Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-05-2010, 13:50   #81
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Udali się do karczmy, zgodnie z poleceniem szefowej grupy. Podły nastrój Nyarli udzielił się również i jej kompanom. Milczeli i nie byli skorzy do żartów. Szedł z nimi też i Chris, który choć nie przepadał za miejskim gwarem, nie był małym i rozkapryszonym dzieckiem i wiedział, że musi te kilka godzin jakoś przeżyć. W szynku usiedli wszyscy przy stole i zajęli się obiadem. Kobieta czytała im w myślach, gdyż każdy z członków grupy jadł aż im się uszy trzęsły, w szczególności Rurik i Formit, którzy rano nie mieli zbyt wielkiego apetytu po balach z poprzedniego wieczoru. W końcu Nyarla się odezwała zgłaszając swoją propozycję planu. Towarzysze mieli chyba mieszane uczucia. Strażnik dróg i lasów założył ręce na piersi i oparł się o ścianę za ławą, na której siedzieli.
-Według mnie to dobry pomysł. Mam dobry wzrok, podobnie jak Gabriel widzimy w mroku, możemy pełnić wartę, podczas, kiedy maluch...-
-Kayl.- przerwał mu niezadowolony z nazwania go maluchem niziołek.
-Podczas, gdy Kayl zajmie się otwieranie zamku. Jeśli zrobi to tak szybko jak zrobił to w mojej chacie...- zrobił wymowną minę -To nie powinno być tak źle.- wyraził swoje zdanie.

Siedzący po drugiej stronie stołu niziołek pokręcił głową i cmoknął ustami, dając znak, że nie do końca zgadza się z słowami Chrisa.
-Zamek w twojej chacie, otwarłoby nawet dziecko z wytrychem. Jak podejrzewam, tam w magazynie straży może być dużo bardziej skomplikowany mechanizm. Nie jestem w pełni pewny, ale nie siedzę w swojej profesji od kilku dni i co nieco wiem o zabezpieczeniach takich budynków.- odrzekł Formit. Mógł mieć rację. Z tego co Nyarli wyjawił Carl, mundurowi trzymali w budynku swój sprzęt, oraz przedmioty zabrane aresztowanym, zwykły zamek w drzwiach byłby głupotą z ich strony.
-Wiecie, że to cholernie niebezpieczne?- wtrącił się w końcu Strzaskane Niebiosa.
-Jeśli nas przy tym złapią, oskarżą o jakąś próbę zdrady, czy jeszcze coś gorszego. W najlepszym wypadku przesiedzimy w lochu kilka lat. W najgorszym poucinają nam ręce...-

-To, trzeba to tak zrobić, żeby ich uwaga skupiła się w innym miejscu...- odezwał się i Rurik. Krasnolud otarł usta z tłuszczu po potrawie, którą chwilę temu skończył jeść i popił wodą.
-Jeśli narobić namieszania, gdzieś po drugiej stronie miasta, większość patroli uda się właśnie tam, to zwiększy nasze szanse...- dodał po chwili.
-Ale jak chcesz to zrobić?- wtrącił Chris.
-Nie wiem, ale mam wrażenie, że nasza koleżanka – czarodziejka z pewnością coś wymyśli.- dodał pewnym siebie tonem, spoglądając na Nyarlę.
-Ciekawi mnie czego tam szukamy? Jakiś śladów?- znów odezwał się Gabriel.
-Od kanałów się tam nie da wejść, więc to ktoś z miasta musiał otwierać tę klapę. Jeśli tak to nie chce mi się wierzyć, że zostawił po sobie jakieś ślady.- dodał elf.
-Chyba mamy też jeszcze jeden problem. Zdawało mi się, że ktoś nas śledził. Jakaś kobieta w podróżnych ubraniach, z opaską na oku pojawiała się tam gdzie my, choć może mi się tylko zdawało.- oznajmił reszcie.
 
Nefarius jest offline  
Stary 05-05-2010, 18:48   #82
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Wysłuchała ich opinii, na dłuższą chwilę zatrzymując spojrzenie na Chrisie. Nie była pewna, czy powinni mu w pełni ufać. Wszak udanie się do niego zalecił Lares, a mieli podstawy, by nie wierzyć w dobre intencje jego poczynań. Westchnęła cicho i wstała od stołu.
- Idę się przejść, wrócę szybko. Nie odchodźcie, proszę. Chodź, Demon.
Opuściła karczmę w poszukiwaniu jakiegoś parku. Potrzebowała chwili ciszy i samotności. Zupełnie nie zwracała uwagi na otoczenie. Zastanawiała się nad uwagą, jakoby ktoś ich śledził. W tej chwili jednak było jej wszystko jedno. Do wieczora jeszcze trochę czasu pozostało, a nie sądziła, by ktoś odważył się atakować ją w biały dzień w mieście, mając za świadków ewentualnych przechodniów.

