Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-04-2007, 20:57   #21
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Odziany w czarną opończę jeździec, ruszył w górę traktu. Nie spieszył się, nie spinał konia ostrogami, zupełnie jak ,gdyby nie zabił kilka chwil temu młodej kobiety i nie uprowadził jej dziecka. Jednak jego spokój nie trwał długo – przerwał go stukot końskich kopyt, uderzających o bale mostu. Wyglądało na to, że sprawiedliwość Doliny sobie o nim przypomniała.
Zauważywszy pościg, jeździec uderzył konia ostrogami, tak mocno, że rumak przysiadł na zadzie. Zwierze musiało pochodzić z zacnej hodowli, bo ruszyło do przodu z prędkością czarnej błyskawicy. Pościg składał się z pięciu konnych, sądząc po długich blond włosach, dowódca był kobietą. Ostro forsując swojego konia, zbliżyła się do mordercy na długość dwóch strzeleń z łuku, mniej więcej taka sama odległość dzieliła krasnoluda od uciekającego porywacza.
Kiedy ta odległość zmalała o połowę, czarny jeździec ściągnął cugle, zatrzymując konia prawie w miejscu. Przyłożył dłoń do czoła, spoglądając pod słońce na pędzącego ku niemu krasnoludzkiego wojownika.
Spojrzał za siebie na deptający mu po piętach pościg i jeszcze raz na krasnoluda, teraz zauważył jeszcze Coelna, oraz Naela i Avenela, gotowych do strzału. Ta chwila konsternacji i wahania, była jego ostatnią.
Nagle, wprost za ściany drzew i zieleni lasu, wystrzeliła czarna bestia, jednym skokiem ściągnęła w locie porywacza i zniknęła po drugiej stronie wśród drzew. Zaraz po niej na drodze pojawiły się jeszcze cztery takie stworzenia, także z tej samej strony co ich poprzednik.
Każdy z nas ze zdumienie mógł stwierdzić, że te przypominające olbrzymie jaszczurki, gady miały swoich jeźdźców mroczne elfy – o srebrnych włosach i hebanowej skórze. Jeden z nich z gracją zeskoczył ze swojego potworniastego wierzchowca, podbiegł do sparaliżowanego strachem konia zabójcy i ściągnął z niego nieprzytomnego chłopca.
W pośpiechu rzucił go na swoje siodło, wsiadł na gadzinę, gwizdnął melodyjnie i zniknął w lesie, wśród gęstego poszycia. Jego śladem ruszył jeden z pozostałych mrocznych elfów, dowódca najwyraźniej.
Kiedy był już na granicy lasu, zawołał do dwóch stojących na szlaku towarzyszy:
- Ol loth, da phlyn, les, mola ichares. – i podobnie jak poprzednik zniknął w lesie.

Dwa pozostałe na trakcie drowy, skierowały swoje wierzchowce, ku biegnącemu krasnoludowi. Ruszyli szybko pod górę, obnażając sejmitary i wykrzykując wściekle:
- Males anat, at Lolth verates!!!

Pościg jadący od strony miasta, był tuż za nimi. Blondwłosa kawalerzysta obnażyła pięknie zdobione ostrze i zaszarżowała, wpadając mrocznym elfom na tyły.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez merill : 18-04-2007 o 21:06.
merill jest offline  
Stary 18-04-2007, 21:24   #22
 
dziobon's Avatar
 
Reputacja: 1 dziobon ma wyłączoną reputację
Na początku tej sytuacji, fala złosci ogarneła Taklllina, co odbiło to się na jego mowię. Dopiero wtedy, kiedy drowy porwały zabójce uspokoił się, mając nadzieje, że spotka go odpowiednia kara.
-Co tu się na Mystre dzieję?
Mówił do siebie w biegu.
-Najpierw dziwne zabójstwo, a później jeszcze te drowy. Co za parszywe stworzenia.A na myśli nie miał jaszczurek.
Zauważając jeszcze konnych za drowem całkiem pokręciłu mu się w głowie. Był tak zakłopotany, że chciał jak najszybciej dostac się niedaleko mrocznego elfa mając nadzieję, iz coś się wyjaśni. Słońce paliło go tak, że czuł jak pod jego zbroja spywają strugi potu. Pogoda dawała mu się we znaki, lecz nie przychodziłu na myśl nawet zrezygnować z chodu. Spoglądnął za siebie rozpatrując reakcje swoich kompanów, którzy jego zdaniem, źle postopili i dziwnie, spokojnie przyglądając sie sytuacji.
 
