25-03-2017, 11:44 | #201 |
Reputacja: 1 | Tura 19 NIEDZIELA 4 kwietnia 1723 roku.
Ostatnio edytowane przez Martinez : 25-03-2017 o 11:53. |
26-03-2017, 18:42 | #202 |
Reputacja: 1 | Kościół od środka wyglądał tak samo lata temu, gdy Laura była dzieckiem, jak i teraz. Utrzymywany w całkiem przyzwoitej kondycji mógł stać jeszcze dziesiątki lat. Poukładane cegły zwarte cementem były obojętne na to, co działo się pod ich schronieniem. Nie zwracały uwagi na wydarzenia, ludzi, czy wypowiadane słowa. Mała Laura również nie zwracała na to uwagi, acz z powodu, iż była za młoda, by rozumieć wszystko jak należy. Wyrośnięta Laura... dalej nie zwracała na to uwagi, lecz z nieco innych pobudek. Babcia Beronique pokręciła tylko głową wspominając to wszystko. Nie powiedziała ani nie zrobiła niczego więcej. Pozwoliła wnuczce spędzić msze dokładnie tak, jak sobie tego życzyła. Również nie zaprzątała jej głowy gdy uroczystość się skończyła. Tłum opuścił świątynie a koniec końców i ostatni wierni wyszli. Laura zaś z opuszczoną głową cały czas zajmowała to samo miejsce w ławie od początku. |
29-03-2017, 13:00 | #203 | ||
Reputacja: 1 |
__________________ "First in, last out." Bridgeburners | ||
29-03-2017, 20:23 | #204 |
Reputacja: 1 |
__________________ Hmmm? Ostatnio edytowane przez Kostka : 09-04-2017 o 19:06. |
29-03-2017, 20:32 | #205 |
Reputacja: 1 |
__________________ |
29-03-2017, 21:50 | #206 |
Reputacja: 1 | Panna Vergest do ostatniej chwili sprawowała pieczę nad przygotowaniami do mszy. Zaraz po śniadaniu znalazła ojca Glaive i czy tego chciał czy nie, zaprowadziła go na posiłek podczas którego omówili szczegóły tego jak ma wyglądać w trakcie nabożeństwa posługa Diega. Chloe była bardzo zaangażowana i skupiona na tym, co mogłoby być uznane za usilną próbę nie poruszania jakichkolwiek innych tematów niż to co było związane z pierwszą mszą. Jakby w powietrzu wisiało coś zdolnego do rozpętania nie małej burzy. Gosposia miała również swój wkład w schludny wygląd Cicerone, gdy już od wyjścia ze śniadania chodziła za nim z grzebieniem i brzytwą, bo ciągle uważała, że jego broda wygląda za mało schludnie. Na szczęście co do ubioru nie miała uwag, a jedynie, tuż przed wyjściem na salę modlitewną, dłonią strząsnęła mu z ramienia jakiś okruch. Na salę weszła tuż przed duchownym, zajmując miejsce gdzieś z brzegu, na małym taborecie skrytym gdzieś na uboczu. Nim jeszcze ojciec Glaive przybył do wiernych, dziewczyna złożyła dłonie do modlitwy i na chwilę przymknęła oczy szepcząc pod nosem. Zamilkła i wyprostowała się dopiero, gdy usłyszała głos Cicerone rozpoczynającego mszę, wbijając w jego sylwetkę swoje spojrzenie. Chloe przez cały czas uważnie słuchała tego co mówił, lecz nie przyglądała mu się w żadnym razie w sposób nachalny. Raz po raz tylko, niczym sufler, gosposia zerkała na Diega, drobnymi gestami dając mu podpowiedzi na wypadek gdyby zapomniał co ma robić. Tuż przed tym gdy msza się zakończyła, dziewczyna dała sygnał kościelnemu by udał się z tacą do głównych wrót. Jeszcze przed nabożeństwem Chloe pouczyła go, by nie wychodził ze świątyni, a po zebraniu datków od ostatniego wiernego opuszczającego świątynie, natychmiast udał się do gabinetu duchownego. Panna Vergest natomiast, gdy ludzie zaczęli opuszczać salę, wstała ze swojego miejsca, przeżegnała się i powoli skierowała do przejścia na zaplecze. Po drodze przechodząc obok Cicerone przystanęła na chwilę. - Będę czekać w gabinecie - powiedziała wpatrując mu się prosto w oczy. Mógł on odnieść