Dotarła do niewielkiego skwerku zieleni, przeciętego kilkoma ścieżkami, przy których stały niewielkie ławki. Usiadła na jednej z nich. Pozwoliła Demonowi wskoczyć sobie na kolana. Rozsiadła się wygodnie i głaszcząc kota zerknęła w niebo. Miała zamiar uporządkować myśli.
~ Porwania.
Aramir - pierwsza ofiara, młody chłopak, syn strażnika, który miał pełen dostęp do starego magazynu straży, w którym znajdowało się zejście do dawnej linii kanałów. Poza nim zaginęły osoby, które były zdolne do walki. Zarówno przyjezdni jak i obywatele, możliwe, że zniknęli także podróżnicy, którzy do Nesme jeszcze nie dotarli lub niedawno je opuścili. Ktoś utrzymywał, że widział człekopodobny kształt zalatujący mokrym futrem. Do tego grupa likantropów kręcąca się w pobliżu miasta. Pasowało.
~ Likantropia.
Zjawisko zwane chorobą, może być wrodzona lub nabyta. Objawia się przede wszystkim zdolnością zmiany w zwierzę lub istotę będącą hybrydą człowieka i zwierzęcia. Podobno można nauczyć się kontroli nad tym.
~ Motyw.
Największy problem. Jak znaleźć uzasadnienie dla tych wydarzeń? Nie miała pojęcia kto, po co i dlaczego miałby robić coś takiego. Wewnętrzne walki o władzę mogły mieć z tym coś wspólnego. Dlaczego nikt - zwłaszcza straż - nie zajął się tym problemem na poważnie? Zbyt mało mieli informacji na ten temat, by wysuwać jakiekolwiek teorie.
~ Chwileczkę...
Nyarla zmarszczyła lekko brwi i zapatrzyła się na czarną sierść Demona. Coś świtało jej na krawędzi myśli. Może jednak nie były to przypadkowe porwania? Może ktoś miał w tym jakiś cel. Pojedynczy ludzie pod bronią. Lykanie.
~ Czyżby?
Nadal jednak nie rozwiązany pozostałby problem motywu. Ale kawałki układanki zaczęłyby łączyć się już w jakiś wzór. Spoiwem dla tych fragmentów stała się nazwa, którą zaklinaczka słyszała dotąd tylko raz, na jakimś wykładzie, w rozmowie dwóch studentów zupełnie nie dotyczącej zajęć. Trzy słowa.
- Lud Czarnej Krwi. - szepnęła sama do siebie.

Dziewczyna zerwała się z ławki i ruszyła energicznym krokiem z powrotem do karczmy. Niezmiennie w myślach układała wszystko od nowa, by zaraz potem znów rozkładać na czynniki pierwsze. Pasowało. Wpadła do karczmy, szukając wzrokiem pozostałych. Siedzili przy stole sącząc piwo i wino. Spojrzeli na nią pytająco, gdy znalazła się przy nich.
- Zbierajcie się. Wychodzimy. Zmiana planów. Czekam na zewnątrz. Wyjaśnię Wam po drodze.
Nie potrzebowała nic ponadto, co miała już przy sobie. Opuściła budynek i kręciła się niespokojnie przed wejściem. W końcu pojawili się jej towarzysze. Poprowadziła ich żwawym tempem ku wschodniej bramie. Wieczór zbliżał się nieubłaganie, więc nie mogli tracić czasu i musieli czym prędzej opuścić Nesme, nim bramy zostaną zamknięte.
- Lud Czarnej Krwi. To pasuje. Wiele wyjaśnia. Lykańska organizacja. Z tego co mi wiadomo, wielu z nich skupia się w Wielkim Lesie. To dość daleko, ale nie jest powiedziane, że nie mogli zapuścić się aż tu. - mówiła cicho i szybko, by jej słowa nie dotarły do żadnych nieproszonych uszu. W połączeniu z szybkim marszem, zaczęła łapać zadyszkę, ale nie zwalniając ciągnęła dalej - Słyszałam kiedyś, że nie bawią się w politykę, ale podobno chętnie przyjmują zlecenia od innych w takich sprawach. Możliwe, że ktoś, w zamian za ich pomoc, zaoferował im możliwość wnikania niezauważonymi do miasta. Nie jest w tej chwili ważne kto, ani po co, ale może niebawem się tego dowiemy.

Gdy w końcu minęli bramę, Nya pokierowała grupę wzdłuż murów, w stronę ujścia starego kanału, które już dziś odwiedzili.
- Zaczekamy na nich w kanale. Napady są co kilka dni, co nie znaczy, że likantropy tak rzadko odwiedzają Nesme. Ludzie znikają, jeśli ktoś się nie schowa na noc. Naturalną więc rzeczą jest, że jak nie ma nikogo na ulicy, to ich obecność może pozostać niezauważona. Co do straży nie możemy mieć pewności, na ile na nich rzeczywiście zważają.
Nyarla zamilkła, ponieważ zbliżali się już powoli do celu. Zeszli do rowu i zanurzyli się w wilgotny i cuchnący mrok podziemnego korytarza. Odezwała się szeptem, ciągnąć dalej:
- Skoro jest problem z dostaniem się do magazynu, zaczekamy tutaj.
Miała nadzieję, że to przeczucie jej nie zmyliło. Wiedziała, że momentami brzmi jak paranoiczka, ale uznała, że to będzie najlepsze wyjście. Poza tym nagła zmiana planów, zapobiegała uprzedzeniu wroga o ich posunięciu, gdyby Chris okazał się jednak zdrajcą. Jeśli dobrze pamiętała, Lud Czarnej Krwi miał w zwyczaju porywać pojedyncze osoby, by potem całą sforą ganiać je po lesie. To zgadzałoby się z faktem znikania osób obytych z bronią. Co za zabawa w gonieniu grupą bezbronnej ofiary? Poza tym wszystkim - potrzebowali dowodów. Bez tego, nic nikomu nie udowodnią. A Gabriel mógł mieć rację odnośnie szukania takowych w magazynie. Niepotrzebnie naraziliby się na oskarżenia, gdyby ich przyłapano. Oficjalnych pozwoleń na śledztwo nikt nie wydawał.
W kanale cuchnęło okropnie. Słońce zachodziło pogrążając przejście w mroku, który u wejścia rozświetlać miały już tylko gwiazdy i księżyc. Nya musiała zdać się na wzrok jej towarzyszy i poczekać ze światłem na gości. Miała nadzieję, że rzeczywiście się zjawią...
 
