Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-12-2018, 12:12   #161
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Mimo przyniesienia złych wieści o losie Gristledawn i obecności Legionu w Fangwood, powrót bohaterów został przyjęty z entuzjazmem. Najwyraźniej phaendarczycy woleli wiedzieć więcej o swojej trudnej sytuacji niż być nieświadomymi wydarzeń. Aubrin posłuchała słów Jace’a, Kharricka i Sulima, i ogłosiła, że niedługo grupa będzie musiała znów się przenieść. Jednak tym razem nie będą błądzić na oślep, wciąż mieli czas na przygotowanie się do drogi i zadbanie, by mieć dokąd podążać. Uciekinierzy przyjęli w dużej mierze bez narzekania, zdążyli wypocząć po ostatniej wędrówce, a burza pokazała, że polana Kelocha nie nadaje się na dłuższy pobyt dla tylu osób.

Naprawa szałasów potrwała aż do wczesnego wieczora, kiedy też pozostali członkowie grupy wrócili ze zbierania pożywienia. Szczególnie Klara i Yan z radością przywitali brata oraz swoich dawno niewidzianych przyjaciół z dzieciństwa. Niedługo później Rhyna odprawiła krótką ceremonię dla uczczenia pamięci drwali z Gristledawn, a także prosząc bogów o pomoc w tych ciężkim czasie - kobieta najwyraźniej przyjęła na siebie brzemię duchowego wspierania uciekinierów. Wszyscy milczeli, gdy mówiła o tym, jak mimo znacznie przeważających sił, z jakimi przyszło im się mierzyć, nie mogą tracić nadziei, że póki są razem i działają, wciąż są w stanie przetrwać, a może nawet pokonać Legion i odbić Phaendar. Ciężko było stwierdzić, ile osób uwierzyło w słowa Rhyny, ale z pewnością wpłynęło to dobrze na samopoczucie słuchających. Zaraz po skończonym obrządku rozpalono spore ognisko, które dzięki alchemicznej miksturze Orelda praktycznie nie dymiło, by wszyscy mogli ogrzać się i, z pomocą trunków przyniesionych przez Mikela, odprężyć się, chyba po raz pierwszy od ucieczki.


Ognisko

Phaendarczycy rozsiedli się przy ogniu, nie potrzebując wiele zachęty do tego, by w końcu rozładować stres ostatnich dni. Szybko dało się słyszeć rozmowy, śmiechy, a nawet ciche śpiewanie. Polana przypominała teraz bardziej postój karawaniarzy niż obóz uchodźców. Rufus i Irvan ledwie spróbowali przywiezionego dla nich grogu, a już z nowiutkimi fajkami w zębach zaczęli prowokować Mikela do sparingu. Meacia z kolei zdążyła już w pełni dojść do siebie po spotkaniu swoich dzieci, i wzięła się za wypytywanie Laurę o to, co działo się z nimi przez ostatnie dwa lata, by zręcznie przejść do kolejnych pytań: Co to za dziwny strój? Czemu takie ciemnie kolory? Czy ma już jakiegoś adoratora? Kiedy może spodziewać się wnuków?

Shagari, ciemnoskóry szaman przybyły z dalekiego Mwangi, dla którego Phaendar miało być tylko krótkim przystankiem w pielgrzymce, opowiadał właśnie legendy ze swoich rodzinnych stron, gdy po drugiej stronie ogniska Ennius gawędził z Olgą i Talathelem.
- Nie uwierzycie, co mnie dzisiaj spotkało, bogowie chyba jednak nas lubią. Szukałem czegoś do jedzenia w tamtą stronę - machnął ręką na wschód - bo do tych przeklętych krzaków co pocięły Rufusa i Maecię się nie zbliżę. No to szukam miejsca, gdzie by jakieś sidła założyć, a jestem już kawałek od obozu, a tu nagle z krzaków wypada na mnie wilczysko! Ale to jakieś takie straszne, mówię wam! Pobliźnione, chude, placki na futrze jak poparzone, małom się nie sfajdał, jak na mnie skoczyło. Już myślałem, że po mnie, ni chybi, zeżre mnie bestia! A ta się nagle zatrzymuje tuż obok, i obwąchiwać mnie zaczyna! Wącha i wącha, a ja jak ten słup stoję, uciekać strach, no i czekam. W końcu przestała, spojrzała mi w twarz takimi bystrymi ślepiami, i sobie poszła, ot tak! Jakby mnie znała, albo co- mężczyzna wydawał się szczerze podekscytowany, w przeciwieństwie do jego raczej sceptycznych słuchaczy.