wrażenie, że dziewczyna była z jakiegoś powodu spięta. Nie czekając na odpowiedź odeszła od niego i zniknęła za drzwiami. Chloe udała się prosto do gabinetu. Weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi. Okrążyła pomieszczenie kilka razy, w zamyśleniu przygryzając wargę, po czym przysiadła na brzegu biurka, przodem skierowana ku drzwiom. Po chwili dało się słyszeć pukanie. Gosposia natychmiast się wyprostowała, ale uznała, że duchowny nie będzie przecież pukał do własnego gabinetu. Podeszła więc do drzwi i otworzyła je. Stał w nich Diego, a w ręku trzymał wypełnioną pieniędzmi tacę. - "Cołaska" przyszła, seniorita - wyszczerzył się mężczyzna potrząsając szeleszczące od monet naczynie. - Wspaniale - skomentowała Chloe ze skinieniem głowy i przepuściła go w drzwiach. Nowy kościelny przeszedł przez gabinet i postawił tacę na brzegu biurka. Odwrócił się przodem do dziewczyny i przetarł ręce wyraźnie zadowolony. - Wspaniale się spisałeś Diego - pochwaliła go panna Vergest. - Porozmawiamy jeszcze później. Teraz muszę pomówić z cicerone - dodała z powagą w głosie. Diego nie dopytywał i po prostu wyszedł zostawiając Chloe znów samą w gabinecie. W tym czasie ojciec Theseus kończył rozmawiać z Laurą Bréguet. Po krótkich pozdrowieniach pożegnał ją i przeszedł tylnymi drzwiami na plebanię. Tam skierował się prosto do swojego pokoju, po drodze rzucając ukradkowe spojrzenie na drzwi gabinetu. Spodziewał się zastać tam Chloe. Mimo to młoda gosposia musiała jeszcze chwilę poczekać. Znajdując się już w komnacie Cicerone, Theseus przystanął na środku pomieszczenia i wziął się za rozpinanie rzędu małych klamr. Zajęcie to było bardzo mozolne i ojciec Theseus do dzisiaj nie mógł pojąć, dlaczego nie stosuje się guzików. Nie mógł jednak narzekać na głos, taka była w końcu tradycja. Rozpinając ostatnią klamrę, kleryk zdjął swoją ceremonialną szatę i odwiesił ją na wieszaku. Podobno dzieci zawsze się zastanawiały, czy kapłani nosili pod szatą spodnie. Zapewne ku zaskoczeniu dziatków, Theseus to robił. Miał nawet na sobie koszulę, choć w duże upały ta była uciążliwa. Udało się, pomyślał. Pierwsze niedzielne nabożeństwo było za nim. Nie mógł narzekać na frekwencję, w końcu tłum przybył dość licznie. Kapłan zastanawiał się, jak zostało odebrane jego kazanie. Czy ktoś go w ogóle słuchał? Czy też jak panienka Laura byli pogrążeni w swoich sprawach. Co by nie było, ojciec Glaive był zadowolony. Dlatego też upadł jeszcze przed łóżkiem na kolana i złożył krótką modlitwę dziękczynną. Pan posłał go jako pasterza między owce, a on czuł, że wreszcie wypełniał swoją powinność. Kiedy wstał z kolan podszedł do misy przepłukać twarz wodą. Spojrzał na swoje odbicie z każdego profilu i pokiwał lekko głową. Musiał przyznać, że jego gosposia znała się na czesaniu. Niby niewiele, a jednak czuł się ze sobą już trochę inaczej. Chloe… pomyślał i zerknął na biurko, gdzie w szufladzie leżał dobrze schowany list. Myślał, że przeczyta go po nabożeństwie, jednak gosposia chciała z nim rozmawiać. Czy mógł jej kazać czekać na siebie jeszcze dłużej? Nie, to by już było niegrzeczne. Z lekkim oporem podszedł do biurka i wyciągnął z niego list. Przyjrzał mu się uważnie i westchnął cicho. Może po prostu przeczyta go przy niej. Z takim też nastawieniem opuścił komnatę. Ojciec Glaive przystanął pod drzwiami do gabinetu i tępo wpatrywał się w klamkę. Tak jakby wahał się, czy wejść w ogóle. Odetchnął głębiej, przejechał palcami po włosach i poprawił na sobie koszulę, wciskając ją do spodni. - To