Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-04-2008, 20:21   #451
Van
 
Van's Avatar
 
Reputacja: 1 Van ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputację
Krdik Ungart

Krasnolud wchłonął do nozdrzy zapach jaki unosił się wewnątrz gospody. Zawsze dziwiło go dlaczego niektórzy na niego narzekają, wszakże była to przecież jedna z najlepszych rzeczy, jakie można było spotkać poza Undagurtą. Tak przynajmniej Krdik uważał.

Był on również szczerze zachwycony opiece jaką otoczyła ich Mishka. Rzadko zdarza się aby jakakolwiek obsługa była jednocześnie tak miła i przewidująca.
- No cóż, najprawdopodobniej pociągają ją krasnoludy
- domyślił się Ungart. - Ale jeżeli liczy na coś więcej, to się zawiedzie. Tylko i wyłącznie kobiety mojej rasy. - przyrzekł sobie w duchu, zmierzając za pozostałą dwójką.

Na wieść o śmierci krzykliwego gnoma, Krdik nadstawił ucha. Zaczynało się dziać coś dziwnego i niebezpiecznego. Z jednej strony irytowało go to - nigdy nie przepadał za nieznanymi przeciwnikami. Z drugiej jednak strony kusząca była myśl o czekającej ciągle przygodzie.

Kapłan nie dodawał nic do słów Hektora - powiedział on wszystko co nasunęło się na myśl Ungartowi, więc nie było sensu powtarzania. Udał się szybko do pokoju, skąd po kilku minutach, w czasie których między innymi się odświeżył, udał się do "ich" alkowy, gdzie postanowił oczekiwać na resztę drużyny. Wcześniej oczywiście zamówił sobie porządny posiłek z porządnym napitkiem - nie wiadomo przecież kiedy ponownie będzie mógł sobie na coś takiego pozwolić, nie zna przecież ścieżek jakie wyrył dla niego Moridus.
 
Van jest offline  
Stary 28-04-2008, 21:49   #452
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir

Sprytnym fortelem Serafin zdołała wyprowadzić całą trójkę na zewnątrz karczmy a Wyszemir zerkając z przestrachem na mocno już rozpitych i wkurzonych marynarzy, których zostawił ze sporym rachunkiem nie zamierzał oponować.

- No to co? No to chodu! – dziewczyna zdawała się nic nie robić z zagrożenia, a uśmiech na jej twarzy wprawiał starca w zdziwienie i samemu zachciało mu się śmiać. Z doświadczenie jednak wiedział, że nie warto zadzierać z pijanymi żeglarzami…

Jego towarzysze zanim się obejrzeli mogli już oglądać plecy staruszka, który mimo wieku niezwykle sprawnie przebierał nogami, najwyraźniej lata praktyki robiły swoje. Czarodziej usłyszał za sobą trzaśnięcie drzwi karczmy i niewyraźne zawołania żeglarzy:

-Tam yees w dupę chędożony staruch bleeee! – doleciała pierwsza wypowiedź zakończona obrzydliwym dźwiękiem świadczącym o zgubnym działaniu alkoholu.
-Ci byli z nim, łapać ich! – zakrzyknął drugi wyraźnie trzeźwiejszy napastnik.

Teraz dopiero odważył się na zerknięcie za plecy i zobaczył Serafin i Johanna uciekających przed chmarą mężczyzn. –„Czyżby ktoś się dołączył do zabawy w ganianego?” – zaskoczony staruszek nie przypominał sobie żeby marynarzy było aż tylu. Nie zastanawiając się nad tym dłużej skupił się na machaniu na zmianę nogami.

-Ty suu.! – ktoś pisnął przeciągle a Wyszemir był prawie pewien, że najdroższy skarb delikwenta spotkał się z jakąś materialną przeszkodą.-"Czyżby dopadli Sera..."- Płuca staruszka nagle zakuły strasznym bólem i nie mogąc już dłużej uciekać postanowił stawić czoła pościgowi. Drugą przyczyną, do której by się nigdy nie przyznał była troska o towarzyszy, co, jak co ale Serafin była szczególnie narażona na niebezpieczeństwo.