Sulim

Krótko po rozpaleniu ogniska i posłuchaniu paru opowieści, krasnolud opuścił polanę, i starannie unikając grobu Kelocha, zaszył się w lesie. Gdy był już poza zasięgiem hałasów, rozejrzał się, po czym zaczął rysować na ziemi tajemnicze symbole. Z jakiegoś powodu wiedział, co robić, chociaż był pewien, że nie potrafiłby nikomu tego wytłumaczyć - to było tak, jakby jego dłonie same znały odpowiednie ruchy i gesty, a usta umiały wypowiedzieć właściwe frazy. Wszystko zajęło prawie godzinę, w końcu osiągnął to, co zamierzał - dookoła niego na gałęziach zawisło kilka nietoperzy, z którymi mógł porozmawiać.
Dogadanie się z gackami i zdobycie od nich odpowiednich informacji było wyzwaniem nawet dla doświadczonego druida. Sulim dowiedział się, że rzeczywiście, “dwa sny lotu”, czyli około tygodnia drogi z polany znajdowały się jaskinie, i to bardzo duże. Ale dla malutkiego nietoperza większość jaskiń była ogromna. Mimo to, z pewnością był to dobry trop do sprawdzenia.

Jace

Spotkanie rodzeństwa za każdym razem było dla Jace’a przyjemnością, jednak zawsze też wtedy jego myśli nieświadomie podążały w stronę rodziców i Karla - wciąż nie mieli pojęcia, czy jeszcze żyją i gdzie w ogóle są. Szybko otrząsnął się z tych rozmyślań i skupił na tym, co tu i teraz. Maria i jej dzieci czuli się już nieźle, doglądani przez Tezzereta, chociaż dalej czuł bijący od nich smutek. Klara i Yan radzili sobie znacznie lepiej, przyzwyczajeni do wędrówek po lesie, i zawsze optymistycznie nastawieni. Jak bardzo by się to zmieniło, gdyby jedno z nich zginęło? Bliźniaki opowiedziały starszemu bratu o tym, jak od paru dni w okolicy kręci się stary, potężny i wyjątkowo wredny dzik, stanowiąc spore zagrożenie. Bliznogęby, bo tak nazywano go już od lat, odkąd gnębił myśliwych i drwali w okolicach Phaendar, musiał zostać przepłoszony w głąb lasu przez wojska, a teraz musieli w jakiś sposób się go pozbyć, by nie zabił któregoś z uciekinierów. Pod pewnymi siebie minami rodzeństwa, Jace wyczuł ich strach przed niechybną walką.



XII dzień miesiąca Arodus, Fangwood, 11 dni po ucieczce z Phaendar


Rankiem, kiedy uciekinierzy dopiero szykowali się do rozpoczęcia dnia, trzy osoby były już gotowe - Klara, Yan i Eric wyekwipowali się jak na poważną wyprawę, a nie zwykłe polowanie. Skórznie, sidła, łuki, pełne kołczany, widać było, że to coś poważnego.
- Bliznogęby jest w okolicy - rzucił Eric, widząc pytające spojrzenia - Ten cholerny dzik gnębi myśliwych dobre kilka lat, nikt go jeszcze nie dorwał. Bydlak jest wredny i niebezpieczny, a z jakiegoś powodu przeniósł się w te okolice. Zdążył już poturbować parę osób, ale spróbujemy go dzisiaj dorwać. Chcecie pomóc?

