Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-05-2015, 07:53   #81
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Kane spał dość płytko i niespokojnie tej nocy dlatego też dość szybko zareagował na podniesiony alarm. W kilka chwil stał już trzeźwy na nogach gotowy do akcji. Szybka ocena sytuacji dała mu jedynie widzę, że przy tej ilości napastników, których udało mu się zauważyć tak naprawdę poważniejszym zagrożeniem byli dobrze rozstawieni łucznicy. Dlatego też postanowił nie skracać dystansu do strzelca, a ewentualnie wykorzystać prowizoryczną osłonę namiotów i przyjąć uderzenie przeciwników poruszających się pieszo tu na miejscu. Z bronią gotową do walki rozejrzał się jeszcze raz dookoła jednak nigdzie nie zauważył Ethis.

Kane szukając osłony przed łucznikami kątem oka zauważył, że w naprawdę trudnym położeniu znalazł się Korbas zaatakowany jednocześnie przez trzech przeciwników na raz. Gdy spostrzegł że nieustraszony krasnolud biegnie w kierunku jednego z włóczników postanowił nie pozostać mu dłużnym. Zainspirowany jego męstwem zaszarżował w kierunku najbliższego włócznika. Wierzył, że w pełnym pędzie wierzył, iż będzie trudnym celem dla czającego się gdzieś tam łucznika. Improwizując nieco gdy dopadł przeciwnika wykorzystał siłę swojego rozpędu, a swoje ciało jak taran i pełnym impetem uderzył w przeciwnika próbując go powalić.
Przeciwnik nie był przygotowany na tak nietypowy manewr i całkowicie zaskoczony został uderzony i odrzucony do tyłu na plecy klasycznym atakiem amerykańskiego rugbysty. Wiedza z naszego starego świata jednak się przydaje pomyślał Kane wbijając miecz w pierś leżącego przeciwnika. Pamiętał z jednej z czytanych książek, że nie zostawia się żyjących przeciwników za plecami.

Nie zastanawiając się długo ruszył biegiem choć utykał ale działała adrenalina w kierunku kolejnego przeciwnika, tego który w jego ocenie stanowił obecnie największe zagrożenie dla drużyny czyli w kierunku najbliższego łucznika. Przypuszczał, że manewr z powaleniem drugi raz już nie zadziała, ale jako wieloletni futbolista posiadał wszystko co potrzeba czyli kondycję, szybkość i siłę uderzenia. To dawało mu lekką przewagę przynajmniej na tym etapie walki. Tym razem jednak nie biegł prosto do celu lecz co chwilę zygzakował mając nadzieję że tym sposobem znacznie utrudni strzelcowi celowanie. Odległość nie była duża, a wyszkolenie i wytrzymałość footballisty dawało mu spore możliwości manewrowości. Odległość do łucznika malała bardzo szybko. Już niemal miał go w zasięgu miecza.

Gdyby wojownik poruszał się w pełnym pędzie prawdopodobnie nie zauważył by diametralnej zmiany sytuacji tak błyskawicznie. Łucznik całkowicie zaślepiony niewiadomo skąd wziętą małpą która zajadle okupowała mu głowę biegł dokładnie w jego kierunku. Postanowił wykorzystać tą sytuację dla wyrównania nie co układu sił. Przeniósł większość ciężaru ciała na zdrową nogę i wyczekał odpowiedniego momentu gdy przeciwnik znalazł się w zasięgu. Wykonał długie cięcie mieczem po łuku na wysokości pasa biegnącego w jego stronę łucznika. Nie wiadomo skąd ale jakiś instynkt mu podpowiedział żeby unieść miecz ciut powyżej wysokości pasa. Potem doszła go myśl, że prawdopodobnie po to aby trafić w miękkie podbrzusze unikając uderzenia w kości miednicy.
Cięcie dosięgnęło nieuchronnie dosięgnęło celu. Miecz był bardzo dobrej jakości także wszedł jak w masło i przeszedł na drugą stronę przecinając przeciwnika niemalże na pół.
Wojownik ze skrwawionym mieczem w dłoni rozejrzał się uważnie dookoła oceniając sytuację na polu bitwy. Wcześniej kątem oka zarejestrował, że włócznik kuśtykał w jego stronę teraz widział jak strzała bodajże Ethana wyeliminowała go z gry.

- O Pradawna Matko, Kane jesteś ranny!- wykrzyknęła Ethis wprawnie zsiadając z konia.
Kane był bardzie zaskoczony nagłym pojawieniem się nieobecnej przez jakiś czas Ethis niż tym o czym mówiła lub tym o czym dopiero teraz w pełni sobie uświadomił.
- Masz na myśli to małe draśnięcie? - zapytał starając się nadać swojemu głosowi jak najbardziej beztroskiego tonu. Bolało jak diabli gdy przestawał już działać adrenalina, ale wiedział, że nie może dać tego po sobie po znać. Nie tu pośród kobiet wojowniczek w kraju Amazonek.
- A co tam u ciebie piękna Pani?
-Nie gadaj głupstw, trzeba się tobą zająć, zaraz udzielmy ci pomocy!- wykrzyknęła Amazonka podbiegając do wojownika i nachylajac się nad nim.
Być może i bolało jak diabli, ale jednego co nie przytępił mu ból było jego trzeźwe myślenie.
- Z tego co widzę to nasz towarzysz krasnolud potrzebuje pomocy w pierwszej kolejności. - odpowiedział Kane.
-No dobrze. Mam nadzieje, że wasz towarzysz jeszcze żyje. Zajmę się Tobą osobiście- odpowiedziała wojowniczka, po czym wykrzyczała parę rozkazów.
Natychmiast przyniesiono jej jakieś butelki i bandaże, a w stronę leżącego krasnoluda ruszyła już jedna z Amazonek
Musiał dalej trzymać fason i nie pokazać Amazonce, że tak naprawdę boli bradziej niż się do tego przyznawał. Swoją drogą przyglądając się dyskretnie Ethis przygotowującej się do opatrywania go zastanawiał się w duchu. Ostatnie ich spotkanie odbyło się niemalże w lodowatej atmosferze, a teraz taka troskliwa. Czy z kobietami tak zawsze bywa? *
Amozonka wprawnie rozcięła nogawkę spodni Kana. Po czym podała wojownikowi jakąś buteleczkę.
-Nie wygląda to źle-rzekła z uśmiechem Amazonka po czym kontynuowała:
-Wypij to natychmiast. To na wzmocnienie. Za chwilę będzie bardzo mocno piekło i szczypało, bądź dzielny!- wykrzyknęła Etchis po czym zaczęła rozprowadzać jakąś maść wokół rany wojownika.
Kane przyjął fiolkę bez zastanowienia i nie wahając się wypił jej zawartość. Nie było to może najsmaczniejsze lekarstwo jakie w życiu kosztował ale był już przecież dużym chłopcem. Cierpliwie i zaciskając zęby poddawał się troskliwym zabiegom Amazonki, która jak przypuszczał z równą łatwością co teraz go opatrywała zabijała gdy była taka potrzeba. Przypomniał sobie, że miał własną sprawdzona już maść na lekkie ranny, ale pomyślał sobie, że zawsze będzie jeszcze czas aby jej użyć. Miał nadzieję, że całkowite poddanie się zabiegom leczniczym Ethis zostanie przez nią odebrane jako dowód całkowitego zaufania jej. Poza tym zaczął się zastanawiać gdzie tu zdobyć jakiś spodnie na zmianę, no chyba że zrobi sobie bermudy ale przypuszczał, iż nie byłoby to roztropne rozwiązanie. *

-No i już! Gotowe, nie nadwyrężaj nogi, to zagoi się szybko i powrócisz do pełnej sprawności-powiedziała Amazonka.
- Dobrze … tak zrobię. - Kane się zająknął gdyż o mało nie wyrwało mu się “Dobrze siostro”, ale obawiał się, że ten dowcip zostałbym nie zrozumiany w tym świecie. Utykał bardziej jednak z chęci odciążenia zranionej nogi niż z jakiekolwiek innego powodu. Poza tym miał wrażenie, że maści Ethis zaczynały przynosić efekty gdyż bolało go już jakby mniej. Nadrabiał uśmiechem.
-Muszę już wracać do swoich. Życzę powodzenia w waszej misji!- powiedziała Amazonka gubiąc gdzieś wcześniejszy zatroskany ton głosu.
Kane posmutniał jednak nie dał po sobie tego poznać. Pokiwał tylko ze zrozumieniem głową.
- Dziękuję za pomoc Ethis. Masz rację wracajmy do własnych obowiązków. Pójdę sprawdzić jak mocno oberwał Mike. Do zobaczenia wkrótce. - Powiedział wojownik.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.