__________________
"Za stodołą, gdzieś na płocie,
kogut gromko pieje,
zaraz przyjdę, miła do cię,
tylko się odleję" - A.Sapkowski "Coś się kończy, coś zaczyna"
dziobon jest offline  
Stary 18-04-2007, 21:28   #23
 
Aegon's Avatar
 
Reputacja: 1 Aegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwu
Coeln

Elf był zaszokowany tym, co zobaczył. Mroczne elfy, ci jeźdźcy ... Porwali dziecko tak szybko, że wydawało się to niemożliwe. Ale skoro jednak to zrobili, to dziecko musiało być ważne. Bardzo ważne. Teraz pozostało tylko zabić mroczne elfy, chociaż Dintalath mógł mieć swoje do powiedzenia. Coelna to nie obchodziło. Wogóle nie obchodziły go mroczne elfy. Miał racjonalny umysł, dopóki drow nie atakował jego, to on nie atakował drowa. Teraz drowy atakowały jego kompana, czyli atakowały jego. A i tak należało je zabić choćby za dziecko, z którym nie wiadomo, co zrobią. Dadzą w ofierze swojej ohydnej pajęczej bogini? Tej, która już tak wielu zamienieła w ... półpająki? Ona jest zła i powinna już nie istnieś, ale jednak równowaga musi zostać zachowana. Czuł się zmieszany. Stwierdził, że wpatruje się w miejsce zdarzenia. Przez chwilę jeszcze czuł się zagubiony, ale wiedział, że musi pomóc krasnoludowi. Mroczne elfy to potężni przeciwnicy. Jego późniejsze reakcje były praktycznie natychmiastowe.

Coeln wskoczył szybko na swojego wierzchowca i poderwał go do galopu. Rumak ruszył praktycznie od razu. Był to jedyny sposób, by szybko się przemieścić, aby wspomóc krasnoluda. Praktycznie w tym samym momencie opadła jego iluzja. Oczy błyszczały żądzą śmierci, skóra przybrała kolor ciemnego złota, a włosy lśniły w słońcu. Zdawałoby się, że cała jego furia zniszczy wszystko w promieniu wielu kilometrów. Na szczęście tak się nie stało. Elf ruszył szybko na swoim rumaku, aby po dotarciu do wroga od razu z niego zeskoczyć i włączyć się do walki. Jego miecz świecił chłodnym światłem, a usta poruszały się w szybkim wymawianiu inkatntacji zaklęcia. Nie sądził, że słabe światło powstrzyma drowy, ale może nieco utrudni im walkę. Cały czas zadawał sobie tylko jedno pytanie: Cóż to za stwory mrócznych elfów? Stwierdził, że na odpowiedź przyjdzie czas później. Być może od pościgu z Cienistej Doliny.

-Trzymaj się krasnoludzie! I nie daj się zabić, bo jeszcze bardziej stracisz na wartości w moich oczach - krzyknął i roześmiał się.
 
__________________
"Gdzie pojawiła się pierwsza pierwotna komórka, tam i ja się pojawiłem. Kiedy ostatnie życie czołgać się będzie pod stygnącymi gwiazdami, tam i ja będę."

Ostatnio edytowane przez Aegon : 18-04-2007 o 22:04. Powód: Poprawka i post tego powyżej :P
Aegon jest offline  
Stary 18-04-2007, 22:21   #24
 
Legion's Avatar
 
Reputacja: 1 Legion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znany
Dintalath nie słyszał nawet sprzeczki Coelna i Avenela, co prawda widział, że o czymś dyskutują, ale mało go obchodziło co mówią. Czas spędzony w cieniu był dla niego niesamowicie relaksujący a perspektywa zabicia jakiegoś jeźdźca napawała go jeszcze większym optymizmem.

