Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-10-2010, 21:17   #1
 
Vangard's Avatar
 
Reputacja: 1 Vangard jest na bardzo dobrej drodzeVangard jest na bardzo dobrej drodzeVangard jest na bardzo dobrej drodzeVangard jest na bardzo dobrej drodzeVangard jest na bardzo dobrej drodzeVangard jest na bardzo dobrej drodzeVangard jest na bardzo dobrej drodzeVangard jest na bardzo dobrej drodzeVangard jest na bardzo dobrej drodzeVangard jest na bardzo dobrej drodzeVangard jest na bardzo dobrej drodze
[D&D, ed. 3,5] Klinga snu



Barforst jest wielce urokliwym siołem położonym pośród żyznych pól i pastwisk. Okoliczne lasy bogate są we wszelaki runo leśne i zdrową zwierzynę łowną.
Droga do miasta, położonego o dzień jazdy wozem, jest zadbana, porośnięta po bokach topolami i żywopłotem lub obłożona kamieniami.
Sama wieś jest niewielka. W samym jej środku jest pękata gospoda "U Nogaja", gdzie strudzeni gospodarze przychodzą wychylić kufel piwa. Raz po raz zatrzymują się tutaj podróżni jadący z Hensy-wspomnianego wcześniej miasta, lub do niego.
Całkiem naprzeciw gospody jest świątynia wspaniałego boga, Pelora, a za nią, niewielki dom kapłana Henry'ego i akolity Swinta. To tutaj, w budynku majestatycznie wznoszącym się nad wioską, mieszkańcy dziękują za wspaniały żywot i ośmielają się prosić o łaski.
Między gospodą, a świątynią jest plac, lecz nie byle jaki - raz w tygodniu zatrzymuje się tutaj karawana niziołków. Wystawiają tedy kramy, a mieszkańcy mogą zaopatrzyć się w potrzebne sprzęty i sprzedać owoce swojej pracy. Ku uciesze dzieci jest i teatrzyk kukiełkowy, i pokaz sztucznych ogni, oraz pokaz "dzikich bestii".
Przy placu jest też Sala wójta Sędzimira, pełniącego tę funkcję niezmiennie od 53 lat, sam wójt mieszka niedaleko, u swojego syna i jego rodziny.
Nieco na skraju wioski jest kowal-krasnolud Berg. Jak na krasnoluda jest młody, dopiero co po ożenku ze wspaniałą pulchną brodatą krasnoludką.
Wieś jest zadbana, większość budynków jest z czerwonej, wypalanej cegły. Domy kryte są gontem a z kamiennych kominków leci biały dym.
Rodziny są liczne, a więzi rodzinne mocno kultywowane.
Przez łąki, na których pasą się spaśne, łaciate krowy, prowadzi wąska dróżka do domostwa starego, emerytowanego poszukiwacza przygód.


Ów poszukiwacz przybył do wioski lata temu, przywożąc ze sobą, ponoć całe kufry skarbów. Mówią na niego Bliznooki, ze względu na szramę biegnącą od szyi, aż po włosy.
Za zgodą mieszkańców wybudował sobie tutaj okazałe domostwo. Nie uprawia roli, nie hoduje bydła, lecz ku uciesze gospodarzy, zaopatruje się w wiosce.
Nie od zaraz był jednak akceptowany, na szacunek zasłużył sobie, odpierając sam jeden, liczne ataki goblinów i wilków. Dzięki niemu wioska miała obrońcę, a to skutecznie odstraszyło złe pokraki.
Dopiero od roku, przybyły do niego, z daleka, cztery osoby.

Pierwszy z nich to elfi pan, władający magią tajemną. Niedawno jeszcze całe miesiące spędzające na szlaku, gdzie praktykował czarostwo. Trafił jednak w swoim życiu na moment, w którym stwierdził, że znów brakuje mu teorii. Ku jego uciesze spotkał "przypadkiem" człowieka, który mógł przekazać mu niezbędną wiedzę tak teoretyczną jak i praktyczną.

Drugą osobą był człowiek, który stanął na rozstaju życia. Miał przed sobą dwie drogi, drogę miecza i drogę pięści, a każda z tych dróg była jednakowo słuszna. Bliznooki znalazł go w Hensy w szpitalu przyświątynnym, gdzie leczył swoje rany. Jak się później okazało Bliznooki był nie tylko idealnym słuchaczem, podczas wielogodzinnych zwierzeń, lecz także wspaniałym nauczycielem.

Kolejny był półelf, oddający swój miecz tym co sowicie płacili. Płacili dobrze ale i nie chcieli zostawiać po sobie śladu, jego życie stało się więc ciągłą ucieczką. Do czasu. Przejeżdżał przez małą wioskę, gdzie zaczaili się na niego oprawcy. Miał jednak szczęście, bo na lincz nie pozwolili uczniowie niejakiego Bliznookiego. To był ktoś, kto mógł wynieść go na wyżyny sławy, ktoś dzięki komu mógł zacząć dokonywać epickich czynów.

Ostatni był wierszokleta i grajek. Przejeżdżał nieopodal, gdy dowiedział się, że mieszka tu Bliznooki. Nie mógł uwierzyć, że to ten sam wielki bard, którego pieśni i podania przekazywane są od mórz aż po szczyty gór. Bliznooki, jeden z wielkiej siódemki sławnych poszukiwaczy, którym władcy słali listy pisane złotym atramentem, przed którymi drżeli nekromanci, a przy Tym konkretnym muzykancie mdlały wszystkie księżniczki. Taka okazja nie zdarza się dwa razy, wiedział więc że po prostu musi poznać go bliżej.

