Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-12-2007, 20:47   #121
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Dla Rothais tego było aż nadto. Nie dość, że stał przed nią jakiś półgłówek udający rycerza, nie dość, że Marita mdlała wszędzie i przy każdej okazji, to na dodatek oboje tworzyli świetną wręcz parkę! Wpadła w jego ramiona jak szmaciana kukła, a ten wyglądał, jakby miał do czynienia z workiem kartofli. Rothais stała i patrzyła na tą scenę lodowatym wręcz wzrokiem. Rumieńce gniewu zniknęły gdzieś nagle, zastąpiła je bladość lica - dziewczyna wyglądała teraz jak marmurowy posąg, poważna, sztywna. I tylko oczy zdradzały, że jest żywym człowiekiem. Niebezpiecznie połyskiwały chłodną stalą. To właśnie takiej postawy bały się wszystkie jej służące bardziej, niźli nagłych i ostrych wybuchów gniewu. Nikt nie wiedział co wówczas kryło się za tą posągową postawą, co działo się w umyśle panienki. Dość, że była wtedy przerażająca i nieobliczalna bardziej, niż podczas ataków furii, kiedy przeklinała na czym świat stoi, rzucała czym popadło i biła każdego, kto jej się nawinął pod bladą i smukłą rączkę (a nierzadko i nóżkę). Zwykle równie nagle jak wybuchały, tak szybko kończyły się te napady, a po chwili Rothais potrafiła się śmiać i żartować. Ale jeśli przybierała ten lodowaty wyraz twarzy, a jej oczy zamieniały się w dwie tafle zamarzniętego jeziora, kiedy ton jej głosu nie podnosił się, a na myśl przywodził jedynie ostrze zatrutego sztyletu... Jej służące szeptały między sobą, że wówczas panienka myślami zstępuje na sam najniższy krąg piekieł, gdzie wszystko skute jest lodem i tam słucha podszeptów samego szatana. I wtedy bały jej się przeokrutnie!

Rothais nie zaszczyciła Torwaldo ani jednym słowem, więc ten myśląc, iż jest to przyzwolenie, a nawet zachęta, zabrał Maritę w poszukiwaniu medyka. Dziewczyna odprowadzała ich wzrokiem, ale tak jakby wcale ich nie widząc. Po chwili bardzo powoli odwróciła się w stronę namiotu ojca. Zatrzymała się jednak przed wejściem i nie przestąpiła progu. Dolatywały do niej strzępki rozmowy, wydawane pospiesznie rozkazy. Ojciec był bardzo podekscytowany. Ubierał zbroję. A więc szykowała się bitwa.
Rothais rozmyśliła się najwyraźniej ze swojego pierwotnego zamiaru i ruszyła w stronę swojego prywatnego namiotu. Od progu rzuciła kilka pospiesznych, lodowatych komend. Sigurda nie śmiała pytać, nie śmiała podnieść na panienkę wzroku. Krzątała się dookoła prawie zupełnie niewidoczna. W tym czasie jej panienka rozsiadła się wygodnie na zydlu w sposób, w jaki widziała u ojca - choć zrobiła to zupełnie nieświadomie. Była tak samo wyniosła i dumna, tak samo groźna i majestatyczna, a przy tym zachowała całą swoją kobiecość. Tutaj, w swoim namiocie, miała nad wszystkim i wszystkimi kontrolę. Każda służka chodziła tak, jak sobie tego życzyła. I to właśnie tak pociągało młodą pannę de Remacourt. Nade wszystko na świecie pragnęła tego jednego - władzy. Takiej, jaką ma jej ojciec. Może nawet większej? Władzy, posłuchu i szacunku u innych. I tego, aby już nikt nie stał nad nią. Żeby nikt nie musiał już jej ograniczać ani upokarzać... tak, jak robili to teraz ojciec i bracia. Aby wreszcie każdy jeden człowiek musiał liczyć się z nią i jej słuchać...

***

Marita powoli powracała do świadomości, a do jej uszu dolatywały dziwne odgłosy. Gdy otworzyła wreszcie oczy dostrzegła, że ów giermek, który był łaskaw wesprzeć ją dobrym słowem i zaoferować swoją pomoc robił coś... Sayidowi, medykowi, którego dobrze znała. Dziewczyna próbowała usiąść, ale Arab był szybszy. Widać zapomniał o zniewadze, jakiej doznał przed chwilą od Torwaldo i od razu znalazł się przy niej.

- Moja pani, nie wstawaj proszę - powiedział Sayid ibn Yarra - Przeszłaś tak wiele, to wykończyło Twoją anielską duszę zaklętą w tak kruche ciało. Powinnaś odpoczywać.

