Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-11-2018, 19:49   #141
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Jace westchnął koniec końców nazywając Rathana skończonym idiotą zebrał się do powrotu. Nie miał ochoty zostawać dłużej niż to konieczne. Tak naprawdę to miał ochotę ruszyć już teraz. Bez kapłana niewiele zrobią z tym paskudnym miejscem. Jace czuł jakby ktoś zrzucił mu na barki worki z pszenicą, wzrok mu się rozmywał, głowa pulsowała.... Miał ochotę zwymiotować, ślinianki produkowały wodnistą ślinę, którą przełykał z coraz większą trudnością.
- Zbierajmy się stąd - powiedział wracając na skraj polany. Im dalej od centrum, tym efekty malały. Młodzieniec splunął wodnistą flegmą i oparł się o drzewo. Poczekał, aż reszta ogarnie się i ruszyli z powrotem do reszty.

 
psionik jest offline  
Stary 21-11-2018, 19:50   #142
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Jace, Kharrick, Sulim, Rathan

Po burzliwej dyskusji decyzja w końcu została podjęta - Rathan miał wyruszyć tropem hobgoblińskiego oddziału, w czasie gdy reszta wróci do obozu uciekinierów i zaplanuje następne działania. Łucznik zabrał ze sobą resztę prowiantu, a także dwie mikstury pozwalające poruszać się bez zostawiania śladów, a Sulim po chwili namysłu ściągnął i wręczył mu magiczne buty z chatki Kelocha. Rozeszli się bez zbędnych pożegnań, w dość ponurej atmosferze.

Nie zostało już im nic z zabranych z obozu zapasów, więc pozostali musieli zdać się na umiejętności Sulima, spowalniając nieco marsz. Droga powrotna przebiegała spokojnie - puszcza wydawała się spokojna, z zachodu powiewał lekki wiatr, według druida zapowiadający zbliżające się pogorszenie pogody. Chwilowo jednak można było się cieszyć z wędrówki w przyjemnych warunkach, o ile zapomniało się na chwilę o tym, co wydarzyło się w Gristledawn i co to wszystko znaczyło: Żelazny Legion nie tylko przedostał się na drugą stronę Maredith, ale zaczął też zajmować, a raczej masakrować, okoliczne osady. Jaki był ich cel, bo nie wydawali się działać losowo, bez planu?

X dzień miesiąca Arodus (VIII), Fangwood, 9 dni po ucieczce z Phaendar

Rathan

Podążanie śladem tak dużej grupy hobgoblinów nie stanowiło dużego problemu, a dzięki podarowanym przez Sulima magicznym butom kroki Rathana były tak szybkie jak nigdy dotąd. Oddział Żelaznych Kłów przechodził tędy kilka dni temu, więc dogonienie ich mogło zająć trochę czasu - na szczęście łucznik miał też dodatkowy prowiant, więc póki co nic nie ograniczało jego marszu. Pytanie tylko, kiedy powinien skorzystać z mikstur, by zamaskować swoje ślady? I czy te ciemne chmury na niebie nie zwiastują nagłego pogorszenia pogody?


Jace, Kharrick i Sulim

Od samego rana Sulim z niepokojem patrzył w niebo - w kościach czuł, że dotychczas dobra pogoda już niedługo może się zepsuć, i to mocno. Jakby na potwierdzenie jego opinii, już krótko po poranku na horyzoncie zaczęły pojawiać się ciemne chmury, zwiastujące burzę. Możliwe, że znalezienie jakiejś kryjówki będzie konieczne, by w miarę spokojnie spędzić noc w takich warunkach.

Gdy drużyna była zaledwie kilka mil od farmy z dzikim sadem, nagle usłyszeli dźwięki z głębi lasu - najpierw mrożący krew w żyłach zwierzęcy skowyt, a sekundy później cichszy kobiecy śmiech. Ledwie chwilkę po tym z pobliskiego wzgórza w pełnym pędzie zbiegło jakieś zwierzę, po czym zniknęło w zaroślach. Na wzgórzu wciąż coś się działo, więc bohaterowie ruszyli w tamtą stronę - ktoś mógł potrzebować pomocy.
Na jego szczycie zobaczyli bardzo nietypową scenę. Na zakrwawionej ziemi leżały dwa częściowo rozczłonkowane ciała hobgoblinów, a kolejne zostało przybite mieczem do drzewa. Blisko nich znajdowało się też ciało zwierzęcia przypominającego górskiego lwa z pozbawioną skóry głową, teraz odciętą i leżącą obok, w którym Jace i Sulim rozpoznali krenshara. Nad tym wszystkim stała dwójka młodych ludzi - kobieta w ciemnej podróżnej sukni i mężczyzna w zbroi płytowej. Obydwoje byli wysocy, z ciemnymi włosami - widać w nich też było rodzinne podobieństwo. Jace po chwili przypomniał sobie Mikela i Laurę, bliźniaki Candusa i Maecii, które w dzieciństwe przyjaźniły się z Klarą i Yenem. Oboje opuścili Phaendar parę lat temu, gdy dziewczyna zaczęła wykazywać zdolności magiczne.


Laura i Mikel, kilka chwil wcześniej

To miała być wielka niespodzianka: dzieci wracające po dwuletniej nieobecności w rodzinne strony akurat na Święto Targu! No, a przynajmniej kilka dni po - wozy konne są znacznie wolniejsze, niż możnaby się tego po nich spodziewać. To, co zobaczyło rodzeństwo, zmroziło ich do reszty - most na Maredith zniszczony, całe Phaendar zajęte przez najeźdźców, przekształcone w fortecę z okolicami patrolowanymi przez oddziały hobgoblinów. Obydwoje wiedzieli od razu, co robić. Puścili wolno konie, wozy schowali w wąwozie niedaleko drogi, a sami zapakowali co przydatniejsze wiezione podarki i ruszyli w głąb Fangwood. Jeśli ten atak był taki, jak ten kilka lat temu, to z pewnością większość Phaendarczyków zdążyła uciec i schować się w puszczy, by przeczekać niebezpieczeństwo.

