Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-05-2014, 23:04   #41
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
- Bert, Harp pokonajmy ich - kleryczka rzuciła krótko ponownie atakując kobolda.

Nie było czasu. Ten upływał niczym krew z ran tych co koboldy zraniły. Na granicy świadomości usłyszała krzyk Valeriusa. Podczas chaosu walki nie dało się zauważyć wszystkiego i wszystkich. Maarin miała tylko nadzieję, że jej towarzysze będą na tyle rozsądni by ją zawołać gdy będą potrzebować pomocy. Pole walki nie było miejscem na obnoszenie się ze swoją wytrzymałością. Krwotok mógł powalić najwytrwalszego...

Gdy tylko koboldy padły na ziemię kleryczka natychmiastowo zmniejszyła odległość pomiędzy nią a ludźmi walczącymi przy wozie. Mając ich oraz Berta z Harpem w zasięgu złapała dłonią za wiszący na jej szyi medalion ze znakiem Ilmatera. Na jej twarzy malowała się bezwzględna determinacja. Unosząc znak lekko do góry przelała przez niego swoją wiarę, potrzebę pomocy innym i współczucie. Świetlisty okrąg pozytywnej energii rozbłysł, rozszerzył się lecząc dotknięte nim osoby, po czym zniknął po dziewięciu metrach.

- Harp twoja pawęż da ci ochronę przed strzałami. Idź do łuczników, Bert pomóż mu proszę. Pójdę sprawdzić co z resztą - powiedziała dość szybko gdy tylko miała pewność, że jej zdolność dała odpowiednio silny efekt. Jak powiedziała sama biegiem podbiegła do osób walczących na dystans i czarujących. Martwiła się, że wciąż nie mogła dostrzec małej rudowłosej dziewczynki, która tak bardzo lubiła psocić. W duchu wolała by Dia okazała się tchórzem strzelającym z bezpiecznej odległości, ukrytym przez wzrokiem innych, niż była teraz w poważnych kłopotach.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 18-05-2014 o 23:10.
Asderuki jest offline  
Stary 20-05-2014, 19:15   #42
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Kruczowłosa wypuściła strzałę razem z powietrzem kolejnego oddechu. Czarna smuga przebiła koboldzią nogę i nad harmider potyczki uniósł się wysoki krzyk bólu. Stworzenie krókimi skokami zaczęło się wycofywać, szukając bezpiecznej przed łuczniczką kryjówki. Na chwilę w ciemności rozbłysła magia, nie wydarzyło się jednak nic. Tchórzliwy szaman leczył sam siebie, odzyskując siły po ataku na swoją plugawą osobę!

Obaj pozostali łucznicy wystrzelili swoje strzały. Valerius poczuł powiew wiatru, pocisk przeleciał całkiem niedaleko. Odetchnął głęboko, chowając się w trawach, za jakąś skałką. Tu był bezpieczny i jednocześnie niegroźny dla stworzeń. Druga strzała niestety trafiła, prosto w próbującą chować się za przeszkodami Elin. Grot ugodził półelfkę prosto w pierś, z ust nie wydobył się nawet cichy krzyk, kiedy potknęła się i upadła na bok, znikając im z oczu. Szczekanie tryumfalne, jakie z siebie wydobyło stworzenie, ukrócone zostało prawie od razu, kiedy trafiła go strzała znikąd. Dia wykorzystała sytuację i strzelała z drugiej strony! Krucza strzeliła raz jeszcze i raniony kobold został dobity. Prosto w plecy. Sama zobaczyła jak strzała kryjącego się tam gdzieś przeciwnika wbija się w ziemię może metr od jej nóg.

Sytuacja wcale nie poprawiała się.
Maarin i Bert niespodziewanie utknęli na dłużej, walcząc ze swoimi przeciwnikami, kiedy Harpagon jednocześnie dobijał powalone przez czarodzieja potwory. Uczeń kowala dopiero drugim uderzeniem rozłupał czaszkę wroga, undine udało się to za trzecim razem, sama zdążyła poczuć mocne ukucie włóczni, przebijającej się przez zbroję. Niedaleko, wystarczająco do upuszczenia krwi. Wreszcie najbliżsi przeciwnicy przestali blokować drogę i dało się przyjrzeć okolicy. W sam raz, aby zobaczyć padającą Elin.

