Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-10-2014, 23:26   #11
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Dno Zatoki Praksedy - Okolice Miasta




Grupa do zadań specjalnych rozdzieliła się. Galen popłynął na konsultację językową z wiedźmą, zaś Brego i Teddevelien zainteresowani jednym z nielicznych słów, jakie znali w języku vodyanoin postanowili śledzić dwuosobową grupkę ryboludów.

(1-25: 2; 26-50: 3; 51-75: 4; 76-100: 5) - 21

Zadanie nie było szczególnie trudne. Obiekty płynęły leniwie pogrążone w niezrozumiałej rozmowie. Trochę ospale jedynie delikatnie poruszając płetwiastymi kończynami.

Śledzący pilnując, by nie zostać wykrytym kryli się w każdym, dostępnym miejscu. Bardziej jednak musieli uważać na przypadkowe dostrzeżenie przez pływających gdzieniegdzie mieszkańców miasta niż ze strony samych postaci, za którymi płynęli. Jednak uwaga wszystkich była całkiem uśpiona.

83% - 19

Nagle jednak śledzeni rozdzielili się. Brego był jednak najbardziej zainteresowany tym, co uczyni vodyanoin, z którego ust padło słowo "wiedźmin" w podwodnym języku. Teddevelien postanowił trzymać się z towarzyszem.

Dalsze podążanie w ukryciu było niemal równie skomplikowane. Zostali doprowadzeni do celu, którym był... dom jakich wiele. Najwyraźniej rybolud po prostu płynął się przespać.

Gdy zajrzeli przez okno zobaczyli trzech lokatorów łącznie z nowo przybyłym. Jednakże w pomieszczeniu stały cztery łóżka. Jednego brakowało. Albo po prostu nikt więcej tu nie mieszkał.

Cel niespiesznie zdjął zbroję i odstawił broń na miejsce i zniknął w drugiej, znacznie mniejszej części domu. Wyszedł po chwili odgryzając kawałek niezidentyfikowanej ryby nie pozbywając się ości. Po kolacji położył się zasypiając dość szybko.

Tymczasem Brego i Teddevelien zauważyli coś interesującego. Jedna ze zbrój wyróżniała się. Najprawdopodobniej należała do wyższego stopniem żołnierza. Wyróżniała się stożkowymi ćwiekami wielkości oka znajdującymi się w górnej części pancerza. Wykonane były z jakiegoś metalu barwą przypominającego mosiądz.
Było jednak coś jeszcze. Na stole znajdowała się zwinięta płachta jasnego materiału upstrzona kropkami oraz kreskami. Nie wyglądała na tkaninę ozdobną, a raczej jak odpowiednik papieru...

 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 07-10-2014, 23:57   #12
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Dno Zatoki Praksedy - Lochy Miasta




Trzymające się na pojedynczych włóknach liny puściły bezgłośnie tłumione przez gęsty ośrodek - wodę.
Irma jednym, płynnym cięciem oddzieliła pętlę zawiązaną na jej szyi od smyczy prowadzącej wprost do ręki jednego z vodyanoin. Nie miała czasu by przyglądać się jak sznur powoli opada ku dołowi, gdyż rzuciła się ku zamkniętym drzwiom wyjściowym.

Te również, tak jak wszystkie w podwodnym więzieniu wyglądały jak płytka wnęka z poziomym uchwytem po lewej stronie. Widziała jak działa ten mechanizm. Należało przekręcić ów poprzeczkę w ścianie i pociągnąć.

Poszło wyjątkowo gładko. Nawet nie musiała używać wiele siły. Nagle usłyszała głośny bulgot ostrzegawczy!
Zorientowali się zadziwiająco późno. Byli wręcz przesadnie pewni siebie nie spodziewając się jakiegokolwiek oporu.

Kamienna płyta powoli usuwała się z drogi. Irma jednak była już po drugiej stronie. Obejrzała się tylko na moment, na jedną chwilę. Zobaczyła błoniasto-szponiastą łapę dźgającą szpontonem w pustą przestrzeń.
Broń sięgała coraz dalej wraz z powiększającym się nieustannie przejściem, ale na to już nie patrzyła płynąc ile sił.

Dotarła do rozgałęzienia dróg, gdy ogary wrzeszcząc ruszyły w pogoń i bez wahania skręciła ku swojej celi.
Miała do wyboru ten kierunek lub korytarz, do którego zaciągnięty został Nathiel. Razem z trzema ryboludami. Gdyby z naprzeciwka przypłynęły posiłki byłoby po ucieczce. Nie pomogłaby ani jemu, ani rudowłosej kobiecie ponownie trafiając do celi. W najlepszym wypadku.

Płynąc szukała wyjścia pamiętając z jednego ze swoich przebłysków, że spływali w dół, kiedy byli prowadzeni.
W suficie musiało być wyjście.

Choć płynęła najszybciej jak mogła strażnicy zbliżali się nieubłaganie. Minęła własną celę. Wyjścia jednak nie było!
Może się pomyliła? Może miała rację, ale nie zarejestrowała przepłynięcia przez jakieś drzwi, które mogła już minąć?
Vodyanoini byli coraz bliżej, a korytarz się kończył!

