21-07-2018, 00:04 | #211 |
Reputacja: 1 | Przesłuchanie trwało w najlepsze, a tymczasem pozostali postanowili skorzystać z zaskakującego manewru. Edred zaczął rozmawiać z czarnym. I o dziwo nie dostał w twarz na dzień dobry. Co więcej czarny opuścił miecz i rzekł: - Przyjacielu, zapewne zaszła pomyłka. I zechciej przyjąć moje przeprosiny jeśli poczułeś się zagrożony. W pobliżu widziałem tawernę, tam siądziemy i wyjaśnimy wszystko. Tak moi mili, widzę wasz wzrok na sobie, domyślam się też waszych myśli. “Co też ten wierszokleta pierdoli?” A wyjaśnienie jest proste, sprawdzam czy już dostatecznie pijani jesteście. Lecz po minach widać, że nie. Więc karczmarzu, zapewne znajdą się chętni by zmienić ten stan. A teraz wracajmy do opowieści. Jak to było naprawdę? Ano czarny faktycznie przemówił do Eldreda tymi słowami: - Wasze łby są warte tyle złota ile ważą, mam w dupie coście zrobili. A wyjaśniać sobie będziecie jak złoto za was weźmiemy. O ile Berdych nie zauważył osłony jaką się okrył czarny to charakterystyczny gest rozpoznał od razu. - Gleba! - wydarł się składając rękę do czaru. Kula ognia uformowała się błyskawicznie i jeszcze szybciej pomknęła w kierunku czarnego. Berdych zdążył skoczyć za skrzynie, gdy obie kule zderzyły się pośrodku drogi. Fala uderzeniowa rozeszła się wokoło. R z cieniem schowali się na wozem. A Eldred nakrył się nogami i potoczył pod ścianę budynku, gdzie potrząsając głową starał się pozbyć dzwonienia z uszu. Faktu posiadania pod pachą cuchnącej ryby nie dociekał. Na szczęście skończyło się na kilku draśnięciach. Gdy rozwiał się dym czarny stał tak wcześniej, z równie kpiącym uśmiechem. Kuba miał inne problemy, wywinął się spod ostrza i skoczył na linę, szybując po szerokim łuku zmierzał do kapitana. A ten miał pełne… portki. Ostrze wąsika błysnęło w słońcu i zazgrzytało na rozpaczliwej zastawie Wróbla. Kilka centymetrów od twarzy kapitana. - Na co czekasz? - krzyknął do niego pirat i natarł na wąsika. Ale ten walczył całkiem inaczej niż Lamare, związał ostrza i jebnął z główki. Zupełnie po chamsku, rzec by można po piracku. Padał powoli niczym niesiony wiatrem. Kapelusz rzecz jasna, nie Kuba bo ten był ledwo draśnięty, choć w jego dumie ziała szeroka wyrwa. Do uszu uczestników wesołego zajścia na statku doszedł wybuch w porcie. - Następnym razem - krzyknął Lamare i rzucił czymś w pokład kilka stóp od wąsika i Wróbla. Kłęby dymu spowiły śródokręcie. Spodziewając się podstępnego ataku Kuba przetoczył się w bok, ale nic nie przecięło powietrza w miejscu, gdzie stał sekundę temu. Za to usłyszał plusk, a po chwili drugi. Gdy dopadł burty, jedynie kręgi na wodzie świadczyły o ewakuacji obu czarnych. |
21-07-2018, 22:21 | #212 |
Reputacja: 1 | - Kurwiesyn - zaklął Eldred nie wiadomo czy na "czarnego", czy może na Berdycha. Czarodziej szybko zerwał się na nogi, czym nawet sam siebie zaskoczył. Rozejrzał się po otoczeniu próbując ocenić co można wykorzystać przeciwko mordercy z magiczną barierą. Plan był prosty i trudny za razem. Chciał zmylić "czarnego" prostą telekinetyczną sztuczką, by chwilę później przywalić mu z grubej rury czymś cięższym. I na tym właśnie polegała trudność, gdyż taka magia mogła mu wykręcić mózg na drugą stronę. |
21-07-2018, 23:04 | #213 |
Reputacja: 1 | Tymczasem w zaułku Ialdabode powoli tracił cierpliwość. Owszem, Vince był specjalistą w swoim brudnym fachu, ale tu potrzeba było innej specjalności. Mężczyzna w kapturze podszedł do ostro sfatygowanego kalekiego herszta starając się nie zwracać uwagi na fakt, że bez solidnej magii nigdy nie dojdzie do czegoś co będzie można z grubsza nazwać funkcjonującym w miarę samodzielnie człowiekiem. Ostatnio edytowane przez psionik : 21-07-2018 o 23:08. |
23-07-2018, 11:26 | #214 |
Reputacja: 1 | Kule ognia jak dotąd sprawdzały się świetnie, czyniły jednak szkody nie zawsze zamierzone. Tym razem pierdolnięcie było dwa razy takie. Szczęście, że Berdychowi udało się uniknąć bezpośredniego trafienia. |
23-07-2018, 18:34 | #215 |
Reputacja: 1 |
|
24-07-2018, 13:19 | #216 |
