Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-04-2014, 15:42   #111
 
Nimitz's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumny
- Może zamkniecie na chwilę swoje szczekaczki. - Khett chrząknęła znacząco.
- Podobno - podkreśliła to słowo - Mieliśmy tu przyjść wysłuchać kapitana. Jak na razie tylko wasze gęby dziamgają jak przekupkom w dzień targowy. Aż wzrokiem nie nadążam. Więc zamknijcie na chwilę paszcze albo won za drzwi, bo nie tylko czas kapitana i zainteresowanych marnujecie, ale również moją cierpliwość. - Mruknęła orczyca, gdyż głowa zaczynała ją boleć od tych popisów podobnych tym, jakie koguty wyczyniały przed samicą, a które odbywały się teraz między częścią jej towarzyszy.

Gabriel niezrażony jej ostrymi słowami wykonał żartobliwy gest ryglowania ust i zamilkł.

-Zapomniałem, że znajdują się tu istotki, które mogą mieć problemy z tym, aby rozdzielać umysł między więcej niż jedną czynność - odparł lekceważąco, patrząc w stronę orczycy z jawną i niekrytą pogardą zupełnie jakby zerkał na napośledniejszego robaka - Wybacz więc, postaram się nie utrudniać Ci procesów myślenia.
Splunął. Niestety, w jego stronach orkowie byli dużym problemem i cieszyli się zbiorową nienawiścią, trudno więc było mu się dziwić, że patrzy na zielonoskórą z wrodzoną nieufnością. Można było to zignorować, spróbować to zmienić, albo grać w rytm tej muzyki, faktem było to, iż nigdy nie przekonał się do Orkoidów, a raczej wzmocnił w wpojonych przez tradycję stereotypach.

Po pierwsze, Khett była nie wyspana, po drugie, Araminowi zbierało się na to od dłuższego czasu. Gdy tylko zakończył swój wywód i mały acz ciekawy pokaz groźnych spojrzeń zwieńczony popisowym splunięciem, zwróciła się w jego stronę i bez ostrzeżenia lewą ręką zmarkowała cios w podbrzusze, po czym spodziewając się odskoku z pełną siłą prawym sierpowym uderzyła w podstawę jego dolnej szczęki, mając nadzieję, że jeżeli nie wybije jej całej, to przynajmniej pyskaty szlachcic straci kilka zębów, a może nawet kawałek długiego ozora.
Aramin nie był w stanie osłonić się przed niespodziewanym ciosem. Uderzenie było tak silne, że prawie upadł, a jeden z jego trzonowców bardzo odczuł spotkanie z pięścią orczycy. Na całe szczęście Aramina nie wypadł jednak. Mężczyzna poczuł smak krwi w ustach.
 
Nimitz jest offline  
Stary 29-04-2014, 17:21   #112
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
-Eee, orczyca! Jak im te śliczne ząbki powybijasz, to żaden się do ciebie nie uśmiechnie - mimo rozbawienia Adza próbowała załagodzić sytuację.
To było już zbyt dużo dla Szarobrodego.
- Durnie! Czy każde spotkanie z wami musi się kończyć jakąś katastrofą?! Nie umiecie chociaż raz współdziałać? Z takim nastawieniem zginiecie w dżungli, a tam was miałem posłać! - wrzeszczał kapitan, co zwróciło uwagę okolicznych gapiów.
Makados skomentował całe zajście Aramina i Khett parsknięciem, po czym odezwał się.
-O co chodzi z tą dżunglą? Mamy tam coś znaleźć? Kogoś?- Kapłan przeszedł do konkretów.
Brad, który miał na końcu języka to samo pytanie, skinął tylko głową.
- Jeśli nie zginiecie… - mruknął niezadowolony kapitan. - Macie zanieść ten list do wiedźmy żyjącej w dziczy. Musicie się udać w głąb wyspy. Po przejściu obok północnego punktu obserwacyjnego powinniście wkrótce znaleźć ścieżkę do jej chaty. Macie dostać od niej odpowiedź! Jeśli jest taka potrzeba możecie użyć siły, ale ma odpisać na pytanie zawarte w liście, jasne? - Chciał podać zapieczętowany zwój Bradowi, ale ostatecznie rozmyślił się i wręczył go Makadosowi. - Czegoś nie zrozumieli?
Ten na to tylko schował list pod ubranie- dokładnie, upewniając się kilka razy, że nie wypadnie- następnie spojrzał na pozostałych i czekał, czy ktoś o coś zapyta. Sam nie potrzebował więcej informacji.
- Jasne i proste - stwierdził Brad. - Wyjątkowo. Możemy iść i to zaraz.
Marduk również nie miał pytań. Był nieco rozczarowany, że kapitan nie udzielił odpowiedzi na jego pytanie, ale zdążył już się do tego przyzwyczaić.
- Ja i Szpon jesteśmy gotowi- odpowiedział.
 

