Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-09-2007, 18:21   #91
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Alusair patrzyła przez chwilę na zagadkowy symbol.
- Mam pewne wątpliwości – tutaj zrobiła pauzę – Jednak wydaje mi się, że jest to znak jednej z frakcji, Czarnej Sieci. To z pewnością Zhentarimski symbol.
- Frakcja Zhentów...Acha...- ta odpowiedź nie bardzo satysfakcjonowała gnoma, bowiem nie posuwała śledztwa w żadnym kierunku. Potarł dłonią swą brodę i przymknął oczy skupiając się na przypomnieniu sobie ostatnich wydarzeń. - Tuż przed atakiem Zentharimów pojawił się jakiś drow... Wydawał się mieć jakieś pretensje do następcy tronu. Także Zhenci którzy się wdarli, też krzyczeli coś o jakich długach. Może domyślasz sie pani, o co tym plugawcom mogło chodzić?

Volstagh miał niemal pewność, że Alusair bardzo wiele mogłaby powiedzieć...Ale ile ujawni zgromadzonej tu grupie?...Dziki mag czuł nosem grubą intrygę, i szczerze żałował że nie ma tu Brona. Choć władcę Iriaeboru i gnoma dzielił temperament oraz poglądy to Volstagh cenił chłodną kalkulację i niezłomność paladyna.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 18-09-2007 o 18:23.
abishai jest offline  
Stary 20-09-2007, 14:43   #92
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Alusair osunęła się na fotel, trzymając ciągle w dłoni pergamin.

- Tak, ten drow... Tajemnicza postać, której nie udało mi się jeszcze rozgryźć. Nie był to emisariusz z Podmroku. Po pierwsze drowy tak nie działają po drugie widziałam symbol na jego plecach, który nie był z pewnością znakiem żadnego z Drowich Domów. Moje służby już zajmują się przesłuchiwaniem tych, którzy mogli zobaczyć jakieś szczegóły. Teraz panów chciałam zapytać osobiście czy widzieliście ten symbol lub jakieś inne insygnia pomocne w zidentyfikowaniu. -

Alusair siedząc w zakurzonym i okrawionym fotelu spoglądała na wszystkich z kolejna. Nikt jednak sobie nie mógł przypomnieć tego znaku. To był jakiś biały rysunek na jego czarnym płaszczu, w okolicy lewej łopatki. Jednak nikt nie był na tyle blisko, by go rozpoznać. Namistniczka z nadzieją szukała pośród was choćby jakiegoś bladego cienia wspomnień dotyczących drowa. Nikt jednak nawet nie potrafił określić rysów jego twarzy.
- W takim razie musimy uznać, że ten napastnik był wysłannikiem jakiejś organizacji przestępczej. Książę Azoun nigdy nie zostawił żadnych długów niespłaconych. Wywiad Cormyru pracuje teraz na najwyższych obrotach, być może jutro będziemy... - W tym momencie do Namiestniczki podszedł sługa podając jej zapieczętowany list. Gdy tylko przełamała pieczęć jej wzrok szybko przebiegł pod tekście.
- Jeden z gości przypomina sobie znak. Z jego relacji wynika że była to Biała Dłoń. Jest to symbol jednostki specjalnej twierdzy Zhentil, co wiele wyjaśnia. Jak sądzę Pierwsza grupa uderzeniowa, miała przebić naszą defensywę robiąc wyłom dla drugiej. Księcia zatem porwali Zhentarimowie. Z pewnością do celów swoich intryg politycznych - Alusair zrobiła pauzę. Mówiła wolno i miarowo, zdawała się być utwierdzona w swoich przekonaniach. Najwidoczniej wierzyła w wiarygodność swoich donosicieli.
- Moi szpiedzy już szukają w mieście informacji na temat siedziby Białej Ręki.
Najdalej za dwa dni zdobędą tą informację ponieważ w Suzail mieści się jedna siedziba Zhentarimów. Do dzisiaj trzymaliśmy ich w szachu nie dając możliwości działania. Mam nadzieję, że niedługo dowiemy się o miejscu do którego powiedli księcia. Dziękuję wszystkim za wstawienie się w imieniu Azouna IV. Na dzisiaj odprawa zakończona. Mam nadzieję że zrozumiałe jest to, że wiedzę jaką dziś posiedliście zachowacie tylko dla siebie. Służba przygotowała dla panów specjalne skrzydło mieszkalne w którym pozostaniecie do chwili wyruszenia na misję. - Wszyscy z zainteresowaniem przysłuchiwali się Namiestniczce do jej ostatniego słowa.Teraz trzeba było tylko czekać aż dostaniecie kolejne informacje i będziecie mogli podążyć
tropem księcia. Nie zapowiadało się to szybko, dlatego teraz możecie się udać na zasłużony spoczynek, co byłoby bardzo wskazane po wyczerpującym bankiecie, gdyż już dawno minęła północ.
 
Diakonis jest offline  
Stary 21-09-2007, 22:30   #93
 
Hammen's Avatar
 
Reputacja: 1 Hammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputację
Sługa Kossutha udał się do wyznaczonych sal. Wszedłszy do pokoju zdjął z siebie zbroję, po czym oddał się leczeniu ran. Kilka obtarc, parę siniaków, poza tym nic poważnego. Everon przez cały czas zastanawiał się nad możliwymi przyczynami tego ataku i nad zdaniem Namiestniczki dotyczącym motywu porwania księcia.