Gdy się odwrócił ku jego zaskoczeniu sytuacja uległa drastycznej zmianie. Kilkanaście metrów dalej, przed Serafin leżał facet trzymający się za krocze i błagający o pomoc wszelkie bóstwa, jakie tylko znał a tuż obok tej sceny uformowały się dwie grupy rozjuszonych mężczyzn wykrzykujących do siebie najgorsze obelgi.

-To marynarze „Z kulawej Merry” kobiety biją tak?! Już my was nauczymy jak się damy traktuje! – ten pełny oburzenia głos przebił się pośród powszechnego „kurwowania” a potężnie zbudowany drab jak powiedział tak zrobił i jednym potężnym ciosem powalił najbliższego stojącego mężczyznę z drugiej grupy i już za moment rozpoczęła się powszechna kotłowanina na środku ulicy.

- Pośpiesz…my się zanim zja...wi się straż – wysapał robiąc długie przerwy na zaczerpanie powietrza, do stojących nieopodal towarzyszy. Mógł przysiąść, że Białowłosa pożegnała niedoszłego oprawcę kopniakiem, ale nie miał siły na choćby najmniejszy uśmiech.

Już po chwili szli bezpieczni z dala od walczących. Dopiero po paru minutach zielarz zdobył się na komentarz, wiedział, że cała sytuacja była wywołana między innymi przez jego beztroskie zachowanie – Co za noc, ale mieliśmy szczęście i na szczęście wszystko się dobrze skończyło. – rzekł starając się sam usprawiedliwić, lecz los nie lubił staruszka.

Jak tylko wypowiedział te słowa drogę zaszło im kilkanaście osób i nie byli to pijani żeglarze, którymi można było sprawnie manipulować. Czarodziej z trudem rozpoznał kilka twarzy, jakie obserwowały go w karczmie.
-Obserwowali nas w oberży. – szepnął do towarzyszy a jego dłoń automatycznie sięgnęła po sztylet.

-Czymś możemy panom pomóc? – zapytał radosnym głosem, jednakże doskonale zdawał sobie sprawę, czym to spotkanie się zakończy.
 

Ostatnio edytowane przez mataichi : 28-04-2008 o 21:58. Powód: Post tworzony za porozumieniem z MG.
mataichi jest offline  
Stary 29-04-2008, 20:34   #453
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
- - - > Wyszemir, Johann, Serafin

Sytuacja nie wyglądała zbyt ciekawie, gdy z bocznej, ciemnej uliczki wyłoniło się kilka osób. Panowie nie wyglądali na turystów. Przywodzili raczej na myśl członków jakiegoś tutejszego gangu - wielkie, kwadratowe byki o nieogolonych twarzach, trzymający w rękach pałki i błyskające w świetle księżyca noże. Pięciu z nich stanęło na całej szerokości wąskiej uliczki, tarasując przejście. Reszta trzymała się z tyłu, chowając się w mroku. Trudno było dokładnie stwierdzić ilu napastników wyszło im na spotkanie.

-Czymś możemy panom pomóc? – zapytał radosnym głosem Wyszemir.

- A pewnie! - równie wesoło odpowiedział jeden z nich, najwyraźniej odpowiedzialny za gadanie - Może się zabawimy? Bardzo lubimy zabawy z obcuchami, co to węszą i trują "naszych", co nie chłopaki?

"Chłopaki" byli tego samego zdania, co też wyrazili głupawym śmiechem. Buzująca w żyłach adrenalina i chęć dania obcuchom w mordę sprawiła, że rozmowa musiała się już zakończyć. Bandyci byli jednak na tyle honorowi (a może raczej na tyle pewni siebie), że stwierdzili, iż z tą trójką poradzą sobie zaledwie w pięciu. Dłonie dzierżące pałki uniosły się w górę, a zimna stal noży błysnęła niebezpiecznie....