Amanea jest offline  
Stary 05-05-2010, 20:41   #83
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Czas mijał. Ich organizmy powoli zaczęły się przyzwyczajać do straszliwego smrodu kanału. Niestety jego niezbyt szeroka budowa nie pozwalała nawet im usiąść. Podzielili się na grupki i rozmawiali z sobą. Każdy mówił szeptem by ewentualni goście w kanale ich nie usłyszeli.
-Mamy przynajmniej jeden plus, całego tego zamieszania...- rzekł niespodziewanie półelfi strażnik dróg i lasów do stojącej przodem do ujścia z kanału Nyarli. Kobieta wejrzała na niego przez ramię nie do końca wiedząc o co mu chodzi.
-Likantropy mają doskonały węch. Tutaj na pewno nas nie poczują. Przynajmniej w tym momencie natura jest po naszej stronie.- wyjaśnił jej. Nagle zamilknął i zmrużył oczy spoglądając w stronę ujścia z kanału.
-Ciii.- syknął pod nosem uciszając rozmawiających szeptem kompanów.
-Chyba się zbliżają...- wyjaśnił po chwili. Zarówno Formit, jak i Chris z Rurikiem dobyli swych dystansowych broni, czekając z niecierpliwością aż złowrogie istoty pojawią się w korytarzu.

Pojawili się, jednak nie takich gości się spodziewali. Pierwsza do kanału wszedł niski osobnik w skórzanej zbroi, z kapturem na głowie. Jedynie trzymana w dłoni pochodnia zdradziła płeć osobnika i wyjawiła iż jest to kobieta. Poruszała się cicho i zgrabnie. U boku miała schowane dwa krótkie ostrza. Z łatwością można było stwierdzić, iż jest to zwiadowczyni i pełni taką samą rolę jak Formit w ich grupie. Zaraz za nią do kanału wszedł mężczyzna. Wysoki, dobrze zbudowany, jednak w czarodziejskich szatach. Również i on miał na głowę zarzucony kaptur. Osobnik podpierał się na kosturze, spoglądając z obrzydzeniem na ścieki płynące między jego stopami. Dopiero gdy zbliżył się do łotrzycy, trzymającej w ręku pochodnię Nyarla rozpoznała w mężczyźnie osobę maga, który próbował do niej zagadać poprzedniego wieczoru.


Na samym końcu do kanału wszedł postawny mąż, bez jakiegokolwiek elementu zbroi. Nie miał na sobie nawet zwykłej koszuli. Nagą pierś i muskularne ramiona zdobiły liczne, tatuaże. W prawicy dzierżył robiący wrażenie młot bojowy. Jego egzotyczna fryzura świadczyła iż jest gościem w tych regionach. Szedł szybko i pewnie. Nie przejmował się ani zapachem, ani samym ściekiem, po którym maszerował. Był rosłym barbarzyńcą z południowych krain. Gdy tylko łotrzyca, idąca przodem dostrzegła stojących na przeciwko ich członków grupy poszukiwaczy przygód stanęła jak wryta.
-To oni?- spytała by się upewnić.
-Tak, to oni...- potwierdził czarodziej, którego twarz Nyarla dobrze kojarzyła.
-No, no. Dobrze wam idzie śledztwo. Teraz powiedzcie nam, czego się dowiedzieliście, jakie macie podejrzenia i do miasta już nie wchodzicie. To nasze warunki waszego zdrowia.- odezwała się złowrogim tonem do kompanów. Nyarla usłyszała zza pleców tylko cichy śmiech Rurika.

 
Nefarius jest offline  
Stary 05-05-2010, 21:12   #84
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Nya po dłuższym czasie przestała odczuwać smród ścieków. Czuła się za to okropnie brudna i przeniknięta na wskroś obrzydliwym fetorem. Spoglądała w stronę ujścia z kanału, żeby widzieć cokolwiek. Gdyby obróciła się w drugą stronę miałaby problem z rozpoznaniem własnej, wyciągniętej przed siebie dłoni. Było niewygodnie, wstrętnie i ciemno.
~ Oby ktoś się zjawił.
Jej nadzieje nie pozostały płonne. Wkrótce usłyszeli zbliżające się kroki i krąg światła zmierzający w ich kierunku. Po chwili mogli już wyłowić z cieni sylwetki.