Ostatnio edytowane przez Draugdin : 06-05-2015 o 13:22.
Draugdin jest offline  
Stary 06-05-2015, 21:08   #82
 
Kaeru's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumny
Dźwięk rogu wyrwał Avę ze snu. Początkowo chciała tylko leniwie wychylić się z namiotu i zapytać co się dzieje, ale głos Ethana szybko ją otrzeźwił. Złapała za łuk i kołczan, wciąż będąc w namiocie założyła strzałę. Jak liczna to grupa?
Wychyliła się z namiotu i wycelowała w najbliższego przeciwnika. Obserwowała jak strzała przecina powietrze i zagłębia się w jego piersi. Wyglądało na to, że udało jej się go zabić. Wzdrygnęła się. To nie powinno brzmieć jak coś czym mogła się chwalić.
Zauważyła lecącą ku niej strzałę, niestety, zbyt późno.
Ava syknęłaby, gdy strzała trafiła w jej rękę, ale była zbyt zaskoczona, a rana zbyt bolesna. Krzyknęła i cofnęła się do namiotu, upuszczając swój łuk. Chwilę zajęło jej zrozumienie, że w takim stanie nie będzie mogła już strzelać. Przerzuciła zawartość swojego plecaka, aby znaleźć swój kindżał, po czym wyszła z namiotu. Mimo rany musiała walczyć dalej.
Zobaczyła Amelię, bięgnącą w kierunku z którego nadleciała strzała. Za nią podążał kolejny dziki, który najwyraźniej nie chciał jej jedynie pogłaskać.
Nie mogła strzelać, ale wciąż była w stanie czarować. W mgnieniu oka Ava rzuciła zaklęcie na strzałę z czerwonymi lotkami, którą miała w kołczanie i posłała ją w stronę przeciwnika. Pocisk dosięgnął celu i wbił się w plecy mężczyzny. Padł na brzuch, a do uszu elfki dobiegł jego wrzask. Wyglądało na to, że to co mówiła Fatima o strzałach było prawdą. Amelii, która nie musiała się już martwić o swoje plecy, udało się zabić łucznika.
 

Ostatnio edytowane przez Kaeru : 06-05-2015 o 21:43.
Kaeru jest offline  
Stary 07-05-2015, 08:42   #83
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Odsiecz wjechała na polanę przy wtórze rżenia koni i trzasku tratowanej roślinności.
- Późno przybywacie, ale przybywacie - rzucił Ethan pod adresem spóźnionych nieco Amazonek, które niby to miały stanowić ich dyskretną straż. Gdyby tylko na nie liczyć, to już by tu leżało sześcioro negocjatorów w charakterze trupów.
Jednak teraz były ważniejsze sprawy, niż wyrażanie ewentualnej krytyki pod adresem spóźnialskich. Trupów sześciu co prawda nie było, ale krasnolud leżał i się nie ruszał.
- Ty kretynie - syknął Ethan, biegiem ruszając w stronę leżącego. - Okazałbyś choć raz trochę rozsądku.

Tymczasem po chwili do krasnoluda podbiegła jedna z Amazonek. Zupełnie ignorujące Ethana pochyliła się nad rannym wojownikiem. Sprawdziła puls. Najwyrażniej Mike jeszcze żył, bo wojowniczka przystąpiła do wypakowywania zawartości swojej sakwy. Klęczący przy krasnoludzie Ethan najpierw ściągnął rannemu hełm i skrzywił się. Rana na potylicy wyglądała naprawdę paskudnie.
Nie zawsze byle garnek ochroni nawet taki twardy, krasnoludzki łeb, pomyślał.
- Ty lepiej się modlić, on powinien być już martwy. Niewiele mogę zdziałać. Szamanka potrzebna - rzekła Amazonka ze smutkiem.
Ethan rozsądnie nie powiedział, co sądzi o takim postawieniu sprawy.
- Szamanka jest daleko - powiedział. - Musimy mu choćby odrobinę pomóc, by mógł przetrwać czas potrzebny na uzyskanie prawdziwej pomocy. Nie masz jakiejś maści czy mikstury? Bo wszak nie jesteśmy w stanie sprowadzić tu szamanki. Musimy go tam ostrożnie zawieźć.
- Zrobię co mogę - odpowiedziała wojowniczka. - Po wszystkim i tak musimy go przetransportować do stolicy - dodała.
- Przynajmniej na dywanie będzie miał łagodniejszą podróż niż na wozie - westchnęła Amelia. Michał szarżował, szarżował, aż w końcu się doigrał. Gdy Amazonki nie patrzyły, pod pozorem sprawdzania jego stanu dyskretnie przeszukała mu kieszenie czy na pewno ma przy sobie swój kamień duszy; najlepiej gdzieś blisko ciała, by nie zdjęto go wraz z ubraniem.
Ethan skinął głową. Zastanawiał się, czy Michał, nawet wspomagany leczącymi miksturami, zdoła przetrwać parugodzinną podróż do stolicy.
No i, nie da się ukryć, jego wiara w potęgę magicznych maści nieco się podłamała.

Po rozstaniu z Amazonką Kane dokuśtykał do towarzyszy.
- Aż tak źle z naszym krasnoludem? - zapytał wojownik. Natomiast w myślach analizował sytuację. Kurcze ledwo co ruszyliśmy, a już jeden z nas otarł się śmierć. Nieźle się zaczyna ta cała przygoda - pomyślał sobie.
- Mogę wam jakoś pomóc?
Ethan pokręcił głową.
- Zrobiliśmy wszystko, co można było zrobić. Teraz pozostało nam tylko czekać.
Uniósł głowę i rozejrzał się w poszukiwaniu Cethis.
Cethis właśnie zbliżała się do grupy.
- Co z nim?- zapytała, gdy tylko podeszła, wskazując na krasnoluda
- Jeszcze żyje - odparł Ethan wstając. - Ale... - Nie dokończył. Minę miał ponurą. - Potrzebny byłby ktoś o umiejętnościach dużo większych, niż nasze.
- No to mały wojownik ma szczęście. Chyba wiem, kto może mu pomóc. Poczekajcie sprowadzę Taima - powiedziała Amazonka, po czym pobiegła z powrotem w stronę rzeki

Amazonka wróciła oczywiście w towarzystwie wysokiego czerwonoskórego. To plemię najwyraźniej też lubiło tatuaże. Na jego ramieniu Taima widniał krokodyl z rozwartą paszczą. Tubylec był młodym chłopakiem, z czarnymi długimi włosami. Sądząc po jego wyglądzie, niewątpliwie musiał się podobać kobietom. Na sobie miał tylko brązowe spodnie.
Czarownik pochylił się nad leżącym krasnoludem i złożył obie dłonie na ranie wojownika. Potem zaintonował jakąś pieśń. Trwało to może z minutę lub dwie. Kiedy cofnął dłonie widać było, że rana się zasklepiła. Po chwili powiedział coś do Cethis.
- Taim mówi, że będzie żył, ale warto by zajął się nim bardziej doświadczony szaman niż on sam - przetłumaczyła Amazonka.
- Podziękuj, proszę, w imieniu naszym i naszego przyjaciela - odparł Ethan. - Teraz jestem pewien, że wyrwiemy go z objęć śmierci.
- Przekażę. Wasz przyjaciel zostanie zapewne przetransportowany do stolicy. Tam już się nim zajmą. - odpowiedziała Cethis
- To bardzo dobre wieści - odparł Ethan. - Raz jeszcze dziękuję.
- Gdyby nie jego stan - dodał - to można by powiedzieć, że nieźle nam poszło. Dzięki tobie przede wszystkim. - Doszedł do wniosku, że może podbudować nieco ego Amazonki.
- Wykonywałam tylko swoje obowiązki, sama nie dałabym rady. Doceniam waleczność całej waszej piątki. A teraz wybaczcie muszę kontynuować dalsze rozmowy - opowiedziała Amazonka dość beznamiętnie, po czym skierowała jeszcze parę słów do Taima i wspólnie odeszli w stronę rzeki.
- Wzruszyłem się - mruknął Ethan. - Dziękuję w imieniu służby - dorzucił cytat znany mu z filmów.

Amelia nie skomentowała. Ważne było, że zwiększyły się szanse Michała na przeżycie. Humory Amazonki średnio ją obchodziło, podobnie jak to, że to ona ustalała szczegóły z dzikimi - w końcu znała się na tym o wiele lepiej. Fakt, że w imieniu Amazonek negocjacje mieli prowadzić oni - obcy - wydawał jej się dość abstrakcyjny. Mediacje to co innego…Chyba jednak Taim nie był tym szamanem i którego im chodziło, skoro mówił o potężniejszym od siebie. Następne słowa Ethis potwierdziły te przypuszczenia.
- Słuchajcie wszyscy, mam dobre wieści. Wielki szaman zgodził się z nami spotykać w najbliższej wiosce. Z tego co mówił Taim, spodziewał się gości z daleka. Podobno duchy przodków mu o tym powiedziały… No to co? Zbieramy się i w drogę - rzekła Amazonka.
- Jak będzie wyglądać sprawa transportu przez rzekę? - spytał Ethan. Nie był pewien, jak ich rozmówcy zareagowaliby na stado latających dywanów. - I jak daleko jest tamta wioska?
- Po pierwsze musimy, przeprawić się przez rzekę. Nie będzie problemu, bo mamy łodzie. Tak się składa, że domyślam się, gdzie jest ta najbliższa wioska; jeszcze jakiś czas temu należała do nas. Zanim słońce znajdzie się wysoko na niebie powinniśmy już tam być. Z tego co pamiętam to droga nie będzie możliwa do pokonania za pomocą dywanów-odpowiedziała Cethis
- W takim razie pakujemy się i w drogę - powiedział Ethan. - Spakuję tylko rzeczy swoje i naszego rannego wojownika i możemy ruszać.

