Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-12-2018, 21:44   #181
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
- Jace! Chodź do nas! - dobiegł głos Kharricka z kuchni. Chłopak właśnie kończył przeglądanie salonu zastanawiając się co ze sobą począć. Nie był ani myśliwym, ani kucharzem, więc na niewiele mógł się przydać.
- Co tam dziewczyny? - zaczął zadziornie wchodząc do kuchni. Widać, że wraz z rozwojem swoich mocy, lub ich wyjawieniem i akceptacją, zwiększała się jego pewność siebie. Spojrzał na krzątającą się po kuchni Laurę zatrzymując wzrok tu i ówdzie, gdy dziewczyna sięgała po coś z dolnych półek.
- A wieża… - zamyślił się. Nie lubił wracać myślami do tamtej nocy. Tyle niewinnych istnień, znajomych i kolegów zginęło w bestialski sposób. Reszta, w tym jego rodzice zagnani do niewoli i być może również straceni… Skupił się na obrazie czarnej, połyskującej w blasku palących się domostw onyksowej wieży próbując przypomnieć sobie każdy szczegół budowli i wszystko co czuł, co biło od niej.
- Wyczuć? Nie miałem okazji i jeśli pamiętasz sam byłem przerażony sytuacją i swoimi mocami. No wiesz, tym, że mogę położyć tylu hobgoblinów jedną myślą.

- Jeśli jednak pytasz skąd się tam znalazła -
podjął temat po chwili - to obstawiam, że po prostu wyrosła z ziemi. Albo z magicznego przedmiotu, a może została pomniejszona i schowana w płóciennym worku? Ktoś ją postawił i odwrócił zaklęcie? Trudno powiedzieć, wszędzie był straszny chaos, krew, śmierć… - Jace oparł się o stół gdy ponownie znalazł się w sercu Phaendar, otoczony wrogą armią i bezbronnymi farmerami. Czuł fala emocji wszystkich wokół niczym wir ciągnący go w dół. Chłopak wziął głębszy oddech i wszystko zniknęło. A w zasadzie wycofało się do czarniejszych zakamarków jego umysłu. Kilka dodatkowych oddechów jakie wyniósł z lekcji medytacji jakiej uczy Irori i mógł kontynuować.
- Pamiętam fragmenty płótna - podjął myśl zdecydowanie pewniej. - Teraz jak sobie o tym myślę, to wydaje się, że to były resztki namiotu, więc raczej wieża wyrosła niż się pojawiła. Gdyby się pojawiła, namioty byłyby zgniecione, lub rozrzucone na boki, a tu zostały rozrzucone również w górę.
- To ma sens tylko, że goblin czy inny zielony raczej by był widoczny w naszej mieścinie. - Zaryzykowała swoją teorię wiedźma. - Czy jest możliwe, że mieli pomocnika który to za nich zrobił?
- Masz na myśli kogoś, kto magicznie zmienił swój wygląd? To możliwe i tłumaczyłoby nagłe pojawienie się wieży. -
- Albo człowieka chętnego do podjęcia się takiej akcji. No, osobę. W sumie dużo osób do was przyjeżdża na święto targu - dodał Kharrick który świetnie zdawał sobie sprawę, że znajduje się w kręgu podejrzanych.
- Owszem, obie możliwości są prawdopodobne i jedno nie wyklucza drugiego. - Przyznała Laura i wbiła kolejną szpilę - Choć to ciekawe, że do tej pory nie podniosłeś tego u reszty i decydujesz się podróżować z osobą, która cała świeci magią transmutacyjną, bo nie uwierzę, że nie zorientowałeś się wcześniej. No chyba, że wiesz o czymś, co cię uspokaja w tej sytuacji. - Uwaga Laury przeniosła się z Kharricka na Jace’a czekając, aż ten się wytłumaczy.
Kharrick pod wpływem jakiś destrukcyjnych sił nie powstrzymał się i dorzucił swoje trzy grosze.
- Och, ależ próbował. Brakuje mu tylko twojej bezczelności Lauro.
- To się nazywa bezpośredniość, Kharricku najlepsza broń na otaczające cię zakłamanie i nieszczerość. - Laura nie dała się sprowokować no i naprawdę tak uważała. - No dalej Jace, słucham.
Beleren spojrzał w oczy Laurze. To były poważne zarzuty i w zasadzie chłopak nie pomyślał o konsekwencjach swojego odkrycia. I to go najbardziej bolało. Wiedźma znalazła coś, co on przeoczył. Wstyd! Przeniósł wzrok na Kharricka, jednak ponownie instynktownie nie był w stanie spojrzeć mu w twarz.
- Ponieważ jego myśli… - zaczął. Teraz nie było miejsca na słabości. Teraz albo nigdy. - Ponieważ jego myśli są... inne. Przepraszam, nie powinniśmy w ten sposób rozmawiać, jakby cię nie było - zwrócił się do łotrzyka próbując się wytłumaczyć z tej bardzo dla niego niezręcznej sytuacji.
- To nie są myśli zdrajcy, czy szpiega, ale… kogoś młodego, może zagubionego… trudno mi to opisać - Beleren bardzo starał się niezarumienić.
Laura przeniosła wzrok na Kharricka świdrując go jakby chciała go rozczłonkować i obejrzeć od środka. - Zagubione, dziecko udające dorosłego, ale nie zdrajca czy szpieg...w porządku. Wierzę w twoją ocenę sytuacji. - Dla Laury temat był skończony, skoro Jace nie znalazł w nim złych intencji wiedźmie to wystarczyło, na razie.
Stojący pod ścianą Kharrick miał minę bez wyrazu. Jego spojrzenie spoczywało na psioniku. Nie odzywał się przez moment zastanawiając się czy w ogóle powinien się odzywać. Wiedźma rzuciła osądem i wyrok zapadł.
- No dobrze - odezwał się w końcu - skoro zostałem wyjęty spod podejrzeń proponuję zastanowić się czy ktoś inny z ocalałych mógł być osobą uwikłaną w atak na wasz dom.
- Taaak… Zapowiada się urocza kolacja. - dodał Jace drapiąc się po głowie w zakłopotaniu. Niezręczność tej sytuacji będzie go nawiedzała w snach - Pójdę już... nakryć do stołu -
- Nie krępuj się. Przyzwyczajony jestem.

