Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-08-2014, 17:37   #551
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kiti;
Smok wydawał się podchodzić do całej sprawy poważnie. Docenił że przyszłaś i to akurat do niego, skoro nie wezwał jeszcze wszystkich świętych i połowy elfickiej armii. Musiał wyczuwać dobre intencje, choć nie był przekonany co do tego co dalej z tym wszystkim począć.
– A konkretnie czego ode mnie żądasz? – spytał znów, ale w jego głosie nie było wrogości i nienawiści.
– Musimy wydostać się z tej wyspy i nie zostawię tu towarzyszy, a do tego, sam rozumiesz, jeśli twoi towarzysze źle ns zrozumieją, może się to skończyć dla nas tragicznie!
– Zdajesz sobie sprawę, że śmierć boundera Timewalkera może być najlepszym wyjściem? – spytał.
– Nie nie nie! Gdyby tak było, Anarion by zabić boundera Timewalkera, kiedy miał na to okazję!!! – krzyknęła stanowczo. – Poświęcił życie na tropienie i polowanie na potencjalnych poszukiwaczy przygód którzy chcieli zbudzić Timewalkera! Ale tym razem postąpił inaczej! On wiedział, co robi! Mógł strzelić boudnerowi Timewalkera w plecy i okryć się hańbą, z pewnością wolałby to, aniżeli pozwolić zbudzić Timewalkera i patrzeć na to jak sieje śmierć i zagładę! Ale nie zrobił tego! On wiedział, tak jak Ranaantha, tak jak my i tak jak Almanach, że jeśli po tylu latach Chaos pozwolił komuś zbudzić Timewalkera, to zabicie go niczego nie rozwiąże! W głębi Wiedział że i tak jak my wszyscy wiemy w głębi duszy, to, co mówi nam Almanach i Biel, że Chaos nie pozwoli zabić boudnera Timewalkera zemści się za jego śmierć! Klątwa nie przestanie istnieć, jedynie przeniesie się dalej, będzie potrzebny kolejny bounder, ale znalezienie kandydata będzie męką, już się Chaos o to postara tak tak tak! Na pewno o tym wiesz, czujesz to! To nie jest nasza klątwa, to klątwa Chaosu i to on wyznaczył zasady! Wierzysz że pozwoli na to aby wyznawcy Bieli tak po prostu załatwili całą sprawę zabijając boundera!? Jaki ubaw Chaos by z tego miał, jaki, jaki, jaki!? Smok zastanawiał się dłuższą chwilę, po czym jakby z lekkim uśmiechem mruknął:
– Czy nie byłoby zabawnie, gdyby wyznawca Bieli zbudził nieświadomie Timewalkera a potem gdyby jego bracia zabili go próbują zdjąc klątwę?
– Nie nie nie! – pisnęła Kiti. – Dlatego że to żadna sztuka!!! Wyznawcy Bieli na każdym kroku poświęcają się i swoje życie dla dobra ogółu, Chaos wie że nie boimy się umierać!
– Czy nie byłoby zabawnie, gdyby do tego doszło, gdyby bounder Timewalkera dał się zabić, a Timewalker by nie umarł?
– Tak tak tak, Dlatego właściwe to nie podziała! Chaos miałby wielki ubaw z tej sceny o tak! Gdyby boudner Timewalkera dał się zabić swoim braciom, a potem nie byłoby nikogo kto mógłby pozbyć się Timewalkera! To jego bounder ma go zabić, tego chce Chaos, dzięki temu i Almanach osiągnie pewną zemstę, i Ranaantha i Chaos będzie miał ubaw z przedstawienia! Chaos po coś w końcu rzucił tę klątwę i nie tylko dla własnego ubawu, on chce żeby Almanach też coś z tego miała, żeby zobaczyła coś, co ją ucieszy, dlatego rzucił klątwę kiedy płakała i wzywała o zemstę! Almanach nie chce oglądać jak wyznawcy Bieli mordują siebie nawzajem, chce żebyśmy potrafili czasem współpracować z Chaosem, kiedy on sam daje nam taka możliwość. Dla nas wszystkich, dla obrony równowagi, tak jak zawsze było! Chaos poszedł Bieli na rękę, spełniając wolę Almanach i zsyłając klątwę, teraz Chaos chce czegoś w zamian! Teraz pora na nasz ruch! Chaos chce żeby boudner którego wybrał zakończył klątwę!
– Chaos chce żeby bounder Tiewalkera przejął jego moc.
– Lepiej żeby ona była skierowana przeciwko nam!? Jest gorsza w woli Timewalkera niż jego boundera!
– Tego nie wiemy.
– Ja to wiem!!! Wszyscy to wiemy!!! Almanakh o tym wie, Ranaantha wiedział, Anarion wiedział!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 03-09-2014, 21:52   #552
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dirith skrzywil sie nieco ukazujac irytacje i przyjal pozycje z zalozonymi rekoma na piersi co w podmroku bylo z reguly uznawane za gest swiadczscy o pokojowych lub przynajmniej nie agresywnych intencjach.
- Nie mam pojecia. - odpowiedzial spokojnie i bez namyslu. [i]- A teraz skoro macie te swoje blahe sprawy to sie nimi zajmijcie, bo my mamy tutaj cos waznego do zalatwienia. Ale nie martwcie sie, nie mamy zamiaru wchodzic wam w droge, tylko zajmiemy sie naszym uciekinierem. - stwierdzil rzucajac okiem po dwoch pozostalych elfach stojacych przed nim po czym ponownie skupil wzrok na tym, ktory przemowil szukajac reakcji na jego slowa.

Elfy cos slabo znaja sie na zartach. Kiedy przemowiles nie wygladaly na skore do wspolpracy.
- Posluchaj...! – zaczal dosc ostro jeden z nich, ale ugryzl sie w jezyk, opanowal sie i wziawszy glebszy wdech kontynuowal zimno i stanowczo, ale spokojniej. - ...mroczny elfie. Malo nas obchodza wasi uciekinierzy i inne wasze blahe sprawy. Z kolei, jak to okresliles, nasze sprawy sa, zdaje sie, waszymi sprawami. Nasza legendarna cierpliwosc rowniez ma swoje granice. Nie bierzcie nas za glupcow. Wiemy, ze drow odpowiadajacy twojemu rysopisowi przybyl na te wyspe, a pozniej mial wiele wspolnego ze zbudzeniem Timewalkera. Tak czy inaczej, dowiemy sie wszystkiego. Mamy czas. Wiecej czasu, niz wy. W przypadku watpliwosci stosujemy, jak byc moze wiecie, zasade przezornosci i dobra ogolu. Timewalker musi umrzec, a jego bounder moze pomoc go zgladzic. Mamy wspolny cel. Zrobimy wszystko aby go osiagnąc. Wszyscy ktorzy nam w tym przeszkadzaja stoja na naszej drodze, mroczny elfie. Spytam ponownie. Gdzie jest bo bounder Timewalkera?

