19-08-2014, 13:41 | #151 |
Reputacja: 1 | -Oczywiście, że nie. - Odrzekł Wezz. - Staramy się pracować dla osób, które chociaż wyglądają na wypłacalnych. Z tamtymi po prostu przyszło nam się spotkać, podczas pracy. Byli na tyle upierdliwi, że chciałem się dowiedzieć czy należą do jakiejś większej grupy bandytów z okolicy. Ale skoro tak się sprawy mają... Gdy skończył mówić, ponownie ruszył w stronę łóżka. Po tak wyczerpującym dniu spodziewał się, że sen zmorzy go szybko. |
21-08-2014, 09:36 | #152 |
Reputacja: 1 | Po całonocnej ulewie świt zapowiadał bardzo pogodny dzień. Słońce już od samego rana grzało mocno, jak w południe. Wszystko budziło się do życia wraz z powiewami wiosennego wiatru. Kaspar, Ancar,Tissel Noc w stodole minęła spokojnie. I choć podejrzliwa Tissel dość długo czuwała, to okazało się to zupełnie zbędne. Ani hrabia z rodu von Karminovów, ani trójka pijaczków nie zagrozili w żaden sposób drużynie. Jeszcze słońce było schowane zza horyzontem, gdy nadgorliwy kogut zaczął piać wniebogłosy obwieszczając świt. Dzielna drużyna najemników ledwo otworzyła oczy, a w drzwiach stodoły stał już zapewne gospodarze tego przybytku. Rosły chłop z gęstą czarną brodą i łapami jak bochny chleba. Stał wsparty na widłach i spoglądał z pogardą na leżących na siebie najemników. - No dobra mieszczuch, wstawać! Koniec tego wylegiwania się. Doba hotelowa się skończyła i czas zapłacić jeśli chcecie dalej tutaj polegiwać. Po dyszce od łebka. - zarządził. Gospodarz najwyraźniej został w nocy mocno poturbowany i miał obolałą głowę, gdyż za taką cenę można było nie tylko wyspać się w pierzynach i puchach, nie tylko najeść i napić do syta porządnego jadła, ale także spędzić miło czas w towarzystwie kilku kurtyzan. - No co jest głusi jesteście! - ponaglał gospodarz - Wyskakiwać z kasy! Jorrah, Wezz Jorrah i Wezz mieli o wiele przyjemniejszy poranek. Obudził ich zapach smażonych na boczku jajek oraz gorącej kawy. O takim przebudzeniu najemnik zazwyczaj może pomarzyć. A tutaj w warowni tego małego miasteczka była to najwyraźniej codzienność. Niezwykle uprzejmy krasnolud Gunar nie tylko przygotował dla nich posiłek, ale niczym zawodowa służąca zbudził dopiero, gdy wszystko było już podane na stół. Na widok ustawionych i dymiących półmisków w brzuchach najemników aż zagrało. - Jedźcie na zdrowie - powiedział krasnolud - A jak skończycie, to zejdźcie na dół. Czeka tam na was zarządca czcigodnego Mortimera. Chce z wami pomówić na temat księcia Igthorna. Jorrah i Wezz spojrzeli po sobie. Trudno było powiedzieć, czy to dobry znak, czy wręcz przeciwnie. Trzeba było się naradzić, co dalej czynić.
__________________ Pies po kastracji nie staje się suką. "To mój holocaust - program zagłady bogów" "Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor |
21-08-2014, 18:52 | #153 |
Reputacja: 1 | Spokojna noc była miłą niespodzianką, szczególnie po tym jakie Tissel roiła w swojej głowie scenariusze. A jeden był gorszy od drugiego. Podniosła się przecierając oczy i patrząc na mężczyznę z widłami. Zdecydowanie wolała nie poczuć ich zbyt blisko swojego zadka czy jakiejkolwiek innej części - Panie - podniosła się otrzepując z siana dla lepszego efektu - Oczywiście od tamtych zacnych mężów wymagać można zapłaty, ale my... - tu zatoczyła okrąg wskazując na swoich dwóch towarzyszy i przy okazji nietoperka - Mamy do zaoferowania coś o wiele lepszego - skłoniła się - Podróżujemy po świecie zgłębiając tajniki alchemii. Może zechciałbyś więc panie, w ramach zapłaty otrzymać od nas eliksir, który sam sobie wybierzesz? - zachęciłam - Posiadam szeroki asortyment, a o naszych usługach zapewneś słyszał jak i cała tutejsza część ludności. Toć grupa Spełniaczy Życzeń jest jedyną w tej części świata, pozostali to sami oszuści! - kontynuowałam swoje przedstawienie mając nadzieję, że nie chcąc wyjść na kretyna przytaknie moim słowom - Tak więc mamy tutaj... - zagrzebałam w plecaku - Eliksir potencji... bogactwa... prawdy... o! - wyjęłam buteleczkę ze środkiem na przeczyszczenie - Eliksir oddalania biedy - wskazałam - Wiecie panie, że fakt, iż nie jesteśmy bogaczami wynika z tego, że w naszym ciele zamieszkuje pewien niezwykły rodzaj pecha? Po wypiciu tej mikstury opuści on twoje ciało pozostawiając wolną drogę dla powodzenia w interesach!
