Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-04-2010, 21:52   #61
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Strzaskane Niebiosa złapał ją intuicyjnie. Stał twardo na nogach i nie utracił równowagi. Wojak wypuścił ją z objęć i odsunął się na krok, unikając jakiejkolwiek bliskości. Gdy zaklinaczka mu podziękowała uśmiechnął się na chwilę, ale po jednym uderzeniu serca spoważniał i jego twarz przybrała kamiennej powagi.
-Nie przyzwyczajaj się. Od jutra zaczynamy szukać jakiś śladów i koniec z spokojną wędrówką i płaszczeniem dupy na wozie.- ostrzegł ją, po czym odwrócił się na pięcie i wrócił do łóżka.
-Idź spać bo jutro o świcie wstajemy i bierzemy się do pracy.- zwrócił się do niej, po czym przykrył się kocem i zamknął oczy. Elfy nie miały zwyczaju sypiać, ich organizmy tego nie potrzebowały. Nyarla dobrze wiedziała, że wystarczy im tylko cztery – pięć godzin medytacji by się zregenerować. On wyglądał jakby spał, co ją niezmiernie zdziwiło.

Wielkie wrażenia z lotu, długo nie pozwalały jej zasnąć. Rozmyślała nad wszystkim. Każdego dnia dochodziły nowe zdarzenia, nad którymi długo się zastanawiała. Nim usnęła, była świadkiem powrotu Rurika i Formita w dość wskazującym stanie. Oboje, ledwie stali na nogach i bełkotali o zwycięstwach i trofeach. Chciało jej się trochę śmiać, gdy słuchała ich bredzenia, ale powstrzymała się. Oni mimo zaawansowanego przyćmienia umysłu starali się być cicho by nie pobudzić dwójki pozostałych kompanów. Po kilkunastu minutach zmagania się z rozebraniem ubrań i założeniem nocnych, w końcu wleźli do łóżek. Na szczęście sen przybił ich w kilka chwil. Selune unosiła się wysoko na niebie, prześwietlając na wylot skromne obłoki, które unosiły się w okolicy księżyca.

Gdy otwarła oczy Formit i Rurik spali mocno. Ubrany w spodnie Gabriel właśnie zakładał buty i koszulę podróżną. Mężczyzna poczuł na sobie wzrok kobiety i wejrzał na nią, a gdy założył już koszulę przez głowę to skinął jej na powitanie.
-Spili się jak świnie... Profesjonaliści...- rzekł dość głośno, nie przejmując się śpiącymi kamratami, jakby chciał im na złość zrobić.
-Zaraz będzie świtać. Idę zamówić śniadanie, jak możesz to obudź ich i zejdź na dół do mnie. Zanim do siebie dojdą to pewnie to potrwa...- dodał niezadowolonym tonem, po czym założył na siebie swój pancerz i wyszedł z pokoju. Demon był głodny, ona z resztą też. Tej nocy nic jej się nie śniło, albo nie pamiętała snu, choć w to wątpiła.
-Mmmm...- stęknął niespodziewanie Rurik odwracając się na drugi bok, śmierdział alkoholem na odległość dwóch metrów, podobnie jak i Formit.

29 dzień Czasu kwiatów 1372 roku rachuby dolin
 

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 06-05-2010 o 20:55.
Nefarius jest offline  
Stary 28-04-2010, 22:43   #62
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Jego uśmiech był dla niej niemal równie wspaniałym widokiem, jak świat widziany z lotu ptaka. Dostrzegła zmianę w wyrazie jego twarzy i już wiedziała, że to koniec uprzejmości. Potwierdził to swoimi słowami. Jednak w tej chwili nawet to nie przyćmiło radości z odbytego lotu. Odprowadziła go wzrokiem, po czym sama udała się do swojego łóżka. Demon czekał na nią cierpliwie, mruczał z zadowolenia czując jakie szczęście wypełnia Nyarlę.

Długo nie mogła usnąć. Nareszcie znalazła się w przestworzach, zrobiła to, o czym marzyła od tak długiego czasu. Brakowało jej tylko oceanu zamiast miasta i roślinności pod sobą.
~ I avariela u boku... - szybko wygoniła natrętną myśl.
Ale ta po chwili i tak powróciła. Czarownica nie potrafiła przegnać sprzed zamkniętych oczu obrazu uśmiechniętego Gabriela. Teraz, kiedy już emocje wzbudzone przez lot powoli przemijały, poczuła słaby ból w klatce piersiowej. Nie potrafiła zrozumieć tej nagłej zmiany w wyrazie twarzy, tonie głosu, sposobie w jaki się do niej zwracał. To ją zabolało, ale on najwyraźniej o to nie dbał. Miała świadomość, że Strzaskane Niebiosa był cały naznaczony ranami zadanymi mu przez ludzi. Nie tylko jeśli chodzi o utratę skrzydeł... Nie mogła mieć mu za złe, że tak ją potraktował. Zwinęła się pod kocem w kłębek, pragnąc, by ten tępy ból ustał. Wspomniała uczucia towarzyszące wznoszeniu się ku niebiosom. A potem znów przypomniała sobie, że to jego zasługa.
~ Uspokój się kobieto, to tylko elf, miliony takich chodzą po świecie... - odezwał się w niej rozsądek.
~ Nie. On jest tylko jeden... Ale to chyba pierwszy i ostatni raz, kiedy otworzył się przede mną.
~ Więc zostaw to, co Ci zależy? Będziesz wzdychać do kogoś, kto wyraźnie ma to gdzieś...? - prowadziła wewnętrzny dialog sama ze sobą.
~ Nie zależy mi! - Nyarla albo naprawdę tak uważała albo po prostu genialnie okłamywała samą siebie.
~ Więc w czym problem...?
Nie potrafiła odpowiedzieć. Skupiła się na tym, by nie myśleć o niczym. Prawie udało jej się zasnąć. Prawie. Ale Rurik i Formit narobili tyle hałasu, że ponownie musiała się skupić na nicości, by powrócić w objęcia snu.