- - - > Venefica, Krdik, Hektor

Gdy każdy już odświeżył się po męczącym dniu, troje znajomych znowu zasiadło razem we wspólnej alkowie. Lepiej być w jednym miejscu gdy druga grupa wreszcie się zjawi. Venefica układała w głowie listę spraw, które jeszcze muszą omówić i wykonać. Nie było tego mało, a sytuacja zdawała się znowu komplikować. Głód jednak nie pozwalał się jej skupić i wciąż boleśnie przypominał o stracie wszystkich funduszy. Półelfka poprzestała więc na zamówieniu grzanego wina, chleba i świeżego twarogu. Miała nadzieję, że Nassair niedługo wróci ze swej samotnej misji i będzie mógł uregulować cały dług.

Po kolacji, gdy pozostałych towarzyszy nadal nie było widać, przyszedł czas na rozmowę.

- Słuchajcie, musimy ustalić jeszcze bardzo wiele spraw. Na razie nie wiemy co udało się załatwić reszcie, więc może skupmy się na tym, co już mamy. Ten kapłan, Oaklanus, na odchodnym zaznaczył dwie ważne rzeczy. To, że lepiej będzie dla nas jeśli zostawimy sprawę Joachima w spokoju oraz to, że jeśli chcemy u niego cokolwiek załatwić, to nie obędzie się bez łapówki. A to oznacza tylko tyle, że jest coś, czego nie wiemy jeszcze o Joachimie i nie jest on zwykłym więźniem, oraz że nie stać nas na zapłacenie kapłanowi za jego zainteresowanie. Cóż mamy my, czego ten nadęty bufon nie ma w swojej złotej świątyni? Wątpię, żeby zadowolił się obietnicami zapłaty za jakiś czas...

- Poza tym - kontynuowała po chwili - Musimy jakoś rozwiązać sprawę naszych finansów. Po ostatnich wypadkach, jakie miały miejsce w zaczarowanym zamku, straciliśmy większość naszego ekwipunku a także pieniądze. Ostatnie grosze Nassair wydał na łapówkę dla strażnika miejskiego i tak naprawdę praktycznie nic nam już nie zostało... Swoją drogą niestety wydaje mi się, że daliśmy się już zauważyć strażnikom przy wejściu do miasta. I jeśli prawdą jest, że szukają rzucających się w oczy grup nowych ludzi w mieście, to mogą się nami zainteresować. A chyba nie muszę Wam wspominać o tym, że z pewnością znajdą się świadkowie naszej awantury w sklepie tego gnoma... Wszystko się bardzo skomplikowało i boję się, że jeśli zaczniemy dalej węszyć i próbować wyciągnąć Joachima, to prędzej czy później wpadniemy w bardzo poważne tarapaty. Najlepiej byłoby wymknąć się z miasta na jakiś czas, ale nie mamy czasu do stracenia, bo zapewne życie młodego Raabe wisi na włosku. Nie mamy też czego szukać bez mapy. Jesteśmy w bardzo kiepskim położeniu...

Ven
znowu poczuła, jak opuszczają ją siły, a zadanie o wiele ją przerasta. Na dodatek zaczynała już się martwić o Nassaira, Joachima, Wyszemira i Serafin. Ściemniło się już zupełnie, a oni od kilku godzin nie dają żadnego znaku życia. Półelfka w geście bezradności podparła głowę obiema dłońmi, łokcie opierając o blat stołu. Czekała na jakieś propozycje i rozwiązania. Czekała na resztę drużyny.
 
Milly jest offline  
Stary 02-05-2008, 16:40   #454
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
- Oto cena popularności. Widzisz Wyszemirze nie jesteś jedynym kandydatem do mych wdzięków. – mówiła z uśmiechem na ustach Serafin.

Krew w jej żyłach buzowała doprowadzając niemal do euforii. Euforii szczęścia, że żyje, że przeżywa.

- A czymże możesz staruszku równać się z tymi jurnymi... ups!


Jak się można było łatwo domyśleć paplanina kobiety miała odwrócić uwagę od jej rąk, które wpełzły na biodra poszukując ukrytych w kieszeniach sztyletów. Niestety, zapomniała, iż broń przetrzymywała w swym codziennym odzieniu, jakim była tunika – nie naprędce zorganizowana suknia.

„To jest problem... Na szczęście całkowitej sklerozy jeszcze nie mam.” – pomyślała wybadawszy sakiewkę u pasa.

Dotyk zimnego metalu dodał Serafin pewności siebie.

