04-01-2014, 23:17 | #211 |
Administrator Reputacja: 1 | Ten trakt różnił się nieco od poprzednich. Nie tyle szerokością, co “obramowaniem”, jako że zamiast standardowo wszędzie rosnących jeżyn czy ostrokrzewów tutaj rosły same egzotyczne roślinki. Wysoki rząd z jednej strony dróżki i takiej samej wielkości rząd z drugiej. No i wnet bohaterowie przekonali się, co znaczyły słowa “uważajcie na kaktusy”. Paskudne roślinki zachowały się nader wrednie i, bez powodu, obrzuciły przechodzących długimi kolcami. A członkom drużyny różnie dopisywało szczęście. Taką Ciani na przykład ominął jeden jedyny wystrzelony w nią kolec. A Theo uniknął aż dwóch kolców. Bangusowi roślinny pocisk mignął koło głowy, a drugi, chociaż trafił, nie przebił kolczugi. Kolec skierowany w stronę Garaga wbił się w plecak, nie robiąc krasnoludowi żadnej szkody, zaś Marco uniknął ran, chociaż długi na ponad stopę kolec utknął w jego zbroi. - Biegniemy! - Bangus dał dobry przykład, opanowując chęć zrewanżowania się złośliwym roślinkom i pokonując pragnienie wycięcia kaktusów w pień. W końcu dotarli do końca kaktusowych zarośli, gdzie mogli szczęśliwie zwolnić i wydłubać resztki kolców z elementów ekwipunku. A potem bez przeszkód dotarli do jeziorka, gdzie przywitała ich znajoma tablica. |
05-01-2014, 22:56 | #212 |
Reputacja: 1 | -No i znowu tutaj -westchnął Theo - ktoś chętny wypróbować eliksir lotu? - zapytał, prezentując fiolkę z migoczącym płynem i wypatrując znajomej łódeczki.
__________________ -To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację. |
06-01-2014, 00:03 | #213 |
Reputacja: 1 | Stanęli nad brzegiem i, przez moment, milczeli, jak zaklęci. - Mówisz? - zwróciła się do Theo, który przedstawił ciekawą propozycję. - Nie jestem taka pewna - zaoponowała. - Tę cudowną miksturę lepiej zostawmy na później. A nuż trafi się jakaś przepaść. - Uśmiechnęła się krzywo. - Nie wiem - przypomniała alternatywne rozwiązanie, podane im przez nimfę - czy budowanie tratwy ma jakiś sens. Za dużo czasu na to zmarnujemy - powiedziała. - Skoro zaś Theo twierdził, że ten drobiażdżek - wskazała na pierścień na swoim palcu - sprawia, że można chodzić po wodzie, to spróbuję pobiec do łódki i sprowadzić ją do was. Tak, jak sądzę, będzie szybciej. Czyż nie? - Uśmiechnęła się z bladym entuzjazmem. - I nic na tym nie stracimy. - Może ja spróbuję? - zaoferował się Marco. - Ten pierścionek. Mam trochę dłuższe nogi. - Nie pchaj się z butami - odpowiedziała zaczepnie. - Znam się na ucieczkach, jak nikt inny. - Rzucimy monetą? - uśmiechnął się. - Kto wygra ten bierze pierścień? Propozycja była kusząca. Nie ma co ukrywać. Ciani bała się tej całej wyprawy po łódkę, jak jasny gwint. Najchętniej oddałaby mu ten pierścień w cholerę. Mogła stawać przeciwko potworom oko w oko i nie raz już to zrobiła, ale świadomość ilości tych małych skurczybyków kłębiących się pod powierzchnią wody dosłownie ją przerastała. - Idę - huknęła. - A ty mały nie zawiedź mnie. - Chuchnęła na pierścień. - Jeśli on nie zadziała, Theo, to cię ukatrupię gołymi rękami - zagroziła z kamiennym wyrazem twarzy, po czym wystartowała do biegu.