Już powoli zapadał z Zadumę patrząc na powoli oddalającego się Takllina gdy nagle z lasu wyskoczyła drowia kawaleria. W na powierzchni?! I to na jakiś okropnych wierzchowcach?! Szybkością nie ustępowali nawet tym wojownikom z słynnej Pajęczej Kawalerii Menzoberranzan, którą Dintalath obserwował w młodości zanim... opuścił miasto. Szybkie założenie- jeśli leśne drowy są w połowie tak silne jak te ze stolicy to... mroczny elf w zasadzie pogodził się ze śmiercią krasnoluda i nie ma co się trudzić by go ratować.

Jednak pojawiający się na twarzy kapłana demoniczny uśmieszek znikł w chwili gdy usłyszał Jej imię. Od czasu wyświęcenia na kapłana uznawał to słowo za największe bluźnierstwo. Lolth. Pajęcza królowa matka i największy wróg Vhaerauna. Zabicie tych mrocznych elfów to jego obowiązek i nagroda. Dintalath nie czekał na reakcje innych. Od razu zeskoczył z drzewa łagodząc swój upadek mocą lewitacji.

-Strzelajcie w ich wierzchowce bez nich będą niegroźni – krzykną do Neela i Avenela.

Elf poruszał się znacznie szybciej niż krasnolud. Nie był pewny czy dopadnie krasnala zanim zrobią to jego pobratymcy. Jeśli nie to trudno. Wyprzedzający go konno Coelon dodatkowo zmotywował drowa do zwiększenia wysiłku wkładanego w bieg.

Wyciągną miecze i popędził za Coelonem.
 
__________________
Nothing else
Legion jest offline  
Stary 18-04-2007, 23:35   #25
 
Mettalium's Avatar
 
Reputacja: 1 Mettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znany
Neel Dlardrageth

Kilka następnych chwil było dla tropiciela ciągłym zaskoczeniem. Nagle, nie z tond, nie zowąd pojawił się patrol Dolin (jak zwykle punktualnie o minutę za późno). Następnie pojawił się drugi patrol, tyle że drowi. Gdy elf ogarną całość zajścia i wycelował w bliższego drowa szarżującego na krasnoluda, nagle wyskoczył mu na linię strzału Celon i pogalopował w stronę gadów. Gdy Neel ponownie wycelował, przed nos zleciał mu drow coś tam mamrocząc by strzelać w gady.

- Kim trzeba być, by męczyć się biegnąc do przeciwnika, gdy ten podąża w twoim kierunku? – zapytał elf sam siebie.

Następnie Neel spojrzał na swój łuk, wypowiedział słowo-rozkaz i na strzale pojawił się szron. Wycelował w drowa, szybko stwierdził że to Dintalath, wycelował w gada który był bliżej i go zamurowało. Celon będąc przed drowami zatrzymał konia i postanowił walczyć na własnych nogach…

- Czy któryś za was wie co ten półniebianin wyprawia?! - tym razem pytanie było skierowane do reszty drużyny, która jeszcze została na miejscach.

Gdy Neel zobaczył odpowiedź na swoje pytanie - kawalerzystkę atakującą tyły mrocznych elfów, nie czekał na odpowiedź, po raz kolejny wycelował i wreszcie posłał cały szereg strzał w kierunku gadów i ich właścicieli (w tej kolejności).
 

Ostatnio edytowane przez Mettalium : 19-04-2007 o 01:04. Powód: Nie dostrzeżenie iż blond kawaleria wjechała w drowy
Mettalium jest offline  
Stary 19-04-2007, 16:36   #26
 
dziobon's Avatar
 
Reputacja: 1 dziobon ma wyłączoną reputację
Takllin Brokenhammer

Gdy tylko krasnolud usłyszał głos Coelna od razu zrozumiał o co chodzi, te głąby które cały czas siedziay na życi z tyły wkońcu się ruszyły. Chociaż dopiero wtedy, kiedy sytuajca nabrała bardzo dziwnych obrotów. Szybko przestał się gniewać na kompanów. Przystanał, aby odpocząc. Wiedział bowiem, że teraz walka jest nieunikniona i żaden zabójca już nie ucieknie.

