Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-06-2016, 19:42   #1
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Dziedzice Zegara [+18]

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=NqWcpEZ3GY0[/MEDIA]

Czerwcowy poranek zapowiadał się całkiem pogodnie. Co prawda zapowiadano na ten tydzień burze, jednak taką samą prognozę przewidziano na poprzedni, a nie spadła ani kropla deszczu, a nieba nie rozdarł żaden piorun.
Słońce leniwie oświetlało jeden z nowoczesnych budynków mieszkalnych we Wrocławiu, który położony był w malowniczej scenerii nieopodal spokojnie płynącej Odry.
Promienie jednak nie zdołały przedrzeć się przez zasłonięte rolety do pokoju Doriana. Po całkiem sporym mieszkaniu z antresolą rozległ się dźwięk budzika. Głośne pikanie wwiercało się w każdy kąt wysokiego i szerokiego pomieszczenia, docierając oczywiście również do uszu śpiącego na antresoli chłopaka.
Ten przetoczył się przez ogromne łoże zaścielone białą pościelą w asymetryczne, czarne i zielone wzory i wyłączył diabelskie urządzenie.
Podniósł się do pozycji siedzącej, a bose stopy postawił na prostokątnym, kolorowym dywaniku. Przetarł dłońmi oczy, ziewnął przeciągle i rozprostował zaspane kości. Wtedy zaczął wibrować jego telefon. Najnowszej generacji iPhone trzy razy zamruczał i zamilkł, a na wyświetlaczu widniała informacja o nowej wiadomości.
Dorian mruknął pod nosem i wstał, podchodząc kilka kroków do szklanego stolika na środku antresoli. Sięgnął po telefon i odczytał wiadomość.

Jutro pogrzeb. Nie spóźnij się.