Po chwili namiot Ethana był zwinięty, a bagaże Mike’a spakowane. Ethan zatrzymał się na chwilę przy czekającym na transport krasnoludzie.
- Wracaj szybko do zdrowia - powiedział, chociaż wiedział, że Mike go nie słyszy. - Przyjedziemy po ciebie i ruszymy dalej.
Dotknął lekko ramienia leżącego, co miało zastąpić uścisk dłoni.
Zabrał swoje manatki i ruszył w stronę brzegu.

Kane podobnie jak wcześniej Ethan przed wyruszeniem w drogę przyszedł sprawdzić czy krasnolud jest dobrze przygotowany do drogi i czy niczego mu nie brakuje. Wiedział, że nieprzytomnemu towarzyszowi było raczej wszystko jedno ale miał przez to poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Dodatkowo do jego świadomości dotarł peweim ważny fakt. Przygoda przygodą i jest fajnie, ale to też jest prawdziwe życie ze wszystkimi jego zagrożeniami nawet z zagrożeniem życia. To już nie było RPG - to się działo live.
Poklepał nieprzytomnego Mike’a po ramieniu.
- Niech moc będzie z tobą przyjacielu - zacytował ze bardzo znanego filmu i ruszył za resztą drużyny.

Amelia nie powiedziała nic. Miała mieszane uczucia co do zostawiania tu Michała; a może bała się, że nie będą mieli już po kogo wracać? Wzdrygnęła się. Jeszcze raz sprawdziła, czy krasnolud ma przy sobie swój kamień - powiesiła mu go na szyi w zdobytym jeszcze na statku mieszku i przykazała Amazonkom nie zdejmować go pod żadnym pozorem, wciskając im jakąś opowieść o potężnym krasnoludzkim amulecie, który obciąży klątwą każdego, kto zechce go sobie przywłaszczyć nawet na moment. Zarzuciła na plecy plecak, dywan i ruszyła w stronę łodzi.
 
Sayane jest offline  
Stary 08-05-2015, 16:57   #84
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Drużyna za pomocą dwóch łodzi sprawnie przeniosła się na drugi brzeg. Taim przedstawił swoich towarzyszy, po czym wszyscy wyruszyli w drogę.
Ścieżka - wąska i zarośnięta, niekiedy wiodła ostro pod górę. Cethis i młody szaman narzucili dość ostre tempo marszu, szybko okazało się, że ranni nie mogą nadążyć, toteż wspomniana dwójka, pomimo że wyforsowała się dość daleko do przodu, to potem wyraźnie zwolniła. Widać było, że oboje przypadli sobie do gustu, bowiem przez niemal całą kilkugodzinną drogę nie przestawali ze sobą rozmawiać. Ewidentnie, przynajmniej kilkakrotnie rozmowa dotyczyła także czwórki bohaterów, bowiem parę razy odwracali głowę w waszą stronę. Od czasu do czasu z przodu dochodził śmiech Amazonki lub Taima. Trzej łucznicy początkowo przyglądali się wszystkim badawczo, ale po jakimś czasie stracili zainteresowanie i pogrążyli się we własnych rozmowach.

W końcu wszyscy dotarli do wioski. Była to znacznie mniejsza wersja stolicy Amazonek, wzbogacona o miejscowe akcenty. Na środku oczywiście znajdowało się obowiązkowe wielkie palenisko i ława gdzie polecono wszystkim spocząć. Taim po krótkiej i serdecznej wymianie zdań z Cethis, poszedł w kierunku drugiego końca wsi.
Do czego im jesteśmy potrzebni, pomyślał Ethan, obserwując tamtą dwójkę. Oni najwyraźniej świetnie się dogadują.

Zgodnie ze słowami Cethis Wielki Szaman miał się pojawić jeszcze przed zachodem słońca. Po chwili wszystkim przyniesiono kubki z wodą i miskę zupy.

- Niech błogosławieństwo spłynie na te domostwa - powiedział Ethan, przyjmując kubek z wodą.
Cethis od razu przetłumaczyła słowa Etchana, nawyraźniej dodając coś jeszcze od siebie, co wywołało serdeczny uśmiech na twarzy mężczyzn podających jadło i napitek. Jeden z nich coś rzekł w stronę Ethana.
- Życzy nam miłego pobytu tutaj i poleca nas opiece bogów - ponownie odezwała się Amazonka.
- Dziękujemy - odparł Ethan, po czym zabrał się do jedzenia. Miał nadzieję, że skoro ktoś zadał sobie tyle trudu, żeby ich sprowadzić, to nie po to wszak, by ich otruć.
Woda smakowała jak woda, zupa przypominała w smaku domowy rosół. Nie było źle.
Michałowi smakowałaby ta zupa, pomyślała Ava. W sumie pewnie smakowałoby mu wszystko.

Po dłuższym czasie, kiedy słońce chyliło się już ku zachodowi, na niebie zamajaczył jakiś kształt. Mężczyźni z wioski przystąpili do rozpalania ogniska, byli najwyraźniej bardzo poruszeni. Jeden z nich powiedział coś w kierunku drużyny. Jak na zawołanie jego słowa przetłumaczyła niezastąpiona, choć nieco zdezorientowana Cethis:
- Zbliża się wielki Tivu-Kokhonum, czeka nas wszystkich wielki zaszczyt.
- Czyżby przybywał drogą powietrzną? - spytał Ethan. - To znaczy... przyleci tutaj? - Przełożył pytanie na język nieco bardziej zrozumiały. Ciekaw był, czy szaman przyleci na czymś, na przykład na jakimś zwierzaku, czy też może wyhodował sobie skrzydła, co byłoby opcją znacznie bardziej interesującą. Ethan dosłownie wypowiedział na głos to, co Kane pomyślał. Robiło się coraz ciekawiej. Latający szamani, Amazonki... co jeszcze spotkają.

Okazało się, że wielki Tivu jest nienaturalnie dużym popielatym orłem, w dodatku z rogiem na głowie. Gdyby dobrze się przyjrzeć można było dostrzec mniejszą rogową wypustkę na dziobie. Ptak zniżył lot, pokrążył trochę nad wioską po czym wylądował poza zasięgiem wzroku kogokolwiek z drużyny. Nie minęło nawet 10 minut, kiedy wszyscy mogli ujrzeć wielkiego szamana w jego ludzkiej postaci. Pojawił się w towarzystwie znanego już wszystkim Taima, przebranego tym razem w bardziej odświętną, długą i wzorzystą szatę. Tivu wyglądał na naprawdę wiekowego starca, mimo to poruszał się dość dziarsko. W ręku dzierżył sękaty kostur zakończony piękne rzeźbioną głową orła. Podobnie jak młodszy szaman, miał na sobie podobną wzorzystą szatę. Najwyraźniej starszy szaman lubił ozdoby, bowiem miał na sobie całe mnóstwo, pierścieni, bransolet i wisiorów. Strój uzupełniał naprawdę imponujący czerwony pióropusz. Starzec podszedł do paleniska po czym pozdrowił was gestem wyprostowanej dłoni. Po chwili rzekł parę słów w swoim języku. Cethis natychmiast przetłumaczyła jego słowa:
- Jam jest Tivu-Kokhonum, jestem przywódcą wszystkich Quiusu. Kim wy jesteście?

Zmiennokształtny albo druid przeleciało przez głowę Kane’a w oparciu o wiedzę wyniesioną z ludzkiego świata. W takich kategoriach byłby rozpatrywany u nas pomyślał sobie jednak w tym świecie być może potrafi to szaman każdego plemienia.
Od postaci szamana biło takie dostojeństwo, że Kane skłonił się być może zbyt przesadnie w stylu jak to zwykli robić Japończycy. Miał tylko nadzieję, że jego gest zostanie odebrany tak jak powinien czyli za okazanie szacunku. Wojwonik jednak nie odezwał się ani słowem. Wiedział, że w rozmowach dyplomatycznych mieli lepszych w drużynie od niego samego.

- Jestem Ethan. - Łucznik skinął głową. Nie miał zamiaru bić pokłonów przed nikim. - To jest Cethis, Amazonka i nasza przewodniczka zarazem. To jest Amelia, to Ava ,a to Kane. - Ethan przedstawił wszystkich członków delegacji. - Jesteśmy przybyszami z dalekich stron. Poproszono nas o uczestniczenie w rozmowach między Amazonkami a wami. Jako osoby postronne powinniśmy być obiektywni.
- Doskonale. Wiem, że mówicie prawdę. Duchy powiedziały mi, że naszą ziemie odwiedzą przybysze z bardzo daleka. Możecie zrobić więcej dla obu ludów niż wam się wydaje, jeżeli będzie odrobina dobrej woli po obu stronach. Jakie są zatem propozycje Amazonek? - zapytał Tivu siadając na ławie przed wami.

