25-11-2018, 20:18 | #311 |
Reputacja: 1 | Eldred w porcie też nie próżnował i starał się zakupić odpowiednie magiczne precjoza. Możliwości były co prawda ograniczone, ale zawsze dało się znaleźć jakieś dojście do mikstur leczenia, zwojów ochronnych i maści na potencję. To ostatnie, o czym wiedzieli tylko nieliczni, wtarte w mięśnie zamiast w miejsce intymne, zapewniało na pewien czas niezwykłą siłę. |
26-11-2018, 15:30 | #312 |
Reputacja: 1 | Sprzedanie towaru tak blisko źródła zakupu nie było łatwe. Tzn. było, ale nie za cenę gwarantującą choć cień zarobku. Błąkając się od kupca do kupca Kuba spostrzegł, że jakoś nigdzie nie może zdobyć informacji, ale za to informatorzy chyba zapragnęli z nim rozmawiać. Kątem oka dostrzegł jakiś dwóch obwiesi z zapałem lepszym godnej sprawy oglądających wystawę w sklepie z przyprawami. Przy kolejnym przystanku mało się nie obsmarkał, tych samych dwóch kolesi żywo dyskutowało oglądając rzeźbę jakiegoś, na pewno ważnego dla stolicy, obywatela. Dla niepoznaki zamienili się kapeluszami. Wróbel był też trochę zawiedziony poziomem szpicli. Niedawne wydarzenia przyzwyczaiły go do usług profesjonalistów, a ci dwaj tutaj… byli widoczni jak na świeczniku. Sami prawie pchali się w oczy… Tymczasem Eldred zwiedzał innego rodzaju sklepy. Wyszukiwał wydrapanych na murze tajnych symboli znanych tylko wtajemniczonym. W końcu znalazł to czego szukał. Od zasuszonego człowieczka kupił zapas błękitnej maści oraz trzy fiolki mętnego płynu. Człowieczek twierdził, że płyn raz dwa postawi na nogi. Po drążeniu tematu, przyznał, że potem przez dwa dni człowiek będzie żarł jak świnia trafiony nagłym głodem. Niechętnie też przyznał, że nienażartemu człowiekowi raz dwa rany się na nowo pootwierają. Za to za maść ręczył. Twierdził, że po zaaplikowaniu to i nawet wiadro z kamieniami można powiesić… także ten… karczmarzu polej słuchaczom bo osuszyli kubki. Eldred w zaciszu kabiny wypróbował odrobinę i maść faktycznie działała... No co wy mości karczmarzu! Jak wszak o tym drugim zastosowaniu mówią, żadnego wiadra z kamieniami ów Eldred... Na jednej ręce podciągnął się ze dwadzieścia razy! Tylko odczuwał lekką sztywność w ramionach. Zapewne od mocy produktu. Vince tymczasem przez pożyczoną od kapitana lunetę dyskretnie przyglądał się Jastrzębiowi. Zauważył, że na ląd zeszło tylko kilku ludzi, reszta zdawała się być w gotowości do wypłynięcia. Zupełnie przypadkiem skierował lunetę na wpływający właśnie do portu statek. I zupełnie przypadkiem zobaczył dwóch na czarno odzianych osobników z mieczami przerzuconymi przez plecy. Jeden miał spiczastą bródkę, drugi cieniutki wąsik. Czekali aż statek “Bryza” zacumuje. |
29-11-2018, 19:26 | #313 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Dyskrecja była Vince'owi bliska jak koszula ciału, toteż obserwacje były bardzo owocne. A wkrótce mogły okazać się również bardzo mięsne. - Zadbajcie o bezpieczeństwo, kapitanie - zwrócił się grubas do funkcyjnego półgębkiem, podając mu jednocześnie lunetę. - Chyba kojarzysz ten strój, co nie? Eldreda ani Kuby nie widać ale jak ta dwójka wlezie nam na pokład to równie dobrze mogą nie wracać. Vince starał się nie panikować mimo doszczętnie pojebanych wspomnień z czarnuchami. Zapamiętał sobie dobrze, że schodzą z pokładu „Bryzy”. Nie miał pomysłu jak zapobiec ich wizycie. Przypomniawszy sobie wybuchową naturę napotkanego w Taven czarownika nie sądził, że w ogóle jest w stanie powstrzymać jego kolegów. Obserwował zatem przez lunetę dalszy rozwój wypadków gotów ucieczką w miasto odciągnąć przybyszów od portu. „Jeszcze tego tylko brakuje, żeby się pojeb rozpękł na środku morza!” |
02-12-2018, 22:35 | #314 |
Reputacja: 1 |
|
04-12-2018, 17:15 | #315 |