- Coeln, możesz przystanąc. Nie ma potrzeby się męczyć, gdyż teraz to przyneta nabije sie na haczyk.

Cały czas wielka chec do walki. Mimo to że bieg troche go zmęczył teraz mógł złapac oddech. Chociaż nie nadługo. "Coś mi sie wydaje, że te drowy nie przetrwają długo na tym słońcu, przynajmniej nie dłużej niz ja" - pomyslał. "Trzeba będzie tylko jak najdłużej z nimi walczyć a po chwili i tak dotrą do nas posiłki. Hmmm, nie bedzie to wielki trud"- w myślach bowiem nie napawał się najblizszych walką, ale wiedział, że wkońcu cos zacznie się dziać. Może nie jest tak niebezpieczne i ekscytujące jakby chciał, ale lepiej to niż wogule. "Trzeba korzystać z sytuacji. Mam już dosyć już tej nudnej wyprawy. Dobijał mnie ten żmudny marsz."

- Podejdzcie wierni słudzy pajęczej królowej. Niechaj mój topór przeslizgnie się przez waszą ochydną skóre i wybije was z tego świata.- cały czas mówił cicho, nie obchodził og wówczas czy ktokolwiek go usłyszy.

Nie myslał wówczas o drowach jako silnych wojownikach, aczkolwiek nie topępiał ich umiejętności, twierdził bowiem, że narastająca przewaga liczebna odbije się na przebiegu walki. Wówczas dopiero po chwili zrozumiał, iż zanim poscig z panną na przedzie zdąży, może byc po nim. Dopiero teraz to zrozumiał. Uśmiechnął się. Dopiero teraz zrozumiał, że z tej sytuacji może wyniknąć niezłay ubaw, o ile go nie zabiją. Czuł strach a zarazem podniecienie. Czując w stopach stukot kopyt za sobą i człapanie jaszczurek przed sobą, czekał na początek starcia w przygotowanej pozycji bojowej. Jego topór lśnił swoją pięknością, a zarazem przeciekał strachem i możliwościami do których może być użyty. Podniósł ową borń i wykrzyknął.

- Niech błogosławiona Mistra prowadzi mnie przez trud walki i poprowadzi do ostatecznego zwycięstwa.
 
__________________
"Za stodołą, gdzieś na płocie,
kogut gromko pieje,
zaraz przyjdę, miła do cię,
tylko się odleję" - A.Sapkowski "Coś się kończy, coś zaczyna"
dziobon jest offline  
Stary 19-04-2007, 19:50   #27
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany
Astaroth

Astaroth przestał się śmiać, choć lekki uśmiech nie znikał z jego twarzy. Z rozbawieniem obserwował Acheonta i jego normalne, głupie zachowanie. Właściwie czarodziejowi nie przeszkadzała świecąca kulka, dopóki ta koncentrowała się na innych, a teraz właśnie tak było.

Gdy Acheont teleportował się do martwej kobiety, pozbawiony rozrywki Astaroth zaczął przysłuchiwać się rozmowie swoich towarzyszy. Zupełnie nie rozumiał czemu tak bardzo przejmują się jeźdźcem i dzieckiem. Mało było bachorów w Faerunie? Zresztą, nawet jeśli to było jakieś wyjątkowe, to co oni mają do tego? Zdaniem Astarotha nic, no ale skoro „szlachetni obrońcy prawa i dobra” zdecydowali się interweniować, to czarodziej nie miał zamiaru im przeszkadzać.

Bez większego zainteresowania przysłuchiwał się rozmowie towarzyszy, która stopniowo zaczęła przeobrażać się w walkę na słowa. Astarotha wcale by nie zmartwiła niewielka potyczka pomiędzy kompanami, tak długo póki obeszłoby się bez śmierci. Niestety do niczego takiego nie doszło.

