Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-03-2008, 16:26   #431
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Tłumaczenie Serafin wcale nie trafiło mu do przekonania. Szlachcianka chcąca ukarać kogoś raczej nie włóczy sie tak by zwracać na siebie uwage wszystkich dookoła, wręcz jakby chcąc by wszyscy ją zapamiętali. Ale to już jej sprawa.

Wzruszył ramionami.

I tak nic nie traci idąc z nimi umowy przecież nie podpisali. Nie ma wobec nikogo z nich żadnych zobowiązań.

Okazało się jednok ze wędrowka po slumsach zostala im oszczędzona. Znów chyba wszyscy nie docenili staruszka, który na targu wydobył od jakiegos babska potrzebną im informację.

Zamyslił się.

W takim stroju nie ma nawet mowy by pozwolili mu siaść na progu Gildii a co dopiero wpuszczono go do srodka.
Przetarty do cna kabat, zniszczone cholewy butów - mowy nie ma.

Dyskretnie pozostał z tyłu a wszechobecny na placu tłum wnet ich rozdzielił. Skierował w stronę jednej z bocznych, wąskich uliczek. Uniknał szczęśliwie zawartości wylanego z któregos okien nocnika i zasiadł na jednym z progów.

Na chwile jego uwage zwrócila zajadla walka wychudzonego i parchatego kota, z tłustym szczurem. Zdecydowanie obstawil by wygraną szczura i jak sie okazało po kilku minutach miał rację.

Popatrzył z czułością na swe zniszczone buty. Znów bedzie musiał płacic bajońska sume by jakikolwiek szewc zechcial je przyjać. Ale sie opłacało. Zawsze sie opłaca - pomyślał wspominając stare dzieje.
Zdecydowanym ruchem ściągnął jeden z lewej nogi ukazując stopy w zawiniete w niezbyt czyste onuce...

Wcześnie popołudniu mieszkańcy jednej z dzielnic Mergott byli świadkami interesującego widowiska.
Otóż do sklepu niejakiego kupca Bamberga usiłowal wedrzec sie pewien bosy obszarpaniec. Droge zagradzał mu jednak sprzedawca wlasna piersią zastawiajacy wejście do składu sukiennika. Obszarpaniec widząc ze tak nie sforsuje drzwi jał się próśb padając na kolana przed cerberem i składając dłonie jak do modlitwy. Gdy ten jednak lekceważącym ruchem dłoni chciał go odprawić uderzył podstępnie złożonymi dłonmi niezłomnego straznika w... no mniejsza z tym w co.
Zwabiony hałasem sam właściciel najpierw chciał obwiesia potraktować z podrecznej kuszy, by po chwili osłupienia zacząć z nim rozmowę, ba nawet podając mu rekę !!!
Rozpoczęto rozmowe podczas ktorej prezentowano obwiesiowi wyroby przynoszone z zaplecza. Tu już zapanowała pewna jednostajność. Najpierw imć Bamberg wysłuchiwał gościa, potem ciężko opierał sie o półki i chwytając za serce mdlejącym ruchem reki wypraszał obszarpańca, by gdy ten znajdował sie juz w drzwiach ucapic go za rekaw i wciągnać do wnetrza.
Tu przybysz wysłuchiwał kupca zdecydowanym gestem odmawiał i wychodził ze składu by po kilku krokach znów powrócić do przybytku, do ktorego wdarł sie tak niecnie. Powtarzało sie to przy każdym artykule jaki przynoszono, znudzeni gapie rozeszli sie więc widząc ze to juz zwykła kupiecka "rozmowa"...

Johannz zadowoleniem skonstatował że jego Towarzysze nie weszli jeszcze do środka.

- Nie zapomnieliście o kimś ? rzicił niewinnie nie oczekując zresztą odpowiedzi. Serafin i Wyszemir przez chwile i tak w tkwiąc w niejakim osłupieniu milczeli.
Oto ujrzeli stojącego przed nimi skromnie, choć ze smakiem ubranego cudzoziemca.
W czarne podróżne buty z dobrej skóry wpuszczone były niebieskie bufiaste spodnie. Na zieloną koszulę z dobrego materiału narzucony miał kaftan z krótkimi rękawami rozcietymi według mody z Ithien. Całości dopełniał brązowy kapelusz i takież skórzane rękawice. W ręku trzymał zawiniety w materiał i przewiązany kolorowym sznurkiem pakunek mocno pachnący stęchłymi rybami.



- Moze wejdziemy zamiast stać jak słup soli w jaki zamienila Lothara z Pfluidens jego niewierna połowica karmiąc biedaka solonymi śledziami z Meelmek ? - zapoponował po czym sam dał im przykład.

Po małej próbie sforsowania zda się przeszkody nie do sforsowania jaką byla inteligencja czy tez jej brak jednej z urzędniczek dotarli w koncu do Aine Meiera.
Johann nie był zachwycony widokiem. Szybko otaksował na jakieś 3-5 sztuk złota ubranie przemytnika dobrane jednak w sposób nieco dziwaczny.