- Mojemu rysopisowi odpowiadaja setki mrocznych elfow. Niech zgadne, ciemna skora, szpiczaste uszy, tatuaze? Jesli tak to mozliwe, ze szukacie jednego z wielu drowow z naszego miasta. U nas takich jest sporo, tylko w naszym domu znajdzie sie takich kilkunastu, lacznie ze zlodziejem ktorego scigamy. Tego, ze wasze sprawy sa naszymi nie powiedzialem. Ale jesli faktycznie szukacie kogos do mnie podobnego, to moze jednak niestety szukamy tej samej osoby. - drow skrzywil sie znaczaca wyraznie dajac do zrozumienia, ze nie podoba mu sie taka ewentualnosc. - To jesli macie tyle czasu, to spozytkujcie go gdzies indziej, na przyklad w sprawdzajac kazdego wytatuowanego drowa z naszego miasta i dopiero potem wroccie do mnie. Mi matrona czasu nie dala dlatego wiecej czasu marnowac nie zamierzam. - stwierdzil opuszczajac rece jednak nie zblizajac ich za mocno do rekojesci sztyletow a nastepnie ruszajac stanowczym krokiem w dalsza droge.
- Idziemy. - rzucil w jezyku drowow wydajac polecenie swoim kolegom. Domyslal sie, ze Venorik najprawdopodobniej bedzie mial opory i moze sie nie ruszyc, jednak jego kolega powinien na szczescie posluchac i bez wiekszych problemow ruszyc razem z nim. Mimo wszystko dalej kontynuowal we wspolnym.
- Skoro macie tyle czasu, to nie wchodzcie nam w droge i czekajcie. Jak zlapiemy tego zlodzieja to damy wam znac i okaze sie czy faktycznie szukamy tego samego osobnika. Chcecie to mozecie nawet kogos z nami wyslac, dopoki nie bedzie to polowa waszej armii i nie bedziecie przeszkadzac. Ale jesli sami zlapiecie go wczesniej macie dac nam znac i nie ruszac niczego co ma przy sobie. Nie zamierzam odpowiadac przed rozwsczeczona matrona za to, ze go zlapalem i nie odzyskalem skradzonej wlasnosci naszego domu. - dokonczyl tak obierajac kerunek aby ominac elfy stojace przed nim. Jednoczesnie rzucil okiem na reakcje pozostalych przedstwicieli z gatunku fanatykus-bezmozgus. Samo to, ze jeszcze do niego nie strzelali tylko postanowili porozmawiac bylo wielkim sukcesem. Dlatego to co wlasnie zrobil Dirith bylo najprawdopodobniej brzceremonialna glupota niemalze gwarantujaca oberwanie strzala albo dwoma. Jednakze zdecydowanie pasowalo to do roli jaka obral. Pozostalo wiec tylko miec nadzieje, ze elfy jeszcze cierpliwosci nie straca tylko pozwola dalej rozegrac ta sytuacje. Czas mieli, jak twierdzili, wiec Dirith liczyl na to, ze beda sklonni pojsc na zaproponowany uklad wysylajac z nim kilku nie kilkunastu elfow z jakimi mial teraz do czynienia.
Szanse na to byly prawdopodobnie nikle, dlatego podczas rozgladania sie zwrocil uwage na budynki obok ktorych sie znajdywal. W razie ataku zamierzal probowac wskoczyc do jednego z budynkow obok aby nie pozwolic elfom na wykorzystanie ich lukow i zmusic ich do wejscia razem z nim do budynku gdzie mogl miec wieksze szanse na wygrana. Dlatego jego kroki nawet jesli wydawaly sie byc pewne, to byly dosc czujne aby w kazdej chwili moc sprobowac uskoczyc przed atakiem. Przez chwile Dirith zastanowil sie nad slowami elfa z ktorych wynikalo, ze zamierzaja pomoc bounderowi w zabiciu Timewalkera, nie ot tak po prostu zabic boundera. Bylo to malym zaskoczeniem choc dalo sie wyczuc, ze elfy sa na granicy cierpliwosci jakby byli zmuszani do zaproponowania pomocy bunderowi zamiast jego zabicia. Jednakze instynkt samozachowawczy mrocznego elfa krzyczal, nie tylko mowil, ze to jest tylko klamstwo majace na celu oszukanie boundera i doprowadzenie go do ujawnienia sie co daloby elfom jasny cel do zlikwidowania. Dlatego Dirith nadal nie zamierzal przyznawac sie do bycia bounderem.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 13-09-2014, 10:20   #553
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Podjęliście ryzykowne kroki. W sumie wyjście na spotkanie elfów Almanakh będąc drowem można było spokojnie porównać z pójściem do obcego smoka i zagadaniem do niego. O ile Venorik najwyraźniej nie był przekonany co do zasadności całego planu, o tyle Izzatlab'orvir znosił to w miarę dzielnie. Same elfy były nieco mniej zadowolone. Bardziej z waszych wyjaśnień, niż z waszego spotkania. Venorik rozpoznał całą sytuację i skrzywił się z lekkim niesmakiem, kiedy elfy strzeliły kolejne kamienne miny, wyrażając swoje niezadowolenie. Kiedy Dirith skończył mówić i zaplanował dalszy marsz w celu ścigania domniemanego uciekiniera, zdołał wykonać dwa kroki do przodu, a elf który dotąd z nim rozmawiał, zadziałał tym razem nieco bardziej brutalnie. Błyskawicznie dobył miecza i zastygł w bezruchu, sztychem dotykając brody Diritha.
– Chyba się nie zrozumieliśmy…. – warknął.
Potem rzeczy działy się bardzo szybko. Dirith nie do końca nawet zdążył zrozumieć, co dokładnie się wydarzyło za jego plecami i co dokładnie zrobił Izzatlab'orvir, że w kolejnej sekundzie kilku elfów rzuciło się na niego i kiedy Dirith obejrzał się kątem oka, zobaczył już tylko, jak Izzatlab'orvir szarpie się z trójką elfów, którzy powalają go na ziemię i próbują obezwładnić. O...? Obezwładnić, nie zabić? Zabawne.
– Proszę, nie, proszę! – krzyknął Venorik, choć w jego głosie było więcej owej prośby niż lęku.
Zerknięcie kątem oka za siebie w drugą stronę pozwoliło Dirithowi zobaczyć, jak elfy, stanowczo, acz delikatniej, niż w przypadku kolegi, popchnęły Venorika na kolana i na ziemię, na brzuch. Ku zdziwieniu Diritha, Venorik zachował się jak panienka i nadal przez cały czas podczas procedury obezwładniania go i powalania na ziemię, miał ręce dobrowolnie uniesione i za głową, jakby się poddawał. Pewnie dlatego nie poszarpano go i nie skopano tak bardzo jak kolegi obok.
– Proszę, nie! – powtarzał do elfów. – Jestem przeklęty, proszę, nie zbudźcie mojej klątwy, nie chcę, nie, proszę!...
O. A to ciekawe. Elfy zajmujące się jego obezwładnianiem i pozbywaniem się jego broni zwątpiły na moment. Zdawało się, że jęki, grzeczność i słowo „proszę” działa na nie jak przysłowiowa otrzeźwiająca piącha w ryło.
– Proszę, nie chcę tego, nie panuję nad tym! – zapewnił Venorik, podejrzanie wiercąc się i wijąc na ziemi. Oglądanie przedstawienia przerwał sztych pana elfa, który postanowił, że pora i Diritha obezwładnić. Dwa towarzyszące mu elfy rzuciły się zatem do obezwładniania, podczas gdy on trzymał cel pod bronią. Zobaczymy ile to da…
- Proszę, odejdźcie ode mnie, nie chcę zrobić nikomu krzywdy, nie panuję nad tym! – krzyczał rozpaczliwie Venorik, ale nie była to pora na obserwowanie, co się z nim działo. Dirith miał póki co własny problem.
* * *
- Proszę, pomóż nam, pomóż, pomóż! Na pewno czujesz w głębi serca co jest słuszne! Na pewno wiesz, że Chaos nie pozwoli na załatwienie tej sprawy po myśli elfów Almanakh! To nas zdradzono, nas, nas! To my zawaliliśmy wtedy sprawę, to my wtedy przegraliśmy!
Smok wydał z siebie niski gardłowy pomruk.
– Przepraszam, że tak to zabrzmiało, ale to ze strony Bieli wyszła inicjatywy klątwy i dobrze o tym wiesz. Wiem że to był odruch i każdy z nas zrobiłby pewnie to samo… I właśnie w tym tkwi problem, w tym, w tym! My postępujemy inaczej niż oni! Nie można naprawić problemu tym samym postępowaniem jakim się go stworzyło! Chaos wie że niechętnie współpracujemy z drowami, dlatego częścią klątwy i jej rozwiązania są drowy! On robi to specjalnie, specjalnie, specjalnie!
– Jestem w stanie to dostrzec, kleryku. Wiem co nieco o Chaosie.
– Znałeś Timewalkera?
– Znałem – potwierdził gorzko smok. – Jego zdrada i jego zepsucie byłoby głęboko zakorzenione w Chaosie i odmętach Mgieł. Trudno zaufać działaniu czegoś, co jest w stanie ściągnąć przyszłych Wojowników Bieli na dno.
– Ale czasem nasze cele są podobne! Czasem dążymy do tego samego tylko innymi drogami! W końcu wszyscy bronimy równowagi! Almanach zapoczątkowała klątwę ale Chaos chce ją zdjąć, po swojemu! Wyznaczył do tego drowa, którego twoi towarzysze i moi bracia chcą zabić! Ja też bym go zabiła gdybym nie wiedziała, że to on ma pomóc zdjąć tę klątwę!
– Więc to on jest bounderem Timewalkera?
– Tego nie powiedziałam! Jest po prostu ważny.
– Jest bounderem Timewalkera?
– Nie odpowiem ci na to! Naprawdę wierzę że jeśli dacie nam szansę, jesteśmy w stanie powstrzymać Timewalkera! Almanakh też w to wierzy! Biel to wie! Pomagała mi, prowadziła mnie, ochraniała moich towarzyszy, wskazywała mi drogę! To Biel doprowadziła nas tutaj, nas i was! Nie robiłaby tego po to żebyśmy pozabijali siebie nawzajem, Biel nie chce żeby jej dzieci zabijały siebie nawzajem! I Biel i Chaos sprowadzili nas tutaj i oba są ciekawe co dalej się wydarzy. Jak sam mówisz i wiesz, to Chaos może chcieć, żebyśmy walczyli i się zabijali! Biel na pewno tego nie chce! Idąc za głosem zemsty popieracie wolę Chaosu! Biel nie pozwoliłaby na to, żeby jej kleryk i jej wojownicy mordowali siebie nawzajem podczas gdy nasz wspólny wróg Timewalker służąc chaosowi sieje zamęt! Biel wie, że sami nie damy rady powstrzymać Timewalekra! Proszę pomóżcie nam! To nasza wspólna walka!
– Mówisz mądrze, kleryku, mam nadzieję, że ciebie Chaos nie zwiódł, jak samego Timewalkera.
– Gdyby Chaos nas zwiódł poprosilibyśmy Źródło Timewalkera o coś innego, nie o pomoc dla mieszkańców i odnowę miasta! Wiele ryzykowaliśmy idąc tam do źródła, mogliśmy tam zginąć! Nie wzięliśmy stamtąd nic dla siebie! Spełniałam swój obowiązek kleryka pomagając tym ludziom! Teraz też chcę spełnić obowiązek i zabić Timewalkera!
– Czy twoi towarzysze też spełniali twój obowiązek, kleryku?
– Nie, ale to moje Stado!
– Dlaczego poszli z tobą do źródła?
– Bo to moje Stado! Tak, oni nie wierzą w Biel, ale to nie znaczy od razu że służą Chaosowi! Nie towarzyszyłabym im gdyby służyli demonom, nie, nie, nie! Zresztą, czy wtedy mogłabym ich leczyć jako kleryk!? Moje leczenie nie byłoby im potrzebne, gdyby byli dziećmi Chaosu bo przecież by ich bolało i raniło!
– Czego konkretnie żądasz ode mnie, kleryku?
– Na początek proszę żebyś pomógł mi porozmawiać z twoimi braćmi! Oni muszą zrozumieć, że mamy wspólnego wroga!
– A co mamy uczynić potem? Jeśli jeden z was przejmie duszę Timewalkera? Jeśli nie będziesz to ty, kleryku?
– Nic? – pisnęła niewinnie. – Taki był od początku plan, plan, plan! Po to został stworzony Hell Light, przez Biel i Chaos! To cena za to że Chaos poszedł Almanakh na rękę, rzucając dla niej klątwę! Chaos chciał żebyśmy pamiętali o konsekwencjach słów, o mocy słów rzucanych w gniewie i nienawiści! Dlatego Timewalker tak po prostu nie przepadnie, słowa tak po prostu nie giną i nie są zapominane, ból jaki zadały ciągnie się bardzo długo.
Kiti postanowiła odwołać się zatem do najpotężniejszej broni każdego kleryka. Modlitwy! Wszyscy wiedzą że modlitwa czyni cuda! „o najświętsza Bieli! Almanakh, dziękuję za pomoc którą dotąd wspierałaś swojego wiernego kleryka! Proszę nie opuszczaj mnie teraz, w tej najmroczniejszej godzinie próby! Wspomóż mnie swoją mądrością, cierpliwością, abym umiała przekazać temu smokowi i naszym braciom jak bardzo potrzebne nam jest ich wsparcie i jak bardzo niepotrzebne nam jest to, żeby nas pozabijali! (tutaj Kiti użyła sekretnych technik elfickich stosowanych od lat w porozumiewaniu się z Siłami Wyższymi!) (Proszę, prześlę ci piosenki Nightwisha i podobne!)
Almanakh; Słyszę się, kleryku…
Kiti pogrąża się w głębokim transie by ubłagać Siły wyższe.
Prześlę ci fotki drowów!
Almanakh: Tak, tak, mów, słyszę cię wyraźnie, kleryku, mów dalej…
Kiti czuła, że jej dusza błądzi gdzieś na granicy dwóch światów.
Wyślę ci fotki kotków, jednorożców, wodospadów, elfów, nawet fotkę elfa na jednorożcu nad wodospadem z kotem na rękach!
Almanakh: No dobrze, poczekam na dowód twojej wiary, kleryku…
Kiti skupiła całą silną wolę.
Dorzucę nawet drowa na koniu obok elfa jeśli może być fotomontaż!
Almanakh: Jestem pod wrażeniem twojego oddania dla wiary...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 16-10-2014, 22:31   #554
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Próba utrzymania przedstawienia pod tytułem "polowanie na złodzieja" i wyminięcia elfów nie poszła dokładnie tak jak miała pójść. Nawet pozwolenie na obserwację ich działań przez jakiś elfów zostało odrzucone lub też nie wzięte pod uwagę o ile w ogóle usłyszane. Tak to niestety jest z tymi fanatycznymi typami, że słyszą tylko i wyłącznie to co chcą usłyszeć i resztę odrzucają jak leci dorzucając od siebie prezent w postaci samobójczego ataku. Zadziwiające więc, że pogaduszki z elfami trwały tak długo.
Jednakże przewidziany atak okazał się trochę inny niż spodziewał się tego Dirith. Najwyraźniej elfy przeszły w pełny tryb samobójczy... i rzuciły się na drowy z gołymi rękoma próbując je obezwładnić. Tylko jeden osobnik dobył miecza, ich dowódca. Od razu można było stwierdzić, że to właśnie dlatego nimi dowodzi. Nie żeby był mniej fanatyczny, ale jak widać jako jedyny z grupy starał się myśleć. Choć jakby myślał, to najprawdopodobniej rozkazałby swoim kompanom dobyć broni i załatwić sprawę jak się należało. Czyżby uważał, że reputacja drowów jest wyolbrzymiona i poradzi sobie w ten sposób? Możliwe, choć na pewno jeszcze miała z tym coś wspólnego przewaga liczebna.
Tak czy inaczej czas na pogaduszki się skończył i Izzatlab'orvir jako pierwszy miał pełne ręce roboty. O dziwo dał się powalić ledwie trójce przeciwników... Nie było jednak czasu się nad tym zastanawiać bo tygrysołak miał własne kłopoty. Tym bardziej, że Venorik skamlał jakby od początku się poddał lub wciskał bajkę jaki to on niewinny w razie jakby jednak został obezwładniony. No cóż... każdy chroni własne cztery litery jak tylko może.
Przyszedł jednak czas na działanie bo elfy stojące przed Dirithem postanowiły spróbować swoich sił w zapasach. Jakże odważnie kiedy to ich kolega trzymał ostrze na brodzie drowa. Nie wiele myśląc mroczny elf przesłał Tysiąc ostrzy do prawej dłoni gdzie pod skórą wewnętrznej części ręki uformował coś na wzór zbroi. Było to mało przyjemne jednak konieczne aby nie stracić części własnej osoby kiedy to prawą ręką uderzy prosto w ostrze odbijając je z przed swojej twarzy na tyle silnym ciosem, aby spróbować wysłać je w stronę jednego z elfów. Przy odrobinie szczęścia oberwie trochę mieczem kolegi lub przynajmniej drow będzie od niego osłonięty i będzie mógł się zająć przynajmniej jednym z pozostałej dwójki.
- No'quar brać jeńców! - Rzucając szybki rozkaz ruszył jednocześnie w stronę tego drugiego nieuzbrojonego elfa. Co prawda w śród chimer Riktela był to bardzo rzadki rozkaz. Wszystkie jego twory były ukierunkowane na walkę i sprawne zabijanie nie obezwładnianie przeciwników, jednak jeśli elfy nie dobywały broni, to czemu się z nimi wpierw nie pobawić? Im dłużej nie dobędą broni, tym drowy mają większe szanse w obliczu przeważającej liczby przeciwników. Albo przynajmniej taka była logika Diritha, żeby spróbować obezwładnić jednego czy drugiego zanim sięgną po miecze. Zawsze to pare mieczy mniej po przeciwnej stronie do stawienia czoła.
Samemu nie zamierzał jednak toczyć walki będąc do końca bezbronnym.
Kiedy ruszał do ataku rozpoczął przemianę w tygrysołaka. Nie była ona najgwałtowniejsza, gdyż przez niezbyt kontrolowane konwulsje mógł stać się bardziej wrażliwym celem na ataki niż normalnie. Miało to nie tylko na celu wyrównanie szans, lecz także pozbycie się plecaka, który zostanie wchłonięty podczas przemiany razem z zawartością jeśli dopisałoby mu szczęście. Dzięki temu w razie porażki Hell Light nie wpadłby w ręce fanatyków i nie skazałby go na mało przyjemny los jako boundera Timewalkera. Przemiana przebiegała więc w miarę spokojnie. Kiedy markował cios na odlew w twarz elfa jego ciało zaczęło nabierać masy oraz porastać futrem. Ten cios miał na celu tylko odwrócenie uwagi i wymuszenie na przeciwniku podniesienie rąk do obrony i odsłonięcie kolejnego celu. Gdy wyprowadzał drugą ręką cios w splot jego zbroja i ubranie zaczęło być wchłaniane przez nadal rosnące ciało oraz pojawiły się pierwsze trzaski dochodzące z jego głowy zamieniającej się w łeb tygrysa. W razie gdyby już w tym momencie z jego palców zaczęłyby wyrastać pazury uderzenie było wyprowadzone otwartą łapą. Cios był poparty krokiem w stronę przeciwnika. Nie żeby łapa takiego nawet formującego się tygrysołaka była słaba, jednak dobrych przyzwyczajeń nie warto było zmieniać. Dodatkowo ten krok zbliżał Diritha do ustawienia swojego aktualnego celu między nim a fanatykiem z mieczem, który z kolei miał blokować następnego elfa. Dlatego dalej atakując obchodził cel do wokół aby starać się tak ustawiać przeciwników, aby mieć do czynienia tylko z jednym na raz. Podczas kolejnych kroków zmieniały się jego łapy. Była to niezbyt przyjemna część przemiany, ze względu na zmianę szkieletu jaka następowała aby dostosować nogi to zwierzęcej formy. Mogło to doprowadzić do potknięcia się lub niezbyt stabilnej pozycji, jednak w tym momencie przemiany tygrysołak mógł już poruszać się dość swobodnie na czterech łapach. W najgorszym wypadku pozostawało wykonać przewrót aby cały czas pozostawać w ruchu i nie dać się uziemić. Na szczęście z tego przewrotu łatwo było się pozbierać na wszystkich czterech łapach, więc zbyt dużych strat w mobilności być nie powinno. Tym bardziej, że Dirith jeszcze ze swoim aktualnym przeciwnikiem nie skończył.
Nawet gdyby cios w splot dobrze trawił to elf nie byłby wyłączony z walki na tak długo jakby sobie tego życzył, więc zamierzał poprawić uderzając w tył głowy aby pozbyć się przeciwnika na dobre. Nie zamierzał zabić, jednak nie zamierzał również żałować siły aby mieć pewność, że oponent nie wstanie przynajmniej do końca starcia jeśli w ogóle.
Dalsza część walki zależała w dużej mierze od reakcji reszty przeciwników. Dirith nie zamierzał jednak poprzestawać na jednym pokonanym tylko w dalszej fazie zbijać ciosy zadane mieczem i wyprowadzić kontratak. Najprawdopodobniej w tym momencie elfy zaczęłyby używać mózgów i w dalszej kolejności broni do okiełznania bestii w jaką zmienił się drow i przyszedłby czas na bardziej zdecydowane ataki a przede wszystkim uniki. Tygrysołak celem był nie małym, dlatego nie mógł liczyć na osłonę przed strzałami wrogów rozstawionych na dachu pod postacią obawy o trafienie kompana. O ile taka obawa w ogóle by była, z fanatykami nigdy nic nie wiadomo. Dlatego cokolwiek by się działo zamierzał pozostawać w ruchu oraz spróbować przenieść walkę do jednego z budynków gdzie były osłonięty przed strzałami.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 25-10-2014, 19:31   #555
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Może przypomnijmy, na czym polega problem...
Elf problems by snartha on deviantART
Gah, ekhym, nie, nie ten problem!
I am Fire, I am Death by Five-OClock on deviantART
No właśnie. And now back to our story...