Ostatnio edytowane przez Zormar : 07-05-2014 o 07:45.
Zormar jest offline  
Stary 29-04-2014, 19:19   #113
 
Aramin's Avatar
 
Reputacja: 1 Aramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie coś
Gabriel wyciągnął rękę do Aramina i pomógł mu wstać, z uśmiechem szepcząc do niego:

-Wiesz, że zasłużyłeś na to.

Po czym przezornie stanął pomiędzy nim a orczycą. Na słowo kapitana pokiwał tylko głową.

-Tak, tak, idźmy już pozabijać coś innego niż siebie nawzajem.

Aramin posłał lodowe spojrzenie w stronę Gabriela bowiem nie dość, że orczy plebs rzucił się na niego z pięściami upokarzając niespodziewanie, to jeszcze towarzystwo stanęło po jego stronie. Nie zgadzał się z gabrielową oceną, a jego słowa jeszcze tylko podgrzały gorący łeb szlachciury, który odepchnął lekko, acz stanowczo Zimnego Chłopca i spojrzał nienawistnie na Khett wyciągając swój sejmitar i już miał zamiar rzucić się na plugastwo, ale plunął tylko dwukrotnie obok jej buta i chowając czujnie swój oręż (z gotowością do nagłej obrony) wymruczał, że nie godzi się, aby pojedynkował się z kimś tak nikczemnej, zielonej krwii. Ale zaraz dodal:

-Jeśli chcesz, zaatakuj. Wtedy będę mógł walczyć bez skrępowania konwenansami.

Orczyca spojrzała na głupiego chłopaka beznamiętnie.

- W razie gdyby doszło do walki, nie licz na pomoc. Podobno mają mi płacić za tolerowanie idioty, oby stawka była tego warta . - mruknęła Khett całkowicie gardząc jego szczeknięciami.*

Wydął lekceważąco wargi i natychmiastowo odparł:

-Spodziewałbym się raczej zdradzieckiego ciosu w plecy. A pomocy od Ciebie nie oczekuję, już predzej wypadałoby mi stanąć tutaj, teraz do walki niż liczyć na współpracę.

Orczyca odwróciła się od natręta, ignorując go ostentacyjnie niczym wielką, spasioną, niechcianą, muchę. Nawet zachowywał się jak dziecko.” Wydyma wargi, phhy, wydmuszka jedna a nie chłop.”- pomyślała jedynie.

Gabriel zaśmiał się i zawołał do kapitana:

- Czas iść!

Makados przyglądał się tylko w milczeniu niesnaskom między Araminem i Khett, które skwitował tylko kręceniem głowy. Gdy sytuacja się już jako tako uspokoiła spojrzał na kapitana, po czym ruszył ku północnemu punktowi obserwacyjnemu. Gabrielowi trzeba było przyznać, że z tym “czas iść” utrafił i to nieźle.
- A żeby was cholera pokręciła, bando narwańców… - mruknął pod nosem Szarobrody i odszedł nie obdarzając ich spojrzeniem.
 
Aramin jest offline  
Stary 02-05-2014, 12:39   #114
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
Nareszcie, po licznych perypetiach, najemnicy otrzymali swoje pierwsze zadanie. Chociaż bycie gońcem nieco uwłaczało ich umiejętnościom, rodzaj misji, jaki otrzymali nie wzbudził u nikogo sprzeciwu. Droga do chaty czarownicy była długa i prawdopodobnie niezbyt komfortowa, tak więc trzeba było szybko posilić się i ruszać w drogę. W związku z tym najemnicy szybko spakowali to, co mogło im się przydać podczas wędrówki i przed południem wyruszyli w poszukiwaniu tajemniczej kobiety, do której Lathidrill postanowił napisać.


Droga w rzeczy samej okazała długa. Dodatkowo męcząca i obfitujące w niemiłe wypadki. A to sowa Aramina odleciała bez żadnego wyraźnego powodu i nie wróciła, a to chochliki ukradły Gabrielowi sakiewkę z ostatnimi pieniędzmi. Ponadto, gdy przebyli już połowę trasy zaczęło lać jak z cebra, a ścieżka, po której szli pokryła się koszmarnym błotem.