Rathan

Ostatnie dwa dni minęły tylko i wyłącznie na tropieniu hobgoblinów, i próbie przetrwania potężnej burzy. Rathan zdołał schować się przed nią w wykrocie po potężnym drzewie, ale i tak nie była to najprzyjemniej spędzona noc, szczególnie że nawet gdyby chciał, nie mógłby rozpalić ogniska, by nie zwrócić uwagi swojej zwierzyny. Następnego dnia obawiał się, że deszcze zatrze większość śladów, ale nie miał problemu z odnalezieniem ich - pogoda nie oszczędziła najeźdźców, i po drodze widział wiele drobiazgów porzuconych przez grupę, a nawet miejsca, gdzie wiatr musiał kimś rzucić o ziemię czy o drzewo. Ślady były na tyle świeże, że łucznik zaczynał już odczuwać ekscytację podobną do tej podczas polowania.
Kolejna noc spędzona samotnie, w ciemności była już znacznie mniej nieprzyjemna. Samotność sprawiała, że nie miał go kto pilnować podczas snu, ale i nie spowalniała go podczas marszu. Dlatego też niedługo po pierwszym brzasku i pokonaniu kilku mil, Rathan usłyszał pierwsze okrzyki w goblińskim, krótko potem zobaczył też w oddali tych, których ścigał - dużą grupę maszerującą w zwartym szyku. Z tej odległości nie był jeszcze w stanie dojrzeć żadnych szczegółów, ale miał też pewność, że sam pozostaje niezauważonym.
 
Sindarin jest offline  
Stary 15-12-2018, 16:00   #162
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Laura cierpliwie odpowiadała swojej matuli na jej pytania. Głównie zbywała ją odpowiedziami że nie ma zamiaru przyprowadzać do domu pierwszego lepszego włóczykija jakiego napotka na trakcie, że ma jeszcze czas, że chwilowo nadal się kształci by lepiej panować nad zdolnościami i ma jeszcze czas.

Wieczorem przysiadła się do Shagarina, słuchając opowieści z dalekich krain. Choć też patrzyła na resztę i mimo ich dobrych humorów ona wiedziała o strachu w ich wnętrzach. Widziała też że mimo przemowy Rhyny nie mają szans by zmierzyć się z legionem. Być może mają szansę znaleźć schronienie. Choć nie wróży wszystkim bezpiecznego dożycia tej chwili. Kiedy wieczór zamienił się w noc Laura odpaliła jedną ze świec od ognia i z bagaży wyciągnęła swoja ksiege. Prowadziła ją od spotkania Jednookiej Nessy. Zapisywała receptury i instrukcje do pewnych rytuałów. Teraz szukała tych co mogłyby się przydać. Zapamiętując listę składników do każdego fetyszu jaki mogła zrobić.
“ kość żebrowa zwierza, kieł, kopyto, czarci grzyb, szyszka, piórko, orzeszek lub żołądź, kora brzozy, korzeń dzięgielu, korzeń żeń szenia, ciemny okrągły kamyk, jasny podłużny kamyk,...
Choć tak naprawdę zebrać elementy było najłatwiej, potem trzeba było je jeszcze połączyć w fetysze a na końcu odprawić rytuał który wleje w nie magię. Bardzo długotrwały proces którego Laura jeszcze nie robiła ale dzięki notatką powinna dać radę.

Rano po medytacji usłyszała, że łowcy zbierają się do lasu. Wprawdzie polować na dzika, ale zawsze lepiej iść w grupie nawet by poznajdywać potrzebne jej elementy, no i zawsze przyda się im medyk.
Zebrała torbę, i podeszła do reszty. - Idę z wami.
 
Obca jest offline  
Stary 16-12-2018, 09:08   #163
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację
Na wieść, że Bliznogęby nadal nęka Phaendarczyków, Mikel mocno się zdziwił. Pamiętał jak myśliwi co jakiś czas zarządzali się na bestię i wydawało mu się niemożliwym, że dzik dał radę uciekać łowcom przez te lata, gdy podróżował z Laurą.
-Jak to jest możliwe, że nikt go jeszcze nie dopadł? - zwrócił się do Erica - Przecież polujecie na niego od czasu, gdy zacząłem terminować u Kinning. Ehh. Oczywiście ja też chętnie wam pomogę. - dodał szybko. Mikel wiedział że zwierzaka trzeba się pozbyć bo był zbyt dużym zagrożeniem dla uciekinierów, ale zastanawiało go, czemu Laura bierze udział w wyprawie. Postanowił jednak, że nie będzie o to pytał.
Stary traper prychnął - Nikt na niego nie polował, przynajmniej nikt z odrobiną rozsądku. Skurwiel trzymał się swojego terenu, a my staraliśmy się tam nie zapuszczać. Kiedyś widziałem resztki stada wilków, które wlazły gdzie nie trzeba. - mruknął, już jakby do siebie.
- Chcesz mi powiedzieć, że sam rozbił stado wilków?! - niemal zakrzyknął Mikel. - Myślę, że powinniśmy dobrze to zapalnować. Wolisz, żebym ruszył z łukiem czy bardziej przydam się na bliskim dystansie? - chloapak jeszcze chwilę ustalał z Ericiem i pozostałymi szczegóły polowania.
 