Grupa drowów wypadła z lasu i jeździec, który do tej pory jechał w ich kierunku, został dość brutalnie skierowany w inną stronę. Astarotha nie interesowało ani dziecko, ani porywacz, natomiast drowy zaintrygowały go i przykuły jego uwagę. Czarodziej kiedyś słyszał o elitarnej jednostce drowów, która była szkolona do działań na powierzchni. Jeżeli to rzeczywiście byli oni, to walka, która zaraz się rozpocznie, może wcale nie być tak łatwa jak na pozór się wydaje.

Większość z towarzyszy Astarotha rzuciła się w kierunku nowych porywaczy, podobnie zresztą jak inny oddział, który wyłonił się z lasu i też ruszył w pogoń za uciekającymi drowami.

Astaroth podszedł parę kroków do przodu i stanął dość blisko Neela, jednak nie na tyle żeby przeszkadzać mu w strzelaniu. Spojrzenie błękitnych oczu czarodzieja przeskakiwało od drowów do zbliżającej się kawalerii. Nie znał się za dobrze na taktyce, ale mimo to dziwiło go, że drowy pozwoliły dogonić się tak łatwo. Czyżby Astaroth się mylił i to wcale nie była żadna elita? A może mają jakiś plan? Raczej było to wątpliwe, biorąc pod uwagę fakt, że dali się zaatakować od tyłu.

Czarodziej westchnął. Wyglądało na to, że jednak nie zobaczy drowiej elity w akcji. Jego spokojne spojrzenie, przyglądało się walczącym. Nie miał zamiaru marnować własnej mocy i wtrącać się do starcia. Lepiej będzie jeśli zaczeka i włączy się do akcji, gdy sytuacja będzie naprawdę tego wymagać.
 
Markus jest offline  
Stary 19-04-2007, 20:38   #28
 
Hammen's Avatar
 
Reputacja: 1 Hammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputację
Aneval Celront

Zdziwienie Anevala nie miało granic, gdy z leśnej gęstwiny wyskoczyli drowi jeźdźcy.- Co tu się u licha dzieje- wyszeptał elf, patrząc w osłupieniu na kolejne pojawiające się istoty. Wyglądało to jak polowanie, w którym uczestniczy kilka różnych drużyn poszukiwaczy. Ale po co drowom dziecko, zwyczajne, proste dziecko? Aneval znał wiele dziwnych obrzędów praktykowanych przez mroczne elfy, ale nie przypominał sobie żadnego, do którego potrzebna była obecność dziecka.

Nagle spostrzegł, że część drowów ruszyła w ich kierunku. Kątem oka widząc zachowanie Neela prawie niezauważalnie uśmiechnął się, unosząc przy tym na znak lekkiego zdziwienia lewą brew. Widać to ulepszenie broni było dość popularne wśród łuczników. Księżycowy elf wyszeptał słowo uaktywniające moc jego broni. Poczuł jak po cięciwie przemknął chłód. Jego palce lekko zdrętwiały czując delikatną falę zimna przemykającą po drzewcu strzały. Srebrzysta poświata pomknęła w kierunku grotu pocisku, żeby tam nadać ostrzu kryształowy poblask.

Wycelował w najbliższego drowa. Napiął łuk. Na ułamek sekundy przymknął jedno oko, po czym nagle wypuścił strzałę, aby ta przecinając ze świstem powietrze powędrowała w stronę przeciwnika.
 
__________________
"The eagle's eye is hiding something tragic
but in this night the red wine rules in me"
Hammen jest offline  
Stary 19-04-2007, 21:45   #29
 
welf's Avatar
 
Reputacja: 1 welf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znany
Grimul


Co prawda czarny rycerz zginął nim Grimul doliczył do stu, ale nie całkiem o to chodziło goblinowi. Nagłe pojawienie się latających gadów oraz konnych pod wodzą kobiety całkowicie skomplikowało sytuację. Teraz już nie mieliśmy tak wyraźnej przewagi a potencjalni napastnicy wydawali się znacznie groźniejsi od pojedynczego rycerza. Najrozsądniej byłoby nie wtrącać się i zaczekać, co z tego wyniknie, ale co on biedny może o takich sprawach wiedzieć. Jego doświadczeni kompanii mieli pewnie jakieś ważne powody by postąpić inaczej.

