Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-11-2014, 03:07   #51
Mal
 
Mal's Avatar
 
Reputacja: 1 Mal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodze
Kiedy wyszli z kuchni, Arkadiusz schował kuchenny nóż do podłużnej kieszeni, która znajowała się z przodu habitu. Poszedł za bratem Antonim i Cyrusem do kaplicy. Zrobili mu miejsce w ławce pomiędzy sobą. Najpierw wszyscy bracia sporo klęczeli i modlili się w ciszy. Arkadiusz również się modlił klęcząc. Potem, gdy ostatni z nich powstał z klęczek, opat poprosił, żeby wszyscy usiedli i zaczął czytać z trzeciej księgi Koheleta. Na jeden fragment księgi Arkadiusz zwrócił szczególną uwagę:

<sup>14</sup> Poznałem, że wszystko, co czyni Bóg,
na wieki będzie trwało:
do tego nic dodać nie można
ani od tego coś odjąć.
A Bóg tak działa, by się Go [ludzie] bali.
<sup>15</sup> To, co jest, już było,
a to, co ma być kiedyś, już jest;
Bóg przywraca to, co przeminęło.
<sup>16</sup> I dalej widziałem pod słońcem:
w miejscu sądu - niegodziwość,
w miejscu sprawiedliwości - nieprawość.
<sup>17</sup> Powiedziałem sobie:
Zarówno sprawiedliwego jak i bezbożnego
będzie sądził Bóg:
na każdą bowiem sprawę i na każdy czyn
jest czas wyznaczony.

I w tej chwili Arkadiusz również "dalej widział pod słońcem". - Nie człowiek powinien sądzić drugiego człowieka, tylko Bóg - pomyślał sobie. Kątem oka spojrzał w prawo na profil twarzy Cyrusa. Cyrus miał zamknięte oczy, a jego twarz wskazywała na wieloletnie doświadczenie życiowe. Potem spojrzał w lewo na profil twarzy Antoniego, również kątem oka. Antoni miał twarz miał poważną i spiętą. Wzrokiem błądził gdzieś po posadzce kaplicy. Był młodszy od brata Cyrusa i lepiej od niego zbudowany. Z lewej strony Antoniego siedziało jeszcze troje braci. Wszyscy uważnie słuchali treści czytania... a przynajmniej na to wyglądało. Arkadiusz nie mógł przecież być pewien, że tylko bracia Cyrus i Antoni... i sklepikarz... byli zamieszani w zabójstwo.

- Słyszałem waszą rozmowę - Zdecydował się wyszeptać Arkadiusz. Zrobil to tak, by tylko Antoni był w stanie go usłyszeć. Mnich obrócił głowę i spojrzał się na niego z tym czymś w oczach, co można było nazwać dwojako: złość, albo strach. A Arkadiusz patrząc się prosto w jego oczy powtórzył - Słyszałem waszą rozmowę w kuchni. Myślę, że nie zaplanowaliście tego zabójstwa. To był wypadek. Nie zamierzam na was donosić na policję.

Antoni patrzył się na niego przewracając oczami na boki, jakby w pośpiechu próbując znaleźć odpowiedź. Na pewno nie spodziewał się tak dziwnej reakcji Arkadiusza, bo przecież trzeba przyznać, że to co zrobił Arkadiusz było raczej niespotykane. Odwrócił głowę i siedział teraz z głową skierowaną prosto w stronę opata czytającego z księgi. Raz po raz zerkał na Arkadiusza kątem oka. Cyrusowi trzęsły się dłonie. Być może ze starości, bo był to człowiek około 60 letni. A być może, że również usłyszał słowa nowicjusza. Arkadiusz wyprostował się w ławce. Czuł na sobie co najmniej jedno spojrzenie. Wiedział, że odpowiedź prędzej czy później nastąpi.

"Na każdą bowiem sprawę i na każdy czyn
jest czas wyznaczony."

Czytanie miało się ku końcowi. Opat dukał czytając. Nie jak na poprzedniej mszy. Tym razem wyraźnie miał coś innego na myśli niż czytane treści. Rozglądał się po twarzach wszystkich mnichów. Również Arkadiuszowi przyglądał się uważnie. Arkadiusz zaś siedział w ławce wyprostowany i słuchał, jednocześnie zastanawiając się, czy dobrze robi. Miał plan. Na razie to był jakiś niedokładnie rozpatrzony plan. Nie lubił policji. Zamierzał pomóc mnichom. Ale najpierw musiał ich o wszystko wypytać.
 
__________________
Jeśli w głosowaniu wybierasz jakąkolwiek osobę, która będzie potem miała dzięki temu prawo tobą sterować, to nie miej pretensji, że jesteś sterowany.

Ostatnio edytowane przez Mal : 16-11-2014 o 19:39.
Mal jest offline  
Stary 10-11-2014, 10:47   #52
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Najedzona Anna wyszła z restauracji. Wybrany obiad był najlepszym z najgorszych wyborów i choć zapełnił brzuch to nie usatysfakcjonował jednak podniebienia. Ale nie było co liczyć tutaj na - dajmy na to - kurczaka w sosie słodko-kwaśnym, czy też tofu po seczuańsku, albo choćby ryż z warzywami innymi niż marchewka i groszek. W sumie to, po namysle, miała ochotę na sushi. Albo chociażby lasagne ze szpinakiem. Ech, ależ miała zachcianki. Póki co kuszący był jedynie obiecany przez recepcjonistkę półmisek serów i kiełbaska z grilla. Ale to dopiero wieczorem; akurat zdąży zgłodnieć. Może będą mieli boczuś, albo żeberka w miodzie?

Dumając tak Anna ruszyła w stronę willi. Nie miała ochoty na zwiedzanie; zresztą po tek kapuście wolała nie ryzykować zbytniego oddalania się od toalety. Oczywiście ani jej się sniło wracać do opactwa. Zresztą co by miała powiedzieć? "Fajnie, że znaleźliście ciało"? Czy zrobić słitfocie miejsca porzucenia i wrzucić na fejsbuka? Na modlitwę na pewnie nie miała ochotę; zresztą nie była religijna i istnienie jakiegokolwiek boga obchodziło ją tyle co nic. Jest - super, niech sobie istnieje w pokoju. Nie ma - szkoda, no ale trudno się mówi. Oczywiście nie miała zamiaru wywnętrzać się z tego komukolwiek, a na pewno już nie ojcu Aleksemu, o którym miała tak niskie mniemanie. Lepiej było wrócić do pokoju i zanurzyć się w świecie książek licząc, że rodzicom Krzysztofa nie przyjdzie do głowy jej niepokoić; w końcu mieli ważniejsze sprawy na głowie, pewnie po ujrzeniu ciała syna nie zdarzą jeszcze ochłonąć na tyle, by szukać światków. Oby policja trzymała język za zębami...
 