- Nic to panowie, zapraszam pojedynczo! – z tymi słowa wypuściła pierwszą z gwiazdek prosto w pierś oprycha, za nią zaś następną i następną, mając nadzieję wykończyć przeciwników w walce z dystansu. Wszak nie trzeba było ich zabijać, starczyło obezwładnić...

"- A jeśli zdechną, to trudno...

- SERAFIN!!!"
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 02-05-2008, 22:17   #455
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir

No i zaczęło się.

Serafin płynnym ruchem wyciągnęła dłoń do przodu i dopiero po chwili Wyszemir zorientował się obserwując padającego bandytę z ostrzem w piersiach, że nie był to bynajmniej gest przyjaźni. Grad niedostrzegalnych gwiazdek pomknął w stronę napastników i kolejny zbir padł na kolana, oszołomiony „dotykał” powietrza gdzie jeszcze przed chwilą sterczało jego ucho.

-Hehe to oni najwyraźniej w przedbiegach odpadają w konkurencji ze mną. – Zaśmiał się szyderczo czarodziej w odpowiedzi na wcześniejsze zaczepki Serafin, po czym dmuchnął ze wszystkich sił w otwartą dłoń, na której leżał już czerwony proszek. W chmurę pyłu rozpędzony wpadł drab mierząc się na starca pałką, ale zamiast zadać cios krzyknął przeraźliwie i złapał się za oczy. Wyszemir nie zwykł marnować takiej okazji i jednym kopniakiem prosto w goleń powalił nacierającego.

Kolejne kopnięcie, do, którego przymierzył się zielarz miało trafić prosto w głowę leżącego, tak żeby nie zapomniał udzielonej przed chwilą lekcji. Niestety towarzysz bandyty, wyrósł przed nim zbyt szybko i dzidek nie zdążył się uchylić przed ciosem pięścią wymierzonym prosto w jego wątrobę.

-Ahgg!– czarodziej zgiął się w pół przeklinając w myślach swój wiek i starczy refleks. Poczuł nagle jak silne ramię okręca go i unieruchamia. Ostrze sztyletu znalazło się niebezpiecznie blisko krtani staruszka, lecz ten wciąż nie mógł złapać tchu.

-Stać albo pośle tego spleśniałego starca do diabła. – Krzyknął triumfalnie mężczyzna do Johanna i Serafin, a Ci zamarli na moment, ku przerażeniu maga dziewczyna wyglądała jakby rozważała szansę trafienia po ciemku napastnika gwiazdką nie uszkadzając zakładnika.

Bandyta żeby pokazać, że nie żartuję tępym ostrzem naciął skórę Wyszemira, z której pociekła krew.„Głupiec” – zielarz sprężył się i z niemałym wysiłkiem zdołał dotknąć palcem wskazującym rękojeści sztyletu...to wystarczyło. Spływająca stróżka krwi zbiła się tworząc malutką nitkę, która niczym wąż zaczęła błyskawicznie pełznąć po twarzy maga. Napastnik nawet nie zauważył, kiedy wężyk wybił się z policzka Wyszemira i trafił na jego podbródek żeby równie szybo zniknąć w lewym otworze ucha.

Nagle bandyta zaczął się dziwnie krztusić a jego oczy napłynęły krwią, puścił czarodzieja i zaczął się okładać po głowie jakby chciał coś z niej wyrzucić. Na próżno. Już oswobodzony starzec, jednym ruchem wyjął sztylet i poderżnął gardło nieszczęśnikowi skracając jego męki. – „Następnym razem muszę bardziej uważać, gdyby ten dureń nie wziął mnie na zakładnika już byłbym martwy.”

Mały pokaz możliwości, jaki dali wraz z Serafin powinien ostudzić zapędy całej bandy. Oby się nie mylił…
 
mataichi jest offline  
Stary 03-05-2008, 15:29   #456
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Johann wiedział wpadli na całego. O ile mogli przy dużej dozie szczęścia pokusić się o pokonanie piątki, która zastąpiła im drogę, czy próbować ostudzić ich zapędy skuteczną akcja, nie wątpił, że za chwile zjawi sie tu pół dzielnicy. Znając zaś niechęć półświatka do wszystkich obcych nastąpi zapewne nie widziane od dawna zjednoczenie łotrzyków przeciwko ich trójce.

