|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
11-02-2014, 00:08 | #71 |
Reputacja: 1 | Marcel nie poświęcał za wiele uwagi kompanom o niezaspokojonym libido, którzy z różnymi rodzajami żądz w oczach wpatrywali się w kobolda. Wizja zbiorowego gwałtu na jaszczurowatym była niepokojąca, ale również niezwykle zabawna i zaklinacz nie mógł powstrzymać się od cichego chichotu znad szkicowanej "mapy". Na widok Neth posyłającej mu całusa Colbert teatralnie udał omdlenie, wzorując się na zapamiętanej scenie z jarmarcznego przedstawienia. - Tyle cnoty, tyle dziewic. - Marcel uśmiechnął się - Pierwszy napotkany smok będzie wniebowzięty.
__________________ "Information age is the modern joke." |
11-02-2014, 20:49 | #72 |
Reputacja: 1 | - I to nas nazywają zbereźnikami i gwałcicielami! - oburzył się Quinn, przysłuchując się pogwarkom wesołej kompanii międzyrasowych sodomitów. - Kto nas tak nazywa? - zaciekawił się Borys, zawsze łasy na pochlebstwa. - Ostatnio to ten kowal właśnie, za to mu upierdoliłeś łeb. - przypomniał łotr. - Musiałem mieć coś w uszach albo ty jak zwykle kłapałeś mordą za głośno. - zmieszał się wielkolud. - Na twoim miejscu nie liczyłbym na wiele. - wyszczerzył się Quinn do Neth. - Ale kuglarz niech lepiej uważa, kogo ma za plecami. Kurwa, jakby go zapakować w kieckę i zakryć ryj włosami, to Borys nie zastanawiałby się dwa razy. Zażywszy rozkoszy konwersacji, która jak wiadomo, jest strawą dla ducha, Quinn ominął amatorów humanoidalnych jaszczurek i podniósł czaszkę, którą rzeczona się bawiła, nim wpadła w szpony kochających inaczej. Przyglądał się jej uważnie, starając się dociec, do przedstawiciela jakiej rasy mogła należeć i czy nosi wystarczające ślady, by zidentyfikować, ofiarą czego padł jej były właściciel. Po oględzinach zamierzał rozejrzeć się też dokładniej po jaskini w poszukiwaniu reszty nieboszczyka.
__________________ Now I'm hiding in Honduras I'm a desperate man Send lawyers, guns and money The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |
14-02-2014, 05:04 | #73 |
Reputacja: 1 | Zdając sobie sprawę że jego niespodziewani goście nie zamierzają go zabić od razu, kobold wbił pazury w ramię Yorna w desperackim geście i wypluł z siebie falę nieartykułowanego bełkotu. Piski, zawodzenie i bolesne jęki jakie wydawała z siebie jaszczurka można było zinterpretować jako błaganie o pomoc, ale nie jako próbę odpowiedzi na ich pytania. Tracąc cierpliwość, przyciskający stworzenie do ściany krasnolud potrząsnął nim kilkukrotnie. Czaszka kobolda odbiła się z głuchym stukotem od twardego kamienia, co musiało mieć dlań iście terapeutyczne działanie, bo naraz łuskowaty spojrzał na swoich porywaczy przytomnym wzrokiem gadzich ślepi. -Nie wie...!- Ostrze topora Dudy przecięło pierwsze zrozumiałe zdanie stwora w pół, lądując milimetry od jego cienkiej szyjki. Oczy kobolda powędrowały w dół, mięsisty jęzor przeliczył pożółkłe kły. -Ja mówić prawda! Ja nic nie wiedzieć o szamanach i głowach! Znaleźć głowa w jaskinia, wy chcieć głowa, zabrać głowa! Dać iść! Już nie chcieć głowa!- Kobold załkał głośno, opierając czubek pyska o Słomkę. Quinn tymczasem zainteresował się znaleziskiem więźnia drużyny. Czaszka ludzkiego mężczyzny nie wydawała się naruszona pod kątem przyczyny śmierci, nosiła natomiast charakterystyczne ślady, dobrze znane pragmatycznemu łotrzykowi - płytkie, zgrabne nacięcia noża którego użyto do oskórowania denata. Przy odrobinie szczęścia w nieszczęściu, pośmiertnie. Z czaszki zdjęto skalp, skórę i mięso, wyłupiono jej oczy i wybito zęby z ocalałej górnej szczęki; Quinn patrzył właśnie na odpadki z ubojni. Dawało to pewne pojęcie o nawykach żywieniowych koboldzich plemion, jeśli w istocie to one stały za zaginięciem grupy, ale niewiele poza tym. Przetrzepujący jaskinię znaleźli dwa wyjścia poza tym którym przybyli, oba pozbawione jakichkolwiek oznak szczególnych, będących po prostu poszerzonymi naturalnymi korytarzami prowadzącymi w ciemność. Twarda skała podłogi i spowodowany wilgocią brak pyłu w jaskini nie pozwalał na znalezienie żadnych identyfikowalnych tropów. Przesłuchanie kobolda prowadziło donikąd. Stwór skamlał i powtarzał wciąż te same frazy, dopóki rozeźlony nie na żarty Duda nie wzniósł Słomki do ciosu. -Nieeee! Czekać! Ja zapomnieć, teraz nagle wszystko wrócić!