Ethan tylko pośrednio słyszał, jakie są propozycje Amazonek. On był tu bardziej dla towarzystwa, tudzież jako głos rozsądku. To dziewczyny powinny się wypowiadać na ten temat, ale nie on.
- Czy mógłbyś nam powiedzieć, szamanie, zanim przejdziemy do rozmów, co sprawiło, że przybyliście w te strony? - spytał.
- Głód, wojna i chęć poznania ziemi przodków. Pewnego dnia, kiedy duchy przemówiły do mnie po raz pierwszy tak wyraźnie... zrozumiałem, że moim przeznaczeniem jest zaprowadzić mój lud tutaj, poznać nasze dziedzictwo - opowiedział szaman.
- Kiedyś mieszkaliście na tych ziemiach? - zdziwił się Ethan. - Nie przypominacie tutejszych mieszkańców.
- Dawno, dawno temu Quiusu i Qautorii byli jednym ludem, lecz ci ostatni zwrócili się do złych bogów i zostali ukarani. Mądrzy Quiusu czcili dalej dobrych bogów i za radą przodków i udali się na zachód w obawie przez gniewem ziemi, który zesłali bogowie chcąć ukarać zdrajców Quatorich. Bogowie zamienili tych ostatnich w zwierzęta, niemal całkowicie odbierając im rozum. Najwyraźniej jednak nie wszystkich heretyków zabrał gniew ziemi - oświadczył starzec.
- Z twych ust padły słowa głód i wojna... Na to pierwsze wystarczą żyzne ziemi i mądra uprawa roli. Czy możesz więcej powiedzieć o wojnie, która was wygnała z tamtych stron? I czy podąża ona za wami?
- Znamy się na roli. Nie zawsze jednak natura da się podporządkować woli człowieka, szczególnie, gdy brakuje rąk do pracy, bo wędrujący atakowali nas i więcej i więcej, po stokroć więcej. Wojnę z wędrującymi zostawiliśmy daleko daleko stąd. Boją się wielkiego zielonego lasu. Tu chroni nas moc i duchy - odpowiedział szaman.
- Ale tu również macie wrogów. I Amazonki, i Quatorich. Jeśli naprawdę chcecie żyć tu w pokoju, to musicie się zmierzyć z obydwoma problemami.
- Właśnie dlatego bogowie zesłali nam was, abyście nam pomogli. Wróćmy więc do propozycji pokojowych Amazonek - oświadczył Tivu.
- Obyśmy potrafili pomóc, mruknął pod nosem Kane tak cicho, że nikt inny tego nie usłyszał.
- Królowa Amazonek oferuje pokój, a co za tym idzie sojusz handlowy oraz militarny przeciw Quatorim, jeśli byście tego potrzebowali - wyjaśniła Amelia. Ustępstwa terytorialne wolała zostawić na wszelki wypadek.
Kiedy ona o tym mówiła? Ava nie była pewna. Możliwe, że uroda królowej zbytnio odciągała ją szczegółów zadania…
- Zgodzimy się na pokój i sojusze, ale to nie wystarczy. Deklaracje, traktaty… to tylko słowa. Potrzebne jest coś więcej, aby osiągnąć prawdziwe zbliżenie między nacjami prawda? - rzekł szaman.

No i zaczynają się schody, pomyślał Kane. W dawnych czasach takie nawet najbardziej beznadziejne sytuacje rozwiązywało się poprzez małżeństwa między władcami danych krajów czy plemion. Nie był jednak przekonany czy w przypadku Amazonek taka opcja w ogóle mogła być brana pod rozwagę. Nie znali przecież za dobrze obu plemion, a tym bardziej plemienia Amazonek. Jedyne co wojownikowi przyszło do głowy to fakt, na który już wcześniej zwrócił uwagę. Amazonki tu spotkane różniły się z wyobrażeniem plemienia Amazonek jakie znane mu było z historii. Postanowił postawić wszystko na jedną kartę.
- Tam skąd pochodzimy tego typu sytuacje bardzo często rozwiązywane były przy pomocy zawarcia związków małżeńskich najczęściej między władcami, królami czy przywódcami danych państw, plemion czy narodów. Nie twierdzę, że sama forma jest idealna gdyż są to tak zwane aranżowane małżeństwa nie mniej jednak korzyści płynące w takie rozwiązana potrafiły trwać i wiele pokoleń spajając ze sobą dwie nacje i czasem tworząc potężne imperia na wiele lat. - Popatrzył po zebranych. Cała uwaga była skupiona na nim. - Być może warto by wziąć pod uwagę tego typu rozwiązanie? - Zamilkł czekając na reakcję. Albo skoczą do mieczy za obrazę albo zastanowią się nad tym i być może negocjacje wejdą na etap bliższy rozwiązania problemu.
Szaman się zaśmiał.
- Gdybym był młodszy i nie miał żony… ale myśl jest dobra. U nas są niemal sami wojownicy, a u Amazonek z tego co wiem jest zbyt mało mężczyzn. Zorganizujmy jakąś wspólną uroczystość, poznajmy się bliżej nawzajem. To jest moja propozycja- zakończył swą wypowiedź Tivu.
- Amazonki - uśmiechnął się Ethan - nieco inaczej podchodzą do spraw małżeństwa. Nie sądzę, że tego typu nastawienie mogłoby się zmienić z dnia na dzień.
- Słusznie młody wojowniku, ale czy nie warto chociaż spróbować? Nawet obyczaje się zmieniają. Wszystko wymaga czasu i przemyślenia, ale to nic w porównaniu z korzyściami jakie może przynieść to rozwiązanie. Coś wam opowiem. Kiedy poznaliśmy Amazonki byłem oburzony ich wynaturzonym systemem rządów, w którym rządzą tylko kobiety. Ale wtedy duchy powiedziały mi: “Tivu spójrz wpierw na swój lud” Wtedy spojrzałem. I dostrzegłem. U nas było dokładnie na odwrót. Uznałem, że to złe i to złe.
Wezwałem tedy wojowników i rzekłem im:
- Odtąd tylko jedną żonę mieć będziecie. Wobec prawa wy i kobiety będziecie równi.
Oburzyli się wojownicy i rzekli:
- Wbrew obyczajom przodków! Nie może być! - krzyczeli.
Tedy powiadam im:
- Będziecie słuchać duchów, co przeze mnie przemawiają albo ściągnięcie na siebie gniew bogów i wrzody ropiejące będą toczyć wasze ciała.
Zamilkli tedy i prawo stosowali. Wtem przyszli inni szamani i rzekli:
- Herezje głosisz Tivu! Gniew bogów ściągniesz!
Tedy rzekłem im:
- Zamilknijcie i nowe prawo stosujcie, albowiem to przeze mnie przemawiają duchy przodków. W innym wypadku choroba będzie toczyć wasze języki i zamilkniecie na wieki.
Zamilkli tedy i prawo stosowali. Potem lud zrozumiał, że nowe prawo jest dobre. Kobiety były szczęśliwe, to i mężowie także. I radował się lud. Tańczył, śpiewał i spożywał kury, świnie, jaszczurki, kuguarrę i…
Szaman trącony leciutko przez Taima zakończył swój wywód.

- Spożywacie jaszczurki? - spytała Ava zanim zdąrzyła się pohamować.
- A wy nie?- spytał autentycznie zdzwiony Tivu.
- Nie - odpowiedziała równie zdziwiona czarodziejka. Chociaż kto wie, co było na stole podczas kolacji z królową amazonek.
- A leniwce? -zapytał zaciekawiony starzec
- Leniwce? Nie słyszałam, żeby ktoś z moich stron jadał leniwce.
- No to mam nadzieje, że będziecie mogli spróbować ehm... może jutro odpowiedział uśmiechnięty szaman.
Ethan nie wiedział, czy bardziej był rozbawiony, czy też bardziej przerażony opowieścią szamana. Pan i władca Quiusu przemawiał niczym natchniony prorok, a z takimi trudno było się zazwyczaj dogadać, bowiem byli przekonani o swojej nieomylności.
- Jestem obcy. Nie znam Amazonek, przynajmniej nie na tyle, by móc powiedzieć, ze zrobią to czy tamto, gdy ktoś im powie “zmieńcie się”. Z pewnością nie odbędzie się to tak, jak to miało miejsce u Quiusu. Być może niektóre Amazonki zechcą się przeprowadzić i spróbować równouprawnienia, ale nie wiem. To już nie ja się powinienem wypowiadać na ten temat. - Spojrzał na Cethis, ciekaw, co ona miałaby do powiedzenia. Amelię z kolei zaintrygowało skąd w plemieniu szamana niedobór kobiet - zważywszy na to ile (według jego słów) walczyli to powinni mieć raczej braki męskich członków plemienia. Wolała jednak nie wnikać.
 