Sayane jest offline  
Stary 17-11-2014, 08:44   #53
 
RyldArgith's Avatar
 
Reputacja: 1 RyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwu
Borsuk na swoje nieszczęście zagadał się trochę z technikiem i kiedy doszli do jadalni nikogo już tam nie było. Klnąc pod nosem starszy posterunkowy odesłał technika, zaznaczając jednak, że ma być dostępny w każdej chwili.
Julia skrzywiła się widząc, że zastali pustą jadalnie. Nie trzeba było przypominać trzy razy technikom o odciskach palców, zganiła się. Westchnęła. Teraz trzeba będzie latać i szukać tych mnichów. Spojrzała na Borsuka.
- Zbieramy całą grupkę tych co mieli na pieńku z opatem? Czy na razie tego co znał się na ziołach? Jak myślisz?
-Co do Cyrusa mamy mocne podstawy do zatrzymania. Jednak jeżeli znajdziemy w jego towarzystwie Antoniego i Krystiana, to myslę, że ich też zgarniemy.
Potaknęła.
- Wybierasz zaczęcie poszukiwań od tamtej strony?- Tu wskazała na północ.- Czy zaczynamy obławę od południa?
Borsuk odblokował telefon i chwilę przeglądał w nim dokumenty, wreszcie znalazł to czego szukał, plan dnia mnichów.
-Z tego co widzę, to teraz powinni kończyć czytania, więc zacznę szukać od kaplicy. Może nasze ptaszki wcale się nie schowały.- powiedział chowając telefon do kieszeni.
-Idziesz ze mną, czy bierzesz się za południową część?
- Lećmy od kaplicy w dół. Potem mamy dwa korytarze, więc i tak będziemy musieli się rozłączyć. Wtedy trzymaj krótkofalówkę w pogotowiu. Dobra, nie ma co czekać. Idziemy?
To powiedziawszy sprawdziła broń przy pasie, mając nadzieje, że nie będzie musiała jej używać. W końcu to tylko mnisi, dopowiedziała w duchu. Jednak miała wrażenie, że może jej potrzebować. Wyszła z jadalni i poczekała na Borsuka.
Jarosław, sprawdził, również swoją broń oraz krótkofalówkę po drugiej stronie pasa, miał nadzieję, że uda im się z tym uwinąć szybko. Dołączył do Julii, po czym wymienił z nią tylko spojrzenie i obydwoje ruszyli szybkim krokiem w stronę kaplicy.
Gdy tylko weszli do kaplicy rozejrzała się po wnętrzu. Nie była przesadnie religijna, ale przyznać musiała, że wnętrza podobały jej się.
- Może by tak poprosić o pomoc opata? Tyle tu zakamarków, a dodatkowa para oczu zawsze się przyda.
-Tu już raczej nikogo nie złapiemy. - W głosie Borsuka dało się wyczuć zawiedziony ton. Zamyślił się na chwilę lustrując wnętrze, już całkiem dobrze mu znanej, kaplicy.
- Z opatem to dobry pomysł, on tez pewnie chce to jak najszybciej zakończyć- dodał zerkając na swoja towarzyszkę, po czym obydwoje odwrócili się i wyszli. Już po kilku chwilach szybkiego marszu starszy posterunkowy załomotał wręcz do drzwi gabinetu przeora.
 
RyldArgith jest offline  
Stary 17-11-2014, 13:49   #54
Mal
 
Mal's Avatar
 
Reputacja: 1 Mal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodze
Trwające nieco ponad pół godziny czytanie zakończyło się i mnisi mogli udać się z powrotem do swoich zajęć. Arkadiusz celowo wyszedł ostatni w nadziei, że bracia Antoni i Cyrus będą na niego czekać. Czekali. Ich twarze były napięte i poważne. Wiedział jednak, że nie ośmielą się go zaatakować.

- Chodź z nami - zakomenderował brat Cyrus i obaj mnisi ruszyli w stronę mieszczącego się między pralnią i kuchnią magazynu. Brat Antoni otworzył przed nimi drzwi. Rozejrzał się, aby się upewnić, czy na pewno nie są śledzeni podczas gdy brat Cyrus drżącą ręką zapalał światło.

- Wchodź - syknął Antoni i wszyscy trzej zniknęli za drzwiami. Na wszelki wypadek młodszy z mnichów przekręcił w zamku klucz. Arkadiusz był w potrzasku, o który poniekąd sam się prosił.
- Nie wiem co miała na celu twoja szczerość - zaczął brat Antoni, podczas gdy Cyrus patrzył na Arkadiusza z przygnębioną miną - Niemniej wiedz, że sprawa jest poważna. Śmiertelnie poważna - zaakcentował pierwsze słowo. - Po co się przyznałeś? Czego chcesz za swoje milczenie? I skąd wiesz, że wyjdziesz z tego pomieszczenia żywy? - oczy Antoniego miotały płomienie.

- Łatwo wam ze mną nie pójdzie - odsyknął Arkadiusz - W najlepszym wypadku będą tu co najmniej dwa trupy. Żyje się raz. - Odparł równie płomiennie z ręką gotową na rękojeści noża. - Ale zaklinam się na Boga, że chcę wam po prostu pomóc. Niczego od was nie chcę. - Mówił teraz nieco spokojniej, choć zmuszony był cofnąć się o krok w stronę zamkniętych na klucz drzwi. - Nienawidzę glin. Gdybym miał na was donieść, to bym z wami nie gadał. - Dodał, jednocześnie wyjmując z podłużnej kieszeni kuchenny nóż. Antonii zobaczył ten nóż w dłoni Arkadiusza i dlatego Arkadiusz musiał znów mówić szybko, głośno i przekonująco. - Mendy mi w niczym nigdy nie pomogły! Nie mają szacunku do ludzi. A ja myślę, że to co się tu przytrafiło turyście, to był wypadek.