* * *
Dirith:
Kiedy zacząłeś przemianę w tygrysołaka, elfy zaczęły coś nerwowo między sobą wykrzykiwać. Chyba dotarło do nich w tym właśnie momencie, że przydałoby się dobyć broń. „Elfy Almanakh. Tylko one wpadną na pomysł, żeby obezwładniać tygrysa gołymi rękoma”.
Rzuciłeś się na jednego z elfów, z nadzieją że skoro są tacy fanatyczni, to być może sposób „na żywą tarczę z kolegi” zadziała. W końcu Venorik sugerował że kiedyś mu się udawało coś w tym stylu. Może obezwładnienie jednego lub kilku ostudzi zapał pozostałych...? Przynajmniej plecak i Hell Light został wchłonięty podczas przemiany. Zabawne. Ryzykowne ale zabawne. Verion musiał paść ze śmiechu.
Póki co, jeden z elfów padł, fajtnięty na odlew włochata tygrysołakowatą łapką. Ożesz...! Coś cię smyrnęło w lewą łopatkę. Ostrza pana elfa. Hmpf. Jakby „chciał a bał się”. Kolejny cel w zasięgu... Eh, tam z lewej, a ten co...?
Elf Priest by Defender-of-faith on deviantART
O nienienienie...! Ożesz!!!
Epicentro by luisbc on deviantART
Krótka chwila otępienia. Zimno. Eh... Cholerna magia! Całe twoje ciało było jak sopel lodu, choć nie pokryło się warstewką szronu ani nic w tym stylu. Po prostu było ci tak przeraźliwie zimno, że w ogóle nie miałeś czucia w ciele i nie mogłeś się ruszyć! Ups...! Wywróciłeś się na uliczkę, po prostu, wywróciłeś się, jak zabawnie ustawiona rzeźba, zamrożona w chwili wyprowadzania ataku.
- Proszę, odejdźcie ode mnie! – skamlał gdzieś nieopodal Venorik.
Po chwili skończył skamleć. Hmmm... No to chyba po nim. Coś go nie słychać. To chyba by było... na tyle...? Kątem oka, leżąc na ziemi, obserwowałeś otoczenie i w twoim polu widzenia, choć było nieciekawe z tej perspektywy, działy się właśnie dziwne rzeczy.
http://img2.wikia.nocookie.net/__cb2.../Giant_Bat.JPG
Oh. Yhym. Ok... A to skąd się wzięło? Wielki nietoperz-chimera rozłożył skrzydła, odpędzając od siebie kilka elfów, i wzbił się w powietrze. Tyle go widziałeś...
Evil Giant Bat by EvilsmiLeStudio on deviantART
Elfy wykrzykiwały coś do siebie w elfickim. Dziwne, nie słyszałeś świstu wypuszczonych za uciekinierem strzał. Więc Venorik jest też chimerą... I to całkiem ulotną. Czy Izzatlab'orvir jeszcze żył? Nie miałeś pojęcia. Ale pojawiały się kolejne i kolejne problemy...
These skies are mine by sugarpoultry on deviantART
Smok wylądował nieopodal, na placu, ziemia zadrżała. Tump, tump, tump, TUMP – przylazła gadzina ulicą, elfy coś do niej przemawiały po swojemu. Gah, same problemy. Same pro...
Nostalgic Okami by Exileden on deviantART
Yhym. Ok. Kiti. Ci robi Kiti na grzbiecie smoka? Zeskoczyła na uliczkę. Elfy wybałuszyły oczy. Yhym. Same problemy. Oh. Smok ściskał coś w łapie. O, witaj z powrotem, Venorik. Daleko się nie zdezerterowało, co? Nietoperz-chimera wisiał uwięziony w smoczej łapie, z miną „kill me please”.
- Proszę, zaczekajcie, pozwólcie mi wyjaśnić! – zaskamlała Kiti. – Wszyscy wyznajemy to samo, niepokonane, najświętsze Światło, wysłuchajcie mnie, proszę!
Elf-dowódca spytał o coś w elfickim. Smok odpowiedział mu spokojnym, głębokim, dudniącym smoczym głosem, po elficku. Kiti też coś dodała. Jacy oni niekulturalni w towarzystwie... Rozmawiali sobie tak chwilę, w trójkę. Rozpoznałeś pojedyncze słowa, jak „Ranaantha” i „Almanakh”.
- Nawet Almanakh i Verion obserwują nas teraz, wszyscy na pewno o tym wiecie! Żadne z nich nie przyjdzie tu osobiście, by powiedzieć nam co robić, nie to jest ich rolą, ale przecież wszyscy wiemy, że Almanakh nie chce rozlewu krwi, a Verion nie zniżałby się do knucia całej intrygi tylko po to, żeby zabić jednego drowa!
Lux and Frey by laverinne on deviantART
Po kolejnych przemowach, doszedłeś do wniosku, że smok jest po stronie Kiti. Że co...? Skąd ona go wytrzasnęła?! Musiała naprawdę mocno się modlić do tej swojej Bieli...
- Proszę, puśćcie mojego towarzysza wolno! To nasze zadanie, powstrzymać Timewalkera! – zakończyła Kiti.
A co na to elfy?
Threads artbook - White Swan preview by tincek-marincek on deviantART
^elficki „sigh”