Więcej uwagi poświęcił towarzyszącej szefowi elfce dzierżącej najwyrazniej bardzo ostre sztylety. Z uwagi na nie Johann starał sie jak mógl by jego wzrok nie był zbyt natarczywy. Wyszemir zas najzwyczajniej na świecie po prostu sie nań gapił. Kuksnął wcale nie delikatnie nazbyt widać (przynajmniej w myślach) chutliwego staruszka.

- Mów Wyszemirze mów - zachęcił.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 28-03-2008 o 13:25.
Arango jest offline  
Stary 31-03-2008, 20:30   #432
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Poszło nawet gładko, pytanie: ile miała ich kosztować okazana ignorancja? Cóż, tego prędzej czy później i tak się dowiedzą.

- Mów Wyszemirze, mów – odezwał się Johann, gdy wreszcie dotarli przed oblicze Aine Meiera.

Serafin wykrzywiła usta, jakby połknęła cytrynę. Ona sama niejednokrotnie była nieostrożna, ale... nie głupia! Miała coś takiego jak instynkt samozachowawczy, a ten podpowiadał jej, że w takich sytuacjach nie należy afiszować się prawdziwymi imionami, jeśli nei ma takiej potrzeby. Tym samym zresztą Johann spalił jej przykrywkę "madame", bo wystarczył mały wywiad, żeby dowiedzieć się, iż Wyszemir wcale takowej towarzyszki nie posiadał.

Zła jak dziecko, któremu ktoś zburzył budowany od kilku godzin zamek z piasku, wysunęła się do przodu.

- Oh, przepraszam. – uśmiechnęła się czarująco, gdy „przypadkiem” z całą mściwością nadepnęła Johannowi na stopę.

Nie bacząc na pozostałych, podeszła do biurka Meiera i zajrzała prosto w oczy elfki. Nic nie rzekła. Z takimi zabójczyniami było po co mleć ozorem, to je tylko denerwowało. Starczył więc krótki komunikat ostrych niby sztylety elfki oczu: „Wiem coś ty za jedna. Trzymaj dystans, to unikniemy zwady”.

- Witaj szlachetny panie. – zwróciła się wreszcie do draba na fotelu. – Miło mi spotkać wielbiciela kobiecego piękna, a do tego znamienitego stratega...

Serafin oparła się lekko o stół tak, że utworzył się w szacie pod jej szyją sporej wielkości dekolt, odsłaniający dwa ponętne zaokrąglenia. Niestetyż, na mężczyźnie nie zrobiło to wrażenia. Albo był już za stary na takie gry, albo jego eskorta zapewniała mu stałe dotlenienie... „mózgu”. Nie wszyscy byli tak prości w obsłudze, jak stary Wyszemir...

Wobec tego kobieta postanowiła zmienić strategię. Już bez swawolnych ruchów, usiadła elegancko przy stole i pochyliła się odrobinę w stronę Meiera.

- Przejdźmy do rzeczy, bo pański czas jest z pewnością pewny. Potrzebujemy przysługi... Przysługi, za którą oczywiście sami się zrewanżujemy wedle woli szanownego pana, jednakże... sprawa jest delikatna. Czy może mi waść obiecać, iż to, co zostanie tu powiedziane, nie wyjdzie poza ściany tego pokoju?

Jaką ma wartość słowo draba? Taka samą jak fenix w klatce – jest równie bezcenne, a jeszcze bardziej niemożliwe. Serafin doskonale o tym wciedziało. Nie chodziło jej więc o prawdziwą obietnicę, a jedynie zrobienie dobrego wrażenia, aby ów człowiek miał świadomość, że ci, z którymi przyszło mu rozmawiać, rozumieją czym jest konspiracja, czyli... są potencjalnymi partnerami do ciemnych interesów.

Mężczyzna rozsiadł się wygodniej, po czym z powagą bankiera rzekł zachrypnietym głosem oprycha:

- Oczywiście droga pani, nie byłbym tutaj gdybym pozwolił narazić na szwank opinię swoją czy swoich klientów. Obojętnie więc co ustalimy, to co usłyszę, zostanie zamknięte w tym pomieszczeniu. A teraz konkrety...

Brzmiało ładnie. Z tym też stwierdzeniem rola Serafin się na razie zakończyła. Czas nadszedł najwyższy, by Wyszemir wyłożył swoje karty.
 
Mira jest offline  
Stary 31-03-2008, 22:15   #433
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir


Udało im się, w końcu trafili do samego Aine Maiera co już było sporym wyczynem, jednak przed trójką towarzyszy leżało a w zasadzie siedziało kolejne zadanie. Przekonanie tego łachudry, żeby im pomógł…


…jednakże Wyszemir zdawał się nie zauważać gospodarza, gapiąc się nieprzyzwoicie na piękną elfkę, która obrzucała go raz po raz zimnym spojrzeniem. Dopiero kuksaniec Johanna wyrwał go z kontemplacji na temat kobiecego piękna. – „Pff w młodości miałem takich na pęczki, nie dorównuje naszej białowłosej panience.”