Z oczu Antoniego zdawały się sypać iskry, podczas gdy Arkadiusz mówił dalej i starał się nie okazywać strachu.
- Jak coś macie do mnie osobiście, to się zamierzam bronić i ogólnie gówniaczo się to dla was skończy. - Stanął w pozycji gotowej do ewentualnego pchnięcia nożem i specjalnie zaświecił nim tak, żeby było widać, że nie żartuje. Wiedział już, w który punkt będzie celować w razie, gdy Antoni zrobi choćby jeszcze tylko jeden mały krok w jego kierunku. Brata Cyrusa schowanego za plecami Antoniego też miał na oku.


Antoni nie drgnął. Zapewne myślał nad planem działania i nad sensem odpowiedzi Arkadiusza. Arkadiuszowi myślenie przychodziło odrobinę sprawniej. Kiwnął głową w górę, żeby sprytnie zmienić temat napiętej rozmowy - Znajdą odciski palców? - Zapytał. - Może wspólnie uda się jeszcze coś wykombinować? Pomyśl Antoni! Czasu mamy mało. Mogę być pomocny.
 
__________________
Jeśli w głosowaniu wybierasz jakąkolwiek osobę, która będzie potem miała dzięki temu prawo tobą sterować, to nie miej pretensji, że jesteś sterowany.
Mal jest offline  
Stary 23-11-2014, 11:06   #55
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
Poniedziałek, 16 października 2006, ok. 15:30

Julia i Jarosław znaleźli opata tam, gdzie powinien był być o tej porze – w swoim gabinecie. Na wieść o podejrzeniach w stosunku do trzech braci, ojciec Aleksy wyraźnie się zasępił.

- Podejrzewałem jakiś większy spisek – powiedział ponuro – Ale Krystian? Nie sądzę, by maczał w tym palce. Co prawda nie zawsze się zgadzamy, ale znam go już na tyle, żeby móc zaręczyć, iż nigdy nie popełnił większego grzechu i zawsze stara się postępować moralnie – wiedział, że policjanci nie uwierzą mu na słowo i mają prawo wnikliwie wszystkich przesłuchać, uznał jednak, że powinni znać także jego opinię.

Z planu dnia wynikało, że mnisi o tej porze powinni być przy swoich zajęciach. Dwójka policjantów i opat ruszyli więc na obchód, zachowując czujność i wzmożoną koncentrację. Niezbyt się zdziwili nie zastając nikogo ani w ogrodzie, ani w piwniczce. Na cmentarzu brat Krystian spokojnie grabił opadające liście. Skinął zbliżającej się trójce głową.

- Witaj Krystianie. Jak ci idzie praca? – zagaił opat na przywitanie.
- Powoli do przodu. Kończę już grabić liście, a później wymienię znicze na grobach i zaimpregnuję ławki na zimę. A państwo do mnie w konkretnej sprawie? – zwrócił spojrzenie w stronę policjantów.

- Szukamy Antoniego i Cyrusa. Nie wiesz gdzie mogą teraz być? Nie znaleźliśmy ich nigdzie na terenie klasztoru.

- Nie rozmawiałem dzisiaj z nimi, nie mam pojęcia o ich planach – głos Krystiana brzmiał pewnie i szczerze. - Jeśli chcecie mogę wam pomóc szukać – oparł grabie o pobliskie drzewo.

- I tak chcieliśmy brata zgarnąć i zadać parę pytań – wtrącił się Borsuk – Dlatego cieszę się, że chce brat iść z nami.

Krystian westchnął głęboko, ale bez słowa ruszył za pozostałą trójką.
Raz jeszcze obszukali cały teren klasztoru – kaplicę, kościół, stajnie, pokoje braci, jadalnię, kuchnię, scriptorium – Antoni i Cyrus zapadli się pod ziemię. Żaden z napotkanych braci nie potrafił nic powiedzieć o ich ewentualnych planach. W pralni brat Dominik kończył ładować pranie, drzwi do magazynu były zaś zamknięte.

Po krótkiej naradzie Borsuk i Julia stanęli po przeciwległych stronach dziedzińca w nadziei, że prędzej czy później przydybią podejrzanych. Brat Krystian został w gabinecie z opatem, tak na wszelki wypadek.
Nie minęło pół godziny, jak stojąca przodem do części gospodarczej budynku Julia usłyszała przekręcany klucz w zamku. Na wszelki wypadek położyła dłoń na kaburze. Po chwili ze zdziwieniem ujrzała, jak z magazynu wychodzą trzej bracia – Antoni, Cyrus i ten nowy, Arkadiusz, którego kompletnie nie spodziewała się tu zastać.

***

Brat Antoni miał ciężki orzech do zgryzienia. Był na siebie wściekły, że nowy aż tyle wie o ich „wypadku przy pracy”, jak to nazywał w myślach chcąc zagłuszyć pojawiające się co jakiś czas wyrzuty sumienia. Bo jakieś tam sumienie Antoni miał, chociaż ciężko było to dostrzec pod surowym obliczem i szorstkim usposobieniem. Nie był jednak na tyle pozbawiony człowieczeństwa, by nie przejąć się przypadkowym zabiciem niewinnej osoby. Ciężej było mu jednak przyznać, iż stało się to z jego winy.

- Dlaczego chcesz nam pomóc i co chcesz w zamian? – zapytał Arkadiusza nauczony doświadczeniem, iż nic nie przychodzi w życiu samo i za darmo – W ogóle nie wiem, czy jeszcze cokolwiek da się zrobić. Znaleźli ciało, a na trumnie i narzędziach wszędzie jest pełno naszych odcisków palców. To tylko kwestia czasu, zanim nas przymkną. O piwniczce, której ten tu nie dopilnował nie wspominając. Naprawdę myślisz, że cokolwiek da się z tym zrobić?

Stojący obok skulony brat Cyrus patrzył trwożnie na dwóch butnych mnichów starając się nie utracić niczego ważnego z ich dialogu. Wiedział, że są dużo bardziej cwani i sprytni od niego, dlatego całkowicie zdawał się na ich decyzję.