[media]https://magic.wizards.com/sites/mtg/files/images/hero/EN_Jace_Footer.jpg[/media]
- Chesz to dokończyć teraz? - chłopak zatrzymał się w pół kroku. Odwrócił się wpatrując się Kharrickowi prosto w oczy. - Śmiało, miejmy to za sobą. - Nie przypominał już niepewnego siebie chłopaka. Błękitne oczy przewiercały na wylot to Kharricka, to Laurę. Twarz miał poważną, nawet mięsień nie drgnął w okolicy ust. Jace wzniósł mentalne bariery, by nie być zaskoczonym jak ostatnim razem. Czuł adrenalinę pompującą pewność siebie, gniew ale nie fizyczny, mentalny będący paliwem jego mocy. Jego nagły wybuch był zaskoczeniem nawet dla niego, jednak było już za późno.
~ Czemu ci słudzy tak hałasują? ~ usłyszał myśli dochodzące od strony Laury ~ Moja potęga potrzebuje snu... ~
~ To jej pieprzony chowaniec! ~
pomyślał, jednak skupił się na tym co chciał zrobić. Udowodnić przed Laurą, że nie ma racji.
- Mów co wiesz o magii jaka cię spowija! -
-Dość! - Powiedziała stanowczo Laura i stanęła między jednym i drugim. ~ Metoda marchewki nie kija narwańcu jeden. ~ Pomyślała zła na postawę Jace’a.
- Powiedziałeś już, że nie wyczuwasz od niego złych intencji. To wystarczyło mi i powinno wystarczyć Tobie. Jeśli Kharrick, nie jest gotowy podzielić się z nami swoją tajemnicą, to masz cierpliwie czekać, aż ci zaufa na tyle, by to zrobić. Zrozumiano?!
- Zaufa? To Ty naginasz wszystkich dookoła, szykanujesz i zastraszasz, a mnie pouczasz o zaufaniu? - Jace potrzebował jeszcze kilka sekund, zanim przeniknie głębiej w myśli kobiety, do tego czasu potrzebował czymś zająć towarzyszy i nie był w nastroju na podkulanie ogona. Samo użycie mocy wpływało na osobowość Jace’a dodając mu pewności siebie, której tak bardzo potrzebował.
- Tobie wystarczy? - zakpił - To byłoby wiarygodne gdybyś wykazała się odrobiną więcej empatii i nie podważała mojej uczciwości, uwierzyłbym, że chodzi o coś więcej. -
Laura patrzyła na Jace’a trochę zdziwiona trochę rozczarowana.
- Moje działania nie są podyktowane empatia czy sympatią. Toteż nie wiem dlaczego mam je okazywać. - powiedziała prosto z mostu - A co do reszty to tak, Szydzę. Ośmieszam. Zastraszam. Grożę…- z każdym słowem zbliżała się coraz bliżej psionika - ...rzygam pająkami. I wrzeszczę że uszy krwawią. Obserwuję. Myślę i wyciągam wnioski. I widzę szerszy obraz rzeczy. A wiesz jaki on jest Jace?
Beleren nie chciał eskalować. Jego moce dodawały mu pewności siebie, pchały do dominacji, jednak zdecydował się na inne wyjście. Wykorzystując to, że Laura przekroczyła granicę jego strefy komfortu zrobił szybki krok do przodu i pocałował ją w usta.
- Jakikolwiek ten szerszy obraz jest, na pewno masz rację. - powiedział najspokojniej jak tylko mógł, choć nie wiedział jak to wyszło, bowiem ledwie słyszał cokolwiek przez bijące jak oszalałe serce w jego klatce.
Myśli Laury w jednej chwili było ostre i wyraźne, niczym krawędź noża. W drugiej stały się tornadem mieszanych uczuć, zaskoczenia, strachu, podniecenia, złości, zagubienia, gdzieś tak jej persona twardo stąpającą po ziemi wiedźmy brnęła przez tą zawieje emocji starając się dokończyć wątek jaki wcześniej podjęła. Niestety kolejne słowa Laury rwały się niepewnie jakby nie umiała znaleźć już sensu swojej wypowiedzi.
- Szers...obraz mówi, że lepiej zdo….być zaufanie sojusz….nika, najpie... rw najle... piej mu je okazując, …..khr khr… Powiedziałeś, że nie poczułeś od niego żadnych złych intencji. Ufam twojemu osądowi i dlatego nie drążę dalej. Jak będzie gotowy sam nam o tym powie. - Odstąpiła krok w tył i strzeliła psionika z całej siły w twarz. -Kharricku przypilnuj strawy... proszę.- Powiedziała trzęsącym się głosem i skierowała się w stronę wyjścia. Otaczał ją chaos myśli i dominowało uczucie wstydu i smutku.
Czytanie myśli nie działało tak dobrze jakby sobie tego życzył. Choć liczył się z taką reakcją, to niespodziewanie się jej po dłuższej chwili. Zupełnie jakby dziewczyna uderzyło go z bezsilności, zamiast z powodu pocałunku. Roztarł policzek. ~ Głupiec ~ usłyszał myśl Kharricka.- Przynajmniej powiedziała "proszę" - rzucił jeszcze do Kharricka wychodząc z kuchni za Laurą szybkim krokiem. Nie musiał mu patrzeć mu w twarz. Na wszelki wypadek przygotował się na uśpienie Mikela, choć nie spodziewał się aż tak daleko idących konsekwencji.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 26-12-2018 o 22:05.
psionik jest offline  
Stary 27-12-2018, 00:37   #182
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Czasem bywa tak, że los przynosi ze sobą niespodziewane wydarzenia. W jednej chwili życie jakoś się klei i wiążesz koniec z końcem, w drugiej zaś zastanawiasz się czy zostaniesz zmieciony z powierzchni ziemi przez święcąco-okiego młodociana. Kąśliwa wiedźma grożąca zamianą w żabę mówi o zaufaniu. Wszystko zdaje się być mniej prawdziwe niż ty sam, mimo że jesteś niczym innym jak kłamstwem. Świat staje na głowie. Niemalże nabierasz się na tę iluzje chętny poddać swoją ścianę zbudowaną skrupulatnie przez lata i nagle... puf! Iluzja rozpada się tworząc swoje własne krzywe odbicie. Burzliwy młodzieniec władający magią umysłu całuje wiedźmę władającą mrocznymi potęgami. Patrzysz wtedy i zastanawiasz się: CO się w zasadzie stało? Emocje sięgają zenitu podczas głośnego uderzenia otwartą dłonią w twarz i raptownej ucieczki.

A Kharrick chciał tylko porozmawiać o tym czym mogła być wieża na środku Phaendar. Zastanowić się nad tym jak w ogóle mogą podejść do sytuacji w jakiej są. Jak odnaleźć informacje co zrobić już po tym jak pomogą uciekinierom. Teraz zaś stał ze zgniewaną miną wodząc spojrzeniem za Jacem goniącym Laurę.

~ Tak się nie robi ~ pomyślał rzucając krytyczne spojrzenie na palenisko i strawę.

- “Przynajmniej powiedziała proszę” - prychnął pod nosem i postanowił przypilnować młodzieńca aby nie zrobił kolejnych głupot. Tak aby on nie dostrzegli jego obecności.
 
Asderuki jest offline  
Stary 27-12-2018, 11:18   #183
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Laura szła przed siebie zagubiona w myślach i szalejących sprzecznych uczuciach. Chciało jej się płakać, śmiać, wrócić do kuchni i strzelić chłopaka po twarzy ponownie po twarzy, jeden wielki emocjonalny bałagan.
Gackosław opuścił schronienie w rękawie i trzymał się teraz wczepiony w pelerynę wiedźmy złorzecząc na hałaśliwego sługę.
~ Noc zamieni sługę w padalca! Jak Wszechpotężna Noc coś zje! Sługo Lauro Noc jest głodna! ~ popiskiwał nietoperz prawie całą drogę nad strumieniem za to wiedźma sama też była zatopiona we własne myśli.
~ Kretyn! Co mnie obchodzi, że mnie pocałował! Idiota! Laura, uspokój się nie trać panowania, to był tylko pocałunek, to że pierwszy nie ma znaczenia. Brutal! Nawet nie wiem czy chciałam żeby był pierwszym! ~ Złorzeczenie i wyzwiska leciały myślami w przestrzeń, nad strumykiem dziewczyna trochę się uspokoiła. Gacek przeniósł się na gałąź a Laura zawiesiła obok woreczek z larwami. Sama najpierw usiadła nad strumykiem rozpamiętując jak idiotycznie się zachowała. ~ Jaki wstyd, bełkotałam jak pijaczyna na tygodniowym cugu.~ Pomyślała zakrywając twarz w dłoniach i wydając zirytowane jękniecie.
Parę minut wpatrywała się w płynącą wodę ale nadal szalały w niej emocje. W końcu wiedźma dotknęła skórzanej bransoletki a jej ciemno fioletowa sukienka zniknęła zostawiając białą o wiele krótszą. Boso weszła do strumienia i zaczęła sięgać po kamienie.
Rzucała je pod nurt strumykowa z każdym wyrzucając z siebie negatywne myśli.
~Debile!~ Rzut. ~ Chcą zaufania ale gardzą szczerością!~ Plusk. ~Cham!~ Rzut ~ Chce prawdy ale woli ją wyrwać zamiast zasłużyć! ~ Plusk. ~ Jak on by się czuł gdybym go pocałowała z zaskoczenia! ~ Trzask. ~Nawet jeśli ma ładne oczy~ Plusk. ~ I jest przystojny! ~ Trask. ~ I było to nawet przyjemne! ~ Rzut.
I tak to trwało dalej póki się nie uspokoiła.


