Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-11-2011, 17:48   #31
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Towarzystwo siedzące przy stole rzedło - oddalił się od niego drugi z ludzi. Z pierwotnej grupy zostały tylko krasnoludy. Szansa na bitkę stopniowo wzrastała, ale trzeba było zaryzykować. Na szczęście jeden z krasnoludów okazał się na tyle towarzyski, że przynajmniej się do Gerfyna odezwał.

- Radem Cię poznać Ragnarze Miszkunie. Mahakamu nigdym nie widział, ale opowieści wiele słyszałem. Aż trudno im wszystkim dać wiarę. Co zaś do celu mojej podróży, to niestety nie mnie go wybierać. Mam obowiązki, które wiążą się z Novigradem, tedy tam właśnie muszę się udać. Nie ukrywam, że rad bym odbyć tę podróż w dobrej kompani, co ani bitki, ani napitki się nie zlęknie. Zaś kończące się fundusze zmuszają mnie do podjęcia podróży najszybciej jak się da. Gdybyście opuszczali miasto i nie mieli nic przeciwko mojemu towarzystwu, to odszukajcie mnie w tej karczmie. Albo krzyczcie głośno na ulicy "Medyka!", to pewnie się zjawię.

W dłuższej wypowiedzi wyraźnie dało się wyczuć obcy akcent, ale trudno było określić jaki. Może po prostu piwny.

Gdy krasnolud odszedł Gerfyn siedział dalej, choć ani rozmowa się zbyt nie kleiła, ani gra nie szła najlepiej. W sumie drobne monety krążyły tam i siam i zdawało się, że w ostatecznym rozrachunku wzbogaci się tylko karczmarz.

Jeden z wcześniejszych towarzyszy krasnoludów wrócił. Z tego co mówił nie dało się wiele wywnioskować. Zbyt był ostrożny i powiedział tylko, że znalazł trop. Gerfyn wolał nie dopytywać o co chodzi, bo mógłby co najwyżej skończyć z nożem pod żebrem. Poza tym, jeśli nie mógł ich wykorzystać jako eskorty, to prawdopodobnie wolał nie wiedzieć co knują w tej mieścinie.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline  
Stary 17-11-2011, 22:41   #32
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
„Podziwiając” drewnianą architekturę miasta, Conor wpadł na pewien pomysł. Kiedy już będzie musiał opuszczać te zabitą dechami dziurę i będzie musiał to robić w takim „pospiechu” jak ostatnio, to zatarcie śladów nie będzie stanowiło problemów. Po prostu spali te oborę i z głowy. Sfajczyć całe miasto, to było coś. Ta wioska też by uszła.

Tymczasem wrócił ich nowy przyjaciel. I nie sam. Storm do razu zauważył nieudolnie śledzącego go menela. ~~ Amatorzy! ~~ Zastanawiał się, czy od razu obić mordę żulowi, czy najpierw zapytać pirata o co tu chodzi. Ostatecznie wszedł do karczmy. Akurat na czas aby usłyszeć wszystko co go interesowało. Poczekał jeszcze chwile, aż dołączył Ragnar i zabrał całą czwórkę na zewnątrz z dala od wścibskich uszu.

- Dobra, zrobimy tak. Najpierw pogadamy z tym tutaj. Jak wie, gdzie nasz ptaszek, to powie, gwarantuje. Jeśli nic z tego nie wyjdzie, to pójdziemy do tawerny „Lubieżna Harpia” Tam musimy być ostrożni, bo to siedziba lokalnego szefa świniopasów. Tak więc gadał będę Ja a wy macie być gotowi do ostrej rąbanki, jakby co nie wyszło. Gotowi, ale nie prowokować lokalnych osiłków. Rzezacie tylko, jak Ja zacznę albo nas zaatakują. Omówimy sporawe szerzej, przed wejściem jakby co. Na razie zajmiemy się nowym kumplem Pana Thjodmara. -

Conor ruszył w stronę menela uśmiechając się przyjaźnie. Cieszył się na te rozmowę. W czasie żeglugi, dużo czasu spędził na rozmowach z Dallanem. Jak się okazało, łowca nagród wiedział bardzo dużo w temacie tortur i zdobywania informacji. Conor polubił Lyriczyka, więc postanowił, że kupi od niego kilka co ciekawszych przyrządów, zamiast tradycyjnie wygrywać je w kości. Słynne haczyki, do wyrywania zwieraczy, tez stanowi jego własność. Choć akurat w tym przypadku postanowił zastosować bardziej tradycyjne metody.
 