Widział, że Serafin i Wyszemir nadspodziewanie dobrze sobie radza, sam lekkim, prawie niezauważalnym ruchem rapiera, który zmieścił by się wewnątrz damskiego pierścionka odbił cios długiego noża jednego z drabów, po czym drugim trafił go tuż za dłonią dzierżącą bron.
Opryszek wrzasnął, wypuścił z obwisłej bezsilnie kończyny oręż i wycofał usiłując zatamować brudną chustą strumyk jasnoczerwonej krwi spływającej mu po palcach i kapiącej w błoto ulicy.

Johann cofnął się i zaczął gorączkowo rozglądać szukając drogi ratunku. Pomimo pierwszych sukcesów nie miał złudzeń co do ostatecznego wyniku bijatyki. Wystarczyło wszak by jeden z napastników miał kuszę.

Jego wzrok padł na niewyrazny szyld tuz za plecami opryszków. Jeśli dobrze widział, (a na wzrok nie narzekał nigdy) na odrapanej desce widniał symbol winnego grona - znak że mieści sie tam magazyn wina. Zresztą upewniał go w tym że ma rację dolatujący aż do ich trójki, tłumiący nawet odór nieczystości i starych ryb zapach najpodlejszego kwaśnego sikacza, jaki dostawcy dostarczali często na statki jako uświęcony tradycją napój dla załogi. Przysunął się do staruszka.

- Pokaż na co Cię stać Wyszemirze i rozwal te drzwi na lewo, za ich plecami. Może wtedy uda nam się wyjść z tego cało - szepnął jednocześnie nie spuszczając z oka bandytów.
 
Arango jest offline  
Stary 04-05-2008, 16:28   #457
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir


- Pokaż na co Cię stać Wyszemirze i rozwal te drzwi na lewo, za ich plecami. Może wtedy uda nam się wyjść z tego cało. – szepnął Johann a starzec w mig zrozumiał, jaki był zamysł towarzysza.

„Jak ja nienawidzę czarować” – Zielarz spojrzał, na nieszczęśnika wijącego się u jego stóp i bez wahanie kucając wbił mu sztylet w ramię. Nie zwracając uwagi na jęki ofiary lekko przekręcił sztylet a ten zalśnił na czerwono.

-PŁOŃ! – Krzyknął i jednocześnie wyciągnął zdecydowanym ruchem sztylet z ręki bandyty, za którym ciągnęła się nienaturalnie długa smuga krwi. Ta momentalnie zabulgotała i w oka mgnieniu zaczęła płonąć żywym ogniem. Staruszek zaczął kręcić kółka sztyletem, odganiając płonącym warkoczem przeciwników na bezpieczna odległość.



-Teraz biegiem do drzwi!– wrzasnął a płonący sznur zamarł w powietrzu, jego końcówka zadrżała i zmieniła formę przybierając postać węża. Magiczna bestia zasyczała a następnie pognała w powietrzu wprost na przeciwników.
Ci z przerażeniem rzucali się na ziemie, jednak nie oni byli celem. Drzwi tuż za gangiem po zetknięciu się z płonącym stworzeniem wyleciały w powietrze, wraz ze sporą częścią ściany.

„Nie powinienem używać tak potężnych zaklęć w tych warunkach” – zganił się w myślach Wyszemir, ale nie czekając aż przeciwnicy otrząsną się z szoku zaczął uciekać w stronę budynku. - „Dla ich dobra lepiej niech nie podejmują pościgu.”
 
mataichi jest offline  
Stary 04-05-2008, 16:54   #458
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
- Wino !!! Pali się !!! Wino za darmo !!! - głosem mogącym zbudzić umarłego rozdarł się Johann. Może, gdy zbiegną się zwabieni krzykiem okoliczni mieszkańcy (czy też raczej okoliczne moczymordy, od których roiły sie pobliskie zaułki) będą mieli szansę wymknąć się z pułapki.

Zasłaniając sie zupełnie bezproduktywnym z szermierczego punktu widzenia, ale groznie wyglądającym młyńcem przesuwał się wzdłuż ściany w stronę oszołomionych bandytów.