Nyarla była niemniej zdumiona niż kobieta przed nią. Spodziewała się czegoś zupełnie innego, a już na pewno nie była to trójka ludzi. Zmrużyła lekko oczy, gdy rozpoznała maga.
- Proszę, proszę. Pan Marius z Neverwinter, rzekomo, oczywiście. - parsknęła cicho.
Czuła, że dobrze zrobiła odchodząc wtedy od stołu. Zresztą nie miała czego żałować, mogła chociaż przez chwilę porozmawiać z Gabrielem. I poczuła co to znaczy latać. Otrząsnęła się z jakże przyjemnych wspomnień, wracając do obecnej sytuacji. Trójka przybyszów może wyglądała marnie w porównaniu z ich piątką, ale dziewczyna czuła, że to tylko pierwsze wrażenie. Zapewne barbarzyńca byłby w stanie położyć troje z nich, nim sam by padł. Do tego ostrza kobiety mogły być naprawdę zabójcze. Maga obawiała się najmniej, choć też mógł wiele namieszać.

Usłyszała za sobą cichy śmiech Rurika. Czuła co się święci. Prawdopodobnie będą zmuszeni walczyć. Walka w wąskim kanale, do tego stojąc w pierwszej linii, nie wydawała się najlepszym pomysłem. Nie była nawet dobrym... Tak naprawdę, była fatalnym wyjściem. Nyarla postanowiła odezwać się, nim w ruch pójdą ostrza.
- Paradoksalnie nie wiemy wiele. Wszystkie ślady wskazywały na likantropów. Ale nie jesteśmy tego pewni. Pewne natomiast jest, że ktoś wewnątrz miasta musiał zadbać o to, żeby ktoś z zewnątrz mógł się bezpiecznie i niezauważenie dostawać w obręb murów Nesme... Może zatem powiecie nam jak jest w rzeczywistości? I tym samym zapewnicie sobie spokój. My ruszymy w swoją stronę, a Wy dalej będziecie sobie załatwiać swoje sprawy? - zapytała, chociaż odnosiła wrażenie, że wie, jaka będzie odpowiedź tamtych.
 
Amanea jest offline  
Stary 05-05-2010, 21:34   #85
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Zadowolona?- syknął mag, spoglądając przez ramię, na stojącą obok łotrzycę. Również i w tej grupie zdawała się dowodzić płeć piękna.
-Likantropy?- spytała zwiadowczyni, nie zważając na słowa swego kompana. -To ciekawe...- podsumowała. -Świetnie. Widzę, że cenicie swoje życie i zdrowie.- dodała na koniec po czym wejrzała na Nyarlę.
-Teraz grzecznie stąd wyjedziecie. Resztę wyjaśnimy sami.- zapewniła rozmówczynię.
-Agrr...- niespodziewanie zawył towarzyszący im barbarzyńca, stojący na samym końcu pochodu. Zwiadowczyni odwróciła się wartko i dostrzegłą klęczącego człowieka, który po chwili padł na twarz. Nyi trudno było stwierdzić, czy tamten żyje, ale wiedziała, że doczekała się i likantropów.

Nagle w stronę zwiadowczyni wyskoczył ogromny wilk, kroczący na dwóch łapach. Jego przednie łapy były chwytne i zakończone długimi, zabójczymi szponami. Potężnym susem pokonał odległość, dzielącą go do kobiety i pod naporem masywnego cielska przewrócił ją na plecy, zaciskając potężne szczęki na jej szyi. Była ich dwójka. Ten bliżej grupy Nyarli podniósł się po chwili szczerząc zakrwawione kły. Nagle koło jej ucha świsnęła jej strzała. Wilkołak był niewiarygodnie szybki. Z łatwością cofnął się z toru lotu pocisku. Z jego wilczego pyska wydobyło się złowrogie warczenie. Usłyszała dźwięk dobywania miecza. Gabriel minął ją wartko i stanął dwa kroki przed nią, stanowiąc swego rodzaju śmiercionośny mur. Tóż obok Gabriela stanął Rurik gotowy do oddania serii strzałów.

-Atakować?- spytał Gabriel widząc złowrogi gniew dwójki wilkołaków.

 
Nefarius jest offline  
Stary 05-05-2010, 22:03   #86
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Nyarla dopiero teraz zdała sobie sprawę ze swojej pomyłki. Trójka przed nimi nie była sprawcami kłopotów w Nesme, a jedynie długo wyglądaną konkurencją w prowadzeniu śledztwa. Najwyraźniej jednak szło im jeszcze gorzej niż zaklinaczce i towarzyszom, skoro nawet nie wpadli na trop lykan. Nim dziewczyna zdołała odpowiedzieć zwiadowczyni, barbarzyńca wrzasnął i padł twarzą w ścieki. Nya była przez chwilę totalnie zdezorientowana, ale wystarczyło jedno uderzenie serca, by dotarło do niej, że oto przybyli ci, których oczekiwała.

Nim zdążyła zrobić cokolwiek, Gabriel już stał przed nią, zasłaniając ją własnym ciałem. Wiedziała, że nie ma w tym nic z troski czy opiekuńczości. To jedynie bronienie najsłabszego i najsilniejszego zarazem ogniwa zespołu. Była najdelikatniejsza spośród nich wszystkich, ale potrafiła wiele zdziałać magią, a także zwykłym słowem. Co prawda nie kontrolowała swej mocy w pełni, ale chyba nie wszyscy o tym pamiętali. Nyarla spojrzała na ubrudzonego krwią zwiadowczyni wilkołaka. Obydwa stwory były wielkie i imponująco szybkie. Mogli mieć problem z pokonaniem ich.