-Mów Wyszemirze, mów – odezwał się Johann, gdy wreszcie dotarli przed oblicze Aine Meiera.


Starzec zastanawiał się, w jaki sposób najlepiej „zabrać się” za rozmowę ze zbirem, ale na szczęście został wyręczony przez Serafin. Ta zwinnie, skutecznie i o dziwo bez większych emocji dała nie tylko czas Wyszemirowi na zebranie rozproszonych myśli, lecz również sprawiła dobre wrażenie na gospodarzy.

- Oczywiście droga pani, nie byłbym tutaj gdybym pozwolił narazić na szwank opinię swoją czy swoich klientów. Obojętnie, więc co ustalimy, to co usłyszę, zostanie zamknięte w tym pomieszczeniu. A teraz konkrety…

-Ekhm – czarodziej chrząknął głośno zwracając na siebie uwagę zebranych. Powolnym ruchem włożył rękę do swojego tobołka, mając cały czas na uwadze obecność elfki, która obserwowała jego poczynania i wyjął kawałek pergaminu. Po raz ostatni zerknął na pożółkły papier, po czym złożył go na biurku przed Aine Maierem.

Była to ta sama lista, na której po raz pierwszy zobaczył nazwisko draba. Lista sporządzona przez ludzi należących to tajemniczego i niebezpiecznego świata, o którym zwyczajny człowiek wolał nie wiedzieć. Alchemicy, magowie, bandyci i wszelkiej maści osoby, których nazwiska figurowały na listach gończych całego świata.

-To jest nasza rekomendacja- z zadowoleniem stwierdził mag obserwując każdą najmniejszą reakcję swojego rozmówcy.

Kupiec od niechcenia zerknął na podniszczoną kartkę i z wyraźnie zaskoczoną miną przeczytał szeptem tytuł wskazujący raczej na inną zawartość. – „Lista Przyjaciół”, już dawno nie widziałem tego świstku. Mów, z czym przychodzicie.

Wyszemir ucieszył się, ponieważ legendarna lista musiała wywrzeć spore wrażenie na oprychu. Paskudny uśmiech nie schodził z oblicza starca, teraz czas na szczerą rozmowę, takie typy jak Aine Maier nie bawiły się w półsłówka.

-Potrzebujemy pomocy w wyciągnięciu pewnej osoby z lochów, kogoś, kto podpadł samemu Merowi... – starzec wstał gwałtownie i zwolnił jak na komendę, kiedy zaalarmowana zachowaniem nieznajomego elfka przestała się bawić sztyletami. – „Może się rzucić na mnie w każdym momencie, nieźle wytresowany piesek, brakuje jedynie łańcuszka u szyi…”

-Ponad to, potrzebuje kilku trudno dostępnych ziółek. – Kolejne lista wylądowała na biurku kupca i słowo „kilku” nabierało na niej zupełnie innego znaczenie zważywszy na zapełnienie całej stronnicy drobnym druczkiem. Zwinnym ruchem starzec tym samym zwinął z biurka Listę Przyjaciół i schował ją do bezpiecznego tobołka.

-Jak widzisz nasze prośby są skromne a jedynie, czego wymagamy to nie zadawania żadnych zbędnych pytań i dostania naszego więźnia żywego. – Starzec spojrzał po twarzach towarzyszy, których musiała zdziwić otwartość czarodzieja, ten nie zwracając na nich uwagi z obojętnością w głosie zapytał się wprost. - Ile to nas będzie kosztowało? Swoją drogą, ciekawa zabawka. – Kończąc skinął jeszcze głową na uzbrojoną panią ochroniarz.


Jeżeli ten drań nie zgodzi się na współpracę wtedy trzeba będzie przejść do nieco mniej finezyjnych metod dobijania targu.
 
