08-07-2016, 13:16 | #51 |
Keelah Se'lai Reputacja: 1 | Elfka wracając do grodu myślała (nie wiadomo po co) o wojnie. Szła, szła, szła (i zdechła) aż dotarła do obozowiska gdzie znajdował się garnek (?) z jajkiem smoka. Po jaką cholerę jej jajko smoka, dziwne. No, ale nic trzeba było to sprawdzić.
__________________ I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many. Discord: Adi#1036 |
18-07-2016, 01:51 | #52 |
Reputacja: 1 | Praca wspólna z Sakalem. Odczekała pewną chwilę, aby czas rzucania zaklęć był doskonały. W tym czasie przygotowała się do prostego rytuału. Kiedy czasu do końca działania Horyzontu zostało jej już tyle, że mogła rzucić jedynie dwa zaklęcia, była już otoczona pióropuszem mrocznej energii przypominającej gęsty, nieprzenikniony i aksamitnie czarny dym. W stronę ptaka najpierw poleciał zbitek cienistej magii w postaci Wyssania życia, a następnie tuż przed nim zmaterializował się pulsar, który lecąc ku środku okręgu solidnie go pokiereszował. Dodając do tego fakt, iż bestia bezmyślnie uderzała w ściany horyzontu, Monia poczuła, jak przepełnia ją moc magiczna. W tym czasie Repente mruknął pod nosem w nieznanym coś języku. Co prawda słów nie rozumiała, jednak ton głosu zdradził jej, że chodziło pewnie o coś w stylu: "Po cholerę się odzywałem...", a następnie nieprzerwanie ciskał ku ptaszyskowi ten sam czar, co uprzednio. 1) Wyssanie (Rzuca Monia) 2) Pulsar (Rzuca Monia) 3-5) Wypaczony pocisk (Rzuca Sakal, mam jego zgode na wykonanie rzutu) Ostatnio edytowane przez Moni : 18-07-2016 o 01:53. |
18-07-2016, 18:24 | #53 |
Reputacja: 0 | Gryf zasłonił się skrzydłem w celu zminimalizowania skutku trafienia pierwszym pociskiem. Jednak po Chwili poleciała w niego kaskada, zaklęć. Monika wystrzeliła w kierunku gryfa krwisto czerwoną wstęgę. Wysysając z niego siły życiowe, nie zrobiło to jednak na ptaszysku większego wrażenia, Kiedy jednak chciała wypuścić pulsar ten, zamiast przybrać masy i ciemnego koloru rozpadł się za mało many, przeleciało jej przez głowę.Pewnie dlatego, że poprzednie zaklęcie się nie udało. Kiedy horyzont przestał działać gryf, ruszył, na wampirzyce. Podróżnik,natychmiast zareagował, wystrzeliwując. Serie wypaczonych pocisków, po czym powiedział. -Chyba przeholowałem, po czym pobladł i padł twarzą, na ziemię, gryf, gwałtownie, ale ze spokojem obniżył lot, unikając pierwszego, pocisku, drugi trafił go w pierś tym samym, rozwścieczając, co nie pozwoliło, mu uniknąć ostatniego pocisku, Wściekła bestia pomknęła, w kierunku Moniki wymierzając jej cios szponami w pierś. 1 Siła (2 )szybkość permie locie, (3 )szybkość premie w locie w szale (4) szybkość znowu w locie i w szale (5) szybkość premie patrz 3-4 (6) walka premie w szale. Kiedy tylko elfka włożyła głowę do namiotu. W jej stronę poleciała żółta smuga natychmiast, pozbawiając ją wzroku. Nagła ślepota sprawiła, że Pesara odruchowo cofnęła się, wpadając na garnek, boleśnie się przy tym parząc przy okazji, brudząc mięsem. Równie nagle usłyszała głos dziewczynki. -Kim jesteś czego, chcesz? Ostatnio edytowane przez smok burzy : 21-07-2016 o 18:36. Powód: post pod postem |
03-08-2016, 02:36 | #54 |