- Nie. Stójcie. - powiedziała Nyarla do towarzyszących jej mężczyzn - Jeśli ich zabijemy, stracimy szansę zdobycia informacji.
Co prawda nie do końca wiedziała jak wydobyć cokolwiek z przerośniętych, chodzących na dwóch łapach wilków, ale nie traciła wiary.
- Jak się rzucą, to będziemy się bronić, za wszelką cenę. - dodała, po czym zwróciła się do wilkołaków, wychylając się znad ramienia Gabriela.
- Nie chcemy walki. - uniosła dłonie, w geście poddania - Chcemy tylko poznać odpowiedzi... I odejdziemy.
Nie wiedziała, czy w tej postaci w ogóle zrozumieją co do nich mówi. Nigdy nie zajmowała się bardziej likantropami. Miała jednak nadzieję, że to wystarczy. Na końcu języka miała już przygotowane słowa zaklęcia - na wypadek, gdyby rozmowa nie podziałała i wilkołaki jednak rzuciłyby się na grupę.
 
Amanea jest offline  
Stary 06-05-2010, 08:50   #87
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Nic jej krzyki nie dały. Dwa likantropy szły powoli do przodu w stronę swych potencjalnych ofiar napawając się lękiem jakim cuchnęli. Z ich uzębionych obficie szczęk spływała gęsta ślina. Kompani w końcu poczuli ten smród, o którym wspominał jeden z bezdomnych. Smród mokrego futra. Wielkie, błyszczące w mroku ślepia uważnie lustrowały każdego osobnika w kanale. I wtedy rozległ się dźwięk cyngla kuszy, zwalniającego masę bełtów, gotowych przebić twardą skórę likantropów. Bełtomiot pluł pociskami, jeden za drugim bez chwili wytchnienia. Pociski zaś z przerażającą szybkością szybowały w kanale. I słychać było ten dobrze im znany świst powietrza. Pierwsze dwa bełty trafiły wilkołaka, stojącego trochę dalej, kolejne trzy już poszybowały niecelnie w głąb kanału odbijając się gdzieś w mroku rykoszetem od kamiennych ścian. Likantrop warknął spoglądając na dwie, krwawiące rany. Rurik nie tracił czasu. Krasnolud prędko uklęknął na jedno kolano wymierzył i oddał kolejną serię strzałów. Tym razem wzrok, oraz szczęście mu sprzyjały. Wszystkie pięć bełtów sięgnęły celu i naszpikowało wilkołaka.

Ciężko ranna bestia zawyła z bólu i przewróciła się na pysk, jeszcze głębiej wbijając sobie wystające z cielska bełty, pod swoim własnym ciężarem. Niestety śmierć jednej bestii wieńczył brak pocisków krasnoluda. Rurik prędko wstał i odsunął się. Zza pleców Nyarli wystrzelił jeszcze jeden bełt. Pewnie z kuszy Formita. Pocisk jednak nie trafił przelatując centymetry obok wilczego łba. I świst strzały Chrisa dało się usłyszeć. O dziwo ta trafiła, wbijając się w masywne ramię stwora. Wilkołak wejrzał na wystający z ręki pocisk złapał drugą ręką i bez chwili zawahania wyciągnął strzałę z krwawiącej ręki. Stwór pochylił się i wystawił lekko ręce przed siebie gotując się do skoku. Z jego oczu biły wściekłość i żądza mordu. Bestia zaryczała głośno i skoczyła na Gabriela. Strzaskane Niebiosa i tego typu ataki przerabiał w czasie treningu. Wartko wystawił przed siebie swój dwuręczny miecz i bodnął bestię w okolice piersi.

Likantrop zawarczał złowrogo uniósł niespodziewanie prawą łapę ku górze i zadał cios. Potężny i druzgocący, taki który bez problemu rozorał elfią zbroję. Dziesiątki stalowych kółeczek kolczugi rozsypało się na kamienne podłoże. Nyarla usłyszała kolejny świst strzały półelfa. Z takiej odległości musiała trafić. I trafiła. Bezbłędie w dobrze widoczny biceps prawej łapy. Stwór zaś warknął i odskoczył o dwa kroki w tył. Ostrze Gabriela wysunęło się z rany likantropa. Elf dyszał ciężko. Nyarli trudno było stwierdzić jak poważne były jego obrażenia, ale nawet nie drgnął i stał w miejscu gotowy do dalszej walki i obrony zaklinaczki. Miała świadomość, że ten wilkołak to twarda sztuka. Godna takiego przeciwnika jakim był Strzaskane Niebiosa.
 
