Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-10-2011, 18:48   #531
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Teu trzymał się cieni i podszedł nieco bliżej, zachodząc kobietę od lewej strony. Magini w tym czasie wymówiła pospiesznie kilka słów i wykonała parę gestów, powodując na drodze ucieczki Elfki pewną niewidzialną niespodziankę...

-Kim jesteś i czemu nas atakujesz? Odpowiedz mądrze, bo twój los zależy od tej odpowiedzi.- tym aktem zdradził swoją lokację. Cienie spłynęły po jego sylwetce niczym krople deszczu ukazując jego bladą cerę i przenikliwe oczy.
-Jestem wolną elfką, a nie sługuską morderców, tak jak wy.-warknęła niemalże dziewczyna.- Mogliście zabić Camthaliona i oszukać resztę mego ludu, ale mnie nie oszukacie.
- Z tego co wiem, to jest nieco inaczej - Powiedziała Sylphia - Po pierwsze, Camthalin jest jak najbardziej żywy, a po drugie, nie pracujemy dla tych, o których myślisz.
-Nieprawda!Nieprawda! Widziałam jak go zabijał. Widziałam jak rozłupał mu czaszkę i wyjął mózg. Na Corellona! On pożerał mózg Camthaliona na moich oczach! Widziałam jak zmieniał się w niego i nikt mi nie uwierzył, że ów pokraczny stwór nie jest Camthalionem. A skąd wiesz, że twój towarzysz jest naprawdę tym kogo znasz...Albo na odwrót?- łuczniczka cofnęła się odrobinę krzycząc i płaczą jednocześnie. Niewątpliwie dostała ataku histerii.
Co jednak nie przeszkadzało wycofywać się z obszaru czaru, z różnym skutkiem. Raz czy dwa chwycona, przez miażdżące bezmyślne macki, szamotała się i z pomocą wąskiego sztyletu oswobadzała się z uścisku.

W umyśle Sylphii przetoczyła się mała nawałnica, dodająca przysłowiowe dwa do dwóch, choć wynik wyszedł w tym przypadku iście imponujący. To co powiedziała nieznajoma mogło być prawdą!. Wszak zgadzało by się to z zachowaniem owego jegomościa, i planami, jakie nagle zaczął złowrogo knuć względem ich grupki i cholernej przesyłki...
- Na samą Mystrę! - Magini niemal krzyknęła - To by się zgadzało!. Daliśmy się oszukać niczym jakieś młokosy, Teu, zrozumiałeś?. Ona ma raczej rację! - Wskazała dłonią Elfkę.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 19-10-2011, 18:56   #532
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Teu słuchał uważnie i z niepokojem słów elfki. Wiedział o czym mówiła. Elf swego czasu głęboko sięgał w arkana zakazanej magii.

-Niestety, wiem. I bardzo mnie to niepokoi. - wziął głęboki wdech.

-Otrzymaliśmy ostatnio ostrzeżenie, że ktoś chce naszej liderce zrobić to samo. Obawiam się... wybacz, ale nie znam twojego imienia, ja jestem Teuiavae... w każdym razie, obawiam się, że Silverymoon jest w wielkim niebezpieczeństwie. Sylphio, myślisz że potrafiłabyś rozproszyć zaklęcie z którego korzystał ten oszust?

- Aeryness.-odparła elfka, po czym dodała.-Skoro jej grożono, to już jest martwa.

Elf pokiwał głową na nie.

-Dostaliśmy ostrzeżenie, nasza liderka cały czas była z nami, część naszej grupy eskortuje ją dalej.- odparł -Jak ci możemy w takim razie pomóc Aeryness? Rozumiem, że waszą misją było odzyskanie kamienia runicznego Silverymoon? Czy zostaliśmy również okłamani w tej kwesti?
-Nie ma żadnego runicznego kamienia ! Nie ma żadnej misji! Oszukali was, wszystko co wam powiedzieli jest kłamstwem!- zaśmiała się histerycznie niemal elfka.

- Razem z Camthalionem wyruszyliśmy z osady w Wysokim Lesie na zwiad, by sprawdzić aktywność orków w okolicach ruin. Rzeczywiście zwiększyła, lecz póki co nie była niepokojąca. A nas jest zbyt mało, by zajmować się bezpieczeństwem lasu i dbać o Lothen. Zamierzaliśmy wrócić do domu, ale wtedy... natknęliśmy się na tego paladyna z Silverymoon. Jedno wielkie kłamstwo. Podczas rozmów na osobności, potwór zabił mojego Camthaliona i przejął jego tożsamość. I nikt mi nie uwierzył. Żaden z moich towarzyszy. Wierzyli nowemu Camthalionowi.- przez chwilę była zdruzgotana i zmęczona. Ale po chwili znów się ożywiła.-Nie żyje...wasza liderka nie żyje. To kwestia czasu, dni, godzin... zginie na pewno.

Elf nie lubił osób, które się poddają. Sam zmagał się ze swoją klątwą latami. Podróżował po całych Faerunie, wypełniał niebezpieczne zadania, zmagał się z siłami nie z tego świata, aż w końcu postanowił służyć bóstwu w zamian za pomoc. Zachowanie elfi wzbudzało w nim mdłości. Wziął kolejny głęboki wdech. Wiedział, że się im spieszyć, ale wiedział też, że działo Drucilli jest zbyt cenne, aby złoczyńcy zostawili ich w spokoju.
Popatrzył jeszcze raz na elfkę.

-Jakoś kiedy tutaj przechodziliśmy nie wydawałaś się taka... wyzbyta motywacji. Ba! Chciałaś nas wystrzelać! A teraz stoisz tutaj, załamujesz ręce i mówisz mi, że wszystko jest daremne. Zdecyduj się! Chodź z nami, twoi oprawcy mają zamiar nas zaatakować, a co za tym idzie podróżując z nami będziesz miała szansę na zemstę!- elf zrobił krok w przód i spojrzał elfce prosto w oczy.

Elfka zaśmiała się ironicznie, patrząc w oczy Teu z goryczą w spojrzeniu.-Mylisz się. Po prostu wiem, więcej niż wy. Nie dajcie się zwieść pozorom. Jeśli twierdzisz, że twoja przywódczyni jest bezpieczna, to znaczy że już jest martwa. My byliśmy czujni, Camthalion nieufny. A i tak przekabacili moich towarzyszy i ubili ukochanego. Jeśli wysłali za nią zabójcę, to ciężko wam będzie ją utrzymać przy życiu.