Jednak wypadki, o których mowa powyżej, mają się nijak do sytuacji, której ofiarą padli najemnicym, gdy od chaty wiedźmy dzieliło ich jeszcze kilkanaście minut marszu. Przez deszcz ciężko było coś zobaczyć. Im dalej szli w dżunglę, tym bardziej ulewa i błoto starały się ich powstrzymać. Tak więc idąc sobie, najzupełniej spokojnie, coś zahaczyło o nogę Brada i zacharczało dziwnie. Mężczyzna szybko zwrócił na to uwagę. W błocie ugrzązł szkielet. I to wedle wszelkich miar żywy. Stwór wydawał się nie wiedzieć, co się wokół niego dzieje, ale gdy potraktowała go stopa Brada, zaczął rzucać się i krzyczeć. Bystre oko łotrzyka dojrzało, że problemy trupa wynikają z faktu, że ten zgubił piszczel, bez którego ciężko mu było wstać.

***

W końcu, po licznych perypetiach, zmarznięci, przemoknięci i ewidentnie w złym humorze, stanęli przed starą, na pierwszy rzut oka brudną, chałupą. Byłą niewielka, prawdopodobnie jednoizbowa, co zresztą nikogo specjalnie nie zdziwiło. Przecież wiedźma z lasu na pewno nie żyła w warunkach, które w wyższych sferach nazwano by „cywilizowanymi”. Obok chaty znajdował się niewielki ogródek warzywny, zaś mieszkanie czarownicy otaczały cztery zamoczone paleniska. Mimo wciąż padającego deszczu, nadal utrzymywał się dziwny, słodko-drażniący smród kadzidełek. Gdyby podeszli nieco bliżej zauważyli też coś, co ich nieco zaniepokoiło. Nieco na uboczu stał malutki, kamienny ołtarzyk. Na nim znajdowały się niedopalone świece, miód, orzechy, zioła… i krew. Zaschnięta.


Wtem za ich plecami rozległ się huk. Piorun uderzył w okolicach ogródka, a po chwili, z gęstej mgły, która zeń powstała wyłoniła się postać zgarbionej kobiety w podeszłym wieku. Ubrana była w stare, znoszone łachy. Jej brzydka twarzz długim nosem poznaczona była licznymi zmarszczkami oraz blizną na lewym policzku. Zgarbiona staruszka niepewnym krokiem podeszła do nich, opierając się na lasce. Na ramieniu wiedźmy siedziała sowa Aramina i wydawała się być w dość dobrym humorze. Kobieta naciągnęła dokładniej chustę na siwe włosy, żeby nie przemokły i przemówiła.
- Czego tu chcecie, kochanieńcy? Nie przypominam sobie, żebym was zapraszała.

 

Ostatnio edytowane przez MrKroffin : 02-05-2014 o 12:42.
MrKroffin jest offline  
Stary 02-05-2014, 16:14   #115
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Pospieszne spożywanie posiłków ponoć nie sprzyja zdrowiu, ale lepiej być najedzonym, niż głodnym, więc Brad nie miał zamiaru darować sobie porannego posiłku.
No i nie zapomniał o zabraniu czegoś ze sobą, na wypadek gdyby nie udało im się wrócić na obiad, w wiedźma, do której się wybierali była mało gościnna.

Ranek, tak mile zapoczątkowany widokiem Khett prawie-że-nokautującej Aramina, przeszedł w pochmurny dzień, a obficie okraszony deszczem, który złośliwie zamienił ścieżkę w rodzaj błotnistego potoczku.
Zdecydowanie nie sprzyjało to rozwojowi dibrego humoru, gdy więc jakiś truposz uczepił się nogi Brada, ten potraktował go w sposób niezbyt sympatyczny i zamiast pomóc biedakowi odszukać brakujących kawałków kości odtrącił go w brutalny sposób, celnym kopniakiem odsyłając go wprost pod nogi Khett.
Z drugiej strony... Kto lubi szkielety?

Wiedźma idealnie pasowała do ogólnego wyobrażenia, jakie ludzie i nieludzie mieli o wiedźmach - stara, brzydka... No i nie wyglądała na zadowoloną z niespodziewanych gości.

- Dzień dobry. List mamy - powiedział Brad, resztę pozostawiając Makadosowi.
 
Kerm jest offline  
Stary 02-05-2014, 18:05   #116
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Marduk także nie miał zamiaru odpuścić sobie śniadania, więc skierował się śladem Brada do karczmy. Musiał w końcu myśleć nie tylko o sobie, ale i o Szponie. Jedzenie nie było jedynym powodem jego odwiedzin w karczmie. Bardzo mu przypadła do gustu elfia karczmarka. To miłe na końcu świata spotkać ziomka. Mimo, że miał wielka chęć porozmawiać z karczmarką jego nieśmiałość nie pozwoliła mu rozpocząć rozmowy. Ograniczył się więc do krótkiego "dziękuję".