Czy za używanie czarów w mieście nie grozi przypadkiem łamanie palców i wytarzanie w smole i pierzu - przemknęło mu przez głowę. Na chwile prawie zrobiło sie mu żal Wyszemira. No tak, ale co grozi za współuczestnictwo w wywołaniu pożaru ?
Cokolwiek by to było, na pewno sobie nie życzył tej wiedzy, szczególnie gdy miał się przekonać o tym na własnej skórze.

Cholerni magowie - pomyślał. Porządny człowiek powinien trzymać sie od nich z daleka.
 
Arango jest offline  
Stary 04-05-2008, 17:16   #459
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
- Nic mi nie mówiłeś stary pryku, że jesteś czarodziejem! – zawołała z wyrzutem Serafin, biegnąc za nadzwyczaj chyżym staruszkiem.

Aż jej się na myśl zimno zrobiło (mimo pożaru), gdy pomyślała, w co Wyszemir mógł ją zamienić za ciągłe docinki i złośliwe żarty. Widać jednak musiał to lubić, skoro dopiero teraz odkrył karty.

"Pewnie się cieszy teraz i triumfuje w duchu, zgred jeden..."

Wszędobylskie płomienie co rusz lizały jej rozpuszczone włosy, ciepłym tchnieniem atakując twarz kobiety.

„No i tyle ze starannego makijażu.”

Wśród zamieszania białowłosa usłyszała donośny głos Johanna.

- Wino !!! Pali się !!! Wino za darmo !!!

W normalnych warunkach pewnie roześmiała by się do rozpuku z tego tekstu, który wskazywał, że i potomek rodziny Raabe, mimo iż obnosi sie jak szlachetka, obeznany jest z tak zwanym półświatkiem.

„Zna chłopak życie od podszewki. To mi się podoba!”

- Ty, smakoszu trunków
– zwróciła się do JohannaLepiej byś nas stąd wyprowadził, skoro znasz okolice. Za moment będę łysa, bo sobie jakiś palant ognisko na środku portu postanowił urządzić. No, co za ludzie!

Mrugnęła do towarzyszy znacząco.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 05-05-2008, 15:26   #460
Van
 
Van's Avatar
 
Reputacja: 1 Van ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputację
Krdik Ungart

Krasnolud zadumał się nad słowami Venefici. Zgadzał się z nią co do kwestii Oklanusa a inne poruszone przez nią sprawy, również miał dla nich wielkie znaczenie.

- Prawdą jest, że wiele nie udało nam się osiągnąć u tego waszego Arcykapłana i przy najbliższej okazji, w związku ze śmiercią gnoma, przypomni sobie o nas. Oczywiście nie będzie to pewnie dla nikogo miłe. Poza tym, jeżeli po naszej wizycie Hermolaus Globpfetter zginął, to może to świadczyć o tym, że albo ktoś nas śledzi, albo również poszukuje klejnotu i ma te same informacje co my. A to by nie było za dobre rozwiązanie dla nas i tego młodziaka z lochów. W końcu z nim też będą chcieli się spotkać. No chyba, że mer dowiedział się o mapie i Klejnocie Dusz, a to dla nas jeszcze gorsze rozwiązanie, bo widać nic go nie powstrzyma przez jego zdobyciem.

Krdik zamilkł na chwilę, jakby zastanawiał się sam nad swoimi słowami. Wreszcie, po uprzednim opłukaniu swojego gardła wcześniej zamówionym trunkiem, odezwał się znowu.

- Oczywiście jak na razie musimy poczekać na resztę, ale również uważam, później będziemy musieli się na jakiś czas wynieść z miasta. A to, jak słusznie zauważyłaś, nie za dobrze by było dla naszego więźnia. - Ungart westchnął i skończył swoje jedzenie, po czym dodał - Poczekajmy na resztę i może wtedy uda nam się coś wymyślić. A jeżeli chodzi o pieniądze, to jak już wspominałem rankiem, zapłacę za nasz pobyt w gospodzie. Oczywiście będzie to niejaka pożyczka dla was.
 
Van jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172