Gah. Chyba trochę to potrwa? Może meliski...? Kolejne gadki-szmatki. Elfy wyglądały na zakłopotane, Venorik wisiał w łapie smoka jak lalka, usłyszałeś gdzieś obok, z ziemi, stęknięcie Izzatlab'orvir`a, czyli żył. Kiti przemawiała, wyjaśniała, błagała, pokazywała elfom tarczę Ranaanthy. Elfy słuchały, drapały się w zakłopotaniu po głowach, skubały po uszach, smok wtrącał coś. Ciało Diritha zaczęło rozmarzać i odzyskał w nim władzę. A elfy dalej gadały i gadały i gadały. Jedne chyba dały się przekonać, inne nie. Pojawił się inny problem. Ziemia zadrżała, Tup, Tup, TUP! Yhym. Kolejny smok z jeźdźcem.
Dragon by ArtofOkan on deviantART
Smok nie omieszkał włączyć się do rozmowy, chyba nie był fanem Timewalkera. Niebawem, rozmarzałeś sobie do końca, w ciszy i spokoju, a elfy kłóciły się między sobą, smoki kłóciły się między sobą, generalnie nie miałeś pojęcia co kto mówi i tylko Venorik wzruszał czasem nietoperzymi skrzydłami, mając nadzieję że puszczą go wolno i jemu też pozwolą poleżeć na ziemi obok ciebie.
- Jest bardzo łatwy sposób, żeby to sprawdzić! – rzucił w końcu drugi, czerwony smok. – Jeśli któreś z nich jest bounderem Timewalkera, i jeśli Chaos faktycznie wybrał go, by zakończyć klątwę, a i Biel go wspiera, można to bardzo łatwo sprawdzić! Jeśli tak, to ani Chaos, ani Biel nie pozwolą, by bo under Timewalkera zginął tak po prostu!...
- Dyskutowałbym z tą teorią – mruknął drugi smok.
- Nie pozwolę stawiać na szali losów tysięcy niewinnych istot i oddawać w ręce drowa ich wybawienie! – ryknął czerwony. – Ani w ręce kleryka Bieli, który owego drowa utrzymywał przy życiu! Oboje zbudzili Timewalkera! Są temu winni! Możemy ich powstrzymać tu i teraz, nim będzie za późno! Jeśli prawdą jest to co mówi ten kleryk, bo under Timewalkera musi być wystarczająco potężny, by zabić Timewalkera sejmitarem. Sejmitar to broń, którą bo bounder Timewalkera ma go zabić! Chcę zatem zobaczyć, że bounder Timewalkera potrafi pokonać smoka sejmitarem, zanim oddam w jego ręce losy setek istot, wierząc na słowo drowowi i klerykowi, którzy zbudzili Timewalkera, jak twierdzą, nieświadomie!
- Przyszedł do nas sam! – smok skinął na Diritha. - Przyszedł bez obnażonej broni. Czy uciekał, kiedy zaatakowaliście? – skinął na Venorika w swojej łapie, Venorik wzruszył ramionami.
Elf, którego skasowałeś ciosem łapą, wzruszył ramionami i pomasował sobie głowę.
- Ona też przyszła do mnie – smok skinął na Kiti. – Wierzę, że to co mówi jest prawdą i potrzebują naszej pomocy.
- Dobrze zatem, ile są gotowi poświecić, by ją uzyskać? – mruknął drugi smok. – Póki bounder Timewalkera żyje, z każdą sekundą Timewalker sieje zagładę. Dlatego nie dyskutowałbym dłużej. Jeśli bo under Timewalkera potrafi zabić Timewalkera, niech to udowodni. Jeśli nie, i zginie, sprawa będzie rozwiązana tak czy inaczej – ryknął stanowczo czerwony smok. – Skoro nie wiemy który z nich jest bounderem a i tak zamierzają walczyć z nim razem, niech oboje, kleryk i drow, zmierzą się ze mną i spróbują mnie pokonać!!!
Elfy zaczęły szemrać między sobą.
- Dajcie im miecze, niech udowodnią, że potrafią pokonać smoka mieczem! – nalegał groźnie czerwony smok.
- Zamierzasz zginąć jeśli to co ona mówi jest prawdą? – spytał drugi smok.
- Jestem gotów się poświęcić, ale niech udowodnią chociaż, że są w stanie przeżyć – fuknął. – Nie liczyłbym, że zdołają zadać mi cios i przebić łuski!
- Tamten sejmitar przebije łuski Timewalkera. Nie ma też sensu, abyś ginął próbując coś udowodnić. Potrzebujemy każdego z braci do walki i odwrócenia uwagi Timewalkera od niewinnych. On nie śpi.
- Rzućcie na miecze zaklęcie, jeśli zdołają zadać cios, niech to poczuję. Wtedy uwierzę, przerwę walkę. Zgadzacie się, bracia?
Elfy zaczęły szemrać między sobą.
- Jeśli nie... – smok znacząco schylił głowę.
Drugi smok, z którym przybyła Kiti, rozłożył skrzydło i zasłonił nim Diritha i wilczycę oraz stojące obok elfy, odgradzając je od czerwonego smoka.
- To trudna decyzja i nie należy ona tak naprawdę do nas – zaznaczył smok. – Ale twoja propozycja wydaje się rozsądna. Nie ma sensu tracić czasu i sił na wysyłanie boundera Timewalkera do walki, jeśli nie jest on w stanie zgładzić Timewalkera. Ja się zgadzam. Uważam, że trzeba dać mu szansę.
- Powinniśmy go zabić – odezwał się któryś elf. – Zabić ich obu.
- Niech walczy – odezwał się inny.
- Niech walczy, niech udowodni że jest wybrańcem.
- Niech walczą.
- Zabić ich, tu i teraz, żeby Timewalker zginął.
- Niech walczą!
- Niech walczy, musimy dać im szansę, dla Ranaanthy!
Po chwili decyzja zapadła. A Może By Tak...?
- Dajcie im miecze. Czekam za miastem – powiedział smok i zerwał się do lotu.
Red Dragon by caiomm on deviantART
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 30-10-2014, 16:44   #556
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Z elfami nie ma żartów. O ile smok może się zlitować nad małym białym kłębkiem futra, to elfy są trochę trudniejsze w obsłudze. Zwłaszcza jeśli trafi się na zły moment, na przykład taki, kiedy szalony ziejący ogniem smok lata po świecie paląc miasta i elfy mają z tego powodu kiepski humor.