Nefarius jest offline  
Stary 06-05-2010, 09:57   #88
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
~ Chyba nic z tego... - przeszło jej przez myśl, gdy wilkołaki nie zareagowały w żaden sposób. Przez moment wpatrywała się w dwa osobniki zbliżające się ku nim. Poczuła jak zimne palce strachu musnęły jej plecy, powodując dreszcz lęku. Zastanawiała się, czy aby na pewno dobrze zrobili mieszając się w to wszystko. Do porządku przywołał ją dopiero znajomy dźwięk kuszy Rurika, wypluwającej serię bełtów. Po drugiej salwie, jedna z bestii padła. Ale Nyarla nie odczuła ulgi. Czuła, że z drugim lykanem nie pójdzie im tak łatwo. Pozbawiony pocisków krasnolud cofnął się, zapewne, by przeładować broń. Wszystko toczyło się niesamowicie szybko. Zarówno Formit jak i Chris również strzelali do bestii, niestety, z bardzo różnym skutkiem.

I wtedy wilkołak skoczył. Niemal nadział się na miecz Gabriela, gdy ten zareagował uniesieniem broni. Nyarla w ciemności dojrzała tylko ruch potężnej łapy i usłyszała dźwięk, jaki mogły wydać jedynie rozdzierane metalowe ogniwa. Zerwane kółeczka kolczugi rozsypały się po kanale, uderzając o kamienne ściany i podłoże. Nyarli na moment stanęło serce. Oczami wyobraźni widziała, jak Strzaskane Niebiosa osuwa się na kolana. Nic takiego jednak się nie stało, Gabriel trwał przed nią, stanowiąc nieprzenikniony dla bestii mur. Świsnęła kolejna strzała, a warkot napastnika upewnił zaklinaczkę, że i ona sięgnęła celu. Stwór cofnął się nieco.
- Nie ryzykuj dla mnie życia, Strzaskane Niebiosa! - rzuciła krótko do pleców, broniącego jej wojownika.

Nyarla uniosła dłoń, by ukształtować energię w pocisk. Zawahała się jednak. Przypomniała sobie podobną walkę, która rozegrała się między nią i Gabrielem a worgiem w ciemnościach jaskini. Wtedy jej instynktowne zachowanie naraziło poważnie zdrowie elfa. Nie mogła powtórzyć tamtego błędu. Mieli przed sobą stworzenie o fizjologii wilka. Miała nadzieję, że efekt zaklęcia zadziała podobnie dezorientująco jak tamtego dnia w jaskini. Wiedziała, że nagły rozbłysk światła może oślepić kogoś z jej towarzyszy, ale musiała zaryzykować. Jeśli się uda, oślepi wilkołaka, a Gabriel i tak stał do niej plecami, więc jemu nic takiego nie groziło. To on liczył się najbardziej. Przyklęknęła i w oszlamionym dnie kanału namacała pierwszy lepszy kamień. Drugą dłonią wyjęła z sakiewki kawałek zasuszonego mchu, który delikatnie fosforyzował w ciemności. Roztarła go na proszek i posypała nim skałkę, wypowiadając słowo wyzwalacz zaklęcia. Spomiędzy palców dłoni zakrywającej kamień wydobyły się jasne pasma blasku.
- Uwaga - rzuciła, odsłaniając źródło światła - Marius, pomóż nam! - krzyknęła w stronę ujścia z kanału. Wilkołaki zaatakowały wszak tylko rosłego barbarzyńcę i kobietę prowadzącą pochód konkurencji. Nie wiedziała, czy mag rzeczywiście miał tak na imię ani czy był jeszcze w jaskini, ale każda sekunda była cenna, podobnie jak każda osoba, która mogła przyczynić się do powalenia bestii.
 
Amanea jest offline  
Stary 06-05-2010, 12:31   #89
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Krzyk kobiety wyrwał maga z paraliżujących szponów strachu. Dostrzegła ruch w głębi kanału. Wilkołak zasłonił oczy łapą i zawył głośno, jakby chciał odstraszyć kompanów. Tamci jednak stali zwarci i gotowi w bojowym szyku. Nagle nieopodal ujścia z kanału za sprawą magii Mariusa pojawiła się sporych rozmiarów kula ognia, która upadła na ziemię i poczęła toczyć się w nieświadomego likantropa. Ten choć zasłaniał się jedną łapą drugą wciąż się zamachiwał, chcąc odstraszyć ewentualnych agresorów. Wtedy rozległ się głośny pisk. Wielka kula ognia uderzył bestię w nogę rozsypując się w żarzącą kupkę węgli. Likantrop pisnął niczym kopnięty kundel i przewrócił się na plecy. Niestety równie szybko podniósł się i ruszył prędko w stronę wyjścia z jaskini. Minął czarodzieja i zniknął w mroku nocy.
-Mogłem strzelać... Ale jak miałem go widzieć...- narzekał półelfi łowca stojący za plecami Nyarli.

Walka dobiegła końca. Były dwie ofiary i jeden pokonany przeciwnik. Dopiero teraz Nyarla dostrzegła ranę Gabriela. Była dość poważna. Na jego twardej i chudej piersi widniały trzy, głębokie, krwawiące bruzdy. Na jego twarzy widniał grymas bólu, ale elfi wojak nie narzekał.
-Co z nim robimy?- spytał Formit.
-Do miasta nas nie wpuszczą. Przecież zamykają bramy na noc.- skomentował Rurik.
-Ty potrafisz leczyć?- niziołek zwrócił się do Chrisa.
-Potrafię opatrywać rany, ale ją trzeba obmyć, przepłukać. Zabandażować. Tutaj nie dam rady.- wyjaśnił -Musi udać się do mojej chaty.- Barbarzyńca i łotrzyca nie żyli. Marius zbliżył się do nich wyglądając na nieco wystraszonego całą sytuacją.