***

Anna po powrocie do ośrodka zrobiła sobie gorącej herbaty w nadziei, że odpowiednia temperatura rozpuści zalegający w jej żołądku obiadowy tłuszcz. Wdrapała się po schodach do swojego pokoju i zamknęła starannie drzwi na klucz – tak na wszelki wypadek. Z ulgą stwierdziła, iż w hotelu panowała cisza i spokój i nikt nie zamierzał jej nękać – przynajmniej na razie. Zawinęła się w koc i ponownie sięgnęła po odłożoną na stół książkę. Nie zamierzała się stąd ruszać aż do wieczornego grilla.
 
Ribesium jest offline  
Stary 25-11-2014, 10:30   #56
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Anna skończyła książkę i odłożyła na bok. Od leżenia na stanowczo za miękkim łóżku rozbolało ją... no, w zasadzie wszystko. Przeciągnęła się i rozejrzała po pokoju. Nie miała tu wiele do roboty; wieczór się zbliżał, więc też nie było sensu już nigdzie wychodzić. Puściła z komórki nagrana jeszcze w domu playlistę i zabrała się za segregowanie swoich rzeczy. Na wierzch wyjęła przewodnik po regionie; może jednak warto pojechać gdzie indziej? Przecież nie będzie się wylegiwać w łóżku przez tydzień... Pod przewodnikiem leżał jej notes; kobieta odruchowo zaczęła go kartkować, przeglądając notatki z rozmowy z Jackiem. Teraz dziennikarz mógł żałować, że wyjechał; sprawy w opactwie nabierały tempa i miałby materiał na artykuł. Choć z drugiej strony - czy kogoś poza Bańkowem i okolicą (oraz rodziców zmarłego) tak na prawdę obchodziło to, co się tutaj stało? Chyba co najwyżej czytelników Faktu czy innego szmatławca, którzy łykali każdą sensację jak leci. Westchnęła i zamyśliła się. W sumie ona jednak by chciała wiedzieć co się stało... Może jutro zadzwoni jednak do tej miłej policjantki?

Z tą myślą udała się do toalety. Obiad poza willą to jednak nie był najlepsiejszy pomysł...
 
Sayane jest offline  
Stary 27-11-2014, 00:15   #57
Mal
 
Mal's Avatar
 
Reputacja: 1 Mal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodze
Brat Antoni miał ciężki orzech do zgryzienia. Był na siebie wściekły, że nowy aż tyle wie o ich „wypadku przy pracy”, jak to nazywał w myślach chcąc zagłuszyć pojawiające się co jakiś czas wyrzuty sumienia. Bo jakieś tam sumienie Antoni miał, chociaż ciężko było to dostrzec pod surowym obliczem i szorstkim usposobieniem. Nie był jednak na tyle pozbawiony człowieczeństwa, by nie przejąć się przypadkowym zabiciem niewinnej osoby. Ciężej było mu jednak przyznać, iż stało się to z jego winy.

- Dlaczego chcesz nam pomóc i co chcesz w zamian? – zapytał Arkadiusza nauczony doświadczeniem, iż nic nie przychodzi w życiu samo i za darmo – W ogóle nie wiem, czy jeszcze cokolwiek da się zrobić. Znaleźli ciało, a na trumnie i narzędziach wszędzie jest pełno naszych odcisków palców. To tylko kwestia czasu, zanim nas przymkną. O piwniczce, której ten tu nie dopilnował nie wspominając. Naprawdę myślisz, że cokolwiek da się z tym zrobić?

Stojący obok skulony brat Cyrus patrzył trwożnie na dwóch butnych mnichów starając się nie utracić niczego ważnego z ich dialogu. Wiedział, że są dużo bardziej cwani i sprytni od niego, dlatego całkowicie zdawał się na ich decyzję.

- Poważnie nie lubię policji. - Raz jeszcze głos zabrał Arkadiusz. - Zawsze coś się da zrobić. - Mówił rozgarniając palcami włosy na brodzie. - Domyślam się, że w piwniczce jest pełno butelek z różnymi... ziołami. - Myślał intensywnie.
- I na pewno zostawiliście tam pełno odcisków palców. Ale na butelce z winem były nie tylko wasze odciski palców. Ś.P. Krzysztof też ją dotykał, gdy sobie polewał, nie? I domyślam się, że inni mnisi też ją dotykali, jak tą butelkę znaleźli.

Brat Antoni zrobił wielkie oczy, gdy uzmysłowił sobie, że to co mówił Arkadiusz rzeczywiście miało sens. Patrzył się na Arkadiusza gestykulującego i jednocześnie trzymającego w dłoni kuchenny nóż. Czuł się niepewnie; trochę tak jakby prowadził właśnie dialog z adwokatem diabła. Ustąpił nieco i cofnął się o dwa kroki. Jeśli ktokolwiek mógł im jeszcze pomóc, to osobą tą był właśnie Arkadiusz.

- Zbieranie ziół nielegalne nie jest. - Kontynuował Arkadiusz i przychodziło mu to nad wyraz łatwo. - ... i nie każdy przecież musi się na nich znać. Polewki na własny użytek też każdy sobie może bezkarnie produkować. A że się trochę sprzedało we wsi towaru… ech… Powiecie, że sprzedaliście trochę po znajomości i że w każdej wsi ludzie tak robią i że tu wszyscy sami swoi, jak jedna wielka rodzina. Można będzie powiedzieć, że się turysta zawieruszył w piwnicy i sam sobie tą butelkę przyswoił, nie? Przecież to nie wasza wina, że się turysta pomylił. Ot, nieszczęśliwy wypadek i opatrzność Boska. Trzeba było nie pić. - Mówił Arkadiusz z nietypowo perfidnym uśmiechem na twarzy patrząc się poprzez ramię Antoniego w smutne oczy Brata Cyrusa. Ale to chwilowe rozbawienie znowu szybko przerodziło się w grymas świadczący o intensywnym myśleniu. - … A o odciski na trumnie to się zupełnie nie ma co martwić. Wszyscy tam przecież byli na cmentarzu. Moje odciski też tam są na tej trumnie. To o niczym nie świadczy. Większość z nas trumnę dotykała. Nawet posterunkowy też pozostawił na trumnie swoje odciski. - Zaśmiał się Arkadiusz. Nóż schował spowrotem do podłużnej kieszeni na wysokości brzucha. Czuł, że nie będzie mu już potrzebny. - Mów Antoni. Dużo żeście tego swojego wina we wsi sprzedali? Gliny w ogóle wiedzą o sklepikarzu?