Otworzyła oczy i dojrzała ubierającego się Gabriela. Usiadła na łóżku i przeciągnęła się leniwie, w czym nie omieszkał jej zawtórować Demon. Odprowadziła Strzaskane Niebiosa wzrokiem, po czym sama zaczęła się ubierać. Dogrzebała się w torbie do jedynych spodni, jakie posiadała. Kupiła je przed samym wyjazdem, więc były całkiem nowe. Wyszukała też zieloną koszulę z luźnymi rękawami - w jednym była nawet specjalna zakładka pozwalająca na utrzymywanie tam ukrytego sztyletu. Ubrała się i zabrała się za rozczesywanie włosów. Do pasa przytroczyła szereg sakiewek z różnymi potrzebnymi komponentami. Przez ramię przewiesiła sobie płaszcz. Spojrzała na śpiących i uśmiechnęła się złośliwie, sięgając do jednego z woreczków. Wyjęła z niego mały kłębuszek wełny i ruszyła ku wyjściu, szepcząc pod nosem frazę zaklęcia. Otworzyła drzwi, wyrzuciła za siebie paproch i zamknęła za sobą pokój. Leciutki skrawek materiału opadał leniwie na deski podłogi. Gdy Nyarla schodziła po schodach, z pokoju na piętrze ryknęło trąbkami grającymi fanfary. To był jej ulubiony numer na budzenie skacowanych znajomych w Silverymoon. Zawsze działał.
- Przepraszam, to zaraz minie... - zawołała do obecnych w sali, nic sobie nie robiąc ze zdziwionych i przestraszonych spojrzeń.
Wygładziła marszczącą się na biodrach koszulę, wypatrzyła Gabriela i ruszyła do zajętego przez niego stołu. Czuła się nieco dziwnie w spodniach, ale uznała, że będzie to ubiór wygodniejszy i praktyczniejszy niż kolejna sukienka. Poza tym - nie była jakimś tam czarodziejem, żeby musieć nosić się w długich szatach. Spodnie i koszula także ładnie na niej leżały i nie traciła w nich nic ze swej kobiecości. Demon pomiaukiwał tęsknie, przetruchtał przez salę i siedział już na ławie. Wszystkie dziwne odgłosy ucichły, jeszcze nim Nya zdążyła dotrzeć do stołu. Zaczęła w myślach odmierzać jak szybko Formit i Rurik znajdą się na dole.

Nie minęły dwie minuty, a dwóch mężczyzn klnąc pod nosem zaczęło schodzić po schodach. Nyarla śmiała się w głębi ducha, a gdy kompani dołączyli, obdarzyła ich niewinnym uśmiechem.
- Dzień dobry! - powiedziała do nich radośnie.
Obaj skrzywili się tylko, przytykając palce do ust i dosiedli się do czarodziejki i wojownika. Nya postanowiła nie wchodzić w drogę Strzaskanym Niebiosom. Do tej pory się to sprawdzało, może działać będzie dalej. Nie potrafiła jeszcze rozgryźć kiedy był prawdziwy, a kiedy udawał. Kiedy maska obojętności i tarcza zimna były jego normalnymi towarzyszami, a kiedy specjalnie odgradzał się nimi od niej. Postanowiła jednak nie psuć sobie humoru.

~ Bo i nie ma czym. Po prostu musimy dowieźć te towary... - pomyślała sceptycznie - Potem każde ruszy w swoją stronę.
Znów poczuła tępy ucisk gdzieś w klatce piersiowej. Na szczęście przyniesiono im zamówione przez elfa śniadanie i mogła skupić się na czymś innym. Posiłek składał się głównie z jajecznicy za sporą ilością mięsa i cebuli. Do tego podano chleb, dodatkowo przyniesiono jeszcze ser i świeżą, przyjemnie chłodną wodę. Demonowi dostało się ryby i nieco mleka. Wszyscy pałaszowali ze smakiem. No, prawie wszyscy. Panowie, którzy tej nocy zabalowali mieli znacznie spowolnione ruchy.
- Może by tak... Klina zabić klinem? - mruknął Rurik do Kayla. Podchwycił jednak mrożące spojrzenie Gabriela i temat został zamknięty.

Kiedy już wszyscy zjedli, a niziołek i krasnolud jako tako wrócili do żywych, choć jeszcze na żywych nie wyglądali, Nya odezwała się:
- Sądzę, że powinniśmy udać się do dowódcy straży. Niech podzieli się z nami wszystkim, co wiedzą, a będziemy mogli zająć się sprawą. Następnie powinniśmy udać się do Laresa, porozmawiać o Aramirze. Wtedy będziemy mogli zdecydować co dalej...
Podniosła się z ławy, spoglądając po kompanach i upewniając się, czy aby nikt nie wysuwa żadnych sprzeciwów. Wzięła Demona na ręce i dodała:
- A i jak płacąc za śniadanie, zapłaćmy od razu za pokój na kolejną noc. Nie sądzę, byśmy dali radę wyjechać jeszcze dziś. No, zbierać się, czekam na zewnątrz.
Odgarnęła włosy na plecy i ruszyła ku wyjściu z przybytku.
 