Nagle zobaczyła płytką wnękę w suficie i podłodze, zaś obok nich identyczny mechanizm jak przy pozostałych drzwiach.
Górna, kamienna płyta zaczęła powoli odsuwać się. Irma na siłę wepchnęła się piętro wyżej zamykając za sobą przejście. W zamykającej się szparze ponownie pojawił się szponton, lecz jeszcze szybciej zniknął. Niewątpliwie zostałby połamany przez blok skalny.
Nim ryboludy ponownie uruchomiły mechanizm otwierający Irma ciągnęła już za kolejny uchwyt znajdujący się tuż nad nią zamykając za sobą każde przejście.

Okazało się, iż zamknięta została na szóstym poziomie, czego doliczyła się po wyjściu na powierzchnię.
Szybko zorientowała się, iż znajduje się w wieży. W suficie znajdowały się kolejne przejście. Była jednak pewna, iż znajduje się na powierzchni dna zatoki - unoszące się swobodnie rośliny widziała nie tylko za świetlikami okien, ale również za otwartymi drzwiami prowadzącymi na zewnątrz. Była noc.

W środku zaś znajdowały się dwa szpontony umieszczone na stojakach razem z krótkimi mieczami w takiej samej ilości.

Na zewnątrz jednak widziała dwóch rozmawiających ryboludów. Niczego nie dostrzegli siedząc na zewnątrz tyłem do wejścia. Zupełnie jakby uznawali, iż jedyne zagrożenie, jeśli jakieś już ma nadejść, przybędzie z zewnątrz.

Czas naglił. Pościg zbliżał się nieubłaganie.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 12-10-2014, 02:24   #13
 
Libertine's Avatar
 
Reputacja: 1 Libertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodze
Nurkując sennie w mistyczne podwodne miasto poczuł silne wibracje, na stole zobaczył szkarłatny kielich zapełniony czarną czekoladową krwią, różany pocałunek rozlany na udach rozkrwawionej niewiasty, potem już tylko cela. Senna, opadła z sił scena tajemniczej na tle podwodnej krainy wydawała się być tylko złudzeniem i straszliwym snem. A potem już tylko we dwoje, ciągnięci, szarpani na krwawy sztos własnej duszy, choć widmo niełaski Pana było niczym przeraźliwa krzyczącą, dźwięcząca mu w uszach klątwa. Coś wyżerającego ofierze ostatnie resztki swej nędznej istoty, bezlitosna karma karała go masą bólu, cierpienia i męczarni, a najgorszy był fakt, że macki docierały aż tak głęboko w krwawe wspomnienia. Chwilami stwierdzał, że Nathiel jest nawet w stanie pokochać ból zadawany mu przez Pana i trzymać zaciśnięte zęby, jednakże kreatury nie dawały za wygraną. Wybałuszone oczy nie dawały mu szans na odpoczynek. Otaczający go strażnicy po krótkiej rozmowie zmienili swoje pozycje w grupie. Dwóch uzbrojonych strażników pozostało na przedzie, natomiast trzeci przeniósł się na tyły pochodu. Pokój, do którego cię doprowadzili, to pomieszczenie dość przestronne. Przynajmniej w porównaniu do celi. Miało rówież bogatszy wystrój. Dużo bogatszy. Oprócz zestawu łańcuchów znajdujących się na środku pomieszczenia przepuszczonych przez obręcze w suficie i zawiniętych na kilka kół znajdował się również stół z narzędziami przypominającymi chirurgiczne. Stało przy nim dwóch vodyanoin ubranych w kostiumy całkowicie zakrywające ich ciała. Wiele haków. Większość z nich było pustych, ale na części z nich wisiały ludzkie skóry rozcięte od szyi do krocza. Obok każdego stał szkielet, zapewne należący do właściciela. Był również kamienny manekin z naciągniętymi na niego zestawami mięśni. Na półce za skórą znajdowały się ludzkie organy wewnętrzne zamknięte w pojemnikach. W jednym z nich umieszczona była czerwona substancja przypominająca krew. I pewnie nią była. Dla Nathiela śmierć zawsze była tylko iluzją, która oddalał od siebie jak mógł, zmianą wybrańca, oddania duszy splątanej przez Pana na jego łaskę.Narzędzia w jego oczach nie oznaczały tortur, lecz prawdopodbnie plan wydostania się z tego piekła. W głowie zaświtał mu plan i nawet gdyby miał zadać sobie dużo większy ból to był w stanie to wrzeszcząc z wariactwa odzyskać upragnioną wolność. Otumaniony otoczeniem wydarł siebie piskliwy krzyk:

-Ożyję wiecznie w swym Panie! Agh El Coram May Ter Ak!