mataichi jest offline  
Stary 31-03-2008, 22:50   #434
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
Hektor padł na kolana przed Najwyższym Kapłanem i czołem dotknął ziemi, jednocześnie spojrzał w kierunku towarzyszy, dając im niemy znak, żeby uczynili to samo. Należało traktować osobę Oaklanusa z należytą godnością. Niewątpliwie był w mieście jedną z najważniejszych osobistości, a w kulcie Dębowego Ojca wręcz najważniejszą.
- Chwała Dębowemu Ojcu, niech jego moc spłynie na nas i obdarzy nas czystym szczęściem.
- Chwała mu – odparł zniecierpliwiony kapłan. Przydługa regułka powitania, była nużąca, jeśli słucha się jej już po raz n-ty od wielu lat.
- Wybacz o wielki, że zajmujemy twój czas, ale ja i moi towarzysze potrzebujemy pomocy. Pozwól, że najpierw ci ich przedstawię – podniósł się z kolan i pokazał ręka na krasnoluda – to jest Kridik Ungard, wielki wojownik, który jedną ręką dziesiątki ogrów powalić potrafił, a do tego jest szanowanym kapłanem. Znajomość z nim to dla mnie wielki zaszczyt, bo ma on wśród swoich znajomych najznamienitszych ludzi, którzy pochodzą z sfery bogatych szlachciców i potężnych magów. – Hektor znał Najwyższego Kapłana na tyle by wiedzieć, ze jest on pazerny na pieniądze i władzę. Nie przepuści okazji by poznać tak znamienitego krasnoluda. Kłamstwo często nie jest zauważony, gdy człowiek jest zaślepiony rządzą posiadania. Jednak by krasnoludki kapłan przypadkiem nie próbował zaprzeczyć żadnym z tych słów, Hektor zapytał go twierdząco:
- Prawda mój drogi towarzyszu?
Nie czekając, na odpowiedź kapłana, bo tego praworządność mogła tu przeszkodzić w zamiarach Hektora, chłopak wskazał na pół-elfkę.
- A ta oto kobieta, Venefica My'fern jest osobą, która teraz wskazuje mi drogę w mojej podróży. Sam Calanis Redcliff wybrał ją na przywódcę grupy, która teraz jest podczas wykonania wielce ważnej misji, której szczegóły ja nie mam prawa Ci panie zdradzić. – spojrzał teraz na Najwyższego kapłana – Powiem wprost. Potrzebujemy audiencji u mera. – Hektor zamilkł czekając na odpowiedź – wraz z naszą wdzięcznością, jestem pewien, że i uzyskasz ją od arcy-maga, który nas wysłał w tą podróż, jak i od kapłanów strzegących biblioteki Nawatachan, co mogą potwierdzić moi przyjaciele. – ukłonił się na znak szacunku i, że skończył swoją krótką przemowę.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"
sante jest offline  
Stary 01-04-2008, 16:16   #435
Van
 
Van's Avatar
 
Reputacja: 1 Van ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputację
Krdik Ungart

Krasnolud wymienił się z kapłanami Dębowego Ojca informacjami na temat swoich wierzeń i choć wiele je różniło to jednak uważał, że można znaleźć kilka podobieństw pomiędzy tymi dwoma wyznaniami. Oczywiście rozmówcy Krdika mylili się w wielu rzeczach, mimo to jednak Ungart nie zamierzał ich przekrzykiwać. Długie oczekiwanie na Najwyższego Kapłana nie było Krdikowi na rękę, rozumiał jednak, że może on mieć swoje obowiązki, toteż był cierpliwy.

Gdy znaleźli się w komnacie w której zdecydował Najwyższy Kapłan zdecydował się ich przyjąć, krasnolud rozejrzał się ukradkiem. Widział wiele złotych ozdób, rozumiał to jednak, w końcu jeżeli nie w kieszeni, to kosztowności powinny znaleźć się u Boga. Krdik ukłonił się nisko Najważniejszej osobie w klasztorze, jednak nie przesadzał. W końcu dalej bolały go plecy.

- Co Cię do mnie sprowadza Hektorze? - rzucił od razu. Ungart się nieco zdziwił, w końcu inni kapłani tu spotkani byli wręcz głodni opowieści. Krasnolud czekał na to co powie Hektor

W końcu się doczekał:
- Wybacz o wielki, że zajmujemy twój czas, ale ja i moi towarzysze potrzebujemy pomocy. Pozwól, że najpierw ci ich przedstawię, to jest Kridik Ungart, wielki wojownik, który jedną ręką dziesiątki ogrów powalić potrafił, a do tego jest szanowanym kapłanem. Znajomość z nim to dla mnie wielki zaszczyt, bo ma on wśród swoich znajomych najznamienitszych ludzi, którzy pochodzą z sfery bogatych szlachciców i potężnych magów. - krasnolud ukrył swoje oszołomienie słowami towarzysza. Nie żeby mu one nie pochlebiały, al jednak nie spodziewał się, że tak rozpocznie się rozmowa. No, ale widocznie Hektor wiedział co musi powiedzieć przed obliczem tego człowieka.

- Prawda mój drogi towarzyszu?

- Oczywiście
- wymamrotał Krdik, jednak najwidoczniej niepotrzebnie, bo jego towarzysz rozpoczął już przedstawiać Veneficę i nie zwracał uwagi na jego słowa.
- A ta oto kobieta, Venefica My'fern jest osobą, która teraz wskazuje mi drogę w mojej podróży. Sam Calanis Redcliff wybrał ją na przywódcę grupy, która teraz jest podczas wykonania wielce ważnej misji, której szczegóły ja nie mam prawa Ci panie zdradzić.

