Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-01-2010, 18:22   #171
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Psia krew...- narzekał pod nosem, starając się jak najszybciej naciągnąć cięciwę kuszy. Każdy, kto choć trochę znał się na tego typu broni wiedział, że załadowanie ciężkiej kuszy było niełatwe i wymagało nie tylko siły fizycznej ale i skupienia. Nagle w powietrzu zatrzeszczało. Stormak uniósł wartko wzrok patrząc co jest powodem dziwnego niepokoju, jaki zapanował nad nim. Niespodziewanie ujrzał pędzącą błyskawicę. Wyładowanie elektryczne pędziło wprost w jego stronę. Nawet nie zdążył zareagować Wyładowanie elektryczne uderzyło go w klatkę piersiową. -Agrrr!...- krzyknął. Olbrzymi ból zapanował nad jego umysłem i ciałem. Kończyny mu zdrętwiały a żuchwa mimowlnie przycisnęła się do szczęki górnej. Przez chwilę był zamroczony. Nic nie widział, zaś jedyną rzeczą jaką odczuwał był straszliwy ból. W końcu jednak obraz wrócił, podobnie jak i czucie w kończynach. Stormak trzesąc się z bólu rozejrzał się wokół. Kilka kroków obok stał maszt. Gdyby potrafił otworzyć gębę, to zrugałby się za to, że wcześniej się za nim nie schował. W końcu jednak zdecydował się pokonać chwilową ułomność fizyczną i dość koślawo, ale szybko doskoczył do masztu, chowając się za nim. Był chwilowo bezpieczny. Poza zasięgiem strzał i magii swoich przeciwników. Miał do wyboru kilka opcji. Skorzystać z ostatniego zwoju, skorzystać z magii leczącej błękitnego eliksiru, oraz naładować swą kuszę. Zdecydował się działać. Usiadł opierając się plecami o maszt. Stormak chwycił w dłonie cięciwę zaś stopami odepchnął od siebie drewniane ramię kuszy. Cięciwa zaskoczyła, blokując się o niewielki cypel, połączony z spustem. Stormak wypuścił z ust powietrze i nasadził bełt na jego miejsce...
 
Nefarius jest offline  
Stary 02-01-2010, 19:28   #172
 
Whiter's Avatar
 
Reputacja: 1 Whiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnie
Kiedy wzniósł się z ugiętych nóg, rzucił ostatnie spojrzenie okulawionemu, i teraz deptanemu zawadiace. "Trzeba było zostać rolnikiem.." pomyślał w przelocie unikając zamachu czyjegoś miecza. Kiedy po raz kolejny podniósł się z przy kucu, na jego twarzy wykwitło nie lada zdziwienie. W jego stronę gnał pociska jasny jak gwiazda, a świszczący jak salwa strzał. Jedynym, co ocaliło mu życie, było jego doświadczenie. Kiedy pocisk zbliżał się nieubłaganie, a on był w potrzasku tłumu, zdzielił jednego z marynarzy łokciem w twarz. Nie patrzył czy to był sojusznik, czy też nie. Przekręcając się o czwartą część koła, zdołał przepuścić gnający pocisk tuż przed jego klatką piersiową, ale nie obyło się to bez odzewu. Krawędź błyskawicy przeorała mu pierś, co spotkało się z rykiem nie bólu, ale niezmiernej wściekłości. Po tym jak kolejny marynarz dostał z łokcia, a on sam stanął ponownie w pionie, bez najmniejszego namysłu ciął marynarza przed sobą. Na szczęście był on z wrogiego okrętu. Silny cios, który łukiem został wymierzony w krocze przeciwnika, nieubłaganie sięgnął celu. Cios ten można by porównać, do zamachnięcia miotłą. Ostrze kata przeszło przez jego genitalia docierając do miednicy. Kiedy impet ciosu zatrzymał się na zapewne już skruszonej kości, wykonał stały ruch. Kopnięciem w pierś, zsunął gwałtownie ofiarę z miecza, po czym wykonał młynek.