Został im jakiś dzień drogi do Gristledawn, gdzie tamtejsi drwale powinni dysponować jakimiś informacjami odnośnie ataku na Phaendar i obecnej kryjówki ich mieszkańców. Gdy wspięli się na jedno z dziesiątek wzgórz w Fangwood ich oczom ukazał się przedziwny i okropny widok. Zaledwie dwadzieścia kroków od nich, na leśnej ścieżce musiało wydarzyć się coś strasznego, istna masakra. Na ziemi leżały dwa częściowo rozczłonkowane, humanoidalne ciała, a jedno z nich zostało przybite mieczem do drzewa, jakby wciąż stało. Z tej odległości i w słabym świetle blokowanym przez korony drzew nie dało się rozpoznać żadnych ich cech szczególnych. Tym bardziej, że nie było na to czasu - nie byli tu sami. Dwa stwory, przypominające bezuche lwy górskie, ucztowały właśnie na świeżych zwłokach. Jeden wgryzał się w rozerwany brzuch ciała na ziemi, a drugi gryzł nogę tego przybitego do drzewa. Zauważyły ich szybko, a może usłyszały rumot zbroi Mikela, i ruszyły w stronę intruzów, gotowe bronić posiłku. Zjeżyły się, a skóra z ich pysków zaczęła ściągać się, ukazując gołą czaszkę pokrytą mięśniami, w której złowrogo połyskiwały zielonkawe oczy, zbyt inteligentne jak na zwykłe zwierzęta. Oba stwory wydały z siebie jednocześnie okropny, mrożący krew w żyłach skowyt.
 

Ostatnio edytowane przez Sindarin : 21-11-2018 o 20:07.
Sindarin jest offline  
Stary 21-11-2018, 20:02   #143
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację



Laura poczuła przeszywający ją strach i mimowolnie skryła się za plecami brata, widząc szarżujące na nich bestie wymówiła szybko zaklęcie ochronne.
Mikel wyciągną broni a stwory zaszarżowału ich szczęki zacisneły się na jego pancerzu. Wojownik odwdzięcza się jednemu, tnąc go od razu po grzbiecie. Po czym poprawił mu jeszcze raz odcinając mu łeb. a kukri poważnie zranił drugiego krenshara.
Przeraźliwy rechot wiedźmy poniósł się po okolicy słysząc ten paskudny dźwięk raniony krenshar, przestraszony, wycofał się, a potem uciekł pędem w las.
Laura widząc to zwróciła się do starszego brata. - Mikel nic ci nie jest widziałam jak cię ugryzły!
- Wszystko w porządku. - Mikel oddychał ciężko. Nie ze zmęczenia lecz strachu. Nie spodziewał się tutaj czegoś takiego. - Wiesz może co to do jasnej cholery było ? - zapytał siostrę.
- Krenshary. To takie bezuche lwy górskie - odpowiedziała biorąc rękę wojownika i obracając ją w różne strony sprawdzając czy rzeczywiście mówił prawdę.
- Nie trzeba… - wyrwał delikatnie ręce z uścisku siostry - Chciałem raczej zapytać skąd to się wzięło? Jakoś nigdy ich nie widziałem w okolicy. Skąd Ty je znasz ?
Dziewczyna założyła ręce na biodrach i zmrużyła gniewnie oczy - Nie cichaj mnie kiedy się o ciebie martwię! One mogą występować w lasach, samotnie w parach lub stadach, a wiem bo w przeciwieństwie od ciebie zamiast ciągle ćwiczyć mięśnie ja ćwiczę umysł. - Dokończyła przemądrzałym tonem i uśmiechnęła się do Mikela z wyższością.
- Wydaje mi się że to nie umysł Cię teraz zasłonił przed ugryzieniem…
- Podobno nic ci nie jest więc jakie to niby straszne ugryzienie?
- Takie co zamiast zostawić ślady na zbroi mogło odgryźć Ci pół nogi - Mikel uśmiechał się wyraźnie. - Taka jesteś mądra a czasem taka naiwna siostrzyczko.- powiedział, po czym mocno przytulił dziewczynę.
- Nie jestem naiwna po prostu wiem że byś mnie obronił - wymamrotała w uścisku - dobrze już choćmy do Gristledawn jeszcze trochę będziemy iść a ja chciałabym oddalić się z tego miejsca zanim inni padlinożercy się zjawią. Choć ciekawe….- dziewczyna zbliżyła się do zwłok, starając się określić czas kiedy z żywych istot stały się rozkładającymi się zwłokami - … jak myślisz kiedy to mogło się stać?
- Nie, chyba nie, a na pewno wolałbym nie rozpoznać. Chodźmy już stąd. - Mikel dał jasno do zrozumienia, że nie chce tu spędzić ani minuty dłużej.

Kiedy rodzeństwo zbliżyło się do zwłok, zobaczyli, że wszystkie trzy nie należą do ludzi, elfów, czy innych tutejszych ras, a do hobgoblinów. Szarą skórę, pozbawione owłosienia głowy i paskudne gęby ciężko było dojrzeć z większej odległości i pod warstwą krwi, ale z bliska nie było złudzeń. Do tego, cała trójka była ubrana w jednakowe mundury, jakby należały do jakiejś armii czy kompanii najemniczej. Innego wyposażenia brakowało - jedyną bronią był miecz, którym jeden z nich został przybity do drzewa. Wszyscy zginęli okrutną śmiercią, wykrwawiając się tak długo, aż dookoła ciał nie utworzyły się spore kałuże posoki. Dwaj leżący na ziemi stracili odpowiednio rękę i nogę, które leżały obok. Pierwszy miał także przecięte gardło, a drugi ogromną ranę na twarzy, w miejscu oka i nosa. Ten przybity do drzewa nie zginął lżejszą śmiercią: poza wbitym w pierś mieczem, jego ciało znaczyło wiele mniejszych ran, zaś brzuch został rozcięty - część jelit zdążyła wypaść i zwisała mu aż do kolan.
Powstrzymując obrzydzenie, Laura przyjrzała się zwłokom dokładniej, w końcu nie mogło być to dzieło zwierząt, a ktokolwiek był tak brutalny, może stanowić zagrożenie. Szybko upewniła się, że hobgobliny zginęły w ciągu ostatniego dnia, przy okazji dowiadując się więcej o tym, jak udały się na spotkanie z Pharasmą. Wszystkie rany zostały zadane z podobną siłą i bardzo ostrą bronią, najpewniej mieczem, do tego wyglądały na odrobinę przypalone. Do tego żadna z nich nie była bezpośrednią przyczyną śmierci. Wniosek był dość niepokojący - hobgobliny prawdopodobnie zostały zmasakrowane przez jedną osobę, która świadomie zadała im takie rany i zostawiła, by wykrwawili się powolną, okrutną śmiercią.
- Mikel widzisz to? - zapytała brata Laura - To wygląda jakby jedna osoba zmasakrowała te hobgobliny w pojedynkę… przerażające...znaczy nie że ktoś zabija te ścierwa ale ten sposób...brrr - wiedźma zadrżała na myśl że ktoś bardzo silny i bardzo okrutny i pewnie agresywny był zapewne dzień drogi od nich. Wprawdzie byli w Fangwood i normalnym było że w tym lesie nawet ładnie wyglądający kwiatek może cię zabić i potem ucztować na twoich zwłokach.
- Nie podoba mi się metoda, ale podziwiam skuteczność tego wojownika. Jestem też w stanie zrozumieć złość bo sam pewnie nie miałbym litości gdyby Ciebie coś spotkało. O ile ten wojownik nie pomyli nas z goblinami to chyba nie powinien nas zaatakować. - podzielił się spostrzeżeniami Mikel.
- O ile jego gniew rzeczywiście jest skierowany tylko na goblino podobne istoty to może masz racje. - zadumała się jeszcze na chwilę - Dobrze chodźmy, - zgodziła się i poprawiając plecak i worek. Odwrócili się by ruszyć dalej, mogli jeszcze przemaszerować spory kawałek zanim zaczną szukać miejsca na bezpieczny nocleg, i wtedy właśnie spostrzegli trójkę postaci i niedziedzia.
- Mikel patrz! - Wskazała na grupkę palcem - Czy to Jace? Pamiętasz? Brat Klary i Yena.