- Jak zwykle zwięźle i na temat, ojcze – powiedział z przekąsem, odkładając niedbale telefon na to samo miejsce.
Podszedł do komody z białego drewna i z jednej z szuflad wyciągnął świeżą bieliznę. Niechętnie spojrzał na równo poukładane slipki, idealnie złożone w kostkę. Tak często gardził swoimi nawykami, ale nie potrafił się ich pozbyć. Pokręcił tylko głową i zamknął szufladę, po czym udał się leniwym krokiem po krętych schodach na parter swojego olbrzymiego mieszkania.
Kamil pewnie dalej odsypia wczorajszą imprezę, pomyślał, przechodząc przez gustownie, acz minimalistycznie urządzony salon.
Kamil był współlokatorem, zamieszkującym niewielką sypialnię na parterze. Studiował razem z Dorianem i właśnie co skończyli trzeci rok medycyny, zdając wszystkie egzaminy w przedterminach. Nie dziwiło więc Doriana, że jego przyjaciel postanowił uczcić jakoś ten fakt i nawet nie miał mu za złe rozsypanych po całym salonie części garderoby.
Zauważył nawet cudzą parę butów, więc doszedł do wniosku, że Kamil musiał mieć towarzystwo. Nie było to nic nowego, zazwyczaj wracał z kimś z imprez i zawsze byli to mężczyźni na jedną noc. Tak, współlokator Doriana był gejem, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Nawet całkiem bawiły go niektóre sytuacje, a i podejrzewał, że Kamil się w nim podkochiwał. Niestety dla niego, Dorian miał dziewczynę.
Zebrawszy wszystkie ubrania porozwalane po salonie i ułożywszy je na szafce obok drzwi Kamila, Dorian ruszył w końcu do łazienki. Prawdą było, że wcale nie potrzebował współlokatora. Mieszkanie wykupione było na własność, a rachunkami zdecydowali się zająć rodzice do czasu ukończenia przez niego studiów. Chciał mieć jednak namiastkę normalnego, studenckiego życia, a i jego przyjaciel znalazł się w potrzebie po tym, jak rozstał się ze swoim partnerem, u którego mieszkał po ucieczce z domu.
Dorian spojrzał w lustro wiszące nad umywalką. Zobaczył tam oczywiście swoje odbicie. Wysokiego, całkiem dobrze zbudowanego młodego mężczyznę w samej bieliźnie. Ciemne, gęste włosy, które zazwyczaj były modnie ułożone, teraz sterczały w nieładzie we wszystkie strony. Przeczesał je dłonią i nachylił się nad umywalką, spoglądając sobie w czekoladowe oczy. Wyglądały na zmęczone. I tak rzeczywiście było. Ostatnie tygodnie spędził nad książkami, śpiąc po dwie czy trzy godziny. Czuł się wykończony i jedna, w całości przespana noc wcale mu nie wystarczała. Poza tym dochodziła jeszcze sprawa pogrzebu. Nie tak dawno zmarł jego dziadek, nadmienić trzeba, że ulubiony.
Łączyła ich specjalna więź. To właśnie dzięki niemu Dorian miał choć co wakacje cząstkę normalnego dzieciństwa. Pamiętał, że każdego lata wysyłany był przez rodziców do Starego Polesia, do dziadków, kiedy to matka z ojcem wykorzystywali ten czas na podróże po świecie. Dorianowi jednak to nie przeszkadzało, on wtedy swój świat miał właśnie w tej niewielkiej, zapomnianej wiosce, u dziadka Janusza i babci Urszuli. Tam mógł biegać po polach, wspinać się na drzewa, bawić się ze zwierzętami, których posiadanie było surowo zabroniane w domu Jastrzębiec. Jednak dziadkowie Jankowscy byli zupełnie innymi ludźmi, niż rodzice Doriana. Aż dziw, że jego matka była ich córką.
Tam też miał okazję bawić się ze swoim kuzynostwem, które również w czasie wakacji odwiedzało dziadków. Oczywiście nie na całe dwa miesiące, jednak czasami i tydzień wystarczył, by wybawić i wypsocić się z nimi za cały rok. Dorian zostawał w Starym Polesiu na całe wakacje, co rok. I czuł, że to właśnie tam powinien być jego prawdziwy dom.
Wiadomość o śmierci dziadka Janusza zabolała go. Poczuł, że stracił cząstkę siebie, cząstkę swojego życia i że już nigdy jej nie odzyska. Zabolało go tym bardziej, że nie miał okazji należycie pożegnać się z dziadkiem. Przez swoje studia od trzech lat miał mało czasu, rzadko jeździł do Starego Polesia, a i bardziej zaczęło go interesować własne, dorosłe już życie, niż zjazdy rodzinne. Teraz ogromnie żałował, jednak czasu cofnąć nie mógł.
Westchnął ciężko i podrapał się po policzku, pokrytym lekkim ciemnym zarostem. Wiele by oddał, by móc cofnąć czas i jeszcze raz spotkać się z dziadkiem. Powiedzieć mu, że bardzo żałuje, że tak mało czasu mieli razem.

~ * ~

Stojąc na wrocławskim dworcu głównym i czekając na pociąg do Warszawy, przeglądał Facebooka na swoim telefonie. Nie miał nic lepszego do roboty, a do przyjazdu było jeszcze trochę czasu. Popijał też czarną kawę o znacząco zawyżonej cenie ze swoim imieniem wypisanym na boku kubka na wynos. Kiedy barista pytał o imię, przypomniał sobie, jak kiedyś nienawidził swoich rodziców za krzywdę, jaką mu zrobili. Nie tylko nadali mu wtedy dziwaczne imię, ale także wszędzie zapisywany był razem z drugim, tworząc ekscentryczny duet. Przy wyczytywaniu obecności zawsze słyszał podśmiewanie kolegów i koleżanek. Teraz jednak nie przeszkadzało mu to aż tak, szczególnie, że posiadanie takiego niecodziennego zestawu imion miało swoje plusy. Nazwisko zresztą też robiło swoje w pewnych kręgach, a w szczególności na uczelni. W końcu jego ojciec był znanym kardiologiem, który do tego wydał kilka istotnych publikacji. Wystarczy powiedzieć, że Dorian był łatwo zapamiętywany przez wykładowców oraz że poprzeczkę miał postawioną całkiem wysoko.
Telefon znowu zawibrował, tym razem w dłoni Doriana. Przyszła nowa wiadomość, od Kasi, jego dziewczyny.