Po wyjściu z karczmy i zebraniu wszystkich awanturników udających się na wyprawę do wiedźmy w końcu ruszyli. Pogarszająca się cały czas pogoda nie ułatwiała im zadania. Z powodu padającego deszczu Szpon siedział cały czas na rękawicy i ani myślał o lataniu. Ręka z rękawicą zaczęła powoli elfowi ciążyć i cierpnąć. Ciężar ptaka dawał się mu solidnie we znaki.

W końcu gdy Marduk był już na skraju wytrzymałości znaleźli się przed lichą chałupinką. Elfi mag odetchnął.

- No wreszcie, już myślałem, że zabłądziliśmy.

Wtem rozległ się grzmot i wraz z nim pojawiła się wiedźma. Marduk zamrugał zdziwiony. Pierwszy raz widział i słyszał o takim czarze.

- Wi...witaj pani! Niesamowite zaklęcie. Dużo bym dał, żeby poznać jego tajemnicę. Od razu widać, że jesteś Pani potężną adeptką.

Elf miał wielką nadzieję na zawarcie bliższej znajomości z wiedźmą i nauczenie się od niej jakiś zaklęć.
 
Ulli jest offline  
Stary 02-05-2014, 18:59   #117
 
Nimitz's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumny
Khett co raz bardziej odczuwała negatywne nastawienie swoich towarzyszy, przynajmniej części. Ale co raz mniej zaczynało jej zależeć na ich aprobacie.
Po szybkim posiłku, który spożyła w milczeniu, wraz z resztą kompanów zarzuciła tobołek na plecy i stanęła gotowa do drogi.
Nie w smak była jej co prawda podróż w środek nieprzyjaznego i nie znanego terenu w wątpliwym celu. Zwłaszcza, że co bądź starowina mieszkająca w lesie, nie mogła wróżyć niczego dobrego, bo nawet jak dla jej ograniczonego sposobu pojmowania świata, oznaczało to tylko jedno - kłopoty. Bo przecież musiał być jakiś powód dlaczego babsko siedziało w lesie na pomarszczonym tyłku, i niczego się nie bało, a wnioskując po tym, że zamiast jednej żwawej osoby kapitan wysłał z jakimś cholernym świstkiem papieru mały oddział, było czego się bać.

Jej pesymistyczne nastawienie pogłębił jedynie widok szkieletu, który Brad kopnął w jej stronę. Nie wiele myśląc nad takim obrzydlistwem, sprawnie odczepiła swój topór od pasa i zamachnęła się na szkaradztwo jego bokiem, celując w głowę i górną część kręgosłupa wynaturzenia, aby impetem i ciężarem skruszyć jak najwięcej kości z nadzieją, że paskudztwo nie polezie za nimi dalej.

Nikomu by się nie przyznała, ale na dźwięk gromu i fakt, że wiedźma pojawiła się znikąd, (no chyba, że siedziała w krzakach a reszta to był czysty przypadek) mało nie poszczała się po skórzanych nogawicach.
Gdy ta "przywitała ich", a tembr jej głosu sugerował, że nie byli mile widziani, miała ochotę warknąć, że jej też nie podoba się to spotkanie. Jednak jedynie przestąpiła nerwowo z nogi na nogę splunąwszy ówcześnie, przywołując na twarz kwaśną minę.
 
Nimitz jest offline  
Stary 03-05-2014, 14:18   #118
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Makados ruszył sprzed chaty, gdzie Szarobrody wyznaczył im zadanie dostarczenia listu do wiedźmy. Trzeba było przyznać, że praca kuriera niezbyt mu się podobała, aczkolwiek postanowił nie narzekać, tylko zrobić to za co mu zapłacą. Oczywiście prawdopodobnie, gdyż z informacji jakie uzyskał do tej pory miał wątpliwości. Pierwsze co zrobił to poszedł jak większość z nich do karczmy, by posilić się świeżą strawą. Śniadanie przebiegło dość spokojnie, choć atmosfera była dość ciężka. Nikt nic nie mówił, tylko konsumowali co mieli na talerzach. Po skończonym posiłku zebrali się i ruszyli w dzicz po uprzednim odnalezieniu punktu obserwacyjnego.