malahaj jest offline  
Stary 17-11-2011, 23:16   #33
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Chcieli dotrzeć tutaj? Dobry żart. Krasnoludy nie umiały kłamać. Ciekawiła go ta sprawa. Może nawet uda mu się stąd wyrwać?
Morven był prawie że przeciwieństwem krasnoludów. Krzyczał mało (jeszcze by w ryło dostał), nie jadł i nie pił (bo pieniędzy nie miał).
- Jam jest Morven, znany... No dobra, może nie aż tak znany bard. Gerfynie Lyrdzie aep Deroth aep Gerrof czyżbyś pochodził z Nilfgaardu? - Właściwie było to pytanie retoryczne, nazwisko zdradzało skąd pochodzi nowy gracz. Morven nic do Nilfgaardczyków nie miał, a ten zdołał sobie zaskarbić jego sympatię stawiając mu piwo. Bard skinął mu z wdzięcznością i kilkoma łykami osuszył kufel.

Potem nie było zbyt dobrze. Ani rozmowa nie szła, ani gra w kości. Morven mimo tego, że Conor sobie poszedł nie odważył się oszukiwać. Jego słowa o hakach widocznie naprawdę zapadły mu w pamięć.
Gra się właściwie zakończyła gdy jeden z krasnoludów, bodajże Ragnar Miszkun jebnął kleksa. Zapach był okropny, człowiek musiał wytężyć całą swoją siłę woli by pozostać przy stole i nie zwymiotować.
- Ja mogę iść! - Zgłosił się nieco podchmielony bard. Chwilowo miał bonus do odwagi kosztem mądrości i inteligencji (gdyby się zastanowił co mogą robić te zakapiory w nocy to pewnie nie byłby taki chętny do działania). Mocnej głowy to on nie miał...
- Znam to miasto niczym driada swój las! - Cóż za poetyckie porównanie! - Beze mnie się zgubicie albo coś... W końcu jesteście tu nowi. Nocą to miasto potrafi być naprawdę niebezpieczne! - Ot, chociażby można się zagapić i wylądować twarzą w rynsztoku.
 
Wnerwik jest offline  
Stary 17-11-2011, 23:21   #34
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Serce złodzieja lekko zadrżało. Co innego, gdyby usłyszał wprost jakieś kroki, albo że ktoś rzuca w niego siekierą. Wtedy adrenalina by zadziałała i by dostał takiego podświadomego kopa, że przebierałby nogami szybciej, niż żebrak pędzący po leżącego na ziemi denara. W tym przypadku jednak nie miał pojęcia o źródle dźwięku, toteż i nie nabierał wzmożonej siły w dolne kończyny. A w sytuacji, w której nie wiedział, na czym stoi, czuł się, jak zapewne większość ludzi, niezbyt komfortowo. Postanowił się jak najciszej wycofać do drzwi, chwycić klamkę. Jeśli za chwilę ponownie usłyszałby dźwięk, lepiej było wyjść i szukając jakiegoś dogodnego miejsca do obserwacji sprawdzić, czy ktoś nie wyszedł i go tam nie szuka. Gdyby jednak dźwięk się nie powtórzył, również dalej ostrożnie starał się iść przed siebie, by wypełnić czymkolwiek swe puste kieszenie.
 
Zara jest offline  
Stary 19-11-2011, 00:18   #35
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Gdy Ragnar wyszedł Ginnar postanowił poszukać wydrwikufla, ale nim zebrał się do odłożenia kufla i wypytania ludzi i nieludzi, Conor wszedł i go z karczmy wyprowadził.