Przesunęła palcem na Sylphię.-Może ów morderca, właśnie stoi obok ciebie? A może już pilnuje bezpieczeństwa waszej liderki?

Zimny dreszcz przeszedł po plecach dwójki magów, wszak wysłali Dru drogą powietrzną tylko w towarzystwie Sabrie.

Teu odpędził myśl. Dru i Sabrie były zbyt daleko, aby mogli coś z tym zrobić. Zresztą gdyby Sabrie była już przejęta to nie zalecałaby opuszczenia ich obozu na samym początku.

-Nawet jeśli to nic na to teraz nie poradzimy, a twoje ukrywanie się tutaj i strzelanie do kogo popadnie tym bardziej nikomu nie pomoże. Zresztą, równie dobrze wszyscy mogą być bezpieczni, a ten niby paladyn jeszcze daleko - gdybaniem nie załatwimy sprawy. - elf wskazał wyjście.
-Idziesz czy nie? - spytał.

-Pójdę... na razie.- stwierdziła po namyśle elfka.

-Wyjdę pierwszy, ty za mną... Sylphia z tyłu. Nie chcę aby zrobili coś nierozważnego. - odpowiedział i ruszył do wyjścia.

Tam gdy tylko wyszedł na świeże powietrze krzyknął do grupy.

-Nie strzelać! Mamy tu... świadka. Z interesującą historią...- ruszył do grupy i zaczął opowiadać swoimi słowami to o czym mówiła elfka, która od czasu do czasu wtrącała się aby poprawić Teu lub wpleść swoje "to nie ma sensu".

-Vraidem-- telepatycznie zwrócił uwagę psa -bądź bardzo czujny, informuj mnie o wszelkich zwierzętach i osobach, które wykryjesz. Wróg może przybierać inne postacie.

Elf rozważał dwie możliwości: albo "paladyn" mógł być doppelgangerem albo używał wyjątkowo plugawej magii o której Teu jedynie słyszał.
 
Qumi jest offline  
Stary 22-10-2011, 11:32   #533
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Kaevin chyba miał zwidy. Siedział sobie grzecznie w krzakach i szpiegował orków wraz z ich szamanem, który statystycznie powinien być inteligentniejszy od swoich pobratymców o umiejętność posługiwania się pochodnią, i nagle zaczyna słyszeć głosy w głowie.
Fascynujące.
“- A takiego... pogadać o tym czym mnie zadźgacie? Nie dzięki...” - odpowiedział nieproszonemu głosowi.

"- Nie bądź głupi chłopcze. Gdybym chciał cię zabić, już bym to zrobił. To miejsce to przynęta dla wysłanników Ukrytego Lorda. Czyli ciebie."- odparł kpiąco głos w głowie.
Żeby to Kaevin jeszcze wiedział kim jest Ukryty Lord... Zresztą każdy mógł sobie rzucać takimi słowami, czy groźbami, ale to jeszcze nie znaczyło że należy je brać na poważnie.
"- A kim ty w ogóle jesteś? Skąd mam wiedzieć, że jesteś jednym z tych orków?"
"- Bo nie jestem orkiem, tak jak... ty nie służysz paladynowi. Wy powierzchniowcy jesteście tacy naiwni. Dajecie się omamiać pozorom."- odparł głos.

Sytuacja się komplikowała z chwili na chwilę. Od kiedy to orkowie zwracają się do ludzi per “powierzchniowiec”? Tropiciel nabierał paskudnych przeczuć, że ten ktoś faktycznie jest... niebezpieczny?
Nie miał czasu na dalsze rozmowy. Wolfield też gdzieś tam był ukryty w krzakach i było prawdopodobne, że odbywał właśnie podobą rozmowę z “kimś”.
Niewiele myśląc Kaevin wyciągnął, a następnie rzucił niewielki kryształ o brązowym kolorze. Trafił w kamień - klejnot natychmiast się rozbił i zjednoczył z ziemią na którą spadł.
I urósł.


Plan był prosty - żywiołak ziemi zajmował sobą orków, a Kaevin...
- Wolfield, zmywamy się stąd! - krzyknął wstając. I pobiegł w kierunku drugiego ze swoich towarzyszy - półelfiego kapłana. Po kilku chwilach cała trójka była już w miarę daleko od orków. Łatwo poszło... zdecydowanie za łatwo. Tropiciel był prawie pewien, że ktoś kto umiał używać telepatii, był istotą... hmm... “poniżej” (bo jak inaczej wyjaśnić nazwanie go “powierzchniowcem”), z pewnością mógł go powstrzymać przed ucieczką, nawet pomimo żywiołaka.

- Nie podoba mi się to. - powiedział dwójce swoich przybocznych. - Ktokolwiek to był, nie był orkiem. Ta cała wyprawa zaczyna bardzo śmierdzieć i mam dziwne przeczucie, że to dopiero początek tego smrodu.
Trzeba było przyłączyć się do tych od wozu, pomyślał po chwili. Wyglądali na takich bardziej godnych zaufania. I mieli o wiele bardziej interesujące kobiety. Nie tylko tą cycatą czarodziejkę z którą rozmawiał, ale też inną, która kręciła się po obozie. Nissy? Lissy?... Jakoś tak...

Nim się zorientował, dotarli już do obozu i Kaevin musiał zdać raport. Miał poważne wątpliwości co do tego, czy na tym zwiadzie nie dowiedział się więcej niż powinien...
Przełknął ślinę. W gardle mu nagle zaschło, kiedy zbliżał się do namiotu paladyna.
Po chwilowym wahaniu wszedł do środka... i powiedział mu wszystko - o orkach z różnych plemion, o orczym szamanie, który rozmawiał z nim telepatycznie i orkiem raczej nie był, a także o rozgrzebywaniu przez tego szamana elfiej skrytki.
 
Gettor jest offline  
Stary 22-10-2011, 15:31   #534
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Spotkanie wyglądało na przypadkowe; niestety nim nie było. Gdy tylko okazało się, że istota potrafi się teleportować i to na dowolne odległości, wojowniczka zwolniła lot. Nie było sensu męczyć Miee'le, skoro i tak nie mogły uciec poza zasięg skrzydlatej kobiety. Sabrie zgodnie z wcześniejszym planem aktywowała magicznego gryfa, by krążąc wokół nich służył za tarczę (spróbowała mu też wydać polecenie ataku, choć bez większego przekonania); sama zaś wypiła eliksir.