Po rozmowie ze smokiem Kiti uznała że nie ma innego wyjścia jak udać się do nich i otwarcie omówić cały problem. Nie było sensu i możliwości żeby przed nimi uciekać lub się ukrywać. Elfy się nie znudzą. Będą tak długo śledzić i szukać, aż znajdą i wtedy już, jak znajdą, wypomną że nie są zachwycone tym, że musiały tak długo ścigać i szukać. Stwierdziła że smok nie spali jej kiedy tylko ją zobaczy i postanowiła okazać dalej pokojowe zamiary, pokazując się mu. Zaczęła poszukiwać wody, strumyka, bajorka, czy mokrej trawy, chciała spróbować zetrzeć lub zmyć z siebie niewidzialność. Nie była pewna czy tak się da i czy ten suplement diety na niewidzialność nie działa od wewnątrz i ścieranie go nic nie da. W każdym razie próbowała. Minęło zresztą trochę czasu jak tak rozmawiała ze smokiem, smokom też się nie spieszy za bardzo. Szczęśliwie, efekty eliksiru faktycznie przestały działać po chwili.
– Wierzę, że podejmiemy słuszna decyzję i nie będziemy rzucać się sobie do gardeł, kiedy smok, który nam zagraża jest naszym celem. Widziałam już jak moje Stado rzuciło się na siebie, moje Stado. Nie chcę widzieć tego znowu. Mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia i na dowód dobrych chęci i zaufania spróbuję przerwać działanie niewidzialności abyś mógł mnie w końcu zobaczyć. Moja niewidzialność przed tobą nie była zupełnie celowa, trochę głupio wyszło, choć zrozum, że ma się trochę obaw podchodząc do nieznajomego smoka.
Kiedy w końcu się udało i była widzialna, podeszła do smoka, przywitać się. Odwzajemnił powitanie na szczęście. Dogadali się na tyle, że nie bała się nie bała się iść na smoczy grzbiet kiedy smok jej zaproponował transport. Weszła po skrzydle na górę. Znowu czuła się jak elf, prawdziwy elf, elf, elf! Kiedy smok wystartował musiała wiele się natrudzić, żeby nie ześliznąć się z łusek. Podziwiała krajobraz z góry, ale miała na o mało czasu. Zastanawiała się głównie, czy Dirith jeszcze żyje albo czy elfy jeszcze żyją. Byłby trochę obciach, gdyby teraz wylądowali, a tam stosy trupów elfów, Dirith cały wesoły we krwi. Obciach, obciach, obciach!!! Gdy zobaczyła z góry miasto i co się tam dzieje, trochę jej ulżyło tak naprawdę. Lepiej w te stronę niż w ten obciach!

Nie obyło się bez niespodzianek. Nagle ponad miasto wzleciał wielki nietoperz. Taki tam sobie Batman. Nic szczególnego. Kiti wybałuszyła oczy podobnie jak smok. Jakby mało było w okolicy latających statków, latających meduz, feniksów, wywern i smoków. Ruch powietrzny nad tą wyspą naprawdę zadziwiał, zadziwiał, zadziwiał! Elfy z dołu krzyczały do smoka, żeby zatrzymał pana nietoperza, ale w miarę delikatnie. Kiti nie mieszała się do tego, nie miała pojęcia co to był za nietoperz i co nabroił. Smok nie miał też większych problemów, żeby dogonić uciekiniera i zwyczajnie chwycić go w łapę. Kiedy wylądowali, okazało się że Dirith żył. Nie był chyba zbyt szczęśliwy, ale przynajmniej żył. Jego koledzy też mieli się dobrze. Rozpoczęły się długie dyskusje i wyjaśnianie jak to było z tym Timewalkerem. Kiti nie czuła się zbyt dobrze jak elfy patrzyły na nią takim wzrokiem, jak na winowajczynią. Nie przywykła do tego, żeby elfy patrzyły na nią w ten sposób. Zazwyczaj patrzyły z podziwem, z podziękowaniem, z radością i wdzięcznością, kiedy ich leczyła, leczyła, leczyła, kiedy ramię w ramię walczyli ze wspólnym wrogiem. Teraz była po tej drugiej stronie i chciała zapaść się pod ziemię.