__________________ "Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?) |
06-01-2014, 00:05 | #214 |
Administrator Reputacja: 1 | Ciani była szybka jak błyskawica, ale rybki nie drzemały. Im bliżej łódki była dziewczyna, tym było ich więcej. I wcale nie zamierzały spokojnie czekać, aż ich obiad znajdzie się poniżej poziom wody. Wyskakiwały w powietrze jakby naśladowały swoje latające kuzynki z ciepłych mórz. Najwyraźniej jednak nie miały zbyt dużego doświadczenia w lotach, bowiem co rusz chybiały. Tylko dwom udał się atak. Pierwsza zdołała ucapić dziewczynę za nogę. Ciani jęknęła z bólu, ale biegła dalej. Druga miała mniej szczęścia. Co prawda złapała dziewczynę, lecz odpadła, nie przebiwszy się przez grube skórzane buty. Ciani zrobiła jeszcze dwa kroki i wylądowała w łodzi. |
06-01-2014, 16:45 | #215 |
Reputacja: 1 | -Szybcy jesteście, nawet nie zdążyłem rzucić swojego pomysłu - Powiedział spokojnie gdy zdążył wtrącić się w rozmowę. Niestety było to już w trakcie biegu Ciani. -Miałem pomysł by przywiązać linę tym razem do strzały i wystrzelić w łódź. Przy szybkim napięciu liny, zadziałało by jak hak wbity w burtę. Teraz pozostaje pytanie czy w łodzi w ogóle są wiosła, bo wolał bym, żeby Ciani nie wiosłowała rękoma. Ona zresztą raczej też.
__________________ "Miłość której najbardziej potrzebujesz to Twoja własna do siebie samego" |
08-01-2014, 23:52 | #216 |
Reputacja: 1 | Uczucie zaiste, było magiczne. I dziwaczne zarazem. Powierzchnia wody lekko ustępowała pod jej stopami, całkiem jakby stąpała po miękkim mchu. Początkowo było nawet całkiem zabawnie. Schody, a właściwie zęby, zaczęły się mniej więcej w połowie drogi do łodzi, bowiem w odróżnieniu od jej stóp, lustro wody nie było nieprzekraczalną granicą dla stworów wiodących żywot poniżej jego poziomu. Woda, która lekko falowała poruszana prześlizgującymi się w niej rybimi ciałami, poczęła burzyć się i bryzgać na wsze strony, jak wrzątek w garnku. Nad jej powierzchnią błyskały opalizującymi łuskami skaczące z rozwartymi pyskami żarłoczne ryby. Zabawa się skończyła. Przyspieszyła w biegu, a strach dodał jej skrzydeł. Niestety nie był w stanie unieść jej poza zasięg paszczy naszpikowanych ostrymi, jak brzytwy zębiskami. Starała się nie patrzeć pod nogi, skupiwszy wzrok na coraz bliższym celu. Czuła jednak czepiające się jej butów i spodni niewielkie, lecz zażarte bestie, rywalizujące miedzy sobą o to, kto pierwszy dopadnie umykającą zdobycz. Słyszała kłapanie zatrzaskujących się drobnych, lecz niezliczonych szczęk. Wgryzały się, lecz większość odpadała z oderwanymi skrawkami jej odzieży w paszczach. Wiedziała, że jeśli zatrzyma się, lub choćby zwolni, dopadną ją w jednej chwili i rozszarpią. Wystarczy, że któraś przegryzie się głębiej i upuści jej trochę krwi. Jeśli jej zapach poczują hordy stworów pod powierzchnią, wpadną w amok i będzie po niej. Zacisnęła zęby, żeby nie krzyczeć. Nie chciała tak umierać, zjedzona żywcem. Ostatni sus, rozpaczliwy nieco, i ku swemu zdziwieniu wylądowała w łodzi. Łapiąc zachłannie oddech, nie wiadomo czy bardziej ze zmęczenia, czy ze strachu, skuliła się na dnie, zakrywając głowę tarczą.