Przy wozie pozostało siedem walczących koboldów, z czego jeden właśnie padł, powalony przez najlepiej uzbrojonego z obrońców. Niestety upadł także człowiek w habicie, a potwory zaszczekały głośniej. Dwa z nich zorientowały się w porażce swoich towarzyszy w starciu z nadchodzącą odsieczą i obróciły w kierunku drużyny. Maarin użyła swojej mocy, sama czując się lepiej i tak samo wpływając na Berta. Quentin zdążył już oddalić się, chociaż i on poczuł nieco z kapłańskiej mocy. To było wciąż o wiele za mało do uratowania walczących.
 
Lady jest offline  
Stary 21-05-2014, 11:47   #43
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Ukryty za skałką Valerius wykorzystał sytuację na bezpieczne usunięcie tkwiącej w jego ciele strzały. Zerkał przy tym tuż zza swej osłony obserwując pole bitwy. I zauważył upadek Elin.
Wyglądało to bardzo... dramatycznie i groźnie. Zaklinacz zaklął pod nosem i wyskoczył zza swej kryjówki, by dotrzeć do Elin i zaciągnąć ją w bezpieczne miejsce. Przy okazji krzyknął głośno.
Maarin! Pomocy! Elin padła na polu bitwy!- ot, na wszelki wypadek, gdyby undine tego jakimś cudem nie zauważyła.
Łatwo było ocenić, że bitwa nie szła po myśli Harpa, ani też żadnego z nich. Ale czegóż się spodziewać. Byli niedoświadczonymi młokosami, a nie wojakami z doświadczeniem i krzepą wyniesioną z kilku wojen.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 21-05-2014, 12:52   #44
 
Ferr-kon's Avatar
 
Reputacja: 1 Ferr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znany
Quentina dziwiło to, że koboldy tak zaciekle walczą. Z tego co o nich czytał, były to piekielnie tchórzliwe istoty, a te tutaj raczej nie bały się tego, że ich towarzysze zaczynali własnie padać jak muchy. Może dlatego, że i oni zaczęli padać jak muchy i Quentin powinien spojrzeć na to z innej perspektywy. Wyciąganie bełta było złym pomysłem, bo wtedy rana zaczęłaby krwawić, gdyby Maarin dała mu jakiekolwiek ostrzeżenie, że zamierza ich leczyć, wtedy nie czekałby i wyciągnąłby pocisk z rany. Ale nie było teraz czasu na narzekanie. Możliwe, że utrata przywódcy zachęciłaby koboldy do ucieczki.

Załadował kuszę i skoncentrował się na swoim amulecie, czerpiąc z niego siłę, po czym wyciągnął palec w kierunku szamana, krzycząc w smoczym krótkie "strzał!" Z jego palca wyleciał fioletowy, magiczny pocisk bezbłędnie uderzając kobolda w pierś. Quentin miał nadzieję, że jego przeciwnik nie ma wokół siebie magicznej tarczy.
 
Ferr-kon jest offline  
Stary 21-05-2014, 21:15   #45
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Przez chwilę Harpowi wydawało się że koboldy były wszędzie. Grad dzikich ciosów, łupiących w tarczę nieustannym staccatto, uciekające przed ostrzem potworki, chaos bitwy go ogarnął, zniknął w natłoku hałasów, krzyków, odłosów śmierci i nienawiści. A potem ucichło.
- Maarin! Pomocy! Elin padła na polu bitwy! - usłyszał głos Valeriusa, jako pierwszy od początku bitwy.
Harpagon szturchnął kapłankę - Idź do nich, poradzimy sobie z Bertem.

Łucznicy byli na wykończeniu, szaman... no cóż miał nadzieję że szkoleni w klasztorze czarodzieje byli kilka klas lepsi od jakiegoś prymitywnego czarownika.
Przy wozie zostało jeszcze około pół tuzina. Pestka.
- Bert, ja prowadzę, osłaniaj mi plecy.
I ruszył na największą ciżbę oblegających wóz by odciągnąć ich od ofiar. Zaczął uderzać mieczem o tarczę wydając grzmiące dźwięki, by przykuć uwagę bandycich koboldów.

Udało się i pierwszych dwóch już na nich ruszyło. Żołnierz zaatakował ich jednocześnie, wyprowadzając szybki sztych we wroga po prawej stronie i pół uderzenia serca później próbując powalić tarczą tego po lewej.
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 21-05-2014 o 21:23.
TomaszJ jest offline  
Stary 22-05-2014, 11:38   #46
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Maarin kiwnęła głową do Harpa. Przez chwilę w jej pełnych, niebieskich oczach można było dostrzec wahanie ale szybko znikło.