Hej, mam nadzieję, że u ciebie wszystko w porządku. Jak się trzymasz? Żałuję, że nie mogłam z tobą pojechać, ale sam rozumiesz – egzaminy. Mam takie urwanie głowy! Boję się, że będzie kampania wrześniowa. Oby nie! Kocham cię!

Oprócz tekstu było jeszcze kilka całuśnych emotikonek. Dorian uśmiechnął się do wyświetlacza i wystukał jakąś lakoniczną odpowiedź. Najwidoczniej wylewność w uczuciach odziedziczył po swoim ojcu.
Kaśkę poznał dzięki Kamilowi. To była jedna z jego przyjaciółek. Studentka geologii, a do tego zapalona miłośniczka sportów wszelakich, czym starała się zarazić Doriana z połowicznym sukcesem. Była od niego rok młodsza i zawsze było jej wszędzie pełno, jakby miała niekończące się pokłady energii. Za to uwielbiał ją Dorian. No i była oczywiście nieziemsko ładna i wysportowana. Czegóż chcieć więcej?
W końcu nadjechał pociąg do Warszawy. Dorian miał wykupiony bilet w pierwszej klasie, oczywiście z zarezerwowanym miejscem, więc nie bardzo przejmował się tłumem wciskającym do wagonów. Z rozbawieniem przyglądał się ludziom wpychającym się przed innych, byleby tylko szybciej wejść do pociągu, jakby ten miał lada chwila odjechać, zostawiając ich na peronie.
Czekała go całkiem długa podróż. W Warszawie musiał się przesiąść w autobus do Leocina, a stamtąd jakoś dostać się do Starego Polesia. Mógł oczywiście poprosić swojego ojca o odebranie, a nawet mógł pojechać swoim własnym samochodem, jednak na przekór wszystkiemu wolał skorzystać z komunikacji publicznej. Chyba wciąż starał się wieść jak najnormalniejsze życie, chociaż i tak nie zauważał, jak nieświadomie korzystał z dogodności, jakie dało mu życie i pieniądze rodziców.