Po tym krótkim przedstawieniu, Hektor również przeszedł do rzeczy. Krasnolud uśmiechnął się w duchu. Jeżeli jego towarzysz rzeczywiście dobrze znał Najwyższego Kapłana, to prawdopodobnie mają duże szanse na powodzenie.
 
Van jest offline  
Stary 02-04-2008, 14:21   #436
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Mergott - Siedziba Aine Maier oraz Świątynia Dębowego Ojca (późne popołudnie)

- - - > Wyszemir, Johann, Serafin

Aine Maier z zimnym wyrazem twarzy słuchał wszystkiego, co Wyszemir miał mu do powiedzenia. Zerknął na ostatnią listę, którą podał mu zielarz, szybko przestudiował wszystkie pozycje i nawet nie mrugnął. Widać nie takie zlecenia już załatwiał, a pergamin zapełniony tyloma pozycjami nie robił na nim wrażenia. Złożył kartkę na pół i uśmiechnął się.

- Chyba jednak będę musiał zadać te kilka pytań. Kim jest szczęśliwiec, na którego ma spłynąć łaska wolności?

- Joachim Raabe - odpowiedział od razu Wyszemir nie bawiąc się w zbędne ceregiele.

Aine uniósł brwi w geście podziwu i skinął głową. Milczał przez chwilę i jeszcze raz przestudiował listę towarów, jednocześnie w myśli przeglądając swoje zapasy. Wreszcie wypuścił głośno powietrze z płuc, a na jego twarzy znowu zagościł uśmieszek kojarzący się dziwnie z wyrazem twarzy oprycha, który w ciemnym zaułku przydybał swoją ofiarę. Wyszemir poczuł się dziwnie, jednak nie z powodu paskudnej mordy Maiera, zupełnie nie pasującej do wystroju wnętrza. Płonący wzrok jego "Zabawki", jak pieszczotliwie nazwał czarnowłosą elfkę, wciąż świdrował starca. Nie spuszczała go z oczu, zupełnie jakby chciała przejrzeć go na wylot, dostrzec coś w jego duszy...

- Joachim Raabe. Więcej zbędnych pytań nawet nie muszę zadawać. To nazwisko jest tu ostatnio dobrze znane - zrobił krótką pauzę, upił łyk ze stojącego na biurku pucharka - U mnie znajdziesz wszystkie towary, jakie tylko istnieją na świecie. O jakich zwykły człowiek nawet nigdy nie słyszał. Ale rachunek, jaki Ci wystawię, może przewyższyć Twoje najśmielsze przypuszczenia. Aine Maier jest drogi, wiesz o tym. Pewnie wiesz też jaki los spotyka tych, którzy nie regulują swoich rachunków. Co do Waszego więźnia... Nie mieszam się do spraw Mera. A już z pewnością nie do jego spraw rodzinnych. Chyba słyszeliście, że Raabe ożenił się po kryjomu z córką Mera? Nie będę przecież burzył ich rodzinnego szczęścia, nie jestem takim brutalem, żeby...

Nagle czarnowłosa piękność zeszła z biurka - a zrobiła to tak niespodziewanie, że nawet Aine zastygł w pół zdania, a trójka przyjaciół drgnęła na swoich miejscach, gotowa się bronić przed ewentualnym atakiem. Elfka podeszła do swego pracodawcy i położyła mu dłoń na ramieniu, na mgnienie oka ściskając je mocno. Zrobiła jeszcze kilka kroków i stając przy kryształowym oknie znowu wbiła swój wzrok w starego zielarza.

- Znam Cię Wyszemirze - odezwała się aksamitnym, melodyjnym głosem, pasującym bardziej do bardki, niż ochroniarza - Wyszemir, zielarz, czarodziej, zabójca sióstr Ballis. To od nich masz Listę Przyjaciół, prawda? Och, oczywiście, że tak. Te suki nie zasługiwały na życie, sama bym je pewnie kiedyś wykończyła. Ale sposób, w jaki to zrobiłeś... sprawił, że stałeś się sławny tu i ówdzie. Pomysłowość godna podziwu.

- Mam dla Ciebie i Twoich towarzyszy propozycję - odezwała się po krótkiej pauzie - Och, zapomniałabym. Zdziwieni, że zabawki, tresowane pieski potrafią mówić? Nazywam się Aine Maier. Zapewne słyszeliście gdzieś plotki, że ten łotr, Maier, jest kobietą? Większość i tak w nie nie wierzy, tak podły, bezwzględny i niebezpieczny może być tylko mężczyzna. A takich plotkarzy niespodziewanie szybko spotyka bolesna kara. Radzę więc uważać, z kim rozmawiacie na ten temat.