Nic nie jedząc oddał się wieczornej modlitwie. Na średniej wielkości srebrnym talerzu rozsypał troszkę proszku, którym wypełniona była jedna z sakiewek wiszących przy jego pasie. Everon wypisał na złotym pyle kilka symboli, a następnie zamknął oczy wykonując kilka zawiłych gestów. Jego usta poruszały się w niemej modlitwie. Nagły rozbłysk i na srebrnej tacy zapłonął ogień, którego kolor przywodził na myśl Słońce tonące wieczorem w morzu czerwieni. Kapłan Kossutha oddawał się modlitwie przez kilka długich, pełnych koncentracji chwil. Na koniec skierował nagą dłoń w sam środek płomienia. Ogień powoli został wchłonięty przez skórę Everona, a po złotym pyle nie pozostał na tacy ani jeden ślad.

Skończywszy rytuał Dynaal udał się na upragniony spoczynek.
 
__________________
"The eagle's eye is hiding something tragic
but in this night the red wine rules in me"
Hammen jest offline  
Stary 21-09-2007, 22:43   #94
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Pomysł pobytu tutaj niezbyt podobał się Splamionemu. Jedna noc- w porządku, ale jeżeli mają czekać tu dwa dni na jakieś informacje od wywiadu... Dwa dni mogą kosztować życie nie tylko księcia, ale także tłumy zwykłych ludzi, których jedyną winą będzie to, że znajdą się w złym miejscu o nieodpowiedniej porze. Cóż jednak robić- był tu tylko ostrzem, które sam przysięgał ofiarować Alusair- mógł jedynie wypełniać jej rozkazy, nawet te najbardziej bzdurne. To jedyna droga, by oczyścić duszę...

W komnacie siedział jeszcze ponad godzinę, wpatrzony w gwieździste niebo nad Cormyrem. Mawiają, że nigdzie nie widać tylu gwiazd- i chyba mają racje. Gdzieś tam ponoć znajdują się magiczne statki, którymi elfy w dawnych i okropnych czasach wyleciały w niebo, by szukać pomocy... "Pieśń o Vatarxie, kapitanie statku skrzydlatego" była niegdyś przebojem wśród bardów z Calimportu- sam zresztą znał słowa i umiał zagrać melodię na lutni i harfie...

Dopijając wino ze zdobionego kieliszka, elf położył się i zasnął, śniąc o własnym rejsie ku słońcu...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 22-09-2007, 11:21   #95
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Komnata w której zakwaterowano Volstagha miała o wiele wyższy standard w porównaniu z tymi w których zwykle dziki mag spał.
Łoże z baldachimem i pierzyną z puchu... Łoże bez siennika!!. To była nowość dla gnoma. Także nowością był brak pcheł i pluskiew, które trzeba było wybić przed pójściem spać...Wszystko ładniutkie, czyściutkie, śliczniutkie.
- "Bogacze mają cacy żywot."- pomyślał Volstagh na ten widok. Ale najpierw obowiązki. Gnom usiadł wyciągnął księgę, która poddając się woli Volstagha powiększyła do odpowiednich rozmiarów. Za pomocą sztuczek mnemotechnicznych poznanych w owym woluminie dziki mag przygotował czary na jutrzejszy dzień. Standardowy pakiet zaklęć.
Następnie szeroko otworzył ozdobione witrażem u góry okno...Wiedział, że Purchawek go znajdzie. Obu łączyła empatyczna więź, typowa dla chowańca jego pana.
A miał z krukiem parę spraw do obgadania...Przede wszystkim martwił się o Honoriusza, gnom czuł nieco wyrzutów sumienia, że nie dopilnował bezpieczeństwa starca. Jeżeli Honoriusz żyje, to mógłby wiedzieć co nieco o tym symbolu. A nawet jeśli sam nie wie, to mógłby znaleźć uczonego który potrafiłby powiedzieć więcej. Nie można na serio prowadzić śledztwa , mając za trop jakiś tam zhentarimski symbol...Trzeba wiedzieć co to za symbol, z kim powiązany, jakich "oni" mają wrogów i przyjaciół...jednym słowem, wszytko. Gnom pokruszył słodkie ciasto na niewielkim półmisku, jako posiłek dla kruka.
"W końcu mu się należy"- pomyślał Volstagh.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 24-09-2007, 01:10   #96
 
Elaraldur's Avatar
 
Reputacja: 1 Elaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znany
Elaraldur postarawszy się uprzejmie o jak najlepsze kwatery dla zdruzgotanej Lady Elii, sam udał się do swojego pokoju, wszak już mu przydzielonego wcześniej. Trzęsącymi się jeszcze z emocji dłońmi wyczyścił machinalnie lutnię i zmienił odzienie.
Niezła kabała... Wielkie łajno... - Powtarzał sobie w myślach.

Nagle zerwał się z łóżka, na którym siedział dotąd w zadumie, uderzony nowym lękiem. A może ONI wiedzą kim jestem? Może uśmiechy służących i ufne spojrzenia namiestniczki są grą? Grą by zapędzić mnie w kozi róg? - To przeczucie uderzyło go niczym cios prosto w twarz. Elaraldur zaczął nerwowo przechadzać się wokół stołu w pokoju. Po chwili jednak się zreflektował, wiedząc, że i tak nie ma wyboru i musi siedzieć tutaj. Ponadto wysłanie jakiejkolwiek, nawet magicznej wiadomości na zewnątrz graniczy chyba teraz z cudem. Cóż, może uda się wykrzesać więcej z tej sytuacji...

Łapiąc na korytarzu jakiegoś zamotanego pachołka kazał przygotować kąpiel, ale nie uspokoiła ona zszarganych nerwów i zmęczonych adrenaliną mięśni. Gdy położył się do łóżka, długo leżał z otwartymi oczami.

Niech Tymora zgotuje mi co uważa za słuszne...
 