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 16-12-2018 o 22:16.
shewa92 jest offline  
Stary 16-12-2018, 18:20   #164
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Jace starał się pocieszyć rodzeństwo wspomagając się lekko swoją subtelną magią. Czuł ich strach. Nie potrzebował swoich mocy, żeby wyczuć obawę w głosie i nerwowe spojrzenia. Czasem żałował, że nie miał bliźniaka, z którym byłby tak blisko. Albo, chociażby tak bliskie rodzeństwo jak Laura i Mikel. Rodzeństwo Jace'a było zupełnie inne. Najbliższą osobą zdawał się być Tezzeret, ale chłopak miał swoją obiecującą karierę.

Jace westchnął przechodząc się po obozie. Czuł, że mimo złych wieści, uchodźcy byli spokojniejsi. Gdy mijał ich nie czuł już niechęci jaką odczuwał zwykle. Rezerwę, szacunek, czasem nawet szczery uśmiech. Spojrzał na siedzącą przy mamie Laurę i będącego w pobliżu Mikela. Dziewczyna zdawała się na chwilę zrzucać maskę w cichej rozmowie z mamą, zaś brat mimo wszystko spoglądał na siostrę, jakby nawet teraz dbał o jej bezpieczeństwo. Oko Jace zabłysło błękitem zanim mężczyzna wycofał się po cichu za drzewo.


[media]https://www.backpacker.com/.image/t_share/MTUyNTYwOTQxMTUyNjEwMDY2/15683193341_7a3594dd53_k.jpg[/media]


Wrócił do rodziny kładąc się do śpiwora pod rozłożystym drzewem. Ognisko już dogasało, jednak Jace nie chciał wyjść z ciepłego śpiwora. Przypomniał sobie rozmowę z Laurą i idąc za jej radą skupił się na kłodach leżących nieopodal. Te uniosły się i powoli popłynęły w kierunku ogniska, by ogrzać ich jeszcze przez jakiś czas.




[media]https://www.tapeciarnia.pl/tapety/normalne/241047_las_drzewa_wschod_slonca_poranek_mgla_kamie n.jpg[/media]

Rankiem Jace wygramolił się ze śpiwora pomimo niechętnego chłodnego powietrza. Był do tego przyzwyczajony. Jak zwykle dzień zaczął od rozciągnięć i porannych ćwiczeń. Odświeżył się magią i pomógł przy przygotowaniu śniadania.


Gdy usłyszał o wyprawie na dzika zdziwił się, że nikt nie zaproponował zabrać druida, który mógłby pomóc przepędzić dzika, lub nasłać go na legion. Gdy usłyszał, że do wyprawy dołączają Mikel z Laurą, zdziwił się jeszcze bardziej.

- Pójdę z wami - powiedział podchodząc do łowczych. Ci spojrzeli po sobie, jednak widząc zdeterminowane spojrzenie Jace'a kiwnęli potwierdzająco głowami.
- Weźmy też Sulima, może uda mu się namówić zwierzę, żeby zmieniło swoje terytorium na to patrolowane przez Żelazne Kły. Lepiej, żeby dawał się im we znaki, niż miał nas niepokoić -



 

Ostatnio edytowane przez psionik : 16-12-2018 o 18:24.
psionik jest offline  
Stary 16-12-2018, 22:25   #165
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
"Sam, ze sobą na sam..."
Rathan po raz kolejny stwierdził, iż nie jest stworzeniem stadnym i że nadmiar ludzi czy innych istot inteligentnych nie jest mu do szczęścia potrzebny. Przynajmniej przez jakiś czas.
Oczywiście wędrówka w towarzystwie paru osób miała swoje zalety, ale i minusy też miała. Niektórzy, na przykład, nie potrafili zrozumieć tego, że inni mieli inne pomysły na życie. Co gorsza niektórzy z tych niektórych, w ramach próby przekonania oponenta, miast siły argumentów chcieli użyć argumentu siły.

