiwersum. We wnętrzu wciąż znajdowało się parę osób czarodziejskiej proweniencji, kilkudziesięciu żołnierzy, a w całym tym tłumie dało się dostrzec znajomego poszukiwaczom przygód krasnoluda Durendala, który skrzętnie zapisywał coś na pergaminie. Rzecz jasna warto było skierować się w jego stronę, skoro wydawał się jedynym znajomym wśród obecnego tłumu.
- Witam szanowny panie. Miło spotkać ponownie - rozpoczął pitu pitu wojownik. Chodziło bowiem wyłącznie o to, czy ma jakiekolwiek pojęcie, gdzie znajduje się jakieś sensowne wyjście.
 
Kelly jest offline  
Stary 15-09-2016, 16:07   #239
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Estel podeszła za wojownikiem i ukłoniła się lekko na przywitanie. Gdy Dotian skończył grzecznościowe powitania, odezwała się sama.
- Chcielibyśmy opuścić Waszą domenę, by więcej nie przeszkadzać. Tylko potrzebny nam portal do bardziej bezpiecznego miejsca niż domena bogów śmierci.
Krasnolud popatrzył czujnie na swoich rozmówców.
- Wiecie o portalu na Plan Letargu?- cmoknął pod nosem. - No to jesteście w kropce, bo nawet jeśli istnieją portale do bezpieczniejszych miejsc, to same bezpiecznie nie są.
- Czy mógłbyś odrobinę precyzyjniej - prosząco wyraził się faeruński wojownik który liczył na jakieś konkretniejsze informacje.
- Odrobinę, owszem- potwierdził brodacz, z podejrzeniem chytrym tonem. - Stowarzyszenie dysponuje informacjami o lokalizacjach garstki portali, które wedle naszych wyliczeń powinny być aktywne, dotarcie do nich i skorzystanie z nich wiąże się jednak z wysokim hazardem. A jeżeli chcecie wiedzieć więcej… cóż, nie jesteśmy organizacją charytatywną.
- Jasne niczym słońce - przyznał wojownik, który doskonale zdawał sobie sprawę, że czasem trzeba smarować ośki, żeby nie trzeszczały. - Może porozmawiamy gdzieś na boku, tak wiesz, żeby nam nikt nie przeszkadzał - zaproponował kupując nieco czasu. Przynajmniej liczył własnie na to. Od negocacji byli kompani obdarzeni znacznie większą charyzmą oraz elokwencją, ale zawsze warto było mieć moment, żeby się zastanowić co można wymienić na wspomniane informacje.
- Nie oczekiwaliśmy, że dostaniemy informacje za darmo. - Stwierdziła spokojnie Estel, choć do spokoju było jej daleko. Chciała się stąd wynieść. Jak najszybciej. - Co zatem proponujecie?
~ Z pieniędzy nie będą mieli użytku~ przekazał w myślach Garion. ~ Pewnie oczekiwaliby magii albo usług.
Faktotum zaś przychylił się do sugestii wojownika. Wkróce cała czwórka opuściła wielką salę i znalazła się na zaskakująca pustym korytarzu jednego z wielu budynków Fortecy Zdyscyplinowanego Oświecenia.
- Możecie uzyskać za stosowną opłatą dostęp do zapisów w naszych archiwach, są tam rejestry portali wraz z uwagami. W zamian możecie wypłacić się w residuum, albo pomóc przy odparciu oblężenia. Kapłani, żołnierze i magowie są zawsze w cenie.
- Mógłbyś wskazać nam owe residuum oraz rzec, jakiej opłaty powinniśmy się spodziewać? - rzekł Faeruńczyk.
- Residuum dysponuję sam, ale wszystko zależy od kwoty - odezwał się Garion, prowadząc do krótkich negocjacji. Cena za dostęp do archiwów nie okazała się wygórowana, choć krasnolud sprawiał wrażenie trochę zawiedzionego tym, że awanturnicy nie zgłosili się do bicia modronów.
Kapłanka natomiast była zadowolona, że jej kompani wybrali spokojniejszy sposób zapłaty, nie miała ochoty angażować się bardziej w ten bezsensowny konflikt. Swoją drogą ciekawa była jak radziła sobie pani Ender. W czeluściach archiwum mogłabym im się przydać. Ponadto jeszcze zgadzał się z nią Faeruńczyk. Plan prawości, czy jak mu tam było, zaczynał nużyć chyba wszystkich. Psychiczne oraz fizyczne kwestie powodowały, że wolałby zapłacić oraz wybyć, potem zaś gdzieś wywędrować z Estel, byle daleko od Miasta Portali.
 
Blaithinn jest offline  
Stary 30-09-2016, 20:05   #240
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Podejście i zaciętość obu frakcji była dla Brent niepojęta. Plan, w którym każdy ma swoją ściśle określoną rolę, jest częścią wielkiego mechanizmu, o idealnej optymalizacji cylków... jak mógł wydać na świat taki defekt? Jak można było być tak głupim i wydawać tak bezsensowne decyzje, jakie robi Stowarzyszenie Porządku?

- Był pan ostatnio poza fortecą? Zwiedzał pan okoliczne tryby? - zaczęła z zupełnie innej beczki rozpoczynając swój obmyślony wywód.

- Do rzeczy - eladrin nie był w nastroju do pogawędek, co wcale nie odpychało archiwistki od ciągnięcia kontynuowania.

- ...więc zakładam, że przez cztery lata żadne z państwa nie opuściło fortecy... Otóż, poza równinami obracającego metalu wszystko jest opustoszałe i martwe. W drodze do fortecy udało się nam jednak napotkać jeden z mrówczych rójów Thri-Kreen, który nazywał siebie Chak-Tha-Iii-Kri.