Reputacja: 1 | Monia i Repente: Gryf miotał się w horyzoncie zdarzeń, raz po raz w niego uderzał. Zapiszczał gniewnie, na co magiczka jedynie uśmiechnęła się szarmancko. Monia: - Ojoj... Ptaszek jest zły... - zaśmiała się perliście, po czym otrzepała płaszcz z resztek gałęzi. - Ale jeszcze nie masz ku temu powodów... Przybrała postawę wygodną zarówno do ucieczki, jak i do walki, po czym zaczęła oceniać potencjalny wynik tejże potyczki. Co prawda gryfy są silne, a zwłaszcza po tym, jak wpadną w szał, ale teraz musiał latać tak, jak zagra mu wampirka. Poza tym gwiazdy zesłały jej sojusznika. Nagle potomkini rodu Sanguisugów drgnęła lekko, gdyż usłyszała, jak człowiek do niej przemawia. Repente: Wypaczony pocisk poleciał po lekkiej krzywiźnie, po czym ugodził bestię. Ta rozjuszona piszczała i syczała za dziesięciu. Mając chwilę spokoju przyjrzał się bliżej gryfowi. Rozmiar z całą pewnością była to samica, zważając na charakterystyczne ubarwienie ubarwienie piór, zakładał, iż był to gryf Perański. Jednak ciemnofioletowa tafla energii oraz nocna pora mocno utrudniły mu to zadania. Ocenił jeszcze jej wiek na podstawie długości piór. Powinna mieć jakieś dwadzieścia siedem lat. Reasumując, walka bez walki i sake sprawiała, że zanadto wchodził w szczegóły. - Ej, ty na górze! - zakrzyknął - To pesarska samica. Dwudziestka. Jak wyskoczysz z gniazda, to da se siana. Poprawił miecz przewieszony przez plecy, po czym wziął głęboki wdech. Jeśli kobieta zostanie z gnieździe, trzeba będzie zabrać się za porządną robotę. Pesara: Pesara dysponując już potrzebną roślinnością postanowiła wrócić do Różanego Grodu. Kilkugodzinna nuda sprowadziła w końcu jej myśli na wojna, która według plotek miała wkrótce nadejść. Jeśli wierzyć temu, co gadali wieśniacy Nigerland ciągle posuwa się naprzód, a jego wymówki pokroju wyzwalania współbratymców stają się coraz bardziej bezczelne i naciągane. Zacisnęła pięści na kiju, którym ułatwiała sobie podróż i już miała zamiar obrzucić ich milionem przekleństw oraz obiecać im przeokropną śmierć, jednak wyczuła w pobliżu dość duże źródło magii. Dorównywała ona pewnej legendzie o smoczym dziecku, która to jednak legenda była opowiadana przez ludzi, a nie elfy, więc jej szczegóły nie były Ci znane. Podobno miała być zdolna do opanowania wszystkich rodzajów magii, a jej przeznaczeniem była zmiana świata. Jednak kiedy nekromantka ujrzała z daleka źródło tejże magii, doszła do wniosku, że aparycja tego stworzonka raczej nie pasuje do takiej legendy. Była to mała dziewczynka jakiejś nieznanej ci rasy, powstałej prawdopodobnie w wyniku jakiś magicznych eksperymentów i mutacji. Człekokształtna panda sięgałaby czarodziejce może do pępka, jednak opierała się na kiju, mogącym z powodzeniem służyć jako broń rosłemu orkowi. Jej nogę, a może łapę, zdobił zakrwawiony bandaż ze strzępka ubrania. Oczywiście dziecko nie założyło go jak należy i osiągnęło jedynie tyle, że krew przestała wypływać. Choć bardziej wyglądało na to, że po prostu rana się zasklepiła. W każdym razie panda siedziała przed niewielkim, partacko rozłożonym, brązowym namiotem, a przed nią w garnku rozłożonym nad ledwo tlącym się ogniskiem tkwiło smocze jajo. Konsumpcja tego typu rzeczy wiązała się z ryzykiem ataku smoka, więc zapewne miało być one jedynie rozgrzane w imię nie wiadomo czego. Pesara chwilę biła się z myślami w sprawie tego, cze warto zbadać obóz. Krzysztof: Po walce z wilkami Krzysztof nigdy nie wrócił do hotelu i nikt o nim nie słyszał. Ostatnio edytowane przez Sakal : 03-08-2016 o 02:44. |
03-08-2016, 18:16 | #55 |