Torwaldo nie do końca rozumiał co Sayid miał na myśli, ale widać zna się na rzeczy, bo bladość na policzkach Marity ustąpiła zdrowemu różowi. Wtem nagle do namiotu medyka wszedł jeden z żołnierzy Reinfrida i zwrócił się wprost do niego.

- Hrabia de Remacourt wzywa do swojego namiotu. Szykuj się na bitwę, będziesz towarzyszył Panu. Natychmiast!
 
Milly jest offline  
Stary 06-12-2007, 13:36   #122
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Wojska Boemunda

Gdy Falke dotarł do głównych sił wydzielony hufiec stał już w gotowości. Trzy setki jezdzców, każdy chłop na schwał jeden w drugiego, każdy dzierżący w włócznię i "migdałową" tarczę. Normańscy rycerze dosiadali ciężkich ogierów, "turkopole" mieli konie lżejsze, szybsze i zwinniejsze, zdatne do pościgu, dlatego też wybrano ich do tego zadania, Boemund przewidywał bowiem pościg za tureckimi żołnierzami.

Na ich czele stanęli Tankred i Ernaut, obaj młodzi, szczupli, przykład najlepszych wojowników Sycylii i Italii. Swym wyglądem budzili podziw całego wojska, skinęli jednak łaskawie głowami przybyłemu zwiadowcy i jego ludziom.
Wkrótce ruszyli, obchodząc wąwóz szerokim, łukiem i wydostając się na jego tyły wąskim jarem. Co więcej nie było tam strażników, więc normańska jazda rozwinęła się w szeroką ławę. Falke poczuł siłę bijącą z poczucia przynależności do tego elitarnego oddziału, siłę bijącą od innych stojących obok, siłę łączącą się z jego. Nawet przez końskie ciała przebiegało drżenie, widać rumaki czuły to co ich właściciele.
Ernaut i Tankred stanęli w strzemionach. Obydwaj odłożyli włócznie, wskazywali więc teraz kierunek szarży obnażonymi mieczami.
- Naprzód !!! -odpowiedział im jeden krzyk wydarty ze trzystu gardeł i masa ludzi i koni runęła w kierunku niczego nie spodziewających się Turków.

Selim Jaga zadrżał słysząc bojowy okrzyk Franków. Dopadł brzegu kępy drzew, gdzie jego rozrzuceni nad krawędzią wąwozu wojownicy dalej bezskutecznie zasypywali wroga gradem strzał. Zamarł widząc falę jazdy mknącą na jego ludzi, nieuszykowanych do boju, bez koni, niezdolnych oprzeć się tej nawale.
Zrozumiał że przegrał.
Krzykiem jął popędzać swych żołnierzy, by dosiadali wierzchowców i polecając się Allachowi próbowali umknąć. On musiał dostać się do Nikei i zanieść wieści emirowi Mudżahidowi dowódcy miasta.

Allach akbar !




Obozowisko wojsk Reinfrida

Hrabia
zżymał się i pieklił, groził wszystkimi mękami jakie dotąd znano i jakie teraz wymyślił swym giermkom jeśli się nie pospieszą, gdy pojawił się Torwaldo. Jego widok dziwnie kojąco działał na cholerycznego rycerza, machnął więc tylko ręką na swych pomocników i sam dopiął resztę rzemieni.

Oto ruszał do boju, a co jak co, ale Reinfrid bój cenił sobie bardzo.
Choć wino też cenił.
I dziewki.
Nie mówiąc już o złocie.

I choć wina ani dziewek się nie spodziewał znalezć, to jednak na myślach o łupach aż mlasnął. Spojrzał po namiocie i świat wydał mu się piękniejszy. Nawet te chamskie postaci grabarzy wydawały sie przyjemniejsze dla oka, nie mówiąc już o mordzie tego ochlaptusa i kurwiciołka Ragnara. Najchętniej powiesiłby łotra, albo kazał włóczyć końmi, ale... Za swej młodości był niewiele lepszy , a może gorszy ?
Zamyślił się na chwilę i zdecydował.
- Dać temu obesrańcowi chabetę i miecz. Jedzie z nami. Ty Hama pilnujesz go. Cofnie się o krok, pierdnie za smrodliwie - powiesisz.
Olbrzymi sternik okrętu hrabiego uśmiechnął się tylko wilczo. Ścisnął trzymane w wielkim łapsku jabłko, aż spomiędzy zaciśniętych palców polał się sok i miąższ. Popatrzył wymownie na Ragnara.