Elaraldur jest offline  
Stary 24-09-2007, 09:57   #97
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Wolnym krokiem zmęczeni opuściliście salę. Idąc przez korytarze nikt się nie odzywał do siebie. Zdaliście sobie sprawę w co się wciągnęliście, przecież to nie było zwykłe porwanie tylko rozgrywka polityczna. Intryga dworska, rzekłbyś. Kamerdyner odprowadzał was do swoich pokoi, jak już zauważyliście zamek spał. Było późno po północy. Niektórym z was mięśnie drgały z napięcia, emocji. Niełatwo przychodził wam sen mimo wielkiego zmęczenia. Sam sen też nie był zdrowy i niezmącony.

Wasze pokoje były rozmieszczone w oddzielnym skrzydle wysuniętym na północ. Korytarz był oddzielony od reszty zamku dużymi drzwiami, widać te komnaty były przeznaczone dla specjalnych gości. Na samym końcu korytarza dokładnie na przeciwko tych wielkich grubych drzwi, był pokój Elaraldura, co prawda została dla niego przygotowana już inna komnata, ale został on przeniesiony do tego pokoju. Tuż obok po lewej stronie swój pokój miał gnom Volstagh, obok niego był pokój Everona kapłana Kossutha, a naprzeciw gnoma zamieszkał Zamaskowany, ale wtedy nikt nie domyślał się nawet, że to może mieć jakiekolwiek znaczenie.
 