Brat Antoni długo milczał, jakby ważąc każde słowo. Wiedział jednak, że nie zbędzie Arka byle czym. Mężczyzna był uzbrojony i, jak na jego oko, nieco szalony. Nie rozumiał do końca jego motywów i to niepokoiło go bardziej niż bardzo.

- Obie te rzeczy są ze sobą powiązane, ale to nie wino zabiło Krzysztofa - powiedział z rezygnacją - Faktem jest, że “ulepszaliśmy” nasze wino. Przeor nie miał o tym pojęcia. Kiedy więc ta tutaj ślamazara upuściła i rozbiła butelkę wiedzieliśmy, że przeor będzie miał argument do kary, a nawet wydalenia z klasztoru, jeśli zechciałby zlecić zbadanie zawartości. Od razu skapował numer z etykietką. Dosypywaliśmy do środka naturalne substancje halucynogenne. Zarobek był świetny, mieliśmy dużo stałych klientów. Sklepikarz o wszystkim wiedział, obiecał milczeć, jeśli podzielimy się z nim zyskiem. Tyle, jeśli chodzi o piwniczkę. Co się zaś tyczy śmierci turysty... tu zaszła prawdziwa pomyłka. - Antoni zatrzymał się na chwilę, aby Arkadiusz mógł przyswoić nowe wiadomości - Miałem trochę sproszkowanego szaleju. Rósł w ogrodzie. Chciałem dosypać go opatowi do kolacji. Wybrałem cholernie zły timing. Nie wiem, może chciałem zrobić widowisko, zaryzykować, przestraszyć turystów i wywołać sensację. Jakby nie było, nie mogłem już dłużej czekać z wykonaniem egzekucji. Ale ten dureń Mateusz pomylił talerze - kości policzkowe Antoniego zadrżały, znów ponosiły go emocje - I tak talerz z cykutą dostał Krzysztof, zamiast naszego kochanego przeora. Brat Dominik pomógł mi wynieść ciało i złożyć do trumny, którą umieściliśmy w wykopanym wcześniej przez Krystiana dole. Biedak nie miał pojęcia o niczym, a teraz policja podejrzewa i jego - Antoni zaśmiał się krótko i jakby nerwowo.

- Może i prawda, że odciski palców są wszędzie i wszystkich. Ale jeśli przyduszą sklepikarza, jeśli znajdą klientów i odkryją drugi poziom piwniczki, to pójdziemy siedzieć. Wątpię, czy możesz z tym cokolwiek zrobić. Co do turysty - sam nie wiem. Niezbitych dowodów mieć nie mogą, jedynie przypuszczenia i łączenie faktów. W końcu pozbyłem się rośliny, a dostęp do moich ziół miał też Mateusz. Słowo przeciw słowu. Chyba, że któryś z wtajemniczonych mnichów zacznie sypać - spojrzał złowrogo na Cyrusa, który skulił się jeszcze bardziej, i zacisnął usta w linijkę. Przeniósł wzrok na Arka, ciekawy, co jeszcze wymyśli nowicjusz.

- To trochę zmienia postać rzeczy, skoro to była cykuta. - Odparł Arkadiusz - No tak czy siak, po prostu mów, że o niczym nie wiesz, aż do samego końca, gdy ci powiedzą konkretnie co się stało. Co ma być, to i tak będzie. Jeśli postawią zarzuty, że dosypałeś cykuty, trzeba mówić, że to był przypadek i że Twoją intencją było dodać trochę sproszkowanej… dajmy na to bazylii. Ciężko jest odróżnić jedno zioło od drugiego, nie? Zwłaszcza gdy są sproszkowane. Ja w ogóle nie wiem jak one wyglądają. Ale ty się na tym znasz lepiej ode mnie. Coś wymyślisz. - Zasępił się Arkadiusz. - Tylko im Antoni nie mów, że się na tym znasz! Cholera. Nic to już kurde przecież nie zmieni dla turysty, że Was gliny posadzą. - Myślał przez krótką chwilę z opuszczoną głową. - Dobra Antoni. Otwieraj te drzwi. Nie możemy przecież siedzieć tu bez sensu. To się robi podejrzane. W miarę możliwości wezmę samochód i pogadam z tym waszym sklepikarzem, żeby się nie wygadał. Uzgodnijmy, że kupił od was tylko jedną skrzynkę. Mam przeczucie, że was dwoje i tak zgarną jak nic. Mnie raczej nie zatrzymają, skoro mnie tu wtedy jak turysta wykorkował nawet nie było. - Arkadiusz ustąpił Bratu Antoniemu miejsce przy drzwiach. - A Brat Cyrus raczej nic nie sypnie, skoro jest w to zamieszany po uszy. Dostalibyście jednakowy wyrok. Więc uzgodnijmy raz jeszcze: To był przypadek. Nie wiedziałeś, że w tym talerzu była cykuta. Myślałeś, że to było jakieś inne zioło używane w czasie gotowania. Robiliście wino i owszem, ulepszaliście je, ale metodą prób i błędów i tylko na potrzeby własne. Metodą prób i błędów, rozumiecie? Nie możecie sie przyznać, że wiecie jak wygląda cykuta. We wsi sprzedaliście tylko jedną skrzynkę tego waszego wina.

- Co do trumny będziecie się musieli przyznać. Jeśli będziecie w tym temacie kłamać, to pomyślą, że tak ogólnie kłamiecie. Zresztą Brat... Dominik? i ten drugi co dziurę wykopał... Krystian, tak? Oni będą sypać jak nic. - Westchnął Arkadiusz - A ja jak tylko uda mi się stąd wyrwać, pojadę do sklepikarza i wszystko z nim obgadam.


Antoni wyjął klucze i otworzył drzwi. Zrobił to na tyle cicho, że nie było słychać dźwięku przekręcanego klucza. Kolejno wyszli z magazynu rozglądając się, czy aby ktoś ich nie zauważył...
 