Wysoka wrażliwość tych bestii na nieczystości słów sprawiały, że czuł podekscytowanie i tańczące w nim emocje wypowiadając plugawą klątwe. I choć przemiana nie udała się w tym momencie najwidoczniej potrzebował więcej krwi by zaspokoić żądzę swego bóstwa. Vodyanoin jednakże poczuł magiczne wibracje, bowiem kątem oka dostrzegł, iż przygotował się na kontrzaklęcie. Zdenerwowana grupa ryboludzi zmieniła pozycję, mag przeniósł się na tyły, lecz ponieważ widział, że nic się nie stało zaniechał swej czujności. Nathiel owładnięty transem upadł bez sił, lecz w duchu czekał, aż jego Pan zjawi się z ratunkiem w zamian ogromną ceną jaką będzie musiał zapłacić. W wypadku gdyby jakimś trafem przetrwał metamorfozę mógł na zawsze pozostać z nieludzkim członem, bądź innym niechcianym skutkiem tej silnej magii chaosu. Nieświadomi Vodyanoin kontynuowali swoje zajęcia wpadając wprost w jego pułapkę. Jeden z “chirurgów” machnął łapą i zabulgotał, zaś dwóch strażników popatrzyło na siebie i wyszli. Został tylko czarownik.Wywiązała się krótka wymiana zdań między ów “chirurgiem”, a Vodyanoinem. Widać było, że się kłócą. Po chwili jednak mag uniósł jeden palec z wyrazem niezadowolenia na gadzim pysku. Kopnął Nathiela w twarz, po czym powiedział coś w niezrozumiałym języku, a kolejno wyszedł uważnie oglądając się za siebie.Tymczasem dwóch chirurgów najwyraźniej kończyło przygotowania, gdyż sprawdzali łańcuchy.

Zaczęło się, gdy nadziali go na hak. Wibracje wzrosły po stukroć, poczuł jak ze skroni wyrasta mu bestialskie poroże. Zimno stali wdarło się aż do kości, potem poczuł już tylko ciepło, gorąco, jakby ktoś palił jego skórę żywcem. Coś trzasnęło, coś huknęło. Klątwa, która rzucił sam na siebie, która miała być może nieodwracalnie zamienić go w całości bądź częściowo w demoniczne monstrum za sprawą ofiary ze śmiertelnej dawki krwi chyba zaczynała działać. Jego oczy zalały się krwią, mięśnie pękły, bryznęły na stojących nieopodal ryboludzi, a kręgosłup zczerniał. Zawisł w powietrzu emanując niezwykle silną demoniczną energią, która wydawała się pochłaniać go bez reszty . Bies piekielny zawładnął pozostałościami ciała układając je w coś zrodzonego z mocy pochodzącej wprost z największych czeluści. Tracąc zmysły całkowicie świadomość Nathiela nie była w stanie określić czy przeżyję tą przeklętą transformacje. Nie był też przekonany czy zadziała całkowicie, częściowo czy zakończy się fiaskiem. Nie miał jednak najmniejszego wyboru. Pozostawał na łasce swego Pana, który być może uratuję swego wiernego sługę przed niechybną zgubą obdarowując swego wiernego sługę pradawną mocą. Tatuaż, który namalowany został w dalekiej przeszłości podczas pewnego rytuału strzegł go, gdyby potwór nabrał nad nim zbyt wielkiej władzy i magia w nim zawarta powinna przywrócić go do pierwotnej formy, oczywiście jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem.

 

Ostatnio edytowane przez Libertine : 12-10-2014 o 02:51.
Libertine jest offline  
Stary 13-10-2014, 17:39   #14
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Zanim Brego dobrze przemyślał swój plan, trójka towarzyszy rozdzieliła się. Wraz z Teddem ruszyli za dwójką tubylców, zostawiając Galena z jego własnym pomysłem.

-„Oby wszystko poszło bez niespodzianek…” – pomyślał zerkając przez ramię na oddalającego się towarzysza.

Płynąc przez miasto mężczyzna czuł się jak duch. Co prawda nie dali okazji rybolom, aby ci ich zauważyli z bliska, jednak na pewno ktoś musiał ich dostrzec z daleka. Nawet z dużej odległości musieli rzucać się w oczy. Gdyby któryś z vodyanoi uznał, że wkradanie się po cichu do – dajmy na to – Wyzimy jest dobrym pomysłem to nie ważne jakich środków by użył, ile energii i sprytu włożyłby w ten plan i tak cała Temeria wiedziała by o jego obecności jeszcze zanim znalazłby Podgrodzie.

Vodyanoi musieli czuć się naprawdę bezpiecznie w swoim mieście… Z jednej strony było to na korzyść intruzów, z drugiej nie bez powodu nikt nigdy nie opisał tej metropolii. Nawet jeżeli ktoś się w niej kiedyś pojawił, na pewno nie wypłynął na powierzchnię żywy.

Z rozmyślań wyrwało go coś czego obawiał się od kiedy zdecydował się na śledzenie pary tubylców. Istoty rozdzieliły się stawiając dwójkę obcych przed wyborem. Brego zaufał intuicji i ruszył za tym, z którego ust padło słowo „wiedźmin”

To jedno słowo także wywołało w jego głowie więcej pytań, niż by chciał. O kogo chodziło? Może zostali zauważeni? A może nie są jedynymi suchymi istotami w tej metropolii…

W końcu śledzona istota dotarła do miejsca, które najprawdopodobniej było jej domem. Kiedy mężczyźni upewnili się, że wszyscy lokatorzy już śpią weszli do środka, starając się nie wydać nawet najcichszego odgłosu. Po delikatnym rozwinięciu materiału leżącego na stole okazało się, że trafili w dziesiątkę. Mapa całego miasta, razem z podziałem na dystrykty. Wyglądało na to, że jeżeli chcieliby zinfiltrować wewnętrzną część siedliska vodyanoi, musieliby znaleźć nową kryjówkę, najlepiej gdzieś wewnątrz zabudowań. Wiązało się to z dodatkowym ryzykiem, jednak wydawało się niezbędnym posunięciem. Noc mogła okazać się zbyt krótka, aby dotrzeć do samego centrum a to właśnie tam musiał urzędować ktoś, kto władał tym miastem, lub musiało znajdować się coś co pomogłoby rozwiązać problem najazdów ryboli na suchy ląd.