Diakonis jest offline  
Stary 17-11-2007, 23:08   #98
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Ledwo gnom położył się do łoża z furkotem do twojego pokoju wpadł Purchawek. Najwidoczniej Volstagh zbyt intensywnie myślał o tych ciastkach, a kruk wyczuł empatycznie symbol ciastek w głowie gnoma i na złamanie karku przyleciał. Kiedy już siadł na stole i zaczął jeść herbatniki, oprzytomniał.
- O Volstaghu, tak... ja no... Bardzo potrzebowałem tych ciastek chyba rozumiesz. Rzecz jasna taki mądry jak ja kruk nie przywiązuję wagi do tak lichych wartości doczesnych ... ale ja te ciastka po prostu ubóstwiam... - Purchawek czuł się najwyraźniej zmieszany swoim obscenicznym zachowaniem. Dziki mag lekko tylko uśmiechnął się do swojego pierzastego przyjaciela.
- Filozof nie powinien dbać o rzeczy doczesne.- rzekł gnom z przekąsem.
- Eee...Jestem krukiem, i nic co krucze nie jest mi obce?- odparł Purchawek jednak bez przekonania w głosie.
- Zresztą nieważne. - odparł Volstagh wzruszając ramionami spytał.- Znalazłeś Honoriusza, żyw on i cały?-
- Honoriusza nie znalazłem, ale dowiedziałem się co z nim jest. Został zabity podczas walki, jednak nie wygląda to tak źle gdyż rzecz działa się na tarasie gdzie zawirowania magii nie były tak silne i prawdopodobnie uda się go wskrzesić. Podsłuchałem jednak rozmowę pewnego uczonego z kapłanem który pilnował ciał. Ponoć Honoriusz może mieć małe problemy z pamięcią. - Kruk czekał na reakcję Volstagha, ale kiedy zobaczył że ten po chwili namysłu składa się do snu, także usadowił się na swoim "posłaniu".
Volstagh bowiem, po wysłuchaniu raportu ptaka, położył jedna poduszkę, obok, żeby kruk miał gdzie spocząć, a sam zmówiwszy modlitwę do patronującego mu bóstwa...Również poszedł spać.
Powoli zapadł w niespokojny odpoczynek. Sen gnoma był pełen ognia, fajerwerków, wybuchów. Czuł się dobrze i ciepło w otoczeniu tego, jednak po kilku chwilach pojawili się także Łyskowie z Thay i Marilithy, a to już nie było ciepłe i przyjemne.
Na szczęście W tym momencie coś wyrwało Volastagha ze snu. Przetarł oczy, odetchnął świeżym powietrzem, poczuł wiatr na twarzy. Wiatr? Przecież zamknął okno przed snem. Na pewno zamknął! Dziki mag niepewnie wstał z łoża, wsunął stopy w buty i skierował się do okna. Zimno klamki okna przeszyło go kiedy położył na nim dłoń. W tym momencie gnom usłyszał jakiś szmer za sobą. Odwrócił się momentalnie. Na fotelu obok stołu siedziała niska postać w jakimś ciemnym ubraniu. W tym momencie kruk także zaalarmowany twoim poruszeniem zbudził się ze snu spoglądając automatycznie siedzącego w fotelu mężczyznę.
- Witaj Volstaghu Jansenie, przyszedłem do Ciebie z pewną propozycją. Nie ma powodu żeby się niepokoić... - tutaj mężczyzna zrobił pauzę najwyraźniej widząc jak dłoń Volstagha układa się w gest z którego już posypało się kilka iskier.
Gnom usiadł i przeanalizował sytuację, jednocześnie przyglądając się osobnikowi siedzącemu naprzeciw. Po czym rzekł sarkastycznym tonem.- Nie, masz rację...Jak ci ktoś włazi w nocy do komnaty, to nie ma w tym nic niepokojącego, prawda? Wiesz, gdybyś był ponętną gnomką to może bym to uznał za ciekawe doświadczenie...Ale nie, posłańcami zawsze są jacyś faceci wchodzący do czyichś komnat, o koszmarnie późnych porach. No ale nie będę cię tu zatrzymywał...Jak jest twa propozycja?
- Chyba nie spodziewałeś się że twój pobyt na zamku będzie spokojny? Sam już się przekonałeś, że przyjazd na zamek nie był najlepszym pomysłem. Słyszałem że zgłosiłeś się do misji, pewnej bardzo niebezpiecznej misji. To nie był chyba zbyt dobry pomysł, jednak może koniec końców wyniknie z tego coś dobrego. Ja jestem tutaj w roli emisariusza. Jako jedyny z tego towarzystwa wydajesz się być na tyle rozgarnięty żebym mógł Ci złożyć propozycję. Nie jesteś zaślepiony przyziemną zemstą, ani osobistą krucjatą. Jesteś uczonym, nauka jest twoją panią, ale przecież jak każdy uczony potrzebujesz pieniędzy na badania. Ja mogę w pewien sposób sponsorować twoją pracę naukową. Wystarczy że będziesz mi co jakiś czas pisał sprawozdanie na temat swoich poczynań. Ja i moi zwierzchnicy chcieliśmy Ci zaproponować napisanie krótkiej książki na temat tego co stało się w zamku i tego co stanie się podczas misji ratunkowej, książka oczywiście zostanie wydana tylko w kilku egzemplarzach... rozumiesz chyba moją propozycję.-odparł "posłaniec".
- Zawoalowane propozycje...Jesteś szlachcicem z Sembii czy początkującym Zhentem? Boisz się powiedzieć, szpieguj dla nas, a dostaniesz mieszek złota?- spytał gnom.- Uczonych nie przekupuje się złotem, a wiedzą...A tam skąd przybywam, mam dość funduszy na badania. Niemniej zanim zgodzę się, to chciałbym wiedzieć jak miałbym ci niepostrzeżenie dostarczać wiadomości. No i przemyśl kwestię zapłaty...Interesują mnie rzadkie woluminy i cenne przedmioty magiczne...I drogo sobie liczę, za sprzedanie sumienia.-
Choć głos Volstagha był cały czas lekko ironiczny...To nerwy gnoma były napięte niczym postronki. Dziki mag rozpoczynał bowiem śliską i niebezpieczną rozgrywkę. Jeden błędny ruch i zostanie skrócony o głowę...Przez jedną lub drugą stronę.
-Zapłata, zapłata, zapłata.... Rzecz jasna ja i moi zwierzchnicy z chęcią włożymy spore fundusze w pomoc obiecującym naukowcom i myślicielom. Natomiast jeśli Ci myśliciele nie będą zadawać zanadto pytań to moi szefowie będą bardziej hojni. My chcielibyśmy tylko abyś zapisywał wszystkie swoje spostrzeżenia i wnioski z doświadczeń, które mogły by się przydać do naszych badań...
Tutaj nieznajomy uchylił rąbka płaszcza i pokazał małą książeczkę pięknie oprawioną w skórę.
- Wystarczy abyś pisał swoje spostrzeżenia. Dziennik możesz zachować rzecz jasna dla siebie, a nawet nalegalibyśmy abyś miał go zawsze przy sobie. Zatem decyzja należy do Ciebie. Zapytam jeszcze tak z ciekawości ile zaproponowała Ci Pani Obarskyr w zapłatę za misję? Bo moi szefowie są w stanie zapłacić 10.000 sztuk złota jeśli będziesz się dobrze sprawował, no rzecz jasna te 10.000 złociszy można zamienić na woluminy i rzadkie księgi. Decyzja należy do Ciebie.
Gnom nawet nie zauważył jak drzwi od balkonu lekko się uchylały teraz znów były otwarte, a Volstagh stał pomiędzy siedzącą postacią a balkonem. Purchawek przypatrywał się nieznajomemu spokojnie, a zarazem pałał do niego niechęcią. Dziki mag czuł jak się cały trzęsie chociaż ledwo go widział w półmroku w tej odległości.