-Nie ma czasu. Idziemy z nim do mojej chaty.- Do kompanów wróciła ta straszna myśl, że znów przydałby się Bruno. Jednak jego nie było. Ruszyli. Gabriel szedł o swoich siłach, choć Nyarla towarzyszyła mu, stojąc na wyciągnięcie ręki, w razie gdyby wojownik zasłabł. Wszyscy się spieszyli. Marius szedł z nimi, choć nieco z tyłu, jakby myśl samotnego nocowania po za murami miasta nieco go przerażała. Po długim marszu dotarli nad rzekę. Półelf otwarł drzwi i wpuścił wszystkich do środka. Chris prędko zajął się myciem rany elfa. Opatrując wojownika milczał. Miał skupioną minę.
-Dobra. Teraz musisz poleżeć i odpocząć, żeby rana się nie otwarła i nie zaczęła krwawić.- ostrzegł elfa, po czym odsunął się od łóżka. -Pilnujcie żeby nie wstawał.- zwrócił się do Formita i Rurika po czym posłał Nyi dziwne spojrzenie i wyszedł z chaty.

Kobieta nie wiedząc o co mu chodzi, wyszła za nim. Chris stał oparty o ścianę domu spoglądając w szemrzący nurt rzeki.
-Wiesz, że trzeba nam znaleźć pewną roślinę zwaną belladoną?- spytał. Nazwa rośliny była Nyarli znajoma. To dzięki roztartym korzeniom belladony można było zatrzymać chorobę likantropią.
-Jutro z samego rana, poszukamy jej w mieście. Jeśli nie będzie nikt miał, to będziemy musieli poszukać jej w lasach...- Miał rację.
 
Nefarius jest offline  
Stary 06-05-2010, 14:40   #90
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
- Wybacz, ale inaczej ktoś z nas mógłby wyglądać jak tamci... - rzuciła w stronę Chrisa, po zakończonej walce. Wiedziała, że w pierwszej kolejności byłby to Gabriel. Nie mogła na to pozwolić.
~ Może zginąć, jak pomogę mu odzyskać skrzydła... - usprawiedliwiała sama przed sobą swoją troskę o wojownika. Nie wyglądał dobrze. Po raz kolejny czuła się winna. Tak jak poprzednim razem, w grocie żądlaków, tak teraz, elf ucierpiał w jej obronie. Spojrzała na niego z bólem. Na propozycję spędzenia nocy u Chrisa, odpowiedziała tylko cicho:
- Tak, chodźmy.
Cofnęła się wgłąb kanału i wzięła trzęsącego się ze strachu kota na ręce. Ruszyła za pozostałymi ku wyjściu. Odetchnęła świeżym powietrzem i puściła Demona, przykazując mu trzymanie się w pobliżu. Sama szła obok Gabriela. Pamiętała jak reagował na jej chęć pomocy poprzednim razem, więc nie chciała ponownie się narzucać. Ale nie zamierzała również odstąpić od niego na dłużej niż potrzeba.

Nastroje w chacie były ponure. Ponownie odczuli dojmujący brak Bruna. Kapłan nie tylko mógłby zająć się raną, ale i z pewnością potrafiłby nieco rozchmurzyć towarzystwo. Ale jego już nie było wśród żywych. Ciało spoczywało na granicy bagien. Nie mógł im pomóc. Musieli poradzić sobie sami. Nyarla stała w oknie, spoglądając w niebo. Wspominała ostatni wieczór. Rozmowę z Gabrielem, lot nad Nesme, przypadkowe znalezienie się w jego ramionach... Wtedy nic nie zapowiadało, że znów będzie tak źle. Liczyła nawet na to, że elf ją polubi. Stłumiła westchnienie i spojrzała w stronę Chrisa zajmującego się Strzaskanymi Niebiosami. Rana została oczyszczona i opatrzona. Półelf rzucił dziewczynie znaczące spojrzenie. Nie miała pojęcia o co chodzi, więc wyszła za nim z chaty, by wyjaśnić sprawę. W progu drzwi odwróciła się w stronę kompanów. Spojrzała na elfiego wojownika, przeniosła wzrok na Mariusa i cicho zwróciła się do niego:
- Dziękuję za pomoc. - po czym wyszła.

- Belladona - powtórzyła głucho za strażnikiem lasów - Likantropia... - niemalże jęknęła.
Łowca pokiwał powoli głową, widząc, że zaklinaczka rozumie powagę sytuacji. Odwrócił się na pięcie i wrócił do środka. Nyarla poczuła jak przytłacza ją olbrzymie poczucie winy.
~ To przez Ciebie! Trzeba było stać z tyłu! - wyrzucała sobie - Jaka Ty jesteś głupia! Rozmawiać z wilkołakami?!
Oparła się o ścianę chatki i zsunęła się po niej na ziemię, spoglądając w niebo. Chciała dobrze, wyszło jak zwykle. Czuła się beznadziejnie. Avariel, skrzywdzony przez ludzi, których nie mogła zrozumieć; któremu tak bardzo współczuła - teraz znów cierpiał przez nią. Zaczęła dręczyć ją myśl, że lepiej byłoby dla niego, gdyby nigdy na siebie nie trafili. Pragnęła mu pomóc, ale wiedziała, że znalezienie korzenia belladony nie będzie proste. W dodatku czas działał na ich niekorzyść. Nie zdobyli też żadnych nowych informacji ani dowodów w sprawie Nesme. Przyszło im płacić wysoką cenę za chęć pomocy. Zaczynała żałować, że przystała na ten pomysł. Podniosła się i powlokła z powrotem do chatki. Rurik i Formit siedzieli przy Gabrielu, próbując rozmową rozwiać niezręczną ciszę zalegającą w chatce.