Mężczyźni porozumieli się bezgłośnie skinieniem głowy i zwinęli mapę, aby zabrać ją ze sobą. Uwagę wiedźmina przykuła jednak również zbroja oficerska. Mężczyzna podpłynął do niej oglądając uważnie każdy kawałek. Pierwszą myślą wiedźmina było zabranie broni i z broi, jednak kiedy spojrzał na swojego towarzysza napotkał negujący wzrok.
Wiedźmin skinął głową i wypłynął na powierzchnię.

- Czas wracać – rzucił do Tedda – Pokażmy reszcie jaki skarb znaleźliśmy.
 
Zak jest offline  
Stary 14-10-2014, 23:06   #15
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Uważnie rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym się znalazła analizując ewentualne zagrożenie i drogi ucieczki. Dwa niczego nie spodziewające się ryboludy przed nią i dwa, albo więcej za nią. Cholera.
Cenne ułamki sekund mijały na analizie sytuacji. I wtedy zobaczyła swoją szansę. Uśmiechnęła się z ulgą na widok stojącej przed nią broni. Nie mogła pozwolić sobie na sprawdzenie szpontonów i miecza, upływające sekundy mogły ją zgubić. Pierwszą myślą było to, że miecz mógł być ciężki i nieporęczny. Padło wiec na szponton. Idealny by wbić komuś ostrze w plecy albo tętnice. Chwyciła pewnie drewnianą rękojeść. W tym podwodnym świecie bronią władało się dziwnie, musiała jednak sobie poradzić.
Dziwadła nie spodziewały się nikogo a Irma poruszyła się bardzo cicho, dwa zero dla niej.
Broń, mimo, że wyglądała na piekielnie ostrą mogła nie przebić się przez łuskowaty pancerz osłaniający pierś i plecy vodyanoin, trzeba było znaleźć inny cel. Ostrze bez najmniejszego problemu przebiło szyję i zatopiło się aż po rękojeść w ciele siedzącego z lewej strony ryboluda. Łotrzyca szybkim ruchem wyszarpnęła broń. Trzy zero dla niej. Zaskoczony towarzysz zabitego stworzenia zdążył poderwać się z miejsca i odwrócić przodem do niej. Ostatnią rzeczą jakie zobaczyły jego wyłupiaste, rybie oczy był chytry uśmiech na twarzy rudowłosej kobiety. Szponton przebił go na wylot. Wyjmując broń z ciała strażnika Irma przekręciła ją o 180 stopni rozrywając gardło drugiego vodyanoina.
Cztery zero i do widzenia panom.

Zostawiając za sobą krwawiące zwłoki ruszyła przed siebie. Płynięcie z mierzącą niemal tyle co ona bronią niesamowicie ją spowalniało. Miała dwa wyjścia. Mogła zachować broń, z którą czuła się dużo bezpieczniej. Była jednak bardzo powolna, bez najmniejszej nawet szansy na ucieczkę przed strażnikami, którzy zapewne wciąż ją ścigali. Dawało jej to jednak możliwość walki.
Drugi plan polegał na szybkiej ucieczce. Po ekspresowym przemyśleniu wszystkich za i przeciw wyrzuciła szponton. To, że udało jej się zabić dwóch nie spodziewających się ataku od tyłu tubylców nie znaczyło, że poradziłaby sobie w walce z im podobnymi.
Zachowanie spłoszonego zająca nie leżało w jej naturze. Tym jednak właśnie była, zwierzyną, którą ktoś chce zabić, w najlepszym wypadku zamknąć w niewoli. Zwierzyną, z silną wolą życia.

Płynęła tak szybko, jak tylko potrafiła. Ciemne przestrzenie między budynkami przypominały puste, ponure ulice. Czuła się zagubiona w gęstwinie podwodnych korytarzy a siły powoli ją opuszczały. Jedynym słusznym rozwiązanie wydawało się być ukrycie w jakiejś ponurej, wąskiej alejce. Tak też postanowiła zrobić. W okropnie krwawiącej dłoni wciąż ściskała małe ostrze, które być może uratowało jej życie.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline  
Stary 16-10-2014, 17:19   #16
-2-
 
-2-'s Avatar
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Jeden z towarzyszy ruszył. Każda sytuacja wiążąca z rozdzieleniem się w tak niebezpiecznym miejscu przyprawiała ćwierćelfa o skręt kiszek, ale Galen działał w sposób przemyślany. Teddevelien tylko upewnił się, że są umówieni ponownie na cmentarzysku - do powrotu wiedźmina będzie to baza wypadowa dla niego i Brego

Przez chwilę przypatrywał się odpływającemu łowcy potworów. Jeszcze większą udręką było wręczenie jego dwimerytowych skarbów. To był pierwszy raz od lat kiedy ich nie miał, a jakże były dla niego dostosowane! Choć łańcuchem nie mógł walczyć pod wodą, jego użyteczność nie raz została udowodniona, a doskonale wykonany Nilfgaardzki puginał mógł być pojedynczą najlepszą bronią jaką mieli w tych warunkach. Szermierka nie wchodziła w grę, stylisko harpuna (które i tak musieli w końcu zdobyć) można było chwycić ręką i skierować od siebie neutralizując broń. Ale jak trzymać ofiarę jedną ręką, to drugą mało co może zatrzymać.