- Kobold wzniósł łapy w pojednawczym geście, na tyle na ile pozwalała mu na to obecność Yorna. -Człowiek, taki ten- Kobold wskazał nosem stojącą nieopodal Neth. -Człowiek-szaman być tutaj! Mi wrócić gdzie! Ja iść, iść, teraz-zaraz, dać żyć! Ostatnio edytowane przez K.D. : 14-02-2014 o 05:18. |
14-02-2014, 10:42 | #74 |
Reputacja: 1 | Skoro przesłuchanie odbywało się bez jego pomocy mnich zamierzał dorwać Borysa i wziąć na spytki wykorzytując czas jki mieli na uzupełnianie swej wiedzy p potwprnych potwornościach trawiących podziemia tego łez padołu. W tym zelu Opuścił zgromadzenie przy koboldzie z zupełnie obojętną miną. Wzrokiem wyszukał osobę, której potrzebował. Energicznym krokiem podszedł do Borysa. - Mogę cię prosić na słówko? - Spytał pokazując gestem miejsce nieco na uboczu, pod ścianą. Gdy tam dotarli mnich przykucnąwszy podrapał się lewym łapskiem po potylicy. - Ten, tego... - pomimo słabego światła Borys mógł dostrzec na twarzy brodacza zakłopotanie - No więc chciałem spytać o te bestje, które zoztawiliśmy za barykadą. Gdy odeszliście zupełnie umilkły. Możesz mi coś więcej o nich powiedzieć? - poprosił a ta część twarzy nie zasłonięta brodą pokryła się lekkim rumieńcem wstydu.
__________________ Gargamel. I wszystko jasne |
14-02-2014, 16:49 | #75 |
Reputacja: 1 | Rekonesans nie przyniósł zbyt wiele informacji. Jaskini były wychodziły dwa tunele. Niestety panująca tutaj wilgoć sprawiła, że nie widać było żadnych śladów. Może to i dobrze, bo Grunald do znamienitych tropicieli nie należał. Po przejściu kilkudziesięciu metrów, syn kowala zawrócił do głównej jaskini. Ku swojemu zaskoczeniu zauważył, że mały, zielony pokurcz nadal żyje i ma się całkiem dobrze. Wyglądało także na to, że wbrew groźbą, ocalała także jego cnota. Grunald podszedł bliżej i szybko dowiedział się, że jaszczurkowata gnida chce ich gdzieś zaprowadzić. - Wierzycie temu pokurczowi? - zapytał kompanów - Ja to bym go obdarł ze skóry, opiekł na ognisku, a potem zjadł. Trze ruszać dalej. Są stąd dwa wyjścia. Oba wyglądają na bezpieczne, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Zdał szybki raport grupie i czekał na ich decyzję. Nie on tutaj był przywódcą i nie on zamierzał wydawać rozkazy.
__________________ "Amnestia to jest dla złodziei, a my to jesteśmy Wojsko Polskie" mjr. Dekutowski ps. "Zapora" "Świnie noszą koronę, orzeł w gównie tonie, a czerwono białe płótno, porwał wiatr" Hans |
14-02-2014, 18:55 | #76 |
Reputacja: 1 | - Jak mówi, że widział kobitę, to chyba widział... - Neth skwitowała wywód Grunalda. - Niech poprowadzi do czaromiotki, zabić go się zawsze zdąży. I tak nie mamy lepszego planu. Łotrzyca podeszła do Quinna zerkając mu przez ramię na czaszkę, którą obracał w palcach. - Trza się uwinąć z robotą i wyłazić z tej ciemnicy albo i nas oskórują i zeżrą. Nie zdziwiłabym się jakby już na nas oko mieli. Po czym zamilkła i lekko usta rozdziawiła bo mnich właśnie odciągnął Borysa na boczek i kucnąwszy prezentował swój lepszy profil rumieniąc się jak dziewica przed pierwszą potańcówką. - On chyba chce odbić ci chłopaka... Uśmiech dziewki objął połowę twarzy. Zaśmiała się w mankiet a później cichutko zagwizdała melodię weselnego marsza. |
14-02-2014, 19:14 | #77 |