Reputacja: 1 | Dwaj czarni panowie zeszli ze statku i skierowali się do bramy prowadzącej z portu do miasta. Wyglądało jakby się śpieszyli. Być może nie chodziło tym razem o naszych bohaterów. Wszak inaczej zaczęli by się rozpytywać w porcie. No chyba, że od rozpytywania się mieli ludzi. Ale na to Vince nic poradzić nie mógł. Tymczasem Wróbel śmignął przez jeden mur, przebiegł podwórko. Spłoszył stado kur i wlazł na dach. Gdyby nie próbował zejść z oczu szpiclom miałby nie lada problem. Gdyby dajmy na to chciał wprowadzić ich w zasadzkę to czekałaby go sromotna klęska. A i tak mało ich nie zgubił. Przyzwyczajony do innej jakości, dał z siebie wszystko podczas ucieczki. I przez to musiał się wracać by znaleźć oby szpiegów. Obserwując ich z dachu żałował, że nie zabrał po drodze pieczonego kurczaka ze straganu. Widząc tempo z jakim działają wiedział, że posiłek staje się coraz odleglejszy. W końcu po godzinie bezowocnych poszukiwań i potężnego treningu silnej woli Kuby siedzącego na dachu, szpiedzy ruszyli przez miasto. Rozglądali się przy tym na tyle ostentacyjnie, że zaczął za nimi iść patrol straży. Dopiero, gdy dotarli do domu wyglądający na kupiecki straż odpuściła. Dom jak dom, nie wyróżniał się niczym specjalnym, poza kratami w oknach. Przy drzwiach wisiała tablica z napisem “Urząd rolnictwa”. O dziwo jakoś interesanci nie walili tu drzwiami i nogami. Nawet nie było widać odźwiernego przy drzwiach. |
10-12-2018, 00:54 | #316 |
Reputacja: 1 |
|
10-12-2018, 09:48 | #317 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Samo pojawienie się czarnuchów w zasięgu wzroku wywołało u Vince'a stan bliski panice. - To obłęd - mamrotał pod nosem, wycierając wysokie czoło w brudną chustkę. Nie miał złudzeń, że gdy na siebie wpadną konfrontacja będzie nieunikniona. Ruszył śladami Kuby w miasto, by jak najszybciej wrócić go na pokład i odpłynąć. Rozpytywał wśród tych, do których Wróbla wysłał – kupców, zarządców magazynów i handlarzy. ktoś musiał widzieć tak charakterystycznego mężczyznę! - Może widziałem - usłyszał w końcu. - A ty to kto? - Łajbę ode mnie wynajął - skłamał gładko Vince. - Taa. Tam poszedł, nie ważne co mu zrobisz z dupy. Szerokiej drogi. Wróbel chyba nie był tak lubiany, jak rozpoznawalny. Łatwość w zdobyciu informacji sprawiła, że Vince zwątpił czy aby trop nie był fałszywy? |
10-12-2018, 11:10 | #318 |
Reputacja: 1 | Wyczucie czasu Wróbel miał iście mistrzowskie. Gdy tylko wyczuł ruch koło siebie odwrócił się tylko po to by… - Smakował posiłek? Może coś jeszcze? - zapytała kelnerka, widział ją pierwszy raz, wcześniej obsługiwała go inna. - Może pomóc panu się położyć? Musiała mu czytać w myślach, bo propozycja była idealnie zgrana z nagłym osłabieniem członków… nóg i rąk mości karczmarzu! Polej wszystkim, ale z umiarem by nie skończyli jak nasz Kuba, który właśnie spływał z ławy w jakże miłe objęcia kelnerki. Na jego szczęście zatracił świadomość, gdy ta przekazała go w mocarne, ale już nie tak delikatne objęcia kompana. Kompana, który posturą mógłby obdzielić dwóch mniejszych mężczyzn. Vince, pocąc się jak świnia, chodził i rozpytywał. Nagle zauważył nad tłumem charakterystyczne pióro z kapelusza Wróbla. Przepchnął się przez ciżbę niczym z żubr przez zarośla i już miał zawołać, gdy zobaczył, że kapelusz znajduje się na głowie drągala dźwigającego zrolowany dywan na ramieniu. Drągal był w towarzystwie jakiejś mieszczki, która zakasawszy spódnicę starała się nadążyć za jego długimi krokami. Widok wydałby mu się śmieszny, gdyby nie to, że z dywanu wystawały buty. Vince nie był na bieżąco w sprawach mody, ale te buty akurat wydały mu się znajome. Podobnie jak kapelusz na głowie drągala. |
10-12-2018, 14:43 | #319 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Vince z każdą minutą miał wrażenie, że jakaś sprawa rozgrywa się ponad jego głową. Ktoś co chwila odbijał piłeczkę a nim z tego tytułu rzucało po świecie. Świecie, w którym Vince nigdy nie miał przewagi zaskoczenia. Śledził więc dryblasa i dzierlatkę w swoim niepowtarzalnym, mało dyskretnym, stylu. |
10-12-2018, 16:04 | #320 |
Reputacja: 1 | Szli tak kawałek, w końcu dwójka skręciła w zaułek. Vince po chwili także i tam moi mili czekała go niespodzianka. Dryblas z dywanem na ramieniu patrzył wprost na niego, stojąc obok niego kobieta powiedziała: - Wyluzuj z tą komedią, mamy go już. Wracaj po nowe rozkazy. |