W końcu ustalono że oczekują od nich demonstracji siły. W sumie tak naprawdę Kiti nie dziwiła się temu. Elfy są bardzo nieufne wobec obcych. Jak miały niby zaufać wilkowi i drowowi!? I tak zaufały na tyle, by ich słuchać a nie rozerwać na kawałki. Dali im szansę i najlepiej było teraz z niej skorzystać. Kiti była wdzięczna za szanse i za to że część elfów pokładała w nich wiarę. Ale po chwili już trochę wątpiła, czy dadzą sobie radę z tą próbą. Była pewna, że elfy potraktują sprawę bardzo poważnie i bardzo poważnie przetestują boundera Timewalkera. Ten smok zrobi wszystko, żeby ich oboje rozmazać po ziemi, rozmazać, rozmazać, rozmazać! Pocieszające chociaż, że Dirith jednego już załatwił i to całkiem niedawno.
– Dziękuję za to, że daliście nam szansę! Rozumiem wasze obawy i pewnie zrobiłabym to samo na waszym miejscu. Jestem gotowa brać udział w tej próbie, jestem jednak klerykiem, nie wojownikiem ani zabójcą, zabójcą, zabójcą! Moim zadaniem jest głównie leczyć rannych, nie oczkujcie wiec z mojej strony zbyt wiele.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 01-11-2014, 22:03   #557
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Walka zaczęła się całkiem przyzwoicie. Zbicie miecza sie udało, przemiana także jak również zdzielenie jednego z elfów i wyeliminowanie go z dalszej walki. Wtedy tygrysołak oberwał czymś z tyłu. Czyli jednak fanatycy nie byli tacy do końca durni i zaczęli używać broni, jednak bardzo nieśmiało jakby mimo wszystko chcieli ich użyć ale nie chcieli zranić. Trzeba było wiec pokazać, że ta taktyka na niewiele się da. Dirith odwrócił się aby pozbyć się pierwszego mądrzejszego z atakujących... a za nim zobaczył tylko jednego tchórza używającego magii stojącego w bezpiecznej odległości. Ze zdegustowanym warknięciem ruszył w jego kierunku i zaczął się zastanawiać tylko czym oberwał, jednak okazało się to dość szybko kiedy to zaczął zamarzać i sztywnieć aż w końcu się przewrócił. I tyle wyszło z całej walki. Teraz zapewne zostanie pojmany i zaczną się przesłuchiwania. Przynajmniej dobrze, że jeszcze nie użył Tysiąca Ostrzy i mógł sprawić nim małą niespodziankę kiedy będzie trzeba. Nie żeby drow bez broni nie potrafił się bić i potrzebował broni do bycia niebezpiecznym. Tym bardziej jeśli mowa o chimerze uzbrojonej w kły i pazury, jednak dodatkowa broń to zawsze kolejna nieprzyjemna niespodzianka dla przeciwników.
Dalej tygrysołak mógł tylko obserwować. Venorik jak na drowa przystało próbował uniknąć walki z przeważającymi siłami wroga. Typowe. Nawet po tym jak zmienił się w nietoperza zaczął zwiewać. Chimerą może i był, ale zdecydowanie było widać, że Riktel nie miał nic wspólnego z jego stworzeniem. Inaczej na odchodnym pozbawiłby życia jednego czy drugiego elfa. Albo po zniknięciu jego twórcy chimery stały się o tyle łagodniejsze i tchórzliwe. Jakby Dirith mógł to skrzywiłby się z niesmakiem, choć i on do końca tak na prawdę nie działał zgodnie z tresurą jaką otrzymał od Riktela.
Dalsze wydarzenia nie były lepsze. Pojawił się smok. Tego gada już pewnie trzeba będzie zabić, bo Dirith nie miał najmniejszego pojęcia jak mógłby ogłuszyć smoka na tyle długo aby dostać się do łodzi. Dlatego przy ponownym starciu trzeba będzie się nie patyczkować.
Kiti jednak miała inne plany i zaczęła całą sytuację najwyraźniej wyjaśniać. Nie przejmując się zupełnie tym, że jeśli elfy będą pewne kto jest bounderem to najprawdopodobniej zakończą sprawę szybko. Świetnie.
Jakby tego było mało, na scenie pojawił się kolejny smok. Ten przynajmniej nie ukrywał swoich zamiarów i otwarcie potwierdził przypuszczenia drowa. Nawet jeśli część z fanatyków nie zamierzała go zabijać, to reszta już tak. Dlatego było to tylko kwestią czasu aż w końcu zdecydują się zabić Kiti, Diritha, resztę drowów i dodatkowo wszystkich na wyspie żeby tylko mieć pewność, że im się udało. Dlatego tygrysołak zdziwił się wielce kiedy postanowiono wypróbować siły rzekomych bounderów.
W między czasie udało mu się odtajać, jednak po przemyśleniu sprawy ucieczka była kiepskim pomysłem. Po pierwsze, miał do czynienia z dwoma smokami. Gdyby było jeden, może jeszcze zaryzykowałby rzucenie się na niego po uprzednim wyeliminowaniu magów. Do tego musiałby skorzystać z osłony któregoś z budynków i liczyć na to, że smok nie postanowi tego budynku po prostu spalić. Z dwoma smokami sprawa wyglądała już nieco bardziej skomplikowanie. Dlatego Dirith po prostu nie miał innego wyjścia jak spokojnie poczekać na wydany osąd i się mu podporządkować do momentu, w którym dostrzegł by realną szansę na ulotnienie się z okolicy a najlepiej wyspy. Miał przy sobie miksturę niewidzialności, którą najprawdopodobniej mógł użyć w trakcie narady, jednak to wyjście z tej sytuacji było na miarę tego co uczynił Venorik lub co uczyniłby każdy inny drow. A Dirith za drowa się nie uważał, tylko chimerę. Stworzoną do walki, nie do odpuszczania sobie, podkulania ogona i uciekania. Może i nie był stworzony z myślą o honorowym przyjmowaniu wyzwań na co właśnie wychodziło tylko do bezceremonialnego zabijania wrogów wszelkimi dostępnymi i bezpośrednimi środkami, jednak w tym przypadku nie miał wyboru. Poza tym, jeśli udałoby mu się zabić jednego smoka podczas gdy drugi by się nie wtrącał, to potem mógłby tak samo załatwić tego drugiego a potem pozamiatać elfami i ewakuować się z wyspy. Co prawda pewnie już nie było szans na to, żeby zatrzymać wydostaniu się jego rysopisowi poza wyspę i dotarcia do uszu każdego elfa, jednak co się stało to się nie odstanie.
Kiedy w końcu nie pozostało nic innego jak zmierzenie się ze smokiem Dirith spokojnie zaczął iść za miasto. Nie powiedział nic tylko spojrzał na Kiti wzrokiem pt. "świetnie, bardziej tej sprawy nie dało się skomplikować? Może w ogóle od razu powiedzieć im zupełnie wszystko, zdrajco?" wydając z siebie niski pomruk wyraźnego niezadowolenia. Na Venorika nie spojrzał w cale. Jedyne co się należało jemu, to bolesne ukaranie za odwrócenie się od wroga i ucieczkę jak każdej innej chimerze z domu No'quar. Dirith nie mógł tego jednak zrobić, gdyż dopóki na wyspie było troje żywych drowów, dopóty każdy z nim mógłby być bounderem. Chyba, że nagle pojawiłby się ktoś, komu elfy by uwierzyły i powiedział kto na pewno jest zbudził Timewalkera.
Dlatego jedyne co pozostało, to zacząć formować plan na walkę ze smokiem. Tygrysołak miał jeden pomysł i do jego wykonania wypadałoby poinformować Kiti, jednak na to jeszcze przyjdzie czas kiedy nie będzie woków zbyt wielu uszu. Do tego czasu jedyne co robił to atakował każdego, kto podszedł zbyt blisko. Może i nie był to dobry pomysł, bo do końca pozbyć się swojej eskorty nie mógł, jednak nie zamierzał się dać prowadzić lub popychać.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 05-11-2014, 17:30   #558
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
* gdzieś w nieokreślonym miejscu, w obecnym czasie
rising dragon by thuyngan on deviantART
Lavender; oł ju sonofa...
Timewalker; lol.
* * *
No powiedzmy, że osiągnęliście pewne postępy. Komunikacja z elfami skończyła się dla jednych trochę lepiej, dla innych trochę gorzej, ale w gruncie rzeczy wszyscy przeżyli tę konfrontację. Drowy przysłuchujące się elfickim dyskusjom czuły się trochę niekomfortowo i od czasu do czasu tylko miały chęć popukać się w czoło, mimo że i tak niczego nie rozumiały. Kiedy czerwony smok odleciał, zapanowała wokół dość niepokojąca i pełna napięcia cisza. Rdzenni mieszkańcy miasta obserwowali wszystko z bezpiecznej odległości, z minami „Boże drogi, dlaczego nas to spotyka?! Dlaczego przylazły tu te cholerne elfy, smoki i te cholerne drowy?!” Elfy z kolei wyjątkowo kulturalnie uszanowały decyzję Kiti. Znaczy nie próbowały je obezwładniać. Nie próbowały też obezwładniać Diritha, kiedy ten rozmarzł i wstał. Co ciekawe, pod jego spojrzeniem pt. „który jeszcze chce po uszach?!”, paru grzecznie usunęło się w bok, robiąc mu przejście w kierunku bramy miasta. Venorik siedział nadal w smoczej łapie. Drugi drow próbował pozbierać się z ziemi i wyszły na jaw drobne nieporozumienia wynikające z bariery językowej. Stojący obok niego elf znacząco podniósł nogę i lekko, całkiem kulturalnie, przydepnął mu ramię, zadzierając nosa, jakby mówił „nie, synek, nie ty, ty leż”. Choć po chwili wziął nogę i był nieco bardziej miły, to jednak widać było, że fanem drowów nie jest. Generalnie jednak elfy zachowały się całkiem sympatycznie, mając świadomość, że być może jest wśród nich bounder Timewalkera, który rozwiąże cały problem, sprawiła że ze wszystkich sił starały się zapanować nad chęcią rozerwania na strzępy kłopotliwych osobników. Żaden nie pomyślał nawet, żeby pomóc Kiti lub Dirithowi dostać się za miasto. Wybrańcom i bohaterom nie pomaga się w marszu ku zagładzie ekhym gah znaczy w marszu po chwałę i heroiczne czyny! Poza tym gdyby tylko któryś bohater postanowił że zamierza iść bohaterować, to zawsze najlepszy dowód na to, że nie jest bohaterem. Dlatego elfy obserwowały Diritha i Kiti za swoistym podziwem, ale i niepewnością, choć wyraźnie ulżyło im, że Dirith po prostu wstał i ruszył spokojnie za miasto. To był dla nich policzek pt. „fakjuol, zaraz wrócę i przyniosę wam tego waszego smoka w kawałkach!”. Część elfów, łącznie z dowódcą, dyskretnie ruszyła za wami, żeby obserwować. Został smok i jego nowy kolega Venorik, zostały elfy pilnujące drugiego kolegi.
Moorland IV by feainne-stock on deviantART
Smok czekał na ubitej [powiedzmy] ziemi wrzosowisk za miastem. Kiedy dotarliście na miejsce, elfy wbiły w ziemię dwa nagie miecze [potem to będzie taka tradycja!] i usunęły się na bok. Hmmmm i to mają być te pseudo-sejmitary...?
Custom Swords by Forged-Artifacts on deviantART
No tak. Bardzo ehhhh...? Elfickie. Tu im coś dynda, tu brokacie, tu się błyszczy, ostre to chociaż...?
Angel by Isvoc on deviantART
Cóż, pora się przekonać! Smok grzecznie czeka aż weźmiecie bron i wykonacie pierwszy ruch.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 11-11-2014, 12:36   #559
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Idąc poza miasto elfy trzymały się całkiem z tyłu. Trochę to Diritha zdziwiło, bo w ten sposób zostawiały mu mnóstwo miejsca na ucieczkę. Zostawiały mu nawet więcej miejsca na odwrócenie się i wznowienie walki, w której to został obezwładniony przez jakiegoś maga lub kleryka. Żaden nawet nie próbował go popędzać lub popychać. Trochę szkoda, bo nie mógł przez to któremuś przyłożyć tak jak zamierzał. Z drugiej strony nie było też większego sensu żeby walczyć z elfami póki nie uporał się ze smokami.
Po paru dłuższych chwilach kiedy po kolejnym rzuceniu kątem oka za siebie stwierdził, że w zasięgu słuchu nie ma elfów postanowił przedstawić prowizoryczny plan działania.
- Jak się zacznie, trzymamy się razem i musimy skłonić smoka do zionięcia w naszą stronę. Jeśli ta tarcza jest tak dobra jak mówisz, dym i ogień da nam osłonę potrzebną do zbliżenia się do gada. Tylko lepiej się módl, żeby wytrzymała, bo inaczej skończysz źle jeszcze zanim ogień cie wykończy. - stwierdził chłodno. Może i nie powinno się grozić sojusznikom, ale właściwie jakim sojusznikiem tak na prawdę była wilczyca? Czemu się go trzymała, dlaczego momentami zdawała sie dziwnie znajoma i czy tak na prawdę mógł jej ufać? Tego Dirith nie wiedział. Generalnie ze swoją skórą ufał mało komu i teraz zaczynać nie zamierzał. Przynajmniej nie bardziej niż było to konieczne. Prawdę mówiąc w tym planie musiał zaufać Kiti bardziej niż chciał, ale innego wyjścia nie miał. Każdy inny atak wykonany bez osłony skończy się źle.
- Kiedy skończy zionąć rozdzielamy się i bierzesz lewą stronę. Dalej robisz swoje i atakujesz lub przynajmniej odwracasz jego uwagę na tyle, żebym mógł zrobić swoje z innej strony lub odwrócić uwage na tyle żebyś mogła go zaatakować. A zaatakować go musisz, przynajmniej tak żeby go drasnąć. Fanatycy może i domyślają sie kto jest bounderem, ale jak widać bez pewności nie kwapią się do szybkiego zakończenia sprawy. A potwierdzać im kto nim jest nie zamierzam. - przedstawiając sprawę jasno spojrzał na Kiti po raz kolejny próbując ją prześwietlić wzrokiem i znaleźć odpowiedzi na nurtujące go wątpliwości odnoszące sie do jej postaci.
- Dalej improwizujemy, bo wróżką nie jestem żeby przewidzieć co będzie sie działo. - dokończył po raz kolejny oglądając się za siebie. Wątpliwe jest, że elfy będą podsłuchiwać i zdradzą plan smokowi, jednak sytuacja mało podobała się Dirithowi. Jego straż trzymała sie za daleko. Mimo wszystko nie zamierzał działać jak zwykły drow i uciekać. Przynajmniej nie dopóki nie wykończył jednego albo drugiego smoka. Potem, ucieczka mogła być możliwa bo może i nawet te fanatyczne elfy pomyślą dwa razy przed rzuceniem się na kogoś zdolnego do zabicia smoka.