-
Ty zaś rycerzu - zwrócił sie łaskawie Hrabia do Rogera - posil się i przepłucz gardło - wskazał na stół
- Staniesz w boju u mego boku razem z mym wiernym giermkiem, a da Bóg że bój będzie ciężki - Reinfried wypił wino z podanego mu kielicha, głośno czknął i cisnął kielich o ziemię. Po czym jakby mu dziesiątek lat z karku zdjęto wyszedł śpiesznie z namiotu, gdzie czekał trzymany już przez pachołków jego rumak, olbrzymi, czarny ogier, o charakterze równie wściekłym jak właściciel, imieniem ( tu wpiszę imię jakie Kits wymyśli dla swego "kucyka" ).

Torwaldo
wręczono kompletny ubiór normańskiego woja i pozostawiono samemu, bowiem dostojny Hrabia wgramolił się już na wierzchowca i zbierał się do odjazdu. Torwaldo więc naprawdę nie miał dużo czasu by ponakładać na siebie te obco wyglądające "coś' Był jednak przekonany, że jako "prawie rycerz" na pewno sobie poradzi.




Bitwa, bitwa - niosło się po obozie. Zresztą dla każdego, kto choć tydzień spędził wśród Normanów było jasne co mogło być powodem takiego zamieszania.
Prowadzono więc konie przed namioty, giermkowie biegli z czyszczonymi jeszcze przed chwilą kolczugami dla swych panów, po czym sami ubierali się w podobne, tylko mniej zdobne. Wszędzie gwar, pokrzykiwania. Zdawało się zamęt ten świadczył o kompletnym chaosie, ale uważny obserwator zauważyłby pewien schemat i prawidłowość.

Pierwsza w szyku stanęła piechota uszykowana dziesiątkami i setkami, zwrócona twarzą na zewnątrz obozowiska, wypatrując przyczyny alarmu. Za nimi, za szeregiem trzymanych przez piechurów tarcz stanęli nieliczni co prawda w armii, lekko uzbrojeni łucznicy.
W środku zaś obozu kupiła się jazda czujna na każdy rozkaz, by w razie przełamania w jakimkolwiek miejscu obrony na jeden rozkaz zlikwidować wyłom

Rothais poczuła jak mimo zwiewnej sukni robi się jej gorąco.
Wiedziała, ze to nie atak, że wyruszają z powodu wieści jakie przyniósł ów smagłolicy rycerz. Ale będzie bitwa, mogą zginąć, nie od ciosu miecza, o to się nie bała, zbyt dużo nasłuchała się w dzieciństwie opowieści i przechwałek z ust ojca i braci, by pomimo chełpliwego tonu opowiadanych historii, wiedzieć, że mało który rycerz, jest w stanie im sprostać.
Ale strzała ? Strzała nie wybiera, godzi i w wielkiego męża i ciurę.
A ten młody posłaniec ?
Czy na pewno sobie poradzi ?
Wyglądał na zuchwałego wojownika, ale czy jego własna odwaga nie zgubi go w tumulcie bitwy?
Tknięta nagłą myślą ujęła brzegi sukni w paluszki i bacząc by nie unieść jej nawet ponad cal wyżej niż młodej damie szlachetnego rodu wypada wolnym krokiem wyszła z namiotu.


Mały szkic


 

Ostatnio edytowane przez Arango : 07-12-2007 o 12:29.
Arango jest offline  
Stary 07-12-2007, 12:26   #123
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Rothais nadal poważna i zamyślona wstała z krzesła. Cały obóz szykował się do bitwy, jej ojciec również. Tym razem nawet przez myśl jej nie przeszło, żeby się wygłupiać i jechać w przebraniu razem z nimi. Może córka Reinfrida była niepokorna, może lubiła być nieposłuszna, robić wszystko po swojemu i lubiła mieć władzę nad innymi. Ale nie była głupia. Jeśli coś stanie się braciom albo ojcu to ona będzie musiała zaprowadzić tutaj porządek. Poza tym naprawdę ceniła sobie swoje życie, a ostatnie wydarzenia podczas tamtej feralnej potyczki sprawiły, że zaczęła cenić je jeszcze bardziej.

Rothais wyszła ze swojego namiotu i powoli skierowała się w stronę wojsk i ojca. Ciężki nastrój nie opuszczał jej, toteż zamiast swojej zwyczajnej żywiołowości była raczej zamyślona i poważna. Nie obchodził jej los braci. Nie czuła się z nimi aż tak związana, by rozpaczać po ich stracie. Ale co innego ojciec...