Kerm jest offline  
Stary 08-05-2015, 21:54   #85
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Szybciej odezwał się ponownie szaman:
- Zarówno mężczyźni z naszego plemienia, jak i Amazonki będą miały wybór, gdzie chcą zamieszkać. Myślę, że to najuczciwsze rozwiązanie - powiedział Tivu.
- Myślę, że Rada przynajmniej rozważy tą propozycje - odpowiedziała Amazonka tłumacząc od razu na język zrozumiały dla wszystkich.
- Będziecie wtedy chcieli, żeby wasi mężczyźni byli w społeczeństwie Amazonek na równych prawach, tak? Znieść u nich matriarchat? - upewniła się Amelia prosząc Cethis o przetłumaczenie.
- Czy też, co nie wydaje mi się możliwe do przeprowadzenia, małżeństwa “równouprawnione” żyjące obok istniejącego tam matriarchatu? - dorzucił Ethan.
- To drugie rozwiązanie. Weźmy dla przykładu tę osadę. Kobiety i mężczyźni, którzy przypadną sobie do gustu mogą mieszkać właśnie tu. Dopuszczam też możliwość, że nasi mężczyźni zgodzą się zamieszkać wśród Amazonek, przestrzegając tamtejszych praw, albowiem nie każdy musi się urodzić wojownikiem, czy czarownikiem. To samo dotyczy wojowniczek, jeżeli zaakceptują nasze prawa, są u nas mile widziane - odpowiedział szaman.
- Mi by się to podobało - odparł Ethan - ale ja nie jestem Amazonką. Być może i znajdą się takie, którym spodoba się nowa forma stosunków między kobietami i mężczyznami.
Osobiście bardzo wątpił w to, że takich Amazonek znajdzie się aż tyle. Amelii zaś stanowisko szamana wydawało się zupełnie utopijne; piękne - i kompletnie nierealne.
- Rozumiem, że przekażecie moje stanowisko królowej. Mam jeszcze dwa warunki, które absolutnie muszą być spełnione. Po pierwsze, wiem, że na terytorium Amazonek jest świątynia dawnych Quiusu. Chce żeby wróciła do nas. Nie chodzi o samą budowlę, co o jej zawartość. Wiem, że zawiera skarby, ale też przedmioty związane z naszym kultem, malowidła i “święte węzły” opisujące historie naszego ludu. Na złocie nam nie zależy. Przekażemy niemal wszystko Amazonkom, jak dowód naszej dobrej woli i zapłatę za ziemię. Weźmiemy tylko przedmioty dla nas ważne. Z tym wiąże się też zadania dla was… ale o tym za chwile. Po drugie żądam przymierza krwi z królową Amazonek - rzekł Tivu.

Cethis widząc pytające spojrzenie Amy rzekła:
- Faktycznie jest na naszych ziemiach taka świątynia, tu zresztą w pobliżu jest druga. Nasz zwiad natknął się kiedyś na jeszcze jedną. Te małe dzikusy używały jej do swych ohydnych praktyk. Dla nas to miejsce przeklęte trzymamy się od niej z daleka. A rytuał krwi… my go już zarzuciłyśmy, ale wiem o co chodzi. Zawierający umowę nacinają sobie dłonie rytualnym nożem, przed uściskiem. Umowa jest wtedy święta, a która strona ją złamie traci honor i ściąga na siebie gniew Pradawnej Matki - powiedziała Amazonka.
- W moich stronach zwą to braterstwem krwi - powiedział Ethan. - Osoby związane tym obrzędem często stawały się sobie bliższe, niż prawdziwe rodzeństwo. Takiej przysięgi nikt nigdy nie złamał.
- Nie wiem jednak, co zrobicie ze splugawionymi świątyniami. Można to oczyścić? - spytał.
- Nie wiem czy dobrze rozumiem, ale wystarczy przywrócić naszym bogom dawną część. Trzeba złożyć bogu ofiarę. W każdej świątyni jest posążek, strażnik i martwi czarownicy, którzy nie dopuścili heretyków do wnętrza, przed setkami lat. Mam znak, który umożliwia wejście do środka, niestety nie wiem, co trzeba zrobić by unieszkodliwić strażnika. We wszystkich przypadkach po prostu padał w walce. Niestety nie jest łatwo go pokonać, raz omal nie przypłaciłem tego życiem. Na terenie gdzie byli czczeni źli bogowie jestem strasznie osłabiony… - rzekł szaman ze smutkiem.
- Czy tą walkę ma stoczyć jedna osoba, czy może to być kilka osób? Cała grupa? - spytał Ethan. - W końcu między Amazonkami czy Quiusu znajdą się wspaniałe wojowniczki i dzielni wojownicy.
Zdecydowanie nie chciał walczyć z jakimś... strażnikiem.
- Żadna rozsądna Amazonka, nie zbliży się do przeklętej świątyni - oświadczyła Cethis. To może znajdzie się jakaś nierozsądna, acz odważna, pomyślał Ethan.
- Można w parę osób i prawdę mówiąc, chcę wam powierzyć to zadanie. W ramach nagrody otrzymacie część złota i przedmiotów, które tam znajdziecie - powiedział Tivu.

Kane uśmiechnął się pod nosem do własnych myśli. No nareszcie jakieś konkrety. Jego rozbawienie było też spowodowane, że słowa szamana zabrzmiały jak quest chociażby w Diablo 3. Byle łupy były warte zachodu, ale co tam przecież przygoda też się liczy, a jak przy tym znajdą się jakieś ciekawe magiczne przedmioty to już byłaby pełnia zadowolenia.
- Jesteśmy tu do pomocy także możesz na nas liczyć. - Powiedział zdecydowanym głosem wojownik. Jemu wyjątkowo zaczynała się ta przygoda podobać. Prawdopodownie miał umysł spaczony gramy typu hack and slash.
- Cieszę, że jesteście tak odważni, najwyraźniej nie pomyliłem się, powierzając wam to zadanie - odpowiedział z uśmiechem szaman
“Mów za siebie”, pomyślała Amelia, ale nie powiedziała tego na głos. Nie wypadało się kłócić przy postronnych.
- Taka wspólna walka scementowałyby przymierze obu narodów - powiedział Ethan, chcąc zatrzeć nieco wypowiedź Kane’a. W jego uszach słowo “złoto” brzmiało całkiem nieźle, ale słowo “strażnik”, na dodatek taki, któremu nie dał rady sam wielki Tivu, brzmiało dużo, dużo gorzej.
- Skoro starłeś się z tym strażnikiem mógłbyś nam powiedzieć o nim coś więcej? - spytała Amelia. - Powiedziałeś “We wszystkich przypadkach po prostu padał w walce” - to znaczy, że odradza się po każdym starciu z intruzami? Jeśli tak to jak szybko?
- Jeżeli pokonacie strażnika, a potem złożycie ofiarę żaden strażnik już więcej się nie pojawi. A strażnicy są różni, raz był to nieumarły czarownik, raz nieumarły wielki nietoperz, ze swoimi mniejszymi pobratyńcami. Otrzymacie moje błogosławieństwo przed walką, dzięki czemu złe duchy nie będa miały do was dostępu, kiedy będziecie w pobliżu świątyni, a i chce wam coś pokazać.
Po tych słowach starzec wstał i wykrzyknął parę słów w kierunku wojowników. Dwóch z nich przytachało po paru chwilach skrzynię. Postawili ją przed drużyną i otworzyli:

[media]http://3.bp.blogspot.com/-x06_9esHbcs/UkR2O5rk8WI/AAAAAAAAOMw/rERFMuPf33Q/s1600/raw+gold+nuggets.jpg[/media]

- W ostatniej świątyni znaleźliśmy dwie takie - oświadczył krótko szaman.
- Prawdę mówiąc nie robimy tego dla złota - odparł Ethan, chociaż, nie da się ukryć, skrzynka wyglądała bardzo ciekawie. Nie mówiąc już o tym, że w kolejnej świątyni mogłoby nie być wcale złota. - Przede wszystkim zależy nam na tym, by wasze narody żyły w pokoju - dodał. - Nie ukrywam jednak, że to by był miły dodatek do podziękowań.- Zanim jednak podejmiemy się tego wyzwania, musimy się naradzić - mówił dalej - musimy się naradzić. Nie mogę podjąć decyzji za innych. No i, nie da się ukryć, jesteśmy nieco osłabieni. Nasz towarzysz został ciężko ranny. *

“Przede wszystkim zależy nam na tym, by wasze narody żyły w pokoju...” filantrop się znalazł, pomyślał Kane. No chyba, że biorąc w standardach RPG - charakter praworządny dobry. Przecież tej kasy i tak nie zabierzemy wracając do naszego świata także po co te gadki. Wojownik nie dawał jednak po sobie poznać swoich myśli. Był za to bardzo ciekaw tej burzliwej narady jaka niewątpliwie się niedługo nawiąże.
- Rozumiem, że chcecie się naradzić. Nie musicie się spieszyć. Najpierw chciałbym abyście przekazali moje propozycje Amazonkom. Później będziemy oczekiwać posłańca. Teraz proponuje, abyśmy spytali duchy o radę. Może zechcą wam coś przekazać? Zresztą zgodnie z naszymi zwyczajami i tak chciałbym z wami wypalić fajkę pokoju - oświadczył Tivu.
Nie palę, chciał powiedzieć Ethan, ale uznał, ze byłoby to zdecydowanie nie na miejscu. Zresztą... był też Kerovanem, a ten był przyzwyczajony do różnych rzeczy.
- Zatem znacie piękny zwyczaj palenia fajki pokoju? - powiedział z odrobiną zaskoczenia. Miał tylko nadzieję, że obietnice Quiusu nie rozwiewają się jak dym. - Dobrą będzie rzeczą siąść w kręgu pokoju i wymienić się dymem pokoju i przyjaźni.