Po dotarciu na miejsce elfy dostarczyły broń. Albo przynajmniej dały coś, co uważały za sejmitar. Do tych wykonanych przez mroczne elfy trochę im brakowało, nie mniej jednak Dirith z powrotem przemienił się w drowią postać i wziął jeden z nich. Zakręcił nim młynka, sprawdził jego ostrość. Do drowich zdecydowanie im brakowało. Tragicznie może w dłoni nie leżał, ale większość z podmroku byłaby w jego oczach lepsza. Do tego te zdobienia... najprawdopodobniej to w nie poszła większość czasu i wysiłku spędzonego na wykonaniu tej broni.
Następnie spojrzał w kierunku smoka i westchnął. Czy fanatycy tej całej Bieli faktycznie myśleli, że bounder Timewalkera spotka sie z nim na ubitej ziemi i tak po prostu zaatakuje bezpośrednio tak jak w tej sytuacji? Wyglądało na to, że jednak tak. Dirith natomiast nawet nie pomyślał o tak otwartym starciu ze smokiem jakiego uwolnił. Było to czyste samobójstwo. Do tej walki jak i walki z Timewalkerem trzeba było podejść inaczej, zacząć ją z zaskoczenia i od początku narzucić własne warunki. W tym wypadku takiej możliwości nie było, przynajmniej dopóki nie udało się dostać osłony na którą liczył.
Kiedy Kiti również wzięła miecz i była gotowa ruszył spokojnie w stronę smoka. Szarża nie miała sensu a na szybkie skrócenie dystansu przyjdzie jeszcze czas kiedy pod osłoną ognia użyje mikstury niewidzialności aby pod osłoną dymu móc z powrotem przemienić się w tygrysołaka i wspiąć się po jego łuskach. Wpierw jednak smok musi zionąć. Jeśli jest faktycznie tak gorliwy do zabicia boundera to nie powinien zwlekać przed dostarczeniem tego na co liczył.
Po przemianie będzie trzeba działać szybko. Odbić w prawo, upewnić się, że smok złapał przynętę i trzyma uwagę na Kiti, po czym rzucić mieczem w jego stronę tak aby albo go zranić albo odbił się od jego łusek mając na celu odwrócenie jego uwagi na drugą stronę. Jeśli odbicie poczuje, to trzeba będzie odbić w lewo, w tą samą stronę co wilczyca. Okrążanie bestii z dwóch stron jest zbyt logiczne i prawdopodobne. Dlatego rzucony miecz miał tylko zamarkować takie rozwiązanie i wprowadzić przeciwnika w błąd.
W rzeczywistości tygrysołak zamierzał zaatakować od tyłu lub tej samej strony. Delikatnie korzystając z pazurów wspiąć sie po łuskach gada i zaatakować któreś z jego oczu. Liczył na to, że łuski smoka są na tyle grube aby nie poczuł jego wspinania się. Może i w tej postaci ważył więcej, jednak w porównaniu z masą przeciwnika nadal nie ważył nic. Pazurów używał tylko aby chwycić łuskę lepiej, nie żeby próbować ją przebić lub uderzyć w ich łączenie. Przynajmniej nie dopóki nie dotrze do jego głowy.
Mikstura niewidzialności miała dać mu pewność, że nawet jeśli smok coś by poczuł to przez brak wizualnego potwierdzenia owe uczucie zignoruje i zajmie się bardziej widocznym zagrożeniem pod postacią wilczycy trzymającej zapewne w pysku sejmitar. Dirith nie miał pojęcia jak inaczej Kiri mogłaby utrzymać broń i jak bardzo wilk z mieczem może być zagrożeniem dla smoka, ale liczył na to, że jakoś jego uwagę odwróci i będzie miał szanse dostać się na plecy gada gdzie łuski byłby najgrubsze i istniało najmniejsze ryzyko bycia wykrytym.
Będąc na smoku zamierzał wspinać się dalej. Na pewno nie będzie to łatwe po poruszającej się bestii, jednak aby móc go zaatakować w czuły punkt musiał dotrzeć do jego głowy, lub podnieść ten zaklęty miecz i spróbować przebić się do jego serca przez łuski o ile te zaklęcia na niego rzucone dawały taką możliwość. Sprawdzać tego nie zamierzał woląc wybrać nieco mniej dostępny i bardziej ryzykowny cel znajdujący się na głowie. A chodziło mu o oko smoka. Co prawda powodzenie jego ataku nie gwarantowało śmierci gada, jednak dawało bardzo dużo korzyści w postaci jednej strony na którą byłby ślepy co mogłoby znacznie ułatwić dalszą walkę. Dlatego starał się możliwie delikatnie poruszać się po gadzie aby nie zostać wykrytym i dostać się w zasięg skoku. Dalej wystarczyło już tylko rzucić się na cel wbijając w nie łapę, drugą łapę z uformowanym buzdyganem naszpikowanym ostrymi kolcami. Tylnymi łapami miał zamiar zaprzeć się o łuski smoka i wykorzystać to oparcie do ucieczki na jego głowę. Po ataku na pewno gad będzie próbował trafić go łapą, dlatego po unieszkodliwieniu oka trzeba będzie ewakuować się z jego okolicy, jednak nie zamierzał z przeciwnika schodzić. Za dużo możliwości do ataku posiadał dopóki znajdował się na smoku nie wspominając o byciu poza zasięgiem ognia dopóki znajdował się wystarczająco blisko głowy.
Wszystko to zamierzał wykonać bez żadnych ryków w warkotu aby pozostawać niezauważonym możliwie jak najdłużej. Jeśli natomiast po rzucie mieczem smok nie poczułby uderzenia, to też dobrze. Oznaczało to tylko, że gad może nie poczuć w ogóle jak ktoś się po nim wspina. W takim wypadku jeśli Dirith byłby zbyt daleko aby spróbować zaatakować z tej samej strony co Kiti to zaatakuje z prawej próbując wykonać dokładnie ten sam plan jakby atakował z drugiej strony.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 12-11-2014, 17:07   #560
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Póki co udało się osiągnąć kompromis. Kompromis który pryśnie jak bańka mydlana kiedy tylko elfom skończy się melisa. Lub kiedy przestanie działać ta, którą zażyły tuż przed spotkaniem z jej Stadem. Musiały być na haju! Inaczej nie pozwoliłby tak po prostu żyć drowom i wilkowi podejrzanemu o bycie boudnerem Timewalkera. Kiedy Dirith wstawał z ziemi była pewna że odwróci się i zawiśnie zębami na gardle jednego z elfów. Nic takiego jednak nie zrobił. Chyba zdążył podczas walki ugryźć jednego z elfów i melisa z jego żył przeniknęła do Diritha wraz z krwią i mamy teraz tego efekty. Kiti ulżyło. W sumie była ciekawa jak zachowywałby się Dirith na melisie, ale czy byłby gorszy od Timewalkera, czy zwyczajnie walnąłby się na ziemię i zasnął ssąc kciuka w pozycji płodu, co zdarza się niektórym nieprzyzwyczajonym do melisy. Nie, nie, nie, prawdopodobnie jednak to pierwsze. Ucieszyła ją chęć współpracy u Diritha. Zjeżył ją jego wzrok, przecież starała się pomóc, pomóc, pomóc! Tak już chyba bywa, że elfy i inne rasy kiepsko się dogadują w kwestii tego, jak wygląda heretyk i jak i kiedy go zabić oraz tego, cza zabijanie kogo dostaje się u elfów medale a co jest niedozwolone. Cieszyła się mimo to że sprawa poszła tak gładko. Gładko, aż do momentu wyjścia za miasto! Wtedy już tak mniej gładko się zrobiło…