 

Ostatnio edytowane przez Obca : 22-11-2018 o 08:36. Powód: Rzut na sostrzegawczość wyszedł .
Obca jest offline  
Stary 22-11-2018, 15:15   #144
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Hobgoblińska zaraza rozlewała się coraz szerzej, a niektórym zaczęło się wydawać, że wystarczy schować się w jakimś zacisznym kąciku i przeczekać, aż burza sama ucichnie. Całe szczęście, że Kharrick się w końcu opamiętał. I że w ramach ochrony tych, co ocaleli z pogromu Phaendar, nie poderżnął Rathanowi gardła.
Wybór mniejszego zła... jasne.

Z tego, co się stało z Gristledawn, można było wywnioskować, że hobgobliny wiedzą o lesie Fangwood więcej, niż można się było spodziewać.
Albo więc cała operacja została zaplanowana dużo, dużo wcześniej i w znacznie szerszym zakresie, niż się tego można było początkowo spodziewać, albo też w ich ręce dostał się ktoś, kto wiedział o Fangwood dużo więcej, niż Rathan.
Co, swoją drogą, nie było aż tak trudne, bowiem łucznik więcej włóczył się po świecie, niż po okolicznych lasach.


Dobre buty nie są złe...
Raz jeszcze podziękowawszy (w duchu) Sulimowi Rathan ruszył dalej.
Miał tylko nadzieję, że nie zacznie padać. Deszcz zmyłby wiele śladów i nieco utrudniłby podążanie śladem hobgoblinów. Co prawda wiedział, mniej więcej, w jakim kierunku tamci się kierują, ale nie było żadnej gwarancji, że nagle nie zmienią zdania i skręcą w lewo lub w prawo.
Z drugiej strony... Dwa tuziny hobgoblinów zostawiały tyle śladów, że byle deszcz nie byłby w stanie ich zmyć. Za to ślady Rathana zniknęłyby definitywnie. No i otrszymane mikstury można by zostawić na czarną godzinę.
Która (Rathan miał przynajmniej taką nadzieję) nie musiała nastąpić, ale lepiej było się zabezpieczyć.
Przed burzą, swoją drogą, też warto było się jakoś zabezpieczyć, więc Rathan zaczął się rozglądać za jakimś miejscem, w którym mógłby przeczekać prawdopodobną ulewę.
 
Kerm jest offline  
Stary 22-11-2018, 18:31   #145
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
- Laura! Mikel! - krzyknął Jace widząc bliźniaków - Co wy tu robicie? To Wasza robota? - podszedł bliżej - Chodźcie, to “nasi” - dodał do Kharricka i Sulima.
Druid uśmiechnął się pogodnie, głaszcząc swoją siwą brodę.
- A więc jednak udało nam się kogoś znaleźć! Sulim jest rad ze spotkania - skłonił się lekko. - Oto Psotniczek - wskazał na niedźwiedzia nieśmiało zerkającego zza jego pleców.
Kharrick jeszcze nie pogodził się z decyzja Rathana i zwyczajnie nie podszedł tak entuzjastycznie no nowych towarzyszy.
- Hej… Kharrick Lepperov - niski mężczyzna machnął niedbale ręką na powitanie. Jego spojrzenie szybko jednak zleciało na trupy hobgoblinów. Skrzywił się przyglądając ich ranom jednocześnie próbując zapamiętać ich wygląd.
Mikel nie należał do zbyt rozmownych osób. Ci którzy pamiętali go jeszcze z wioski widzieli, że chłopak potrzebuje trochę czasu by poczuć się pewnie w jakimś towarzystwie. Zamiast mówić, uśmiechnął się i skinął głową na powitanie. Zostawił gadanie siostrze. Widział, że ona gada za ich dwójkę.
- Chodź - Powiedziała czarownica ciągnąc brata za rękę, zmniejszając dystans do ‘niespodziewanych’ - Jace! Jak dobrze cię widzieć, widzieliśmy Phaendar, poszliśmy w las mając nadzieję znaleźć jakiś uciekinierów. Widziałeś naszych rodziców?
- Więc już wiecie - Beleren zmartwił się, a nagła radość w jego oczach jakby przygasła. - Hobgobliny… one wybiły mieszkańców lub zaciągnęli ich w niewolę… Uratowaliśmy garstkę, w tym waszych rodziców. - odpowiedział starając się nie przedłużać niepewności Laury i Mikela. - Byliśmy w Gristledawn, ale za późno, żeby uratować mieszkańców. W lasach krąży co najmniej jedno komando hobgoblinów, zapewne polujące na uciekinierów i atakujące pozostałe w okolicy wioski. Właśnie wracamy na polanę, chodźcie z nami - wasi rodzice z pewnością się ucieszą.