Wpięta w siodło w zasadzie nie musiała trzymać siebie ani Dru, toteż z mieczem i tarczą w dłoniach czekała na przeciwniczkę. Gdy zaś okazało się w kogo na prawdę celuje wróg, szybko pochyliła się, zasłaniając puklerzem Dru i znad tarczy cięła przeciwniczkę prostym sztychem.
 
Sayane jest offline  
Stary 24-10-2011, 17:34   #535
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Teoria czasami rozmija się z praktyką. A pomysły które wydawały się sprytne i błyskotliwe, potem okazywał się nie tak udane, jak się z początku wydawało.
Niestety, gdy założenia teorii opierają się na niepełnej wiedzy, efekt może być odmienny od założonego.
Bo czyż Sabrie mogła wiedzieć, że paladyn okaże zdradziecką dwulicową szują? A wśród żołnierzy ukrywa się latająca istota zdolna do natychmiastowej teleportacji?
Czyż mogła przewidzieć, że zmierzy się z czymś takim w boju?
Nie mogła. Ale do walki powietrznej zawsze była gotowa.

Wyczekiwanie, aż stwór się pojawi...atak, szybki i błyskawiczny sztych.
Ostrze miecza trafiło bestię w brzuch, popłynęła posoka lekko cuchnąca siarką. Przeciwniczka syknęła z bólu i tym razem zaatakowała Sabrie. Ostrze jej broni uderzyło o tarczę wojowniczki iskrząc purpurowo-czarną energią.
Gryf zaatakował przeciwniczkę Sabrie, tak jednak uniknęła ciosu.
Rana wprawiła latającą istotę w niemalże furię.
Na moment zmieniła cel ataku, skupiając się na gryfie, cisnęła w niego linę, która w powietrzu ożyła i niczym wąż owinęła się wokół gryfa krępując jego skrzydła.
Spętany liną potwór przeraźliwie skrzecząc spadał w dół, a czerwonoskrzydła teleportowała się do Sabrie.
Ostrza mieczy zwarły się ze sobą, iskrząc. Wojowniczce udało więc ponownie zranić skrzydlatą kobietę. Ale ta odpłaciła z nawiązką. Jej półtoraręczny miecz, przebił się przez blok wojowniczki raniąc niezbyt głęboko, ale jednak boleśnie. Cios miecza wywołał falę bólu silniejszą niż powinien. Niewątpliwie ostrze nasycone było złowrogą magią.
Zraniona wojowniczka ponownie wzniosła rękę do ciosu i...trafiła czerwonoskrzydłą.
Celny cios.
Przeciwniczka Sabrie zraniona w skrzydło zdecydowała się na rejteradę, znikając w błysku teleportacji.

A czy Kaevin miał wątpliwości, gdy wracał do obozu? Miał i to wiele. Ale czy to mogło powstrzymać go od wypełnienia swych obowiązków? Nie.
Dlatego też nastrój Kaevina był kiepski, mimo że wyszedł z pułapki cało, choć za cenę zużycia jednego z magicznych klejnotów.
Tak więc zwiadowca opowiadał o misji Reawindowi i Carldowi Glennowi. O ile pierwszy dopytywał się szczegółów i chwalił spryt tropiciela, o tyle kapłan był milczący i dziwnie... obojętny.

Kaevin zaś opowiadał paladynowi co usłyszał, a Reawind reagował na te wieści ze smutkiem i ze współczuciem. Zwiadowca był szczery, a paladyn wyrozumiały. Tylko głos w jego myślach, obcy głos komentował wydarzenia w namiocie ze złośliwym entuzjazmem.- „Jesteś już martwy przyjacielu, nie dożyjesz ranka, zbyt wiele wiesz. Ale ja mogę ci pomóc. To nie jest twoja wojna Kaevinie. To nie jest twój spór. Oczywiście możesz powiedzieć paladynowi o tych podszeptach, ale czy warto? Ta więź wkrótce zaniknie, a tą szczerością podsycisz jedynie jego podejrzliwość. Bo on jest podejrzliwy, znam go lepiej niż ty. Zamiast tego, lepiej pomyśl, jak ja mógłbym pomóc tobie, a ty mnie. Ta oferta jest ważna do rana. Bo zapewne do rana będziesz martwy, przyjacielu.


Również naziemna część drużyny miała własne wątpliwości. Zabójczyni która ich zaatakowała, działała ponoć”ze szlachetnych pobudek. I dała się namówić na wspólną podróż.
Aeryness, bo tak miała na imię, opowiedziała własną wersję zdarzeń dotyczącą „szlachetnej” misji „paladyna”. A przynajmniej to co sama się dowiedziała, bo nie wiedziała wszystkiego.

Reawind nie jest paladynem. Tego była pewna. Być może kiedyś był, ale już dawno odrzucił szlachetne ideały. Nie pochodzi też z Silverymoon jak twierdził, a z Tethyru. Jego paladyński rumak, to tak naprawdę aksjomatyczny koń bojowy. Jego zły charakter ma potwierdzać jego zwierzak, czarci kruk który pełni rolę szpiega i zwiadowcy. Bestyjka nie pojawia się w obozie, ale paladyn czasami wychodzi w nocy poza obóz, by porozmawiać ze swym chowańcem.
Reawind, kapłan i jego zausznica przybyli tu by odzyskać coś co im skradziono. Ważny artefakt o potężnej magicznej, który jest w posiadaniu orków.
Podający się za paladyna Reawind, przybył do Srebrnych Marchii z niewielką ilością własnych ludzi, kolejnych zwerbował, gdy udało mu się przekonać pewnego rycerza w srebrze do oddania mu swych oddziałów pod swoją komendę. Z tego co Aeryness pamiętała, ci żołnierze mieli eskortować coś lub kogoś z Yartaru do Silverymoon, ale szczegółów nie znała. I obecnie wątpiła, by rycerz w srebrze został przekonany argumentami. Raczej zdradziecko zabity i zastąpiony przez zmiennokształtnego. Tak samo obecnie zrobiono z Camthalionem.
Trzeba przyznać, że łuczniczka była z niej niezła. Kastus otrzymał poważną ranę i tylko dzięki wrodzonej krzepie nie zemdlał z upływu krwi. I dobrze się stało, bo sytuacja się skomplikowała z powrotem Sabrie. Nie dość że wojowniczka została ranna. Nie dość że do zabójcy który szedł ich śladem dołączył powietrzny drapieżnik w którym magowie rozpoznali erynię, to jeszcze Missy, tak dobrze znieczuliła Dru, że do następnego południa nie da się jej dobudzić. Co gorsza... przepadł gryf, jedna z pamiątek po zmarłym elfim czarodzieju.
Cóż...najważniejsze, że wszyscy żyją, a Kastus wszak znał nieco modlitw leczących.