~ * ~

Stare Polesie przywitało go zachmurzonym niebem i zapachem polnych kwiatów wymieszanym z wonią końskich odchodów. Czuł się jak w innym świecie. Zupełnie zapomniał, jak piękne i malownicze były te okolice. Nie spodziewał się, że aż tak tęsknił za polską wsią. Szkoda tylko, że odwiedzał to miejsce w takich okolicznościach.
Stary gruchot, czyli podmiejski autobus, którym się dostał do wioski, ze zgrzytem odjechał, zostawiając go samego na przystanku. Powiał mocniejszy podmuch wiatru, okoliczne drzewa złowieszczo zaszeleściły swoimi koronami. Z jednego nawet zerwało się niewielkie stado ptaków. Można było poczuć, jakby nadchodząca burza zwiastowała coś nie z tego świata.
Dorian chwycił swoją czarną torbę podróżną i ruszył wydeptaną ścieżką przez pole. Była to najkrótsza droga do domu jego dziadków. Wiodła obok gęstego lasu, w którym zwykł się bawić ze swoim kuzynostwem.
Idąc ścieżką nie mógł powstrzymać napływających wspomnień związanych z każdym skrawkiem tego miejsca. Uśmiechnął się nawet mijając starego stracha na wróble, który nie zmienił się ani trochę od czasu jego dzieciństwa. No, może był coraz bardziej przygarbiony.
Mijając starą szopę, przypomniał sobie jak pierwszy raz złamał rękę, podczas skoków na stogi siana. Rodzice, po powrocie z wycieczki do Australii, wpadli w szał i zrobili okropną awanturę dziadkom. Rok później Dorian i tak spędził wakacje w Starym Polesiu, jakby kompletnie zapomnieli o niebezpieczeństwach czyhających na wsi – ku zadowoleniu małego Jastrzębca.
Ostrożnie wyminął posesję Grusińskich, pamiętając, że zawsze mieli tam dwa groźnie wyglądające dobermany. Z ulgą stwierdził jednak, że chyba już dawno musiały one opuścić ten świat, bo teraz nawet nie było śladu po budach. Za dzieciaka lubili drażnić psy Grusińskich, potem uciekając albo do domu dziadków, albo do felernej szopy i czekali, aż te się znudzą i wrócą na swoje miejsce.
W okolicy było niezwykle spokojnie. Żadnej żywej duszy nie spotkał na swojej drodze. Pewnie wszyscy przygotowywali się do ceremonii pogrzebowej w pobliskim kościele. Nic dziwnego, w tak małym miejscu każdy znał się na wylot i traktował sąsiadów, jak własną rodzinę. Poza tym dziadkowie Jankowscy zawsze należeli do towarzyskich osób.
Dorian przeszedł przez skrzypiącą bramkę i wyminął stadko kur spacerujących po trawniku. Minął pusty od dawna chlewik dla świń i nostalgicznym uśmiechem przywitał jedyną krowę, która pasła się na niewielkiej łące nieopodal. Przeszedł przez ganek i wszedł do parterowego domu z czerwonym dachem i białymi ścianami.
Przywitał go zapach babcinego rosołu i rozmowy zebranych w jadalni osób. Podejrzewał, że zjechała się już cała rodzina i on był ostatni. Wyciągnął z kieszeni telefon. Została niecała godzina do pogrzebu, więc faktycznie – musiał być ostatni.
Nikt jednak nie miał mu tego za złe. Może poza rodzicami, którzy spojrzeli na niego wymownie, a ojciec gestem wskazał na zegarek, kręcąc głową z dezaprobatą.
Babcia Ula natomiast przytuliła swojego wnuczka, przyjmując szczere kondolencje i samej starając się pocieszyć Doriana, bo wiedziała, jak bardzo kochał swojego dziadka.
- Wszystko w porządku, babciu – odpowiedział na standardowe pytanie "co tam słychać w wielkim świecie" i już miał ruszyć, by odświeżyć się po podróży, kiedy jego wzrok przykuła jasnowłosa dziewczyna siedząca przy stole.
Czy to mogła być Zosia? Jego kuzynka ze strony matki, z którą spędził większość swoich dziecięcych wakacji? Ostatni raz widział ją, kiedy miał szesnaście lat, więc rzeczywiście mogła się w tym czasie tak zmienić. Był pod wrażeniem tego, jak wyrosła. Właściwie nie wiedział, czemu ich kontakt się urwał. Może po prostu oboje dorośli albo to on dorósł zbyt szybko i przestał się interesować życiem swojej młodszej kuzynki? Zdał sobie sprawę z tego, że nawet nie miał jej w znajomych na Facebooku. Ciekawiło go, co u niej słychać. Jeśli dobrze pamiętał, powinna być świeżo po maturze i przed wyborem studiów. Czy w ogóle go pamiętała? W końcu on też się zmienił. Już nie był chuderlawym chłopcem z burzą czarnych włosów, uciekającym przed dobermanem Grusińskich.
Musiał jednak zostawić te domysły na kiedy indziej, bo czas go naglił. Odświeżył się szybko po podróży i przebrał w czarny, szyty na miarę garnitur i eleganckie buty. Poprawił też fryzurę i skropił szyję wyrazistym zapachem. Był gotów na ceremonię i gdy tylko ponownie pojawił się w jadalni, wszyscy mogli razem ruszyć do miejscowego kościoła.
 

Ostatnio edytowane przez Pan Elf : 01-07-2016 o 12:24.
Pan Elf jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172