Widać było, że po bliźniakach spłynęła ulga. Dziewczyna znowu była pierwsza do rozmowy.
- Dzięki opatrzności.., nigdy nie przypuszczałam Jace, że będziesz naszym orędownikiem dobrych wieści. Oczywiście, że pójdziemy z wami, a po drodze powiesz nam więcej szczegółów co się wydarzyło.- w końcu zwróciła się do Sulima, Psotnika i Kharricka - Przepraszam, że was zignorowaliśmy ale ...no rodzina… Nazywam się Laura a to mój brat Mikel. Szkoda że okoliczności nie są lepsze, ale miło mi was poznać. Większość rzeczy zostawiliśmy za nami ale mamy jedzenie, to chyba będzie najbardziej przydatne w tej chwili.
- Witajcie. - przełamał się w końcu chłopak.
- O kurwa - wyrwało się nagle złodziejowi ciągle patrzącemu się na zwłoki. - Może za wiele mi się wydaje, ale to wygląda jak robota Yastry. Przynajmniej cięcia są podobne do tych jakie zostawiał jej miecz.
Mężczyzna był wyraźnie zaskoczony bo nie spodziewał się jeszcze natrafić na jej robotę.
- A Yastra to? - niepewnie zagaił młody wojownik.
- Myślę, że możemy iść i rozmawiać jednocześnie. My nie wiemy nawet gdzie szukać reszty, więc idziemy z wami. -Laura powiedziała tonem nie zostawiającym miejsca na sprzeciw, nie to że ich sytuacji ktoś by protestować chciał. I podała cięższe worki z jedzeniem do noszenia bratu.
- Po drodzę opowiecie o wszystkim co się wydarzyło i co planujecie. Skoro i tak nasza dwójka zamierza zostać i pomóc czy tego chcecie czy nie możecie od razu powiedzieć jak najlepiej to zrobić. - Jace pamiętał Laurę jako szybko wpadającą w gniew małolatę, która posiadała zdolności by pomagać ale i szkodzić innym. Razem z bratem trzymali się zawsze razem, a kiedy jej ‘dominujący charakter’ i mniej miłe zdolności zaczęły pogarszać stosunki jej rodziny z sąsiadami wraz z bratem wyruszyli w świat. Co jakiś czas wracali do domu rodzinnego z prezentami z miejsc gdzie akurat pracowali. Mikel wydawał się milczący jak zwykle, choć jego postawa i ruchy, mimo młodego wieku, świadczyły o doświadczeniu i dyscyplinie, jakie właściwe były zaprawionym w bojach wojownikom.
Laura wydawała się bardziej przystępna jako osoba, no i w czasie drogi ani razu nie zagroziła nikomu, że zamieni go w żabę, więc zapewne udało jej się zapanować nad swoimi wybuchami gniewu. Nadal dyrygowała swoim bratem, a on jak dobry starszy brat dawał się wykorzystywać, najwyraźniej niektóre rzeczy są jednak niezmienne.

- Pośpieszmy się - rzekł druid, ruszając przodem. - Pogoda nam nie będzie sprzyjać, a mamy do pokonania niekrótką drogę. Na razie nie mamy żadnych szczegółowych planów. Właśnie wracamy z osady Gristledawn, którą mieliśmy ostrzec przed najeźdźcami, ale nie zdążyliśmy… - Sulim spuścił głowę posępnie. - Ogólnie zaś po prostu staramy się przeżyć w dziczy. Sulim zajmuje rannymi i zdobywa pożywienie.
- Chwileczkę - wtrącił się Jace, który razem z Kharrickiem przyglądał się zwłokom. Hobgobliny były odarte z kosztowności, ale widocznie Yastra nie przeszukała ich wystarczająco dokładnie, bowiem jeden z nich miał ze sobą list.



- Widać, że ktoś na nas poluje - dodał pokazując list innym. - Posprzątajmy tu zanim wyruszymy dalej. Jeśli jakiś ichniejszy patrol znajdzie tu taki rozgardiasz, zwiększą swoją liczebność. -
- Chcecie to zakopać czy rozczłonkować i nakarmić niedźwiedzia? - Wiedźma poprosiła o sprecyzowanie ich planów. Jace wprawdzie ją uspokoił mówiąc że rodzicom nic nie jest ale nie chciała spędzać tutaj nie wiadomo ile czasu i babrając się w zwłokach.
- Najlepiej byłoby sprawić, że nie znajdą ich, lub nie będą w stanie ustalić przyczyny śmierci. -
- Sulim mógłby rzucić na nich czar dekompozycji i zamienić w szkielety!
- Potrzebujesz by leżały jak najbliżej siebie? - dopytała Laura już szykując się by kazać bratu zdjąć te truchło przybite do drzewa.
Początkowy zapał druida nagle uleciał z niego jak wystrzelony korek szampana. Gdy miał zacząć rzucać zaklęcie, przypomniał sobie, że nie jest w ogóle do niego przygotowany.
- Sulim nie może teraz rzucić tego zaklęcia… Dawno go nie używał i zapomniał już, jak się do niego przygotować… Potrzebowałby trochę czasu... Może ma ktoś inny pomysł?
Laura patrzyła swoim oceniającym surowym spojrzeniem na druida. Nadal grzecznym acz surowszym tonem powiedziała: - Obawiam się Sulimie, że nie mamy czasu na aż taki odpoczynek więc ukryjemy je inaczej. - Odwróciła się do reszty i zaczęła wydawać polecenia. - Mikel, ściągnij tamtego co go przygwoździło do drzewa ale wcześniej daj linę, - odwróciła się do Jacea i Kharricka - Jace, Kharrick Sulim, musimy wszystkie ciała umieścić wyżej w koronie drzewa. Najlepiej i najprościej jak wisielce. Jak to będzie gotowe ja zajmę się resztą. - powiedziała z dziką pewnością siebie, cokolwiek miała na myśli słychać było że jest pewna że się jej uda i do tego była wprost uradowana że ma szansę to zrobić.

Mikel przywykł już do władczego charakteru siostry i w momentach, kiedy mówiła z sensem nie miał zwyczaju oponować. Podał siostrze linę, po czym zabrał się do pracy. Mimo lekkiego obrzydzenia odczepił przygwożdżone do drzewa ciało.
Złodziej uniósł pytająco brew do góry, a potem wzruszył ramionami. Zdjął plecak, wyjął linę i zaczepił do niej hak. Oceniając które drzewo najlepiej się nada zakręcił liną zarzucił hak i wspiął się na górę.
- Dobra dawać pierwszego, przywiążcie go do liny, wciągnę go na górę
Z racji, że nikt nie kwapił się do roboty, młody wojownik szybko wykonał polecenie, a nawet uniósł truchło do góry, by ułatwić Kharrickowi zadanie.
Dwójka uporała się z wtaszczeniem ciał na drzewo. Złodziej w tym momencie wykazywał chłodną obojętność do trucheł. Wycofał się zupełnie i starał nie myśleć o czym nie powinien. Dlatego jak usadził sztywne już zwłoki na drzewie zaczął się zastanawiać nad tym która linę poświęcić aby je powiesić.
- Znaleźliśmy ostatnio linę z pajęczego jedwabiu. Idealnie się nadawała do tej przykrywki, ale nie wiem czy chcę ją poświęcać. To droga i przede wszystkim dobra rzecz. Jesteś pewna, że musimy ich wieszać? - zapytał się patrząc w dół na Laurę.
- Sulim nie sądzi, aby to było potrzebne. Jeśli inne gobliny tędy przejdą, to od razu zobaczą dyndające kokony. Wrzućmy ich po prostu gdzieś w zarośla na uboczu.
- Sulimie nie chodzi o to czy zobaczą kokony czy nie, chodzi o to żeby nie chciało im się ich sprawdzać. -Powiedziała jak kiedy tłumaczyła coś bratu, czyli z lekko przemądrzałą nutą - Przyznasz że kiedy znajdziesz kokony na drzewie i kokony w krzakach to łatwiej i szybciej sprawdzisz te na ziemi, za to zamiast sprawdzać te wiszące i narażać się na atak tego co może się czaić w koronie drzewa kiedy będziesz się tam wspinał. Prawda?
- Nie będziesz sprawdzać czegoś, czego nawet nie znajdziesz - cicho burknął pod nosem druid, ale postanowił się więcej nie wtrącać. Wrócił na ścieżkę obserwować okolicę.
- Gdyby Psotnik miał chęć na goblińskie mięso… - złodziej urwał na moment - w sumie to nie miałby?