Samotnie spędzona noc, burza, ulewa, brak ogniska - to wszystko jakoś nie zniechęciło Rathana i nie skłoniło do powrotu w domowe pielesze. Jeśli, oczywiście, obóz w środku lasu można było nazwać domem.

Hobgobiny nie próbowały nawet zacierać śladów, całkiem jakby nie myślały o tym, że ktoś może chcieć ich śledzić. Albo jakby było im to obojętne. W każdym razie podążanie ich tropem nie stanowiło żadnych problemów.
Pewną niedogodnością była niemożliwość rozpalenia ognia, ale to nie była dla Rathana żadna nowość.

* * *

Jedna osoba, z zapasem prowiantu, musi się poruszać niż znacznie liczniejsza grupa. No i magiczne buty...
Niz więc dziwnego, że Rathan w końcu dogonił wędrujące hobgobliny.
Oczywiście nie zamierzał bawić się w samotnego mściciela. Miał nadzieję, że uda się podkraść niepostrzeżenie w pobliże obozu i dowiedzieć się, co hobgobliny knują.
A nuż by się dało im przeszkodzić...

Najpierw jednak trzeba było nie dać się zauważyć, dlatego też Rathan nie miał zamiaru zbytnio się zbliżać do hobgoblinów. Przynajmniej do chwili, az tamci rozbiją obóz. A wtedy spróbuje ostrożnie się podkraść...
 
Kerm jest offline  
Stary 17-12-2018, 10:58   #166
 
Jacques69's Avatar
 
Reputacja: 1 Jacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputację

Po przybyciu do obozu i podzieleniu się wieściami, Sulim zniknął gdzieś na skraju obozu. Ostatnio wydarzyło się zdecydowanie zbyt wiele dla jego introwertycznego umysłu. Za dużo rozmów, za dużo interakcji. Potrzebował chwili spędzonej w samotności. Z pomocą Psotnika zaczął odbudowywać nowe schronienie. Mały misiu był bardzo pomocny, wykopał dla druida podłużny dół, który Sulim wyłożył gałęziami i liśćmi. Obok wybudował daszek z kilku mocnych gałęzi i przeplótł go mniejszymi, giętkimi gałęziami z wierzby. Na koniec wszystko przykrył trzecim rodzajem - iglastymi. Gdy skończył, zapanował już zmrok. Sulim przełamał się i wrócił do swoich towarzyszy. Należało zacząć szukać nowego schronienia. Druid więc zdecydował, że spróbuje dziś dogadać się z nietoperzami, które na pewno będą wiedziały o wszystkich jaskiniach w okolicy.

Jeszcze przed wyruszeniem, zatrzymał się na chwilę w centrum obozu, by posłuchać opowieści Shagariego, a przy okazji podsłuchał rozmowę Enniusa. Druid od razu zrozumiał, o kim mówił mężczyzna. To wilczyca, którą uratowali z Kharrickiem przed wszakami! Sulim wpierw chciał się podzielić tą informacją, ale nie potrafił się przełamać, by zacząć rozmowę z obcymi. Postanowił ruszyć już na spotkanie z nietoperzami.
Udało mu się ustalić, że gdzieś niedaleko znajdują się duże jaskinie. To napawało optymizmem.

Rano druid obudził się z zamiarem ruszenia na zwiady. Zamiast tego przyszli do niego Jace z Ericiem, prosząc go, aby wyruszył wraz z nimi na dzika 'Bliznogębego'. Sulim kiwając głową spokojnie wysłuchał opowieści o legendarnym zwierzu.
"To może być jakiś druid albo leszy pod postacią dzika..." zamyślał się, choć sam nieszczególnie wierzył w swoje myśli.
- Sulim z chęcią dołączy - rzekł druid, zaintrygowany usłyszanymi opowieściami o dziku pogromcy. - Może Sulim zdoła przekonać go tak, jak naszego ostatniego znajomego, rosomaka. Jeśli się nie posłucha… - krasnolud przerwał na dłuższą chwilę - zrobicie swoje. Sulim nie jest typem dyplomaty, więc Sulim nie gwarantuje sukcesu.