Przepchała się przez tłum pachołków nie szczędząc im kuksańców i piorunujących, morderczych spojrzeń, tak że wreszcie zaczęli zwracać na nią uwagę i rozstępować się przed nią. Stanęła przed Reinfridem, dumnie siedzącym już na swoim ogierze i skłoniła się przed nim lekko, tak jak powinna kłaniać się córka pełna szacunku do swego rodzica. Już sam ten fakt zwrócił uwagę hrabiego, jeszcze całkiem niedawno Rothais lubowała się we wpadaniu do jego namiotu, odprawianiu histerii lub awantur, wrzeszczeniu i Bóg wie co jeszcze. Tymczasem teraz skłoniła się przed nim i całkiem poważnie patrząc na niego powiedziała:

- Ojcze, oby święty Jerzy i święty Michał mieli w opiece Ciebie i Twoje wojsko. Niechaj jedyny Pan nasz najjaśniejszy będzie z Wami, a anioły jego niech noszą Wasze strzały i mocy dodają Waszym mieczom, byście w proch starli pogan przeklętych, ośmielających się podnieść rękę na rycerzy chrześcijańskich. - zrobiła krótką pauzę - Powodzenia ojcze.

Na koniec skłoniła się raz jeszcze delikatnym dygnięciem i obrzuciła spojrzeniem owego smagłego rycerza, który przybył do obozu z wieściami. Zaszczyciła go lekkim, tajemniczym uśmiechem i cofnęła się o dwa kroki, aby bez przeszkód obejrzeć wymarsz wojska.
 
Milly jest offline  
Stary 15-12-2007, 16:10   #124
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Reinfrid de Remacourt

Słysząc słowa córki Reinfrid zaśmiał się głośno i rzucił do stojącego nieopodal ze swoim pocztem (przydzielonymi przez hrabiego pomocnikami) Rogera:
- Moja córka! Moja krew! Synów mam ci dwóch, ale ta jedna gorzej krwi umie napsuć niźli oni! Bacz się panie Rogerze, bo choć teraz oczkiem strzela na ciebie delikatnie i uśmiecha się mile, to ni daj Boże, byś doświadczył jej furii.
A potem rzucił w stronę Rothais:
- No córko, miłe mi są twe życzenia. Mam nadzieję, ze przy trupach Połańców lub w ich obozie znajdzie się coś godne córki hrabiego. Zostań tutaj i pod mą nieobecność miej baczenie na obóz.


Hrabia dał znak Torwaldo, wskazując na ciężki szłom, który giermek trzymał w rękach. Ten podbiegł do hrabiego i podał mu hełm. Piękny, lśniący w słońcu, z szerokim nosalem dzielącym twarz Normana na dwoje. Reinfrid de Remacourt włożył go, a potem dał znak prawicą na stojących za nim rycerzy i pieszych:
- Za mną! W imię Boga wytoczyć krew z tych psów! Bóg tak chce!!!
Z gardeł jego wojów wydarł się potężny ryk:
- Deus le volt!


Ruszyli w kierunku ujścia z doliny. Plan Reinfrida nie był skomplikowany. Skoro wojska Boemunda pod Tankredem i Ernautem stawić miały młot na Turków, to on będzie kowadłem. Zamierzał falangą piechoty zaryglować dolinę i czekać. Kiedy Turcy się pojawią i uderzą na pieszych, chcąc wydostać się z matni, w ich flankę uderzy może niewielki, lecz bitny oddział jazdy z hrabią na czele.


Hrabia nie miał zbyt wysokiego zdania o Turkach. Ot, dobrze szyli z łuków, ale na broń białą z kilkoma na raz dałby sobie radę. A że Turcy pod Manzikertem w pył rozbili armię basileusa? Za przeproszeniem i armia trędowatych na psach z Bizantyjczykami by sobie radę dała. Teraz liczył na to, iż Boemunda dostrzeże jego czyny. Liczył także na łupy, a raczej głównie na nie:


- Chyżo! – wrzasnął na piechotę, która rzuciła się do biegu, by ostatnie 300 metrów podbiec w złamanym w czterech piątych szyku do Turków. Tymczasem jazda z hrabią na czele zatoczyła niewielki łuk i ustawiła się na prawym skrzydle falangi piechoty. Hrabia dał znak i jego niewielka armia zamarła w oczekiwaniu na Turków. Bitwa zbliżała się do nich. Słyszeli odgłosy walki, kwik zarzynanych koni, ludzkie wrzaski i potężny wrzask normański:


- Deus le volt!
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline  
Stary 15-12-2007, 23:28   #125
 
Angrod's Avatar
 
Reputacja: 1 Angrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie coś
"To rycerze naprawdę tyle tego noszą?" - pomyślał Torwaldo próbując założyć kaptur kolczy przez nogi. giermek rozglądał się na boki Jedynym elementem zbroi jaki nosił do tej pory był znaleziony hełm. Wspomniał tamten dzień. To od niego wszystko się zaczęło. ile się od tego czasu zmieniło, już bywał bohaterem, czy tam jakimś wyzwolicielem, pełnił jakąś nieokreśloną rolę duchowną, a teraz zostanie teraz rycerzem. Jak tylko będzie się w to wszystko umiał ubrać...