***

Kiedy wszystko było gotowe Laura stanęła koło drzewa i kazała reszcie się odsunąć.
- Dobrze odejdźcie trochę nie chce żebyście zniszczyli ich pracę. - Dziewczyna zamknęła oczy i skoncentrowała. “Skup się, wstrzymaj oddech, nie panikuj i nie śmiej się jak zaczną cię łaskotać w przełyku. ” się zaczęła pamiętać inkantację zaklęcia, nie potrzebowała obrońcy potrzebowała pajęczyny, mnóstwa pajęczyny na konkretnym drzewie i na na konkretnych wiszących truchłach. Wyobrażała sobie ten widok bardzo dokładnie. Najtrudniejsze w rzucaniu zaklęcia było to że póki wszystko z Ciebie nie wyjdzie to nie możesz oddychać. Laura nagle wygięła się w tym czerpiąc głęboki chrust powietrza w trzewia.


Po tym nienaturalnie zginęła się nagle w przód jej usta otwarte szeroko z jej gardła wydobył się cichy odgłos dławienia się a chwilę potem cztery pary pajęczyny odnóży wyskoczyła z jej ust szybko docenione przez resztę pierwszego wielkiego arachnoidea. Zanim podążały kolejne, wielkie czarno-brązowe pająki wybiegały na swoich długich włochatych odnóżach z gardła wiedźmin. W mgnieniu oka rój dużego stał się olbrzymi i pędził jako ciemna masa po podłożu stronę drzewa a następnie po drzewie do dyndający na linach trucheł i zaczął je oplatać w warstwy białych nici.
Z każdą mijająca minutą nici przybywało nie tylko na zwłokach ale i na samym drzewie i pod nim aż miejsce przypominało “przytulny domek” dla wielkich ośmionogów.


 

Ostatnio edytowane przez Obca : 22-11-2018 o 20:07.
Obca jest offline  
Stary 23-11-2018, 15:41   #146
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Spotkanie nowych towarzyszy sprawiło, że cichy zazwyczaj Jace ożywił się bardziej niż dotychczas. Czemu się dziwić skoro tak samo jak on byli z tej samej wioski. Kharrick pozazdrościł takich znajomości. Dla niego wszyscy byli obcy. Zawsze.
~~Wszyscy? Ty też?~~
~...~ złodziejowi drgnęła powieka. ~Tak. Ja też. Wiesz jak to jest patrzeć w lustro i nie wiedzieć na kogo tak naprawdę się patrzy?~
~~A próbowałaś tak zrobić?~~ zamruczał głos ~~Spojrzeć na siebie?~~
~Dawno temu. W sumie... w sumie nie pamiętam kiedy. A ty? Nie ciasno ci? Może chciałbyś mieć... własne ciało?~
~~Ale przecież je mam, o tutaj~~ dłoń Kharricka uniosła się i wskazała na niego.
~!~ Kharrick zbladł. ~Inne niż moje!~
~~Nasze, moja droga, nasze...~~
Złodziej panicznie rozejrzał się czy nikt nie zauważył jego dziwnego zachowania. Przetarł twarz dłońmi i potrząsnął głową. Miał wrażenie, że warstwa złych myśli zbierała się niczym kula śniegowa.

Informacja, że Yastra ciągle żyje i zabija okolicznych hobgoblinów odeszła bez echa. Tylko brat Laury zainteresował się pokazując, że jej nie zna. Złodziej był zaskoczony, bo mimo wszystko Phaendar nie było duże. Widać jednak nawet w takiej miejscowości osoby mogły się nie znać. Jak Lepperov zszedł z drzewa wyjaśnił Mikelowi kim jest elfka.
- Yastra jest z Phaendar tak jak wy. Powiedzmy, że... - urwał widząc co robi Laura. Patrzył na nią z na wpół otwartymi ustami patrząc jak pająki wychodzą z jej gardła. Wypuścił głośno powietrze jak już pajęczaki rozprawiły się z drzewem.
- Ok. Nie chce tego oglądać drugi raz. - powiedział czując niejasność z żołądku. - Ja pierdole dziewczyno ostrzeż następnym razem.

Przetarł twarz próbując wymazać z pamięci obraz z głowy. Nieskutecznie wciąż pojawiał się pod powiekami.
- Tak, Yastra. To elfka z Phaendar. Pokłóciliśmy się... powiedzmy. Różnica zdań była na tyle duża, że odeszła. Nie zostawiła nas jednak na pastwę tylko sama biega teraz po lasach i zabija Żelazne Kły. Przepraszam na moment.

Kharrick odszedł na bok pozbywając się zawartości żołądka. Jednak to było za dużo. Pająki wychodzące z gardła... brrr. Nie. Pogładził gardło wyobrażając to sobie i już mu było na nowo źle.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 23-11-2018 o 21:05.
Asderuki jest offline  
Stary 23-11-2018, 20:50   #147
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Przyzwana w dość obrzydliwy sposób przez Laurę chmara pająków błyskawicznie oplątała hobgoblińskie zwłoki, po czym rozpierzchła się po drzewach. Ktoś znający się na robactwie czy sprawach naturalnych szybko przejrzał by tą sztuczkę, ale dla zwykłego obserwatora powstałe kokony wyglądały imponująco - i odstraszająco. Mając to za sobą, drużyna mogła kontynuować drogę do chatki Kelocha. Spotkanie w lesie kogoś przyjaznego i gotowego do pomocy, nawet w tak nieprzyjemnej scenerii, z pewnością podniosło wszystkich na duchu - w szczególności Laurę i Mikela, którzy teraz mieli już pewność, że ich rodzice wydostali się z atakowanego Phaendar. W trakcie marszu Jace wyjaśnił rodzeństwu, co wydarzyło się w ciągu ostatniego tygodnia - niespodziewany atak hobgoblinów, ucieczkę z miasteczka, wędrówkę po Fangwood.