Jace przypatrywał się całej scenie w milczeniu stojąc za drzewem. Zmierzchało już, więc ukrycie się przed ludzkim okiem w szarówce była łatwiejsza. Chłopak również walczył całą drogę sam ze sobą. Co ma powiedzieć?
~ Przeprosiny nic nie dadzą, będzie wściekła. Każda byłaby. Nie oszukuj się Jace, wybrałeś najgorszy moment.~
~ Ja wybrałem? ~ Jace walczył z myślami. Ponownie gdy wszystko szło ku lepszemu wszystko zepsuł. Sytuacje z Kharrickiem, z Laurą… może nawet sytuacje Klary i Mikela?
~ Nienawidzę Mocy ~ przeklął ponownie. Zawsze używanie mocy wiązało się ze zmianami w psychice.
Gackosław wydał z siebie przeciągły pisk, co zwróciło uwagę wiedźmy ta rozejrzała się i sięgając po kolejne kamienie powiedziała.
- Będziesz tak siedział w krzakach jak pospolity podglądacz?
- Wcale że nie podglądam - padła odpowiedź zza krzaków. Jace przywołał myślą tarczę na wypadek, gdyby kamienie były przeznaczone dla niego o wyszedł zza drzewa.
- Szedłem za Tobą, ale wcale nie patrzyłem zza drzewa, dopiero co przyszedłem! - zapewnił.
Laura rzuciła kolejnym kamieniem w wodę a ten od razu wpadł do niej z pluskiem ku niezadowoleniu wiedźmy.
- Ja… ja chciałem przeprosić.
Laura odwróciła się do niego ale milczała, podeszła parę kroków stając przy brzegu.
- Nie rzucasz we mnie. - zauważył - To chyba dobrze. - zaryzykował nieśmiały uśmiech, ale nie ryzykował zdjęciem osłony.
- Nie wiem co sobie myślałem, po… podeszłaś tak blisko… - Jace był bezradny. Nic nie przychodziło mu do głowy, więc stał przy brzegu jak kołek bojąc się zrobić krok w którąkolwiek stronę.
Dziewczyna westchnęła głośno i uniosła dłoń z trzymanym płaskim kamieniem. - Puszczałam kaczki, ale idzie mi kiepsko. Jak mi się teraz uda to przeprosiny przyjęte. - Odwróciła się do niego plecami, ustawiła rękę by się zamachnąć po płaskim łuku. Kamień poleciał w stronę wody.

W odróżnieniu od wiedźmy, Beleren nie potrzebował uschniętej magicznej ręki. Gdy kamień uderzył w wodę uniósł lekko ale energicznie palce prawej ręki, jakby podbijał balonik. Kamień wystrzelił nad powierzchnię trochę wyżej niż powinien, ale chłopak potrzebował dodatkowego czasu by przygotować się i podbić go jeszcze kilka razy zanim ten uciekł poza zasięg czaru. Uśmiechnął się, choć nie wiedział czy wiedźma wyczuła magię. Zresztą, co by się stało jakby wyczuła? Korciło go by sprawdzić, ale obiecał sobie że nie będzie używać magii. W zasadzie to zrobił to jak wychodził z kuchni i właśnie złamał swoje własne słowo w przypływie chwili.
- Oszust. - Usłyszał rozbawiony głos wiedźmy. Kiedy się odwróciła, by wyjść na brzeg, jej twarz była znowu poważna jak zwykle, ale nie rozgniewana. - Przeprosiny przyjęte. Choć nadal jesteś mi dłużny. - powiedziała zaczepnie i zagadkowo.
- Irori, daj mi siły - wyszeptał. - Dłużny? - dodał głośniej.
-Tak - powiedziała pewnie stając przed nim tak samo blisko jak poprzednio - Jesteś mi winien, mój Prawdziwy Pierwszy Pocałunek.
Jace zaniemówił. Czuł własne serce z trudem powstrzymywane przed wyskoczenie z klatki piersiowej, nagłe sensacje żołądkowe i suchość w gardle. Gestem ręki zdjął wyczarowaną osłonę. Zrobił krok do przodu nie zwracając uwagi, że stoi na brzegu, chciał się pochylić zbliżając do dziewczyny, ale jego noga nie znalazła gruntu, otworzył szerzej oczy zdając sobie sprawę z nadchodzącej katastrofy. Wpadł nogą w płytki strumyk, ale tracąc równowagę wpadł na Laurę przewracając siebie i ją do wody. Zdążył tylko przekręcić ciało tak, że zaorał głową o dno, a chwile potem dziewczyna wpadła wbijając się w jego brzuch z kobiecym piskiem.
Mówi się, że jak pech to pech, najwidoczniej to nie był dobry dzień dla owej dwójki w strumyku. Te parę chwil, jakie zajęło im pozbieranie myśli, to wystarczyło by ich ubrania zamokły widocznie. Laura próbowała wstać by umożliwić wstanie chłopakowi, ale ten objął ją w pasie przytrzymując ją.
- Jace? - odezwała się sprawdzając czy ją słyszy.
- W ten sposób bardziej to zapamiętamy - udawał, że wszystko było zaplanowane. Podniósł głowę ponad strumień szukając jej warg.
~ Głupek ~ pomyślała zanim się uśmiechnęła i wyszła mu naprzeciw spotykając swoimi ustami jego. Żadne z nich wcześniej nie całowało drugiej osoby, poza owym razem w kuchni, toteż ich starania były nieśmiałe i niezgrabne z braku doświadczenia. Oboje sprawdzali się w nowym doświadczeniu. Chłopak szybciej poczuł się pewniej i przejął inicjatywę. Ich nieśmiałe muskanie warg, szybko zmieniło się w namiętne wpijanie w siebie ust. Ich dłonie splotły się instynktownie. Jace przesunął powoli dłonią po mokrej halce w górę, wzdłuż kręgosłupa, pomiędzy łopatkami. Delikatnie opuszkami palców ruszył po szyi dziewczyny. Chciał odgarnąć jej kosmyki, które mokre od wody łaskotały go po twarzy, jednak palce utonęły w burzy włosów osiągając połowiczny efekt. Zupełnie mu to nie przeszkadzało. Czuł jej ciało, zapach, bliskość.


Ich ubrania zdążyły przemoknąć zanim oboje się od siebie oderwali łapiąc oddech.
- Robi się późno i jesteś mokry. - stwierdziła fakty, prawdopodobnie psując nastrój chwili Laura, nie wiedząc jak się powinna teraz zachować. Chłopak wpatrywał się swoimi błękitnymi oczami w jej pełne usta.
- Chyba tak - uśmiechnął się, bo nie zwrócił uwagi na to wcześniej. Mimo to nie ruszył się ani o cal. - Myślisz, że będą się martwić? -
- Tak - powiedziała Laura jak to ona a potem dodała - Kharrick i Sulim pewnie stwierdzą, że cię utopiłam a Mikel przyjdzie pomóc mi pozbyć się ciała.
- Uśpię go jak tylko o tym pomyśli - próbował ratować sytuację, ale moment minął.
- Choć. - nie skomentowała jego groźby rzucenia czaru na Mikela, po prostu pomogła mu wstać. Na brzegu użyła bransolety by zdematerializować mokrą biała halkę, potem bransoleta rozlała fioletowy materiał który ułożył się w jej fioletową suchą suknie. Zabrała woreczek z larwami i była gotowa do powrotu.

Jace natomiast zdjął i wyżymał ubranie, choć wstrzymał się z tym gdy biała halka zniknęła odsłaniając fragmenty ciała, które wcześniej obserwował ukradkiem przez zagięcia na sukni. Tym razem robił to prawie że bezczelnie samemu stojąc niemal w samych spodniach.
Zanim założył ubranie z powrotem, osuszył je prostą sztuczką magiczną, choć nadal czuł dyskomfort wilgotnych, skórzanych butów. ~ Rozejdą się i będą do wyrzucenia jak nic!
~ pomyślał.
- Rusz się, jak nie zostawimy twoich butów koło ognia na noc, to się rozejdą i będę musiała je magicznie naprawić. A nie chce tracić czaru na to kiedy siedzimy w lesie i inne są bardziej przydatne. - Powiedziała ponaglając go brunetka.
- Idę, idę -

Ruszyli w drogę powrotną parę minut, nie wiedząc co mogliby powiedzieć by tego nie zepsuć, szli w ciszy. Starając się wyglądać jak zwykle, Laurze wychodziło to lepiej, Jace nadal czuł swędzenie ust.
 