tylko jedna dziewczyna… - powiedział cicho do siebie i marszcząc czoło w irytacji, pociągnął za klamkę i wszedł do środka. Panna Vergest na pierwszy rzut oka wyglądała na znudzoną. Ożywiła się jednak widząc ojca Glaive. Na jej twarzy za to malowała się mieszanina ciekawości i... niepewności. Jej wzrok skierował się na trzymaną przez niego kopertę, którą najwidoczniej rozpoznała. Uśmiechnęła się blado. - Czytał cicerone? - ni to zapytała ni stwierdziła, jednak jej spojrzenie, wbite w jego oczy, wyraźnie dawało mu do zrozumienia, że dziewczyna wyczekuje potwierdzenia. Kapłan zamknął za sobą drzwi i postąpił krok naprzód. Spojrzał na Chloe i zdawać by się mogło, że ze stresu chciał przygryźć wargę. Ostatecznie tego nie zrobił, a jedynie pokręcił lekko głową. - Przepraszam, M… panienko Chloe. Nie potrafiłem znaleźć na to czasu - odparł Theseus łagodnym tonem i zbliżył się jeszcze o krok. Dziewczyna w tym czasie odsunęła się od biurka na którym siedziała i podeszła do krzesła które zwykł zajmować petent duchownego. - Wziąłem go jednak ze sobą i jeśli panienka nie będzie miała nic przeciwko, przeczytam go tutaj. Dobrze? - spojrzał na nią uważnie. Panna Vergest uniosła brew w zdziwieniu, może nawet wyglądała na lekko zawiedzioną, że treść listu, po całym dniu od podłożenia go duchownemu, wciąż była mu nieznana. Gosposia usiadła na krześle i pokręciła głową. Zupełnie jakby nie była w stanie nic powiedzieć. Zupełnie to nie pasowało do adeptki Inkwizycji. - Nie... Właśnie o tym chciałam... Pomówić... - mruknęła z trudem wypowiadając słowa. Chloe splotła dłonie i położyła je na podołku, między plisami sukienki. Na koniec odwróciła spojrzenie na drzwi, jakby wyczekując, że jakieś wydumane zagrożenie miałoby przez nie wpaść do gabinetu. Theseus wahał się jeszcze przez chwilę. Wreszcie jednak mruknął coś pod nosem i ruszył do biurka. Mijając Chloe, usiadł na swoim fotelu i podsunął się do blatu, kładąc na niego list. Oparł się o biurko i postukał palcem, zerkając to na list to na Gosposię. - Chcesz mi jeszcze coś powiedzieć, zanim go przeczytam? - zapytał spokojnie, zerkając na nią. Chloe spojrzała na ojca Glaive chwilę nad czymś się intensywnie zastanawiając. Jednak jedyne na co się zebrała na koniec to nieznaczne pokręcenie głową, po czym wbiła wzrok w blat biurka, na którym leżał ów list. - No dobrze… - powiedział cicho i sięgnął po list. Przez chwilę trudził się z jego otwarciem, w końcu jednak wyłonił pojedynczy arkusz papieru z przełamaną pieczęcią. Uniósł go do oczu i w skupieniu zaczął czytać. Panna Vergest w tym czasie wyglądała jakby z każdą chwilą robiła się coraz bardziej spięta i niepewna. Po raz kolejny uciekła spojrzeniem ku drzwiom. |
29-03-2017, 22:09 | #207 |
Reputacja: 1 | Theseusowi mina zrzedła już po pierwszych linijkach tekstu, a robiła się coraz gorsza im dalej czytał. Miał zmarszczone brwi, jakby nie dowierzał tekstu, a po jego skroni pociekła pojedyncza kropla potu.
__________________ "Pulvis et umbra sumus" |
29-03-2017, 23:20 | #208 |
Reputacja: 1 |
__________________ Everything I've done I've done with the best intentions. |
30-03-2017, 09:38 | #209 | |
Reputacja: 1 | Wpis za Gracza Eldritch szybko zgodził się na sugestię pani DeVillepin, przeprosił Zbażyna i byłego mera i pośpisznie udał się na tyły gospody. Kiedy wszedł do środka ulokował się w kuchni, by mieć wszystko na podsłuchu i być po ręką. | |
31-03-2017, 22:30 | #210 | ||
Reputacja: 1 | SZUWARY Ostatnio edytowane przez Martinez : 31-03-2017 o 22:54. | ||