__________________ "Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można." A. Sapkowski |
22-08-2014, 08:58 | #154 |
Reputacja: 1 | Kaspar, Ancar,Tissel - Głupia babo, co ty se myślisz - warknął gospodarz - Mam niby uwierzyć, że jak łyknę tej twojej berbeluchy, to mi pinidzy w mieszku przybędzie, abo kuśka stać całą noc będzie. Jaką maść na kurzajki, czy inne wrzody to może bym i wziął, ale te wasze magiczne pomyje, to se możecie sami pić. Dawać kasę ino żwawo. Gospodarz najeżył się i uderzył widłami w ziemię.
__________________ Pies po kastracji nie staje się suką. "To mój holocaust - program zagłady bogów" "Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor |
22-08-2014, 14:08 | #155 |
Reputacja: 1 | Wezz obudzi się zdezorientowany. Zapach wspaniałego domowego śniadania sprawił, że poczuł się jak za dawnych czasów. Zdawało mu się, że wszystkie wydarzenia, które przeżył wspólnie z najemnikami były jedynie bardzo długim snem, a sam znowu jest tym samym spektakularnym idiotą, pracującym na usługach gildii zabójców. Spodziewał się, że gdy otworzy oczy, zobaczy okno, a za nim ciągnące się połacie lasów. Uwielbiał ten widok i z całego serca dziękował gildii za załatwienie mu niewielkiego domu na odludziach. Niestety. Cała wizja bezpowrotnie zniknęła wraz z pojawiającą się, przed jego oczyma, brodą krasnoluda. Zdążył się jeszcze przeciągnąć, po czym wstał szybko z łóżka i zaczął kierować się wspaniałym aromatem śniadania. Po chwili na jego twarzy znów zagościł uśmiech, sprowokowany widokiem przygotowanych potraw i wciąż gnieżdżącą się w nim nadzieją na powrót poprzedniego życia. Nim jeszcze usiadł przy stole, po raz kolejny szczerze podziękował krasnoludowi za gościnę. -Popatrz no Jorrah! Już dawno nie pławiliśmy się w takich luksusach. - Powiedział, po czym wziął łyk gorącej kawy. Gdy wspomniano im o obecności zarządcy Mortimera, Wezz posłał Jorrahowi ironiczne spojrzenie. Widział, że będzie to zapewne ta samo osoba, która poznała ich jako bezwstydnych handlarzy niewolnikami. Najemnikowi nie podobała się wizja, dokładnego tłumaczenia ich planu zarządcy, jednak jeżeli zajdzie taka potrzeba, to chyba nie będą mieć większego wyboru. Przecież ostatecznie niczego złego nie zrobili, a złoto zawsze mogą oddać. -Jak na krasnoluda, to jesteś bardzo szybki. - Powiedział, nie dając po sobie poznać zmartwienia. - Tak prędko udało Ci się poinformować czcigodnego Mortimera i sprowadzić tu zarządce. Godne podziwu jest twe poczucie obowiązku. Następnie prędko dojadł śniadanie, po czym udał się na spotkanie z zarządcą. |
23-08-2014, 12:53 | #156 |
Reputacja: 1 | Jorrah, Wezz Krasnolud nie skomentował kąśliwej uwagi Wezz i zajął się po prostu swoją robotą. Najemnicy skończyli w spokoju swój posiłek, po czym zeszli na dół. Tam czekał już na nich znajomy zarządca czarownika Mortimera. - Ach to wy - rzekł na powitanie - Tak myślałem, że za waszym pojawieniem czai się coś podejrzanego. Gunar mówi jednak, że porządni z was ludzie. Może i tak? Zobaczymy. Zarządca usiadł przy prostym sosnowym stole i dłonią wskazał najemnikom miejsca na przeciwko siebie. - Czcigodny Mortimer ma dla was propozycję. Aby udowodnić swojej uczciwości udacie się do księcia Igthorna i przekażecie mu ten list. Przy okazji czcigodny Mortimer prosi, abyście policzyli jak liczna i uzbrojona jest drużyna zbrojna Igthorna oraz czy w jego skarbcu znajduje się nadal diadem Sylvana Moringa. Gdy zarządca wymieniła nazwę sławnego magicznego przedmiotu, który od lat poszukiwało wielu najemników spojrzeli wymownie po sobie. Diadem Sylvana Moringa został stworzony przez potężnego czarownika, któremu marzyła się władza nad światem. Wykuł on zatem przy pomocy najlepszych krasnoludzkich kowali złoty diadem w który przelał część swojej mocy. Ponoć zawarł on pakt z pewnym demonem, który także napełnił przedmiot swoją mocą. Jednak w trakcie ostatecznego rytuału Sylvan Moring doznał nieszczęśliwego wypadku i zmarł. Co się stało dokładnie stało z diadem dokładnie nie wiadomo. Jedna z wersji mówiła, że wykradł go uczeń Sylvana, który miał przyczynić się do śmierci mistrza. Od tego czasu wielu poszukiwało jakichkolwiek śladów o tym legendarnym przedmiocie. Czy byłoby to możliwe, żeby ten zubożały książę był w posiadaniu sławnego diademu. - Gdy przekażecie list i zdobędziecie informacje zgłoście się do mnie, a otrzymacie sowitą zapłatę i rzec jasna wdzięczność czcigodnego Mortimera.