 

Ostatnio edytowane przez Jacques69 : 17-12-2018 o 13:13.
Jacques69 jest offline  
Stary 17-12-2018, 15:20   #167
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Kharrick jak zwykle starał się być wszędzie. Uczestniczył w rozmowach, pomagał nieco przy naprawach - choć zdecydowanie lepiej mu szło przeszkadzanie pogawędką. Rhynie jednak nie przeszkadzał. Podobało mu się, że posłuchała jego rady. Choć efekt nie był jeszcze zadowalający postanowił upewnić akolitkę w przekonaniu, że słusznie robi i musi po prostu próbować dalej. Rozmowa z Mikelem dała mu za to pomysł co powinien zrobić względem Laury. Jak się okazało błędny. Może ego złodzieja, albo wychowanie nie pozwalało przyjmować tyle obelg i gróźb, których pokrycia nawet nie był pewien. Postanowił przełknąć tę porażkę i odstresować się siedzeniem razem z resztą przy ognisku. Opowiadanie Shagariego było może nieco drętwo opowiedziane, ale Kharrick wiedział o co chodzi.

- To wilczyca, którą uratowaliśmy wraz z Sulimem. Myślałem tylko, że zwierzęta po zapachu rozpoznają. To dziwne, że ciebie nie chciała zjeść - powiedział widząc jak druidowi zabrakło odwagi. Martwił się towarzyszem, bo zdawał się izolować. Nie zamierzał mu jednak w tym przeszkadzać. Widać potrzebował.

Złodziej zagadywał również szlachciankę i jej ochroniarza próbując subtelnie dowiedzieć się czegoś więcej o nich i ich wyprawie. Intrygowali go na tyle aby drążyć temat od czasu do czasu. Wszak teraz między innymi jemu zawdzięczali życie i jako takie schronienie. Może nuta wdzięczności skusi ich do rozwiązania języków.

Pod sam koniec wieczora zagadał jeszcze do Jet. Tym razem on tracił odwagę, ale zasłaniał to przewrotnym zachowaniem. Napomknął kobiecie, że może mogliby przygotować razem jakieś drobne przedstawienie do odegrania jak trafią do bezpieczniejszego miejsca. Zaznaczał kilkukrotnie, że teraz się obawia hałasu jaki mogliby narobić.


Kharrick stał przed lustrem spoglądając na siebie jak wielokrotnie wcześniej. Jasnoszare oczy obojętnie przyglądały się chudej, zmizerniałej sylwetce. Nagle szkło skrzypnęło i pojawiło się pęknięcie dokładnie w połowie twarzy mężczyzny. Jedna strona była wciąż męska, ale z drugiej patrzyła gniewnie złotooka półelfka. Trach! Pojawiła się kolejna rysa. Krzywe zwierciadło pokazało kawałek łysego wytatuowanego krasnoluda. Trach! Kolejny kawałek twarzy spojrzał z lustra. Trach! Trach! Pęknięcia pojawiały się coraz szybciej ujawniając coraz więcej osób. Trach! Trach! Trach! Niedająca się zliczyć ilość pęknięć zaczęła przysłaniać odbicie tak bardzo, że nie dało się już nic zobaczyć. Mleczna tafla straciła swoją funkcję.



Trach!

Kawałki szkła posypały się na podłogę ukazując czerń. Kharrick przyzwyczaił się do niej. Wiedział, że tam będzie. Tym razem była nie tylko ona. Mroczny kształt spojrzał z powrotem na mężczyznę obdarowując go szerokim uśmiechem. Ręka utkana z ciemności sięgnęła do twarzy złodzieja zdzierając ją niczym maskę.







Lepperov otworzył nagle oczy czując zimny pot na plecach. Rozejrzał się dookoła. Świat zaczęły dopiero ogrzewać pierwsze snopy światła. Serce kołatało w piersi, a oddech był nierówny. Powinien spać bliżej reszty, nie tak daleko, nie tak z boku. A jednak. Choć rozmawiał i gawędził ostatecznie sam odizolował się od reszty. Potrząsnął głową. Obóz budził się do życia. Trzeba było za sobą zostawić obawy i zabrać się znów do życia.