A póki co, drużyna znów była w komplecie i ruszała dalej przez mglisty ponurylas. Oddalali się od ruin elfiego miasta, od kryjących się tam tajemnic i intryg. Nadchodził zmrok, a wraz nim koszmary nocy. Męczące długie koszmary. Jedynie Aeryness nie miała takich problemów.

4 Flamerule 1372 RD Roku Dzikiej Magii, 26 dzień podróży


Atak nastąpił o świcie.
I jedynie elfka czekała na niego z entuzjazmem.

Nagle pośrodku grupy pojawiły się trzy barbazu atakujące w dzikim szale najbliższych przeciwników za pomocą glewii.


A z drugiej strony wybiegł z leśnej głuszy rozwścieczony niedźwiedź.


Oraz grupka bełkoczących orczych wojowników ?


Jakim cudem? Skąd tu się wzięli?!
Zapanował chaos. I zapewne o to właśnie chodziło. Wystrzelony bełt ze świstem przeleciał przez obszar bitwy, by wbić się w serce nieprzytomnej gnomki. Któż zauważy jeden zdradziecki pocisk w bitewnym chaosie? Nikt, w teorii. W praktyce ktoś zauważył.
Bełt z kuszy pomknął do serca kapłanki.
I nie trafił. Kastus wiernie broniący swej pani zasłonił ciałem Drucillę, obrywając bełtem w klatkę piersiową. I upadając.
Ten strzał jednak wystarczył, by Aeryness i pozostali zauważyli sprawców tego chaosu, kryjących się z dala od jego epicentrum.
Siedzącego wśród konarów drzew zabójcę.


Uzbrojonego kuszę łysola z kompletem gustownych sztyletów.
I czerwonoskrzydłą erynię.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 02-11-2011, 18:01   #536
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Kaevin nigdy nie był dobry w podejmowaniu takich decyzji. Nie był dyplomatą, czy innym chędożeńcem żeby czytać ludzkie myśli z ich twarzy. Widział tyle ile widział... Reawind był w jego mniemaniu mu przychylny. Bo i czemu miałby nie być, przecież tropiciel wypełnia w końcu jego polecenia.

Jednak ten... głos w jego głowie zadawał sobie strasznie dużo trudu, żeby Kaevina “nawrócić” i o ile tropiciel uważał że to wszystko bzdury, jakaś cząstka jego umysłu podpowiadała mu, że może jednak warto wziąć słowa tego “kogoś” pod uwagę... tak na wszelki wypadek.

Co by się nie okazało prawdą, Kaevin miał powody żeby obawiać się nadchodzącej nocy. Polecił swojemu tropicielowi i kapłanowi, by nie opuszczali namiotu aż do świtu. Sam zaś, kiedy wieczór miał się już ku końcowi, związał zasłony namiotu sznurkiem na który rzucił zaklęcie alarmu.
Nie chciał panikować z powodu rzeczy które mogą (albo i nie) się wydarzyć, jednak... bał się.

Serce waliło mu jak młotem ilekroć myślał o sytuacji w której się znalazł... a rozmyślał o tym bez przerwy. Nie wiedział, czy będzie w stanie zasnąć tej nocy.
Ustawił obok swojego posłania łuk i kołczan, w dłoni zaś trzymał mały, przezroczysty klejnocik - podobny do tego, dzięki któremu wcześniej przywołał żywiołaka ziemi.
Czekał... na tą wersję wydarzeń, która okaże się prawdziwa.
 
Gettor jest offline  
Stary 03-11-2011, 20:39   #537
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Magini po pierwszym, względnie zwyczajowym zaskoczeniu atakiem, rzuciła się czym prędzej do boju, przebiegając między znajdującym się niedaleko jej Barbazu a wozem z przesyłką. Widziała nadbiegającą z flanki bandę Orków, i postanowiła właśnie nimi się na początek zająć... kilka słów i szybkich gestów, i w nadbiegającą zgraję pomknęła "Kula Ognista", która zdecydowanie powinna ostudzić ich zapały.
Barbazu atakowały zgoła chaotycznie i brutalnie. Celem ich ataku były zawsze osoby będące w pobliżu i możliwie jak najsłabsze. Dlatego też uderzyły głównie w kobiety. Jeden zamachnął się glewią nacierając na Missy. Ostrze glewii raz świsnęło jej nad głową, raz zmusiło ją do odskoczenia w bok. Ni razu jednak nie dosięgło. Drugi zaś zdecydował się zaatakować Aeryness. Ostrze glewii uderzyło w elfkę raniąc ją boleśnie, ale tylko raz, kolejny cios nie dosięgnął łuczniczki, która drugi raz nie dała się już zaskoczyć. Ostatni z trójki barbazu wybrał na swój cel Teu, być może ze względu na zaskoczoną minę elfa, być może miał inne powody. I dzięki temu zapewne uderzenie glewii dosięgło Teuivae roztrzaskując boleśnie lewy bark i powodując falę bólu zalewającą zmysły. Drugie trafienie glewii nie było tak zabójcze, ni celne. Elf odskoczył do tyłu, odruchowo niemal przykładając dłoń do swej rany.
Erynia widząc, że ich pozycja została odkryta, poderwała się do niskiego lotu. Zmniejszyła niewielką odległość i uderzyła sięgając po mroczne moce. Z jej dłoni trysnęły strugi mrocznych miazmatów obejmujących swym zasięgiem i pochłaniających Drucillę z Kastusem, dwa Barbazu oraz Daphne i Sylphię.
Po czym rozmyły się. Gnomka szczególnie źle przyjęła ten atak, ale i reszcie się oberwało. Jedynie barbazu wyszły z niego nietknięte.

Delikatnie mówiąc - dostawali w zadek i to od samego początku. Teraz przydałoby się im dla odmiany nieco szczęścia. I może systematyczności w eliminowaniu wrogów. Odciążenie Missy mogłoby pozwolić dziewczynie na zajęcie się łysolkiem, który mógł ich wszystkich powystrzelać... Roger sięgnął po rapier i zaatakował barbazu, który wprost sam się napraszał...