- Ale do rzeczy. Jak już wyjaśnił mój "piesek" nie mieszam się do spraw Mera. A on nie miesza się do moich. Mogę jednak dla Ciebie, Wyszemirze, zrobić drobny wyjątek. Oczywiście nie za darmo. Cena nie będzie wygórowana. Jedna Wasza przysługa za dwie moje: wyciągnięcie Raabe z lochów i zioła. A Wy... cóż. Słyszeliście o stworzeniach nazywanych Gryfami? Po drugiej stronie Gór Szarych, za Smoczą Górą rozciąga się płaskowyż przecięty kanionem Gryfindoru. Tam właśnie żyją te sympatyczne stworzonka, z pewnych źródeł wiem, że to nie tylko legenda. Moją ceną jest jedno pisklę Gryfa. Jeden malutki, ŻYWY okaz. Ot, tyle. Nie powinno Wam to zająć dłużej niż tydzień, jeśli przeprawicie się "pod" górami. Zresztą na zioła i więźnia i tak będziecie musieli poczekać co najmniej tyle czasu, tak więc proponuję układ zamienny. Za siedem do dziesięciu dni spotkamy się w tym samym miejscu i wymieniamy towary. Żywe. Umowa stoi?

Aine Maier uśmiechnęła się umalowanymi na czarno ustami. Uśmiech ten dodał jej twarzy uroku. Jednakże oczy - pozostały tak samo zimne i stalowe, a spojrzenie wyrachowane, nie znające litości ni strachu. A więc to tak w całej okazałości prezentowała się legenda półświatka Mergott - Aine Maier!




- - - > Krdik, Hektor, Venefica

Najwyższy Kapłan
od niechcenia skinął głową gdy Hektor przedstawiał mu Krdika i Venefikę. W oczach jego kryła się nuta zainteresowania, ale i zniecierpliwienia. Gdy jednak poznał prawdziwy powód ich przybycia najpierw prychnął, roześmiał się, a już po chwili jego oczy pałały prawdziwym gniewem.

- Chyba zechcesz żartować, Hektorze! Osobista audiencja u Mera? To absurdalne! Dobrze wiesz, że Mer nie dopuszcza do siebie nikogo, prócz swych najbliższych współpracowników. Miałbym dla jakiejś tajemnej sprawy narażać swoje dobre imię?! Na interesach z Gildią Magów jeszcze nigdy ani nasz zakon, ani Mergott dobrze nie wyszło! Niech szanowni magowie siedzą sobie w swoim złotym Getburgu i zajmują własnymi sprawami.

Venefica przypuszczała, że załatwienie audiencji u osoby, która jest na pół legendarna, a niektórzy uważają, że wręcz nie istnieje, będzie co najmniej trudne. Reakcja Najwyższego Kapłana i gwałtowny wybuch gniewu tylko potwierdziły to, że nie wszystko tu jest jasne i oczywiste. Oaklanus coś ukrywa zasłaniając się płaszczykiem niechęci do magów i swym dobrym imieniem.

- Panie - półelfka ukłoniła się raz jeszcze, gdy tylko zwrócił na nią uwagę - O Twojej mądrości i cnotach słyszałam wiele i przyznaję, że spotkanie z Wielkim Kapłanem to dla mnie równie wielki zaszczyt. Jeśli więc jesteś przyjacielem Mera, być może sam, panie, mógłbyś przedstawić mu naszą sprawę? - Ven zawahała się przez chwilę; w końcu jednak stwierdziła "raz kozie śmierć" - Chodzi nam o bardzo istotną sprawę dotyczącą niejakiego Joachima Raabe. Być może moglibyśmy służyć pewnymi informacjami jeśli tylko Mer będzie sobie tego życzył.

W komnacie zapadła cisza. Twarz Oaklanusa nie wyrażała nic, kapłan ciągle trwał w pozie zasłuchania. Venefica pożałowała, że tak od razu przeszła do konkretów i nazwisk. Było już jednak za późno... Cisza trwała dłuższą chwilę, nim mężczyzna powrócił do siebie. Tym razem nie okazał "taniego" gniewu, którym przywoływał do porządku swoich podwładnych. Wydawał się spokojny i opanowany, jednak jego wzrok, który spoczął na Hektorze, przeszył młodego kapłana aż do szpiku kości chłodem nienawiści.

- Synu, nie mieszaj się do spraw, których nie rozumiesz i które Cię przerastają. To zazwyczaj bardzo źle się kończy. To moja ostatnia rada dla Ciebie.
 

Ostatnio edytowane przez Milly : 02-04-2008 o 14:23.
Milly jest offline  
Stary 07-04-2008, 09:45   #437
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir

Czarodziej zmarszczył brwi słysząc propozycje Maiera, takiej przysługi się nie spodziewał…może jedynie w najczarniejszym scenariuszu. – „Cena nie będzie wygórowana – taaak bardzo ciekawe i złudne stwierdzenie.”Przejście pod Szarymi Górami należy już do niezwykle niebezpiecznych a próba przeprawy pod Smoczą Górą jest po prostu szaleństwem.