Dirith miał na szczęście głowę na karku. Jeśli chodzi o walki i strategie wojenne trzeba przyznać że jest w tym naprawdę dobry. Aż szok, szok, szok! Do dziś pamiętała jak udana strategią było rzucenie się na nieumarłych jeźdźców, ahoj, na czołówkę. I przeżył. Kiti nie zamierzała już nawet pytać co i jak. Chyba ten samobójczo wojowniczy charakter naprawdę podobał się Chaosowi i macki miały go w opiece.

Teraz kiedy nie było za bardzo odwrotu Kiti odkryła że to idiotyczny pomysł rzucać się na smoka praktycznie gołymi rękoma. Bo co może mu zrobić taki mały mieczyk? O, swoją drogą, jakie kunsztowne i ładne zdobienia, brokacik i dyndadełka! Tak tak tak, widać od razu elficką robotę! Kto to widział porządną broń, której nic nie dynda!? Była jednak malutka, ta broń... Chyba elfy liczyły na to, że smok dostanie w oko albo wrzucą mu ten mieczyk do nosa i wtedy coś poczuje. A pewnie kichnie i wykichnięty miecz trafi Kiti prosto między oczy. Zdarzają się takie chaotyczne przypadki czasem. Jeszcze nie odżałowała tych obleśnych pająków i ich pajęczyn, ale Verion na pewno już zdążył się znudzić i jest głodny nowych atrakcji jej kosztem.

Gdyby nie słowa Diritha, Kiti chyba stałaby jak cioł naprzeciwko smoka, licząc na to, że smok sam wyzionie… ducha słysząc jej modlitwy do Światła. Lub zacznie bić brawo i się podda. To była jej genialna strategia. Mogła jeszcze płakać i liczyć na cud. Tak naprawdę klerycy nie są stworzeni do walki ze smokami. Dirith przypomniał jej że ma tarczę. Tarcze odporną na smoczy ogień. Kiti palnęłaby się w czoło gdyby sięgała łapą.

*Facepalm* by Staceybob on deviantART

Zapomniała. A tak, mam tarczę Rananthy, odporną na smoczy ogień, stworzoną po to, żeby chroniła przed smoczym ogniem! Nawet przed chwilą sama pokazywała ją elfom!!! Jakie zabawne, że o tym zapomniała, idąc na smoka! Gah, jak powiedziałaby Almanakh, która w tej właśnie chwili musiała leżeć pod stołem, załamana, i wysłuchiwać od Mistress jakich to Biel ma inteligentnych kleryków w szeregach. Kiti próbowała zatuszować sprawę tłumacząc ją brakiem dostępu do melisy ostatnio. Zdarzało się już, że nawet wybitni klerycy wśród elfów Almanakh opowiadali po knajpach i ogniskach historie, jak to „cała drużyna zaliczyła wipe`a, bo kleryk zapomniał rzucić na siebie self-ress”. Ot taki drobny skill, zarezerwowany tylko dla kleryków, z którym kleryk powinien latać non stop. No tak, zapomniało się. True story.

Zdecydowanie dobrym pomysłem było też podjąć próbę ataku żeby pokazać elfom że ona też może być bounderem. O ile elfy i tak jej nie podejrzewały bardziej niż Diritha a według niej tak właśnie było, było, było! Swoją drogą co innego że i tak Kiti popadła już w paranoje i była pewna że obecnie wszystko co najgorsze było jej winą i elfy widziały w niej wroga nr 1 wszystkich elfów, smoków, kleryków i wyznawców Bieli. Może Dirithowi się wydawało inaczej. Ona była prawie pewna że to właśnie ją elfy wytypowały jako boundera Timewalekra. Powód? Była o wiele mniej oczywista niż Dirith! Dirith był z zawodu i z wyglądu chodzącą maszyną do zabijania, smoków, nawet maszyną do zabijania nieumarłych i meduz! (nowe osiągnięcie – zabójca meduz!). A kto by się tam czepiał kleryka i to takiego tam niepozornego wilka co może robić za psa pasterskiego jak się uprze? Kto by wpadł na to że bounderem Timewalekra może być wilk, a nie drow skrytobójca!? Chyba tylko elfy. Chyba tylko one mogły widzieć wiele sensu w tym że Chaos wysłał im ich własnego kleryka wyznawcę Bieli jako boundera Timewalkera do zgładzenia. Czuła na sobie ich wzrok i choć wiedziała że raczej (!) tego nie zrobią, miała niemiłe wizje oberwania zagubioną strzałą w plecy („ups, sorry, wymsknęła mi się!”)

Dlatego bardzo poważnie podeszła do planu Diritha i postanowiła się go trzymać. Tarczę zamierzała wyjąć epicko „w ostatnim momencie” chociaż pokazywała tarczę smokowi i elfom już wcześniej więc on wie, że ona ją ma. Mimo to poczeka bo wyciągnięcie tarczy mogłoby zniechęcić smoka do ziania ogniem i plan z zasłoną dymu i ognia mógłby się nie udać.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172