__________________
Jeśli w głosowaniu wybierasz jakąkolwiek osobę, która będzie potem miała dzięki temu prawo tobą sterować, to nie miej pretensji, że jesteś sterowany.

Ostatnio edytowane przez Mal : 03-12-2014 o 01:56.
Mal jest offline  
Stary 06-12-2014, 09:57   #58
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Jarosław wodził wzrokiem po oknach zakonu w nadziei, że może zobaczy w nich jednego z poszukiwanych braci lub cokolwiek innego, co odpędzi nudę. Niestety nic takiego się nie zdarzyło. Nieco zrezygnowany opuścił wzrok i odwrócił się, aby spojrzeć na swoją towarzyszkę po drugiej stronie dziedzińca. Julia wpatrywała się w coś, dodatkowo zaniepokoił Borsuka fakt, iż rękę trzyma na kaburze. Po chwili zauważył powód jej zachowania w postaci braci Antoniego i Cyrusa wychodzących z magazynu, co ciekawe w towarzystwie tego nowego mnicha Arkadiusza. Prawdę mówiąc pasował do nich idealnie i być może jego pojawienie się w klasztorze nie było wcale takie przypadkowe. Nie namyślając się więcej odwrócił się i szybkim krokiem ruszył w stronę braci.

-Dzień dobry, nie wiem, czy bracia wiedzą ale szukamy was od dobrej godziny.- Powiedział na przywitanie z udawaną uprzejmością uśmiechając się lekko.
Julia stanęła bezpośrednio za mnichami, blokując możliwość cofnięcia się. Dłoń cały czas miała położoną na kaburze, dając znać mnichom, że jest gotowa szybko wyjąć broń. Borsuk zajął ich na początku, więc miała chwilę by przyjrzeć się mnichom. W końcu dodała do wypowiedzi Borsuka:
- Chcielibyśmy porozmawiać z braćmi. Dokładniej zaprosić na popołudniową herbatkę na posterunku. Nalegamy.

- Mogę zaświadczyć, że bracia się przed wami nie ukrywali. Przez cały czas byli ze mną; najpierw na czytaniu w kaplicy, a potem w magazynie szukaliśmy świeżych skarpet i jakiegoś sznurka, bo mi się sznurówki w butach strzępią. - Odparł z drwiną w głosie Arkadiusz odwróciwszy wzrok w kierunku kobiecej dłoni spoczywającej na kaburze pistoletu. Nie chciał wystawiać się na wzrokową konfrontację z posterunkowym i obecność Julii za plecami była mu jak najbardziej na rękę. Z tego, co powiedział jednoznacznie wynikało, że siebie do grona braci jeszcze nie zaliczał. - Chętnie przyłączyłbym się do waszej herbatki, ale nie chcę przeszkadzać w śledztwie. W takim razie chyba sobie pójdę coś zjeść. - Powoli skierował się w stronę korytarza prowadzącego do kuchni.

-W takim razie proponuję przepyszne rogaliki na naszym komisariacie, jestem pewien, że brat z chęcią dotrzyma swoim pomocnym kompanom towarzystwa.- Borsuk zwrócił się bezpośrednio do Arkadiusza, nie starając się ukrywać udawanej uprzejmości.
- A więc, bracia dobrowolnie poddadzą się zaleceniom funkcjonariuszy państwa, czy mamy użyć przymusu bezpośredniego?- Tutaj cofnął się o krok, spoglądając kolejno na każdego z duchownych, mimowolnie przesunął palcem po zamocowanych u paska kajdankach.

Brat Cyrus stał smutny i wystraszony. Brat Antoni szykował się, by coś powiedzieć, ale Arkadiusz go ubiegł. - Dobrze, Synu, mogą być rogaliki. - Odparł odwróciwszy się ponownie w kierunku posterunkowego. Posterunkowy był mniej więcej w tym samym wieku, a może nawet nieco od niego starszy, więc słowo “Synu” z ust Arkadiusza zabrzmiało niemalże obelżywie. Słysząc to Julia prawie parsknęła śmiechem, ale stłumiła to w sobie i Borsuk dostrzegł na jej twarzy tylko delikatny uśmiech. Arkadiusz tego uśmiechu dostrzec nie mógł, bo stał odwrócony do niej plecami. Dostrzegł za to iskry w oczach Borsuka i strach w oczach braci Antoniego i Cyrusa.

Starszy posterunkowy był bardzo zaskoczony faktem iż Arkadiusz wyglądał na szefa grupy. Prawdę mówiąc obstawiał na Cyrusa w tej kwestii, no ale ciekawe jak będą śpiewać na posterunku. Na początku każdy zgrywa bohatera,a później miękną jeden za drugim. Przynajmniej tak było w Warszawie. Odsunął się nieco w bok bez słowa, gromiąc tylko Julię wzrokiem przez chwilę.
-W takim razie proszę za mną. Mamy sporo do wyjaśnienia- rzucił krótko i ostro, czyniąc nieznacznie gest ręką aby grupa ruszyła. Gdy byli już w połowie drogi do radiowozów, na dziedziniec z impetem wjechał radiowóz, a po chwili wysiadł z niego Cieślak. Borsuk nawet z daleka dostrzegł błysk w oku posterunkowego, na widok zgarniętej trójki.
-Cieślak! Dowieziecie brata Cyrusa na posterunek. Zrozumiano?!- zakrzyknął, chcąc postawić podwładnego do pionu.
-Ty weź Antoniego .- powiedział odwracając się nieco w stronę Julii - a ja zajmę się naszym świeżo upieczonym duchownym- dodał zerkając w stronę Arkadiusza i otwierając tylne drzwi do radiowozu.
 
Aronix jest offline  
Stary 07-12-2014, 22:04   #59
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
Poniedziałek, 16 października 2006 r., ok. 17:30

Nazewnątrz było już całkowicie ciemno. Porywiste podmuchy wiatru poruszały gwałtownie gałązkami, które miarowo uderzały w okna komisariatu w Bańkowie. W trzech salach troje policjantów przesłuchiwało dwójkę podejrzanych i jedną osobę pozornie postronną, która jednak mogła okazać się wyjątkowo pomocna w prowadzonym śledztwie.