__________________ "Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?) |
09-01-2014, 19:29 | #217 |
Administrator Reputacja: 1 | Przez moment Ciani spodziewała się, że za nią wskoczy też całe stado żarłocznych potworków, ale ze zdumieniem odkryła, że ryby dały jej spokój. Ostrożnie uniosła głowę. Tafla wody uspokoiła się, całkiem jakby uzębione przyjemniaczki pojęły, że zwierzyna znalazła się poza ich zasięgiem. Można było wziąć wiosła w dłoń i z mozołem (bo łódź do najmniejszych nie należała) popłynąć w stronę brzegu, gdzie oczekiwała męska część drużyny. Panowie wsiedli do łodzi i, po przekazaniu odpowiedniej porcji gratulacji, ruszyli. Garag i Bangus siedli do wioseł, dzięki czemu w parę minut znaleźli się na drugim brzegu. Wyciągnęli łódkę na piasek i, na wszelki wypadek, przywiązali ją do najbliższego drzewa. A potem odbyli szybką naradę. - Vox populi... - Garag popisał się znajomością obcojęzycznych powiedzeń, po czym wraz z Bangusem poprowadził drużynę w stronę najbliższej polanki. Nie doszli tam jednak, bowiem po drodze napotkali całkiem nietypową budowlę. - Jak w bajce - powiedział cicho Bangus. A potem, nagle, wyrecytował znane z wielu opowieści zaklęcie: Chatko na kurzej stopce,Nagle coś zaskrzypiało, chatka zatrzęsła się i, ku zdziwieniu wszystkich, obróciła się ukazując drzwi. Te otworzyły się wnet i stanęła w nich lokatorka domku. - Witajcie, przystojni młodzieńcy. I ty, dziewczyno - dodała znacznie mniej entuzjastycznym tonem. - Powiedzcie, czego chcecie od starej Haag. Uśmiechnęła się, ukazując pewne braki w uzębieniu. - Wiedźma, prawdziwa czarownica - powiedział zdumiony Marco. - A czemu nie domek z piernika? - spytał. - Żadna wiedźma czy czarownica - obraziła się Haag. - Leśna wróżka. Ostatnio edytowane przez Kerm : 11-01-2014 o 21:54. |
12-01-2014, 19:42 | #218 |
Reputacja: 1 | - Wybacz, Leśna Pani - Ciani zgięła się w ukłonie. - Nie było naszym zamiarem obrażać ciebie, ani nikogo innego. Ot, zaskoczenie wzięło górę, czcigodna Haag. - Miło mi - mruknęła lokatorka domku na kurzej łapce. Ton nijak nie pasował do tych słów. - My tu tylko przejazdem - Ciani wytłumaczyła ich niezapowiedzianą wizytę. - Nie będziemy zawracać głowy. - Podniosła otwarte dłonie w pokojowym geście. - Już zawróciliście. - Haag rzuciła okiem na Bangusa. - Chciał czegoś? - zwróciła się do niziołka. - Jaaa?? Nie... - odparł zaskoczony Bangus. - To czego się odzywał, hę? - Poczekała chwilę na odpowiedź, a nie doczekawszy się jej ponownie spojrzała na dziewczynę. - Potrzebuje czegoś? Zdezorientowana Ciani wzruszyła ramionami spojrzawszy na swoich kompanionów. - Wskazówki - odparła po krótkim namyśle. - Szukamy wyjścia. - To nie w tę stronę - stwierdziła Haag. - A w którą? - zapytała nie zrażona Ciani. - Nie wiem. Tędy to najwyżej dojdziecie do tej panny z drewna. - Panna z drewna? - teatralnie zdziwiła się Ciani. - Pytam, bo my nietutejsi. - Widać. I słychać. I czuć. - Czuć? - Ciani podniosła ramię i pociągnęła nosem. - No może faktycznie ciut. Mieliśmy trochę przygód po drodze. Czasem dość męczących i odrobinę stresujących. - Wyszczerzyła się w uśmiechu zmieszania. - Nie mówię, że śmierdzisz, tylko że nie pachniesz lasem. - Ahaaa! - Ciani przybrała “inteligentny” wyraz twarzy. - Rozumiem… chyba. A do tej drewnianej panny, to którędy? - Dalej, prosto. Nie można zabłądzić - odparła Haag. - No… to my już sobie pójdziemy może. - Złodziejka przestąpiła z nogi na nogę. - Nie będziemy tu tak stać, jak te ciecie. Co nie? - zapytała towarzyszy, mrugając do nich ukradkiem. - No to już sobie idźcie - niemal warknęła leśna wróżka. - Nie ma się o co denerwować. Już znikamy - odpowiedziała pojednawczo Ciani. - Dzięki serdeczne i do miłego - Pożegnała się i robiąc zwrot na pięcie, pomaszerowała w stronę, wskazaną im przez Haag.