Chmury, o których ostrzegał Sulim, zbliżały się w niepokojącym tempie, połyskując błyskawicami, a wraz z nimi coraz bardziej wzmagał się wiatr. Nie minęło kilka godzin, kiedy burza pochłonęła puszczę, a wraz z nią rozpętało się istne piekło. Dookoła pociemniało jak o zmierzchu, lodowaty deszcz spadał istną ścianą wody, a wicher wyginał drzewa, zrywał nawet potężne gałęzie i miotał nimi po całym lesie. Widoczność była niemal zerowa - ciemności tylko co jakiś czas rozświetlał błysk pioruna. Podobnie ze słuchem, jednostajny szum deszczu przerywały jedynie grzmoty. Przebywanie na zewnątrz byłoby prawdziwą udręką, jeśli nie poważnym zagrożeniem, dlatego wszyscy tym bardziej byli wdzięczni Sulimowi, który w ostatniej chwili odnalazł rozległą gawrę, wprowadzając do niej całą drużynę w momencie, kiedy pojedyncze krople deszczu zmieniały się w ulewę. Teraz wystarczyło spokojnie przeczekać załamanie pogody. Ciekawe, jak w tych warunkach radzili sobie Yastra i Rathan? Elfka nie dość, że wciąż żyła, to jeszcze aktywnie działała przeciwko Legionowi - ale jednocześnie nie wyglądało na to, by zamierzała wrócić do grupy.


Jaskinia, a raczej bardzo rozległa nora, została wykopana całkiem niedawno, i to przez coś całkiem dużego - dało się tu nawet stanąć, choć garbiąc się. Wewnątrz czuć też było ciężką zwierzęcą woń, przebijającą nawet zapach mokrego i zmęczonego Psotnika. Kiedy hałasujący deszcz na krótką chwilę zelżał, ze skrytej w ciemnościach dalszej części gawry dało się usłyszeć posapywanie. Towarzysz Sulima oparł się delikatnie o krasnoluda, warcząc niespokojnie.
 
Sindarin jest offline  
Stary 25-11-2018, 13:24   #148
 
Jacques69's Avatar
 
Reputacja: 1 Jacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputację

- Ponura pogoda - Kharrick wyjrzał za krawędź - Myślicie, że uda nam się rozpalić ognisko..?
Mężczyzna odwrócił się do wnętrza jaskini otrzepując się z wody. Dopiero wtedy spojrzał na resztę i usłyszał pomrukiwanie. Więcej się nie odezwał zamierając w miejscu.
- O, o… - Druid niefrasobliwie zwrócił się w stronę wnętrza. Wyglądało, że bardziej był zainteresowany tym, co może się tam znajdować, niż wystraszony. - Chyba ktoś tu zamieszkał przed nami, ciekawe kto…
Laura schowała się za plecami brata. - Oho, będzie dym, wcześniej spotkaliśmy lwy górskie. Jeden uciekł może to ten sam. - Powiedziała cicho do grupy. - Sulimie ty z nas wszystkich najlepiej znasz ścieżki którymi chodzi natura. Możesz to coś wyprosić z tej jaskini?
- Osaczone zwierzę będzie się bronić do samego końca. Nie uda się Sulimowi go uspokoić dopóki wszyscy stąd nie wyjdziemy. Najlepiej będzie, jeśli Jace go uśpi.
Mikel nie widział powodu by wtrącać się w dyskusję. Zamiast tego wyciągnął broń i ustawił się między drużyną a rosomakiem, uważając przy tym, by nie stanąć na drodze zaklęciom rzucanym przez towarzyszy.
Kharrick słysząc Sulima po prostu sięgnął po ostatnie kawałki swojej racji żywnościowej i rzucił je w głąb jaskini mając nadzieję, że będzie to dla niego bardziej interesujące niż oni.
Kiedy złodziej cisnął kawałkiem kiełbasy w ciemność, a przygarbiony Mikel zrobił kilka kroków do przodu, pobrzękując zbroją, posapywanie zamieniło się w warkot. Po chwili w polu widzenia drużyny pojawił się prawowity właściciel jaskini. To z pewnością był rosomak, gdyby tylko rosomaki były wielkości niedźwiedzi - ciemna, zabłocona sierść, wielkie pazury i zębiska, a do tego pełne wściekłości oczy. Widząc tylu intruzów, nie rzucił się do ataku od razu, ale z pewnością był do tego gotów.
- Odsuńcie się - Sulim powiedział spokojnie do towarzyszy. Gdy już zwierzę się okazało, zmienił zdanie i mimo wszystko postanowił go okiełznać. - Tylko spokojnie, kolego - powiedział w języku druidów. Nie był pewien dlaczego, może liczył, że rosomak spotkał już kiedyś jakiegoś innego druida i pozostały mu jakieś dobre wspomnienia. Przykucnął i z kieszeni wyciągnął ostatni kawałeczek usmażonej sarny. - Możemy zostać przyjaciółmi, popatrz. Psotniczkowi się podoba - wskazał na niedźwiedzia, któremu nakazał się uspokoić.
Zwierz patrzył przez chwilę na krasnoluda, jakby rzeczywiście słuchał jego słów, po czym zbliżył się do niego ostrożnie. Był naprawdę wielki, był w stanie spojrzeć Sulimowi prosto w oczy. I chyba zobaczył w nich dobre intencje, zjadł podany mu kawałek mięsa, trącił druida w ramię, jakby na powitanie, po czym odwrócił się i zniknął w ciemnościach. Najwyraźniej niespodziewani goście nie byli już niemile widziani.
Druid jakby niedowierzając w osiągnięty sukces, spojrzał na swych towarzyszy.
- Uwaga, Sulim przetłumaczy: Rosomak pozwala nam tu przenocować - rzekł z promienistym uśmiechem.
Kharrick odetchnął głośno.
- Nieocenione twoje zdolności przyja… khm - zamarł na moment jakby miał problem z wypowiedzeniem tego słowa. - Przyjacielu. Bez ciebie nie chybnie zostalibyśmy okrutnie pożarci.
Ukłonił się głęboko robiąc z tego bardziej teatralne podziękowania. Mimo, że były szczere.
- Brawo Sulimie to był wspaniały przykład druidziej dyplomacji. - Pochwaliła Laura, która wcześniej nie wiedziała co myśleć o krasnoludzie. Okazał się on jednak bardzo kompetentną osobą która wie co robi nic dziwnego że przeżył w lesie tak długo.
 