Amanea jest offline  
Stary 29-04-2010, 09:12   #63
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Sposób, w jaki sprowadziła dwóch kompanów z powrotem "do życia", nie był subtelny, ale niezwykle oryginalny i jeszcze bardziej skuteczny. Rurik wyznawał zasadę, czym się strułeś tym się lecz, ale złowrogi wzrok Gabriela odwiódł go od wprowadzenia planu w życie. Zgodnie z zaleceniem Nyarli kompani szybko dokończyli posiłek i wyszli na zewnątrz, gdzie ona już czekała.
-Wiesz... My nie jesteśmy głupi, ale jakby nie było to Ty jesteś tutaj magiem i twój umysł ma najszersze pojęcie o wszystkim...- zaczął niespodziewanie krasnoludzki kusznik.
-Uznaliśmy, że jako iż to Ty odkryłaś najwięcej poszlak, powinnaś być mózgiem naszej drużyny, oczywiście tylko na czas obecnej misji, jeśli zechcesz. My też nie będziemy stali i jak kołki i pomożemy o ile będziemy w stanie...- zawiesił głos.
-Wydawaj polecenia.- podsumował towarzysza Gabriel. Elf założył ręce a piersi. Cała trójka mężczyzn spoglądała na nią wyczekująco. Ona zaś wiedziała, że wszelkie odmowy będą poddane burzliwym negocjacjom i mężczyźni raczej nie odpuszczą.

Nya nie w pełni świadomie wydała polecenia, gdy jeszcze siedziała w karczmie.
-Czyli najpierw do kapitana straży, tak?- spytał Kayl przytakując nieznacznie głową, jakby chciał jej powtórzyć, że takie właśnie polecenie im wydała.
-Chodźmy.- dodał elf i kompania ruszyła. Znalezienie budynku straży miejskiej nie było trudne. Mieszkańcy choć małomówni i niechętni do kontaktów z obcymi, odpowiadali na mniej zobowiązujące pytania, zadane odpowiednim, chłodnym tonem. Kompania w końcu dotarła na miejsce. Budynek przypominał coś na kształt małej warowni, postawionej z kamiennych bloków. Strzeliste, niewielkie okna sprawiały wrażenie najlepiej chronionego budynku w całym Nesme. Grupa weszła bez problemu do siedzimy straży miejskiej, jednak w środku okazało się że dowódca Mannock, ma pilne sprawy na głowie dotyczące porwań i nie może przyjąć żadnych gości.

Poirytowani i nieco rozzłoszczeni postanowili udać się do Laresa, zgodnie z drugą częścią planu Nyarli. Zmierzając do zachodniej bramy, przy której stacjonował wojak towarzysze dowiedzieli się, że nim uprowadzono jego syna był najpogodniejszą twarzą strażników miejskich. Zawsze uprzejmy i miły, dla mieszkańców Nesme i dla przyjezdnych. Znaleźli go bez problemu. Mężczyzna o długich, włosach w kolorze dojrzałego zboża, o ponurej, zarośniętej twarzy. Jego ciało chroniła kolczuga. W lewej ręce trzymał stalową tarczę w kształcie trójkąta. Prawica była wolna, lecz długi miecz wiszący w pochwie u pasa z pewnością tylko czekał by go użyć.
-O co chodzi?- rzucił równie chłodno, jak miał w zwyczaju Gabriel, gdy kompani do niego się zbliżyli. Nyarla już wiedziała, że to będzie długa i ciężka rozmowa.

 
Nefarius jest offline  
Stary 29-04-2010, 10:09   #64
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Pogoda była tego dnia całkiem ładna. Delikatne, pierzaste obłoczki przesłaniały tu i tam błękit nieba. Nyarlę przywitały na zewnątrz ciepłe promienie słońca. Nie musiała długo czekać, a pozostali dołączyli do niej. W reakcji na ich słowa, uniosła wysoko brwi. Zdziwił ją nieco taki układ, ale wiedziała, że nie ma szans zaprotestować. Obawiała się tylko, czy aby na pewno podoła. Charyzma i umiejętność analizowania sytuacji to jedno, ale branie odpowiedzialności za czyny całej grupy to coś zupełnie innego. Nya nie była do tego przyzwyczajona, zawsze robiła co chciała i na co miała ochotę, ale nigdy nie wiązało się to z wydawaniem rozkazów innym. Zresztą, w czasie tej podróży nauczyła się już wiele. Nic nie stało na przeszkodzie, by uczyć się dalej. Czuła na sobie ich spojrzenie. Spojrzała pod słońce, mrużąc lekko oczy. Czas się nieco przestawić, z towarzyszenia na prowadzenie.

Na pytanie Kayla odpowiedziała skinieniem głowy. Czuła się nieswojo prowadząc kompanów przez miasto w poszukiwaniu budynku straży. Mieszkańcy udzielali im potrzebnych informacji, łypiąc podejrzliwie. Nyarla zadawała pytania głównie napotkanym mężczyznom, uśmiechając się uprzejmie, by zjednać ich sobie. Gdy dotarli na miejsce, okazało się, że dowódca straży nie ma dla nich czasu. Zatem najważniejszy - pozornie - punkt planu, musieli pominąć, przynajmniej na razie. Udali się zatem w zachodnią część miasta, w poszukiwaniu Laresa. Po drodze dowiedzieli się kilku rzeczy o ów mężczyźnie. Nya miała złe przeczucie. Mieli spotkać kogoś, kto stracił syna. A w ostatnim czasie miała już sporo doświadczeń z kimś, kto utracił coś ważnego, coś, co kochał.