- Wolałbym jakąś gwarancję…Dowód na to, że zobaczę te 10 000 i przeżyję. Równie dobrze, możecie spróbować mnie zabić, po otrzymaniu dzienniczka z powrotem.- kontynuował gnom, choć i w nim, podobnie jak w Purchawku rozkwitała pogarda, dla tego osobnika. Nie podjął bowiem misji od Alusair z powodu potencjalnego zysku. Volstagh obejrzał wolumin poszukując jakichkolwiek znaków bądź charakterystycznych symboli (nie, żeby się spodziewał jakieś znaleźć). I rzeczywiście żadnych nie było.- Jak otrzymam od was zaliczkę, jako gest dobrej woli, to rozważę propozycję współpracy.
- Widzę że panie Volstaghu nie myślimy praktycznie o tej porze, no ale ja rozumiem was naukowców. Otóż tego dziennika nigdy nie będziesz nam musiał oddawać, wystarczy że spiszesz tam informacje o które Cię prosimy, a resztę załatwi ten notes... co do zaliczki to jestem w stanie na początek zaoferować dwa okrągłe tysiące, płacone w platynie na zakończenie naszego dzisiejszego spotkania. - Jeszcze raz przyglądnął się dziennikowi który teraz leżał na stole. Mały, czarny, skórzany bez żadnych inskrypcji czy symboli.
Gnom potarł dłonią swą zielona bródkę...O takim zastosowaniu magii pierwszy raz słyszał. Magiczny gadżecik idealny do szpiegowania.
- Widzę, że nie oszczędzacie na środkach. Sądziłem, że będą te hece przebierankami i tajnymi hasłami. Wie pan, jak w opowieściach bardów.- rzekł Volsatgh z słabo ukrywanym podziwem.- Przyznaję, że jestem pod wrażeniem, jeszcze te dwa tysiące w platynie i możemy uznać umowę za zawartą.
Gnom starał się zamaskować myśli, w razie gdyby tamten był telepatą...W końcu pomijając zarobienie sporej sumy, zyskał przewagę nad porywaczami. Wystarczy że informacje które będzie wpisywał będą sprawiały wrażenie wiarygodnych...Kto powiedział, że muszą być prawdziwe? A sam przedmiot magiczny, doświadczony mag (czyli niestety nie Volstagh ) mógłby wykorzystać w celach wieszczących. I zlokalizować tych którzy otrzymywali informacje poprzez notesik.
- Proponuję więc zrobić tak... w ramach okazania wzajemnie sobie chęci współpracy, ja dam panu tą oto sakiewkę zawierającą dokładnie dwieście sztuk platyny, a pan zaraz usiądzie i napisze w naszym dzienniku jak też przebiegło przyjęcie urodzinowe naszego kochanego księcia Azouna V. -
To mówiąc nocny wizytator wyłożył, obok czarnego notesu, sakiewkę, która brzęknęła dobrze znanym wszystkim gnomom dźwiękiem, to jest dźwiękiem brzęczących cormyrskich platynek.
- Jeżeli natomiast bo dłuższym namyśle nie przystanie pan na naszą propozycję i nie wpiszę pierwszej noty do notesu, to dezaktywujemy go, ale wtedy radzę nie dotykać zapłaty.
- Twoja propozycja mało mnie obchodzi...Skoro wstępnie ustaliliśmy warunki, to ty zostawisz notesik i zaliczkę, a ja położę się spać. A rano dostaniecie moje wypociny co do balu. Straciłem już wystarczająco dużo nocy, żeby jeszcze dalej ślęczeć nad waszym notesikiem.. A teraz z łaski swojej zabieraj swoje cztery litery z mojego pokoju i daj mi się wyspać...- burknął gnom, po czym wpakował się do łóżka, mrucząc ostentacyjnie.- Że też ci szpiedzy nie mają lepszej pory do korumpowania...Ale nie! Oni muszą przyłazić późną nocą, nie dając się wyspać porządnym gnomom.
- Przystałbym na to rozwiązanie, ale niestety moi pracodawcy naciskają, a w tak ważnych sprawach czas jest nadzwyczaj ważny. Jeśli chcecie współpracować panie Volstagh to proponuję opisać wydarzenia teraz, albo przynajmniej najważniejsze fakty. Kto? Jak? Kiedy? Kogo? Widzi pan to takie proste pytania, ale jak niezwykłej wagi. Postarajcie się dzisiaj jeszcze o ten jeden wysiłek dzisiaj, a może dodatkowe 50 sztuk platyny przysłuży wam lepiej niż marna godzinka snu - to mówiąc szpieg dołożył na stolik jeszcze jedną mniejszą sakieweczkę. - No i co teraz powiesz panie V?
- Powiem byś się nie trudził zostawianiem platyny i notatnika. Mogę się zgodzić na współpracę, ale żadne skarby świata nie uczynią mnie niczyim sługą.- burknął gnom.- Szkoda, że waszmość marnował swój i co najważniejsze, mój czas, nadaremno.
Volstagh nie był pewien czy dobrze robi, ale jeśli jego własny plan miał się powieść, to tylko wtedy jeśli jego "mocodawcy" będą widzieli w nim jedynie współpracownika. Od sługi bowiem dzisiaj mogą żądać pisania tekstów w notatniku, ale jutro dosypania trucizny do posiłku. By tego uniknąć, gnom wolał od razu ustalić granice. W innym przypadku lepiej od razu dać sobie spokój z tą pozorowaną współpracą.
- Zatem zabiorę tą dodatkową sakieweczkę, ale jeśli Pan chce współpracować to z samego rana zaraz po obudzeniu proszę o wypełnienie dziennika historią z poprzedniego wieczora. - Mężczyzna najwyraźniej nieco się zdenerwował, pierwsze słowa wypowiedzi nie miały już tej siły i pewności co wcześniej. Lekko jakby zająknął się ale po chwili już znów mówił nie okazując żadnych emocji. - W przeciwnym razie zabieram wszystko z czym przyszedłem, a moją propozycję puszczam w niepamięć. Jeśli chce Pan abyśmy wspomogli jego badania naukowe to musimy mieć pewność, że i obie strony dotrzymają warunków umowy. My darząc Pana zaufaniem zostawiamy tutaj sakiewkę z zapłatą przed wykonaniem zadania.
Gnom lekko się uśmiechnął, zdając sobie sprawę z tego, że mężczyzna nie potrafi się targować. "Kupcem to ty nigdy nie byłeś"- pomyślał. Po czym rzekł głośno.- O ile sobie dobrze przypominam to wy zgłosiliście się do mnie, nie ja do was. To ty mi zawracasz głowę jakimś tam pamiętniczkiem...Chcecie mej współpracy? Dobra, zgadzam się, ale będę współpracował tylko na moich warunkach. Co do zaufania, nie nauczyli cię w tej szpiegowskiej robocie, że czegoś takiego zaufanie i gwarancja nie istnieją? Jest tylko ryzyko...Zresztą skoro i tak zabijecie mnie, jeśli zabiorę monety nie współpracując z wami, to myślisz, że groźba odebrania zaliczki zrobi na mnie wrażenie? Rób co chcesz chłopcze, ja idę spać...Jeśli jednak chcesz mojej współpracy to zostawisz tu i pamiętniczek i zaliczkę, albo nie zostawisz niczego. Rób co masz robić, byle szybko…Znużony jestem.
- Dajemy Ci szanse, dajemy pieniądze i dajemy protekcję. Ty jednak odrzucasz to wszystko. Nic to. Znajdzie się ktoś inny, jednak żal mi, że nie dobiliśmy targu. Żegnaj Volstaghu, módl się żebyśmy się już nigdy nie zobaczyli, bo wtedy albo Ty albo My. - Szpieg był zaiste dziwną osobistością. Przypominał gnomowi wujka stryjecznego Harnibalda. On też miał w sobie coś z niespełnionego poety i opowiadał czasem liryzującymi strofami. Choć jak wiadomo nie spisał on nigdy choćby jednego wiersza i nie lubił kapusty. Kiedy w głowie dzikiego maga kołatały się te dziwne myśli, nieproszony gość opuścił pokój przez balkon.
-" Jak przemyślą sprawę, wrócą z powrotem."- pomyślał gnom zasypiając.- "Chyba, że to szlachciury o ego większym od rozumku."
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 26-11-2007 o 08:43.
abishai jest offline  
Stary 19-11-2007, 23:46   #99
 