- Wytrzymajcie - powiedziała tylko i odbiegła do rannej. Przeklęła w duchu widząc, że nie tylko Elin jest poważnie ranna. W gonitwie myśli która trwała w jej umyśle układała sobie co powinna najpierw zrobić. Uklękła przy nieprzytomnej. Z jej ust popłynęła modlitwa a jej dłoń spoczęła na przebitej piersi półelfki. Wszelkie krwawienie ustało i Maarin była pewna, że dziewczyna nie umrze jeśli nikt jej nie zrani ponownie. Podniosła wzrok. Psioniczka wymagała uważnej pomocy ale inni również.

- Quentin, Valerius zbliżcie się - młoda kapłanka zamierzała pozbyć się strzał z ciał obu czarujących i uleczyć ich przy pomocy świętego symbolu. Czas nie był po jej stronie. Podejrzewała, że jeszcze się nabiega podczas tej bitwy.
 
Asderuki jest offline  
Stary 24-05-2014, 14:05   #47
 
Cold's Avatar
 
Reputacja: 1 Cold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputację
Najpierw Quentin i Valerius, potem Elin. Kruczowłosa widziała, jak półelfka upada bez przytomności na ziemię, ze strzałą wbitą w pierś.
Wtedy po raz pierwszy poczuła w sercu niepokój. Przez jej głowę przepłynęły nieprzyjemne myśli, obrazujące śmierć jej przyjaciół. Byli przecież zwykłymi dzieciakami, wychowanymi w Klasztorze, nie w koszarach. Jak starsi mogli pomyśleć, że banda młokosów może nadawać się do takiej walki?

Nie, nie zginą. Byli twardzi. Nie mogły pokonać ich zwykłe koboldy. Kruczowłosa pozbyła się uczucia niepokoju, zastępując bitewną furią i wiarą w siłę swoich towarzyszy.
Strzała, która wbiła się w ziemię kawałek od jej stóp spotęgowała jeszcze chęć wybicia przebrzydłego pomiotu, tak więc wyciągnęła kolejną strzałę i wystrzeliła w pierwszego kobolda, którego tylko zauważyła.

Musiała znaleźć szamana. To jego najbardziej chciała wyeliminować. Postanowiła więc go znaleźć i z nim skończyć. Z nałożoną strzałą na cięciwę ruszyła na poszukiwania.

Wiedziała, że jej przyjaciele wyjdą z tego cało. Widziała, jak Maarin im pomaga. Uśmiechnęła się więc pod nosem, a w jej sercu zapanował spokój. Spokój, którego potrzebowała, by skupić się na wyeliminowaniu swojego celu.
Rzuciła tylko jeszcze przelotne spojrzenie Harpowi, po czym zniknęła za skałą.
 
__________________
Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska.
Cold jest offline  
Stary 26-05-2014, 19:33   #48
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Koboldy istotnie walczyły niezwykle zaciekle, wzmocnione wcześniejszymi sukcesami. Dwóch wyskoczyło przed Harpagona i Berta, i dwóch zwinnie tym razem odskoczyło przed tarczą i mieczem młodego strażnika. Włócznia jednego znalazła też swój cel i chłopak, nie, mężczyzna już przecież, poczuł ból, kiedy grot przebił zbroję i zagłębił się lekko w ciało. Stwór nie zdążył zagłębić broni mocniej, ani wyciągnąć, kiedy na pysku wylądował mu młot ucznia kowala, roztrzaskując go i miażdżąc. Bez czucia upadł na ziemię, a włócznia zaraz za nim. Drugi z potworów zawahał się i to było ostatnie co zrobił w swoim krótkim i marnym życiu. Ostrze miecza przeszyło go na wylot.

Wróg zaczynał przegrywać. Kolejny z pocisków Kruczej odnalazł swój cel i ostatni w pełni wigoru łucznik padł martwy. Magiczny pocisk wypuszczony przez Qentina także trafił, podobnie jak strzała ukrywającej po drugiej stronie Dii. Nie wbiła się czysto, a drasnęła tylko, szaman ciągle żył. Miał jednak dość. Zaszczekał głośno, co znający smoczy język zrozumieli jako “uciekajta pokraki!”, a następnie chwycił jeden z przewieszonych przez szyję amuletów i… zniknął. Rozpłynął się w powietrzu. Zaklęcie niewidzialności, idealnie wspierane przez panujące ciemności. Dia i Krucza wystrzeliły raz jeszcze, lecz strzały przeszyły wyłącznie powietrze.