Odnaleźli strażnika i zaklinaczka przyjrzała mu się, oceniając, z kim też mogą mieć do czynienia. Jej wcześniejsze obawy potwierdziły się, gdy Lares zapytał o powód ich przybycia. Wiedziała, że nie ma sensu próbować prowadzić rozmowę uprzejmie i z uśmiechem. Tu potrzebny był profesjonalizm, chłodny i wykalkulowany. Tylko w taki sposób mogli sprawić wrażenie, że rzeczywiście wiedzą, co robią. Choć Nya sama miała wątpliwości, czy aby na pewno tak jest.

Podeszła do mężczyzny i zaczęła:
- Witaj. Jestem Nyarla Salvani, a to moi towarzysze. Jesteśmy tu przejazdem, ale dowiedzieliśmy się o problemie, który Was ostatnio nęka. Chcielibyśmy pomóc. Jednak potrzebujemy w tym celu informacji, żeby nie miotać się ślepo po mieście i przygotować jakiś plan działania. - stała prosto, przemawiała śmiało i pewnym głosem. Demon przysiadł u jej stóp, a towarzysze stali o krok za nią.
- Dowódca straży nie może nam poświęcić czasu, a zależy nam na tym, by nikt inny już nie ucierpiał. Straciłeś Panie syna, więc z pewnością nie życzysz tego samego nikomu innemu. Dlatego przychodzimy do Ciebie. Chcielibyśmy dowiedzieć się, kiedy to wszystko się zaczęło? Jak często mają miejsce porwania? Czy zaginieni znikają w jakimś konkretnym miejscu, czy losowo w różnych punktach Nesme? Czy ktoś widział coś albo trafił na jakiś ślad napastnika?
W głębi duszy miała nadzieję, że straż nie ma jakiejś dziwnej zasady o nie ujawnianiu nikomu postępów w sprawie.
- Potrzebuję także dowiedzieć się co nieco o Aramirze. Czym się zajmował, jaki był? Czy przed zniknięciem nie zaszła jakaś zmiana w jego zachowaniu? A może poznał kogoś dziwnego lub zawarł jakąś nietypową znajomość?
Nyarla odgarnęła długie włosy na plecy i oparła dłoń na biodrze. Przyglądała się stale mężczyźnie, obserwując jego reakcje na jej słowa.
- Przychodzimy do Ciebie, Panie, bo jesteś bezpośrednio związany z tą sprawą. Nie tylko jako członek straży, ale i jako ojciec jednej z ofiar. Liczę na to, że zależy Ci na rozwiązaniu problemu i odnalezieniu Aramira bardziej niż na walkach o władzę w mieście.
~ I obym się nie pomyliła...
Odważnie spojrzała Laresowi w oczy.
 
Amanea jest offline  
Stary 29-04-2010, 11:59   #65
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Lares spojrzał na nią poważnie i takim samym spojrzeniem uraczył towarzyszących jej kompanów. Mężczyzna odwrócił się na pięcie i zawołał jednego z kolegów po fachu, który stał nieopodal bramy. Niski i krzepki człek z krzywym nosem podbiegł do kolegi i kiwnął głową chcąc dowiedzieć się, o co mu chodzi.
-Creigh, miej oczy dookoła głowy. Zaprowadzę ich do kaplicy Tymory, nie mogą trafić.- rzekł po czym ruchem ręki zaprosił ich do pójścia za nim. Być może nie wolno mu było rozmawiać o tej sprawie z przechodniami, widząc jednak ich zaangażowanie i swego rodzaju profesjonalizm zyskał nadzieję, że coś się dzięki nim ruszy. Idąc milczał i rozglądał się na boki, mając świadomość, że wciąż jest na służbie. W końcu kompani dotarli do parterowego domku. Mężczyzna podszedł do drzwi i zdecydowanym rochem ręki otwarł je, po czym cofnął się i wpuścił kompanów przodem.

Ich oczom ukazało się niewielkie mieszkanie, z małym przedpokojem, w którym stała szafka i wisiało kilka elementów garderoby.
-Wchodźcie.- zaprosił ich do środka. Zgodnie z poleceniem weszli głębiej do niewielkiej izby. Skromne dwa łóżka okrągły stół pod oknem i dwie szafy świadczyły o niewielkich zarobkach, jakie zyskiwał Lares, takie przynajmniej odnieśli wrażenie. Mężczyzna poluzował narzucony na zbroję mundur straży, odłożył tarczę pod ścianę i odpiął pas, na którym spoczywała pochwa z mieczem.
-Nie wolno nam rozmawiać o tej sprawie z przechodniami. Dlatego was zaprowadziłem tutaj.- rzekł cicho.
-Nagroda jaką wyznaczyło miasto jest wysoka, mam nadzieję, że przynajmniej to zmotywuje liczną rzeszę maruderów, do odnalezienia porwanych...- dodał po chwili.