Widziałem, że najbardziej przypominało mi to plemię Indian Ameryki Północnej, pomyślał wojownik. Jeżeli chociaż w przybliżeniu kierują zasadami i poczuciem honoru Indian to albo zyskamy sobie dozgonnych przyjaciół albo takowyż wrogów. Kane nie mógł się już doczekać narady drużyny.
- Wy też znacie? To dobrze się składa. Musimy się chwilę przygotować. Potem usiądziemy w kręgu wokół ogniska. Ja zacznę, potem podam fajkę w prawo, zgodnie ze zwyczajami. Po tym aż zaciągnie się ostania osoba, wspólnie wezwiemy duchy przodków - rzekł szaman i dał sygnał by rozpocząć przygotowania do rytuału.
 
Sayane jest offline  
Stary 09-05-2015, 13:02   #86
 
Piter1939's Avatar
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze

Po chwili przyniesiono ozdobną skrzynkę, a starszy szaman wyjął z niej długą, pomalowaną w jaskrawe wzory fajkę. Jednocześnie pozostali wojownicy zaczęli bić w bębny. Tivu wyciągnął ze swojej sakwy jakieś zawiniątko i nabił fajkę. Następnie ją rozpalił, po czym zaciągnął się głęboko i podał narzędzie Ethanowi. Smak mieszanki był z pewnością nietypowy-delikatny, odrobinę słodkawy, z lekką nutą miętową. Początkowo nie działo się zupełnie nic, w większości bohaterowie nawet się nie zakrztusili i nie poczuli nic szczególnego. Szaman czekał, aż rytuał się dopełni. Kiedy ostatnia osoba skorzystała z fajki, Tivu polecił wszystkim usiąść na ziemi wokół ogniska i złapać się za ręce. Wtedy też polecił zamknąć oczy i wsłuchać się w głos duchów. Po chwili starzec rozpoczął swoją pieśń. Zawtórowali mu wszyscy zgromadzeni Quiusu. W tym momencie bohaterowie doświadczyli wizji. Ujrzeli budowlę przypominającą świątynie Majów. Była widziana z lotu ptaka. Jednocześnie uświadomili sobie, że nie czują swego ciała i są zawieszeni gdzieś w powietrzu. Następnie ujrzeli sześć orłów zmierzających w stronę świątyni. Ptaki zaczęły lądować na niej, jeden po drugim. Kiedy ostatni orzeł wylądował na budowli, świątynia zawaliła się odsłaniając wielkie skarby. Orły uniosły część bogactw w szponach i odleciały. Następnie wizje następowały bardzo szybko po sobie. Członkowie drużyny ujrzeli dziwnego wysokiego człowieka z czterema rękami i trojgiem oczu, białego smoka, a na końcu długą łódź przemierzającą morze w świetle księżyca. Następnie ujrzeli dwie zakapturzone postacie, skryte w cieniu, które odezwały się czystą angielszczyzną:
- To tylko część tego co was czeka-rzekł pierwszy
-Spotkamy się na końcu waszej drogi-natychmiast zawtórował mu drugi

W kolejnej wizji nasi bohaterowie zaczęli bardzo szybko przemierzać przestrzeń kosmiczną, aż ujrzeli Ziemię. To była ostatnia wizja, po której nastąpiła ciemność.

***

Członkowie drużyny obudzili się o świcie. Nadal znajdowali się przy ognisku. Jednakże, zapewne w nocy, ktoś litościwie przeniósł ich na posłania. O dziwo Tivu był w pobliżu, najwyraźniej czekał już na nich i rzekł:

-Mam nadzieje, że duchy was oświeciły i będziecie w stanie podjąć mądrą decyzje. Dam wam trochę czasu na naradę, a potem się pożegnamy. Po tych słowach szaman odwrócił się i odszedł.
 
Piter1939 jest offline  
Stary 15-05-2015, 08:42   #87
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Oszołomiona Amelia przez chwilę siedziała w milczeniu. Dziwnie było widzieć tak realistyczną wizję. Czy była to zapowiedź przyszłych wydarzeń? Ich możliwość? A może tylko symbole i nic więcej? Podejrzewała, że coś pomiędzy pierwszym a drugim. Westchnęła. Nie mogli wylądować w świecie podobnym do DDków? Wszystko od razu byłoby prostsze.

Wizja powrotu do domu napełniła ją mieszanymi uczuciami. Niby wszystko co teraz robili miało na celu umożliwienie im teleportacji na Ziemię. Niby nie byli tutaj długo, ale... czy po tym wszystkim, co przeżyła (podejrzewała, że bym to ułamek czekających ich przygód), ludziach których zabiła... czy będzie umiała znów żyć w "normalnym", niemagicznym i przesadnie skomplikowanym świecie?

Ethan odprowadził wzrokiem szamana, po czym rozejrzał się dokoła sprawdzając, czy jakimś dziwnym trafem jakieś ciekawskie uszy nie znajdują się zbyt blisko.
- Pewnie szaman sprowadzi deszcz, jeśli się będziemy za długo naradzać - powiedział cicho i niezbyt serio.
- Czy wy tez widzieliście orły? - spytał.
- Orły, biały smok, jakiś czteroręki mutant… Mocne to gówno za przeproszeniem. U nas ten szaman zrobiłby niezły biznes na tym towarze. - Kane żartem spróbował rozładować sytuację. Rzeczywiście wizja była niesamowita. Jeżeli to miała być zapowiedź tego co ma ich czekać to będzie niezła jazda bez trzymanki.
- Wiecie jak to z wizjami. Okazać się może, że nie wszystko się spełnia. No chyba, że w tym świecie jest inaczej. Pytanie co robimy, jakie są wasze przemyślenia, obawy i propozycje? - dodał wojownik.
- Uważacie, że mamy niby inne wyjście poza rozwiazywaniem questu za questem, aż się kociomagowi znudzi przepychanie nas z miejsca na miejsce i raczy odesłać nas do domu? - ponuro i dość retorycznie zapytała Amelia. - Jesteśmy “wielkimi tajemniczymi bohaterami z daleka”, aka “wynieś-przynieś-pozamiataj” tutejszych watażków i innych takich.
- Mi też nie wydaje się żebyś mi mieli jakiś większy wybór w tej sytuacji, jeżeli chcemy kiedyś wrócić do naszego świata i do naszych domów, a zakładam że chcemy. Z drugiej strony zaś, dlaczego nie mielibyśmy przy okazji się przy tym dobrze zabawić. Tak przygoda, a raczej sesja RPG życia - wtrącił Kane.

Amelia zamyśliła się nad słowami Kane’a. Odkąd przebyli pierwszą część pustyni jej “marzenie RPGowca” stawało się coraz bardziej uciążliwe. Przeganiani z miejsca na miejsce, wykorzystywani przez miejscowych władyków i “epickich magów” do zadań, które sami powinni zrobić - i które mieli w zasadzie przemyślane, potrzebowali tylko jelenia do ich wykonania... Pal sześć powrót do domu - ich przetrwanie w tutejszych warunkach również zależało od humorów możnych tego świata.
Może powinna zrobić tak jak Michał? Dać się uwieść “fantastycznej” stronie swojej teraz-podwójnej osobowości, zapomnieć o dylematach i po prostu dobrze się bawić? Oczywiście należałoby również zapomnieć o tym jak skończył krasnolud; na szczęście Amelii to raczej nie groziło - Lorelai była stworzona jako wyrachowana, choć dość porywcza osóbka. Tylko jak to zrobić? Pstryk i już? Zmiana charakteru od nowego zadania?
- Obrabiamy świątynię, zabieramy Michala i do następnego quest-pointu po listy od sułtana - podsumowała.
Apropo pstryknięcia - Amy zupełnie zapomniała o “odnajdywaniu wspomnień” Lorelai; ostatnio robiła to chyba... w pałacu? Zakapturzone postacie na końcu wizji były zapewne osławionymi Strażnikami, lecz przypomniały one Amy o czających się w mroku “bazowych wrogach” drużyny - bractwie Czarnego Smoka. Pewnie szaman nic o nich nie wiedział, ale zawsze warto spróbować. O, może dymy Tivu-Kokhonuma pomogą odzyskać im wspomnienia awatarów? Ostatnim pomysłem podzieliła się z resztą drużyny.
- Zatem raczej postanowione, że tam pójdziemy - powiedział Ethan. - Nie mamy zbyt wielkiego wyboru, jeśli nie chcemy, by kotowaty nie rzucił na nas klątwy, tak w ramach zachęty. Ale proponowałbym oprzeć się na wizji i sześciu orłach. Drużyna musi się składać z sześciu osób i niech lepiej wykopią choćby spod ziemi następne dwie.
- Zatem postanowione. I cieszę się, że podeszliście tak właśnie do tematu. Być może rzeczywiście do końca nie mamy wyboru ze względu na kilka zewnętrznych uwarunkowań, ale nie neguje to faktu, że może się przy tej okazji całkiem nieźle zabawić i potraktować to jako największą przygodę naszego życia. - Wtrącił Kane.
- Natomiast w te dymy nie bardzo wierzę. - Ethan odpowiedział na sugestię dotyczącą wspomnień. - Chyba że powiemy szamanowi, z jakim zmagamy się problemem. Czy coś zdoła poradzić? Wątpię, prawdę mówiąc. A swoją drogą urwanie się filmu na tyle godzin niezbyt mi się podobało.
- I tak nie robimy z tego jakiejś wielkiej tajemnicy - wzruszyła ramionami Amy. - Poza tym krzywdy nam nie zrobią bo nas potrzebują. Przynajmniej na razie. Nie musimy ćpać się wszyscy - ja w każdym razie jestem chętna spróbować, gdyby taka opcja wchodziła w grę.
- A potem się okaże, że dla kolejnej osoby zabraknie mu składników - zażartował Ethan. Spróbujmy. Teoretycznie jesteśmy... - Przerwał nagle. - A co będzie, jeśli osobowość awatara usunie nasze prawdziwe “ja”? - spytał, obejmując nagle posadę Kassandry.
“Wtedy przynajmniej nie będę miała problemu z durnymi rozkminkami”, dopowiedziała sobie w myślach Amy, gdyż czuła, że zaczyna już męczyć nawet samą siebie. Głośno zaś dodała:
- Dlatego mogę spróbować jako jedyna i zobaczymy co się stanie.