Sabrie wskoczyła na Miee'le i obie odbiły się od ziemi, ruszając w stronę eryni i zabójcy. Może i skrzydlata mogła się teleportować, ale zabójca już nie. Leciała zakosami by uniknąć trafienia.
Orki pędziły na oślep zwartą kupą, warcząc i wrzeszcząc. Ominęły wóz nie zamierzając się rozdzielać i gnały w kierunku magini i Teu.
Trafione kulą ognia czarodziejki wyszły z ataku nietknięte, co Sylphię bardzo zaskoczyło. Nie mogły tak po prostu zignorować wybuchu, który powinien je spalić!. Coś było nie tak. Coś musiało być nie tak. Orki zaczęły trafić kontury, gdy magini się im przyglądała. Stawały się coraz bardziej nierzeczywiste. Były bezczelną iluzją mającą wprowadzić zamieszanie w szeregi wroga!.

Pozostawiona samej sobie Aeryness starała się oddalić od atakującego ją barbazu, w nadziei że ten wybierze inny cel ataku. Kastus zaś zaczął recytować modlitwę dotykając nieprzytomnej Dru. Oboje otoczyła wspólna, jasna poświata świadcząca o nadnaturalnej więzi wywołanej modlitwą "Osłonięcie kogoś".
Niedźwiedź z początku gonił za Sabrie, ale zrezygnował i zaatakował Teu. Elf zatoczył się od uderzenia masywnej łapy zwierzęcia, czując jak trzaskają żebra pod jego ciosem. W ustach poczuł krew. W tym czasie zraniona Missy z satysfakcją patrzyła jak Roger błyskawicznie wykonuje pchnięcie swym rapierem z niemalże chirurgiczną precyzją. Cios dosięgnął celu wbijając się głęboko w ciało diabła, raniąc go mocno. Bluznęła krew i tyle... Płomienie spowijające ostrze rapiera nie czyniły czartowi żadnej krzywdy. Sama Daphne starała się zaś odsunąć jak najdalej od diabła, by skorzystać ze swego największego atutu. Broni dystansowej.

Sabrie szarżowała w powietrzu w kierunku zabójcy i mijała walczących. Uznała, że najważniejszym problemem będzie pozbycie się assasyna przeciwników i wyeliminowanie bezpośredniego zagrożenia dla Dru. Minęła Kastusa i zmierzającą w jego kierunku erynię i gnała dalej, wiedząc jednak że szarża na zabójcę jest niemożliwa. Dobrze sobie wybrał kryjówkę. Owszem, Sabrie mogła podlecieć do niego, ale gałęzie i konary nie pozwalały na wykorzystanie wszystkich atutów wierzchowca i talentów Sabrie.
Zabójca zaś wybrał sobie nowy cel... wierzchowiec wojowniczki. Pocisk pognał w kierunku Miee'le i wbił się w podstawę szyi wierzchowca. Miee'le zarżała z bólu, ale szarża nie została przerwana.
Sara zaś rzuciła się na niedźwiedzia, choć... rzuciła się to za dużo powiedziane. Atakowała z boku i kąsała próbując zwrócić na siebie jego uwagę.
Elf splunął krwią, żeby oczyścić usta. Nie miał zamiaru jeszcze ginąć i się poddawać. Był ciężko ranny, ale jeśli się podda to z pewnością umrze. Odsunął się nieco w tył aby znaleźć się poza zasięgiem łap niedźwiedzia.
-"Vraidem"!- telepatyczna wiadomość była pełna gniewu.- Zaatakuj szyję niedźwiedzia i uważaj na siebie!
Tymczasem Teu skupił swoją uwagę na nadchodzące orki. Sięgnął w głębię mroku kryjącą się wśród cieni liści i gałęzi a głębia odpowiedziała. Wtedy jednak zobaczył, że pod wpływem kuli ognia Sylphi orkowie zaczęli się rozmywać...
-"Iluzje, Vraidem!" - jeszcze nie było za późno. Elf przekierował energię ciemności na swoje dłonie, których mroczna poświata następnie spłynęła na Vraidema.
Vraidem rzucił się do gardła niedźwiedzia, lecz cios nie doszedł celu. Szczęki chowańca o kilka cali minęły krtań zwierzęcia.