„Mógłbyś wykorzystać to i wyeliminować zbędne osoby, które mogą się potem…plątać pod nogami.”
–cichutka i jadowita myśl wpełzła niczym wąż do głowy starca, ten jednak przynajmniej na razie odrzucił ją i usadowił w wygodnym kąciku swojego umysłu gdzie przyczajona będzie czekać na odpowiedni moment żeby uderzyć.

Staruszek wzruszył jedynie ramionami i poważną miną po krótkim namyśle powiedział do rozmówczyni.
- Niestety nie mogę w tym momencie o tym zadecydować, jak widzisz nie jestem sam i muszę twoją kuszącą ofertę przedyskutować z moimi partnerami od interesów. Niemniej jednak jestem Ci wdzięczny, mało kto odważyłby się na taką wymianę. – obrzucił elfke lubieżnym spojrzeniem i dodał pewnym siebie chropowatym głosem. – Daj nam czas do jutra na podjęcie decyzji, wtedy jedno z nas przybędzie żeby przypieczętować umowę, jeśli nikt się nie pojawi to wtedy nie ujrzysz nas już więcej.

Wyszemir wiedział, że wtedy będzie musiał zrobić dużo niemiłych rzeczy w końcu zioła i tak są mu niezbędne. Aine Maier nie była pierwszą osobą, którą spotkał staruszek z tej listy, było ich wielu…wszyscy tacy przydatni i wszyscy obecnie tacy martwi. Na każdego istnieje jakiś sposób a zielarz miał czas, dużo czasu i był obdarzony sporą cierpliwością oraz upartością w dążeniu do celu.

-Czy zgadzasz się na moje warunki i czy obecni tu moi partnerzy nie wyrażają żadnych sprzeciwów?
- spojrzał wymownie najpierw na Johanna a potem na Serafin dłużej krążąc wzrokiem wokół jej dekoltu...
 
mataichi jest offline  
Stary 07-04-2008, 12:58   #438
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
" To chyba dobrze, że dałam sobie spokój z uwodzeniem. Wtedy dopiero bym się zbłaźniła... jak mogłam być tak głupia, żeby nie zauważyć jej wzroku?

Znów przesadna pewność siebie mogła cię zgubić Serafin...

Oh zamknij się! Wiem... wiem doskonale".

Gdyby wiedziała, jaka jest pociągająca z ustami zaciśniętymi w ciup, wielkimi oczami o złotych tęczówkach i ściągniętych brwiach, pewnie częściej przyjmowałaby ten wyraz twarzy. Zwykle jednak był on oznaką skupienia, kiedy to długonoga piękność zapominała o swym uroku. Jej uwaga była teraz podzielona między dwie postacie: Aine Maier i Wyszemira, który w miarę rozwoju wydarzeń coraz mniej jawił się w jej oczach jako zwykły, namolny staruszek. Coś podpowiadało jej, że trafiła na bardziej szczwanego lisa od siebie. Musiała bardziej brać go pod uwagę od teraz.

I wreszcie Aine Maier wymieniła swoją cenę. Najwyższą z możliwych cen: życie za życie. Jej aksamitne słowa nie zwiodły Serafin, która miała własną definicję wartości tej boskiej iskry, która ożywia ciała i napełnia umysły uczuciami, przeżyciami, doświadczeniem. Według białowłosej lepiej już byłoby zabić owo pisklę, niż skazywać je na niewolę i cierpienia z rąk nieobeznanych, krnąbrnych istot.

Johann, który stał nieopodal mógł poczuć lekkie wyładowania elektryczne wokół białowłosej. Ta spuściła głowę, by ukryć pod rondlem kapelusza pałający złotym ogniem wzrok. Czuła, że zaraz wybuchnie, że musi wyrazić swoje oburzenie! Wtedy jednak jej przykrywka będzie stracona całkowicie...

O dziwo, to właśnie irytujący ją zwykle Wyszemir, ostudził emocje swoją wypowiedzią – grzeczną i niezobowiązującą. Serafin odetchnęła z ulgą.

- Ja również uważam, że to będzie najlepsze wyjście. Prawda jest bowiem, że mamy jeszcze innych towarzyszy, z którymi winniśmy się naradzić. Mam nadzieję, że to zrozumiałe.

***

Załatwiwszy układ z Aine Maier, skierowali się do wyjścia. Będąc już przy drzwiach, Serafin nie mogła powstrzymać się od komentarza.

- A myślałam, że miejsce elfów jest w lesie... – rzekła niby to do Wyszemira.

Gdy znów znaleźli się wśród zgiełku ulic, obróciła się do swoich towarzyszy. Minę miała pochmurną.

- Nie będę tego komentować, bo pewnie przyjdzie wspólny czas rozmów z kłapouchą i pozostałymi. Teraz jednakże warto sprawdzić jeszcze jeden trop. Przy przewozie więźniów pracują niejacy Kottel i Schung. Uważam, że warto wywiedzieć się nieco na ich temat i spróbować ustalić, czym się zajmują. Co powiedziecie na obiad w portowej tawernie?