Półelfka przerwała widząc ruch u wejścia jednej z chat, z której po chwili wyłoniła się Cethis.
 
Sayane jest offline  
Stary 18-05-2015, 12:26   #88
 
Kaeru's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumny
Cethis, podeszła do drużyny i rzekła:
- Witajcie… Siedziałam z wami przy ognisku, zapaliłam fajkę pokoju, a rano budzę się w jednej z chat… bardzo to dziwne. Może ktoś z was coś wie?
Sama?, przemknęło przez głowę Ethana.
- Czy miałaś może jakąś wizję? - spytał. - To ten dym - wyjaśnił. - Na nas sprowadził wizje i też nie pamiętamy, jak i kiedy zapadliśmy w sen. Z pewnością również zasnęłaś, a wtedy ktoś cię zaniósł do chaty.
Amazonka zamyśliła się chwile po czym powiedziała:
- Miałam. Najpierw ujrzałam sześć orłów. Ta wizja pewnie dotyczyła nas wszystkich. Później już pewnie każdy widział co innego?
“A co jeśli ja mam lęk wysokości?”, zastanowiła się Ava. Ciekawe, czy ta wizja jest realistyczna czy jest symboliczna?
- Tylko że nas nie ma sześcioro - mruknął Ethan. - Dwie zakapturzone postacie też widziałaś?
- Mówiłaś, że Amazonki nie zbliżają się do świątyń. Chcesz się wybrać z nami?
- Żadnych zakapturzonych postaci nie widziałam. Wybiorę się z wami skoro nawyraźniej jest mi to pisane… - odpowiedziałą Cethis.
- Pytanie tylko czy szósta osoba to Michał, czy Ethis… - mruknęła półelfka.
- Być może będzie to któryś z Quiusu - powiedział Ethan. Prawdę mówiąc był przekonany, że skoro zgłosiła się Cethis, to i młody szaman pobiegnie do świątyni. Zyski dla niego byłyby wielorakie.
- Można to zaproponować, szaman tejże świątyni byłby idealny - zgodziła się Amelia a Ava z zapałem zaczęła potakiwać, po czym spytała Cethis. - Czy wasza szamanka także sprowadza na was wizje?
- I w jakich wypadkach? Znaczy, przepraszam. Zwykła ciekawość - wtrąciła Ava.
- Nie… szamanki same mają wizje, ale tylko one - odpowiedziała Cethis
Następnie Amelia zapytała Cethis, kiedy chce wyruszyć do stolicy.
- Musimy ruszać jak najszybciej. Rada musi zgodzić się na podpisanie traktatu pokojowego, bez tego nasze pozostałe działania nie mają sensu. Czy któreś z was chce wystąpić przed Wielką Piątką?
- Wielka Piątka? - spytał Ethan, który nie pamiętał, by ktokolwiek wspomniał o takim tworze.
- Nasza Rada Wojenna. Tworzy ją czterech generałów i królowa. Zbierają się, by podejmować decyzje w sprawach bardzo ważnych dla Amazonek. Podejrzewam też, że zostanie zwołane Zgromadzenie i Rada zbierze się publicznie, na Wielkim Placu. W sprawach ważnych, wszystkie wojowniczki mają prawo wysłuchania, a teoretycznie nawet prawo głosu. Publicznie, rada nigdy nie podejmie żadnej decyzji wbrew ludowi. Mówca, musi więc, przekonać nie tylko radę, ale też zgromadzone wojowniczki.
Na wspomnienie o królowej Ava nagle się ożywiła. Niestety jedynie do momentu w którym Cethis wspomniała o Zgromadzeniu.
- A co ty sądzisz o traktacie? - spytał Ethan. - Nie jako Amazonka, ale jako ty, jako Cethis?
- Uważam, że jest potrzebny. Może nam przynieść wiele dobrego. Jestem Amazonką i nigdy nie przestanę nią być. Nie mogę tego rozdzielić - odpowiedziała wojowniczka bardzo poważnie
- Zapewne będziesz najlepszą orędowniczką tego projektu. Sądzisz, że nasz głos może mieć znaczenie? Jesteśmy z dalekich stron, prezentujemy inne poglądy. I każdy może powiedzieć “Teraz mówicie to, a potem pojedziecie, a to my zostaniemy z problemami na głowie! - odparł łucznik.
- Mogę przemówić, jak najbardziej. Masz wiele racji Ethanie, ale to wy odpowiadacie za negocjacje. Jeżeli ktoś się sprzeciwi to ustąpię - odpowiedziała Cethis.
- Ja popieram traktat, ale to zmieni wasze życie - stwierdził Ethan. - Mogę wystąpić, ale nie wiem, czy prędzej nie zostałaby wysłuchana Ava lub Amelia.
- Ethan ma rację w obu kwestiach. Nas mężczyzn raz, że nie prawdopodobnie by nas nie chciały wysłuchać, a dwa jeżeli nawet zgodziły by się wysłuchać naszej opinii jako mężczyzn - obawiam się, że mogłoby to wpłynąć na podjętą przez nie opinię. - Wyraził swoją opinię Kane. - Myślę podobnie. Jedna z was powinna nas reprezentować i wypowiedzieć się przed tą radą.
- To też prawda… wojowniczki nie będą chciały słuchać mężczyzny - odpowiedziała Cethis spojrzawszy najpierw na Amelię, a potem na Avę.
- Na mnie nie patrz! - Ava zrobiła znaczący krok do tyłu. - Ja się nie nadaję do takich poważnych zadań! Tylko do niepoważnych! Poza tym… nie dam rady wystąpić przed królową w takiej formie.
Ethan obrzucił Avę zaskoczonym spojrzeniem, usiłując dostrzec jakieś ciekawe zmiany kształtu.
- Jakiej formie? Szarlotki? - prychnęła Amelia. - Nie wydziwiaj, misja jest wspólna. Poza tym królowa cię lubi.
- To racja. Avo, nie wygłupiaj się. - Ethan poparł Amelię. - Zachowujesz się jak mała dziewczynka. Nagle mówić nie potrafisz?
- Rzecz w tym, że jestem małą dziewczynką - odpowiedziała czarodziejka, starając się zdusić w sobie pytanie o dzień, w którym Amelia nie parskała jak koń. - Mogę przemówić, jeśli tak wam na tym zależy... - "i ośmieszyć całą naszą milutką gromadkę" dopowiedziała sobie w myślach i westchnęła. Ratuj św. Patryku.
- No, raczej nie wyglądasz na małą dziewczynkę - powiedział Ethan, próbując krytycznym okiem ocenić wygląd Avy.
Elfka przemilczała fakt, że to nie jest jej ciało, a ciało Sile.
- Dobra, ja powiem, wszystko jedno... - “...i tak samo pójdzie”, dopowiedziała sobie w myślach Amelia. Nie było sensu kruszyć o to kopii. - Chodźmy do szamana i ruszajmy w drogę. Mam nadzieję, że Michał czuje się już lepiej… - urwała bo coś ścisnęło ją w gardle.
- Jeżeli to będziesz ty Amelio, musisz wiedzieć jak przemówić do dziewczyn. Dam ci w drodze powrotnej parę wskazówek-powiedziała Cethis.
- Dziękuję - skinęła głową półelfka. Może zacznie być Lorelai od jutra…
Zadowolona Ava przeciągnęła się. Taki obrót sprawy zdecydowanie był jej na rękę. Całej drużynie również, ale wolała o tym nie wspominać. Nie była osobą nieśmiałą, ale zdecydowanie niepoważną. Ta decyzja będzie bardzo ważna, kluczowa dla całej społeczności Amazonek. Lepiej aby zajął się tym ktoś równie poważny.
 