Sylphia dusząc kolejną wiązankę na ustach, odwróciła się ponownie w stronę walczących, mając już za sobą sprawę bandy zielonoskórych. Skupiła swój wzrok na najbliższym Diable, wyciągając zza paska zdobyczne berło.
- Hej ty rogata świnio!! - Krzyknęła, rzucając poprzez przedmiot wzmocnione "Magiczne pociski". Jej ciało zaś jednocześnie okryła dziwna, niebieska poświata...
Otoczona magiczną poświatą czarodziejka posłała serię magicznych pocisków czarta, magia przełamała opór chroniący przed jej efektami kreaturę i uderzyła wywołując krzyk bólu.
Zranione diabły wpadły w szał i skierowały swą furię przeciw tym którzy ich ranili.
Potężne uderzenie glewii dosięgło Sylphię, lecz rozwścieczony diabeł uderzył tak niefortunnie, że nie tylko drasnął jedynie Sylphię, ale broń wypadła mu z łap. Na co jednak nie zwrócił uwagi.
Drugi czart zaś rzucił się na Rogera. Jego potężna glewia wykonała zamach, jednakże nie tak łatwo było go trafić. Pierwszy cios glewii mignął mu nad głową, kolejny jednakże był już celny. Z trafionego ostrzem boku Morgana pociekła krew. Trzeci z barbazu zdecydował się wspomóc eliminację największego zagrożenia i teleportował się w pobliże magini.
Erynie zwarła się w walce z Kastusem, zdobyczny buzdygan i pożyczona tarcza przeciw półtoraręcznemu mieczowi. Kapłanowi z trudem udało się zablokować atak erynii, ale jednak. Za to sam zdołał ją trafić buzdyganem, wzbudzając u niej okrzyk bólu.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 08-11-2011, 15:23   #538
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Roger miał trochę szczęścia, trochę pecha... Szkoda co prawda, że moc magicznego oręża nie sprawiła na przeciwniku większego wrażenia, ale i tak z jego wrednego pyska widać było, że trafienie odczuł w sposób mało przyjemny. Wypadało powtórzyć doświadczenie i zadać kolejny cios. No, może przy okazji odrobinę bardziej uważać na siebie.
Ostrze rapiera niczym precyzyjna igła, wbijało się w ciało rozszalałego diabła raniąc go raz po raz. To jednak nie sprawiło, by demon zaprzestał ataków, ni nie dało żadnego innego skutku poza dodatkowym krwawieniem. Ogarnięty szałem barbazu nie zważał na rany, ból i własne bezpieczeństwo.
Aeryness uwolniona od ataków czarta, nałożyła strzałę na łuk. Uklękła i wystrzeliła. Pocisk wydający z siebie dziwny świst przeleciał przez pole bitwy, minął o włos głowę Sabrie i wbił się cel. W brzuch łysego zabójcy. Po czym zapłonął nagle. A ranny mężczyzna zaklął szpetnie.
Niedźwiedź zaś, zaczepiany to przez Sarę, to przez Vraidema, zaatakował podopieczną Sabrie, biorąc solidny zamach łapą. Jedno uderzenie łapy przetrąciło psu kark i zabiło Sarę na miejscu.
Po czym kolejne uderzenie łapy obrało na cel Vraidema. Cios również mógł być ciężki do przetrwania, gdyby nie to że łapa niedźwiedzia przeniknęła przez chowańca Teu.
Missy postanowiła zaatakować barbazu. Wykorzystała fakt, że potwór bardziej zainteresował się kolegą niż nią i to, że mogła dzięki temu prędzej dobić chodzące zagrożenie. Kusza na stanowisko. Dwa bełty wystrzelone zostały w demona, oba wbiły się w ciało bestii ze śmiercionośną precyzją. Czart zachwiał się, ryknął jeszcze raz i skonał upadając na ziemię.
A jego ciało i broń rozmyły się chwilę po śmierci, niczym poranna mgiełka.
Sabrie była wściekła, że udało się jej rozminąć z erynią, która jak na złość zrezygnowała z teleportu, ale na zawracanie w kierunku stwora było już za późno. Miała nadzieję, że Kastus stanie na wysokości zadania, choć wolałaby chronić Dru osobiście. Gdy doleciała w pobliże drzewa chwyciła fiolki alchemicznego ognia oraz kwasów i cisnęła w zabójcę. Może i nie mogła wjechać wprost w drzewo, ale i on nie mógł tak łatwo uniknąć rozpryskowych pocisków. Robiąc sobie miejsce do strzału automatycznie robił miejsce dla jej pocisków.
Pierwszy rzut alchemicznym ogniem, nie był dość celny i większość alchemicznego ognia rozlała się po drzewie. Niemniej fiolka kwasem trafiła wprost w podbródek mężczyzny, trawiąc ciało i ubranie. Poparzony mężczyzna zeskoczył w dół drzewa i potoczył się po trawie unikając obrażeń. Bowiem samo drzewo szybko zajęło się ogniem.
Vraidem zaatakował, tym raz celnie. Jego kły wbiły się w ciało niedźwiedzia rozrywając skórę i dobierając się do warstwy tłuszczu pod nią. Same kły zwierzęcia elfa nie poczyniły wielkiej szkody, ale mroczna energia która przeszyła ciało zwierzęcia, była dewastująca w swej efektywności.

Teu szeroko otworzył oczy widząc co spotkało Sarę. Było mu jej żal, ale pierwsza myśl jaka się pojawiła w jego głowie to "Vraidem może być następny. Elf przybliżył się do Vraidema i dotknął jego pleców. Ciemność natychmiast otoczyła chowańca zakrywając niemal całkowicie jego oblicze. Mrok unosił się w górę wstęgami, tworząc przerażający wizerunek widmowego psa. Oczy Vraidema zabłysły złowieszczo w chmurze cieni. Teu odsunął się w tył.

Sycząca z bólu magini spojrzała nienawistnym wzrokiem na Diabła, który ją przed chwilą zranił, cofając się o krok w tył. Nie pozostało jej jednak nic innego, jak kontynuować walkę, zaatakowała więc dokładnie w ten sam sposób zranionego już wcześniej Barbazu, chcąc jak najszybciej wyeliminować zranione już ścierwo, a następnie wypadało się zająć drugim rogaczem, dołączającym do swego pobratymca przeciw Sylphii.
Magiczne pociski uderzyły w diabła rozrywając jego ciało, lecz mimo tego on rzucił się na nią jak namolny wielbiciel. Pazury łapy czarta przejechały po jej dekolcie raniąc czarodziejkę dotkliwie.
Co gorsza drugi diabeł zamachnął się glewią na czarodziejkę i atakował. Przed pierwszym ciosem się uchyliła, lecz kolejny cios trafił Sylphię w udo, rozrywając suknię. Erynia natarła nagle na Kastusa, zadając szybkie pchnięcie. Niezwykle skuteczne i szczęśliwe pchnięcie w szczelinę zbroi, ale kapłanowi udało się odeprzeć ten prawie śmiertelny cios. Głównie dzięki magii tarczy pożyczonej od Teu.

Barbazu zniknął. Co z jednej strony było czymś pozytywnym, z drugiej... Roger by wolał, żeby Missy zajęła się łysym przyjemniaczkiem z kuszą. No ale cóż robić...
Jako że najbliższy cel zniknął, Roger postanowił zająć się celem nieco odleglejszym, za to (zapewne) dużo ważniejszym. Na przykład bezpośrednią ochroną Mówcie-mi-Dru-Przesyłką. Innymi słowy - zaatakował walczącą z Kastusem erynię.
Udało mu się ją zranić, celne pchnięcie rapiera wbiła się w ciało erynii. Oręż zapłonął, nie czyniąc diablicy krzywdy.