Obca jest offline  
Stary 27-12-2018, 12:14   #184
 
Jacques69's Avatar
 
Reputacja: 1 Jacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputację

Druid wrócił z Psotniczkiem z krótkiej przechadzki po lesie. Nie zebrał w sumie nic ciekawego poza chrustem do ogniska i jakimiś dwoma dzikimi pietruszkami. Były zbyt małe, żeby się nimi najeść, ale pasowały do zupy. Krasnolud rozłożył część drewna na palenisku, zawiesił nad nim garnuszek z wodą. Sulim nie wiedział, kto przyniósł wody, ale przynajmniej nie musiał się już męczyć. Wyciągnął mięso z dzika, mały nożyk i zaczął je kroić, po czym wrzucać do gotującej wody, następnie zabrał się za pietruszki oraz warzywa i zioła zebrane przez Laurę. Siedząc w cieple paleniska, monotonnie poruszał drewnianą łychą w szerokim garnuszku. Gulasz potrzebował przynajmniej godziny na 'dojście' do siebie, ale Sulim zdawał się tym nie przejmować i cały czas czuwał. Przynajmniej dziś zjedzą coś naprawdę dobrego.
Mieszanie zupy wprawiło druida w medytację. Niczym w półśnie siedział przed paleniskiem i myślami podsumowywał wydarzenia ostatniego tygodnia. Życie druida nabrało ostatnio niewyobrażalnego tempa. Wciąż nie był w stanie przetworzyć wszystkich informacji, zastanowić się nad wszelkimi możliwościami przyszłych działań. Nie zauważył, gdy ktoś dołożył mu drzewa do ognia. Nie zwracał też najmniejszej uwagi na głośne rozmowy swoich towarzyszy. Nie rozumiał ich problemów, nie znał się ani trochę na relacjach międzyludzkich i niespecjalnie przejmował się tym, by to zmienić.
Gdy się ocknął, na przeciwko niego siedział Mikel, po pomieszczeniu krzątał się Kharrick. Laura i Jace byli nieobecni. Młodzieniec cierpliwym głosem zapytał go:
- Sulimie, czy gulasz już jest gotowy?
Ręka druida wreszcie zatrzymała proces mieszania. Druid podniósł się i zajrzał do środka, powąchał swój wywar, po czym nabrał sobie na łyżkę małą porcję i głośno siorpiąc, skosztował.
- Gulasz pyszny i gotowy - stwierdził z zachwytem, oblizując wargi. - Możemy nakładać.

 
Jacques69 jest offline  
Stary 28-12-2018, 09:10   #185
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Gulasz rzeczywiście był wyśmienity - zaskakujące, co z pomocą kilku roślin potrafi zdziałać dwójka utalentowanych zielarzy. Mężczyźni ledwie zaczęli jeść, gdy dołączyli do nich Laura i Jace, oboje milczący. Także i reszta wieczoru minęła w spokojnej, cichej atmosferze, wśród delikatnego odgłosu wietrznych dzwonków. Ciepła strawa, zmęczenie długim marszem, a dla niektórych także emocje tego dnia sprawiły, że nikt nie miał problemów z zaśnięciem.
Cała rodzina Belerenów siedziała przy wspólnym stole, jak w każde święto Długiej Nocy, podczas którego biesiadowali i zabawiali się opowieściami, by doczekać świtu, dając symboliczny opór zimowym ciemnościom. Nawet mieszkający daleko Tezerret wracał specjalnie na tą okazję w rodzinne strony. Minęła już północ, Maria przed chwilą zaprowadziła dzieci do łóżek, Gideon dyskutował o handlu z Maxem, a Karl i Jace sprzeczali się o kwestie religijne, podjudzani przez świetnie się bawiących Klarę i Yana. Pani Beleren, Elena, nie mówiła zbyt wiele, zajmując się raczej podawaniem kolejnych smakowitych dań i obserwowaniem swojej rodziny z uśmiechem na twarzy. Gdy Jace spojrzał w twarz matki, nie mógł się powstrzymać przed odwzajemnieniem go, chociaż starszy brat zaczynał go już irytować z tą swoją dewocją. Czuł, że chociaż nie wszyscy rozumieją go i jego moce, nie przeszkadza im to darzyć go szczerą miłością.
Jednak ta sielanka nie mogła trwać długo - Jace usłyszał głośne parsknięcie, jakby ktoś się zakrztusił. Odwrócił się odruchowo, by zobaczyć męża Marii, z krwią ściekającą po podbródku. Gideon parsknął raz jeszcze, obryzgując innych krwią zmieszaną ze śliną, a na jego gardle znikąd pojawiła się szeroka rana, z której bryznął kolejny strumień posoki. Mężczyzna padł na stół, rozbijając głową kufel od piwa, ale nikt z biesiadników, poza Jace’m, wydawał się tego nie zauważać. Z nimi też się coś działo, na twarzach i ubraniach jego młodszego rodzeństwa pojawiły się oznaki wielu dni wędrówki i ciężkiej pracy - brud, podkrążone ze zmęczenia oczy i niewielkie rany. Z kolei Karl i rodzice zaczęli tracić kolory i blaknąć, jakby ich sylwetki były coraz mniej widoczne. Wciąż jednak bawili się w najlepsze, nie zważając nawet na potężną burzę, niemożliwą na tą porę roku, która rozpętała się za oknami. Nagle piorun błysnął oślepiająco, jednocześnie z ogłuszającym gromem. Gdy jasne światło zniknęło, Jace zobaczył w swojej dłoni błękitne, połyskujące wstęgi, każda ciągnąca się do jednego z domowników. Wszystkie emanowały delikatnym blaskiem, poza tą Gideona, która została rozerwana i straciła swój kolor.

Pod maską była jednak następna, i następna, i następna. Dziesiątki, jeśli nie setki masek, każda inna. Dłoń z cienia zrywała je po kolei, ale w końcu przestała, gładząc delikatnie to, co pozostało pod nimi. Z ciemności wyłoniła się uśmiechnięta twarz, która dotąd pozostawał tylko mrocznym kształtem.
- Będzie nam razem dobrze, ja pomogę tobie, a ty pomożesz mnie. Krzywdy Ci nie zrobię, bo co moje, to twoje, a co twoje, to moje. Twoje szczęście jest moim, moja rana jest twoją. - przemówiła, wciąż gładząc obdartą z masek twarz.

Sulim górował nad lasem - był prawdziwym olbrzymem, a potężne dęby Fangwood były dla niego jak niewielkie krzewy. Mógł zrobić wszystko: jednym ruchem dłoni powalał całe połacie chorych drzew, a drugim sprawiał, że w ich miejscu rosły nowe, młode i silne; jedno słowo, a całe stada dzikich zwierząt przeganiały precz kłusowników; jedna myśl, a rośliny same prowadziły drwali w miejsca, z których to on pozwalał zabierać drewno. Nikt nawet nie próbował mu się sprzeciwić, ale był dobrym władcą, pozwalał żyć w pokoju każdemu, kto nie niszczył natury z samego okrucieństwa, pomagał zagubionym wędrowcom i dbał, by puszcza, choć potężna i niebezpieczna, nie była miejscem grozy i śmierci.
Kiedy tuż przed nim pojawiła się malutka driada, myślał, że potrzebuje pomocy, może jej drzewu coś groziło? Jednak piękna zielonoskóra kobieta zamiast ukłonić się przed potężnym druidem, wbiła mu w pierś nóż zrobiony z czarnego korzenia. Krasnolud nie czuł bólu, choć z rany sączyła się zielona krew. Zamiast tego zaczął się kurczyć, podczas gdy zdradziecka driada rosła do jego wcześniejszych rozmiarów, po czym jakby od niechcenia rzuciła go za siebie niczym śmieć.