Tym razem Jace nie ćwiczył sam. Złodziej w milczeniu dołączył do niego. Tak samo, gdy skończył kiwnął jedynie głową i odszedł.

Mężczyzna zgłosił się do chętnych na wyprawę. Już poprzedniego dnia wyraził zainteresowanie sprawą. Zdawał się tylko być nie do końca obecny, ale to nie było nic nowego dla niektórych. Dało się go przyłapać na tym, że kiedy nie prowadził rozmowy jego spojrzenie gubiło ostrość.
 
Asderuki jest offline  
Stary 18-12-2018, 08:45   #168
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Trójka myśliwych wyraźnie ucieszyła się, mając chętnych do pomocy w poradzeniu sobie z dzikiem, który wedle relacji Erica musiał być naprawdę paskudną bestią. Traper podał Mikelowi ciasno zwinięte sidła na niedźwiedzie, po czym położył rękę na ramieniu Sulima.
- Rozumiem, że chcesz rozwiązać to bez rozlewu krwi, przyjacielu. Chyba tylko Ty mógłbyś to zrobić. Ale nie ryzykuj za bardzo, Bliznogęby nie jest jak zwykłe zwierzę.

Zebrali się szybko i wyruszyli w las, na północ od obozu. Wędrówka nie trwała długo, aż w końcu dotarli do niczym nie wyróżniającego się fragmentu puszczy. Niedaleko leżał spory pień starego drzewa – prawdopodobnie chyliło się już ku upadkowi, gdy przyszła burza i dokończyła dzieła. W pewnym momencie Eric zatrzymał wszystkich gestem ręki, po czym wskazał na kilka drzew. Były one poznaczone sporymi szramami na wysokości około metra, jakby ocierało się o nie coś twardego i ostrego.
- Tak zaznacza swoje terytorium. – powiedział cicho - Zachowajcie ciszę, przygotuję wnyki. Mikel, ze swoim żelastwem będziesz robił najwięcej hałasu, więc możesz robić za przynętę - widząc aprobatę wojownika, traper pokiwał z uznaniem głową, po czym zajął się rozstawianiem wnyków. - Pozostali, schowajcie się, lepiej nie dawać mu dodatkowych celów.

Minęło kilkanaście minut, w czasie których Eric zdążył rozstawić pułapki i poinstruować chłopaka, gdzie nie stawać i jak się ustawić, żeby Bliznogęby wpadł w nie niezależnie, z której strony nadejdzie. W półmroku głębi lasu dało się dostrzec spory cień, rosnący z każdą chwilą. Niedługo potem drużyna zobaczyła niesławnego dzika w pełnej okazałości. Przestrogi starszego trapera nie były bardzo przesadzone – Bliznogęby był paskudną bestią wielkości konia, o skórze pokrytej bliznami i powbijanymi fragmentami strzał i oszczepów. Jego szable były wielkości długich mieczy, a na jednej z nich było coś błyszczącego, jakby odbijającego światło. Kiedy tylko zobaczył Mikela, zachrząkał gniewnie i ruszył w jego stronę, na razie powoli, ale w każdej chwili mógł rzucić się do szarży.


Ukrywający się obok Sulima Eric szturchnął krasnoluda.
- To twoja szansa, jeśli chcesz to załatwić spokojnie. Uważaj na siebie


Rathan

Hobgobliny rozbiły obóz koło południa w cieniu gęstego skupiska drzew - najwyraźniej woleli maszerować przez noc. Rathan przyglądał się im z bezpiecznej odległości, dochodząc do wniosku, że najeźdźcy są bardzo dobrze zorganizowani. Obóz rozłożono sprawnie, z daleka usłyszał tylko kilka głośniejszych okrzyków z rozkazami i przekleństwami. Składał się z jednego większego namiotu, zapewne dowódcy, i kilkunastu posłań rozłożonych dookoła ogniska, na którym piekły się upolowane po drodze zwierzęta. Kilku hobgoblinów stało na straży, ale nie wydawali się specjalnie przykładać do swojego zadania - wyglądali na raczej znudzonych niż czujnych.
 
Sindarin jest offline  
Stary 18-12-2018, 21:26   #169
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
I tak oto się okazało, że ambitne plany Rathana można było rzucić na ziemię, podeptać, a resztki wrzucić do ogniska... którego zresztą łucznik nie mógł rozpalić.