Na szczęście inny giermek widząc jak wojak przewiązuje sobie "kocyk" na plecach, wywrócił oczami i zaoferował swą pomoc. Przy tej czynności nie powstrzymał się od opowiadania o tym, co pan Reinfrid zrobiłby mu gdyby pozwolił tak wyjść człowiekowi, który stanie po jego prawicy. Próby założenia Torwaldo zbroi, mimo, że miały tyle wdzięku co świnia w galopie, o dziwo skończyły się powodzeniem.

Spoglądając na swój wizerunek w wiadrze wody dla koni Torwaldo nie mógł uwierzyć.

Wyglądał jak prawdziwy rycerz.

Siedział na koniu, przy boku hrabiego i czuł się bardzo bojowo. Lekki topór jaki sobie wziął znacznie lepiej leżał mu w dłoni niż niepraktyczny miecz. Bo jak tutaj mieczem rąbać drwa? Nijak! A toporem to jak siekierą i gwoździa wbić, i brodę ogolić, i babę pogonić. Po prostu, tym się da porządnie machać. Doświadczenie bojowe nauczyło Torwaldo, że zabijanie Turków nie różni się od rąbania drew. Zamiast trocin leci krew. Nieco spóźniony podniósł w górę włócznię i wydał okrzyk:

-Deus le volt!
- Cokolwiek by to nie znaczyło
 
Angrod jest offline  
Stary 16-12-2007, 17:00   #126
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
I znowu mi się udało, znowu, znowu!, w myślach Ragnar krzyczał z radości. Miecz dostanie, konia, skórzni mu jeszcze nie odebrali... I jak rycerz będzie, w sam raz by mordy obijać wrogom i łby tureckie na pale nabijać. O tak, drżyjcie narody pogańskie, oto z dalekich ziem przybywa Ragnar Troens, potomek wojowniczych rodów wikingów, wierny sługa boży, którego ostrze...

- Ruszaj dupę, kmiocie niewolny!- usłyszał za sobą krzyk i gdy już chciał odwrócić się i odwinąć z pięści w twarz wypowiadającemu te słowa, przypomniał sobie kto to jest. Hama. Bojowe nastawienie uleciało z rycerza.

- Dlaczego tam od razu kmiocie...- wymruczał tylko cicho, w duszy przeklinając matkę, ojca, siostrę, brata i dzieci sternika. Kiedyś zarżnie sukinsyna.

Ruszył odebrać broń i konia. W końcu zaraz będą atakować, a on musi pokazać, iż naprawdę wart jest życia i służby w oddziałach Reinfrida. Przynajmniej do czasu, kiedy uda mu się z nich zwiać...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 17-12-2007, 07:02   #127
 
3killas's Avatar
 
Reputacja: 1 3killas nie jest za bardzo znany3killas nie jest za bardzo znany3killas nie jest za bardzo znany3killas nie jest za bardzo znany
Promienie zachodzącego słońca odbijały się od jego lśniącej zbroi, cudownie rozświetlając jego potężną sylwetkę. Mocno spinając kolanami swego ciemnego, rączego rumaka wskazał srebrzystą klingą miecza na horyzont, gdzie objawił mu się sam Bóg, jako krzew płonący, ponad którym biała gołębica zataczała regularne okręgi… I choć tak podobno, wiele lat później, przekazywano sobie tę historię na zamku Szymona II, syna Szymona I Krótkiego, a brata Rogera Czarnego, to w rzeczywistości wszystko wyglądało jeszcze wspanialej. Bo mimo tego, że nie objawił mu się Pan i nie dosiadał pięknego, rączego rumaka, to przecież nie ma nic bardziej serce radującego od widoku normańskich rycerzy w szyku bojowym, czekających na znak do ataku.