Elaraldur's Avatar
 
Reputacja: 1 Elaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znany
Śniłeś o Mulhorandzie, o swojej utraconej ukochanej, jeno we śnie nie mogłeś wspomnieć jej imienia. Szedłeś jakąś drogą w małej Mulhorandzkiej osadzie. W pewnym momencie usłyszałeś dźwięk lutni, skądś znałeś tą melodię ale nie byłeś pewien skąd. Zbliżyłeś się, to krasnolud Jorzum grał tą melodię. Ten sam którego spotkałeś w Suzail, ale młodszy o kilkaset lat.
- Witaj Elaraldurze L'chean...

W tym momencie coś wyrwało Cię ze snu. Musiał to być jakiś koszmar gdyż kołatały się w Tobie jeszcze negatywne emocje. Przetarłeś oczy, odetchnąłeś świeżym powietrzem, poczułeś wiatr na twarzy. Wiatr? Przecież zamknąłeś okno przed snem. Na pewno zamknąłeś! Teraz niepewnie wstałeś z łóża, wsunąłeś stopy w buty i skierowałeś się do okna. Zimno klamki okna przeszyło Cię kiedy położyłeś na nim dłoń. W tym momencie usłyszałeś jakiś szmer za sobą. Odwróciłeś się momentalnie. Na fotelu obok stołu siedziała niska postać w jakimś ciemnym ubraniu.
- Witaj Elaraldurze, przyszedłem do Ciebie z pewną propozycją. Nie ma powodu żeby się niepokoić... - tutaj mężczyzna zrobił pauzę najwyraźniej widząc jak twoja dłoń wędruję w kierunku sztyletu w cholewie.

---

Nie widząc aktu agresji, Elaraldur wstrzymał się z dobyciem broni. Zrobił za to jeszcze dwa kroki w tył nie mogąc jeszcze złapać oddechu z wrażenia.

-Co to za bezczelne wtargnięcie do mojej prywatnej kwatery!?... (przerwa na kilka oddechów) Co sobie myślisz, chamie agrarny, przez sto calimshyckich wezyrów chędożony!!!

Odsapnął jeszcze kilka razy zdając sobie sprawę, że może lepiej zachować się odpowiednio do miejsca w jakim się znajdował.

-Przepraszam za moje uniesienie, ale zaiste mnie przestraszyliście... - zlustrował jegomościa spojrzeniem - Jakaż to propozycja i dlaczego waszmość nie mógł poczekać z nią do rana? I jak się tu do cholery dostaliście?

Wyczekując na odpowiedz Elaraldur, udając, że mamrocze z nerwów inkantował już zaklęcie mające wystrzelić z jego dłoni strugę ognia na tajemniczego gościa. Miał zamiar urwać zaklęcie w ostatnim momencie, by w razie ataku aktywować go jednym, ostatnim słowem.

---

Nie mogłem poczekać do rana gdyż moja rodzaj propozycji jaką chciałem Ci złożyć nie jest przeznaczona dla oczu wszystkich. Otóż jestem można by powiedzieć także bardem jak Ty, spisuję historie, pałacowe historie... intrygi, plotki, wydarzenia. Tego typu rzeczy. Wiem że byłeś świadkiem wydarzeń których ja nie mogłem ujrzeć, ale może użyczyłbyś nieco swojej wiedzy i napisał powiedzmy krótki epicki utwór na ten temat, ja natomiast wydałbym go w nakładzie kilku egzemplarzy tylko do wglądu moich znajomych. Rozumie się, że zostałbyś sowicie opłacony za twój artyzm i trud. Na początek proponuję cztery tysiące złotych monet, a pod koniec współpracy od pięciu do nawet dziesięciu tysięcy w zależności od tego jak będziesz się sprawował. Zasada jest prosta, ja daję Ci dziennik, Ty zapisujesz dzieje wczorajszych wydarzeń, a my płacimy Ci cztery tysiące tego samego dnia. W czasie podróży, podczas ważnej misji dyplomatycznej pod sztandarem Cormyru z pewnością też znajdziesz natchnienie... Rozumiesz chyba o co mi chodzi, jaka więc będzie twoja decyzja? - Siedzący na fotelu mężczyzna okryty czarną opończą, trzymał w dłoni czarny notes obity skórą.

---

Dobra, dobra! - podniósł głos Elaraldur unosząc dłoń - ale nadal nie wiem, kim jesteś i jak do stu diabłów się tu dostałeś!

Elaraldur starał się szybko ułożyć myśli. Czego chce ten arogancki jegomość? Bardem to on na pewno nie jest. A jeśli już, to wyjątkowo marnym... Chociaż wie gdzie szukać sensacji. W każdym razie to ktoś z zewnątrz. Trubadur z Wybrzeża miał straszliwą ochotę zagrać na jego ambicji.

Takiż z ciebie artysta, że musisz wspierać się plagiatem? Skoroś dostał się tutaj przez wszelkie magiczne zabazpieczenia, czemu sam nie możesz śledzić wydarzeń w pałacu?

Elaraldur liczył na to, że podbije potencjalną stawkę, zmuszając nieznajomego do przyznania, że jest mu bardzo potrzebny.