Krasnolud wysłuchał mowy Conora, po czym z nieco strasznym uśmiechem uniósł topór, spojrzał na Ragnara i powiedział:

-To co, idziemy go grzecznie wypytać co i jak?
 
pteroslaw jest offline  
Stary 19-11-2011, 23:29   #36
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Parszywa kompania oraz bard

Gdy wyszli przed karczmę, szybko okazało się, że ich niedoszły przewodnik gdzieś się zawieruszył.
Nawet spostrzegawczy Conor nie mógł go wypatrzeć.
Tak zatem zgubili pierwszy trop, mogący ich doprowadzić do poszukiwanego przez nich osobnika. A może menel chciał tylko orżnąć na wpół pijanego pirata, a jego kompani go spłoszyli.
Wobec zaistniałej sytuacji, Conor poprowadził całą gromadę do portu, do tawerny o wdzięcznej nazwie „Lubieżna harpia”, celem pogawędki z miejscowym bandziorem.

Lokal był zapuszczony. Istna melina. Nawet portowe lumpy i dziwki, o zwykłych marynarzach nie wspominając, omijały go z daleka.
Z wnętrza płynęły stukoty glinianych naczyń, plugawe piosenki i przekleństwa. Aż dziw, że rzucane tam w niebogłosy kurwy nie uniosły dachu hen, wysoko w niebo.
Gdy weszli do środka, zapadła cisza, przesycona wrogością. Gdyby nieopatrznie zapuścił się tu samotny, mniej lub bardziej praworządny obywatel, zebrałby co najmniej po mordzie, a zapewne i bywalcy ożeniliby mu kosę.
Jednak wobec dwóch ludzkich zakapiorów i krępych, ale nabitych w sobie i szerokich w barach jak tury, uzbrojonych krasnoludów, uczyniono wyjątek. Obrazu nie psuł nawet towarzyszący im dandysowaty bard.

Kurt

Jego wątpliwości ostatecznie rozwiał kolejny dźwięk dochodzący zza drzwi.
Złodziejaszek począł się chyłkiem wycofywać ku wyjściu. Odemknął je i wyślizgnął się z mieszkania. Już miał zamknąć za sobą drzwi, gdy nagle usłyszał głuche uderzenie. Nim zdołał sie rozejrzeć, zobaczył przed oczyma miliony gwiazd, a potem ciemność.

Obudziło go uderzenie w twarz. Spróbował się poruszyć, nie mógł. Był związany. Siedział. Na krześle albo zydlu. Wzrok miał jeszcze przez chwilę rozmazany, ale po chwili wrócił do normy.
Pochylał się nad nim Nijaki.
- Kim ty, kurwa, jesteś i czego tu szukasz? – zapytał.

Gerfyn

Gdy dziwna szajka, z podczepionym bardem, opuściła karczmę, Gerfyn ponownie został sam.
Nim zdołał zrobić cokolwiek, usłyszał ewidentnie skierowane do niego pytanie.
- Przepraszam panie, ale czy prawdę rzekł ten młodzian? W istocie jesteście z Nilfgaardu? – pytanie zadał młody, mniej więcej w jego wieku, człowiek. Odziany był w strój żaka Akademii Oxenfurckiej.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 20-11-2011, 11:53   #37
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Po odwiedzeniu tutejszej latryny - jak można tak nazwać to zbite przez chłopów dzieło architektoniki ludzkiej - Ragnar wrócił do reszty. Okazało się, że go szukali. Wystarczyła chwila jego nieobecności a już coś miało zacząć się dziać. Thjodmar miał jakiś trop. Po wyjściu na zewnątrz okazało się, że jest nim jakiś żul z niecodziennie spotykanym talentem. Jak wtyka pirata zobaczyła wychodzącą z tawerny dwójkę krasnoludów ulotniła się na tyle sprawnie, że nie tylko Ragnar ani Ginnar go nie widzieli - nawet wyczulone zmysły Conora Storma nie były w stanie wypatrzeć tego gnojka. Przepadł. "Jak woda w kamień" czy jakoś tak...

- Storm, Ginnar. Wystraszyliście go! Mogliśmy wysłać barda. On wygląda przyjaźniej... Znaczy nikt nie wygląda tak przyjaźnie jak krzepki krasnolud, ale ty miałeś broń co zmienia całą kolej rzeczy. Więc Panie Storm prowadź do tej "Lubieżnej harpii". Mam nadzieję, że nie będę musiał walczyć. Nie chciałbym w parę dni po zakupie hełmu go wgnieść czy coś... - Ragnar wypluwał z siebie szybkie i w pełni zrozumiałe jedynie Ginnarowi zdania.