Roger ukradkiem obserwował Reinfrida i chłonął całym swoim jestestwem każde jego słowo i gest, imponowała mu ta mieszanka strachu i bezgranicznego podziwu, którą dowódca wzbudzał we wszystkich swoich ludziach. Powietrze było suche i gorące, smród setek brudnych i spoconych, ludzkich i końskich ciał mieszał się ze specyficznym zapachem krajobrazu przed bitwą, zapachem, który znał tylko doświadczony wojownik. Ludzie i zwierzęta w napięciu czekali na przeciwnika, każdy z sercem przepełnionym wiarą i odwagą.

Ach, to jeden z tych dni, kiedy śmierć wcale nie wydaje się być straszna. Mógłby dziś bez żalu rzucić swoje życie na szalę śmierci, paść broniąc tak znamienitego rycerza jakim bez wątpienia był Reinfrid. W takich chwilach Roger był szczęśliwy, takie chwile chciał pamiętać całe życie.

Felicja cicho parsknęła, gdy daleko, na czerwonym horyzoncie dostrzegli pierwsze, ledwo zarysowane sylwetki. Przerwała mu właśnie strumień myśli, o tym dziwnym giermku, który chyba dla kawału ubierał swój kaptur kolczy przez nogi, gdy szykowali się do wyjazdu z obozu. O córce Reinfrida, która zaszczyciła go tajemniczym uśmiechem, o Sycylii. Od wielu miesięcy nie widział już domu, który codziennie przychodził do niego w snach… Ale to nie czas na wspominanie, teraz bowiem wybiła godzina na zabijanie
 
3killas jest offline  
Stary 18-12-2007, 14:46   #128
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Pole bitwy nad wąwozem

Pędzili ławą zmiatając wszystko co spotkali na swej drodze. Paru Turków, którzy albo zorientowali sie zbyt pózno, albo byli zbyt wolni, w jednej sekundzie, gdy jezdzcy przetoczyli po nich po prostu zniknęło.
Wpadli między zarośla gdzie były główne siły Saracenów. Tu niewierni bronili się już zażarcie, a konni wytracili impet między krzami i drzewami. Co prawda dalej ginęło więcej Arabów, ale Falke widział jak tu i ówdzie wali się przez koński zad Norman z brzechwą sterczącą z oka lub gardła, gdzie indziej obalony jezdziec wraz z koniem miotają się w kłębowisku w daremnej próbie powstania.

Ta chwila nieuwagi dużo go kosztowała. Gdy przejeżdzał obok rosłego cedru, wyskoczył zza niego jakiś rosły wojownik, sądząc po bogato zdobionej, misternej kolczudze aga lub może dziesiętnik i chlasnął krzywym bułatem po końskich nogach.
Dla zwiadowcy następne chwilę to splątanie, myśli, odczuć, czasu. Przed sekundą tkwił w siodle, teraz leżał przytłoczony ciężarem rumaka, a Saracen wznosił ostrze, by zadać ostateczny cios.

Nieco dalej Selim Jaga zebrał może z osiem dziesiątek jezdzców i próbował sie wymknąć. Wypadli na otwarta przestrzeń i galopem rzucili się w dół zbocza. Jakież było ich przerażenie, gdy za niewysokim garbem ujrzeli piechotę Reinfrida uszykowaną do bitwy.
Skręcili w lewo, pragnąc ujść na pustynię by tam szukać ocalenia, gdy z obłoku kurzu naprzeciw wynurzył się oddział konnicy prowadzonej przez samego Hrabiego.
Selim Jaga pojął że jest zgubiony. Zakrzyknął więc tylko Allach akbar i rzucił się ze swymi ludzmi naprzeciw pancernemu klinowi.
Echo zderzenia poniosło się echem po pustyni, ale jak każde starcie kawalerii było krótkie choć gwałtowne. Zaczęto toczyć pojedyncze boje, a w nich Normanowie mieli zdecydowaną przewagę.

W samym środku srożył sie sam Reinfrid, który na przemian sapiąc i klnąc, bluzniąc i wzywając Pana, siekł, rąbał, tratował i miażdżył. Nie mogły przeciwstawić się ciosom jego miecza misterne, kute w Damaszku kolczugi, pękały szłomy, drzazgi zostawały z kałkanów. Cofać się zaczęli Saraceni przed Hrabią, gdy dojrzał go Selim Jaga i pojął że tylko zabicie tego wojownika może uratować jego i oddział.
Uchwycił mocniej dziryt i bodąc boki siwej klaczy ruszył ku przeznaczeniu.

Roger stawał dzielnie odbijając i zadając ciosy, gdy zobaczył tureckiego wojownika z hełmem zdobionym zieloną kitą (znak że był to ktoś ważny, wszak kolor zielony jest symbolem Proroka), jak ten w pełnym pędzie szarżuje na Reinfrida toczącego bój z dwoma innymi jezdzcami. Nie myśląc wiele ścisnął boki Felicji kolanami i runął na wroga.