Na pewno nie oślizgłe łuski co udowodniono już na powierzchni.

Lecz teraz był czas by czegoś się dowiedzieć i tak naprawdę gdyby w tej chwili dali się złapać żadna technika obrony służb nordlingów i żadna broń by ich nie uratowała. W milczeniu jak zazwyczaj uczepił się poł tuniki wiedźmina na środku pleców i ruchami nóg działał dlań jak dodatkowy silnik. Wiedział, że jego najlepszą obroną są zmysły towarzysza.

Gdy dotarli do podmorskiego siedliska jednego z vodyanoi był już sam, drugi się oddzielił. Po krótkim rozeznaniu co do wnętrza skryli się za osuwiskowym fragmentem dna jak bandyci w ogrodzie by bezsłownie się naradzić.

Trzeba było zaczekać na sen. I upewnić się co do braku ruchów.

Gdy wiedźmin i ćwierćelf bezgłośnie (bezszumnie? Bezbulgotnie?) wpływali jak jakieś koszmary do śniącego podmorskiego domostwa, przez myśl przeszło mu jeszcze raz w co się wpakowali. Myśl szybko została zwalczona, tkanina zwinięta i zabrana. Jego kompan chciał zabrać coś jeszcze, ale o ile szpion pochwalał zbadanie zbroi, o tyle pokręcił przecząco głową gdy Brego chciał tknąć cokolwiek innego.

Wypłynęli. Teddevelien przyjrzał się pochwie swojego bezużytecznego miecza. Gdy dopłyną z powrotem do cmentarza, trzeba będzie zakopać jego oręż, zwłaszcza mało przydatny w jego rękach i przerobić pochwę na tubę na mapę. Przynajmniej materiał i cokolwiek czym zapisano znaki zdawało się wodoodporne, więc to jedno zmartwienie mniej.

- Możemy spokojnie założyć - powiedział Ted do ucha Brego, gdy uczepiony był jego pleców podczas powrotu do cmentarzyska - Że Galen bez komplikacji wróci jutro. Dlatego dzisiejszą noc postarajmyż się zakopać i patrzeć jak łażą po cmentarzu, przedrzemać bezpiecznie a spokojnie. Jutroż wiedźminie... Ja Ci nie pomogę, ale spójrzmyż na mapę. Będę chciał ją odcyfrować i może zrozumieć nieco z tego jak piszą. Nie może być to trudniejsze niż teoria magii albo wykłady literatury Gaugencha na Oxenfurcie... - ćwierćelf westchnął i pokręcił głową, jak gdyby na złe wspomnienie... w podwodnym mieście żądnych krwi potworów - Samopas nic nie wymyślę, ale myślałem - kolejną nocą ja zostanę i będę wartować powrotu Galena, a ty byśli sam wybrał z mapy co chcesz obaczyć, i tak bezpiecznie jak się da póki wtem znów razem nie będziemy obejrzał i zapamiętał co zajdzie dobrze widząc, a po powrocie powiedział. Może wiedząc co oznacza co będę mógł zrozumieć, czy oni ino mają alfabet, czy też znaczą wszystko, a niźli coś jeszcze innego... i przynajmniej z grubsza wiedzielibyśmy, co jest czym.

Gadatliwiec umilkł. Noc była cicha i święta dla infiltratorów z powierzchni.
 
-2- jest offline  
Stary 19-10-2014, 20:25   #17
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Dno Zatoki Praksedy – Lochy Miasta




Stali do więźnia na wpół tyłem przygotowując samych siebie i pomieszczenie do sadystycznego zabiegu. Rybi socjopaci całkowicie pogrążeni w swym zadaniu. Nie zwracając uwagi na pacjenta. Może dlatego, że przyprowadzone do tego miejsca Suche Istoty prawie nigdy się nie sprzeciwiały? Może dlatego, że nie miały jak przez krępujące ich liny? Może dlatego, że chciały zakończenia mąk związanych z sondowaniem? To już nie było istotne.
To była szansa dla Nathiela. Nieświadomi zagrożenia przeciwnicy. Naruszone więzy. Krew sącząca się z rany jako wzmocnienie klątw. Lepszej szansy na ucieczkę nie będzie.

Na oswobodzenie się i ruch Nathiela rybo ludy zareagowały z kilkusekundowym opóźnieniem! Tylko jeden z nich kątem oka dostrzegł poruszenie.

30% - 13
30% - 43

W panicznym odruchu mogącym ocalić mu życie w przypadku ataku rzucił się do tyłu! Drugi tylko obejrzał się, lecz więźnia już tam nie było.
Więzień płynął w kierunku haków, jakby od tego zależało jego życie.

35% - 48
35% - 28

Nieruchomy aż do tej chwili vodyanoin zaczął przeraźliwie bulgotać, gdy jego towarzysz najwyraźniej pogrążony był w głębokim szoku.
Tymczasem kapłan Lwiogłowego Pająka znajdował się już przy hakach, zaś wszyscy mogli być już tylko obserwatorami. Nawet łypiące zza otwierających się powoli kamiennych drzwi oko łypiącego „magicznego” vodyanoina nie było w stanie nic poradzić. Magia wezbrała w ciele męczennika jak tsunami.