Grimul stał jak zamurowany nie wiedząc, co robić. O ile prościej byłoby gdyby któryś z towarzyszy kazał mu coś robić, ale niestety część drużyny poleciała walczyć a reszta została. Grimul strasznie nie lubił takich sytuacji. Spojrzał na Astarotha, widząc, że on jak na razie nie rusza z szarżą na wroga, Goblin uznał, że najlepiej zrobi zostając z nim. W walce wręcz na otwartym terenie Grimul był bezbronny.

Sprawnym ruchem wyciągnął z plecaka niewielką kuszę i kilka bełtów. Jednym z pocisków załadował kuszę resztę bełtów umieścił w kamizelce tak by mieć je pod ręką. Spojrzał na kompanów, którzy pozostali,
- jak co to będę was ubezpieczał- powiedział niezbyt pewnym głosem licząc, że ktoś powiemu, co ma robić.
 

Ostatnio edytowane przez welf : 19-04-2007 o 21:47.
welf jest offline  
Stary 23-04-2007, 21:24   #30
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Północny Trakt, Cienista Dolina, 4 Mirthul

*******
Manor stał na pniu powalonego przez wiatr cienioczuba, jego gadzi wierzchowiec czekał w gotowości tuż pod nim. Spojrzenie drowa skierowane było na trakt, dowódca oddziału zwiadowczego ze spokojem przyglądał się sytuacji na drodze.
„Zadanie zostało wykonane” – pomyślał patrząc jak jeden z jego ludzi dosłownie „wysadził z siodła” tego zenthskiego psa. Z zadowoleniem patrzył jak jego adiutant i pomocnik znikają w lesie wraz z dzieckiem. Alouruna – przywódczyni ich klanu będzie zadowolona z niego – uśmiechnął się na samą myśl, znów ocalił głowę. Wiedział, że jeśli zwiadzie, zostanie rzucony na pożarcie pupilom kapłanki – czterem ogromnym pająkom.
„Nienawidzę tej suki” – pomyślał, aż przestraszył się własnych myśli. „I jeszcze ten jej nowy współpracownik, czerwony Mag – renegat, słaby ludzki robak. Pewnie jest jej do czegoś potrzebny, inaczej już jego kości bielałyby w
Pajęczej Jamie.”
Przyłożył kościany gwizdek do ust i dmuchnął w niego z całych sił. Echo świstu rozbiegło się po lesie. To był umówiony znak – jego oddział maił się wycofać i spotkać przy Kaer Ithil, by stamtąd ruszyć do siedziby klanu – Velorn w prastarym mateczniku Cormanthoru.
Zeskoczył z pnia wprost na siodło jaszczura. „Zadanie wykonane zenthcy agenci zlikwidowani, dziecko było w jego rękach. Szkoda mi tylko Vela i Aratha, którzy teraz walczyli z tymi przygodnymi wędrowcami i milicja z Doliny, nie wiedzą biedacy, że oddział, który miał przyjść im z pomocą właśnie się wycofuje.” Manor zaszeptał pod nosem:
-Śmierć ku chwale Lolth! – i uśmiechnął się szyderczo.
*******