Aeryness zaklęła pod nosem, bowiem zeskakując zabójca znikł jej z pola widzenia. Posłała więc jedną strzałę w kierunku atakującego maginię barbazu, trafiając w czarta. Po czym ruszyła w kierunku swego celu. W kierunku obiektu swej pomsty, łysego zabójcy.
Kastus zamachnął się buzdyganem, ale tym razem żaden cios nie dosięgnął erynii.
Niedźwiedź zamachnął się dwa razy potężnymi łapami, próbując dosięgnąć Vraidema, ale raz chybił w mroku, a drugim razem jego łapa przeszła przez chowańca nie czyniąc mu żadnej krzywdy.
Vraidem nie marnował okazji, jeden szybki skok do gardła, kły rozszarpały je mocno. I krwawiąc obficie niedźwiedź upadł na ziemię dogorywając.
Daphne przyklękła by mieć stabilną postawę, wycelowała w kierunku czarta z glewią i wystrzeliła bełt za bełtem. Pierwszy bełt chybił, kolejne dwa wbiły się w ciało bestii.
A Missy westchnęła cicho. Ładownica jej kuszy była już pusta.
Zabójca nie upuścił kuszy, był na to zbyt dobry. Zdążył ją nawet załadować, gdy Sabrie skakała zasłaniając się tarczą. Pocisk wystrzelony z jego kuszy odbił się od tarczy. Zabójca odrzucił bezużyteczną broń i sięgnął po sztylety, na których to lśniły kropelki wilgoci świadczące o truciźnie je pokrywającej. Sabrie chwyciła mocniej miecz i wyprowadziła kilka szybkich ciosów. Sztylety zwykle nie sprawdzały się w konfrontacji z długim ostrzem, ale bywało, że sprawny przeciwnik potrafił rozbroić nimi miecznika, toteż się pilnowała. Tymczasem Miee'le kołowała nieopodal, schodząc coraz niżej. Strzała w szyi musiała sprawiać jej ból, ale jeśli nie pokonają zabójcy... cóż, nie będzie jej miał kto wyjąć. Klacz czekała na okazję gdy mężczyzna zaatakuje, by zajść (czy raczej "zalecieć") go od tyłu i podkutymi kopytami roztrzaskać czaszkę.
 
Kerm jest offline  
Stary 08-11-2011, 17:44   #539
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
-Doskonale, Vraidem! - elf pochwalił chowańca. -Pomóż teraz Sylphi! - dodał.

Obszarowe czary elfa były na chwilę obecną nieodpowiednie - zbyt duże wymieszanie sojuszników z wrogami. Ochronne czary natomiast choć przydatne to wymagały prześlizgnięcia się obok wrogów. Elf musiał zatem przygotować się do walki w takich a nie innych warunkach.

Podobnie jak w przypadku czaru, który niedawno rzucił na chowańca, cienie z okolicy, z czartów, z ludzi, ze zwierząt i roślin - wszystkie ruszały w stronę Teu gdy tylko je wezwał. A wezwanie było potężne, bo choć zaklęcie nie należało do najtrudniejszych, należało do jednych z najbardziej skutecznych w arsenale elfa. Co więcej, dzięki swoim umiejętnością zwiększył i rozszerzył jego moc. Ręce elfa zdawały się ociekać krwią, lecz jej kolor nie był czerwienią a czernią, głębszą niż oczy samej Shar. Tak przygotowany, elf zaczął wypatrywać cel, który łatwo mógł trafić.

Poza tym, przyglądał się zabójcom i diabłom - wiedział, że mogą dysponować potężnymi zaklęciami, dlatego był przygotowany na ewentualne wygięcie ich mocy i użycie jej do własnych celów.

Chowaniec uderzył na atakującego w furii, poważnie ranionego czarta. Skoczył na diabła, wybijając go z rytmu ataków. Skoczył, po czym wylądowawszy ugryzł w bok. Kły nie zrobiły na diable wrażenie, ale mroczna moc przelewająca przez nie, zdusiła życie. Barbazu upadł na ziemię martwy. Ostał się więc tylko jeden przy życiu.

- Zobaczymy jak to ci się spodoba! - Sylphia widząc co się dzieje sięgnęła po jeden z czarów, mogących teoretycznie wyeliminować choć na pewien czas ostatniego Barbazu, którym można było wtedy na spokojnie zająć się jak należy...

Energia magiczna uderzyła w barbazu przełamując jego magiczną odporność, przez moment nawet spowalniając jego reakcję. Przez mgnienie oka. Wola czarta przełamała jednak zaklęcie magini. Glewia wykonała zamach.
Czarodziejka próbowała uniknąć ciosu, odskoczenie nie było jednak w pełni udane. Ostrze glewii zahaczyło o jej ciało, zadając głęboką ranę w brzuch. Drugi cios był jednak chybiony.

Erynia atakowana przez dwóch przeciwników, zdecydowała odpuścić sobie walkę bezpośrednią. Kilkoma uderzeniami skrzydeł wzniosła się w powietrze, poza zasięg rapiera i buzdyganu. Po czym zastosowała wypróbowaną już taktykę.

Mroczne opary przetoczyły się po Rogerze Kastusie i Drucilli. Objęły także swym zasięgiem Missy.

Magia wypowiedzianej wcześniej modlitwy sprawiła, że Kastus przyjął na klatę nie tylko raniącą moc diablicy, ale też i część ciężkich obrażeń zadanych gnomce. Zachwiał się i runął na ziemię, nieprzytomny i umierający. Oddawał życie za swą panią. Missy i Roger oberwali słabiej, ale jednak oberwali.

W końcu za to mu zapłacili... nie, dopiero mieli zapłacić. Co zresztą za różnica. Zatrudniono go by chronił Przesyłkę, nawet jeśli była nią średnio sympatyczna, przemądrzała Dru. Co zatem było ważniejsze - uśmiercenie erynii, czy ratowanie kapłanki?

Oczywiście uśmiercenie erynii, bo przy odrobinie szczęścia kapłankę dałoby się wskrzesić. Do Silverymoon nie było w końcu aż tak daleko, a że Dru i jej armata były ważne dla miasta...

- Zabijcie ją! - krzyknął Roger, zamieniając rapier na łuk. Nie dość, że strzała miała szansę dosięgnąć przeciwniczki (w przeciwieństwie do bezużytecznej w tym momencie białej broni), to jeszcze była szansa, że erynia odwróci swą uwagę od leżących.

Stanął tak, by znaleźć się między latającą przeciwniczką a Kastusem i Dru i strzelił.
Strzały pomknęły do celu, ale unosząca się w powietrzu diablica zwinne im umknęła.

Aeryness posłała strzałę w kierunku zabójcy, przybliżając się do celu. Tym razem jednak zabójczy pocisk minął o włos (gdyby jakiś uczepił się łysej czaszki), głowę zabójcy.

Furia ataków wojowniczki, tylko za pierwszym ciosem, odniosła spodziewany sukces. Zabójca trafiony pod żebra, krwawił obficie, ale zdołał uniknąć pozostałych dwóch ciosów mieczem.
Był zwinny, niczym wąż. Schodził z linii ataków wojowniczki, trzymając sztylety w dłoniach.