Uśmiech wykwitł na ustach Serafin, a w oczach skrzyły się ogniki. Wyglądała jak rozbawiona dzierlatka i tylko ktoś znający ją, mógł dopatrzyć się pod słońcem niewielkich smug na jej lewym policzku. Po ataku złości tatuaż zaczął wypełzać z ukrycia - zostało jej już niewiele czasu "normalności". nagle jej wargi rozchyliły się w okrzyku.

- Ach! Ciągle zapominam, że nie wszyscy jesteśmy tu pierwszy raz. Może Johannie coś słyszałeś o tych przewoźnikach albo wiesz, gdzie można dyskretnie rozpytać?
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 07-04-2008 o 13:01.
Mira jest offline  
Stary 07-04-2008, 19:03   #439
Van
 
Van's Avatar
 
Reputacja: 1 Van ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputację
Krdik Ungart

Krasnolud z uwagą słuchał jak Najwyższy Kapłan wybucha gniewem na ich trójkę (a raczej na samego Hektora) słysząc co od niego oczekują. W sumie nie oczekiwał czegoś innego, jak odmowy, ale nie aż tak drastycznej. Myślał, że Kapłan będzie chciał przysługę za przysługę. A tu jednak nie.

- Gdyby tylko ta przeklęta Gildia Magów cieszyła się nieco lepszą reputacją... - pomyślał z goryczą Krdik

Słuchał jeszcze jak Venefica próbuje przekonać Oaklanusa żeby im pomógł, ale najwyraźniej, sądząc z wyrazu twarzy, jej słowa ani trochę nie zmienił postawy Najwyższego Kapłana. Co zresztą później potwierdził mówiąc do Hektora:
- Synu, nie mieszaj się do spraw, których nie rozumiesz i które Cię przerastają. To zazwyczaj bardzo źle się kończy. To moja ostatnia rada dla Ciebie.

Krdik Ungart nie wiedział czy odezwać się czy też nie. Nie miał pojęcia jakie słowa mogłyby zmienić nastawienie Kapłana, toteż postanowił milczeć i wyczekiwać co takiego zrobi reszta jego towarzyszy. Sam krasnolud uważał, że należy się już wycofać, najwyraźniej Kapłana nie dało się przekonać do spełnienia ich prośby, toteż nie ma co marnować czasu i spróbować innych opcji dostania się do Mera. Chociaż nic innego nie przychodziło mu do głowy. Ale może chociaż pozostali mieli więcej szczęścia.

Ungart podrapał się po głowie, jakby to mogłoby mu pomóc w wymyśleniu czegoś. I nagle wpadł na jakiś pomysł.
- O Wielki Kapłanie Dębowego Ojca. Jak wcześniej słyszałeś z ust Hektora, jestem jednym z Kapłanów Stwórcy mojej rasy - Moridusa. Moim bracia w wierze, byliby bardzo zadowoleni gdyby wiedzieli, że pomogłeś jednemu z nich i mogliby w zamian zaoferować wiele ciekawych skarbów znajdujących się w Undagurcie. Mówię tu przede wszystkim o bezproblemowym dostępie do wszelakiej wiedzy jaka znajduje się w Kryształowej Bibliotece. Chociaż zdaję sobie sprawę, że Ktoś tak potężny jak ty nie potrzebuje już dodatkowej wiedzy, toteż mógłbym zaoferować za udzieloną nam pomoc również co innego. Jak wspominał nasz wspólny przyjaciel - Hektor, mam wielu wpływowych i daleko sięgających znajomych, więc jako myślę mógłbym się waszej dostojności odwdzięczyć. - nie wszystko co powiedział Krdik było w pełni prawdziwe, ale miał nadzieje, że te słowa jakoś przekonają Kapłana do udzielenia im pomocy. Bo był chyba jedyną osobą w tym mieście która mogłaby kontaktować ich z Merem.
 
Van jest offline  
Stary 08-04-2008, 09:05   #440
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
Hektor na widok zimnej twarzy kapłana, zwątpił już w jakikolwiek sens bycia tutaj. Było źle, jeszcze nigdy przedtem nie widział by Najwyższy Kapłan zmienił jakąkolwiek decyzje, gdy jest w takim stanie. Hektor odwrócił się do przyjaciół i pokiwał przecząco głową, na znak, że nie jest już nic wstanie zrobić. W tym momencie wkroczył Kridik, z nadzieją, że jednak kapłan się ugnie. Było to nadal wątpliwe, ale spróbować nie zaszkodzi, przynajmniej miał taką nadzieje, bo w tym stanie, Najwyższy Kapłan potrafi być niebezpieczny. Spokorniały Hektor stał i nasłuchiwał, jak też odpowie na to jego były przełożony. Nie był dobrej myśli.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"
sante jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172