Kiedy się obudził, zastanawiał się, czy był to tylko koszmar, a może proroczy sen, albo wspomnienie?

Szczyt wzgórza. Ognisko. Ciepły wiatr bijący z południa. Zapach kwiatów i kadzideł. Święto letniego przesilenia. Laura tańczyła samotnie, odprawiając coroczny rytuał dziękczynny dla pomniejszych duchów i bożków. Nuciła prostą melodię, słysząc dochodzące znikąd dźwięki muzyki, lecz była sama - dlaczego? Czytała przecież, że w takich rytuałach zawsze brało udział przynajmniej kilka, jeśli nie kilkanaście osób.
Dopiero po chwili jej wątpliwości się rozwiały, kiedy na wzgórzu zaczynały się pojawiać kolejne kobiety, które od razu dołączały do jej tańca, perfekcyjnie naśladując ruchy Laury. Były ubrane w przeróżne, czasami wręcz dziwaczne stroje - widziała kilka bardzo staroświeckich sukni, a nawet jedną przepaskę ze zwierzęcej skóry. Wszystkie łączyła jednak jedna rzecz - twarz, identyczna do tej, którą Laura widziała zawsze w lustrze. Kiedy dziewczyna próbowała podejść do któregokolwiek z sobowtórów, ten jednak odskakiwał tanecznie, kontynuując rytuał, więc nie pozostało nic poza dokończeniem go. Gdy muzyka ucichła, wszystkie kobiety trzymały się za dłonie, a ich sylwetki nagle stały się zamglone. Laura nie zdążyła puścić trzymanych rąk, gdy jej towarzyszki ruszyły w jej stronę, wnikając w ciało wiedźmy niczym duchy. Ta czuła jednak, jakby one wszystkie były już tam wcześniej.

Mikel spędzał swoją wartę, sprawdzając napierśnik swojej zbroi i naprawiając ostatnie uszkodzenia - szable Bliznogębego narobiły naprawdę sporych szkód, strach pomyśleć, co by było, gdyby nie miał na sobie tyle stali. Chłopak poprawiał sprzączki, zastanawiając się w duchu, jak długo jeszcze będą się pałętać po lesie i czy awanturnictwo rzeczywiście tak wygląda - ciągłe wędrówki i słuchanie naprzemiennego pochrapywania krasnoluda i jego niedźwiedzia.
- W zasadzie to dokładnie tak - dużo łażenia, a tylko czasem dzieje się coś ekscytującego - usłyszał nagle. Kiedy zaskoczony rozejrzał się, ujrzał nieznajomego mężczyznę w stroju podróżnym, dzierżącego spory dzban na piwo. Przybysz usiadł z impetem obok chłopaka, rozchlapując trochę trunku, po czym wręczył mu naczynie. Wtedy też Mikel go rozpoznał - to był ten sam dziwny facet, którego wyciągnął z tarapatów podczas pijackiej burdy w Tamran!
- A kiedy już się zadzieje, to już twoja broszka, jak z tego wyjdziesz, twoja i twoich kumpli. Nie daj sobie wmówić, że to boska opatrzność, czy inne bzdury - m.. oni pomagają tym, co potrafią sobie sami pomóc. Każdy śmiertelnik może sam dokonać wielkich czynów, tylko nie popełniaj błędów niektórych, i pij tyle, żeby pamiętać, co zrobiłeś! - roześmiał się głośno, jakby opowiedział właśnie przedni dowcip. O dziwo, nikogo tym nie obudził. - Jesteś kowalem losu, Mikel, swojego i innych -
Zanim Mikel zdążył się odezwać, mężczyzna poklepał go po plecach i zniknął. Ot tak, jak we śnie.
Jednak gdyby to był tylko sen, to nie zostawiłby po sobie wciąż pełnego dzbana piwa, prawda?



XIV dzień miesiąca Arodus, Fangwood, 13 dni po ucieczce z Phaendar

Zebranie się w dalszą drogę nie zabrało przyzwyczajonej już do tego drużynie zbyt wiele czasu. Wszyscy sprawnie spakowali ekwipunek, w tym dzbanek po piwie, który ktoś musiał znaleźć w nocy, i wyruszyli dalej na północ. Tym razem Kharrick, poinstruowany wcześniej przez Sulima, wysforował się trochę do przodu, by dopilnować, że nie zaskoczy ich żadne niebezpieczeństwo.


Przez jakiś czas szli wzdłuż strumienia, który płynął nieopodal ich niedawnego miejsca noclegu, dla zwiadowcy było to o tyle wygodne, że nie musiał się zastanawiać, czy prowadzi pozostałych w dobrą stronę - “wzdłuż strumienia” nie pozostawiało zbyt wiele do popisu kiepskiej orientacji w terenie. Cicho szemrząca woda i śpiewające dookoła ptaki tworzyły naprawdę sielankowy obraz, który został jednak zakłócony zaledwie milę czy dwie od wyruszenia. Skryty w zaroślach, Kharrick dostrzegł sześciu hobgoblinów po drugiej stronie strumienia - pięciu na brzegu, a jednego na sporym głazie po środku nurtu. Z tej odległości nie widział szczegółów, ale najwyraźniej byli zwiadowcami i szli w przeciwną stronę do nich, a teraz próbowali przekroczyć wodę. Gdyby odnaleźli ich ślady wiodące z obozu, mogłoby się to skończyć tragicznie dla phaendarczyków.
 