Jeden z zdesperowanych zawadiaków z fregaty, wyskoczył ku niemu z dziobu swojego statku. Chciał najwidoczniej zaskoczyć go tym posunięciem. Nie ma tak łatwo. Dzięki szybkiemu młynkowi, ostrze teraz spadło jak grom z jasnego nieba. Na myśl o tym porównaniu uśmiechnął się paskudnie. Ostrze dosięgło go jeszcze, jak leciał ku niemu. Cios tak spektakularny, który przygwoździł owego marynarza do pokładu zapewne przykuł uwagę gwardzistów. Na to liczył. Wyszarpując miecz z barku poległego już człeka, przyjął postawę oczekującą na nadejście kolejnego z atakujących.

Wydał z siebie wysoce ochoczy ryk, po czym czekał z nadzieją, że przyjdzie jakiś gwardzista. Jeśli natomiast jeszcze nie zdoła nadejść, posunięcie się do przodu było by dobrym pomysłem.
 
__________________
"Znaj siebie i znaj przeciwnika, a możesz stoczyć 100 bitew nie odnosząc porażki"
Sztuka Wojny
Whiter jest offline  
Stary 02-01-2010, 20:47   #173
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
- Łaskawa Tymoro! – jęknął Mordimer. Niestety kapłan nie zdążył zrobić żadnego uniku, kiedy w jego kierunku leciała błyskawica, którą wyczarowała wroga czarodziejka. Co prawda zasłonił się tarczą, ale w tym wypadku na nic to się zdało. Wyładowania pomknęło wzdłuż ramienia i wstrząsnęło całym ciałem młodego kleryka. Podniósł się z pokładu i odkaszlnął krwią. Bolało jak nigdy, ale dzięki wcześniejszej łasce bogini nie było tak źle jak by być mogło. Zdążył jeszcze podnieść głowę i coś ponownie przebiło jego pancerz tym razem w okolicach nerki. Kolejna fala bólu zalała jego ciało. Kapłan pomacał przebity bok. Nie było chyba tak źle, pocisk tylko otarł się o ciało. Mordimer rozejrzał się i szybko przeanalizował sytuację. Trzeba będzie się bronić. Rzucił jeszcze okiem po towarzyszach. Nie było chyba jeszcze z nimi tragicznie. Przynajmniej każdy trzymał się jeszcze na nogach. Stormak już nawet ładował kuszę. Czas zacząć działać, kleryk rzucił się w wir walki. Na jego drodze stanął jeden z gwardzistów, któremu udało się przebić przez walczących. Mordimer szybko zamarkował cios w głowę i na odlew rąbnął z dołu mierząc w korpus. Cios był wręcz druzgocący. Przeciwnik zgiął się w pół i ewidentnie miał połamane żebra. Jednak jeszcze stał na nogach i szykował się do kontry. Kapłan przygotował tarczę.



[Rzut w Kostnicy: 14] - rzut na refleks (nieudany)
[Rzut w Kostnicy: 27] - test ataku (krytyk)
[Rzut w Kostnicy: 21] - potwierdzenie krytyka
[Rzut w Kostnicy: 9] - rzut na obrażenia
[Rzut w Kostnicy: 3] - drugi rzut na obrażenia
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.

Ostatnio edytowane przez Chester90 : 03-01-2010 o 11:29.
Chester90 jest offline  
Stary 03-01-2010, 10:22   #174
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Mógł się tego spodziewać. Skoro nie wykończyły go magiczne pociski, to wredna wiedźma sięgnęła po coś mocniejszego...
Nie zdążył nawet drgnąć, gdy z rąk pięciu czarownic popłynęły biało-niebieskie wstęgi światła skierowane w stronę stojących na pokładzie galeonu członków drużyny.
Potężny cios wstrząsnął nim i rzucił o ścianę nadbudówki. Zrobiło mu się ciemno przed oczami i z trudem utrzymał się na nogach.
Potrząsnął głową, odpędzając snujące mu się przed oczami mroczki. Teraz przydałyby się czary kapłana, ale Mordimer, miast służyć innym pomocą, ruszył do boju, zamierzając własnoręcznie odpłacić się wrogom za doznane zniewagi i rany.
Nie było na co czekać. Kolejny taki czar i będą go zeskrobywać z desek pokładu. Niezbyt czystych w dodatku.
Pogrzeb morski niezbyt mu odpowiadał. Prawdę mówiąc w tym momencie nie odpowiadał mu żaden pogrzeb. Sięgnął po kolejną miksturę i wypił. Paskudna w smaku mikstura spłynęła do żołądka, a Paul poczuł natychmiastowy przypływ sił i energii.