15% - 48

Krzyk ryboluda ucichł. Wszyscy w milczeniu obserwowali spektakl szaleńca samodzielnie nadziewającego się na hak. Patrzyli jak ostrze wbija się w miękkie ciało dobrowolnie wydające się na pastwę śmierci.
Metal wydostał się nieszczęśnikowi przez plecy, a ten naprężył się jeszcze i… zawisł bezwładnie.

Przez dłuższą chwilę panowała cisza. I bezruch. Czas wydawał się zatrzymać w miejscu i jedynie wypływający obłoczek krwi wydostającej się z martwego ciała zdawał się przeczyć tej iluzji.
Jako pierwszy w niezrozumiałym języku odezwał się chirurg zawieszony najdalej od ciała Nathiela, zaś strażnik skinął głową i zamknął drzwi wchodząc do środka.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 19-10-2014, 20:29   #18
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Dno Zatoki Praksedy – Okolice Miasta





Uciec. Jak najszybciej. Schować się. Tylko gdzie?!
Wszystkie uliczki wyglądały tak samo. Wszystkie budynki wyglądały niemal tak samo. Początkowo chciała się ukryć mało oświetlonej, wąskiej, ale teraz wszystkie wydawały się nieodpowiednie. Zbyt szerokie. Zbyt jasne.
Zdawało się, że wystarczyło tylko popłynąć górą, by dostrzec zbiega. Płynęła dalej nie zwalniając ani na chwilę. Krążąca w żyłach adrenalina dodawała sił.
Wszystkie kryjówki złe. Nieodpowiednie. Wiedziała o tym. Wszystko wydawało się lepsze. Nawet gęsta, choć niska roślinność.

Podpłynęła do wzgórza, na którym znajdował się jakiś budynek. To jednak na obecną chwilę nie miało żadnego znaczenia.




Porastająca podnóże wzgórza roślinność wyrastająca w różnych kierunkach z nierównego, nieregularnego podłoża mogła dać jej ochronę, choć zielony odpowiednik lądowych krzewów mógł mieć zaledwie metr. Może trochę więcej.
Gdyby jednak znalazła odpowiednie miejsce i położyła się może udałoby się jej uniknąć pościgu!

Przypadła do szaty roślinnej w oddali dostrzegając małe kropki strażników szybko przeradzające się w całe chmary! Z każdego domu, który mijała w końcu wypadali kolejni mieszkańcy i następni, i następni!
Jej bezpieczne miejsce stawało się coraz mniej bezpieczne. Wsunęła się pod porośnięty nawis skalny i już chciała zasłaniać się zielonym, naturalnym kamuflażem, gdy stopa… nie trafiła na żaden opór. Wręcz wpadła go jakiegoś otworu. Był zupełnie niewidoczny nawet z miejsca, w którym leżała. Gdy cofnęła się nieco zobaczyła, że wlot do nory miał nie więcej niż pół metra szerokości i nieco mniej wysokości.

Tymczasem pościg przybierał na rozmiarach! Rój vodyanoin rozprzestrzeniał się nad miastem pobudzając do działania kolejnych mieszkańców! Z każdą chwilą ich ilość drastycznie się zwiększała!

Wewnątrz było niemal zupełnie ciemno i… na tyle głęboko, iż nie była w stanie dostrzec końca. Pospiesznie wpłynęła do środka, a kiedy obejrzała się za siebie zobaczyła zamykającą się za nią szatę roślinną prawie całkowicie zasłaniającą świat zewnętrzny.
Jama okazała się być korytarzem. Wąskim i krętym, lecz jednocześnie na tyle szerokim, by nie musieć się przeciskać.

Nagle zobaczyła… światło? Było oślepiające, lecz tylko przez moment. Gdy oczy nawykłe do ciemności pokonanej szczeliny przyzwyczaiły się do nowego środowiska zobaczyła iż, jego źródłem są…




Rośliny porastające podłoże. Emitowały słaby blask w przeciwieństwie do stosunkowo mocnego pochodzącego z sufitu oraz ścian.
Małe pomieszczenie było względnie jasne, jednak oprócz roślinności znajdował się tu również posąg.




Zastygły w drapieżnej pozycji, niby gotów rozerwać na strzępy każdego. Choć towarzystwo kamiennego, morskiego potwora nie było towarzystwem zbyt przyjemnym, to ciężko o bezpieczniejszą kryjówkę w całym mieście. A przynajmniej takie sprawiała wrażenie.
W szczególności, że nawet jakby wejście zostało odkryte, żaden vodyanoin, którego spotkała nie byłby wstanie przecisnąć się tutaj.
Mogła spokojnie odpocząć i pomyśleć.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 19-10-2014, 20:30   #19
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Dno Zatoki Praksedy – Okolice Miasta




Wrócili do swojej bezpiecznej przystani, zaś Teddevelien zakopał swój miecz tuż po tym jak upewnił się, iż cienka płachta mapy zmieści się do pochwy po zakopanym mieczu.
Wyciągnął ją następnie, by przyjrzeć się nieco dokładniej.

85% - 43

Niektóre kropki były trochę większe niż przytłaczająca większość. Po dokładniejszej obserwacji ukazała się jeszcze jedna informacja. Prawdopodobnie na mapę naniesiona została również topografia terenu oznaczona przez płynne przechodzenie do ciemniejszych odcieni tej samej barwy. Chyba, że były to niezwykle charakterystyczne plamy bądź ozdoby, lecz było to mało prawdopodobne.
W lewym, dolnym rogu znajdował się wizerunek kobiety oburącz trzymającej rękojeść miecza na wysokości piersi. Od głowicy pionowo w górę, od ostrza w dół oraz od jelca na boku strzelał promień światła.