__________________ Pies po kastracji nie staje się suką. "To mój holocaust - program zagłady bogów" "Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor |
23-08-2014, 15:23 | #157 |
Reputacja: 1 | Kaspar przebudził się już na dobre. Trochę po przeciągał i stwierdził, że mimo tak podłych warunków wypoczął. Był zadowolony że udało im się tutaj zatrzymać. Nie zważając na jakieś krzyki i pretensje ich gospodarza otworzył swoją torbę i zaczął zajmować się jej zawartością. ~Raz, dwa sobie poradzą z tym marudą - pomyślał Jak ja dawno nie robiłem, tutaj porządku - powiedział cicho do siebie. Wyrzucił wszystko ze swojej torby i zaczął przeglądać po kolei co tam trafiło od ostatniego razu jak robił porządek. Część to były zwykłe śmieci, które odrzucił na osobną kupkę, preparaty magiczne i księgi oraz inne potrzebne do czarowania rzeczy schował spowrotem, zjadł jakieś suchary i racje żywnościowe, popił wodą i zadowolony z siebie wstał zakładając torbę na plecy. To co ruszamy? powiedział do towarzyszy |
23-08-2014, 15:55 | #158 |
Reputacja: 1 | Ancar budząc się był zadowolony... przynajmniej do pewnego momentu. Owym momentem było usłyszenie kwoty, której żądał właśnie ich gospodarz. Początkowo wydawało mu się, że się przesłyszał. Po chwili zaczął wracać do nocy, gdy tutaj przyszli. Nie przypominał sobie, aby dostał przed snem pełno żarcia albo zamawiał kurtyzany. To znaczyło, że coś z gospodarzem było zdecydowanie nie tak. Mieszaniec pozwolił działać Tissel. Pomysł z jakimiś magicznymi miksturami wydawał się dobry. Tylu już się na to nabrało, wiec czemu ten kmiotek miałby nie uwierzyć... No właśnie, czemu? Co za ludzie, czy już wszyscy zdążyli się nauczyć, że nie warto wierzyć we wszystko, co się usłyszy? Parszywe czasy, już nawet kłamstwem nie da się nic osiągnąć. - Daj mu coś na te cholerne wrzody i chodźmy. Inaczej zaraz będzie przed nami stała żaba z widłami, naszpikowana strzałami - powiedział do towarzyszki. Nie przyciszał głosu, ani nic podobnego. W razie gdyby specyfik od Tissel nie wystarczył, przestraszenie wieśniaka powinno już załatwić sprawę. W końcu kto chciałby zostać zamieniony w żabę przez potężnego maga? - Już idziemy. Chyba, że nasz gospodarz lubi żaby - odpowiedział na pytanie Kaspara i skierował spojrzenie na mężczyznę widłami.
__________________ Cóż może zmienić naturę człowieka? |
23-08-2014, 20:12 | #159 |
Reputacja: 1 | Patrzyła na wieśniaka ogłupiała. Od kiedy to ich malutkie rozumki zaczęły pojmować, że nie istnieje coś takiego jak cudowny eliksir szczęścia? - Punkt dla nich - mruknęłam pod nosem - Dobra, jestem też medyczką, więc na wymienione dolegliwości też coś się znajdzie - sięgnęła do swojego plecaka grzebiąc w nim, wyjmując podręczną torbę z ziołami i buteleczkami gotowych specyfików. "Kurzajkobójcę" miała w niej zazwyczaj schowanego, często, szczególnie po wsiach, baby chciały się pozbywać tych mankamentów by nie uchodzić za wiedźmy, a wędrowna, skromna medyczka mogła tylko korzystać - Masz - wcisnęła mu w ręce mały pojemniczek - Smaruj, powinno zejść
__________________ "Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można." A. Sapkowski |
25-08-2014, 14:48 | #160 |
Reputacja: 1 | Wezzowi, usłyszawszy o diademie Sylvana Moringa, oczy zaświeciły nieznanym dotąd blaskiem. Jednak jego wrodzony sceptycyzm kazał mu nie okazywać zbyt wielkiego podekscytowania. -Po pierwsze. Co zawiera ten list? Wolelibyśmy uniknąć sytuacji, gdzie Igthorn po przeczytaniu go, wrzuciłby nas ze złości do lochów. - Tu zrobił krótką przerwę. Wypuścił powietrze i kontynuował. - Po drugie. Co potężny artefakt robi w posiadaniu tak żałosnego księcia? A w dodatku jakie plany odnośnie diademu ma czcigodny Mortimer? Oczywiście jeśli można wiedzieć. Ostatnio edytowane przez Hazard : 25-08-2014 o 17:31. |