Sindarin jest offline  
Stary 28-12-2018, 18:15   #186
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Kharrick wrócił do domostwa milcząc. Jego myśli uciekały do wnętrza szukając odpowiedzi na to czy w zasadzie się cieszy, czy jest zazdrosny, czy zwyczajnie mu obojętne. Wszystko miało swoje konsekwencje i mężczyzna świetnie zdawał sobie z tego sprawę. Wodząc nieobecnym spojrzeniem po pomieszczeniu zauważył nie mniej zdezorientowanego Mikela, który musiał właśnie wrócić z obchodu.
-- Siostra jest z Belerenem… ale zostawiłbym ich póki co samych. Wszystko w porządku? - zapytał nie precyzując dokładnie myśli.
- Ze mną wszystko w porządku. Laura z Jacem? Będę się musiał za nią tłumaczyć czy raczej “pogadać” z nim? - Mikel nie wyglądał na specjalnie zmartwionego.
- Raczej z nim. Co prawda wyglądało, że siostra sobie poradzi sama. Jak będą się na siebie krzywo patrzeć to można uznać, że nie wyszło. Zapowiadało się jednak na co innego. - złodziej wzruszył ramionami i przewrócił oczami jakby jego ta sytuacja zdecydowanie bardziej poruszyła.
- Wokół domu w porządku? - dodał trochę zbyt cicho.
-Tak Kharricku, już pytałeś. Coś się stało? Laura Ci czymś dopiekła? I o co chodzi z Belerenem? - chłopak mimo początkowego braku zainteresowania, zaczynał się niepokoić.
Kharrick zamarł zdając sobie sprawę jak się zachowuje. Wziął głęboki wdech i długi wydech.
- Nie, nie dopiekła. Nie do końca w każdym razie. Pokłócili się. - Przetarł oczy palcami znów zastanawiając się co powiedzieć. - Wybiegli potem i chyba się już pogodzili. Poszedłem sprawdzić czy się nie pozabijają, ale wyglądało na to, że nie. Także… jest w porządku. Tak myślę…
-O co się pokłócili? No i skoro jest w porządku to czemu mi o tym mówisz Kharricku? - Mikelowi coś nie pasowało w zachowaniu mężczyzny. Martwił się, że jednak Laurze udało się narozrabiać i czuł, że jego rozmówca dostał przynajmniej rykoszetem.
Złodziej w końcu usiadł na deskach i poddał się. Nie był w stanie teraz tego dobrze ukryć. Więc zaczął opowiadać co się stało. O tym, że zamierzał porozmawiać o wieży i temat zszedł na niego i to co się z nim dzieje. Do tego Laura zaczęła rzucać oskarżeniami i jak Jace się zdenerwował ostatecznie całując ją sprowokowany. Na koniec oboje wybiegli. Mężczyzna opowiadał to zmarnowanym głosem nie patrząc na chłopaka tylko ma podłogę.
Po skończonej opowieści spojrzał w końcu do góry chcąc się dowiedzieć jak Mikel zareaguje na to wszystko.
Chłopak milczał przez chwilę układając sobie wszystko w głowie. Miał zamiar porozmawiać z Jacem, ale trochę później.
- Nie obraź się, ale chciałbym Ci zadać osobiste pytanie. Mogę?
- Możesz, możesz.
-Podoba Ci się Laura czy może… - Mikel z dużym oporem dokończył zdanie - … może podoba Ci się Jace? Wolisz mężczyzn prawda?
Kharrick najpierw zrobił się czerwony. Potem zaczął się śmiać. W tym śmiechu nie było jednak zbyt wiele rozbawienia.
- Trochę tak, trochę nie. To… trochę bardziej skomplikowane? Chyba? Może nie? Może tak… - słowa ugrzęzły w gardle. Wzrok znów uciekł gdzieś w bok. Na druida nieprzejmujacego się wszystkim co się dzieje dookoła. Rozterka wymalowała się na twarzy mężczyzny, który ewidentnie bił się z samym sobą.
- To bardziej skomplikowane
- Całkiem proste. Jace czy Laura? - Mikel nie dawał za wygraną.
Dotychczas nieobecny druid, usłyszawszy te pytania, zachichotał głośno. Złapał się dłonią za usta, by stłumić śmiech, jednak jego barki wciąż podskakiwały. Po niecałej minucie jego niespodziewana histeria się skończyła, a Sulim wrócił do mieszania zupy, jak gdyby nic się nie stało, nie odzywając się nawet na słowo.
To upewniło złodzieja w tym co zrobić. Uśmiechnął się do druida zaskakująco ciepło i spojrzał znacznie pewniej na Mikela.
- Jace, ale głupkiem nie jestem. Wiedźmie nie będę zabierać zdobyczy. - Mrugnął porozumiewawczo do chłopaka.
- Nie sądzę, żeby Jace wolał facetów. Sprawa raczej od początku była przegrana Kharricku. Ja też wolę kobiety jakbyś był zainteresowany czy coś… - Mikel trochę się speszył po mrugnięciu rozmówcy.
- Och spokojnie. Zdaje sobie sprawę, że ciężko znaleźć kogoś o podobnych zainteresowaniach… ale skoro już pozwalam sobie na szczerość to nie do końca tak, że tylko mężczyzn lubię. Kojarzysz Rhynę nie?
- Tak, nawet widziałem Was razem. No dobra, a wracając do mojej siostry. Bardzo się Belerenowi dostało? - Mikel sprawiał wrażenie bardziej rozbawionego niż zmartwionego.
Kharrick machnął ręką.
- Jakiegoś słabego plaskacza i to jeszcze nie od razu.
Mikel uśmiechnął się na tą wiadomość. Wiedział, że sobie na nich pożywa, a rzadko miał tak dobrą okazję.
- No dobrze, ale mówiłeś, że rozmawialiście o Tobie i o tym, co się z Tobą dzieje. O co właściwie chodzi i wiesz może czemu Sulim ledwo powstrzymuje śmiech?- chłopak miał coraz więcej pytań.
Tym razem złodziej podniósł otwartą dłoń do góry.
- Wystarczy, wystarczy. Wszystko w swoim czasie. Za tak osobiste pytanie należy mi się strawa. Prawda Sulim? Prawda. O! Wracają. Pytania zostaw na inny dzień. - Powiedział okrutnie odcinając chłopaka od odpowiedzi jakich pożądał.
 
shewa92 jest offline  
Stary 28-12-2018, 22:46   #187
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Dzień dla Kharricka zaczął się przyjemnie. Sen jaki go nawiedził przyniósł spokój jakiego się nie spodziewał. Bał się obecności wewnątrz. Bał się tego co może z nim zrobić, jak wykorzystać do własnych celów. Teraz zaś był przekonany, że nie powinien się obawiać. Nie tak bardzo przynajmniej jak wcześniej. Przed zjedzeniem strawy wybrał się na ćwiczenia. Towarzyszył Jaceowi tak jak poprzedniego dnia i tak samo w milczeniu. Zaraz po tym udał się nad strumyk aby w końcu się umyć. Nie miał pod swoją komendą żadnych mocy które mogłyby zastąpić tę prostą czynność. Woda była rześka i przyjemna i niezbyt głęboka. Płucząc się złodziej znów zamyślił się nad snem. Bezwiednie dotknął swojej twarzy kiedy przypominał sobie dotyk istoty. Zapragnął nagle aby ten dotyk mógł być prawdziwy. Niespodziewanie usłyszał plusk wody. Odwracając zobaczył Laurę, która ewidentnie nic sobie nie robiła z tego, że się mył i był bez żadnych ubrań. Woda ledwo zasłaniała mu tyłek i w pierwszej chwili speszył się. Nie chodziło nawet o nagość, a o obszerną bliznę na jego lewym boku. Zdeformowana skóra o ciemniejszym odcieniu rozlewała się spod żeber aż do nerek. Była nieregularna i przypominała poparzenie. Kiedy chwila spłoszenia minęła złodziej dostrzegł, że wiedźmie naprawdę było wszystko jedno bo go zauważyła i dalej nalewała wodę do bukłaków. Z poirytowanym westchnieniem dokończył ablucje. Wyszedł z wody tak samo olewając wiedźmę jak ona jego. Całe ciało było usiane różnymi rodzajami blizn. Większość z nich wyglądała jak po cięciu nożem. Wszystkie zniknęły pod ubraniem.
- Dzień dobry – poleciało suche w stronę Laury kiedy mijał ją wracając do domostwa.

***

Wyruszyli z powrotem w las. Tym razem złodziej objął prowadzenie choć jeszcze się nie zdążył oddalić od reszty.
~~Oni dalej są obcy?~~ usłyszał nagle w głowie.
~ Nie wszyscy? ~ Kharrick nawet w myślach miał problemy z przyznaniem się do tego.
~~Razem mordujecie, ulegacie słabościom ciał, szczególnie ten straszny, a ten mały naprawiał nasze ciało~~
~ Straszny? Kto jest dla ciebie straszny? ~ Zaniepokoił się.
~~Ten ~~ głowa Kharricka sama przesunęła się w stronę Jace'a ~~ Dotyka umysłów ~~
~ Boisz się go?~
~~ A Ty nie? Tacy jak on widzą i wiedzą za dużo ~~ Kharrick nie mógł się z tym nie zgodzić.
~ Czy tego, że cię może wyjąć z mojego ciała?
~~Naszego ciała. Może wyjmie mnie, a może ciebie?~~
~ Czy byłoby to takie złe?
~~Jakby Ciebie wyjęli? Sama sobie odpowiedz~~
~ A w zasadzie to, dlaczego cię tak ciekawi czy reszta jest dla mnie obca? ~ Kharrick zapytał się po dłuższej chwili.
~~Bo wydajesz się z tego niezadowolona, a nie próbujesz tego zmienić~~
~ Niebezpiecznie jest ufać~ odpowiedział po dłuższym czasie Kharrick. ~ Szczególnie mi. Póki nie wzmocnię się na tyle by móc wrócić do Kaer Maga i stawić czoła Umbrze. ~
~~A czemu?~~
~ Bo... Ojciec zawsze mi powtarzał, że i tak mi nikt nie zaufa. ~
~~Ten sam, który Cię porzucił?~~
~ Tak! Ten sam! Ten sam, który mimo wszystko mnie wychował po tym jak matka uciekła porzucając mnie.~
~~I to wystarczyło, by ślepo podążać jego naukami?~~
~ Nie aż tak ślepo. Poza tym i on, i ja jesteśmy tacy sami... niemalże. Jestem do niego podobna i nie uważam, aby jego nauki były złe.
~~Jesteś podobna do kogo chcesz. A tej nauki nigdy nie sprawdziłaś ~~
Kharrick zmarszczył brwi. Nie miał więcej argumentów. Przyspieszył kroku aby oddalić się od reszty. Strumień szumiał obok prowadząc. Tylko chwilę trzymał się tuż obok czując się zbyt otwartym. Skręcił pomiędzy drzewa pilnując, aby szumiał mu ciągle w uszach. W pewnym momencie usłyszał coś innego. Powarkiwania goblińskiego języka. Szóstka zwiadowców! Złodziej zaklął w myślach. Jeden był już w połowie strumienia, który zrobił się znacznie głębszy. Nie mając żadnej pułapki z prawdziwego zdarzenia Lepperov pospiesznie, choć ostrożnie zawrócił do reszty.
- Szóstka hopgoblinów. Przekraczają strumień. Zwiadowcy - rzucił do pozostałych pojawiając się kilka metrów przed nimi.
 