- Do - rozpoczął faktor, zostawiajac krótką pauzę dla podkreślenia swych słów - rzeczy.

- Tak prymitywna forma życia, dla której ziemianki z błota i miotacze patyków z dłoni są szczytem umiejętności, potrafi bardzo dobrze się dostosować. Reagują odpowiednio nie tylko na zmiany w otaczającym ich środowisku ale również błyskotliwie zachowują się w stosunku do innych... do pozostałych mieszkańców planu. Wiedzą z kim mogą się porozumieć, z kim zmuszeni są walczyć, gdyż innej drogi nigdy nie ma, a z kim walczyć w ogóle się nie powinno.
- [i]Gwardzista zapytany o zadanie Stowarzyszenia Porządku, nawet bez zastanowienia, opowiedział o... wiedzy... kontroli nad multiwersum... poprzez tą zdobytą wiedzę...

- Wszystkim rządzą reguły, wiele z nich jest ukrytych. Naucz się praw Wieloświata a będziesz nim władał - zacytował Haradai, bardzo znudzonym tonem.

- Otóż to - podkreśliła archiwistka. - Niemniej w całokształcie obawiał się armii, która uzbrojona mogła zagrozić jego życiu jak i życiu wszystkich na fortecy. Zapewne można powiedzieć tak nie tylko o nim, a o wszystkich gwardzistach jak i całej reszcie obecnych w fortecy. Opowiadam o tym wszystkim, dlatego, że nie mogę odpowiedzieć sobie na jedno dość kluczowe pytanie, co do którego potrzebowałabym pana pomocy.
- Otóż, proszę mi powiedzieć... Jak to jest, że tak poważana i rozpoznawana organizacja jak Stowarzyszenie Porządku... mająca nie tylko do dyspozycji całą fortecę, ale i przedstawicielstwa na wielu planach i swój nie mały udział w historii rady miejskiej Sigil... dążąca do, było nie było, kontroli nad multiwersum poprzez zdobywanie wszelkiej wiedzy... na której to wiedzy polegają setki osób, gotowe nawet oddać swoje życie za głoszone ideę... nie jest w stanie wykorzystać wiedzy, którą posiadły i stosują tak prymitywne formy życia jak mrówki? Nie jest w stanie wykorzystać na swoją korzyść praw, którymi kierują się grupy o sprzecznych interesach? Woli poświęcić setki żyć i narazić jeszcze więcej? W imię czego? Dumy...? Cynizmu...?
- Sytuacja z czteroletnim oblężeniem nie wygląda na wynik zbieranej wiedzy obecnych naukowców ani na dorobek całego stowarzyszenia. Jeśli stowarzyszenie widzi coś uwłaczającego w zewnętrznym audycie, to jak patrzy na własne zachowanie podyktowane... tak prozaicznymi emocjami? Ludzie chcą bronić wiedzy. Jak w ich oczach wypadnie stowarzyszenie gdy dowiedzą się, że ginęli dla pychy osób, w które wierzyli?
- Metoda siłowa jest pomysłem stowarzyszenia na kontrolę nad multiwersum? Muszę przyznać, że nie różni się to od, dajmy na to, podejścia formitów. Różnice między formitami a stowarzyszeniem uczonych powinny być... znaczące... Pan Twinklestar, towarzyszący nam "ochroniarz", zapytany z pewnością by odpowiedział, że mądrością dowódcy jest "nie walczyć". Wygrywać bez walki, bez strat własnych. To wie już samo Chak-Tha-Iii-Kri. A modrony to puszki z nogami, stworzone z tego samego metalu, po którym chodzi się po trybach. Zniszczone zostaną odbudowane. Poległemu gwardziście, czy uczonemu, życia się nie zwróci.

- Skończyła już pani swoje pełne samozadowolenia przemówienie? - zapytał eladrin, notując coś na jednym ze swych pergaminów. - Nie będę się przed panią tłumaczył i, mówiąc wprost, nie obchodzi mnie, że nie rozumie pani naszych działań. Odegrała pani swoję rolę w naszym planie, pani towarzysze również. Ponownie sugeruję opuszczenie fortecy przed rozpoczęciem walk - faktol nie zadał sobie trudu odniesienia się do zarzutów.

- Owszem - przytaknęła z lekkim skinięciem głowy archiwistka. - Myślę, że Gmach Zapisów uzna aktualizacje w swoich kartach rozdziału traktującego o Stowarzyszeniu Porządku jako niezwykle "intrygującą"... - - odpowiedziała profesjonalnie i bez pociągania za sobą emocji. - Gdy umowa zostanie wypełniona powinniśmy opuścić fortecę przy najbliższej możliwej okazji. Nie mam do pana więcej pytań.

- Oby zapisy trafiły pod strzechy, trepy z Sigil nauczyłyby się wtedy może czytać- bezemocjonalnie, choć ironicznie odpowiedział Nelnueve. - Jeżeli szuka pani drogi do Multiwersum, Stowarzyszenie może zaoferować portal na Plan Letargu. Nie będziemy próbować przeszkadzać w szerzeniu przez panią wiedzy.

- Wezmę to pod uwagę... Choć niezbyt lubie długie kolejki... Nie lubię tłoku... Wie pan... Choć rozmowy z gwardzistami były całkiem interesujące... Nie mogę powiedzieć, że nie... - odpowiedziała również ironicznie przed odprawieniem rytuału pożegnania i opuszczeniem sali.

"Ciemnogród... Forteca zdyscyplinowanego ciemnogrodu..." - pomyślała zażenowana podejściem stowarzyszenia. Chęci i dociekliwości w tym aspekcie całkowicie stopniały. Wzamian za to fascynacja modronami, ich hierarhią a przede wszystkim Primusem zauważalnie wzrosła.
 
Proxy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172