Oczywiście to co mówił a to co był w stanie uczynić krasnolud to były dwie różne sprawy. Nie chciał wgniatać hełmu więc wcale go nie założy. Pewnie w tej tawernie nie będą mieli porządnej broni więc nie ma co się o pancerz zawczasu martwić. Mieli iść tam w pięciu. Wesoła gromada w postaci dwóch krasnoludów, zabijaki, pirata i barda. Jak w balladach tylko lepiej! Ragnar szedł cicho zawodząc sobie starą - i słabą - pieśń o krasnoludach.



"Większy od hobbita i liliputa.
Wytrzymalszy od skały i silniejszy od orka.
Mądrzejszy od ludzi Novigradu, utalentowany jedynie w swym rodzaju.
To on krasnolud szlachetny, który przez wieki wraz z kompanami
Tworzył historię wysoko nad nami..."


***

Lokal był brudny, sklecony gorzej niż wychodek a o jego klienteli Miszkun się nie wypowiadał gdyż nie znał odpowiednich słów aby ją dokładnie określić. Smród, kiła i mogiła. Szczególnie to pierwsze. Już z dala dało się słyszeć całą masę wulgaryzmów, które jakby nawoływały z dala najgorsze męty. To działało! Zgrabnie niczym polujący drapieżnik, szybko niczym pikujący sokół Conor Storm ruszył w kierunku wejścia do tej meliny. "Ciekawe czy będzie trzeba komuś michę oklepać" zastanawiał się cały czas krasnolud. Miał nadzieję, że nie a jak juz to nie będzie ich więcej niż tuzin. Nie lubił przepychu...

W końcu grupa pojawiła się w środku. Zapadła cisza. W trwającej konsternacji dało się słyszeć jak ktoś na tyłach puścił bąka. Ragnar nie wytrzymał. Wybuchł śmiechem. Do jego śmiechu dołączyło po chwili parę innych głosów. Jedne basowe, inne mniej tężne aż po te sykliwe i ociekające jadem głosiki. Więc kwestię poznawczą mieli już z głowy. Teraz wystarczyło dowiedzieć się co, jak i spadać…
 
Lechu jest offline  
Stary 20-11-2011, 20:07   #38
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
*Ale odstawiłem fuszerę* - Pomyślał sobie związany Kurt, obudzony uderzeniem w twarz. Wiedział, o co chodziło, bowiem pamiętał wszystko do momentu, w którym nagle po uderzeniu obraz przed jego oczyma gwałtownie się rozmazał. Poza tym, nie raz już był w podobnej sytuacji, pytanie tylko, czy będzie teraz lepiej, czy gorzej, niż zwykle. Musiał jakoś poznać, w jakim nastroju i do czego gotowy jest Nijaki. Wydawało się to dziwne, bo nawet nie wiedział, skąd on się tam wziął, przecież widział, jak wychodzi z mieszkania. Być może Kurt leżał tam tak długo, że Nijaki zdążył wrócić. Wtedy zastanawiające było kto lub co go uderzyło. Nie to w tej chwili jednak było priorytetem, ważniejsza była odpowiedź na pytanie, na które odpowiedział, gdy już zdołał uporządkować wszystkie myśli, jakie nagle pojawiły się w jego głowie.
- Jeśli odpowiem, że zbieram datki na bezdomne dzieci w Nilfgaardzie, to raczej waćpan mi nie uwierzy? - Wiedział, że po takiej odpowiedzi mógł znowu dostać w twarz, ale to i tak jedna z najmilszych rzeczy, jaka mogła go w tej chwili spotkać. Koniecznie musiał jednak rozeznać w zachowaniu swą byłą ofiarę, by móc to jakoś wykorzystać podczas dalszych "negocjacji". Oby się nie okazało, że wpadł w paszczę lwu.
 