- Idźcie, prześpijcie się... - powiedziała cicho dziewczyna, podchodząc do łóżka - Będę czuwać.
Nie protestowali, choć Kayl chyba chciał coś powiedzieć, to jednak zrezygnował. Nadal pozostawała ich dowódcą, miała prawo decydować o takich sprawach. Usiadła w nogach łóżka, spoglądając od czasu do czasu na odpoczywającego Gabriela.
~ To nie tak miało być. - powtarzała sobie w myślach, raz po raz dokładając kolejne wyrzuty do litanii winy. Demon zwinął się w kłębek na jednym z krzeseł i zamknął oczy, przysłaniając ogonem nos. Pozostali także ułożyli się do snu na prowizorycznych posłaniach, zrobionych z koców i prześcieradeł. Nya nie mogła spać. Nie byłaby w stanie zasnąć. Czuwała przy Strzaskanych Niebiosach do świtu, czasem tylko przysypiając na chwilę, gdy jej organizm nie mógł już powstrzymać zmęczenia. Miała wrażenie, że gdzieś w głębi niej, zieje czarna, zimna dziura pochłaniająca całą jej energię. Gdy pierwsze promienie słońca pojawiły się za oknem, wstała i ruszyła do wyjścia.
- Idę do miasta, pilnujcie, żeby Gabriel nigdzie się nie ruszał... - powiedziała cicho, w odpowiedzi na pytające spojrzenie wyrwanego ze snu Kayla. Demon podniósł łebek, ziewnął, przeciągnął się i podreptał za właścicielką. Nie odeszła daleko, gdy u jej boku pojawił się Chris. Razem ruszyli w stronę Nesme.

Nyarla wyglądała fatalnie. Była markotna, blada, a pod oczami miała delikatne cienie wskazujące na poważne zmęczenie. Wiedziała jednak, że jej stan był niczym w porównaniu do stanu Gabriela. Nie znała Nesme, nie wiedziała, czy gdziekolwiek znajdą kogoś, kto mógłby im pomóc. Postanowiła udać się do jedynej osoby, na którą mogła jeszcze w jakiś sposób liczyć.
- Znasz Nesme lepiej niż ja, wiesz gdzie szukać. Idź tam. Ja udam się do znajomego. Spotkajmy się za dwie godziny u Ciebie w chacie. - rzekła Chrisowi i ruszyła w stronę świątyni Waukeen. Czuła się jak w koszmarnym śnie. Szła przed siebie, ze spojrzeniem utkwionym w bruku. Gdy dotarła do znajomego, dużego budynku, weszła do środka modląc się do patronki miasta o szczęście w znalezieniu kupca, którego poszukiwała. Podeszła do młodej akolitki i zapytała o sklep i magazyn przystojnego młodzieńca - Corteliusa. Dziewczyna uśmiechnęła się do zaklinaczki i uprzejmie objaśniła drogę do dzielnicy, w której powinna szukać handlarza. Nyarla podziękowała jej serdecznie, zdobywając się na słaby uśmiech i ruszyła we wskazaną stronę.

Sklep Corta mieścił się w typowej dzielnicy handlowej. Wokół sporego placu stały niewielkie budynki, oznaczone przeróżnymi szyldami. Na samym placu tu i ówdzie rozstawione były niewielkie straganiki. Zapewne w spokojniejszych czasach było tu gwarno i tłoczno. Dziś nie to było obiektem zainteresowania Nyarli. Podeszła do jednego ze straganików, gdzie sprzedawczyni - miła, starsza babuszka - wskazała jej odpowiedni budynek. Dziewczyna skierowała się ku niemu szybkim krokiem i niemal wpadła do środka, zamykając za sobą z ulgą drzwi. Dzwoneczek przy drzwiach rozdzwonił się przyjemnym dla ucha dźwiękiem i po chwili ruda czupryna wychyliła się z zaplecza.
- Dzień dobry, w czym... - zaczął mężczyzna i urwał, mrużąc oczy - Nyarla? Na bogów, co się stało? Wyglądasz... to znaczy bardzo ładnie... na okropnie zmęczoną! Myślałem, że opuściłaś już miasto.
Zaklinaczka uśmiechnęła się blado, widząc, że ją rozpoznał.
- Witaj. Potrzebuję pomocy. I to bardzo pilnie. Zajęłam się wraz ze znajomymi tymi ostatnimi wydarzeniami w Nesme. W to zamieszane są wilkołaki, Cort. - przygryzła lekko wargę - Mój znajomy został ranny. Potrzebuję korzenia belladony, by zapobiec... - urwała, czując, że łamie jej się głos. Wzięła głęboki oddech - Możesz mi jakkolwiek pomóc?
 
Amanea jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172