Przeklęte hobgobliny jakoś nie chciały zrobić nic, co pomogłoby Rathanowi w zrobieniu tego, po co ruszył za tą bandą, chociaż słowo 'banda' niezbyt pasowało do tych akurat hobgoblinów. Nosili takie same mundury jak ci, co najechali Phaendar, a więc były to Żelazne Kły.
Ta wiedza jednak Rathanowi niewiele dawała - musiałby mieć dużo więcej szczęścia niż rozumu, by zdobyć jakiekolwiek wiadomości. Nawet gdyby się przebrał w hobgoblini mundurek, to w środku dnia nie miałby najmniejszych nawet szans, by przekroczyć linię straży.
W normalnych warunkach spróbowałby się podkraść i choćby podsłuchać, o czym gadają strażnicy, a teraz? Równie dobrze mógłby zamarzyć o ściągnięciu księżyca z nieba.
Cóż mu więc pozostało?
Przez dzień lub dwa trzymać się na dystans i czekać na okazję. A nuż uda się zdybać jakiegoś hobgoblina z dala od pozostałych i wydusić z niego jakieś informacje?
Ale bez ryzykowania głową. Najważniejsze nawet informacje nie są warte życia.
 
Kerm jest offline  
Stary 19-12-2018, 19:06   #170
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Gdy Sulim zaczął inkantację ze zwoju, Bliznogęby przez chwilę skupiał się tylko i wyłącznie na nim, jakby wsłuchując się w jego słowa. Jednak zaledwie moment później otrząsnął się, prychnął głośno i zaczął drapać ziemię racicami, gotów do szarży - najwyraźniej czar nie zadziałał!
Bliznogęby zakwiczał i wystartował szarżując na Mikela. Po drodzę wpadł na wnyki, które zgodnie z planem zacisnęły się na jego tylnej nodze. Jednak masa i pęd nie pozwoliły mu się zatrzymać, chociaż rozproszony nagłym bólem nie trafił wojownika. Niedy przemknął koło Kharricka ten wyskoczył z ukrycia i zaatakował od tyłu. Cios spudłował, nie dał rady przebić twardej skóry tym razem. Kharrick wykorzystał iż bestia skupiła się na wojowniku i tym razem trafił.
Psotnik też nie trafił. Za to Klara i Eric wystrzelili z łuków strzały które wbiły się w dzika, choć ten jakby tego nie zauważył nadal napierał na Mikela.
Jace i Laura wydawali się stać bezczynnie a w tym czasie Mikel wymierzył cios trafiając obydwoma ostrzami, kukri prawie trafia w oko.
Sulim był blisko pierwszej walki i postanowił wesprzeć wojownika w obronie rzucając na Mikela czar. Skóra wojownika stała się twarda.
Osttani strzelał z łuku Yan ale jego strzała chybiła celu

Bliznogęby spróbował nadziać Mikela na swoje wielkie szable, jednak pełna zbroja i magicznie wzmocniona skóra zrobiły swoje, bestia nie trafiła, a jedynie poważnie rozharatała zbroję.
Kharrick okrążył bestie i zadał dwa celne cięcia w zad dzikiej świni. Cięcia były tak celne, że na Kharricka bryznęła jasna posoka. Jednak wściekły dzik dalej był w stanie walczyć.
Psotnik rzucił się na rozproszonego przez Kharricka i moce Laury dzika, raniąc go mocno. Jace nadal stał bez ruchu obserwując całą walkę.
Klara i Eric ponowili strzały, a pociski celnie wbiły się w skórę dzika, ale chyba nie robią mu żadnej krzywdy.
Laura najpierw wymamrotała coś pod nosem - Or'azath hup mgepog - a potem wydarła się na cały głos. Wrzask przeszył las, płosząc okoliczne ptaki, a także ogłuszając Bliznogębego, mimo że tak potężne bydle normalnie nie przejęłoby się czymś takim.
Ostrza Mikela dokończyły dzieła, dobijając niesamowicie poranionego dzika bestia padła na ziemię.
Legenda lasu dokonała swojego żywota z ręki młodzików z Phaendar.
 
Obca jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172