Kaeru jest offline  
Stary 18-05-2015, 18:08   #89
 
Piter1939's Avatar
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze
Szaman jakimś sposobem wyczuł moment, kiedy powinien się pojawić. Tivu bardzo ucieszył się, że drużyna zgodziła się wykonać zadanie, związane z tajemniczą świątynią. Na pytanie Amelii odnośnie wizji, rzekł tylko, iż dzień nie jest porą duchów. Ponadto, nie należy nadużywać możliwości kontaktu z nimi, mogą się bowiem obrazić. Obiecał jednak, że razem z drużyną, ruszy też jego wnuk Taim. On także umie przywołać duchy i jeżeli półelfka nadal będzie czuła potrzebę porozmawiania z nimi, po zapadnięciu zmroku odbędzie się kolejny rytuał. Po rozmowie drużyna wyruszyła w drogę powrotną. Zgodnie ze słowami Cethis, miała to być okrężna, ale nieco łatwiejsza do pokonania droga, zwłaszcza za pomocą koni i dywanów. Wojowniczka ponadto poinformowała, że pozostałe Amazonki zgodzą się na rozejm, jeżeli umiejętnie roztoczy się przed nimi wizje wielu przystojnych mężczyzn , czekających tylko aby ich wybrać. Ważne jest też obiecane przez szamana złoto, ten argument może trafić także do wielkiej rady. Nasi bohaterowie dotrą do stolicy Amazonek za wiele godzin. Zupełnie nie spodziewają się kogo mogą tam zastać. Zostawmy ich na chwilę i przenieśmy się w zupełnie inne miejsce.
***
Oto na niebie nad alamańską pustynią dostrzegamy dwa latające dywany. Na każdym jest dwójka ludzi. Pewnie zastanawiacie się kim oni są? Pamiętacie, że Erlim potrzebowała Damiena do wykonania bardzo ważnego zadania i że nasi dotychczasowi bohaterowie nie są jedynymi przybyszami z Ziemi w krainie Ethernis? Po wykonananiu owego zadania, przez tą grupę, mag postanowił wspomóc w wysiłkach, dobrze znaną już wam drużynę. Pozostała dwójka to dobrze znana już wam Fatima wraz ze swym uczniem Talhidem. Tymczasowo w roli ziemskich taksówkarzy. Dwójka nowych bohaterów to czarnowłosa Maeve – wprawny łotrzyk oraz pół elf Galwen-kapłan bogini Aschtu. Po wylądowania Fatima dała dwójce bohaterów czerwone opaski, oznaczające posłów.Następnie wskazała im gdzie mają się udać, a potem pożegnała się życząc bohaterom powodzenia. Meave i Galwen zostali sami stojąc w pobliżu najprawdziwszej dżungli. Bohaterowie mieli jednak swoje dywany, w wersji dobrze już czytelnikom znanej, Fatima, w imieniu nieobecnego sułtana, odwdzięczyła się w ten sposób za butelkę znamienitego zapewne trunku jaki przesłał władcy Erlim. Tymczasem półelf i dziewczyna udali się w dalszą drogę do Amazońskiej stolicy. Po drodze zatrzymali się na posterunku Amazonek. Tam kapłan, mógł się domyśleć już jaki stosunek mają wojowniczki do mężczyzn, zaczepki były podobne do tych jakie doświadczyli Ethan i Kane. Na dwie godziny przed zachodem słońca dwójka bohaterów dociera już do stolicy, jednocześnie zbliżają się do niej pozostali, dobrze już wam znani bohaterowie. Jak przebiegnie spotkanie? W jakim stanie jest Mike? Czy bohaterom uda się zdobyć wielkie skarby? Na te i wiele innych pytań, z pewnością otrzymasz odpowiedź, jeżeli nadal pozostaniesz z nami drogi czytelniku.
 

Ostatnio edytowane przez Piter1939 : 18-05-2015 o 18:17.
Piter1939 jest offline  
Stary 19-05-2015, 21:14   #90
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Podróż do stolicy przebiegała bez zakłóceń. Amelia żałowała, że szaman nie zgodził się na użyczenie jej "ziółek", ale może potem namówi Taima. Wieczorem, skoro bogowie takie właśnie mają wymagania. A potem "przestawi się" na postać, skończy z głupimi dywagacjami na tematy wszelakie i skupi się na cieszeniu się nietypową przygodą. Tylko jak można się cieszyć czymś, w czym można na prawdę zginąć i stać się czyjąś biżuterią? Nie mówiąc już o tym, że wcale nie mieli gwarancji, iż kociomagowi uda się odesłać ich do domu. Wcale a wcale. Nie pomagało to w motywowaniu do działania. Ech...

Amelia potrząsnęła głową próbując odgonić czarne myśli i skupić się na czymś pożytecznym - ot, na przykład na układaniu dyplomatycznej mowy skierowanej do Rady Amazonek, która miała w zamierzeniu zakończyć tę część ich misji. Niestety myśli dziewczyny uparcie wracały do sprawy przeklętej świątyni i czekającej ich tam walki. W końcu Amy pooddała się i podleciała bliżej towarzyszy.

- Uważacie, że jesteśmy wystarczająco wyekwipowani na walkę z nieumarłymi kapłanami etcetera? - spytała nieśmiało. - Może dałoby się... - przerwała, bo miała zamiar powiedzieć “wysępić”, ale w porę przypomniała sobie, że Taim i Cethis też z nimi jadą - uzyskać od szamanów jakieś lecznicze maści, czy może nawet pożyczyć lepszą broń? Nie każdy ma magiczną, a pewnie się przyda - wymownie wskazała na swoje miecze, choć ich podwójność aż za dobre nadrabiała braki w magii.
- Lecznicze maści z pewnością by się zdały - zawtórował jej Ethan. - Wszak ta walka będzie o wiele groźniejsza, niż starcie z dzikimi. Może by się dało... pobłogosławić naszą broń? - spytał.
- Wszystko ustalimy, po tym jak Rada przynajmniej wstępnie zgodzi się na pokój. Ze strony Amazonek na wiele bym jednak nie liczyła. Mogę zapytać Taima, jak to będzie wyglądało ze strony Quiusu. Jeżeli brakuje wam wyposażenia, to zawsze możecie coś dokupić - powiedziała Cethis.
Ethan zgrzytnął zębami. Niby tak każdemu zależało na pokoju, a jak dochodzi co do czego, to same sknery. Może chociaż Quiusu będą rozsądniejsi.
Fakt, że zdobyte w świątyni złoto zrekompensowałoby wszystkie wydatki, ale równie dobrze mogli zostać na lodzie - z samymi przedmiotami “kultowymi”, które zabraliby Quiusu, ranami, za opatrzenie których pewnie musieliby zapłacić... no i z pustymi sakiewkami.

Amelia miała podobne myśli do ethanowych - gdyby o nich wiedziała - ale zaczynała się już przyzwyczajać do tego typu sytuacji. W milczeniu kontynuowali podróż do stolicy, gdzie u bram czekał ich nietypowy widok - kolejne dywany a na nich - obcy ludzie.

"Kogóż to nam bogowie przynieśli?", pomyślał Ethan, zatrzymując dywan w pewnej odległości od dwójki, zdecydowanie wyróżniającej się wśród mieszkańców amazońskiej wioski. Kolejne poselstwo od sułtana? Ale kto w charakterze posła wysyła zabójczynię... a na taką wyglądała niewysoka, czarnowłosa kobieta.
Dywan opadł na ziemię, a łucznik podniósł swoje bagaże i stanął obok magicznego kobierca. Podszedł szybko do “swojej” Amazonki.
- Cethis, mogłabyś spytać, gdzie możemy znaleźć Mike’a? - spytał cicho.
Powitania, ceremonie, traktaty - to wszystko mogło poczekać. Michał był najważniejszy. Amelia energicznie skinęła głową; też chciała odwiedzić towarzysza.
- Pewnie. Trzeba to i tak wszystko przygotować wpierw... chociaż... lepiej gdyby poszła Ethis, ja znam język i Taim mógłby się czuć obco, a w końcu jest posłem i do tego naszym gościem - odpowiedziała Amazonka.
- Oczywiście - odparł Ethan. Zacieśnianie więzów międzyplemiennych, pomyślał z przekąsem. - A zechcesz ją o to poprosić? Ciebie z pewnością szybciej wysłucha. - Uśmiechnął się.
- Najszybciej to wysłucha Kane’a - powiedziała wesoło Amazonka, a potem dodała bardzo cicho: Dla niego to chyba by na kres świata by pobiegła…

Ethan skinął głową, po czym ruszył w stronę wojownika, a reszta drużyny podążyła za nim.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 20-05-2015 o 09:20.
Sayane jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172