Nie miał zamiaru pozostawać dłużnym. Ani też czekać, aż inni rozprawią się z magiczką. Nieważna płeć, ważne uczucie. W tym wypadku niezbyt przyjazne. Można by powiedzieć wprost - wrogie.
Uniósł łuk, napiął cięciwę.
Strzała ze świstem przecięła powietrze uderzając w cel - w drugą czarownicę od prawej.


-----------------------
[Obrażenia: 6]
 
Kerm jest offline  
Stary 03-01-2010, 18:33   #175
 
Xulux's Avatar
 
Reputacja: 1 Xulux jest na bardzo dobrej drodzeXulux jest na bardzo dobrej drodzeXulux jest na bardzo dobrej drodzeXulux jest na bardzo dobrej drodzeXulux jest na bardzo dobrej drodzeXulux jest na bardzo dobrej drodzeXulux jest na bardzo dobrej drodzeXulux jest na bardzo dobrej drodzeXulux jest na bardzo dobrej drodze
Kapłan w ostatniej chwili uchylil się od ciosu wielkiego dowódcy w pełnej zbroi plytowej. Przez chwile mial ochotę piszczeć jak dziecko i uciec jak najdalej stąd, choćby mial skoczyć w morze. Jednak po chwili się uspokoił, jeśli ma zginąć to zginie z honorem w walce, przecięty na pół tym wielkim mieczem i potem zjedzony przez rekiny. "Tfu, nie powinienem tak myśleć, dam sobie radę." Pomyślał po czym wziął silny zamach na wielkoluda, dzieki jeszcze przepełniającej go sile jego boga ten manewr się udał. Buzdygan uderzyl w zbroję z wielkim hukiem a blacha na wysokości biodra Kapitana Uquerliusa niebezpiecznie dla niego się wgniotła. Kapitan zachwial się ale tylko na chwilę. Na jego twarzy pojawil się złowrogi uśmiech.
-Jak widać nawet brudasy umieją kąsać, szczególnie kiedy wspiera ich Helm!- Cadom wykrzyczał to wręcz do przeciwnika, wcale się jednak nie przejmując czy ten zdoła usłyszeć to czy nie. Nastepnie przygotował tarczę gotowy do odparcia nieuniknionego ciosu ze strony wroga, a był prawie pewien że ten cios może bć ostatnim jakiego bedzie próbował uniknąć.
 
Xulux jest offline  
Stary 04-01-2010, 14:41   #176
 
Nathias's Avatar
 
Reputacja: 1 Nathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znany
Z niemały zdziwniem Sorin przyglądał się temu co robi jego przeciwnik. Rzucił się w powietrze, jakby zobaczył rozchylone nogi jednej z ladacznic. Zrobił około metrowy krok w lewo bez trudu mijając młokosa. Jednak nie miał zamiaru czekać. Błyskawicznie zrobił piruet i ciął marynarza przez plecy [14]. Rana była głęboka[6]. Marynarz wrzasnął żałośnie z bulu i pchany jeszcze własnym rozpędem przeleciał w stronę burty. Sorin go zignorował, bo dostrzegł właśnie kobietę, a raczej kilka kobiet miotających zaklęciami po obu okrętach. Ruszył w kiedynku fregaty. Pobiegł w zdłuż burty. Jednym machnięcięm uwolnił linę przymocowaną do drewnianego kołka. Chwcił ją i nie zatrzymująć się mocno wybił się z poręczy schodów.[17]. Szybował trzymając się jedną ręką liny a w drugiek ciągle dzierżąc swoją szablę. Wiatr rozwiał mu włosy i koszulę. Fale rozbijające się o okręty przyjemnie zrosiły jego twarz. Odwrócił się w lewo. Zobaczył, że kilku jego kamratów poszło w jego ślady.