Reputacja: 1 | - Jakbym miała zamiar uciekać, to sama bym to zrobiła - rzuciła krótko i dobitnie, po czym ponownie omiotła latające stworzenie wzrokiem. Postanowiła rzucić monetą. Jeśli wypadnie reszka, to podejmie się walki. Jeśli orzeł, to zeskoczy. Schyliła się więc, i podniosła jedną z monet z ziemi. Po tym, jak moneta zataczając kilka kółek w powietrzu opadła na jej dłoń. Reszka. Czyli gwiazdy pragną krwi ptaszyska. Uzbroiła się w cierpliwość i poczekała, aż moment na rzucanie czarów będzie doskonały. 1 - Orzeł. 2 - Reszka. Ostatnio edytowane przez Moni : 03-08-2016 o 18:22. |
03-08-2016, 19:04 | #56 |
Keelah Se'lai Reputacja: 1 | Pesara walczyła ze swoimi myślami czy wejść do obozowiska czy zostawić to w cholerę. Tak zrobiła, zostawiła ten obóz samego sobie i powędrowała w inną stronę. Myśli jej zawracała jedna myśl, wojna. Wojna, która miała nadejść szybciej niż miała faktyczny obieg. Podtrzymując się znalezionym jakimś kiju parła na przód nie zawracając sobie głowy mijającymi przez jej umysł poprzednimi wydarzeniami. Nadchodzi wojna, a jeszcze nie jestem gotowa - pomyślała Pesi i zrobiło jej się dziwnie smutno na duszy. Wróciła po nagrodę za zabicie wilków jak i za uzbieranie zielska do Różanego Grodu. Wyczuła w tamtym miejscu przypływ magii, ale zignorowała to, chyba po raz pierwszy, nie obchodziło ją to zbytnio. -Będzie jeszcze okazja by się wykazać - powiedziała do siebie Pesara lekko radośniejszym tonem.
__________________ I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many. Discord: Adi#1036 Ostatnio edytowane przez Adi : 03-08-2016 o 19:06. |
03-08-2016, 19:16 | #57 |
Reputacja: 1 | Widząc, że kobieta nie ma zamiaru darować sobie tej walki, pozwolił mroku, aby przez niego przepłynął i wystrzelił, przynajmniej na razie, dwa wypaczone pociski. Oba pociski, co prawda o mały włos, ale trafiły w cel. Słaby stan zdrowia szybko nadrobił próbą leczenia. Ostatnio edytowane przez Sakal : 03-08-2016 o 19:19. |
04-08-2016, 17:03 | #58 |
Reputacja: 1 | Pozwoliła podróżnikowi osłabić gryfa mroczną magią. Zaklęła mroczną energię, po czym pokazała mężczyźnie jak się czaruje. Wyssała część życia ze zbyt agresywnego stworzenia, po czym wyczarowała w jego pobliżu pulsar. Czuła wielką ekscytację na myśl o tym, co się zaraz stanie...Chwilę przed potężnym hukiem podeszła do skraju gniazda i zawołała głośno: - W ramach podzięki za udzieloną pomoc, jako dziedziczka rodu Sanguisugów, przekażę ci połowę skarbów zgromadzonych przez tę ptaszynę. A teraz polecam Ci zatkać uszy. - Odwróciła się, by podziwiać efekt. Sama nie wysłuchała tej rady. Jako nieumarła nie musiała tego robić. 1) Uleczenie Repente (Za przyzwoleniem MG) 2) Wyssanie życia 3) Pulsar |
05-08-2016, 17:15 | #59 |
Reputacja: 1 | Monia i Repente: Gryf zalany ścianą zaklęć i siłą poderwany do środka kręgu załomotał parę razy skrzydłami i padł martwy na ziemię. Kiedy kurz skończył opadać na ziemię okazało się, że magia wampirki faktycznie miała o wiele większą siłę destruktywną. Czarna dziura poza wywołaniem hałasu, który pewnie było słychać w każdej okolicznej wsi, wyrwała z korzeniami kilka drzew zanim się zamknęła. (Obaj gracze otrzymują po 30 punktów doświadczenia oraz 50 sztuk złota) Monia: Co prawda słońce jeszcze nie wstało, jednak księżyc coraz bardziej zbliżał się do horyzontu. Należałoby w końcu znaleźć jakieś schronienie. Karczma w pobliskim grodzie nadawała się idealnie... Repente: Pierwotny, heroiczny zryw ku ratowaniu córki kupca, okazał się zbyt pospieszny. Po walce Repente nie posiadał odpowiednich zasobów many, więc kiedy tylko nowo poznana znajoma poprosiła go o wskazanie jakiejkolwiek karczmy, gospody bądź czymkolwiek w tym stylu, zechciał ją