Za to pozostałe koboldy, nie patrząc na nic, rzuciły się do ucieczki. Jednego jeszcze zabił walczący przy wozie zbrojny, pozostali walczący tam byli w stanie jedynie oprzeć się o co się dało, z trudem łapiąc oddech. Jedno z nich upadło na ziemię, natychmiast przyciągając uwagę człowieka w kapturze. Teraz już Harp i Bert mogli poznać, że ci w szarych habitach zakonnych to byli ludzie, podobnie jak zbrojny. Ta co upadła to chyba elfka, albo półelfka.
Stwory wybiegły z zasięgu światła i nikt nie zamierzał ich gonić w panujących dookoła ciemnościach.

Maarin powstrzymała krwawienie Elin, Quentin mógł już wyjąć prostą strzałę ze swojego ciała. Podobnie zresztą jak Valerius. Ich ból szybko złagodziła lecznicza magia płynąca ze świętego symbolu należącego do undine. Ciało goiło się. Półelfka otworzyła oczy i widząc nad sobą kapłankę, uśmiechnęła się słabo, boleśnie.
- Dziękuję - sięgnęła powoli i uścisnęła ją. Dia pojawiła się tu chwilę później.
- Uff! Już myślałam, że nie zdążę! - na ustach pojawił się jej wymuszony uśmiech. Dziewczyna wydawała się blada i przerażona, acz trzymała się wyprostowana, starając nie dać po sobie tego poznać.


Obie grupy po poradzeniu sobie z najgorszymi ranami wśród swoich, wreszcie mogły się poznać. Pierwszy zbliżył się do nich niemłody mężczyzna w habicie, ciężko opierając się na swoim kosturze.


- Jestem Alamir, prosty sługa Ilmatera. Z całego serca dziękujemy wam za przybycie i pomoc. Sami nie dalibyśmy rady… Zdążyło się wydarzyć wiele złego, tylko wam możemy dziękować za to, że zostało to powstrzymane.
Mówił powoli, głosem drżącym i zmęczonym. Po takiej walce musiał z ogromnym trudem trzymać się na nogach.
- Pozwolicie, że spocznę? - odszedł ku wozowi, wdrapując się na niego. W tym czasie wrócił zbrojny, który zdążył sprawdzić, czy któreś z innych ciał daje jeszcze ślady życia. Dobił też dwa koboldy. Wysoki, dobrze zbudowany, pewny siebie. Takie sprawiał wrażenie.


- To Bayle - przedstawił go starzec. - Nasz ostatni członek eskorty. To nie był pierwszy atak, którego doświadczyliśmy. Koboldy zdobyły to co chciały, ukradły relikwię, kiedy zajęci byliśmy walką - rzekł to z wielkim smutkiem i ramiona mu opadły. - Nie wypełniliśmy zadania…
- Odzyskamy ją, Alamirze - Bayle rzekł z całą siła, po nim jednak także widać było rany i zmęczenie. - Nie pozwolimy im z nią uciec! Obietnica, którą złożyłem, nie pozwoli mi na zaniechanie poszukiwań, póki nie znajdę lub nie padnę.
Uderzył się w pierś. Resztę ich grupy zamykały dwie kobiety. Ta w habicie nie wydawała się młodsza od Alamira, jeszcze niższa i bardziej przygarbiona. Zakrawało o cud, że dała radę przeżyć potyczkę, a nawet kilka. Druga z kobiet, blada i słaba, ale żywa, była półelfką. Niską, delikatną, eteryczną prawie, ubraną w kremową sukienkę do ziemi, za to z raczej bezwstydnym dekoltem, kontrastującym - mimo krwi i brudu - z szarymi habitami.


- To Iza - starzec przedstawił najpierw starszą z nich, która skinęła głową - oraz Mill'ya. - dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało - czarodziejka. Tylko my zostaliśmy. Dość jednak o nas. Powinniśmy zabrać ciała i ruszyć ku klasztorowi. Widzę wśród was kapłankę. Wiele drogi nam zostało?
Nie mówił o tym co było na wozie, chociaż tam oprócz podróżnych zapasów i wyposażenia, leżały już trzy ludzkie ciała, poległych we wcześniejszej walce.
 
Lady jest offline  
Stary 28-05-2014, 05:43   #49
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Znikających w ciemności koboldów nie zamierzał nikt gonić... nikt poza Harpem.

Wydawałoby się że zdyscyplinowany do tej pory wojownik nie podda się chyba jednemu z najstarszych instynktów... ale jednak. Gdy koboldy zaczęły uciekać, on zaczął je gonić. Dokładnie tak jak całkiem niedawno on sam wciągnął w pułapkę pierwszą napotkaną grupę, prowokując stworki by goniły za nim. Zaiste, wielkie szczęście miał młody żołnierz, a sprzyjająca śmiałym pani Tymora uśmiechała się do niego z boskich zaświatów. Koboldy nie planowały pułapki, w którą żołnierz mógłby wpaść, samemu padając ofiarą owej sztuczki której użył niedawno sam. Tym niemniej zwinne koboldy zniknęły w mrokach nocy, umykając ciężkozbrojnemu wojownikowi, co było do przewidzenia.


Harp ochłonął i dopiero teraz zdał sobie sprawę z uniesienia bitewnego jakie go ogarnęło i skutków, do jakich mogłoby to doprowadzić, gdyby nie głupota i tchórzliwość gadzich potworków. Nic go nie usprawiedliwiało i obiecał sobie solennie nie powtórzyć tego błędu. Najważniejsze, że żył...

Krucza! Krzyk w głębi umysłu, przebijający się przez czerwoną mgłę opadającej gorączki bitewnej uświadomił mu, że nie jest tu sam, do starcia poprowadził też przyjaciół, druhów o wielkim sercu, odwadze i umiejętnościach, ale przecież nie wyszkolonych jak on. Zerwał się z miejsca i pobiegł w ich kierunku.
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 28-05-2014 o 06:07.
TomaszJ jest offline  
Stary 28-05-2014, 15:02   #50
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wszystko dobrze co się dobrze… kończy. Choć nie dla wszystkich to skończyło się dobrze. Kilka zwłok świadczyło o brutalności i bezlitosnej naturze świata poza murami klasztoru.
Ale oni… przeżyli, choć w przypadku Elin,było bardzo blisko.
Rudowłosy mag spojrzał na bladą Dię i próbując się przyjaźnie uśmiechnąć spytał.
-Wszystko w porządku? Nie zranili cię?- Na nim też to zabijanie zrobiło nieprzyjemne wrażenie. Rozlew krwi zdecydowanie nie będzie jego ulubionym zajęciem w przyszłości. Niemniej wydawało się mu, że Dia odczuła to znacznie gorzej.
Młoda dziewczyna wzruszyła nonszalancko ramionami.
- To nie ja przyjmowałam w siebie strzały - powiedziała to żartobliwym tonem, ale wszyscy mogli odnieść wrażenie, że czuje wielką ulgę z powodu tego, że ostatecznie nikt nie zginął.
- W bitwach nie można uniknąć ran… niestety.- odparł Valerius i pogłaskał ją po głowie.- Lepiej ja niż ty… za ładniutka jesteś, żeby szpeciły cię blizny po ranach. A ja… mogę swoimi się pochwalić.
- To nie jest zabawne. Nigdy nie będzie - stwierdziła jak zwykle poważnym tonem undine - nie powinniśmy od razu szarżować w bitwę… ale to inna sprawa. Muszę was od razu przeprosić. Mogłam przed walkę zesłać łaskę, która pomogła by w walce. Muszę się jeszcze wiele nauczyć żeby lepiej wykorzystywać swoje umiejętności - Maarin jak najbardziej powiedziała to poważnie i szczerze. Pomagała opatrzyć rany nie tylko tym co z nią przyszli ale i tym którym pospieszyli z pomocą. Była przez to wyraźnie zmęczona.
-Nikt nie staje się czempionem Tchazzarem w jednej chwili. Nie nabrałaś jeszcze doświadczenia w walce, to pewnie przyjdzie z czasem.- odparł pobłażliwym uśmieszkiem Valerius i zwrócił się do Elin.
-A ty? Jak się czujesz? Baliśmy się o ciebie, gdy upadłaś.- zaklinacz spoglądał na półelfkę z radosnym spojrzeniem. Naprawdę się o nią martwił, gdy padła bez życia.
- Dam radę - skinęła głową. Objęła Maarin w pasie, chyba nie tylko po to, aby pomóc sobie utrzymać równowagę. - Ja uważam, że jesteś świetna. Ratujesz życie. Dosłownie - szepnęła do ucha undine.
Maarin miała przez chwilę dziwną minę, gdy półelfka objęła ją w pasie. Przymknęła jednak oczy i odezwała się swoim normalnym głosem.
- Dziękuję, że mnie pocieszacie, jednak wolała bym zmniejszyć potrzebę ratowania na rzecz wzmocnień. Jeśli mam dobrze pełnić rolę kleryka nie mogę pozwalać byście padali jak muchy - po tych słowach undine delikatnie złapała za dłoń Elin i odsunęła ją ze swojej talii.
-Wszystko dobre co się dobrze kończy, prawda?- zapytał z dziwnie podstępnym i jednocześnie rozbawionym uśmieszkiem Valerius obserwując uścisk Elin i dość niechętną reakcję undine na tą czułość.
- Lepiej sprawdźmy co z tymi, którym na pomoc przybyliśmy - półelfka nie wydawała się urażona odsunięciem Maarin, lecz jednocześnie ciągle była za słaba, żeby chodzić bez niczyjej pomocy. Nie bojąca się dotyku Dia objęła ją z uśmiechem i poprowadziła do wozu.

Rana w boku Valeriusa choć prawie zaleczona przez modlitwę Maarin, nadal nieco dokuczała magowi. I to na tyle, że nie mógł pomóc Dii w podpieraniu Elin. Za to zwrócił się do kapłanki mówiąc.
- Wygląda na to, że bez względu jak bardzo próbujesz maskować swoją urodę… ona i tak jest zauważana.
- Naprawdę? Nawet teraz musisz mówić tylko o jednym? - Maarin ściągnęła brwi i pokręciła głową niezadowolona.
- Mógłbym mówić o wielu innych rzeczach. O potrzebie pilnego pogrzebania zmarłych, o dziwnym zachowaniu się koboldów… nigdy dotąd nie zastawiały wszak pułapek w okolicy, albo o napaści na Harpa która zdarzyła się niedawno. Niestety… to wszystko są ponure tematy, a moje gderanie w tych kwestiach jest całkiem bezcelowe.- wzruszył ramionami zaklinacz.
- Zawsze możesz nic nie mówić. Mimo wszystko nie wydaje mi się aby ta chwila była najodpowiedniejsza na tego typu zachowanie - odparła kapłanka ciągle będąc niezadowoloną tym jak Valerius patrzy na świat. Niestety do niego nie docierały żadne argumenty.
- I zanurzyć się w ponurym milczeniu? Nie… to nie dla mnie.- westchnął w odpowiedzi zaklinacz. -Ponure milczenie, budzi ponure myśli.
Maarin pokręciła głową z miną zupełnej rezygnacji.
- Dlaczego uważasz, że milczenie jest ponure? Naprawdę brat Riordan wydaje ci się ponury? Na jego twarzy tak często widnieje pogodny uśmiech mimo, że jest milczący - dziewczyna postanowiła nie poddawać się jeszcze.
-Ale co skrywa taki uśmiech? I ileż można milczeć? Gdy ludzie dobrze się bawią, gdy biesiadują, nie wyrażają swej radości milczeniem, tylko śmiechem właśnie… głośnym śmiechem i głośną rozmową. A my… właśnie przeżyliśmy. Owszem, nie bez bólu i ran. Ale uratowaliśmy pielgrzymów i nikt z nas nie zginął. A ty… zamartwiasz się bez powodu, mimo że to twoje modlitwy uratowały Elin i pewnie mnie oraz Quentina. Powinnaś się cieszyć.- wyjaśnił swój punkt widzenia zaklinacz.
- Nie wyleczyłam was do końca, nie potrafiłam. Koboldy mogły i uciec ale w każdej chwili mogą powrócić przegrupowane i z większą siłą. Martwię się bo jest o co - wyjaśniła kleryczka - proszę przestań starać mi się udowodnić, że moje postępowanie nie jest właściwe.
- Chcę poprawić ci humor. Nie ma co się martwić, o rzeczy na które wpływu nie masz. A tym akurat jest powrót koboldów.- odparł z ciepłym uśmiechem Valerius.- Zresztą zaraz wyruszymy do klasztoru i tam wszystkim pomogą. Trzeba myśleć pozytywnie, bo czarnowidztwo tylko… pogłębia smutny nastrój.
Maarin postanowiła już nie odpowiadać widząc, że daleko nie zajdzie w tej rozmowie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172