Wszyscy wylądowali w pobliżu środkowego masztu. Sorin już miał rzucić się w stronę bliźniaczek, gdy zobaczył wielkiego wojownika walczącego z Cadomem. Kapłan nie radził sobie najlepiej. Nie zastanawiał się. Mocniej zacisnął dłoń na rękojeści i skierował swoje kroki w strzonę olbrzyma...
 
__________________
Drink up me hearties, yo ho...
Nathias jest offline  
Stary 04-01-2010, 16:18   #177
 
Elthian's Avatar
 
Reputacja: 1 Elthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodze
Ilian spojrzał w dół,a jego oczom ukazała się morska otchłań.
"Cholera" - pomyślał nerwowo, nagła kąpiel to jedna z ostatnich rzeczy jakich chciałby aktualnie doświadczyć. Nagle poczuł dotyk na swoich dłoniach, którymi trzymał się fregaty. Spojrzawszy w górę ujrzał znajomą twarz.
"Bronthion! Co za szczęście".
Gdy tylko łotrzyk pomógł wczołgać się elfowi na pokład ten podziękował mu serdecznie. Nie roztkliwiał się nad całą sytuacją, nie było czasu na ceremoniały i przysięgi. Tropiciel chwycił swoje miecze które uniesione ku górze rozbłysły się chwilowo w świetle pochodni i latarni.
- To teraz jest nas dwóch... - zwrócił się do Bronthiona, a po chwili obrócił głowę do związanego walką Cadoma - a nawet więcej - dodał z uśmiechem. Kapłan nie radził sobie najlepiej, kilku kompanów starało przedostać się by mu pomóc, to samo chciał zrobić elf, lecz przypomniał sobie o czarodziejce. Lepiej rozwiązać problem z nią teraz, zanim nie pośle kolejnych błyskawic, czy świetlistych pocisków ku jednemu z kamratów Iliana.

Ledwie po kilku krokach przed elfa wyskoczył jeden ze strażników. Rozpoczął się czas potyczki. Tropiciel nie zastanawiał się długo i posłał obydwa ostrza w kierunku marynarza. Niestety Quesse nie trafiła celu, strażnik był wyjątkowo gibki. W tym czasie elf zorientował się iż jego towarzysz gdzieś zniknął, najprawdopodobniej przymierzał się do ataku z ukrycia. To wywołało uśmiech na twarzy tropiciela, mimo iż jego pierwszy atak był nieudany. Nadszedł czas na kolejne cięcie i kolejne chybienie, gdyż Silme powędrowała idealnie wzdłuż pancerza przeciwnika lekko tykając go czubkiem ostrza.]

Cała nadzieja w przyczajonym łotrzyku...


Rzuty:
[Rzut w Kostnicy: 9] - atak Quesse
[Rzut w Kostnicy: 8] - atak Silme
 
Elthian jest offline  
Stary 04-01-2010, 16:43   #178
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Wysłuchał słów Iliana jednym uchem nie tracąc czujności – całe szczęście. W porę wyczuł atak gwardzisty, ugiął szybko kolana, a miecz przeciwnika przeciął powietrze. Odskoczył na pewną odległość i przyjrzał się mu dokładnie. Wyglądał na silniejszego niż jego „koledzy” po fachu z portu, ale był człowiekiem a to znaczyło że mógł zginąć jak każdy inny.

Łowca pojął w mig plan łotrzyka. Zaatakował przeciwnika skutecznie absorbując jego uwagę, nie trafił a to znaczyło tylko jedno – kolejne uderzenia Bronthiona musiały być celne.