odprowadzić. Monia i Repente: 27 XIII 1347 4:02 Dotarcie do karczmy nie zajęło podróżnym zbyt wiele czasu. Ze znalezieniem miejsca też nie było problemu, więc dwójka nowych znajomych postanowiło razem zjeść kolację. Pesara: Dotarcie do Różanego Grodu nie stanowiło dla elfki nawet najmniejszego problemu. Gorzej z odnalezieniem starca, który nie był łaskaw powiedzieć nekromantce, gdzie mają się spotkać. Przez to Pesara krążyła kilka godzin po mieście, aż w końcu znalazła go ochoczo pijącego w karczmie. Będąc wściekła co nieco wygarnęła mu przy odbieraniu zapłaty, mając nadzieję, że to go czegoś nauczy. I sądząc po jego minie, przynajmniej przez dwa tygodnie będzie się umawiał dwa razy. A potem szukał tej osoby, aby upewnić się, że ustalili miejsce spotkania. Następnie w celu ochłonięcia przysiadła się do rozmawiającej obok dwójki. Zdolności w mrocznej magii pozwoliły jej rozpoznać wampirkę oraz odór cienistej magii, niebędącej jednakże nekromancją, bijący od mężczyzny. (Gracz otrzymuje sto sztuk złota i (do wyboru): +10 do magii Nowe zaklęcie) Krzysztof: Jak się okazało, mężczyzna po prostu pomylił jeden skręt i musiał nadłożyć sporo drogi, jednak w końcu dotarł do Różanego Grodu i zdołał zdobyć swoją zapłatę. Następnie udał się do alchemika w celu zakupienia mikstury szału. Tak się złożyło, iż zużył na to cały zarobek. Na sam koniec wrócił do karczmy i przypadkiem zwrócił uwagę na zamieszanie wynikłe z tego, że jakaś młoda elfka krzyczała na starszego mężczyznę. Sądząc po jego przeprosinach, nie można było tego nazwać pyskowaniem, a słusznym opieprzeniem. (Otrzymuje miksturę szału) Ostatnio edytowane przez Sakal : 05-08-2016 o 19:34. |
15-08-2016, 20:34 | #60 |
Reputacja: 1 | Smok: Kiedy tylko wszedł do karczmy gdy tylko przekroczyłem próg jego oczom ukazał się typowy karczemny sajgon. Krzysztof, który widać nigdy jeszcze nie przebywał w cywilizowanym miejscu, po wejściu do karczmy, w której z racji tego, że była czwarta nad ranem, przebywało może z sześć osób na krzyż wraz z obsługą, uznał to za typowe karczemne zamieszanie. Zamknął za sobą drzwi i przeklinając bóle mięśni czy rany, wykonał kilka pierwszych kroków, jednak szybko potknął się o własne nogi, strącając nieznanemu gościowi talerze ze stołu. Ten wstał cały czerwony i zawył wściekle. -Patrz jak leziesz, gnoju!!! Dwadzieścia złotych monet za to dałem, aby móc, kurwa, śniadanie przed pracą zjeść!!! - Ze złości, aż zaczęła mu pulsować żyłka nad okiem, a karczmarz spojrzał na łucznika spode łba. Jego spojrzenie mówiło jedno. Nie chciał tu ludzi prowokujących kłótnie bez powodu. Szybko przeprosił mężczyznę. Po czym zwrócił mu pieniądze za posiłek. Chciał podejść do barmana, co sugerowało, iż zioła w lasach mu zaszkodziły, gdyż w tej karczmie nie było barmana, jednak gość zatrzymał go, zmuszając przy okazji do obrócenia się. - A co ja, dziwką jestem, żebyś mi płacił za spierdalanie?! - wykrzyknął, a następnie uderzył podróżnika w twarz. - Zapłacisz mi dwa razy tyle, bo raz że w pracy będę głodny, a dwa żeś mi ubrania usyfił. - Spokojniej tam, panowie. - odparł karczmarz, jednak widać było, iż nie miał zamiaru się wtrącać. - Burdy proszę załatwiać na dworze. - Nie mam teraz tyle pieniędzy - odparł spokojnie. - Ale jutro mogę zapłacić ci trzydzieści sztuk złota. - Już to widzę - warknął barczysty mężczyzna. - Na pewno nie spierdolisz z kasą do innego miasta. Albo dajesz mi tę kasę teraz, albo tak ci ryj obiję, że w życiu się nie pozbierasz! |