__________________ "Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?) |
13-01-2014, 21:07 | #219 |
Administrator Reputacja: 1 | Lokatorka domku przez moment jeszcze spoglądała na męska część drużyny, ale nie odczekawszy się żadnych pytań obróciła się na pięcie i zniknęła, zatrzaskując za sobą drzwi. Po paru chwilach domek również obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i pokazał poszukiwaczom przygód tylną ścianę, po czym ruszył przed siebie, zręcznie manewrując między drzewami. Nim minęło parę uderzeń serca zniknął w gęstwinie. *** Ruszyliście we wskazanym kierunku i po kilkunastu minutach doszliście do polanki. Siedząca na drzewie dziewczyna nie wyglądała na “ludzia”. Podobieństwo było oczywiste i bez trudu mogliście się domyślić, że wreszcie udało się wam odnaleźć Dryope. I moglibyście oddać fiolkę gdyby nie to, że biedna dziewczyna była otoczona przez bandę brązowoskórych kurdupli, uzbrojonych w łuki i włócznie, przystrojonych barbarzyńskimi ozdobami. A gnaty wplecione we włosy niektórych z nich były zdecydowanie ludzkie. Jeden z kurdupli, z wielkim kółkiem w nosie, wylazł z krzaków i przemówił do nowo przybyłych. W paru słowach, które nie występują w większości słowników, nakazał przybyszom opuszczenie polany. Do tego dorzucił garść bardzo obrazowych pogróżek i jednoznacznych obietnic o charakterze seksualno-kulinarnym, skierowanych pod adresem Ciani i jej towarzyszy. Próba zastraszenia: k6=3 (nieudana) Wojownik: Tempo:6, Obrona:7/6 Wytrzymałość:6 Wódz plemienia: Tempo:6, Obrona:7, Wytrzymałość:7 Szaman: Tempo:6, Obrona:7, Wytrzymałość:8 Kara -2 za to, że są częściowo ukryci. _____________________ Kolejność: Ciani Theo Ludożercy Marco Garag Bangus Ostatnio edytowane przez Kerm : 13-01-2014 o 22:20. |
13-01-2014, 22:37 | #220 |
Reputacja: 1 | - Cicho tam! - huknęła Ciani na energicznie gestykulującego pokrakę. - Pani! Te stwory ci grożą, czy chronią!? - zawołała do drzewnej panny nie chcąc przypadkiem wszczynać rozróby tam, gdzie byłaby ona nie całkiem na miejscu. Na wszelki wypadek jednak, miała już w garści swój łuk. Kurdupel roześmiał się szyderczo, pokazując znany wszystkim gest podrzynania gardła, za to driada odpowiedziała. - Chcą mnie zabić i ściąć moje drzewa. - Może się przeliczą! - odkrzyknęła Ciani. - Panowie! Fugas chrustas! Sama zaś przyskoczyła do najbliższego krzaka i wymierzywszy do pierwszego widocznego driadobójcy, posłała mu swoją strzałę. Syknęła rozczarowana. Kłapiący dziobem i majtający przed chwilą łapami dziwoląg wprawdzie stęknął i ukląkł, ale życia się trzymał. ____________________________________________ Celowanie: k12+2-2 = 8 (przebicie) k6+2-2 = 2 Obrażenia: 3k6+1 = 2+1+3+1 =7 (szok dla wodza)
__________________ "Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?) |