Kiedy gwardzista uniknął drugiego ataku Iliana odsłonił się co zostało dobrze wykorzystane. Szybki i niesamowicie celny cios[27] został wymierzony między blachy pancerza zadając głębokie i krwawiące rany [15]. Ból oszołomił gwardzistę, lecz nie cierpiał on długo. Łotrzyk nie zamierzał zwalniać tempa, szybko dobył sztyletu zza pasa i uderzył w kręgosłup[24] wywołując oślepiającą falę bólu[10]. Przeciwnik padł na deski pokładu brocząc krwią.

Spojrzał w kierunku czarodziejki, już tylko cztery zostały jednak dostanie się w jej pobliże może być problemem...
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie

Ostatnio edytowane przez Bronthion : 04-01-2010 o 17:07.
Bronthion jest offline  
Stary 04-01-2010, 20:07   #179
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=RRKzNSW1emo&feature=related[/MEDIA]
Bitwa weszła w swoją najzajadlejszą i krwawą fazę. Trudno było już zliczyć ile ofiar na zawsze pochowało morze. Pokład fregaty zachlapany był we krwi, która w blasku księżyca zdawała się czarna. Jedynie w nielicznych miejscach oświetlanych przez pochodnie widać było jej szkarłatną czerwień.
" To nie miejsce dla kogoś takiego jak ja !"Czarownica buntowała się w myślach przeciwko wszystkiemu. Coraz bardziej też ją irytowali przeciwnicy, którzy najwidoczniej uznali ją za najsilniejszą kartę w tali swych wrogów.
" Jeśli jakiś zapocony strażnik, który wymienił łeb na orczy zad myśli, że dam się tutaj pochować to grubo się myli !"Wsunęła dłoń do torby, chwytając za zwój. Zdecydowanym ruchem otworzyła go i odczytała na głos słowa zaklęcia. Powiew wiatru potargał jej szatą, a sama Vershla podbiegła do skraju burty wyskakując w powietrze. Magiczny efekt zaklęcia sprawił, że tak jak wcześniej Stormka, teraz ona przemieszczała się bez problemu w powietrzu, wzbijając się coraz wyżej i dalej.
" Pieprzona suka ! Czarownica od odwadze mniejszej niż dziwka portowa !"- pomyślał Kapitan Barld zerkając w jej kierunku. Cisnął rusznicą gdzieś w tłum przed siebie, widocznie celnie gdyż jeden z marynarzy galeonu spadł w tym momencie do wody. Dalej jednak był zbyt daleko centrum walki. Wtedy to zauważył Sorina, który na linie z ożaglowania przedostał się na ich statek. Kilka metrów za jego plecami przeskoczył barierkę burty , uderzając stopami o pokład fregaty. " A ty suczy synu !". Natychmiast chwycił za drugą rusznicę i wycelował w kierunku Sorina. Kula jednak minęła głowę Sorina o kilka centymetrów, uderzając w maszt .Siła broni była imponująca, z drewnianego pala posypał się deszcz drzazg i wiórów.
Kapitan Urquerlius miał większe zmartwienie, niż uciekająca czarodziejka, której i tak nie spostrzegł. Wpatrywał się za to we wgniecenie jakie stworzył swym buzdyganem kapłan. Szybko przeniósł spojrzenie pełne chęci mordu i szczerej nienawiści na Cadoma.
- Ty łysa szujo... Bękarcie z matki ladacznicy... - zacisnął dłonie na rękojeści miecza i zamachnął się ponownie na kapłana. Miecz uderzył w ramie kapłana , tuż pod osłoną naramiennika i wbił się głęboko w ciało.
Tym czasem Harvel bawił się w najlepsze. Stawało się bowiem oczywiste, że to jego ludzie przejmują inicjatywę w tej bitwie. Stał na mostku, w pobliżu
steru strzelając niemal nieprzerwanym ogniem w kierunku fregaty. Bosman siedział obok , ładując kolejno jego sześć rusznic i je podając.
- No ! No ! No ! - warczał uradowany- Smakujcie ołowiu zasrańce ! - spojrzał w kierunku majtka, który stał w pobliżu schodów.- Te ! Zanim zmoczysz się w gatki synku, rusz tam ten przestraszony tyłek pod pokład ! Powiedz żeby poczęstowali ich salwą !