Reputacja: 1 | - No widzisz? Jak chcesz to potrafisz. Na pamięć nie ma jak orzechówka na miodzie albo topór nad karkiem – Duda rzekł sentencjonalnie i wysmarkał się w palce. Niespecjalnie celował w wolne miejsce, więc psiej paskudzie też się trochę dostało. Podrapał się po brodzie. - Taa puścić cię wolno, a ty kumpli nam na karki sprowadzisz jak pośniemy, co? Łachudro jedna? – Znowu złość go chwyciła i złapał mocniej topór. Pokrakę uratowała Netka, bo Duda zamamrotał coś pod nosem, ani chybi jakąś krasnoludzką klątwę, po czym pogrzebał w plecaku i wyjął sznur. Zamotał pętlę grubymi paluchami, wystawiając koniuszek języka, jak to miał w zwyczaju przy precyzyjnej robocie. - Idziesz z nami. Pokażesz dokąd poszła... szamanka, to wtedy cię puścimy. Ale pamiętaj, kozi synu. Pierdniesz głośniej i kark ci skręcę zanim dokończysz to swoje „krekeke” – zaimitował basem śmiech kobolda i sprawdził w rękach czy sznur wytrzyma, po czym zarzucił na szyję kurdupla nie siląc się na delikatność. I wytrącając mu z łapska mieczyk przy okazji. Ostatnio edytowane przez Harard : 14-02-2014 o 19:18. |
14-02-2014, 20:50 | #78 |
Reputacja: 1 | Zdenerwowana i przygnieciona ciężarem zdarzeń istota upadła o ziemię kiedy przyciskająca się do jej wątłego ciała, ciężka krasnoludzka tarcza ustąpiła. Kobold uderzył o kamienie. Yorn spokojnie odstąpił nadal zachowując niewielki dystans do zadania szybkiego, śmiercionośnego ciosu w razie potrzeby. Przyglądał się jak pokraczna istota próbuje odpełznąć od zebranych dookoła oprawców, spotykając nieugięty opór ze strony zimnej ściany. Khazad zdziwił się kiedy usłyszał proste słowa we wspólnym, jakoby nie spodziewał się by ten stworek mógł wykazać się inteligencją do znajomości większej ilości języków niż jego własny – chyba drakoński. Tego jednak krasnolud pewny nie był bo uczył się żołnierki i nie miał czasu na przeglądanie krasnoludzkich ksiąg i inskrypcji w stopniu szerszym niż parę tomów o wojnie oraz taktyce. Gruby sznur zawiązany na szyi stwora przez Dudę zniechęcił kobolda do czegokolwiek. - Gdzie reszta Twojej grupy poczwaro? – Powiedział Yorn głosem pełnym pogardy. – Jeśli jesteś tu sam, to musisz być wyjątkowo głupi. Poprowadzisz nas przez te tunele, a jeśli spróbujesz wywinąć jakiś numer to ta człeczka z łukiem przebije Ci łeb bez chwili wahania. |
16-02-2014, 21:57 | #79 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | - Dosyć tego pierdolenia, panowie. - wtrącił się niziołek. - Zaprowadź nas do czarownicy, a oszczędzimy Ciebie. - zwrócił się do kobolda. - Tylko bez żadnych sztuczek, gdyż moi towarzysze mają wyjątkowo kiepskie poczucie humoru i w mig potraktują Ciebie stalą. |
17-02-2014, 17:54 | #80 |
Reputacja: 1 | Quinn i Borys - A idź w chuj, sodomito jeden! - Borys odskoczył od mnicha, chwytając się za siedzenie obiema rękoma. Przycisnął się plecami do ściany i w ten sposób podreptał w stronę Quinna. - Nie wystarczy mu psojaszczurka, teraz jeszcze marzą mu się te cholerne robale! - Może i lepiej, bo na razie ludziom odpuści - mruknął Quinn, nieco struchlały coraz bardziej ekstrawaganckimi żądzami mnicha. - Myślałem, że oni ruchać mają zabronione. - Coś ty - parsknął Borys, rozluźniając się nieco - widział kto kiedy klechę, który nie dyma wszystkiego, co się rusza? - No, ale to nie klecha, tylko ten jakiś, mnich czy coś takiego. - A co to za różnica? - Bo ja wiem? Może to, że zamiast bab woli takie właśnie, o, jaszczurki, chrabąszcze i w ogóle pełzające raczej. - Coś w tym jest. - stwierdził po chwili Borys. - Ale i tak nie chcę mieć go za plecami. Quinn pokiwał tylko głową, niemo zgadzając się z towarzyszem. - To jak, dogadaliście się już z kundlem? - rzucił Quinn, gdy razem z Borysem zbliżyli się do amatorskich śledczych i ich zabawki. - Jak nie, poderżnijmy mu gardło i chodźmy dalej, szkoda czasu.
__________________ Now I'm hiding in Honduras I'm a desperate man Send lawyers, guns and money The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |