Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-09-2017, 08:29   #61
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Kiedy dotarli już pod sam zamek, Marv miał już na ramieniu tarczę, a w ręku włócznię, bacznie się rozglądając. Ruina wyglądała na nie nadającą się już praktycznie do niczego, nie było też żadnego śladu bytności ludzkiej i nieludzkiej. A mimo to…
- Nie wiem jak wam, ale mi się wydaje, że to miejsce nie jest takie puste, za jakie chciałoby wyglądać. Jak dawno temu tu byliście? - zapytał Jorisa i Torikhi.
- Ze trzy dekadni? Może więcej, może mniej… - Kapłanka powiodła spojrzeniem w ślad za marvowym, ale wzruszyła jedynie opancerzonymi ramionami.
- Dość, by las zajął się truchłami, a zamek zmienił lokatorów. Ciekawe na jakich - zauważył Shavri, który na słowa Marva, sięgnął po swój łuk.
- Prawda to - przyznał Joris - Choć mnie zamek wymarłym się zdaje… Od frontu jest barykada. Do pokonania, choć hałasu pewnie się narobi. Lepiej od południa. Tam małe wejście jest, któregośmy ostatnio użyli. Zamek jednak pięter nie ma i jeśli co na którymś dachu się przyczaiło to z dołu tego nie uświadczymy...


Młody tropiciel, zanim przyglądnął się zamczysku, poświęcił chwile na zlustrowanie otoczenia. Zauważył, że drzewa szerokim kołem dookołą zamku wyglądały nieco inaczej niż te, które minęli wcześniej. Grubość pni i odległość między gałęziami faktycznie sugerowała, że las objął te ziemie w należne mu posiadanie nieco później. Tropiel w swoich niemych obserwacjach natknął się też na mogiłę. Stanął nad nią i zmówił w myślach szczerą modlitwę aby Sune przekazała jego modły bogu, któremu osoba tu leżąca oddawałą cześć za życia.
Na tej czynności zastało go ostre i krótkie kwilenie jastrzębia, wyprostował więc prawą rękę. Kira sfrunęła na jego wyciągniete przedramie spomiędzy drzew, chlaszcząc go przy tym szaro-brązowymi skrzydłami. Krzyknęła jeszcze raz, wprost mu do ucha, sadowiąc się na jego ramieniu. Potem bystrym, bursztynowym okiem łowcy powiodła po otoczeniu i towarzyszach jej ludzkiego kompana. Wyglądała imponująco.
- W końcu się oswoiłaś, co Śliczna? Najpierw obce zapachy, potem smok… - Shavri pogładził ją po szponach, a ona zabrałą się za układanie włosów, które mu zmierzwiła swoim lądowaniem.
- Anna - usłyszał za swoimi plecami głos Jorisa. Myśliwy też spoglądał na mogiłę - Młoda dziewczyna. Czarodziejka. Albo i nie. Nie rozgryzłem jej do końca. Poległa gdyśmy Gundrena Rockseekera odbijali tu z łapsk zielonych.
Potem spojrzał na łowcę i jego przyjaciółkę i uśmiechnął się.
- To naprawdę wspaniały ptak.

Na pełne uznania słowa o wspaniałym ptaku Zenobia ożywiła się, ale wyglądało na to, że Joris miał na myśli jaszcząba, więc w jednej chwili straciła całe zainteresowanie. Bardzo zmęczona i zła zastanawiała się, na cholerę brała ze sobą muła, skoro wózek został we wsi. No, faktycznie, niósł dwa wielkie, wypchane wory dobytku. Uparte bydle całą drogę nie chciało współpracować i nie pomagały tu groźby ani próby przekupstwa. Jedynie
użycie bicza dawało wyraźny efekt. Ubrana w obcisły, skórzany strój, co jakiś czas z wyraźną wprawą strzelała biczem w zad swojego wierzchowca.
- Niedobry muł-wołała wtedy -Trzeba cię ukarać
Może było to głupie, ale inaczej nie potrafiła.
Marv także przyglądał się jastrzębiowi, po chwili zwracając się ponownie w stronę murów.
- Czy umiałbyś ją nakłonić, aby przeleciała nad zamkiem i oznajmiła głośno jak zobaczy… - machnął włócznią w nieokreślonym geście, nie wiedząc jak wyrazić myśl. - No coś niezwykłego. Jak na przykład smoka?
- Taa... to by była niezła sztuczka
- Powiedziała Turmi z powątpiewaniem - Pukła bym w miejsce gdzie się schował. Ale już widzę jak się uda.

Shavri uśmiechnął się do nich spokojnie. Wyciągnął rękę przed siebie ponownie w kierunku zamczyska. Kira przeskoczyła z ramienia na łokieć i spojrzała na tropiciela koso. Młody chłopak pochylił się do niej. Zaczął szeptać i gładzić łepek swojej Łowczyni.
“Żywe, duże (czyli większe od ciebie w locie), krzycz”.
Po czym wyprostował ramię, a Kira spięła się do lotu i wzbiła się w powietrze, tłukąc go końcówkami skrzydeł.
- Czekajcie i liczcie zawołania - powiedział, odprowadzając jastrzębia wzrokiem. Gracja i siła, z jaką się poruszała, napawały go dumą i zachwycały wciąż na nowo. - Oczywiście dowiemy się tylko, ile ich jest tam, gdzie sięga wzrok. Nie wleci do środka.
Ptak szybko i sprawnie znalazł się nad zamkiem. Wykonał kilka leniwych, majestatycznych kręgów, kwiląc od czasu do czasu w sumie cztery razy. Zdziwiło to mocno Shavriego. Jeśli był tam smok, nie powinno być nikogo innego.
- To… jaka decyzja? Idziemy tam główną drogą, czy może chcesz zrobić zwiad Jorisie? - Melune zwróciła się cicho do obradujących mężczyzn, spoglądając czasami koso w kierunku pojedynczego grobu.
- Nie - odparł szybko myśliwy słysząc szybującą w powietrzu Kirę. Mogło to się wydać dziwne, bo Joris zawsze obstawiał przy zwiadach, a jastrząb jakby potwierdził obawy Marva, że zamek nie jest opuszczony, myśliwy jednak powiedział to dość pewnie - Idziemy teraz wszyscy. Zenobio. Ty też. Uwiążcie zwierzęta. Pies może iść. Wchodzimy od południa.
-Ja? A kto przypilnuje zwierząt? A jeśli im się coś stanie? Nie zniosłabym gdyby mojego muła spotkało coś złego. Zawsze mogę tam wysłać niewidzialnego służącego. Może nie potrafi walczyć, ani nic nie opowie jak wróci, ale jeśli nie wróci będzie to znak, że w środku coś złego się czai.- Zenobia mówiła to jednak bez przekonania. Siedzenie samej w pobliżu zamku raczej nie było bezpieczne. Przypomniało jej się jeszcze, że wartoby sprawdzić, czy w zamku nie czai się coś magicznego. Zwykle używała magii do innych celów, ale znała też kilka okazuje się całkiem przydatnych zaklęć. Uniosła ręce do góry, cicho wyśpiewała kilka dziwnych słów, rozpuściła włosy i pozwoliła, żeby rozsypały się w nieładzie. Na chwilę jej oczy zrobiły się białe. Potrafiła oczywiście czarować bez tych dodatków, ale tak lepiej to wyglądało. Odczekała jeszcze chwilę, żeby mieć pewność, że wszyscy ją widzieli i czy zrobiła odpowiednie wrażenie, po czym uznała, że pora podzielić się efektami.
-Nie wyczuwam żadnej magii, choć nie mam pewności. Może te mury są za grube, a może ja za słaba- Westchnęła.
~A może to było zaklęcie nie na wykrycie magii, tylko na odnalezienie magi?~
Pomyślała. Uczyła się tego tak dawno…
- Magia dawno opuściła to miejsce… choć jest w środku zrujnowana kaplica, która nosi w sobie znamiona dawnej świetności… - Półelfka wzruszyła ramionami, przyglądając się swojej tarczy, którą zdobyła właśnie podczas oczyszczania tego miejsca z goblinów. Joris nie stracił wtedy prawie życia… i Marduk i Yarla… Anna nie miała tyle szczęścia, choć może to on… Tori, po prostu nie stanęła na wysokości zadania.

Kira zaś, wracając od nich, zboczyła nieco, ponieważ jej patrol nad zamkiem spłoszył kilka mieszkających w jego cieniu pomniejszych ptaków. Część miała na tyle rozumu, żeby schować się głębiej na poddaszach zamku. Część jednak zawiódł instynkt. Jedna z jaskółek w związku z tym nie wróciła już do gniazda…
- Dobrze - widząc to odpowiedział Shavri. - My też zapolujmy.
Po czym ruszył uwiązać konie.
 
TomaszJ jest offline  
Stary 29-09-2017, 09:00   #62
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Las Neverwinter
Eleint, Śródlecie. Popołudnie

Drużyna ustawiła się w zaproponowany przez Przeborkę szyk i ruszyła za dowódcą wąską ścieżką wiodącą wokół zamku. Barbarzynka nigdy nie brała udziału w zdobywaniu żadnej twierdzy, lecz umiała sobie radzić w podchodach. Konie zostały uwiązane między drzewami u podnóża wzgórza; tylko pies Zenobii czujnie szedł obok swojej pani.

Gdy zbliżyli się do murów co bystrzejsi awanturnicy zauważyli świeżo połamane rośliny i poprzewalane kamienie mogące świadczyć o ciężkim smoczym lądowaniu na tarasie zamczyska. Zresztą hol zamku był jednym z niewielu miejsc, gdzie wielka gadzina mogła wygodnie się ułożyć. Choć kto wie jak taki wężowaty stwór był giętki; może dał radę prześlizgnąć się przez wewnętrzne drzwi i siedział, dajmy na to, w kaplicy? To właśnie mieli zamiar sprawdzić; Joris nie chciał ryzykować frontalnego ataku, a mnogość przejść pomiędzy salami miała zapewnić drużynie dobry zwiad i atak na smoka z wielu miejsc jednocześnie.

Drużyna była już w połowie drogi do bocznego wejścia gdy nagle z obu baszt wyleciały strzały… a może bełty? Różnicę mógł sprawdzić Shavri, którego jeden z pocisków drasnął w rękę.
- Pod mur! - krzyknął Joris i drużyna rzuciła się w krzaki pod ścianą; w końcu pionowo ciężko było celować. Marv miał rację; w zamku zdecydowanie przebywał nie tylko smok…

 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 29-09-2017 o 11:32.
Sayane jest offline  
Stary 03-10-2017, 09:56   #63
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
- Tam było chyba drugiej wejście. - Przeborka ścisnęła miecz, spoglądając w górę, ku blankom, czy nie leci z nich jakaś gorąca smoła, zdechłe kury, czy podobne “przyjemności”. - Rozdzielmy się. Część zajmie strzelców tutaj, a reszta wskoczy im na plecy. Ino po cichu…
Shavri jednak, który od draśnięcia niuchnął już bitewnej zadymy i stał ostatni w szeregu, sarknął:
- Zesrajmy, a nie rozdzielmy, Przebijko! Szlag wie, co i ile czeka przy tamtym wejściu, jak ci tutaj już o nas wiedzą. A jak będziemy tak stać i kombinować, to nas wystrzelają jak kaczki! Dalej! Do przodu, ino przy ścianie i ostrożnie! - to powiedziawszy, z całej siły kopnął najbliższy obok siebie krzak. Trafił w pień, więc zdziczały iglak zachybotał się mocno cały, jakby tam co najmniej dwoje ludzi się kotłowało w stresie. Tropiciel liczył, że to samo pomyślą na murze i to tam właśnie polecą najbliższe strzały.
- Z dwoma, może trzema osobami zdatnymi do walki na przodzie chcesz się rozdzielać na nieznanym sobie terenie? - Marv pokręcił głową na słowa Przeborki, a Shavriego prawie nie słuchał. - Idę pierwszy - powiedział i skinął Jorisowi, ciągle to jego uważając za dowódcę. Ruszył przy ścianie w stronę najbliższego wejścia, trzymając tarczę nad głową, starając się zasłonić od otworów strzelniczych, z których wcześniej wyleciały pociski. Dla niego to nie była sytuacja do gadania tylko do działania.
Melune również próbowała chronić siebie i krasnoludkę za tarczą ruszając za mężczyznami bez słowa.
- Strzałą? W Bohaterkę? - wkurzyła się Turmalina nie na żarty - Czekaj no, gagatku, idę po ciebie!
W miejscu jednej ze strzelnic zawirował pył... i cały jej dół został zatkany kamiennym blokiem!
- Strzel sobie w to, cwaniaczku! - zawołała krasnoludka do niewidocznego strzelca.
~Niezłe...~ Pomyślała Zenobia.~ Pożyteczna sztuczka. Przydałaby się wtedy, co się tych frykasów najadła.
Nie spędziłaby nocy w wygódce.
Stanowczo popierała opinię, że rozdzielanie się to zły pomysł, więc kiedy już prawie do tego doszło, postanowiła, że z dwojga złego dołączy do grupy szarżujących a nie biernie czekających na strzał w tyłek. Nie, żeby to uczucie było jej obce, ale nigdy nie było to nic ostrego.
Nie zastanawiając się dłużej pobiegła w stronę drzwi.
-Wampir, za mną!- Zawołała na psa.

Drużyna szybko przebiegła po schodach do wąskiego korytarza zamkniętego z lewej mocnymi dzwiami, a z przodu grubą zasłoną.

- Na lewo jest sala ze strzelnicami. To najkrótsza droga… stamtąd można przejść do następnego pomieszczenia, ale wejście jest zawalone... - starała sobie przypomnieć układ sal zamku Torikha. - Wieża ma wyburzoną ścianę i wąskie przejście między kamieniami… ale były tam też drzwi na korytarz do głównego wejścia… i stamtąd jest otwarty dostęp.
Marv skinął głową słysząc słowa kapłanki i od razu udał się w tamtym kierunku.
- Osłaniajcie mnie i tyły - bardziej polecił niż poprosił. Nie słyszał poleceń Jorisa, inni gadali jakieś bzdury, a ktoś musiał podejmować decyzje. Uniósł tarczę i baczył pod nogi, idąc jednakże szybkim, zdecydowanym krokiem.
- Tyły zabezpieczone! - odkrzyknął krótko Shavri, który i tak dreptał na końcu, a teraz bez przerwy rozglądał się na boki i szedł za resztą prawie zwrócony plecami do nich - tak bardzo bał się, że zaraz ktoś im wypadnie na tyły. Wyciągnął łuk i płynnym ruchem położył strzałę na cięciwie.

Drużyna wpadła do dawnej jadalni goblinów, z której teraz usunięto truchła zielonoskórych, a ze stół poczyniono prowizoryczne barykady. Niewiele to dało kusznikom, którzy schodzili ze swoich pozycji. Shavri wypuścił przygotowaną strzałę kładąc trupem pierwszego z kuszników. Marv cisnął w drugiego włócznią lecz chybił, gdy tamten dał nura za stół. Nie przeszkodziło to Przeborce, która z bojowym okrzykiem rzuciła się w jego stronę. Nawet dębowy stół stanowił marną osłonę przed dwuręcznym mieczem barbarzynki, która zwyczajnie obcięła róg mebla wraz z dużą częścią ciała wroga. Mężczyzna w czarnym stroju zwalił się na ziemię krwawiąc jak zarżnięte prosie. I było po walce. Przynajmniej na razie.

- Nikogo nie zostawiliście? - krasnoludka wyglądała na zawiedzioną, barykada aż się prosiła o widowiskowe rozwalenie - Niech będzie. To teraz pora na smoka. Może siedzi w dawnym leżu sowomisia?
Kapłanka sprawdziła czy obaj napastnicy na pewno nie żyli, po czym zamknęła mężczyznom oczy, zmawiając nad nimi krótką modlitwę.
- Było ich więcej chyba… nie lepiej sprawdzić, gdzie uciekli? Jeśli znajdziemy smoka a tamci zaatakują nas z drugiej strony, możemy nie mieć szans… - Tori przyglądała się denatom, starając się wypatrzeć u nich jakieś cechy, które mogłyby określić kim byli. Czy mieli do czynienia ze zwykłymi rzezimieszkami, czy może z jakimś ugrupowaniem?
- Wiesz, Skarbeńku, że powinnaś nas motywować wzniosłymi hasłami a nie szukać dziury w całym niczym jakiś fatalistyczny prorok? - Turmi wskazała oskarżycielsko palcem kapłankę - Ale jedno wiem na pewno. Jak PONOWNIE oczyścimy tę górę gruzu, zostawimy tabliczkę "Własność prywatna, wstęp wzbroniony!"
- Wybacz panno Turmalino, ale do trubadura mi daleko… a przeor ze mnie żaden.
- Selunitka uśmiechnęła się z wesołymi iskierkami w oczach. Pokazała na dwa ciała. - Wyglądają na zorganizowanych. Mają takie same stroje. Może być ich tu więcej… powinniśmy uważać. - Kucnęła przy jednym, by przeszukać mu ciało i ubranie.
 
TomaszJ jest offline  
Stary 04-10-2017, 19:56   #64
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Joris do jadalni nie wpadł jako ostatni, ale nie zdążył nawet unieść łuku gdy strzelcy leżeli już bez tchu ziemi. Nie zamierzał tu jednak dyskutować bo już kierował się do wyjścia z pomieszczenia. Poświęcił jednak trupom jedno spojrzenie, bo iście nie wyglądali mu zwyczajnie jak to zbóje i zatrzymał się.
- Idziemy do baszty na wprost - ozwał się - Szybko przez każde pomieszczenie. Potem będzie czas na przeszukania Rika. Shavri poślij Kirę w niebo. Usłyszymy jeśli kogoś zobaczy.
Po czym ruszył pośpiesznie przez gruz do zachodniego pomieszczenia.
Melune wstała i ruszyła za myśliwym bez słowa, dobywając swojego sejmitara i tarczy.
Co jak co, ale na taktyce jego nowi towarzysze znali się tak sobie, skoro nie chcieli, aby najbardziej ciężkozbrojny szedł przodem. Marv jednakże nie dyskutował z poleceniem myśliwego i ruszył za nim sprawnie, gotów sprawdzać każde przejście w poszukiwaniu kolejnych wrogów.
Shavri, który właśnie chciał zaproponować, że jedno z nich może się przebrać w mniej uszkodzony strój i zapuścić tu i tam w miarę bezpiecznego żurawia albo wabik w pułapkę, zamarł, usłyszawszy polecenie Jorisa. Bardzo chciałby je wykonać - Kira była wszak w lesie okalającym zamek i z powodzeniem usłyszałaby jego przywołujące gwizdnięcie. Ale na co zda im się Kira na zewnątrz, jeśli wrogowie są w środku. Tych, których mogła, już zoczyła. Sam Shavri nie miał zaś czasu ze strzałą na cięciwie tłumaczyć jej od nowa, czego od niej chce.
- To się nie uda z Kirą! - zawołał bezradnie, zrywając się również do biegu za pozostałymi, ochraniać tyły. W tych ponurych murach tropiciel pewnie i tak nie usłyszałby jastrzębia nawet jeśli jakimś cudem zdołałby mu wydać polecenie.

Drużyna przeszła gęsiego przez częściowo zawaloną ścianę między jadalnią a dawną sypialnią goblinów nie zachowując zbytnio ciszy. W baszcie nikogo nie było, a stare spleśniałe posłania zepchnięto pod ścianę. Podobnie jak w przypadku sali bankietowej ktokolwiek teraz tutaj mieszkał nie zadał sobie trudu by sprzątnąć pozostałości po zielonoskórych.
Drzwi do głównego holu były uchylone (do wewnątrz). W holu panował półmrok i trzeba było solidnie się wysunąć by objąć wzrokiem całe pomieszczenie.
- Hej, tam! Straż przednia! Potrzebujecie specjalnego zaproszenia? - syknęła Turmalina.
Joris zatrzymał się w półmroku i wyciągnął z plecaka coś co zdawało się płonąć. Pamiątka jeszcze z Kopalni Cudów. Zamocował puklerz na ramieniu i przezbroiwszy się w broń ręczną powiódł drużynę na północ. Nie uszedł trzech kroków gdy po drugiej stronie korytarza ujrzał wpatrzone w siebie smocze oczy. Gad leżał zwinięty naprzeciw drzwi, z których wychodziła drużyna. Joris zatrzymał się na ten widok wbijając spojrzenie w zwężone ślepia. Smok nie wyglądał jakby zamierzał uciekać. Więc to tutaj zamierzał bronić skóry.
- Jest… - tylko tyle zdążył powiedzieć drużynie nim smok zionął na niego toksyczną chmurą. Tropiciel zatchnął się trującym oparem i bez czucia padł na ziemię.
Marv odruchowo zaczerpnął w ostatniej chwili powietrza i wstrzymał oddech. W pierwszym momencie chciał zaatakować, ale dosłyszał słowa tej rąbniętej krasnoludzicy i zamiast tego zanurkował w opar i chwycił Jorisa za fraki, ciągnąc go w tył.

- Padnij, drużyno! Braaaaaaaach! - krzyknęła Turmalina i wyczarowała swój popisowy taran nad głowami. Droga do smoka była zablokowana, ale geomantka nie celowała w gadzinę. Bazaltowy pocisk z głuchym łoskotem grzmotnął w sufit nad smokiem, zostawiając wcześniej długą rysę na kamieniach sklepienia.
Głuche "Łup" rozniosło się po zamku, a chmura kurzu i kamieni dołączyła do opadającej na posadzkę trucizny.

A potem rozpętało się małe piekło.

Marv tyle co zdążył przeciągnąć Jorisa za drzwi gdy uszkodzone sklepienie holu runęło z hukiem, grzebiąc w tumanie pyłu, drewna i gruzu wszystko w polu widzenia. Zresztą widzieli niewiele, stłoczeni w na wpół zrujnowanej baszcie, przyduszeni kurzem i resztkami smoczego zionięcia, które wdarły się przez otwarte drzwi. Zewsząd było słychać trzask pękającego drewna i echo turlających się kamieni; wyglądało jakby cały zamek miał zaraz się zawalić.
- Chuchnij to, durny jaszczurze khe khe… - próbowała przekrzyczeć walące się kamienie geomantka, krztusząc się pod koniec od gazu i pyłu.
Shavri, który stał w ogonku całego zamieszania ze zdumieniem zasłonił nos rękawem i próbował coś przepatrzeć przez pył. Po chwili już nic nie widział, niewiele też słyszał ponad łoskot i stukot kamieni.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 05-10-2017, 13:47   #65
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Ciemnoskóra półelfka pobladła, na widok nieprzytomnego ukochanego, jak kreda. Nie zważając na ludzi, smoka, ni nawet walący się “świat” dookoła, rzuciła się tulić i chronić nieprzytomnego myśliwego.
Smród toksycznych wyziewów, na przemian z pyłem, drapał ją w gardle i wyciskał łzy z oczu.
Tori poczuła się na powrót bezsilna, gdyż wszystkie jej łaski, były przeznaczone do niesienia śmierci, niż pomocy. Pomijając fakt, że i tak była zbyt słaba, by potrafić zniwelować skutki smoczej trucizny.
- Na światło Selune co ty wyprawiasz?! Chcesz nas tu wszystkich zasypać jak w kurhanie! - krzyknęła gniewnie do krnąbrnej zaklinaczki. - Po moim trupie, a nie będę leżeć we wspólnej mogile z tym zielonym poczwarzem! - Strosząc się gniewnie jak przepiórka, zaczęła recytować cichą modlitwę nad nieprzytomnym.

Przeborka, rozkazem Jorisa odesłana na tyły, miała to szczęście, że dziejące się w awangardzie tragedie były dobre kilka metrów od niej. Pył i smród kwasu uderzyły ją w twarz mimo to, wyciskając łzy i drapiąc w gardło, ale udało się jej zachować w miarę trzeźwy umysł... który zaraz podpowiedział jej, co może się stać, jeśli smok przeżył kamienowanie.
- DRZWI! - krzyknęła, starając się przekrzyczeć huk walącego się zamczyska - Musimy zablokować drzwi! Jak znów chuchnie, to zagotujemy się jak raki w garnku! - rozejrzała się gorączkowo po wnętrzu baszty, szukając czegoś na tyle szerokiego, by móc skutecznie zasłonić otwarte wejście. Niestety, nie znalazłszy niczego odpowiedniego, przedarła się naprzód i z całej siły naparła na drzwi, starając się jak najbardziej ograniczyć dziurę prowadzącą do pomieszczenia z gadem. Udało jej się nieco przywrzeć ciężkie drzwi, choć nadal została spora szczelina.
- Odsuń się, blokuję! - Krasnoludka wyglądała na uszczęśliwioną skalą zniszczeń, które spowodowała i szukała okazji do powtórki.

Widząc szarpiącą się z drzwiami Przeborkę, Zenobia postanowiła pomóc. Jej postura nie dawała nadziei na efekt, ale przecież nie planowała się z nimi siłować.
Wyciągnęła z węzełka kawałek świńskiej skórki, zamknęła ją w dłoniach, potarła i szepcząc jakieś świństwa przeciągnęła nią po drzwiach w okolicy zawiasów.
Czy to czar, czy zwykłe smarowanie, no i oczywiście te szeptane świństwa, zawsze przynosiły spodziewany efekt. Zwykle nie używała tego czaru do opornych zawiasów, a do nie dość śliskich… Zresztą nie było to teraz istotne. Drzwi jakby rozjarzyły się, choć ledwo zauważalnie i dokładnie w tym momencie Zenobia naparła na nie a te zatrzasnęły się z hukiem.

Potem dopadła do leżącego Jorisa i - bacznie obserwując reakcję Tori - położyła się na nim, żeby dosłownie wycisnąć mu z piersi zabójcze toksyny. Zaraz potem, nabrała dużo powietrza i przyssała się do niego ustami a pierś tropiciela uniosła się.
Torikha zawyła jak wściekła harpia zamachując się tarczą na starą kurtyzane.
- Złaź z niego ty stara raszplo!! Gdzie ty mi tu na mojego… mojego… mojego… - zacięła się nagle czerwieniąc ze złości, po czym by ową złość wyładować, poczęła naparzać kobiecine jak wlezie. - Ty rozpustna wywłoko, pijawko cholerna, żebyś ty się tak na smoka rzuciła, a nie na porządnych mężczyzn!!
Zenobia zupełnie odruchowo usunęła się z linii ataku. Unikanie ataków furii niewiast miała opanowane do perfekcji. Robiła to już tyle razy, że nawet nie zwrócila na to większej uwagi. Mówią, że miłość jest ślepa. Wyglądało na to że, Tori wolała, żeby Joris pozostał martwy, niż zbałamucony przez Zenobię. Może to było głupie, ale przewidywalne i dlatego wszystkie ciosy oszalałej półelfki albo chybiły, albo nie wyrządziły większej szkody. Jednak coś bolały ją plecy, wyglądało na to, że mimo wszystko oberwało jej się trochę. Postanowiła zakończyć tą zabawę.
- Przestań głupia. Daj mi robić co trzeba, albo lepiej ty właź na niego. Mnie za takie rzeczy zwykle trzeba płacić. Chyba, że wolisz żeby się udusił? - Nie bez pewnego żalu zlazła z chłopaka. -Twoja kolej dziecino.
Półelfka dyszała ciężko jak zazipana mysza. Widać było, że choć wciąż gniewna to starała się jako tako analizować i kalkulować sytuację. Odrzuciła w końcu tarczę i uklękła ponownie przy nieprzytomnym.
- Nie zmusisz mnie do żadnej orgii tak tutaj przy wszystkich i zupełnie nie po bożemu! - zaperzyła się, ale dawna łaniowatość, powoli wracała kapłance ciało. Siwowłosa choć lubieżna, nieczysta i zdecydowanie o niecnych zamiarach względem JEJ Jorisa miała trochę racji w tym… co robiła. Splatając dłonie, naparła na klatkę piersiową mężczyzny, raz, drugi i trzeci, po czym zatykając mu nos palcami otworzyła usta i biorąc głęboki wdech wpuściła mu do płuc trochę powietrza.
-Szkoda- Wymamrotała Zenobia. Nie wiadomo tylko, czy chodziło jej o bezsensowne narażenie się na razy, czy o deklarację Tori o orgiach. Ci młodzi byli tacy apetyczni…
Shavri, który stał najbliżej nich, oniemiał do końca. Z rękawem wciąż osłaniającym usta i nos gapił się na ową scenę łzawiącymi od pyłu i trucizny oczyma. Gdyby sytuacja nie była tak poważana, najpewniej wybuchnąłby śmiechem. Z najwyższym wysiłkiem woli oderwał oczy od tego, co z Jorisem robiła aktualnie Torika. Trochę jej chyba zazdrościł…?
Odchrząknął, nabrał tchu - co było bardzo bolesne dla gardła - i zawołał nieco zmienionym głosem.
- Co się dzieje? Co ze smokiem? Ktoś poza Jorisem oberwał?!
Marva na chwilę zatkało. To co wyprawiały baby nie mieściło się w głowie. W zasadzie przy nieprzytomnym Jorisie, znajdował się tu prawie z samymi babami. Jedna zawalała zamek, dwie inne się tłukły, a ostatnia zatrzasnęła drzwi. Zamrugał, próbując usunąć z oczy pył, kurz i toksyczny opar i oszacować straty.
- Musimy natychmiast opuścić to miejsce. A ty nawet nie próbuj następnego zaklęcia - warknął, wskazując włócznią krasnoludzicę.
- A kto mi zabroni? Ty, rycerzu blaszko? - odpyskowała Turmalina, ale znikło to w rumorze walących się kamieni.
 

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 05-10-2017 o 14:56.
TomaszJ jest offline  
Stary 05-10-2017, 20:09   #66
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Joris był kiedyś w kuźni Neverwinter. Nie jakiejś niewiadomo jakiej, ale i nie pierwszej lepszej. Z ojczulkiem to jeszcze było to mleko pod nosem miał. Ale pamiętał jak stanął po złej stronie kowalskiego paleniska gdy dwóch czeladników chwyciło z miech i zadało mocy do żaru. Ściana gorąca odebrała mu wonczas dech, że ani się obejrzał, a leżał na klepisku z osmalonymi brwiami. Tu było podobnie. W jednej chwili spoglądał w smocze ślepia, a w drugiej fala dusznego, parzącego wyziewu powaliła go na i idącego za nim Marva, a zimna, lepka ciemność ogarnęła myśli…

Zachłysnął się głośno najpierw poczuwszy ulgę. A zaraz potem ból. Gdy dymiąca jeszcze skóra, zaczęła ściągać się po rozległych oparzeniach, a płuca skurczyły się by wyrzucić z siebie smocze opary.
- Oż… - zakaszlał targnięty nagłą torsją i odruchowo uchwycił dotykającą go dłoń. Wiedział do kogo należała. Mimowolnie przygarnął ją do twarzy i przylgnął do niej. Odetchnął. I odnalazł jej oczy w ciemności. Zawsze je odnajdywał - Rika... Nic ci nie jest?
Pytanie mimo oczywistej naiwności zdawało się zupełnie szczere. Choć fakt faktem myśliwemu wystarczyła chwila by zorientować się gdzie są i w jakim stanie. I nawet nie ze wstydem, a z ulgą skonstatował, że jest jedynym poszkodowanym. Póki do głowy nie przyszła mu bardziej niepokojąca myśl:
- Czy wy… - nadal ciężko oddychał czując w ustach kwaśny posmak - czy wy… zabiliście go?
- Ciii kochany. Nic nie mów.
- Kapłanka pogładziła myśliwego po policzku, szepcząc przez łzy szczęścia dziękczynną modlitwę, która rozlała się znajomym i przyjemnym ciepłem, po ciele mężczyzny. - Wszyscy jesteśmy cali… a smok, nie obchodzi mnie ani gdzie jest, ani co teraz się z nim dzieje…
Myśliwy westchnął po czym wyraźnie silniejszy już, ucałował jej dłoń i uniósł się do pozycji siedzącej.
- Straszny ze mnie głupek - pokręcił głową i zmarszczył brwi - Ale przecież nie zbudujemy domu ze smoczym zamkiem pod nosem
- A więc pozbądźmy się obydwu raz na zawsze...
- stwierdziła już na spokojnie Melune.

- Te smoczy wyziewy… Muszą być halogen… halloumi… narkotyczne - mruknął Shavri na to wszystko. - Zenobia! - zawołał naraz - To przejście za Tobą, ta szczelinka… Całe jest jeszcze? Dasz radę nią przejść? Wyjdźmy stąd tą samą drogą. Tam też widziałem jakieś drzwi. Marv, pomóżmy Jorisowi - zaproponował, przepychając się ku nim, bo zauważył, że tropiciel po babskich rytuałach odzyskał przytomność.
Rudowłosy skinął głową i doskoczył do myśliwego, biorąc go pod ramię i podnosząc do góry. Mógł być chudy, ale krzepę miał.
- Wychodzimy jak weszliśmy, Przeborka przodem - zaproponował, widząc, że przejście ciągle wygląda na możliwe do pokonania. Ale niech lepiej przejdzie po nim ktoś ciężki, ale swobodny, a nie oni we dwóch dźwigając między sobą Jorisa.
Myśliwy chciał odmówić tej pomocy, ale przy próbie samodzielnego stanięcia na nogach zachwiał się i opadł na ramię Shavriego.
- Wystarczy jeden… Dam radę włóczyć nogami… asz.... gadzina… Siedzi przy północnej ścianie przedsionka… Marv… decyduj.
- Wychodzimy na zewnątrz i zawalamy wszystko, zrobimy z tego KUPĘ GRUZU!
- podekscytowana Turmi rozprostowała palce i strzepnęła pył z ramion. Oczywiście na pokaz tylko, bo pyłu było mnóstwo - Przysypię gadzinę tak, że trzeba będzie szybu górniczego by ją odkopać!
Tori pozbierała rozrzuconą w panice broń, ściągając usta w ciasną linijkę.
ZARŻNĘŁABY tego zielonego wywłoka ze skrzydłami jak prosię, a później wyniosła ukochanego na własnych plecach.
No… przynajmniej, tak to sobie wyobrażała we własnej głowie. Słowem się jednak nie odzywając, nie protestując i stojąc w ogonku nowego szeregu.
- Nie - myśliwy krótko skomentował entuzjastyczny pomysł Turmaliny. Trochę jednak niechętnie, bo i w rzeczy samej zamek ten jak na razie przysparzał tylko kłopotów i wabił wszelakie monstra - Sama widziałaś. Są ludzie, którzy mogą chcieć go odkopać. I na zwykłych zbójów nie wyglądali. Gad musi zginąć.
- Tak czy inaczej
- zaczęła Turmalina i wydarła się w końcu - Hej, tam z tyłu! RUSZAĆ DUPSKA!!!
- Pod barykadę
- rzucił Joris.
- Drzyjmy się głośniej, to gad na pewno nie pozna, kaj idziemy - wojowniczka potrząsnęła głową - Drzwi trzeba zablokować, bo zaraz je może otworzyć i nas od tyłu dopaść. - spojrzała na rannego i resztę pobudzonej gromadki i westchnęła ciężko - Lepiej, jak zostanę z tyłu. Jak gad wystawi pysk przez drzwi, do oberwie weń stalą. A drogę tu oczyściliśmy, nic tam nie powinno czyhać.
Gruchnęło i blok skalny wysoki jak krasnoludka przyblokował drzwi do smoka.
- Może być, czy wolicie marmurowy? Rozpadnie się za trzydzieści uderzeń serca więc ruchy lub z drogi - warknęła krasnoludka.

Shavri westchnął. Wyraźnie nie udzielał mu się dobry nastrój krasnoludki. Irytowało go też to, że nie słuchała nikogo poza sobą samą. Pokiwał głową i ruszył do przodu, bacząc na Jorisa, którego rękę miał przerzuconą przez ramiona.
- Jak już w końcu po wszystkim wrócimy do miasta, zbierzemy tych waszych drwali i kamień po kamieniu rozbierzemy tę ruderę. Wykopiemy nawet fundamenty, jak będzie trzeba. Już nic się wam tu nie przyszwęda, a Phandalin zyska bardzo dużo dobrego budulca - powiedział pocieszająco do Jorisa, oferując mu jednocześnie bukłak swojej miętowej wody. - Możesz wykorzystać całą. I nie przejmuj się - szepnął po chwili już nieco ciszej, gdy przeciskali się przez szczelinę. - Zrobiłem kiedyś coś podobnego. Pobiegłem za rannym koboldem w las, w środku nocy, więc wiesz... A ty ostrzegłeś nas mimo wszystko, że on tam jest..
Gadali. Oni znowu gadali! Marv mruknął coś pod nosem do siebie, nie marnując już czasu na krasnoludzicę. Joris miał się lepiej i był podtrzymywany przez Shavriego, więc rudowłosy wysforował się do przodu. To była sprawdzona droga bez pułapek, za to z możliwym wrogiem przed nimi, więc sam siebie uważał za najlepszego prowadzącego w tym momencie.

 
Sekal jest offline  
Stary 05-10-2017, 20:19   #67
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Las Neverwinter, zamek Cragmaw
Eleint, Śródlecie. Późne popołudnie

Kolejne starcie z zielonym smokiem uruchomiło w części awanturników najdziwniejsze odruchy, których praktyczny Marv, ba! nawet narwany Shavri nie mogli pojąć. Grunt jednak, że udało im się bezpiecznie wycofać z zamku i żaden kamień nie spadł im na głowy, choć przesmyk między basztą a salą bankietową wyglądał na prawdę niepewnie. Turmalina wyglądała zaś na żądną dalszej rozwałki, co nie wpływało dobrze na samopoczucie gildiowych najemników.

Na zewnątrz wszyscy odetchnęli pełną piersią, a pies Zenobii z ulgą podlał jakiś krzak. Zenobia też by sobie chętnie ulżyła, ale nie czas był po temu. Po kolejnych modłach ukochanej Joris odzyskał werwę i zarządził frontalny atak na zamek. Czy też frontalno-boczny raczej. Awanturnicy, przedzierając się w półmroku przez trawy i krzewy powoli zbliżyli się do tarasu, powstrzymując równocześnie entuzjazm krasnoludki co do kolejnych wyburzeń.

Wejście do zamku było częściowo zasypane, choć nadal przy odrobinie szczęścia można było przecisnąć się do środka, gdyż część sufitu oparła się na futrynie i na wpół wyrwanych wrotach. Prócz okazjonalnych stukotów osypujących się fragmentów stropu z holu nie słychać było żadnych dźwięków. Natomiast spod gruzowiska wystawała górna połowa męskiego ciała w czarnych szatach i pokracznej masce. Najwyraźniej jeden z nowych rezydentów goblińskiego zamku nieskutecznie próbował uniknąć zmiażdżenia geomantycznym czarem.


 
Sayane jest offline  
Stary 06-10-2017, 12:12   #68
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Walące się głazy, kurz, zniszczenie.
Była to bez wątpienia największa katastrofa jaką do tej pory wywołała Turmalina, nawet wliczając przypadkowe zawalenie się kopalnianego stropu gdy miała piętnaście wiosen.
I bardzo, bardzo jej się to podobało.

- I kto tu jest Smokobójcą?! Ha, strzeżcie się gniewu Turmaliny Hammerstorm! - krzyknęła krasnoludka do walących się ruin, jednocześnie uaktywniając magię sukni. Awatar zniszczenia nie może w końcu wyglądać jak kocmołuch! Buchnęło, zawirowało i czerwona suknia z akcentami ze smoczej skóry wyglądała już w sam raz.
Rozejrzała się, sprawdzając czy wszyscy cali, uśmiechnęła się widząc że nawet Joris się trzyma. Piryt, znaczy się.
Jakiś kikut ściany właśnie się przekrzywił i kilka kamieni z łoskotem potoczyło się po rumowisku. Turmi aż zadrżała od wypełniającego ją uczucia nieograniczonej potęgi.
Mogła wszystko.
- Ktokolwiek tam jeszcze żyje, wyłazić z rękoma w górze, pókim dobra! - krzyknęła w kierunku ruin - Chyżo, bo do cierpliwych nie należę!
 
TomaszJ jest offline  
Stary 10-10-2017, 14:59   #69
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Kapłanka popatrzyła na zaklinaczkę, następnie spojrzała na kupę gruzu i trupa nim przysypanego, po czym ponownie na krasnoludkę.
”Bogini… wiem, że mnie testujesz, ufam ci, ale… na litość twego srebrzystego światła…”
Melune opuściła ręce w których dzierżyła swoją broń i tarczę, aktualnie bezużyteczną.
Joris przyjrzał się nieufnie szczelinie. Większość z nich zapewne dałaby radę przecisnąć się do środka. Gorzej z Przeborką, bo kobita była wielka i Marvem, któren cały czas pełną płytą grzechotał.
- Nie prześliźnie się tędy - stwierdził po czym spojrzał na najemników taksując możliwość wejścia tędy do zamku - Nawet my będziemy mieć z tym problem. Pójdziemy od północy.
- Chodźmy, zanim ta jaszczura wpadnie na pomysł wygrzebania się spod kamieni…
- mruknęła z wyraźną butą w tonie półelfka. Nawet jej udzieliła się bojowa atmosfera.

Shavri westchnął. Zasypany skarb, zasypany smok, zasypany trup. “Powinniśmy się nazywać Niezawodni Grabarze”. Szybko ogarnął spojrzeniem okolice wejścia. Nie było tam świeżych smoczych śladów.
- Jeśli w ogóle się wygrzebał, to nie przeszedł teraz tędy - informacją tą podzielił się z resztą, choć był pewny, że Joris też to zauważył. Shavri postanowił trzymać się teraz bliżej... Pirytka, żeby w razie walki od razu móc go wspomóc. Zamienił tylko łuk na miecze. W tych korytarzach i tak ciasnych, a teraz jeszcze pełnych popiołu, miotanie strzał byłoby jałowe.
Nie uszli zbyt daleko, kiedy ich oczom ukazał się ludzki tułów wyrastający jak wyjątkowo brzydki przebiśnieg z zaspy kamulców. Wyglądało na to, że kulturysta w szale i panice zdołał się nieco wygrzebać z własnego kurhanu, ale wysiłek ten pozbawił go resztek sił. Dychał jednak, kiedy Shavri się nad nim ostrożnie nachylił.
- Jeśli chcemy oto nasze źródło informacji - wyszeptał, prostując się.

Tropiciel nie był w ciemię bity i faktycznie powinni wykorzystać fakt, że jeden z zamaskowanych „mieszkańców” zamku ostał się przy życiu.
Problemem był jednak czas i miejsce w jakim zostali wszyscy ulokowani. Smok w każdej chwili mógł wygrzebać się spod gruzu i zaatakować lub co gorsza… uciec. Torikha poprzysięgła nie popuścić skrzydlatemu za próbę ubicia ukochanego i owa vendetta była teraz dla niej ważniejsza, niż zadawanie pytań. Chciała więc ruszyć dalej… choćby sama, i kłuć w ten łuskowaty zad, aż gad się nie wykrwawi… Wiedziała jednak, że co nagle to po diable, tym bardziej… że kapłanka nigdy nie grzeszyła szczęściem w samodzielnym podejmowaniu decyzji.
Westchnęła więc przeciągle, zagryzając zęby i podeszła do rannego, klękając przy nim z chrzęstem zbroi na jedno kolano, przyjrzała się przysypanemu ciału, by ocenić jego obrażenia.
- Jeśli chcemy go przepytywać… powinniśmy go wyciągnąć, bo długo nie wyżyje z takim ciężarem na sobie… - odparła Sharviemu, po czym zwróciła się zamaskowanego.
- Jak cię zwą?
- Toriko…
- zaczął ostrożnie Shavri, pomny jej bojowego nastroju. - On… ekhm… nie śpi, on jest nieprzytomny.

Półelfka była chwile cicho, wpatrując się w nieboraka jak sroka w gnat. Najwyraźniej albo czekała na odpowiedź zamaskowanego, albo… aż ją otchłań pochłonie… lub smok, bo był w okolicy.
- Miałam nadzieję… że udaje - mruknęła pod nosem, zabierając się za odwalanie kamieni. Początkowo szło jej nieźle, Shavri nawet pomagał, ale kolejny ruch spowodował małą lawinę. Teraz kultysta na pewno już nie miał szans na pobudkę.
“Bogowie… za co?” Kapłanka nie dała po sobie poznać, że się załamała kolejną porażką, zmówiła krótką modlitwę za duszę nieszczęśnika. Nic więcej nie dało się już zrobić.

Powoli wszyscy zaczęli się przeciskać do ruiny, którą stał się hol zamczyska. Nie wszyscy się zmieścili, ale nie było takiej potrzeby - spod kamieni po lewej wystawał kawałek ogona i pazurzasta łapa. Było mało prawdopodobne, by ciężko ranny smok zdołał przeżyć obrażenia od spadajacych głazów, choć kto wie co wyczyniali z nim “smoczy kultyści”? Tori dojrzała wśród gruzów otwarte drzwi prowadzące do kaplicy. Ciężko było powiedzieć ile osób leżało jeszcze pod kamieniami i czy komuś udało się tamtędy uciec. Jeśli tak, mógł z łatwością zajść drużynę od tyłu… lub zwyczajnie zwiać.
Marv, który osłaniał pozostałych próbujących coś zrobić - ciężko powiedzieć co patrząc na działania kapłanki - teraz znowu wysforował się do przodu. Jak się okazało, niebezpieczeństwo teraz bardziej mieli przy sobie, w ciele krasnoludzkiej baby, niż zagrażało im ze strony smoka. Na wszelki wypadek dźgnął je jeszcze włócznią. Z żywego krew wyciekała szybciej niż z martwego. Tu pociekła, choć i dużo czasu nie minęło wiele czasu od zawału, z pięć minut może?
- Myślicie, że ci na czarno to jakiś kult związany z tą bestią? - zapytał reszty grupy. - Chyba powinniśmy przeszukać dokładnie te ruiny, tak na wszelki wypadek.
- Myślałam że ten przyjemniaczek nam to ładnie falsetem wyśpiewa
- Turmalina kiwnęła głowa w kierunku martwego jeńca - Miałam zamek zrównać z ziemią, ale racja, może nowi lokatorzy coś cennego mają. Złotą figurkę smoka, przykładowo. Pasowałoby im. Dobijamy gada na wszelki wypadek?
Melune wskazała palcem na otwarte przejście.
- Nie wiem kim oni byli, zabiorę maskę i pokaże później siostrze Garaele, może ona ją rozpozna. Tam jest kaplica… może w niej znajdziemy odpowiedź na nasze pytania, a jeśli nie… to przynajmniej stamtąd będzie można przeszukać cały zamek.
- Tak zrobimy - ozwał się ponuro Joris zgadzając się z kapłanką. Widok smoczych kończyn wystających spod kamieni wyraźnie go rozczarował - Ale od bezpieczniejszej strony. Dotrzemy do kaplicy od północy. Tu wszystko grozi zawaleniem.
Wydawało mu się, że już to zarządził, ale chyba nadal był odurzony smoczym wyziewem i wcześniej tylko o tym pomyślał…
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 11-10-2017, 12:57   #70
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Drużyna obiegła (w przypadku Turmaliny z godnością obtruchtała) zamek od północy, wchodząc dawnym “tajnym” przejściem, mijając zasłonę i skręcając w prawo. Mroczna, wewnętrzna sala oświetlona dwiema migoczącymi pochodniami była pusta, lecz z prawej słychać było głosy. Dawne zasłony zerwano, więc w świetle kolejnych lamp widać było kilka wysokich postaci - również i oni mogli dojrzeć wchodzących najemników. Jeden z nich krzyknął coś w obcym języku i zniknął z pola widzenia. Selunitka zmówiła cicho modlitwę. Jej rysy się wyostrzyły, łanie spojrzenie przypominało bardziej wilka, a karmelowa karnacja przybrała odcień hebanu.
Kapłanka szykowała się do poważnej walki.

Marv uniósł tarczę i ruszył od razu w tamtą stronę.
- Strzelcy powinni pilnować wyjść, aby nam nie zwiali w lasy! - syknął dość cicho do reszty. Stąpał szybko, ale ostrożnie, bez szarżowania do przodu.
- Nie rozwalaaać wieeeeem - zamarudziła krasnoludka i wycelowała arbaletę w najbliższego wroga, ale wszyscy już zniknęli jej z pola widzenia.

Zenobia miała już tego dosyć. Od dłuższego czasu czuła się nieswojo. Odczuwała jakiś niepokój. W brzuchu coś jej się działo. Jakiś nieznośny ucisk
doprowadzał ją do szaleństwa. To chyba pełny pęcherz krzyczał o swoich prawach. Wampir to sobie ulżył a Zenobia nie miała okazji. Postanowiła
wszystko przyspieszyć, inaczej się posika. Szybkim ruchem dobyła kawałek gumy arabskiej, przyłożyła go do oka i zagniotła wraz z wyrwaną rzęsą.
Nie rozbierała się, bo nie planowała pozostać niewidzialna na dłużej. Truchtem wyprzedziła Marva i pobiegła za znikającym kultystą. Albo wykończy ich sama, albo powiadomi resztę drużyny o ilości i pozycji przeciwników. Tylko natychmiast, inaczej popuści. Zaszła z drugiej strony niż wojownik, który już wszedł do małej kaplicy. Oboje ujrzeli trójkę pożalcie się bogowie kultystów - brudnych i zakrwawionych, choć wyglądających całkiem żywotnie. Jeden z nich od razu wystrzelił w Marva z kuszy, ale ręce zbyt mu się trzęsły by trafić. Dwóch pozostałych czaiło się przy każdym z wejść. Na ołtarzu leżał kilka przedmiotów - w tym pożądana przez Turmi figurka smoka - lecz póki co nie było czasu by się im przyjrzeć.

- Poddajcie się, nie macie szans - powiedział do kulrystów Marv głośno, wyraźnie i rozkazującym tonem. - Natychmiast.
Zamierzał zaatakować dopiero kiedy odrzucą tę jakże szczodrą propozycję. Nie miał jednak okazji, by przekonać się co myślą kultyści; nagle z nicości wyłoniła się Zenobia ze sztyletem w dłoni, celnym ciosem mocno raniąc jednego z przeciwników. Tamten machnął niecelnie sejmitarem za uciekającą już kobietą, lecz jej miejsce zajęła już Przeborka, sprawnie skracając kultystę o głowę. Drugi z czających się przy wejściu wrogów z rozpaczliwym wrzaskiem rzucił się na Marva.
Wojownik z łatwością przyjął cios na tarczę.
Najwyraźniej ponownie przyszło mu pracować z ludźmi i nieludźmi, którzy najpierw działają, a potem i tak niekoniecznie myślą. Marv zaklął pod nosem i uderzył drzewcem włóczni w udanej próbie ogłuszenia swojego przeciwnika, który bez jęknięcia zwalił się na posadzkę.


 
Sayane jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172