W dżungli natrafili na wydeptaną ścieżkę, która była dość wąska. Na tyle wąska, by trzeba było iść gęsiego. Podróż utrudniał im zarówno poznaczony wielkimi korzeniami, nierównościami oraz dziurami szlak, jak i stworzenia żyjące w tym gąszczu. Bardzo szybko również powietrze zrobiło się bardzo parne i duszne. Rozum podpowiadał od razu, że zanosi się na deszcz i niestety nie pomylił się, gdyż wkrótce zaczęło padać, choć to raczej za lekkie słowo. Trzeba by powiedzieć, że nastało istne oberwanie chmury. W mig ich przemoczyło, lecz nic nie mogli na to poradzić. Ruszyli zatem przez dalej szlakiem, który zrobił się szybko błotnisty. Buty chlupały w kałużach i błotnych rozlewiskach. Przedzierali się w tych warunkach przez gęstą dżunglę, aż nareszcie zbliżyli się do chaty wiedźmy. Niestety nie był to koniec niespodzianek, gdyż Brada nagle coś złapało za nogę, a tym czymś okazał się żywy szkielet. Nieumarły. ~A to ciekawe.~ Skwitował to w myślach Makados, nie zważając na zagrożenie powodowane przez żywy szkielet, który szybko okazał się małym zagrożeniem, a to za sprawą tego, że ten nie miał wszystkich kosteczek. Wreszcie Khett zdzieliła tego swym toporzyskiem i roztrzaskała na kawałki.

Wkrótce po tym zdarzeniu dotarli do chaty wiedźmy. Obok małego budynku znajdował się mały ogródek warzywny, lecz to co pierwsze przyciągnęło wzrok kapłana był mały ołtarzyk. Na ołtarzyku zobaczył ślady po ofiarach, lecz co było najważniejsze w kamieniu wyryty był znany mu symbol. Bardzo dobrze znany. Na ten widok Makados uśmiechnął się, lecz wyraz zadowolenia momentalnie zniknął z jego twarzy, gdyż jak pozostali usłyszał za sobą huk. Odwrócił się i ujrzał jak z dymu wyłania się sylwetka wiedźmy. Była stara i pomarszczona, a przy tym wspierała się na drewnianej lasce. Co było ciekawe na jej ramieniu siedziała sowa Aramina i to w dość dobrym humorze.

-Wybacz najście, albowiem mamy dla Ciebie ważny list. Chciałbym go teraz przekazać, lecz to na osobności jeśli pozwolicie.- powiedział Makados postąpiwszy krok naprzód. Podczas wspominania o rozmowie w cztery oczy oczami wskazał na chatę.
 

Ostatnio edytowane przez Zormar : 03-05-2014 o 19:42.
Zormar jest offline  
Stary 03-05-2014, 15:32   #119
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Cholerny cwaniaczek, pomyślał Brad. Nie wiadomo co jej nagada, a potem będzie się chwalić i zgarnie dla siebie cała zasługę. W życiu.

- A czemuż to niby na osobności? - wtrącił się natychmiast Brad. - Jakoś nie słyszałem, by tak to miało być zrobione, a byłem przy całej rozmowie. Załatwmy najpierw sprawę listu, a potem możesz sobie rozmawiać do upojenia. Masz jakieś sekrety, o których nie powinniśmy słyszeć? Chcesz sobie może poknuć za naszymi plecami? To mogłeś tu sobie przyjść sam. Albo wróć tu później.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 03-05-2014 o 15:37.
Kerm jest offline  
Stary 03-05-2014, 19:53   #120
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
~Brad prosisz się, oj prosisz.~ Pomyślał Makados widząc sprzeciw Brada, który to do tej pory był taki cichutki i potulny.

-A ja nie słyszałem, że nie może to tak być zrobione.- odrzekł łotrzykowi kapłan. -Nie pomyślałeś, że mi został powierzony list, właśnie dlatego, że najlepiej się nadam do tej konkretniej lepiej niż ty? Aaa... Tu cię widzę boli. Duma. Nie zapominaj, że mamy robić to za co nam płacą, a raczej za efekty naszej pracy.- skończył Makados, po czym zwrócił się ku wiedźmie. Dla bezpieczeństwa starał się nasłuchiwać, czy Brad się do niego nie zbliża oraz położył dłoń na rękojeści nadziaka pod płaszczem. ~Lepiej za bardzo nie ryzykować.~

-Załatwimy zatem naszą sprawę z listem?- rzekł kapłan do starej kobiety. Szczerze miał już dość tego sterczenia na deszczu.
 

Ostatnio edytowane przez Zormar : 03-05-2014 o 19:55.
Zormar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172