---

- Po co się od razu tak unosić? Widzisz dostałem się tutaj właśnie po to żeby zasięgnąć informacji. Jednak nie jestem na tyle sławnym i utalentowanym artystą jak Ty by zostać zaproszonym na dwór Cormyrski. Chcę tylko Cię prosić, żebyś pomógł nam nieco wesprzeć nasze domysły na temat wydarzeń na dworze, relacją świadka. Zapewniam Cię że nasza wdzięczność będzie równa poświęceniu jakie uczynisz. - Tutaj na chwilę zamilkł, pozwalając abyś zebrał myśli i słowa które wypowiedział. - Zatem Elaraldurze, co powiesz na moją propozycję?

Elaraldur pogladzil sie w zamyśleniu po podbródku. I wybuchł.
-Szlag to! Ja się tutaj męczę i czuję jak jakiś więzień A ty sobie wlatujesz przez okienko jak wesoły motylek?! A co ja niby jestem?! Jakaś pomoc dla młodych artystów? Czy zdajesz sobie wałkoniu sprawę, że to co tutaj się dzieje jest tajne? TAJNE! A ja jako nadworny bard mam nadstawiać swojego karku dla jakiejś chałturniczej, podwórkowej sztuki taniej sensacji?
Przyjrzał się badawczo przybyszowi raz jeszcze.
A co mi z tego może przyjść?! Myślisz, że mało mi pieniędzy? Kpisz sobie, chamie agrarny? W najlepszym wypadku będę miał plamę na honorze, a w gorszym zostanę defenestrowany na zbity łeb! Czy ja wyglądam na cholernego szpiega?! Bo ty mi wyglądasz na wroga Cormyru i gdybym mógł, z chęcią przypaliłbym ci tą nadaktywną rzyć!
Westchnął z oburzeniem czekając na odpowiedź, inkantując po cichu czar który miałby po dokończeniu zaalarmować służbę.

---

- Zatem widzę że nici tu po mnie. Mogłeś zyskać nowych sojuszników Elaraldurze L'chean, a zamiast tego zyskujesz sobie nowych wrogów. Bywaj. - Z tymi słowami gość udał się w stronę okna. Elaraldur rzucił czar w chwili gdy jegomość stał o kilka kroków od wyjścia. Nagle w pokoju wśród nocnej ciszy rozległ się wysoki przeraźliwy pisk. Niezidentyfikowany przybysz upadł ogłuszony tym niespodziewanym alarmem. Elalaraldur zabezpieczony mocą zaklęcia stał nieporuszony czując na twarzy wibracje powietrza i widząc leżącego na ziemi człowieka.

---

Elaraldur sam zdawał sie być zaskoczony tak skutecznym efektem zaklęcia. Widocznie wzmożone emocje wzmocniły czar... Szybko jednak opamiętał sie i wyszarpnął chowany w cholewie sztylet. Rzucił się w stronę cholery, by w oczekiwaniu na straż przyskrzynić go ostrzem przy szyi.

---

Bard przytrzasnął do ziemi szpiega, ale tylko na moment gdyż ten zaraz się wyślizgnął. Ciemna postać jedynie skoczyła dwa ogromne susy wyskakując przez balkon, Elaraldur wyhamował tuż przed balustradą. Szpieg zniknął w mroku nocy, ale nie słychać było huku jaki powinien towarzyszyć spadającemu ciału. Elaraldur stał co niemiara zdziwiony wpatrując się w kierunku miejsca gdzie ostatni raz widział wroga.

---

Elaraldur poddenerwowany usiadł na łóżku i położył sztylet obok.
Nasłuchiwał nadejścia służby zaalarmowanej jego zaklęciem.

---

Mijały minuty, ale nikt nie przychodził. Nie było słychać ruchu w zamku, ani odgłosów miasta. Cisza absolutna. Elaraldur słyszał tylko głośne bicie swojego przyśpieszonego tętna.

---

Elaraldur jeszcze przez chwile wdychał kolejne łyki powietrza z uchylonego okna. Wstał i spojrzał na uśpione po festynie miasto. W wielu miejscach małe światełka przypominały jeszcze o uroczystośc, a za miastem rozciągały się okryte bladym światłem Selune równiny. Bard czuł, że niedługo niewola w pałacu zacznie go straszliwie męczyć. Westchnął kilka razy ciężko i szczelnie zamknął okno. Położył się na wznak na swym posłaniu i pozwolił by zmogło go zmęczenie, mimo emocji...
 
Elaraldur jest offline  
Stary 20-11-2007, 00:01   #100
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
MG


Spałeś niespokojnie, co chwila się przekręcając z boku na bok. Gryzło Cię coś strasznego. W tym momencie coś wyrwało Cię ze snu. To był ciężki koszmar. Przetarłeś oczy, odetchnąłeś świeżym powietrzem, poczułeś wiatr na twarzy. Wiatr? Przecież zamknąłeś okno przed snem. Na pewno zamknąłeś! Teraz niepewnie wstałeś z łóża, wsunąłeś stopy w buty i skierowałeś się do okna. Zimno klamki okna przeszyło Cię kiedy położyłeś na nim dłoń. W tym momencie usłyszałeś jakiś szmer za sobą. Odwróciłeś się momentalnie. Na fotelu obok stołu siedziała niska postać w jakimś ciemnym ubraniu.
- Witaj Panienko, przyszedłem do Ciebie z pewną propozycją. Nie ma powodu żeby się niepokoić... - tutaj mężczyzna zrobił pauzę najwyraźniej widząc jak twoja dłoń wędruję w kierunku sztyletu w cholewie.