Gwardzista dyszał ciężko. Czuł palenie w płucach, zapewne cios wymierzony mu przez kapłana Tymory połamał mu żebra i jednym z nich przebił płuco.
- Gwardziści Waterdeep walczą po życia kres !- krzyknął, chyba zagrzewając siebie samego do dalszych zmagań. Poderwał lśniące ostrze klingi w górę, próbując nim przebić pierś kapłana. Osłabiony jednak ranami, nie zdołał trafić w ciało swego wroga.
W tej chwili otworzyła się klapa w pokładzie. Mieściła się ona tuż przed "podestem" na którym mieścił się mostek z kołem sterowniczym. (Za plecami czarodziejki). Trzech marynarzy wytoczyło na pokład niewielkich rozmiarów "armatkę" i wycelowało w kierunku , w którym mogli razić jak największą liczbę przeciwników. Niestety - w zasięgu rażenia znajdował się zarówno Ilian jak i Bronthion.

Marynarz pogłaskał armatę
- Nu ! Tyraz pokazimy my wom gdzi je waszy miejsce !
Strzał był dojść niecelny. Kula uderzyła w pokład , tuż przy burcie i oderwała spory kawałek pokładu, oddając go w "użytek" morzu. W niebo wzbiła się kolejna kaskada drzazg i gwoździ. Powaliła kilka osób.

Ork wzbudzał swoją zdolnością do straszliwego okaleczania wroga, strach w sercach marynarzy. Ci starali utrzymywać dystans , tym samym uniemożliwiając palącym się do walki Gwardzistą, atak na niego.

********
Ilian i Bronthion.
Test refleksu - ST 18
Udany - obrażenia [Rzut w Kostnicy: 10]

Nieudany - obrażenia [Rzut w Kostnicy: 15]
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline  
Stary 04-01-2010, 21:24   #180
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Wszystko nagle stało się tak szybko. Kiedy jego ostatni przeciwnik padał na deski by dołączyć do wielu trupów zaścielających pokład Bronthion usłyszał huk, dziwnie bliski i trochę za wysoko jak na zwykłe działa pokładowe. Kątem oka zauważył żelazny pocisk pędzący niemal w jego kierunku „K…” nic więcej nie zdążył pomyśleć, widmo śmierci od kuli armatniej wypełniło całe jego ciało i niemal wyszło na zewnątrz.

Ze wszystkich sił wybił się do tyłu[25] jednak nie uniknął całkowicie obrażeń. Siła uderzenia rzuciła nim o maszt na tyle silnie, że przez moment widział mnóstwo pięknych gwiazd… Potrząsnął głową i rozejrzał się po polu bitwy. Zauważył czarownicę i splunął siarczyście, następną osobą, na którą zwrócił uwagę był rosły przeciwnik kapłana lecz stał on w tej chwili zbyt daleko. Przez chwilę nie widział nikogo „ważniejszego” jedynie marynarzy i gwardzistów wymieniających się ciosami, aż w końcu znalazł to czego szukał – kapitana Fregaty. Stał on w przystępnej odległości i nie zasłaniał go tłum ludzi jak to było w przypadku przeciwnika Cadoma. Zwrócił się do Iliana, który także odniósł pewne obrażenia:

- Słuchaj, widzisz tego tam ? –Wskazał palcem- To chyba ich kapitan, utoruję Ci drogę, a Ty go zaatakuj. Za moment do Ciebie dołączę i załatwimy go tak samo jak poprzedniego… mam nadzieję.

Gdy skończył mówić biegiem ruszył w kierunku marynarza stojącego na drodze do Barlda. Człowiek zauważył go i nawet się zastawił lecz Bronthion zamiast uderzyć klingą skoczył na niego niczym bestia. Przeciwnik upadł i uderzył silnie potylicą w pokład co na chwilę go zamroczyło, następnym co poczuł było ostrze podrzynające mu gardło.
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie

Ostatnio edytowane przez Bronthion : 04-01-2010 o 21:32.
Bronthion jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172