Zara jest offline  
Stary 20-11-2011, 23:20   #39
 
chaoelros's Avatar
 
Reputacja: 1 chaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodze
Thjodmar wszedł do karczmy ze swoimi kompanami. Starał się zachować fason. W końcu jest tu sporo znajomych... po fachu. Tym samym starał się trzymać w środku grupy i ostrożnie rozglądał się po twarzach. Różnie bywa, a w takich miejscach mógł spotkać nawet kogoś z bandy co zawinęła statek i łupy jego wcześniejszej pirackiej załogi. Albo kogoś z kim zatarł... Oj może lepiej było nie wchodzić. Całe szczęście, niemal cudem, ci którzy zabili załogę kamratów Thjodmara, nie znali go i nigdy nie widzieli. Co do innych piratów, to Thjodmar choć pierwszy zabijaka na morzach, nie zawierał przyjaźni z innymi załogami. Z twarzy znał zaś wielu więc ktoś mógł znać jego. Thjodmar widząc znane, pirackie spojrzenia natychmiast zrozumiał że musi mieć się na baczności... i jednocześnie trzymać fason. Zobaczył karczmarza i pokazał, że piwo... Nie zamierzał płacić i wątpił żeby ktokolwiek z towarzyszy miał ochotę jeszcze pić. Ale fason. Z tym żeby nie płacić to też fason. Po krótkich oględzinach w poszukiwaniu znajomych ryjów, szepnął Conorowi.
-To był twój pomysł więc zakładam że masz jakiś plan. Ale zawsze możemy zacząć po mojemu. Wybór zostawiam tobie.
 
chaoelros jest offline  
Stary 23-11-2011, 20:18   #40
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Dobra, zanim wejdziemy, to słuchacie, co macie robić. - przed wejściem do mordowni Storm poinstruował swoją obstawę - Szukamy niejakiego Lewusa. Powinienem go zlokalizować bez problemu, więc zostawcie to mnie. Wy macie usiąść i groźnie wyglądać. Na tyle, żeby was nie zaczepiali i za szybko burdy nie było, bo musze mieć chwile na rozmowę. Obserwujcie jak mi idzie, bo cholera wie jakie tu mają zwyczaje, więc jakby zaczęła się jatka, to za topory i do mnie. W takim wypadku kasujemy lokal i szukamy gdzie indziej. Jasne? To idziemy. -

W środku było mniej więcej tak jak się spodziewał, tylko ze gorzej. Ich przybycie jakby zwarzyło atmosferę, ale puszczanie bąków przywróciło wszytko do normy. Ot, co kraj to obyczaj, widać tutaj tak się wita gości, zamiast zwyczajowego „dzień dobry” czy choćby „wypierdalaj”. Trzeba zapamiętać i poćwiczyć w wolnej chwili, bo nie umiał pierdzieć na zawołanie, jak co poniektórzy.

Szybki przegląd bywalców od razu przyniosło pożądane rezultaty. W rogu sali kilku poobijanych i zabandażowanych brudasów, pokazywało go palcami rozwalonemu na krześle człowiekowi. Facet wyglądał jak zapluty, trzeciorzędny alfons z Novigradu, więc tutaj musiał być szefem. Do niego tez od razu Storm skierował swoje kroki.

- Witam Panów. Jak rączka? - Storm zajął miejsce na przeciw Lewusa i uśmiechnął się wrednie do swoich znajomych z ciemnej uliczki. Na odpowiedz od gościa, którego tak mało finezyjnie przesłuchiwał nie czekał. Nie przyszedł tu gadać z planktonem.
- Jak sądzę znasz już moje referencje. Wybacz ten incydent tam w uliczce, ale twoi chłopcy zabrali się do tego wyjątkowo niefrasobliwie. Za to jest w tym jeden pozytyw, w końcu mogę Cię się poznać! Jestem Conor. Ja i moi przyjaciele przypłynęliśmy niedawno i mamy mały problem, który być może mógłbyś pomóc nam rozwiązać. Oczywiście zrewanżujemy się za to. Na pewno jest w tym... mieście, ktoś lub coś, co chciałbyś załatwić, ale tek aby nie być w to wmieszanym, ze swoimi ludźmi. Możemy wyświadczyć Ci, lub komuś innemu, taką przysługę. Lub inną, bo wspólnie mamy spor różnych talentów. W zmian potrzebujmy znaleźć niejakiego Wydrwikufla. Liczę, że ktoś o twojej sławie i kontaktach, na pewno wie gdzie go szukać. Ubijemy interes? -

Conor wyszczerzył się promiennie. Uznał, że na tą okazje dobry będzie uśmiech nr 13 - „175 centymetrów, 65 kilo? Będzie pasować...”.
 
malahaj jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172