Asderuki jest offline  
Stary 28-12-2018, 23:23   #188
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Laura i Mikel

Laura przebudziła się wczesnym rankiem, mimo wszystkiego co się wydarzyło czuła się wypoczęta. Sen który miała sprawił że czuła się niezwykle pewnie tak jakby nie była sama. Nawet przygotowywanie zaklęć zajęło jej mniej czasu niż zwykle.
Zgodnie z obietnicą rzuciła zaklęcie na buty Jace’a i potem poszła do Mikela i zajęła się jego zbroją.
- Dzień dobry bracie, - powiedziała przysiadając się koło swojej brzydszej kopii - podaj mi to żelastwo poprawię ci je żeby kolejny potwór z lasu nie pozbawił mnie rodzeństwa. - Powiedziała zadowolona, nawet się uśmiechnęła.
- Cześć siostra - przywitał się chłopak - Widzę, że humor dziś dopisuje. Mogę poznać powód?
- Ciekawość zabiła kota Mikel. - powiedziała drocząc się z nim, wzięła od niego zbroje i wypowiedziała inkantacje. Teraz zbroja była, no nie jak nowa, ale wróciła do stanu sprzed spotkania z dzikiem. - Moim zdaniem powinieneś być zadowolony, znaczy nie cierpisz, kiedy jestem wredna, a tak masz szansę, że może nawet nikogo dzisiaj nie obrażę.
- Niby masz rację i miło by było jakbyś nikomu dziś nie podpadła, ale z drugiej strony martwi mnie jedna sprawa. - Mikel urwał, czekając na reakcję siostry. Ta uniosła pytająco brew, jej brat roziskrzył w niej ciekawość, więc czekała aż dokończy swą myśl.
- Co powiedzą rodzice jak będziesz chciała nazywać się Beleren? Rozważyłaś to w ogóle? - Mikel bezskutecznie ukrywał uśmiech. Nie powinien wiedzieć o tym, co wydarzyło się pomiędzy nimi i zastanawiał się jaki unik zastosuje siostra tym razem.
- Dlaczego miałabym nazywać się Beleren? - spytała Laura, jej oczy zmrużyły się, jeszcze nie groźnie ale brat chyba pchnął ją na jej codzienną ścieżkę złośliwości.
- No właśnie sam nie jestem w stanie tego zrozumieć, a po tym co się wczoraj działo będę musiał porozmawiać z tatą… - chłopak nadal starał się nie wychodzić z roli.
Laura przekrzywiła głowę i pomilczała trochę, a sama pomyślała. ~No Jace, mam nadzieje, że masz przygotowane to zaklęcie usypiające~.
- Wiesz braciszku to, że Beleren był moim pierwszym to jeszcze nie znaczy, że mamy zamiar się pobrać. - nie doprecyzowała, że chodziło tylko o pocałunek, jej wiedźmia złośliwość jej nie pozwoliła.
- Błagam powiedz, że chociaż wiesz co zrobić, żeby po okolicach nie zaczęło biegać kilka małych psycho-wiedźm! - Mikel udał przerażenie.
- Mhmm...jakoś nie mogę sobie przypomnieć,...zabawne jak kiedy próbujesz sobie coś przypomnieć to to całkowicie wypada z pamięci...mhm.. To była mięta? - podpuszczała go dalej wiedźma.
- Ja niańką nie zostanę. No a skoro jesteś przyszłą matką to wybacz, ale chyba nie możemy narażać Cię na niebezpieczeństwo. Muszę pogadać z Jace’em żeby Ci przemówił do rozsądku i zapytam Sulima czy udzieli wam ślubu, żeby potem ludzie nie gadali… - chłopak zaczął się powoli zbierać i rozglądał się za druidem zdecydowanie po to, by jeszcze troszkę podrażnić siostrę.
Laura pokręciła głową, westchnęła teatralnie i zabrała bukłak brata. - Mikel jesteś głupkiem, wiem że sam żeś tego nie wymyślił, ani nie byłeś wczoraj nad strumieniem bo byś już wczoraj próbował sprać Jace’a. Idę zaczerpnąć dla wszystkich świeżej wody ze strumienia, ty rób co uważasz. - Uśmiechnęła się do niego, i poszła pozbierać bukłaki.
Mikel chwilę jeszcze patrzył na odchodząca siostrę. - Chyba wygrałem. Nie kazała mi iść ze sobą i nosić tej wody- powiedział go na głos, jakby nie wierzył we własne słowa. Uśmiechnął się i ciekaw był, jak będzie reagował na niego Jace, zwłaszcza, że ile razy widział młodego Belerena, myślał o dzieciach, przebieraniu pieluch i małych krzyżówkach jego i Laury, mimo, że starał się skupiać na czymś innym.




Laura była zła, głównie na paple jaka okazał się Kharrick. Nie była pewna czy żałuje, że powstrzymała Belerena przed przesłuchaniem wstawiając się za starszym mężczyzną i jego tajemnicami. Następnym razem powinna być obserwatorem. A to wszystko dlatego, że Mikel jej dopiekł rano a ona nie umiała się mu odgryźć. W końcu z kim wiedźma, wybiera się całować nie powinno być jego interesem.
~Każe Gackosławowi obsrać jego buty za te złośliwości, Kharrika zresztą też! ~pomyślała gniewnie idąc zamykając ich grupę w marszu.

Dopiero, kiedy usłyszała nowiny o zielonoskórych zrównała się z resztą.
- Chowamy się czy chcecie ich się pozbyć? - spytała prawie wiedząc, że ten zbiór męskości pójdzie za chwała i pychą i pewnie zaczną planować na szybko zasadzkę. Na wszelki wypadek zrobiła trzy skomplikowane ruchy dłońmi otaczając się lekkim magicznym pancerzem.
- Mogę ich ślepić jak wam to pomoże. - dodała - Tylko decydujcie się szybko.
 
Obca jest offline  
Stary 29-12-2018, 13:58   #189
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Jace wrócił do obozu w ciszy. Od razu wyciągnął z magicznej torby ubranie na zmianę i przebrał się w suche ciuchy. Lekko wilgotne odłożył przy kominku, gdzie miały wyschnąć do rana i zasiadł do gulaszu. Ciepłe jedzenie rozgrzało go, i choć było pyszne, nadal czuł smak ust Laury. Przyglądał się w milczeniu reszcie, czy wiedzieli? Podejrzewali? Spojrzał na dziwnie milczącego Kharricka, potem na Mikela, a na końcu na Sulima. Korciło go, żeby sprawdzić, nikt się przecież nie dowie... Dał sobie słowo, miał nie używać mocy. Złamał już to słowo raz przy strumyku, czy to przekreśla postanowienie? Czy teraz może dowolnie używać mocy jak mu się podoba? Czy to moralne ingerować w prywatność towarzyszy drogi? Ludzi którym powierza się swoje życie? A jeśli się dowiedzą? Jeśli nie będzie ostrożny?