Takllin i Coeln stali na środku drogi dzierżąc oręż. Krasnolud przyjął postawę obronną, naparł lewym ramieniem na tarczę, a prawą ręką podniósł ciężki, bojowy topór do góry. Elf zakręcił młynka swoim dwuostrzowym mieczem, wprawne oko dostrzegłoby, iż wykonanie oręża przypadło zdolnemu zbrojmistrzowi.
Drowy były już pięćdziesiąt kroków od nich … czterdzieści, ... trzydzieści. Czuli już odór gadzich wierzchowców, ziemia drżała pod ciężarem ich szponiastych stóp. Jeden z mrocznych elfów wysforował się naprzód, wymachując sejmitarem i wrzeszcząc wściekle. Coeln i Takllin już szykowali się by zadać ciosy, kiedy tuż przed nimi gad wyskoczył w powietrze, wylądował za ich plecami i pognał dalej z szybkością najlepszych shaarskich wierzchowców bojowych. Uderzeniem masywnej łapy odrzucił na bok biegnącego z naprzeciwka Dintalatha i popędził jak oszalały pod górę.
Avenal i Neel napięli jednocześnie cięciwy swoich łuków. Dwie długie, opierzone po mistrzowsku brzechwy o błyszczących od lodu grotach pomknęły na spotkanie z wrogiem. Avenal posłał swój pocisk wprost w pierś drowa, którego bojowe okrzyki urwały się jakby ucięte nożem. Ciało spadło na ziemię. Neel posłuchał rady kapłana i jego strzała wbiła się, aż po lotki w oko gada. Rozpędzona bestia upadła dwa kroki od stóp łuczników.
Drugi mroczny elf nie zdążył zaatakować Coelna i Takllina, ponieważ kobieta – dowódca milicji, zrównała się z nim w biegu i cięła go na odlew w szyję. Drow osunął się na ziemię we fontannie własnej posoki. Jego wierzchowiec w pełnym pędzie rzucił się na krasnoluda, obalając go swoim ciężarem razem z tarczą. Gad już obnażył kły aby odgryźć Takllinowi głowę, kiedy dwa precyzyjne ciosy Coelna pozbawiły go potwornej głowy.
Kobieta w otoczeniu podwładnych podjechała kłusem do elfa i krasnoluda, ciężko dyszących nad cielskiem potwora. Zeskoczyła z konia i schowała miecz do pochwy. Mogliście podziwiać jej smukłą sylwetkę, długie blond włosy i harmonijne „prawie” elfie rysy twarzy. Jej pięknie wykonana kolczuga lśniła zdradzając, iż do jej wykonania użyto mithrilu.
- Dzielnie walczyliście – jej głos był opanowany i spokojny – te drowy nękały nas już od kilku dni, krążąc po okolicy jakby na coś czekały. Jej smutne spojrzenie pobiegło ku ciału kobiety zamordowanej kilka chwil temu. Właśnie w tym momencie bezsilni kapłani Lathandera kładli jej ciało na prowizorycznym nosze. – I okazało się, że na coś jednak czekali. Wy i wasi towarzysze – wskazała ręką na szczyt więzienia gdzie stał Avenal, Neel, Astaroth i Grimul– Jesteście świadkami całego zajścia. Myślę, że musicie iść z nami, jest ktoś kto zechce usłyszeć waszą relację.
Nieznaczny ruch ręką i czterech uzbrojonych po zęby najemników, którzy jej towarzyszyli podjechali na szczyt wzgórza, odcinając nam drogę powrotna.
- Zapomniałam się przedstawić, jestem Storm Silverhand, przyjaciółka Dolin. Zakładam, że niektórzy z Was kojarzą to imię. Zapewniam, że nie macie się czego obawiać, w Cienistej Dolinie nie stanie się Wam żadna krzywda. Musicie tylko opowiedzieć co tu widzieliście mojemu dobremu przyjacielowi. Moimi kompanami się nie przejmujcie.
Spojrzała jeszcze raz na drużynę, długo mierzyła wzrokiem każdego z nas, jej spokojne spojrzenie było dziwnie namacalne, mimo woli czuliście, że nie macie do czynienia z podrzędnym porucznikiem jakiejś wiejskiej milicji.
- Chcecie mi teraz jeszcze coś powiedzieć? Obecna sytuacja powoduje, że każda minuta zwłoki może nas kosztować bardzo wiele. Możemy ruszać?
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez merill : 24-04-2007 o 18:04.
merill jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172