Mężczyzna usiadł na krańcu łóżka i pogładził dłonią po kilku dniowym zaroście na policzku.
-Na sam początek odpowiem na pytania dotyczące mojego syna... Widzisz on miał trzynaście lat. Nie miał znajomych, nie miał wielu kolegów i nie ładował się w tarapaty. To po jego zniknięciu zaczęły się kolejne porwania...- zawiesił głos i spojrzał do okna.
-Rano pobierał nauki i pomagał matce w domowych zajęciach. Popołudniami bawił się z kolegami pod domem. Tamtego wieczoru posłałem go do domu kowala, by zamówił dla mnie miecz. Nie dotarł tam... Gdybym sam poszedł pewnie nic by mu się nie stało...- znów zrobił sobie chwilę przerwy.
-Szukaliśmy go wszędzie. W mieście, za miastem, w kanałach przy rzece... Nigdzie go nie było. Tutaj w Nesme zawsze było spokojnie, nigdy nikogo nie porywano.- podkreślił.

-Dopiero kilka dni później późnym wieczorem zniknęła kolejna osoba. Była to ludzka kobieta. Przebywała w mieście od kilku dni, ponoć pertraktowała warunki zatrudnienia z miejscową gildią najemników. Była ponoć całkiem dobrym szermierzem.- kontynuował. Nie powiązaliśmy ich zniknięć w żaden sposób, bo nic ich nie łączyło. Kilka dni później zniknęła kolejna osoba. Półorczy drwal. Kiedyś był pustelnikiem dbającym o spokój w niedalekim lasku. Gdy zaatakowały go wilki i cudem uszedł z życiem zamieszkał w Nesme.[/i]- mężczyzna wstał i podszedł do okna.
-Kilka dni później do miasta wbiegły dwa rozjuszone konie... Bez jeźdźców. No i tak to się toczy od jakiegoś czasu. Mannock, mój dowódca zadecydował o godzinie policyjnej, zabronił opuszczać domy po zmroku, a tych, którzy to robią mamy aresztować. Od kilku dni mamy względny spokój ale wydaje mi się, że to tylko kwestia czasu...- wyjaśnił strażnik.

-Jeśli wyjdziecie zachodnią bramą, tą przy której pełnię służbę i udacie się na północ, to powinniście natrafić na chatę Chrisa, to strażnik pól. Łowca i sługa Chutanei. Od dość dawna nie witał w mieście. Jeśli chcecie możecie się do niego udać, być może on udzieli wam jakiś informacji. Był tu kiedyś i ostrzegał nas przed grupką likantropów krążących niedaleko miasta, Mannock jednak uznał, że gdyby wilkołaki wlazły do miasta to narobiłyby hałasu. Wydaje mi się, że to były jakieś przypadkowe jednostki, przechodzące okolicą.- dodał swoją opinię.
-Więcej na temat sprawy nie wiem... Mam nadzieję, że wam się uda. I proszę, byście nie rozpowiadali innym strażnikom, że wam o wszystkim powiedziałem, mogę stracić pracę...- zwrócił się do nich, po czym odprowadził ich do wyjścia.
-Życzę wam powodzenia i uważajcie na siebie.- zwrócił się do nich, po czym zamknął drzwi do domu.
 
Nefarius jest offline  
Stary 29-04-2010, 13:24   #66
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Przez chwilę myślała, że nic z tego. Że mężczyzna jednak nie będzie chciał z nimi rozmawiać. Potem w lot pojęła o co chodzi, słysząc o kaplicy. Uśmiechnęła się do niskiego strażnika najładniej jak potrafiła, by nie wzbudzać jego podejrzeń i potwierdzić słowa Laresa. W duchu cieszyła się, że jej sposób zadziałał. Podążali w milczeniu za prowadzącym ich strażnikiem. Pierwsza do pomieszczenia weszła Nyarla, rzut oka na wystrój pozwolił jej stwierdzić, że straż musi tu - prawdopodobnie - otrzymywać niezbyt wysoki żołd.

Dziewczyna oparła się o stół i założyła ramiona na piersi. Spojrzała na Laresa, słuchając go uważnie. Z tego, co dowiedzieli się wczoraj wielu mieszkańców miało pojęcie co się dzieje lub słyszało różne pogłoski. Zaklinaczka zachodziła w głowę, dlaczego wszystkim tak zależy, by nie rozpowiadać o tych zdarzeniach na ulicy. Była to jedynie kwestia bezpieczeństwa, by ewentualni sprawcy nie znali ruchów straży? Czy też może był jakiś inny powód tej zmowy milczenia? Było to dla niej niejasne, bo miasto z jednej strony wyznacza wysoką nagrodę za rozwiązanie sprawy, a z drugiej - utrudnia zajęcie się nią. Na powrót skupiła uwagę na słowach Laresa. W myślach powtarzała informacje dotyczące Aramira.
~ Lat trzynaście, niekonfliktowy, niewielu znajomych... - nie spodziewała się czegoś takiego.