73% - 49

Brego natychmiast rozpoznał w kobiecie Panią Jeziora.

51% - 49


Natomiast Teddevelien starał się umiejscowić ich grupę na mapie. Było to o tyle ciężkie, że Pani Jeziora służąca jako róża wiatrów mogła wskazywać każdy kierunek i nie koniecznie była to północ.
Więcej. Ćwierćelf był niemal pewien, iż górny snop nie wskazuje północy. Znajdowali się przy całkiem wysokim wzgórzu, a takich było na mapie było kilka.

73% - 37

Tylko na dwóch z nich znajdowały się kropki.

20% - 1

Jedna z kropek była trochę większa od drugiej oraz od większości kropek na mapie. Jak Teddevelien ocenił budynek znajdujący się przed nimi na wzgórzu pasował.
Od tego wystarczyło już tylko ocenić kierunek, lecz wiedząc gdzie są granice miasta i z której strony płynęli nie było to specjalnie skomplikowanym zadaniem.

Nagle poza lasem zapanowało poruszenie! Coraz więcej vodyanoin podrywało się ze snu!
Po kilku dłuższych chwilach poza domami byli chyba wszystkie ryboludy z okolicy. Wszyscy żołnierze w zbrojach ze szpontonami w szponiastych dłoniach.

Ni stąd, ni zowąd zaczęli zaglądać w krzaki, przeszukiwali ulice miasta. Nie było najmniejszych wątpliwości, że las również podzieli ten los.
Popłynęli w jedynym możliwym kierunku - do dwóch posągów wyobrażających Panią Jeziora.
Dopadli do włazu. Znajdowało się tam sferyczne wgłębienie z pionowym uchwytem dźwigni. Nie było to skomplikowane urządzenie.
Przekręcili uchwyt i pociągnęli, zaś właz zaczął się rozsuwać. Pospiesznie wpłynęli do środka niemal natychmiast znajdując zamknięcie od środka.

Gdy tylko wzrok przywykł do ciemności na tyle, na ile było to możliwe zobaczyli...




... olbrzymią, wielopoziomową nekropolię.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 28-10-2014, 20:14   #20
 
Koening's Avatar
 
Reputacja: 1 Koening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodze
Galen , pewnie podpłynął do bariery otaczającej miasto i tak jak poprzednio gładko przeszedł na drugą stronę . Choć pewny siebie , nadal zachowywał względną ostrożność . Rutyna zawodowa go nie opuszczała . Mimo faktu że wielokrotnie już nocą nie napotkał żadnego niebezpieczeństwa w podwodnej aglomeracji , nie potrafił wyzbyć się łowieckiego instynktu w terenie wroga , więc gdy tylko wpłynął do środka natychmiast zaczął się rozglądać na boki.


Początkowo wiedźmin nie zauważył nic szczególnego , jednak daleko nie musiał podpłynąć by zobaczyć bardziej wzmożony ruch . Nisko nad miastem krążyły pojedyncze punkciki . Byli to Vodyanoi patrolujący miasto .


Cholera , zostaliśmy zauważeni ?? Co się stało gdy mnie nie było , oraz przede wszystkim co się dzieje z jego towarzyszami – pomyślał łowca potworów .


Wiedźmin gdy zauważył niebezpieczeństwo sięgnął do kieszeni i wyciągnął medalion pozostawiony przez te sukę - znaczy się wiedźmę której nawet po wypoczynku nie wybaczył ucieczki . Gdy opadł na dno , zgiął grzbiet i rozpoczął mozolne skradanie się pomiędzy budynkami i rosnącymi w okolicy wodorostami nerwowo spoglądając w górę . Gdy wyczuwał zbliżające się niebezpieczeństwo szybko starał się chować w najbliższym możliwym miejscu i w bezruchu wyczekiwać oddalenia się niebezpieczeństwa . Mutant za wszelką cenę chciał dotrzeć do cmentarzyska niezauważony .


Patrole okazały się gęściejsze niż z początku się wydawało . Początkowo skradanie się szło gładko . Co prawda już przy początku drogi zdarzyła się sytuacja w której Vodyanoin przepłynął tuż nad wiedźminem , ale niczego nie dostrzegł . Nic w tym dziwnego bowiem wodorosty w których ukrył się Galen były gęste.


W drugiej sytuacji wiedźmin o włos uniknął wykrycia , chowając się w ostatniej chwili za budynek mieszkalny ryboludów . Kiedy wydawało się już , że tego dnia szczęście mutanta nie opuszcza w połowie drogi do cmentarza natknął się prosto na Voyanoina wychodzącego z budynku . Sytuacja ta zaskoczyła wiedźmina , jednak nie bardziej niż stojącego przed nim potwora który trzymając w garści szponton wpatrywał się zaskoczony w intruza . Sytuacja nie wyglądała ciekawie , ponieważ Galen nie wątpliwie właśnie został wykryty , ponadto przeciwnik stał na tyle blisko wiedźmina , że mimo nieludzkiej sprawności nie zdąży wydobyć miecza przed atakiem ryboluda .