Wycofywał się, próbując szybkim i niespodziewanym atakiem wbić sztylet pomiędzy szczeliny zbroi wojowniczki. Nie trafił. Ostrze sztyletu ześlizgnęło się po złotym pancerzu, znacząc zielonkawy ślad trucizny, którą był pokryty. Oboje oddalali się od płonącego drzewa, tyle że zabójca szedł w głąb lasu, co utrudniało unoszącej się w powietrzu Miee'le atakowanie. Ogień szalał wśród drzew, kawałki płonącego drewna i liści spadały na ziemię, utrudniając walkę. Poza tym coś się zbliżało do pola bitwy, coś masywnego i głośnego. A ogień z płonącego drzewa przeskakiwał na kolejne.
 
Qumi jest offline  
Stary 09-11-2011, 12:37   #540
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Sabrie przestała nacierać, a zaczęła się cofać zostawiając zabójcy inicjatywę. Ryzykowny manewr, jednak dzięki temu mogła ich wyprowadzić na otwartą przestrzeń gdzie miałaby przewagę.

Elf przegryzł wargę widząc co wyczynia erynia i w jakim stanie jest Dru oraz Kastus. Dobrze, że przynajmniej tarcza się mu przydała... Być może elf powinien skoncentrować się najpierw na erynii zamiast na niedźwiedziu, ale teraz było to bez znaczenia. Wyciągnął rękę, którą owijały wstęgi ciemności, w stronę erynii. Niczym węże, wstęgi wpierw spięły się, a następnie wystartowały w stronę demonicy chcąc przeszyć jej esencję chłodem mroku. Magia uderzyła w erynię, diablica krzyknęła z bólu czując jak ciemne macki oplatają pozbawiając energii. Przez chwilę się miotała wściekle, a potem spojrzała z nienawiścią na Teu.Elf mógł być pewien, że właśnie zrobił sobie wyjątkowo pamiętliwego wroga.
O ile czarcica wyjdzie cało z tej walki, bo właśnie śmiercionośny bełt posłała jej w brzuch Missy. Szybko przeładowawszy swą kuszę, gotowa była do kolejnego ostrzału. Vraidem zabiwszy jednego z barbazu rzucił się do ataku na następnego.Jednakże czart zdołał uskoczyć, a szczęki psa zacisnęły się w powietrzu.

Zraniona w brzuch Sylphia krzyknęła z bólu, łapiąc się za tryskającą krwią ranę. Oberwała już parę razy i było z nią coraz gorzej, z kolei zaklęcia Magini nie siały aż takiego spustoszenia w szeregach wrogów jakie by sobie życzyła. Do tego wszystkiego Kaktus leżał na trawie jak długi, a Dru ledwo zipała. Sytuacja powoli zaczynała wyglądać coraz bardziej nieciekawie... van der Mikaal podjęła więc jedyną w tej chwili logiczną decyzję, choć całkiem nie stojącą w zgodzie z jej naturą. Zamiast wykończyć naprzykrzającego się jej czarta... ruszyła pędem do Gnomki.
- Trzymaj się Dru! - Krzyknęła, wyciągając fiolkę z leczniczą miksturą, a gdy była już obok "małej" wlała jej eliksir do gardła.
Uzdrowienie za pomocą magii pomogło i uratowało Drucillę na kolejny moment. Niestety nie pomogło Kastusowi. Mroczne miazmaty owionęły czarodziejkę, jednakże jej szkody nie przyniosły. Owionęły gnomkę niwecząc prawie całkiem uzdrowienie z pomocą eliksiru i przenosząc do stanu bliskiego śmierci, podobnie jak Kastusa. Zaś wyziewy raniły i Rogera i Missy oraz elfkę, przenikając ich ciała złowieszczym chłodem. Erynia po raz kolejny zastosowała skuteczną dotąd taktykę, ale jej nerwowe rozglądanie świadczyło, że z każdą chwilą traci entuzjazm dla tej już przegranej niemal sprawy.

Ostatni żywy barbazu wpadł w szał i w szale tym zaatakował napastującego go Vraidema nie zważając na chroniące go moce. Pierwszy cios chybił, dzięki magii Teu jak i zdolnościom samego Vraidema, drugi zaś przyciął czubek ucha. Niecelny atak, ale bliski trafienia chowańca, przypomniał mu, że nie jest nietykalny.

Sytuacja na polu bitwy, choć niewątpliwie była po stronie obrońców, to jednakże nie była zbyt różowa. Dru była na progu śmierci, Kastus był umierający. Główni przeciwnicy drużyny żywi i aktywni, pozwalający by zamiast tego ginęły pionki.
Roger sięgnął po kolejne strzały. Te najlepsze z najlepszych, jakimi dysponował. To już by było chyba przekleństwo Beshaby, żeby z takiej odległości zdołał nie trafić. Tym razem strzały były celne i trafiły w czarcicę boleśnie ją raniąc. I budząc tylko większą wściekłość w niej.

Missy posłała w kierunku erynii grad bełtów, niemniej tylko jeden z nich dosięgnął celu raniąc przeciwniczkę. Aeryness zaś skupiła się na innym celu. Swej zemście. Kolejne celne strzały trafiały w łysego zabójcę raniąc go. Tym razem strzały dosięgły celu, mimo dymu i zamętu, mimo bliskości Sabrie i Miee'le.Wojowniczka odsunęła się od przeciwnika, wychodząc z obszaru niekorzystnego dla niej. Oczywiście istniała pokusa, że przeciwnik wykorzysta okazję do ataku za pomocą kuszy, ale... odsuwając się Sabrie ułatwiała ostrzał Aeryness i umożliwiała potencjalny atak miele.
Łysy zabójca widać uznał, że dalsza walka nie przyniesie mu korzyści. Skorzystał z chwil i oddechu by sięgnąć i zapalić patyczek dymny. I wykorzystać tworzącą się chmurę owego oparu do rejterady.

Sabrie szybko wycofała się na bezpieczną, otwartą przestrzeń i przywołała Miee'le. Szybkim ruchem wyrwała strzałę z jej szyi, po czym wlała do pyska leczniczy eliksir. Inni byli bliżej kapłanów, a klacz już zbyt długo poruszała się z grotem w mięśniach.
Teu wyciągnął pierwszy pod ręką eliksir leczenia ran i podbiegł do Kastusa chcą mu dać wypić trochę. Widział, że kiepsko się bardzo czuje i jednak mimo wszystko stawiał jego życie ponad chęć zabicia eryni. Miał zresztą nadzieję, że elfka się nią zajmie. Chowaniec maga tymczasem dalej atakował demona.
 
Sayane jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172