Próbowała jakoś powiązać kolejne zaginione osoby, ale nic nie przychodziło jej na razie do głowy. Zastanawiała się też, czy konie bez jeźdźców były połączone bezpośrednio ze sprawą. Jeśli tak - oznaczałoby to, że problem pojawia się nie tylko wewnątrz murów Nesme.
~ Kilka dni spokoju... Możemy się lada dzień spodziewać kolejnej ofiary. - podsumowała w myślach.
Słysząc o likantropach, zmrużyła lekko oczy. To była jej pierwsza myśl, gdy tylko usłyszała o humanoidalnym kształcie śmierdzącym mokrym futrem. Tylko jak to pojawiało się w mieście? Albo cały czas tu było albo miało kogoś, kto mu w tym pomagał. Obie opcje wyjaśniałyby brak hałasu. Jednak póki co, Nya miała jeszcze za mało informacji, by jakoś poskładać to do kupy.
~ Albo mój umysł nie obejmuje tyle, ile oni myślą, że obejmuje... - skomentowała, rzucając krótkie spojrzenie na Gabriela i pozostałych.
Nie wyglądało na to, by Lares coś ukrywał, więc Nyarla postanowiła nie męczyć go dalszymi pytaniami. Nie dowiedzieli się zbyt wiele ponadto, co już wiedzieli. Wciąż nic nie było jasne, ale przynajmniej mieli jakieś poszlaki.
- Dziękuję. Tej rozmowy nie było, więc od nas nikt się nie dowie... Ty także uważaj. - powiedziała na odchodnym.

Gdy zostawili domostwo za sobą, Nya powiedziała ściszonym głosem do towarzyszy:
- Udamy się do owej chatki, może czegoś się dowiemy. Choć jeśli mężczyzna nie pojawiał się ostatnio w Nesme, różne rzeczy możemy tam zastać... Potem przyjrzymy się drodze, którą miał przed sobą Aramir, idąc do kowala. Śladów pewnie nie znajdziemy żadnych, ale może jest tam coś, co przeoczyła straż albo na co powinniśmy zwrócić uwagę.
Udali się w stronę zachodniego wyjścia z miasta, by odnaleźć chatkę strażnika pól. Mijając bramę, Nya uśmiechnęła się ponownie do strażnika, który zastąpił Laresa. Nikt ich nie zatrzymał, choć kilka osób obrzuciło uważnym spojrzeniem. Po opuszczeniu Nesme, udali się na północ, zgodnie ze wskazówką mężczyzny.
 
Amanea jest offline  
Stary 29-04-2010, 21:28   #67
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Zgodnie z poleceniem zaklinaczki ruszyli do chaty strażnika dróg i lasów. Zgodnie z wskazówkami Laresa kompania wychodząc zachodnią bramą ruszyła wzdłuż rzeki na północ. W końcu dotarli na miejsce. Chata była w fatalnym stanie. Wyglądała, jak by od dekady nikt nie przyłożył nawet ręki do poprawy jej stanu używalności i wyglądu. Ściana z niewielkim kominek ledwie się trzymała zaś na dachu było więcej mchu niż dachówki czy desek. Z komina nie unosił się dym, lecz to o niczym jeszcze nie świadczyło, gdyż mieszkający w chacie półelf mógł zwyczajnie nie palić w piecu.
-Zaczekajcie...- syknął Formit po czym pochylił się lekko i ostrożnie zbliżył do chaty. Niziołek w pierwszej kolejności podszedł pod okno i wejrzał przez nie ukradkiem. Nic nie zauważył, a przynajmniej nie dał żadnego znaku towarzyszom. Kayl podszedł do drzwi i przystawił ucho do szpary pod nimi. Chwilę klęczał nieruchomo, by w końcu wstać i wzruszyć ramionami do stojącej kilka metrów dalej grupy.


Niziołek odsunął się o pół kroku od drzwi i sięgnął ręką pod skórzaną kurtę. Po chwili szperania w ubraniu wyciągnął niewielki wytrych. Skupił się mocno i wsadził przedmiot do dziurki na klucz. Jego ruchy były powolne i ostrożne, ale chyba udało mu się wygrać z zamkiem. Niziołek schował wytrych i nagle w powietrzu świsnęła strzała. Pocisk wbił się w drewniane drzwi kilka centymetrów od małej głowy niziołka. Wszyscy jak jeden mąż wiedzieli, że gdyby strzelec chciał, to przyszpiliłby Formita strzałami do drzwi. Pocisk nie trafił celowo. Gdy się odwrócili dostrzegli go. Półelf stał nieruchomo około trzydziestu metrów od chaty. Poruszał się bezszelestnie, gdyż nawet Gabriel go nie usłyszał. Trzymał w ręku długi łuk i strzałę, widząc jednak, że grupka przy chacie nie dobywa oręża opuścił swój.

Był niski i dobrze zbudowany. Jego ciało chroniła ćwiekowana skórznia. Miał chudą twarz, na której odznaczały się kości policzkowe i żuchwa. U pasa spoczywały dwa miecze, gotowe ponieść strażnika dróg do walki w ręcz, gdy skończą mu się strzały.
-Czego tu szukacie?- spytał głośno w wspólnej mowie.
-Nie chcemy kłopotów!...- krzyknął niziołek, któremu obok głowy sterczała strzała wbita w drzwi.
-Nie pytam czego chcecie a czego szukacie?- powtórzył pytanie.
-Jaki mądry...- burknął pod nosem krasnolud.

 
Nefarius jest offline  
Stary 30-04-2010, 21:15   #68
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Nyarla całą drogę zastanawiała się, czy aby na pewno dobrze robią, pomagając Nesme. Wyglądało na to, że miasto nie było skore do ułatwiania rozwiązania problemu. Gdyby naprawdę im zależało, pewnie byliby bardziej pomocni. To nasuwało pytanie, jaką mogą mieć pewność, że jest to sprawka kogoś niezależnego. Może był to element wewnętrznych rozgrywek władzy? Jeśli tak, to mogła wraz z towarzyszami wpakować się w niezłe tarapaty. Biorąc pod uwagę niedbalstwo z jakim władza podchodziła do znikania obywateli i przyjezdnych, stawało się to jeszcze bardziej prawdopodobne. Czarownica nie chciała nic zakładać ani sugerować sobie takich rozwiązań. Wiedziała jednak, że żadnego wyjścia nie można pomijać.
~ I dlaczego właśnie Aramir?
Paradoksalnie im więcej mieli informacji, tym więcej pojawiało się pytań.