Jace dokończył posiłek w ciszy zjadany wewnętrznie przez swoje sumienie. Ostatecznie postanowił po prostu obserwować i wyciągać wnioski. Czuł jak palą go uszy i z każdej strony dostrzegał uśmieszki i spojrzenia, choć nie wiedział czy to rzeczywistość, czy jego wyobraźnia. Nieużywanie mocy było strasznie męczące...
Wieczór był wyjątkowo nudny, widać było po wszystkich znużenie podróżą i wydarzeniami, toteż szybko wszyscy ruszyli ku swoim obowiązkom. Posprzątawszy Jace wyszedł zaczerpnąć świeżego powietrza. Chłodny powiew wiatru smagał delikatne dzwonki wietrzne, przy których Beleren mógł spokojnie oddać się krótkiej medytacji i ćwiczeniom wieczornym. Zgodnie z naukami Irori, należało dbać zarówno o ciało jak i umysł. Osiągnął spokój i harmonię, choć zajęło to więcej czasu niż zwykle.

Wracając do środka mimowolnie zajrzał na kładących się spać towarzyszy z pewnym zawodem patrząc na Kharricka. Dłuższą chwilę zatrzymał się na Laurze. Ponownie poczuł jej zapach, lewa dłoń ponownie poczuła dotyk, a jego umysł ponownie zabłądził tracąc koncentrację. Uśmiechnął się do dziewczyny, czując jak się rumieni i ruszył do swoich rzeczy. Mijając Mikela nie mógł powstrzymać się i zatrzymał się na chwilę.
- Wszystko w porządku? - spytał przyglądając się chłopakowi uważniej. Chyba nie spodobało mu się to co wyczytał z twarzy chłopaka, bowiem szybko pożegnał się i odszedł do siebie.

Pomimo kłębiących się emocji zasnął szybko, lecz nie był to dobry sen. Obudził się zlany potem... - Oni żyją - wyszeptał. To był sen, czy też jego moc? Czy może jego podświadomość sięgnęła gdzieś poza jego racjonalne możliwości i przypomniała mu o prawdziwej misji? Być może nie powinien się rozpraszać tak jak wczoraj, bo zgubi całą swoją rodzinę?
Poranne ćwiczenia zajęły mu dużo dłużej niż zwykle. Wyciszenie się i odzyskanie równowagi nie było łatwe. Uśmiechnął się do Kharricka, który po raz kolejny dołączył do porannej zaprawy. Nawet ostatnio miał ochotę zagaić, ale ten sen... I tym razem dokończyli ćwiczenia w ciszy.

Jace nie podzielił się swoim snem z nikim. Szedł w środku grupy pochłonięty myślami o rodzicach. Oby zdążył zanim stanie im się krzywda...
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 29-12-2018 o 14:49.
psionik jest offline  
Stary 29-12-2018, 21:44   #190
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
- Zwiadowcy, to nie brzmi dobrze. - zmartwił się Jace - Jeśli znajdą nasze ślady, będą mogli wytopić nasz obóz. Spróbujmy ich złapać i dowiedzieć się gdzie stacjonują i jakie mają plany. - spojrzał po towarzyszach jakby próbował przeliczyć szanse. Sześciu zwiadowców wystrzela ich jak kaczki - na dystans mają zdecydowaną przewagę, ale gdyby pozbawić ich przewagi dystansu, to magia jego, Laury i Sulima w połączeniu z atakiem Mikela, Kharricka i Psotniczka przechyliły szalę na ich stronę.
- Oni szukają nas, to pewne. Jeśli zobaczą kogoś z nas na pewno będą chcieli go złapać i zaprowadzić do swojego szefa. Za żywych płaci więcej. Możemy zastawić na nich pułapkę, żeby mieć pewność, że nikt nie ucieknie - mówiąc to Jace od niechcenia szkicował kijem w ziemi plan zasadzki.
Kharrick patrzył na rysunki myśląc intensywnie.
- Ktokolwiek ich zwabi musi mieć pewność, że go po prostu nie zastrzelą. Magia ochronna. Zróbmy jak z dzikiem. Nie mamy co prawda pułapek, ale jest lina. Jeśli pobiegną za wabikiem można podciąć kilku. Jeśli ja pójdę za wabik ktoś inny musi to zrobić. Najlepiej aby był silny aby mu liny z rąk nie wyrwali.

- Raczej nie ustrzelą, ale dla bezpieczeństwa jestem w stanie zabezpieczyć się dodatkowo magią. Zaprowadzę ich na polanę gdzie będą w zasięgu zarówno czarów, jak i mieczy - dokończył rysunek przedstawiający jednego ludzika prowadzącego 6 hobgoblinow na polankę, gdzie czekała druga osoba, a po drodze poukrywał kolejne pilnujące żeby nikt nie uciekł.
- Jakie będzie moje zadanie? - wtrącił się Mikel. Chłopak starał się myśleć tylko o zasadzce, ale spojrzenie w kierunku Jace'a wywołało znowu myśli orbitujące wokół dzieci i pieluch.
- Skup się!- skarcił go Jace - Będziesz nas niańczył i pilnował, żeby nikomu nie stała się krzywda - odgryzł się Beleren, jednak po chwili dodał już rzeczowo - Zaatakujesz stąd, a Psotniczek stąd blokując drogę do mnie i Laury - powiedział wskazując kijkiem miejsca
- W porządku. Rozumiem. Nie denerwuj się szwagier. - Mikel nie podarował sobie małej złośliwości, co Jace przyjął z rozbawieniem pamiętając ostatnią wymianę zdań z Klarą. Nie było jednak czasu na śmieszkowanie, szczególnie dla kogoś, kogo rolą jest wejście w zwarcie!
- Skup się głupcze! - w głosie Belerena nie było żadnej oznaki rozbawienia. Wręcz przeciwnie, był zimny i ostry niczym lód. Okazało się, że Mikel to jednak zwykły gówniak w zbroi.
- Jak na mądrale strasznie słabo panujesz nad gniewem. -
Jace nie miał ochoty wchodzić w dysputy przed walką, toteż całkowicie zignorował chłopaka oddając głos druidowi:
- Nie podchodźcie od razu, Sulim spuści im na głowy deszcz kamieni, gdy tylko nadarzy się okazja.
- Dobra. Schowam się z przodu bardziej aby im na plecy wyskoczyć - zgodził się złodziej.
- Sulimie, wolisz schować się za drzewo czy czarować z korony drzew ze mną? Dwa czary dadzą lepszy efekt niż jeden. - Laura zwróciła się do druida Sulima.
- Sulim woli nie ryzykować upadkiem. Będzie stał w pobliżu razem z Psotnikiem.
- W porządku, ja zaatakuję zaraz po czarach Laury i Sulima -
dodał Jace wyjmując z torby małą drewnianą różdżkę z metalowym obiciem. Na polecenie psionika błyskotka rozbłysła delikatnie tworząc ochronny kokon wokół niego. Mężczyzna schował ją z powrotem do plecaka i ruszył do przodu. Zanim stracił z oczu towarzyszy sformuował użył swojej woli do wyobrażenia sobie dodatkowego pola ochronnego, a także efektu przyśpieszającego ruchy. Uzbrojony w magię szedł przez las na spotkanie z przeciwnikiem. Gdy tylko spostrzegł zwiadowców, skręcił w bok starając się wyglądać naturalnie, następnie aktywował kolejne zaklęcie. Chciał mieć pewność, że przeciwnicy zwietrzyli trop i, że nie zepsują mu planu. Do tego potrzebował być w odległości niecałych 20 metrów od nich, co przy tak gęstym lesie było wielce możliwe.
Chłopak czuł buzującą w nim adrenalinę, nie mógł iść szybciej jeśli nie chciał ich sprowokować. Miał tylko nadzieję, że jego towarzysze zdążyli się dobrze ukryć.

 

Ostatnio edytowane przez psionik : 29-12-2018 o 23:23.
psionik jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172