Reputacja: 1 | Iladabade i Vince - Polecamy się na przyszłość - powiedział sierżant polecając gestem zabrać więźnia. - Kapitanat jest w zachodniej części portu. Ma szyld, traficie na pewno. Strażnicy zabrali się raz da. A nasi herosi także nie mieli tu nic do roboty, wszak pomagać w sprzątaniu gruzu nie zamierzali. Dziwnym trafem wypadła im ta sama droga co reszcie grupy. Draka w porcie Wóz potoczył się po bruku koślawo podskakując. Raz dwa nabrał pędu. Bezpiecznie ukryta R raczej nie okazała radości z nagłego zniknięcia osłony. Co było robić, po kilku krokach wskoczyła na wóz i przykucnęła łapiąc równowagę. Czarny, jak na maga przystało stał bez ruchu ufny w swą tajemną moc. Eldred czuł jak z nosa leci mu krew. Wiedział, że by zatrzymać pędzący wóz mag będzie musiał użyć co najmniej tyle mocy co on. Tyle, że ten dupek najwyraźniej o tym nie wiedział bo wystrzelił jeden marny promień… który rozerwał koło. Wóz przechylił się i padł na bok sunąć coraz wolniej. Nie wziął tylko pod uwagę dodatkowego ładunku. R wybiła się w momencie, gdy wóz padał. Wylądowała tuż przy czarnym tnąc nożem. Ostrze ześlizgnęło się po magicznej barierze. Kątem oka widziała jak Berdych z okrzykiem wyskakuje z berdyszem. Czarny zwinął się w miejscu, wyszedł naprzeciw orkowi biorącemu szeroki zamach. Szczęściem w nieszczęściu było to, że nie zdążył obrócić miecza. Berdych oberwał tylko rękojeścią. Ot, draśnięcie zdzierające kilkudniowy zarost z policzka. Wróbel Skoczył na nabrzeże i ruszył za czarnym, który najwyraźniej dobrze sobie radził z jego kompanami. Biorąc zamach zauważył dziwaczne załamania powietrza wokół czarnego. Uderzając miał pewność, że coś jest nie tak. Rękojeść ześlizgnęła się po powietrzu. Czarny odwinął się i łokciem trafił w ucho pirata. |
24-07-2018, 21:57 | #217 |
Reputacja: 1 | Berdych zdziwił się obrotem sprawy. Nie było czasu by złożeczyć człowiekowi w czerni. Słyszał w swym życiu o magicznych osłonach, sam jednak takowiej stworzyć nie potrafił. Skoro ta sprawiała, że broń się po niej ześlizuguje postanowił spróbować bez broni. Rzucił się na czarnego, a tuż przed osłoną możliwe najbardziej zwolnił swój ruch by osłona by ten nie odbił się od niej. Gdyby udało mu się przez nią przedostać mógłby wykorzystać broń przeciwkia do zadania samobójczego ciosu lub po prostu skręcić mu kark. |
26-07-2018, 21:06 | #218 |
Reputacja: 1 | Kuba wykorzystał swoją zwinność i gibkość by denerwować wroga przemykając się po nabrzeżu i cały czas znajdując się za plecami Czarnego, rozpraszając go gadką by wrogi mag nie mógł utrzymać koncentracji i obronić się przed atakiem Berdycha. |
26-07-2018, 21:37 | #219 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Wyłaniający się zza rogu budynku Vince uśmiechnął się wrednie widząc, jak czarnuch radzi sobie ze staraniami orka. W myślach przyznał, że trafił brudas na brudasa i dla dobra kraju powinni zatłuc się wzajemnie. Twarzy czarnego nie było widać z pozycji grubasa dzięki okutaniu w szatę i ciemnej karnacji. Bardzo ciemnej. - Skurwysyn. Chwilę później Vince profilaktycznie rozkręcił nad głową bolas i zbliżył się na odległość pewnego rzutu. W razie, gdyby komuś coś nie wyszło. |
27-07-2018, 11:29 | #220 |
Reputacja: 1 | Berdych upuścił berdysz i otoczył czarnego mocarnymi ramionami niczym dawno niewidzianego druha. Śmigło w powietrzu bola i oplotło obu dokumentnie, tak że nawet jeśli by półork chciał to nie mógł już puścić czarnego. - Żywego! - zdążył krzyknąć Wróbel. Ostrze noża R zamarło tuż przy szyi złapanego, cień przywarł do jego nogi. Rapier Kuby pieścił delikatnie ucho maga. - No to remis - powiedział czarny. - Chyba cię pojebało - odparł Berdych. - To nie propozycja, to fakt. - krew mu odpłynęła momentalnie z twarzy, zsiniałe wargi uśmiechnęły się drwiąco a potem… potem świat eksplodował. Iladaboda, Vince i Eldred padli odrzuceni siłą wybuchu. Dwaj pierwsi draśnięci lecącymi resztkami wozu, mag miał tym razem więcej szczęścia. R rozharatała sobie nogę uderzając w wóz. Cień skamlał krwawiąc czymś czarnym niczym piekielna świnia. Berdych z trudem wygramolił się z połamanej sterty skrzyń. Z boku w który wbila się złamana deska krew chlustała niczym z zarzynanej świni. Wróbel wlokąc bebechy po ziemi starał się wstać podpierając się o słup do cumowania statków. A czarny mag… tak moi drodzy słusznie się domyślacie. Po nim nawet dymiące cholewki nie zostały. Iladabode skrzywił się, jak coś się chrzaniło to po całości. Kilka dotkniętych myśli zdradzało silne podniecenie szansą na łatwy zarobek. Ledwo stojący na nogach obcy, których widzieli w porcie jawili się im niczym kupki złota. Co śmielsi już sięgali po przydatne narzędzia. Jeszcze parę chwil, a zbiorą odwagę na coś więcej. |