Ostatnio edytowane przez Jacques69 : 25-11-2018 o 13:27.
Jacques69 jest offline  
Stary 27-11-2018, 13:14   #149
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację




- Burza będzie trwała jeszcze długo. - Druid wyszedł na skraj groty. - Możemy spokojnie rozpalić ognisko i się rozgościć. Sulim z chęcią wysłucha o was czegoś więcej. - Spojrzał na Laurę i Mikela. - Skoro jesteście z Phaendar to znaliście… Zaze?
- Nie kojarzą Yastry, a Zaza wydawała się bardziej skryta. Chociaż jedynego półorka w mieście chyba trudno przegapić - wyszczerzył się złodziej wcinając w rozmowę.
- Zaza była dosyć trudną osobą do poznania i nie była jednym półorkiem w okolicy. Była jedynym półorkiem którego wychowywał człowiek z własnej nieprzymuszonej woli. No i nie mieszkali w bezpośrednio w Phaendar tylko w lesie i zjawiali się głównie na dni handlowe. - Powiedziała Laura układając mały stosik suchych liści i gałązek z wnętrza jaskini. - Ktoś przyniesie parę większych gałęzi? Nie chce ogołacać gospodarza z wyściółki?! Tak, poznaliśmy Zazę, ale jak pewnie Jace też może wam powiedzieć nie była ona zbyt przystępną osobą...zresztą ja też nie byłam zbyt miła i przystępna dla nowych znajomości. Yastra...mhmm,... to taka pstrokata elfka prawda? Ta wiem o kim mówicie, ale nigdy nie czułam potrzeby zadawania się z nią. - Powiedziała czarownica już próbując rozkszesić ogień hubką i krzesiwem. - Wraz z Mikelem wyruszyliśmy w drogę trzy lata temu i mimo że wracaliśmy w okolice co jakiś czas to nigdy nie zostawiliśmy zbyt długo. - Laura pominęła, że niektórzy mieszkańcy sprawiali że chciała zacząć rzucać na klątwy na lewo i prawo a nie było to pomocny w utrzymywaniu dobrych stosunków z sąsiadami więc zazwyczaj skracali po prostu pobyt. - Czy jest jakiś konkretny powód dlaczego szukacie u mnie i Mikela połączeń z tą dwójką?
- Jak na tak malutką mieścinę, Sulimowi wydaje się, że strasznie dużo mieszkało u was niesamowitych ludzi. Sulim rzadko miał okazję spotkać tylu magów, takich jak ty i Jace i wojowników takich jak Zaza, Rathan lub Yastra... i prawdopodobnie Mikel.
- Ha..! - Zachwyciła się kiedy płomień ogarnął liście i zaczął ogarniać ułożone gałązki. - Podobno to właśnie skłaniało dużo poszukiwaczy przygód z dawnych czasów by się tu osiedlali. To bycie małą mieściną, gdyby mieszkańcy śledzili by swoje korzenie to jest duża szansa że bardzo wielu znalazło by w nich jakiegoś najemnika, czy emerytowanego bohatera. Też fakt, że miasto nadal jest najeżdżacie często powoduje napływ różnej maści najemników. Czasami ci zostają i zakładają rodziny. Więc może większość z nas ma to we krwi. - Laura interesowała się historią okolicy na tyle żeby było to dla niej jasne.
- Poza tym, miasteczko nie ma żadnej oficjalnej władzy, nawet mój ojciec był jedynie przedstawicielem rodu. Jeśli ktoś chciał, mógł opuścić Phaendar w dowolnym momencie - dorzucił Jace - Problem w tym, że nikt nie chciał w pojedynkę uciekać i zostawiać swój dobytek.
- Jakieś specjalne życzenia co do posiłku? zmieniła temat Laura.
- Sulim dawno nie jadł żadnej ryby… - westchnął bez nadziei, że Laura będzie miała akurat ten typ jedzenia.
- Bez pająków proszę! - zażartował złodziej poważniejąc za chwilę. - Nie myślał nikt aby przenieść miejscowość skoro tak ciągle dokuczają wam te najazdy?
- Mhmmm - Zadumała się Laura, jej uszom nie uszedł żart Kharricka - Rzeczywiście na świeżą nie masz co liczyć, ale na szczęście dla nas zawsze jak wracamy w odwiedziny kupujemy mnóstwo prezentów i ciekawego jedzenia. Więc gdzieś tam - wskazała na jeden z worków postawionych na ziemi przez Mikela - znajdą się suszone kawałki ryby, mięso suszone i wędzone, owoce i warzywa też suszone. Więc można zrobić coś w rodzaju zupy ale uprzedzam że z ryby będzie cienki i mało odżywczy, lepiej dać mięso i trochę suszonych warzyw. - Mówiła ale nadal czekała aż ktoś poda jej worki z jedzeniem i jakiś garnuszek no i wodę.
 

Ostatnio edytowane przez Obca : 27-11-2018 o 17:57.
Obca jest offline  
Stary 27-11-2018, 19:39   #150
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację



Jace nie spieszył się z wyjęciem czegokolwiek ze wskazanych worków. Nawet się nie ruszył z miejsca. Siedział skrzyżowawszy nogi wpatrując się w poruszającą się przed nim uschniętą dłoń.
[media]https://i.pinimg.com/564x/76/aa/bc/76aabcff3b00c7722b11f07bbb6b8326.jpg[/media]
Była smukła, zasuszona, wręcz zmumifikowana. Obracała się powoli w powietrzu pozwalając Belerenowi dostrzec szczegóły spasowania dłoni z ozdobnym łańcuszkiem zrobionym z mithralu. Kto przy zdrowych zmysłach chciałby nosić na szyi czyjąś odciętą rękę? Jace spojrzał na Sulima. Nie, krasnolud władał co prawda magią, ale zupełnie innej natury. Magią pierwotną, potężną lecz dziką. Ten przedmiot choć niezbyt potężny, był dość praktyczny, Sulim zaś nie wyglądał na kogoś, kto mógłby skorzystać z takiej magii. Może Laura? Spojrzał na dziewczynę, która zdawała się być zajęta rozstawianiem brata po kątach. Nie należy oceniać ludzi po pozorach, sam o tym wiedział najlepiej. Okazjonalne rzyganie pająkami nie może wykluczać całkiem przyjemnej osobowości i urody, prawda?
No chyba jednak może. Jace aż poczuł ciarki na plecach przypominając sobie makabryczną scenę jakiej był świadkiem. Nie miał wątpliwości, że ta scena będzie rzutować na ich przyszłej znajomości.
Dłoń drgnęła i płynnym ruchem popłynęła w powietrzu w kierunku Laury.
- Znaleźliśmy to po drodze. Prosta magia zawarta w zaklęciu pozwoli ci sięgnąć do worków bez konieczności wstawania - powiedział uśmiechając się, choć przy grze światło-cieni jakie rzucało ognisko, mogło to wyglądać upiornie.
- Możliwość rozwiązania czegoś za pomocą magii nie tłumaczy lenistwa Jace - Powiedziała zaczepnie czarownica, niemniej schwyciła ‘magiczny’ i ‘upiorny’ talizman. Obróciła go oceniająco w dłoniach następnie założyła sobie na szyi. ‘Elfia rączka’ komponowała się dobrze z resztą ubioru czarownicy, przynajmniej kolorystycznie. - Widzę, że Jace że ktoś cię w końcu poduczył flirtu z kobietami metodą na błyskotki, - Słychać był lekką kpinę w tonie głosu - Prezent przyjmuję, ale będziesz się musiał bardziej napracować. - Puściła mu oko i wykorzystała odrazu swoja nową zabawkę by otworzyć jeden z worków i wyciągać z niego mniejsze lub już konkretne racje. Magiczna ręka wyciągnęła suche mięso przypominające kiełbasę i podała Kharrickowi.
- Pokrój. - Wydała polecenie, zdecydowanie widać było że dziewczyna woli być osobą przestawiającą ludzi po kątach i nie na da sobie wejść na głowę. Sama wlała do garnuszka wodę ze swojego bukłaka, kiedy niewidzialna ręka sięgnęła po raz kolejny do worka wyciągając mały woreczek w którym jak się szybko okazało była mieszanka suszonych pokrojonych warzyw które wylądowały w garnku. Czekając na mięso.
- Ja rozumiem, że wy się znacie i pozwalacie na wiele, ale może chociaż “proszę” by się przydało - powiedział Kharrick majtając kiełbasą w powietrzu. - Nie jestem twoim bratem.
Dziewczyna spojrzała na niego zimnym spojrzeniem jakie mogło zapowiadać że na zawołanie pojawi się wielki pająk i porwie w ciemność krnąbrnego mężczyznę - Kharricku, Proszę, wykonaj swój wkład pracy w ten wspólny posiłek który Ty też będziesz spożywał. - Trudno było powiedzieć czy dziewczyna z niego drwi, grozi czy to jej forma uprzejmości.
Złodziej uśmiechnął się.
- Dziękuję - powiedział wyciągając sztylet z cholewy. Kiełbasa w mgnieniu oka została pokrojona i wrzucona go garnka.
- No ale, pomijając kiełbasy, ryby i zupy… mmm, ładnie pachnie… to w zasadzie czemu nigdy nie zbudowano chociaż palisady wokół waszego miasta.

[media]https://i.pinimg.com/564x/cb/8b/b6/cb8bb6892b11c366e8d4900159163b79.jpg [/media]

- To skomplikowane… I ostatecznie uznane za niepotrzebne. - odpowiedział Jace nadal nie zmieniając pozycji - i nie uchroniłoby nas przed napaścią.
Dotychczas milczący Mikel, podszedł do siostry, nie mogąc już znieść jej zachowania.
- Zachowuj się proszę. - mimo, że uważał, że ma święte prawo i obowiązek pouczyć dziewczynę, jego głos nie brzmiał zbyt pewnie. - Za Ciebie zawsze trzeba się wstydzić. - dodał już pod nosem.
Laura przewróciła oczyma na pouczanie, ale ku zdziwieniu Jace’a bo reszta nie wiedziała czego się spodziewać, dziewczyna na złagodniała, przynajmniej na parę godzin.
- Nic się nie stało Mikelu. Poprosiła - uspokoił złodziej, który pomimo wcześniejszego ponurego nastroju teraz zaczął się uśmiechać jakby cały świat był w błogim spokoju czemu przeczyła szalejąca burza na zewnątrz.
- Dziękuję za Twoje słowa, ale z nią tak zawsze. Nie może się przestać rządzić. Kiedyś ktoś nie będzie miał cierpliwości i znowu ja będę musiał jej bronić. - rozgoryczeni w wypowiedzi chłopaka było bardziej niż odczuwalne.
- Następnym razem może nie będziesz musiał tego robić sam… - Kharrick urwał kiedy grzmotnęło. Spojrzał ku wylotowi jaskini wzdychając.
- Zazwyczaj preferuję łagodzić konflikty, choć nie powiem aby mi ostatnio dobrze szło - dodał wspominając Rathana i Yastrę.
- Czekamy tutaj do rana czy ruszamy jak się burza skończy? - Zmieniła temat Laura, która czułą że może nie wytrzymać jawnego obgadywania jej zachowania, a nie chciała sprawiać przykrości Mikelowi.
- Sulimowi nie wydaje się, by podróż nocą w błocie przez las była dobrym pomysłem. Lepiej poczekajmy tu do świtu.
- Jak daleko i w którą stronę będziemy później iść? - dopytała czarownica.
- Jeśli się pośpieszymy, to do następnego wieczora powinniśmy zdążyć. To na południowy wschód stąd. Polana Kelocha to całkiem sympatyczne miejsce, Sulim ma tylko nadzieję, że nie kręci się tam więcej tych brzydkich gremlinów.
- Gremlinów? - Mikelowi wyrwało się pytanie.
- Wszaki. Takie małe niebieskie, z bulwiastym nosem i spiczastymi uszami. Natrafiliśmy na kilka z Sulimem, znęcały się nad wilczycą i jej szczenięciami. Po jednym dobrym uczynku dalej, wilczyca bezpiecznie odeszła ze swoimi małymi, a my zebraliśmy fanty jakie te brzydale ze sobą miały. - wytłumaczył złodziej.
- A jak mama ostrzegała to nie wierzyłem… - chłopak wyglądał jakby dalej nie wierzył w to, co usłyszał.
- A w co tu nie wierzyć? Jasne, baśniowa istota jak to określił druid, ale całkiem prawdziwa. Na świecie łazi wiele dziwactw.
 

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 27-11-2018 o 19:44. Powód: Poprawa błędów
shewa92 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172