W pierwszej sali starszy posterunkowy Jarosław „Bor” Borsuk, nie zważając na drwiące uśmieszki nowicjusza Arkadiusza Śliwy, próbował dowiedzieć się od tegoż, cóż takiego nowoprzybyły robił z dwójką podejrzanych w magazynie i czemu, u diabła, miesza się w nieswoje sprawy.

W drugiej sali Julia Kwaśniewska usiłowała przełamać zawzięte milczenie brata Antoniego, który oznajmił, że powiedział już wszystko poprzednim razem i nie będzie się powtarzał, a jeśli policjantka pragnie dowiedzieć się czegoś więcej, to przez jego, Antoniego adwokata.

Najciekawiej jednak sytuacja prezentowała się w sali trzeciej, gdzie nieco już zmęczony Cieślak patrzył co jakiś czas współczująco na brata Cyrusa, który cicho pochlipywał. Posterunkowy podsunął oskarżonemu pudełko wyciąganych chusteczek do nosa i życzliwie poczekał, aż ten skończy wycierać nos.

- Proszę zrozumieć, im więcej nam brat powie, tym szybciej zakończymy całą sprawę i będzie mógł brat wrócić do siebie – zaczął niezgrabnie. Nienawidził przesłuchań. Nie miał do tego drygu ani wprawy. Dużo bardziej wolał chodzić na patrole lub po prostu uzupełniać bazy danych. Ponieważ jednak spadł na niego ten niewdzięczny obowiązek postanowił przynajmniej wypełnić go prawidłowo.

To może od początku – kto dosypał truciznę do kolacji denata Damiańczuka i kto oraz dlaczego ukrył jego ciało? – sięgnął po długopis i pochylił się nad czystą kartką w oczekiwaniu na odpowiedź. Brat Cyrus, który zdążył już nieco ochłonąć z pierwszego szoku, teraz ponownie się rozkleił. Cieślak przewrócił oczami i westchnął.

- Czy… czy ja mogę prosić o kartkę papieru i długopis? – powiedział drżącym głosem Cyrus.

- Proszę Cieślak podsunął mu swój zeszyt i pisak. Brat Cyrus pisał coś skwapliwie przez jakąś minutę, po czym wyrwał zapisaną kartkę, złożył ją na pół i podał ponownie posterunkowemu.

- Proszę to dać tej policjantce. I powiedzieć, że to pilne.

Cieślak, zbity z pantałyku, zamrugał kilka razy, po czym wziął kartkę, sięgnął po kajdanki i na wszelki wypadek przykuł brata Cyrusa do nogi stołu.

- Dla własnego dobra radzę niczego nie kombinować – pogroził mu palcem na odchodne i wyszedł zamykając za sobą drzwi do pokoju. Niepewnie zastukał do drzwi obok i po usłyszeniu kobiecego „proszę” wszedł do środka.

- Co tam? – spytała dość zrezygnowana Julia. Widać było, że i jej przesłuchanie nie przyniosło na razie postępów.

- Ten cały brat Cyrus prosił, żebym to pani dał. Mówi, że pilne – wyciągnął rękę z kartką. Jednocześnie zauważył, jak brat Antoni porusza się niespokojnie na krześle. Na wszelki wypadek położył dłoń na kaburze tak, by mnich wiedział, że jeśli spróbuje czegoś głupiego zostanie natychmiast obezwładniony.

Julia wzięła kartkę i oczy otworzyła ze zdumienia. Na karteluszku bowiem, napisana dość chwiejną ręką widniała taka oto notka:

„Powiem wszystko, jeśli zagwarantujecie mi status świadka koronnego bądź najłagodniejszy wymiar kary. Nie mogę już znieść tego napięcia”.

- Cieślak, zostań na chwilę z naszym podejrzanym. – powiedziała po czym szybkim krokiem udała się do pokoju obok, by pokazać Jarosławowi otrzymaną deklarację. Wiedziała, że przełom na który czekali jest na wyciągnięcie ręki.
 
Ribesium jest offline  
Stary 21-12-2014, 11:39   #60
Mal
 
Mal's Avatar
 
Reputacja: 1 Mal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodze
Arkadiusz został ulokowany w niewielkiej kabinie z tyłu policyjnej furgonetki. Nigdy wcześniej nie widział takiej opcji rozstawu siedzeń. Z tyłu była tylko jedna podłużna stalowa ława i podłoga; równie zimna i równie stalowa. Usiadł, a tylne drzwi zostały za nim zamknięte i zrobiło się niemal zupełnie ciemno. Kilka chwil później z przodu za oddzielającą go od miejsca dla policjantów kratą otworzyły się drzwi i zapaliło się światło nad przednią szybą. Cieszył się, że nie zdecydowali się zakuć go w kajdanki, ale mimo wszystko z posterunkowym mógł w tej chwili porozmawiać co najwyżej przez tą kratę.

Borsuk uruchomił silnik i po chwili jechali już w stronę Bańkowa. Ostro wciskał pedał gazu. Zdawał sobie doskonale sprawę, że jako policjantowi wolno mu naginać niektóre przepisy. Raz tylko przez całą drogę odwrócił się w stronę kratki i zadał Arkadiuszowi pytanie - Wygodnie tam? Wygodnie zdecydowanie nie było. Furgonetką trzęsło i kołysało na boki, gdy posterunkowy ścinał zakręty zaliczając kołami pobocza. Arkadiusz wpijał palce w metalową tapicerkę stylowej kanapy na co dzień przeznaczonej zdecydowanie dla osób pokroju innego niż on. Ale poczucia humoru postanowił nie tracić. - Korzystając z okazji, - odparł - że się znajdujemy po przeciwnych stronach kratki, może miałby Pan ochotę się wyspowiadać? - Zażartował sobie i szybko tego pożałował. Tyłem furgonetki zarzuciło nieco mocniej i uderzył głową o boczną jej ścianę. Zaklął po cichu do samego siebie i postanowił przez resztę drogi być cicho.

Po dziesięciu minutach byli już przed posterunkiem. Znów na chwilę w furgonetce zrobiło się ciemno, a kilka sekund później Borsuk otworzył tylne drzwi furgonetki i Arkadiusz został wyprowadzony z pojazdu. Mimo że na zegarku dochodziła dopiero piąta, wiadomym było, że październikowe słońce skryło się już za horyzontem. Szarą bryłę budynku komendy oświetlało już tylko światło latarni.