Torwaldo porwany pędem innych również szarżował. Choć galop koński mało nie spowodował u niego odgryzienia sobie języka czuł że oto dziś jest jego dzień.
Udowodni wszystkim, a szczególnie Mariji (tej co pokłada się na sianie tylko z prawdziwymi chłopami) i rudemu Paolo (co zawsze w zadek go kopał a to tylko dlatego, że będąc młodzieńcem Torwaldo śpiącemu po pijaku łobuzowi pokrzyw i ostu w gatki napchał) kto tu jest rycerzem.
Zresztą co tam Marija i Paolo.
To przecież on ratuje dziewice, jemu skronie będą damy więcz... wdzięcz... no włożą mu na głowę wieniec.
I widział się już "prawie rycerz" jak łby spadają psich synów, jak sam hrabia go mianuje rycerzem i sadza na uczcie po prawicy, gdyby nie los złośliwy i o sławę i zaszczyty przyszłe młodzieńca zazdrosny.
Oto rumak jego wpadł nogą w zagłębienie jakieś, potknął, hełm przyszłego rycerza, a może i barona (ho ho kto wie) widać nie dość mocno zapięty rzemieniem zsunął mu się na oczy i pędził teraz Torwaldo jak ślepy dziad na osła wsadzony ciosy jeno na oślep rozdając i modląc sie by Turków a nie swoich dosięgły.
Czasem przecinał powietrze puste tylko, czasem czuł jak topór więznie w czyś miękkim, ale gnał dalej.
Nie wiedział ile pacierzy minęło, gdy wierzchowiec stanął, a woj mógł znów na świat niebieskimi oczętami spojrzeć.
Spojrzał i zdumiał się.
Oto wokół drzewa samotnie stojącego kręcił sie może tuzin Normanów a to doskakując do pnia, a to oszczepy w gęstwę konarów rzucając. Ale że Torwaldo i oczy i umysł bystry miał prędko pomiarkował w czym rzecz.
Dwóch pohańcow piekielnych skryło się między gałęziami i szyli z łuków do dobrych chrześcijan, a ci uzbrojeni w miecze tylko i oszczepy dać rady zdradzieckim Saracenom nie mogli.
Mało tego dwóch, Normanów z rękami rozrzuconymi na boki leżało na ziemi ugodzonych widać celnymi strzałami.
Zadumał sie Torwaldo co mu teraz czynić wypada...

Pędził tedy i Ragnar ku bitwie na koniu prawda że byle jakim i kubraku płytkami żelaznymi obszytym, a mocno zwietrzałym winem i przykrzejszym jeszcze zapachem woniejącym, ale pędził ku poganom.
Złość piekielna go brała, bo na karku czuł nieledwie oddech Hamy,więc zapamiętałość coraz większa go ogarniała.
Pędził na niego Turek jakiś, ale wojownik miecza nawet nie użył, pancerną rękawicą jedynie w pysk tegoż trzasnął , a Saracena jakby wiatr nagły z siodła zdmuchnął. Jeszcze pół pacierza i wpadli w największy wir bitwy...

Obóz wojsk Reinfrida

Wszyscy zgromadzili sie na krańcu obozowiska, by słuchać odgłosów nieodległej bitwy. Kobiety modliły się, niektóre płakały, inne z zaciętymi wargami wpatrywały sie w linię wzgórz mając nadzieję, że pierwsze wypatrzą ojców, braci, synów.
Zostawieni na straży wojownicy klęli, pluli smarkali i sarkali, że w boju wziąć udziału nie mogą.

Między namiotami snuła sie zaś Rothais, to splatając palce, to z powrotem je rozplatając, a jej myśli goniły od ojca, braci, do owego smagłego rycerza co niedawno go ujrzała.
Westchnęła - ciężki jest los dziewicy co musi zamiast blisko boju być i czyny lubego czy braci swoich podziwiać, w obozie tkwić na wieści tylko czekając.
Nagle klasnęła w ręce - oto udowodni, że i dziewczyna choć rycerzem być nie może, przydatna się również może okazać.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 18-12-2007 o 17:56.
Arango jest offline  
Stary 20-12-2007, 15:47   #129
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
- Psie syny! Zdychajcie! Do piekła! Niedługo dołączą wasze matki i córki, zarżniemy je jak suki bure, jak was!- darł się Ragnar, a że był w tym naprawdę dobry, jego głos wznosił się ponad krzykami większości rycerzy, rozchodząc się z prawdziwą siłą po okolicy. O tak, niechaj wiedzą, co ich czeka, gdzie znajdą się ich nic niewarte dusze! A gdy i jemu przyjdzie na tamten świat się przenieść, to z wysokich niebiosów będzie szył z łuku do cierpiących w otchłani, by jeszcze wyraźniej zaprezentować kundlom, iż zdychać w boleściach będą po wsze czasy!