Dziewczyna, widząc w jak opłakanym stanie znajduje się domostwo, nabrała podejrzeń, że i strażnikowi lasów coś się stało. Formit, nie czekając, ruszył przodem, by rozeznać się w sytuacji. Widząc, że niziołek zaczyna dobierać się do zamka, Nya zmarszczyła brwi. Nie miała nic przeciwko uzasadnionym włamaniom, ale na razie nie mieli podstaw, by wchodzić do chaty w ten sposób. Już chciała skarcić kompana, gdy w drzwiach, tuż obok niego, utkwiła strzała. Zaklinaczka spojrzała w stronę, z której nadleciał pocisk i dojrzała półelfa.
~ To z pewnością on... - przeszło jej przez myśl, gdyż tylko ktoś niesamowicie obeznany z lasami mógł poruszać się tak cicho, by Gabriel nie zwrócił na niego uwagi.
Mężczyzna nie imponował jej wyglądem, ale nie mogła go lekceważyć. Przyjrzała się mu uważnie, obserwując jak opuszcza łuk. Zastanawiała się, w jaki sposób zacząć rozmowę i jak zdobyć przychylność półelfa. Pierwszy problem rozwiązał się sam, kontakt został nawiązany. W drugim zagadnieniu, Nyarla postanowiła postawić na szczerość i otwartość, ale bez zbytniego przymilania się.

Strażnik zadał pytanie po raz drugi, a dziewczyna postanowiła przejąć inicjatywę, by nie pozwolić na zaostrzenie sytuacji.
- Szukamy Chrisa, strażnik z Nesme - Lares - polecił nam go odszukać. - zaczęła, nie mówiąc wszystkiego wprost, by choć trochę zaciekawić nieznajomego.
Półelf uniósł lekko brwi.
- Znaleźliście. Lares kazał Wam się włamać do mojego domu?
- Nie, skądże. To nieporozumienie. Wybacz. - powiedziała zupełnie szczerze - Jestem Nyarla, to moi towarzysze. Nie wiem, co Kayl próbował osiągnąć otwierając zamek, ale nie miało to mojej aprobaty. - powiedziała, przenosząc znaczące spojrzenie na Formita - Przychodzimy z prośbą o kilka informacji, nie, by grozić czy szkodzić komukolwiek.
Mężczyzna wyglądał na nieco zdziwionego, ale skinął lekko głową, pozwalając, by mówiła dalej.
~ Chociaż mnie wysłucha... - pomyślała i kontynuowała temat:
- Chodzi o ostatnie wypadki w mieście. Wiesz, co mam na myśli... Postanowiliśmy wspomóc Nesme swoimi umiejętnościami i zająć się tym problemem. Ale mało kto chce współpracować. - westchnęła cicho - Straż nie chce mówić, władza jest w konflikcie... Lares polecił nam Cię odnaleźć. Podobno ostrzegałeś ich przed likantropami. Czy mógłbyś podzielić się z nami swoją wiedzą? Każdy trop i wskazówka mogą się przydać. Zbieramy informacje, ale im więcej wiemy, tym więcej kolejnych pytań się nasuwa. Zechcesz nam pomóc? W zasadzie nie tylko nam, ale wszystkim bywającym w Nesme... - zakończyła, spoglądając na półelfa pytająco. Demon miauknął cicho, niezadowolony z otaczających go, wysokich traw. Dziewczyna przytknęła palec do ust i nakazała kotu ciszę.
 
Amanea jest offline  
Stary 01-05-2010, 11:44   #69
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Myślałem, że może zabarykadował się w środku ze strachu?...- syknął Formit chcąc się usprawiedliwić przed towarzyszami i półelfim łowcą. Chris zmrużył oczy i odłożył łuk na ramię. Ostrożnym i niemal bezszelestnym krokiem zbliżył się do grupy, spoglądając na twarz każdego jej członka.
-Wam mogę pomóc. Nesme na to nie zasługuje.- rzekł tajemniczo, po czym otwarł drzwi i wszedł do chaty. Pozostali weszli za nim. Strażnik dróg ściągnął z głowy swój skórzany hełm i usiadł na niewielkim łóżku. Chata była niezwykle skromna, charakterystyczna dla typowego pustelnika.
-Dwa razy donosiłem straży miejskiej, że widziałem likantropy nieopodal miasta. Oni jednak uznali, że to zbieg okoliczności i gdyby weszły do miasta to musiałyby być zauważone.- wyjaśnił.

-Z kim rozmawiałeś?- zapytał Rurik. Półefl spojrzał na niego i wzruszył ramionami.
-Byłem u samego Mannocka. Odprawił mnie. Rozmawiałem ze zwykłymi strażnikami, większość jednak boi się opuścić mury miasta. Tchórzliwe śmiecie...- skomentował postawę mundurowych. Zapadła długa chwila ciszy. Półelf wziął głęboki wdech i wstał z łóżka podchodząc do zakurzonego okna, przez które było widać silny nurt rzeki.
-Wychodząc wschodnią bramą z miasta, udajcie się na południe, czyli w przeciwnym kierunku do mojej chaty względem Nesme.- odezwał się w końcu.
-Dostrzeżecie spore wzgórze, jadąc na wschód nie sposób go nie zauważyć. To tam widziałem likantropy. Nie wiem czy w tamtym miejscu znajduje się ich kryjówka, po prostu tamtędy przechodzili.