Splamiony
Sztylet był tam, gdzie zawsze, trzymał jego zimną rękojeść, wpatrując się w osobę siedzącą na fotelu. Delikatnym ruchem lewej ręki uaktywnił amulet, wyostrzając tym samym swój słuch- teraz ważne było, by usłyszał każdy krok... Powolnym ruchem wyjął broń z buta, z szafki nocnej podniósł maskę i przez chwilę spojrzał na Nadzieję. Broń niestety leżała na stole, stanowczo zbyt blisko mężczyzny...

- Propozycją...? Jaką propozycją? I nie Panienko... Już nie...- odezwał się, wpatrując się w postać. Chciał zobaczyć jego twarz...


MG
Nie mogłeś dostrzec jego twarzy. Był ubrany w opończę, a twarz zasłaniał mu kaptur. Zresztą tylko tyle byłeś w stanie zobaczyć, w pokoju panował mrok, niewielka ilość światła wpadająca przez okno ledwie ukazywała zarys jego postaci.

- Widzę żeś bardzo niecierpliwy więc już tłumaczę. Jestem Nail Karzak z Wrót Baldura. Jak wiesz Na zamku Suzailskim tej nocy zaszły wydarzenia które mogą wpłynąć na sytuację polityczną całego północnego Faerunnu. Wiele oczywiście zależy też od powodzenia misji na którą między innymi Ty zostałeś wysłany. Powiem wprost, moja organizacja próbuje chronić spokój Faerunnu, dlatego też potrzebujemy ludzi którzy nam pomogą. Ja jako wysłannik chciałem Cię prosić o przysługę. Potrzebny nam jest kontakt w tej drużynie. Jeżeli nie wystarczy Ci to, że przysłużysz się dobrej sprawie to możemy także zapłacić w złocie. Jak rozumiesz zapewne, nie chcemy aby taka potęga jak Cormyr utraciła wpływy i władzę, ale żeby utrzymać ich pozycję potrzebne nam są informacje i twoja pomoc. Powiedz czy mogę liczyć na Ciebie? - Intryga, kolejna dworska intryga w którą najwyraźniej miałeś zostać wplątany...


Splamiony
-Pomoc dla Cormyru? Mów dalej przybyszu. I zdejmij ten kaptur- Ty ujrzałeś moją twarz, więc ja pragnę zobaczyć twoją. Dopiero wtedy możemy zacząć rozmawiać o tym, co mam zrobić, dlaczego i dla kogo...

Sytuacja wydawała mu się dziwna, ale wiedział, że może grać. Może się czegoś dowie, może rzeczywiście komuś pomoże... A może dojdzie do jakiegoś spisku, tak wielkiego, iż mógłby on zagrozić nie tylko Cormyrowi, ale i całemu Faerunowi?


MG
- W tym mroku nie widziałem twej twarzy, moja też niech zostanie na razie zakryta. Rozumiesz, będzie to bezpieczniejsze i dla mnie i dla Ciebie, na wypadek jakiejś zdrady czy czegoś w tym stylu. Rzecz jest prosta, potrzebujemy informacji, stałego źródła informacji. Mam tutaj pewną rzecz która mogłaby nam pomóc w ich otrzymaniu - w tym momencie nieznajomy wyjął z płaszcza mały notesik, po czym położył go na stole.


- Wystarczy że opiszesz dzisiaj to co stało się tej nocy na sali balowej, a ja zostawię Ci sporą sumę oraz ten notes gdybyś chciał napisać w nim coś jeszcze. Napisz, a ja posiadając identyczny notes odczytam w swoim treść twojej wiadomości. Nie mogę podać więcej informacji. Decyzja należy do Ciebie, zgadzasz się na to czy nie?

Splamiony
Elf westchnął. Trudno mu było "rozgryźć" jego rozmówcę- nie wydawał się nikim niezwykłym, chociaż taka "szarość" i "typowość" była przysłowiowym "asem w rękawie" wielu potężnych typów spod czarnej gwiazdy. I chociaż ten wcale nie wydawał się być kolejnym z Zhentów czy przyjacielem Kupczyka, to jego propozycja była co najmniej dziwna... Na tyle dziwna, iż...

- Wybacz. Muszę odmówić. Zabierz swój notesik i wiedz, iż nie ma w mojej odmowie twojej winy- przez lata nauczyłem się, by nie ufać nieznajomym, szczególnie w wypadku tak ważnych misji.- odparł elf, mówiąc już spokojniej, niemal śpiewnie- A teraz żegnaj. Spokojnej drogi...

MG
- Nierozważnie czynisz, bardzo nierozważnie. Zastanów się jeszcze raz nad tym, wiesz jak wielu masz wrogów, a zyskujesz kolejnych. Może jednak zmienisz zdanie i przystaniesz do nas? Przemyśl to przez chwilę. - mężczyzna zamilkł czekając na twoją odpowiedź. Jednak Ty byłeś już zdecydowany i nie odezwałeś się ani słowem. Po chwili twój rozmówca wstał. - Widzę zatem że nic tu po mnie, zatem żegnaj i módl się obyśmy się nigdy więcej nie zobaczyli. - Po tych słowach skierował się w stronę okna i po prostu wyszedł tak jakby tam były drzwi. Spoglądałeś tam jeszcze, ale nie został po nim nawet cień.


Splamiony
Cóż, pomyślał elf, kolejni wrogowie... Szybko podszedł do miecza i chwycił go pewnie i mocno. Machnął dla pewności w miejscu, gdzie przed chwilą siedział jego "gość"- rzecz jasna, nikogo tam nie było. Iluzja? Możliwe- w końcu niewiele osób chce składać takie propozycje osobiście...

A potem znowu położył się spać, tym razem z mieczem pod głową. Kolejni wrogowie? Kolejne przeciwności? Cóż, elf starał się traktować to wszystko jako kolejne okazje, by zmyć plamy na swym honorze...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172