- Zmarzłem - przyznał Arkadiusz. - Wejdziemy do środka, czy zaczekamy na pozostałych? - Zapytał posterunkowego. Borsuk nieprzerwanie mierzył go wzrokiem…
Na widok zaczerwienienia na skroni Arkadiusza, na twarzy starszego posterunkowego mimowolnie zagoscił lekki usmiech.

- Nie sadzę aby byli nam póki co do czegoś potrzebni.- rzucił wpatrując się chwilę w blask latarni wzmagany przez dym z komina komisariatu, który snuł sie wyjatkowo nisko po ulicy.
- Zapraszam, zapewne jest to znane panu miejsce.- Borsuk uznał, ze poza murami klasztoru, a zwłaszcza na posterunku, nie ma podziału na mnichów i “zwykłych” ludzi, więc forma “pan” jest najbardziej odpowiednia.

Po wejsciu na komisariat Jarosław powitał siedzącego za biurkiem policjanta groźnym spojrzeniem mówiącym “O nic nie pytaj i nie przeszkadzaj”. Funkcjonariusz od razu zrozumiał przekaz i udał, ze wrócił do papierkowej roboty.

Przed Arkadiuszem otworzyły z lekkim jękiem drzwi do sali przesłuchań. Pomieszczenie nie było ani ładne ani przestronne, uroku nie dodawały mu też dwa drewniane krzesła z brązowym obiciem oraz stół, które zapewne świetnie pamiętały czasy PRL.

- Proszę siadać, nareszcie możemy porozmawiać na moim gruncie - powiedział Borsuk nie ukrywając lekkiej satysfakcji w głosie i nie czekając na Arkadiusza zajął miejsce na krześle położonym bliżej drzwi.

Arkadiusz rozsiadł się za stołem naprzeciw Borsuka. Z kieszeni habitu wyjął 35-centymetrowej długości nóż kuchenny i jak gdyby nigdy nic począł sobie wygrzebywać nim brud spod paznokci. Nic nie powiedział. Czekał na reakcję Bora.

Jarosław odchylił się lekko od Arkadiusza, a jego prawa dłoń od razu powędrowała na kaburę odpinając ją i wysuwając lekko pistolet
- Radzę powoli odłożyć nóż na stół i podsunąć go w moją stronę - powiedział nieco obniżonym głosem, nie spuszczając wzroku z dłoni przesłuchiwanego.

Arkadiusz podsunął nóż w stronę Bora. - Dobra, mów pan, o co się właściwie rozchodzi. I gdzie są moje rogaliki? - dorzucił oparłszy się o krzesło. Przypomniała mu się kolejna stara polska komedia i kultowy tekst: “A dlaczego tu nie ma okien? A dlaczego tu nie ma klamek?”. Postanowił zaprzestać na rogalikach, bo z twarzy policjanta wynikało, że nie miał na tą chwilę poczucia humoru.

Borsuk jednym ruchem zabrał nóż i zrzucił go obok siebie na posadzkę.
- Z tego co widzę, to zachowuje pan bardzo dobry humor, jak na kogoś kto jest podejrzany o współpracę z mordercami, którzy na dodatek zajmowali się rozprowadzaniem narkotyków w swoich trunkach. A kto wie może i bezposrenio maczał pan w tym palce.- “Bor” patrzył prosto w oczy Arkadiusza, nie wyciągnął nawet swojego notesu. Po krótkiej chwili oparł sie łokciem na stole
- Czy ma pan mi cos do powiedzenia od siebie, czy muszę zadawać pytania?

- Po pierwsze - zaczął z wyraźnym wyrzutem w głosie Arkadiusz - Mam niepodważalne alibi. Pechowego dla mnie 13-ego zapijałem się na śmierć na starówce w Sankowicach. Jak wracałem do domu, to postanowiłem odpocząć gdzieś w połowie drogi. W nocy z 13-ego na 14-ego zgarnęły mnie psy z drogówki i zawieźli na wytrzeźwiałkę w Sankowicach. - Bor niemalże zawarczał na wyrażenie “psy”, a Arkadiusz zauważywszy to, wstawił do swojej wypowiedzi sprostowanie. - Nie wiem jak was inaczej nazywać po tym, jak się mną wtedy w nocy zajęliście. Jeden z was mnie obudził w rowie kopniakiem. Potem mnie nie pytaliście o nic, tylko wrzuciliście mnie na podłogę w radiowozie. Jak mi się w celi zwróciło na marmurowe łóżko, to nikt mi nawet nie dał jakiegoś papieru toaletowego. A 14-ego wieczorem daliście kwit i pożegnaliście mnie przemiłym “Spierdalaj”. Tak więc w razie potrzeby mogę wam ten kwit dostarczyć. Kwit dowodzi, że jak turysta zginął, to mnie jeszcze w opactwie nie było. Byłem dopiero 15-ego, po tym jak mnie Ojciec Cyrus przygarnął. Nie wiem, jak na prawdę do tego doszło, że ten turysta wyzionął ducha, ale mogę dodać, że moim zdaniem Ojciec Cyrus to dobry człowiek... Nie to co wy. - Arkadiusz zagalopował się w swojej wypowiedzi. To było zupełnie w jego stylu. Był typem człowieka szczerego do bólu. Borsuk musiał kurczowo trzymać się krzesła, żeby nie wstać i nie zacząć wymachiwać rękami. - Wam się wydaje… - Kontynuował Arkadiusz rozmasowując zaczerwienioną skroń. - … że wam wszystko wolno. Że ludzi można traktować jak bydło. Do cholery, przecież to mogliście sobie sprawdzić w notatkach, że mnie 14-ego zwinęliście! Jesteście mi winni przeprosiny! No i rogaliki. - Te ostatnie trzy słowa powiedział nieco spokojniej i z niebywałym uśmiechem na twarzy.

Raptem otworzyły się drzwi i do sali przesłuchań weszła policjantka Julia. Wyraźnie zadowolona wręczyła Jarosławowi jakąś kartkę.
 
__________________
Jeśli w głosowaniu wybierasz jakąkolwiek osobę, która będzie potem miała dzięki temu prawo tobą sterować, to nie miej pretensji, że jesteś sterowany.

Ostatnio edytowane przez Mal : 21-12-2014 o 11:49.
Mal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172