-Może udaj się tam z nami?- spytał niespodziewanie Gabriel. Chris wejrzał na niego niepewnym wzrokiem.
-Nagrodą podzielimy się równo. Ty znasz się na odnajdywaniu śladów lepiej niż ktokolwiek z nas a razem na pewno sobie poradzimy lepiej niż osobno.- dodał elfi wojownik. Chris rzucił Nyarli pytające spojrzenie, jakby chciał się upewnić, że ona nie ma nic przeciwko.
 
Nefarius jest offline  
Stary 03-05-2010, 16:50   #70
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Nyarla posłała Formitowi uciszające spojrzenie. Skoro najpierw zgodził się na działanie pod jej przywództwem, to teraz niech się do tego stosuje.
~ Jaka szkoda, że nie może mi czytać w myślach. - westchnęła w głębi duszy.
Pozwoliła sobie na delikatny uśmiech wobec Chrisa. Rozluźniła się nieznacznie, słysząc, że półelf zechce wesprzeć ich swoją wiedzą. Weszła jako pierwsza za strażnikiem lasów i oparła się o ścianę, tuż obok okna. Skrzyżowała ramiona na piersi, przysłuchując się słowom mężczyzny. Demon kręcił się u jej stóp, zupełnie niezainteresowany tym, co się dzieje.

Słowa Chrisa zaniepokoiły dziewczynę. Zdawały się potwierdzać jej obawy. Władze i straż najwyraźniej nie zamierzały podejmować jakichś konkretnych kroków poza wprowadzeniem godziny policyjnej. Możliwe, że rzeczywiście bali się likantropów i nie chcieli się narażać. Jednak mając świadomość, że tego typu istoty kręcą się wokół miasta i zagrażają przyjezdnym i mieszkańcom, a w samym mieście dzieją się takie rzeczy...
~ To dlaczego nikt chociaż tego nie sprawdził? - pytała samą siebie, nie mogąc odnaleźć innego, logicznego wytłumaczenia niż wewnętrzne walki o panowanie w Nesme.
~ I to sam Mannock nic nie zrobił. Dziś też miał ważniejsze rzeczy na głowie. - komentowała w myślach słowa półelfa.

- Nawet jeśli nie kryjówka, to może coś tam znajdziemy. - dodała cicho, gdy najwyraźniej temat się wyczerpał, ale zaraz po niej odezwał się Gabriel.
Miał rację. Przyda im się ktoś, kto zna teren i umie czytać ślady. A już strażnik okolicznych pól i lasów - nie mogli trafić lepiej. Złoto złotem, to była sprawa drugorzędna dla Nyarli. Jej zależało przede wszystkim na czasie. Chciała opuścić Nesme zaraz po rozwiązaniu tego problemu, by kontynuować podróż w stronę wybrzeża. W odpowiedzi na spojrzenie pół elfa uśmiechnęła się lekko i skinęła głową.
- Z chęcią przyjmiemy Twoje towarzystwo i pomoc.

Opuścili chatkę Chrisa i udali się na powrót w stronę miasta. Półelf, gdy ich spotkał, kończył właśnie patrol pobliskiej okolicy, zatem wszystko co potrzebne miał ze sobą. Pozostali zaś, przygotowani na długi dzień rozwiązywania tajemnicy zaginionych osób, także nie potrzebowali brać niczego ponadto, co już wzięli. Droga przez miasto minęła bezproblemowo. Strażnicy w zachodniej bramie poznali ich, podobnie jak i towarzyszącego im półelfa. Chris wydawał się być trochę przytłoczony otaczającym ich miastem, a przynajmniej tak wydawało się Nyarli. Nie dziwiła się jednak ciągłemu rozglądaniu się, czy nieco nerwowym ruchom. Było dla niej jasne, że ktoś nawykły do lasów i pól może nie czuć się swojsko w mieście. Dla niej samej Nesme też nie było środowiskiem, do jakiego przywykła. Było o wiele mniejsze, bardziej szare i nieporównywalnie brzydsze, niż Silverymoon. Zaklinaczka wątpiła, by kiedykolwiek udało jej się odwiedzić jakieś piękniejsze miasto.

Opuścili miasto wschodnią bramą, pod czujnym okiem strażników. Przeszli kilkanaście kroków traktem, aż - podążając za Chrisem - odbili na południe. Nyarla miała nadzieję, że na wzgórzu, gdzie półelf natknął się na likantropy znajdą jakąkolwiek wskazówkę, która naprowadzi ich na rozwiązanie sprawy. Myśli o tym nieustannie krążyły po jej głowie. Dwie godziny marszu minęły nim się obejrzała. Do rzeczywistości przywołał ją dopiero cichy głos Chrisa:
- Jesteśmy.


Kiedy zbliżyli się do stóp wzniesienia - zwolnili. Nadal szli przed siebie, ale rozglądali się teraz bardzo uważnie. Byli czujni i gotowi na wszystko. W dłoniach jej towarzyszy pojawiły się ostrza.
 
Amanea jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172