Lecz Ragnarowi nie spieszyło się do śmierci- bo chociaż powalczy tam jak nigdy, to ksiądz mawiał, iż z chędożenia i picia tam nici... Bo i z kim, jeżeli tam same skrzydlate anioły są?

Przerwał swoje rozmyślania, obracając się na chwilę za siebie. Hama ciągle tam był, chociaż Troens usilnie starał się go pozbyć. Niestety, nic na tych pieprzonych Ziemiach Świętych nie przychodziło łatwo, a na takiej pustyni zgubienie sternika zdawało się wręcz niemożliwe. Niech tylko zatrzymają się w jakimś mieście, obiecywał sobie Ragnar, od razu zwieje, zostawiając przez stado kozłów ryćkanego Reinfrida i całe jego wojska.

No chyba, że dostanie to, co mu należne...

Z takimi rozmyślaniami niedawny więzień wjechał prosto do serca bitwy, drąc się przy tym wniebogłosy. Nie miał zamiaru się oszczędzać, za punkt honoru postawił sobie zarżnięcie tylu pogan, ile to tylko możliwe. Tak, by kubrak jego spływał krwią wrogów, gdy de Remacourt znów go zobaczy...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 29-12-2007, 01:40   #130
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Reinfrid de Remacourt

W żyłach Reinfrida wrzała wciąż krew przodków, choć na co dzień uważał się za pobożnego chrześcijanina wiernego przykazom Boskim (nie wnikając przy tym w przejawy owej pobożności), to w walce niczym w zasadzie nie różnił się od mężczyzn, którzy z imieniem Thora, Odyna, tyra czy Baldura ruszali do boju. Nie dziwota więc, iż z natury będąc wciąż dzikim wojem, teraz śmiał się i wył do bitwy niczym obłąkany. Po plecach biegały mu w tę i z powrotem radosne ciarki, a ręka rwała się do miecza. Hrabia wyczekał momenty, gdy szeregi tureckie gnane paniczną ucieczką zewrą się z pancerną falangą piechoty normańskiej i wydał rozkaz do szarży:
- Na Ody.... W imię Boga, bić w nich!!!

Na czele kilkunastu jeźdźców, mocno trzymając pod pachą długą kawaleryjską włócznię uderzył w luźne szeregi Turków. Od flanki. I zrolował kilka nieforemnych kolumn lekkiej tureckiej jazdy. Za nimi pozostały tylko pozbawione jeźdźców lekkie rumaki tureckie. Reinfrid nawlókł na włócznię jednego przeciwnika, rosłego wojownika o gęstej, czarnej brodzie. Kopniakiem zrzucił zewłok z grotu i spiął konia. Drzewce włóczni pękło po drugim najeździe, więc hrabia odrzucił precz ułomek i sięgnął po ciężki miecz rycerski. Jego rycerze z podziwu godną sprawnością zabijali jednego Turka po drugim. Trudno to było nazwać bitwą, raczej miarową i niepowstrzymaną eksterminacją. Reinfrid zawył i w pędzie ciął Turka przez korpus. Cios zmiótł przeciwnika z siodła. Pokrwawione strzępy człowieka padły w pył Anatolii i zniknęły pod kopytami destriera Normana. Turcy, powierzając nędzne żywota swemu Allachowi, zaatakowali zaciekle niewielki oddziałek Reinfrida. Hrabia w pierwszym szeregu związan był walką z dwoma wojownikami arabskimi. Odbijał błyskawiczne ciosy szabelek, większość zresztą przyjmując na trójwarstwową kolczugę. Wyczekał odpowiedniego momentu i uderzył potężnie. Turek postawił zasłonę, jednak ciężki brzeszczot Reinfridowego miecza roztrzaskał głownię szabli, przerąbał szłom i czaszkę wroga. W tym czasie drugi Turek zadał silny cios, który hrabia zbił tarczą. Nie dostrzegł przy ty, że szarżuje na niego od boku potężny Turek, po bogatym stroju ocenić by można, że oficer lub nawet sam dowódca. Zwarł się w boju z Turkiem , wywrzaskując mu w twarz obelgi.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172