Od samego początku wiadomo było, że są uczniami Bliznookiego. W ten czy inny sposób zaczęli u niego doskonalić, każdy w odmienny sposób ale i razem, tworząc zaczątki nowej drużyny.
Terminując u Bliznookiego, zaczęli wyruszać na ekspedycje służące ochronie wioski i miasta, dzięki którym pod czujnym okiem nauczyciela wzrośli w siłę. Szybko więc stali się kontynuatorami swego mentora i również zasymilowali się z mieszkańcami ich nowego domu-Barforstu.



ZIMA

Noce o tej porze roku były długie i ciemne. Mieszkańcy po zmroku zamykali się w przytulnych bezpiecznych domach, karczma świeciła pustkami. Karawana w takich zaspach nie miała szans przedrzeć się do miasteczka toteż ludzie musieli już korzystać z wcześniej poczynionych zapasów. Coraz częściej dało się słyszeć wycie wilków w oddali, one też nie miały łatwo tej zimy.

Na szczęście wesoło trzaskający ogień w kominku dawał sporo ciepła. Ze środka, przytulnego domu, problemy całego świata wydawały się nieistotne. Godziny spędzone na dworze przy rąbaniu drewna, naprawianiu dachu i patrolowaniu okolicy stały się bardzo odległe. Ciepło płomienia, czy może ciepło rozlewające się w całym ciele, po wypiciu już kilku łyków wina było takie błogie. Nie trzeba było przejmować się niczym. Furta na ścieżce do domu zamknięta; ścieżka odśnieżona; drewno pod zadaszeniem, z prawej strony domu, przygotowane; składzik na narzędzia, za drewnem zamknięty; sień pozamiatana; w kuchni w głębi po prawej słychać odgłosy kolacji szykowanej przez Bliznookiego; zbrojownia i magazyn po lewej, uporządkowana; schody do piwnicy,gdzie jest zakaz wstępu jak zwykle pod kluczem mentora; pokoje na górze przygotowane do spoczynku. Wszystko tak jak być powinno.


Bliznooki wniósł do sali sporą tacę, obładowaną półmiskami jedzenia. Są tu ryby, bigos, schabowe, pieczone ziemniaki i odrobina warzyw. Postawił ją przed strudzonymi uczniami, podszedł do kredensu i wyciągnął jeszcze jedną butelkę, stawiając ją tuż obok dwóch opróżnionych. Rozsiadł się w swoim głębokim fotelu, wziął kielich i skosztował łyk czerwonego gorzkiego wina. Uśmiechnął się pod nosem i pogrążył we wspomnieniach. Głębokie zmarszczki wyrażały spokój. Prosty nos, tak jak i reszta jego sędziwego 72 letniego ciała pokryty był ciemnymi plamami. Usta miał już mocno popękane, a skóra na rękach była tak blada, że było widać pod nią żyły. Jedynie jego śnieżnobiałe krótkie włosy miały wciąż blask. Bardzo dbał o te włosy, one były niegdyś jego znakiem rozpoznawczym. Mówiono o nim Blaskbard. Ponoć, jego już ochrypły głos, niegdyś rozbrzmiewał w każdym dużym mieście, a jego utwory kojarzy każdy minstrel.

Nagle otworzył oczy i spojrzał na towarzyszące mu osoby.
-Co się na mnie gapicie. Ekhm... Ekhm... Głos utknął mu w gardle. -Jedzcie wreszcie, bo Wam ostygnie. Dobrze wiecie, że musicie nabrać sił. Sam mówiłeś Ravarr, że wilki są coraz bardziej niespokojne. Musicie je jutro koniecznie wytropić i przegonić. Nie możemy pozwolić, żeby zaginął kolejny mieszkaniec. Mała Sara była oczkiem w głowie kuchmistrza Bartollo. Ją też musicie zresztą odnaleźć. Draugdin znalazł jej wstążkę nad rzeką. - zrobił małą pauzę na kilka głębszych wdechów - Ale najpierw ochrona wioski. - wziął mały łyk wina, oblizał wargi - Co z Twoimi pięściami Pavos? Rąbanie drewna za pomocą gradu ciosów nie przyniósł tylko oczekiwanego treningu prawda? Weź sobie z magazynku eliksir, jeden z tych lekkich. Uśmierzy Twój ból i zagoi rany. - odłożył kieliszek, schylił się i podniósł z dywanu lutnię. Zwrócił się do Trivela - Uracz nas po posiłku małą balladką. Pokażę Ci chwyty.
Palce staruszka wcale nie były takie skostniałe. Z niebywałą precyzją skakały po progach w górę i dół. kojąca muzyka wypełniła pomieszczenie tworząc wraz z wesoło trzaskającym ogniem w kominku niesamowitą atmosferę.

 
__________________
moja pierwsza sesja na forum (z przed czterech lat): http://lastinn.info/archiwum-sesji-i...pod-rynne.html
sesja obecna: http://lastinn.info/sesje-rpg-dnd/92...linga-snu.html
Vangard jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172