Nie mając wielu opcji mutant postanowił skorzystać ze znaku Aksjii . Galen planował uderzyć w ryboluda znakiem mając nadzieje na zdezorientowanie potwora i zdobycie trochę czasu na wyciągnięcie miecza oraz przy odrobinie szczęścia szybkie wykończenie przeciwnika . Gdyby jednak nie udało się tego dokonać szykował się do piruetu w kierunku odwrotnym do ataku ryboluda , jednocześnie wyciągając miecz zza pleców oraz osłaniając się paradą na plecy odwrócić się gotowym do walki z potworem .


Znak zadziałał ! Vodyanoi zrobił wielkie oczy , cofnął swój paskudny łeb i zamarł . Czasu wystarczyło aż nadto . Galen błyskawicznie dobył miecza i oddzielił głowę od reszty tułowia . Rybolud definitywnie stracił życie .

Wiedźmin nie tracąc czasu , ukrył truchło wśród wodorostów , nie omieszkał też pogrzebać chwilę w ciele wydobywając przydatne komponenty do eliksirów takie jak łuski , ścięgna czy pęcherz . Następnie rozejrzał się czy w okolicy nie ma innego niebezpieczeństwa i ruszył dalej w stronę kryjówki .


Kiedy wydawało się już , że limit pecha został wyczerpany , podczas skradania między uliczkami domówi mieszkalnych wiedźmin został w ostatniej chwili zauważony przez kolejnego patrolującego wroga . Galen próbował ukryć się w wodorostach otaczających narożnik budynku , jednak Vodyanoi udało się zauważyć ruch . Gdy łowca potworów próbował przekraść się za budynek , przeciwnik dostrzegł to i zaczął płynąć w kierunku mutanta . Wiedźmin musiał myśleć szybko , na reakcje nie miał wiele czasu . Galen wyciągnął pustą zakorkowaną butelkę po eliksirze który wypił jeszcze przed wejściem do jeziora podczas pierwszego starcia z ryboludami i wspomagając się znakiem Aard cisnął butelkę w stronę sąsiedniej ściany licząc na to że zmieni to kierunek w którym płynął potwór.


Zgodnie z planem butelka rozbiła się i wypuściła bąbel powietrza . Trudno było tego nie zauważyć więc Vodyanoi zaalarmowany nowym zdarzeniem podpłynął w stronę ściany o którą rozbił się wabik . Plan choć skuteczny , nie wyszedł wiedźminowi tak jak sobie tego życzył . Rybolud zainteresowany potłuczonym przedmiotem znajdował się tylko metr od kryjówki wiedźmina , co stanowczo utrudniało ucieczkę . Niechętnie , ale zmuszony sytuacją Galen postanowił zabić potwora . Wyciągnął po cichu swój nóż o zakrzywionym ostrzu . W drugiej ręce cały czas ściskał kamień który według jego opinii był dawnym komunikatorem wiedźmy . Łowca potworów przyłapał się na tym , że gdy się denerwuje zaciska palce na tym kawałku skały jak gdyby chciał dać upust swojej frustracji .


Wiedźmin zakradając się do ryboluda chciał szybko poderżnąć mu gardło i uciec zanim zostanie ponownie wykryty . Miał jednak pecha . W ostatniej chwili przed ciosem , potwór się odwrócił i odruchowo sparował cios . Galen nie wiedząc co robić zamachnął się drugą ręką i z impetem uderzył kamieniem w głowę Vodyanoina . Potwór choć nadal przytomny był lekko oszołomiony . Co gorsza , z jego paskudnego pyska dało się słyszeć bulgotanie , co pogarszało sytuacje mutanta który przecież planował niepostrzeżenie dostać się do kryjówki !! .

Cały plan zaraz szlak trafi – pomyślał zmotywowany i szybko rzucił się na ryboluda by zakończyć te bezsensowną farsę .

Wiedźmin zadał szybki cios w gardło potwora . Ostrze z mlaśnięciem przejechało po łuskowatym ciele stwora pozostawiając za sobą paskudny otwór . Vodyanoanin nie żył .

Nie tracąc czas, podobnie jak poprzednio Galen schował truchło w wodorostach , zasypał szybko ciało mułem by nie było widoczne i ruszył dalej .

Dawno wiedźmin nie był tak napięty , jak w obecnej chwili . Mimo wszystko cieszył się że przed podróżą odpoczął . Dzięki temu był w pełni sprawny fizycznie i wypoczęty psychicznie co pomogło mu w podejmowaniu szybkich decyzji .

Łowca potworów nie napotkał już więcej przeszkód i w końcu dotarł do cmentarza otoczonego podwodnym lasem . Niestety w kryjówce nikogo nie było .

Znowu pusto ?! – zadał sobie pytanie zażenowany .

Galen miał paskudny humor ,a ręka ponownie mimowolnie ścisnęła kamień .

Uspokój się ! – upomniał się w duchu .

Brego i Teddevelien , jeżeli tu byli na pewno zostawili jakieś ślady. Rozejrzę się , zbadam okolicę , może dowiem się co się tu wydarzyło .

Tak więc ponownie sam , znowu w opuszczonej kryjówce , wiedźmin rozpoczął poszukiwania śladów zaginionych towarzyszy .
 

Ostatnio edytowane przez Koening : 15-11-2014 o 10:29.
Koening jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172