|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
01-12-2007, 15:34 | #111 |
Reputacja: 1 | Splamiony walczył ze sobą. Z jednej strony pragnął wyrazić swe oburzenie, wykrzyczeć parę naprawdę nieprzychylnych słów- cały bowiem nocny incydent był naprawdę nieprzyjemnym zdarzeniem, a teraz okazało się, iż miał to być "zwyczajny test". O nie- tak nie sprawdza sie wierności swoich gości, bohaterów którzy ofiarowali swe ostrza Cormyrowi, którzy zań gotowi byli ginąć. Nie tak postępują prawdziwi władcy! Z drugiej strony jednak wciąż pamiętał co działo się gdy ostatnio próbował wkroczyć do życia. Gdy ostatnio nawiązywał z ludźmi bliższe kontakty, gdy chciał wrócić do życia, los karał go. Chociażby jego nadzieje co do Latilien, wszystkie rozwiały się w przeciągu paru chwil... Elf zdawał sobie sprawę, iż każdy krok w kierunku "normalności" osłabiał go, niszczył, do czasu, aż nie pozbędzie się plam na swej duszy... Cicho westchnął. Był splamionym, zhańbionym wojownikiem i musiał nim pozostać dopóki piętno grzechu nie zostanie z niego starte... A chwila, w której to nastąpi jest zależna tylko i wyłącznie od niego. Milczał, delikatnie gładząc tylko miecz. Chciał jak najszybciej zakończyć to wszystko- zaczął bowiem tęsknić za dawnym życiem- a to nie było dobrym znakiem...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |
01-12-2007, 23:51 | #112 |
Reputacja: 1 | - Przepraszam w takim razie urażonych za postępowanie odnośnie moich gości, jednak jak widać okazało się to być metodą skuteczną i jeśli miałabym po raz drugi wybierać to powtórzyłabym to. Przejdźmy jednak do sedna sprawy. Toskanie bądź łaskaw przedstawić nam teren. – Na te słowa Namiestniczki Toskan podszedł do ściany okien i wykonał gest dłonią połączony z cichą inkantacją. Po chwili widok na miasto zasłoniła duża plansza, na której po chwili pokazał się obraz. Mapa Cormyru wraz z otaczającymi go terenami. Alusair wstała i zaczęła chodzić wzdłuż stołu tłumacząc wam szczegóły misji. - Celem waszej wyprawy będzie siedziba Białej Dłoni, do niedawna jednej z elitarnych jednostek Zhentarimów, teraz oddzielonej gildii. Wywiad pracuje na najwyższych obrotach jednak największe starania przykładamy do zachowania tajemnicy państwowej oraz zabezpieczeniu sytuacji w państwie. Zdołaliśmy się dowiedzieć, że niespełna tydzień temu Biała Dłoń oficjalnie opuściła szeregi Zhentarimów, choć wewnętrzne spory trwały już od dawna. Akt ataku na Cormyr oraz ponoć jakieś akcje w innych częściach Faerunu mają nadać siłę i rozdźwięk nowej gildii. W tej sytuacji wiadome jest, że grupy Zhentarimów także będą poszukiwać siedziby Białej Dłoni w celu odbicia zakładników i przejęcia roszczeń o okup. Owa siedziba organizacji znajduje się gdzieś w paśmie Rogów Sztormu. To jedne z najniebezpieczniejszych terenów w królestwie Cormyru. Więcej o tamtym rejonie opowie pani Leracher już w czasie drogi. Nasi wrogowie powinni być niebawem w swojej kryjówce, został wysłany pościg za nimi, ale szybko zgubiliśmy przeciwnika. Z tego co wiem w organizacji mogą znaleźć się osobniki najróżniejszej rasy z najdalszych zakątków Faerunu. Ponadto są także ruchem religijnym i mogą probować was przekonywać do przejścia na ich stronę, najróżniejszymi sposobami. Radzę pozostać silnym i stale pamiętać jakie jest wasze zadanie. Celem wyprawy będzie odnalezienie twierdzy Białej Dłoni i próba odbicia księcia Azouna IV, a przy tym trzeba będzie to zrobić niepostrzeżenie. Nasi wrogowie, w tym Zhentarimowie, a może i Biała Dłoń, obserwują cały czas zamek i Suzail. Prawdopodobnie przez pewien czas będziecie śledzeni. Tych tropicieli będziecie musieli usunąć sami albo zgubić, jak już mówiłam jesteśmy stale obserwowani i nie mogę pozwolić na taki jawny akt zbrojny. Nie możemy pokazać jak bardzo jesteście ważni dla dworu. Przejdźmy zatem do konkretów. Po pierwsze wyruszycie z zamku po trzy osoby co 15 minut poczynając od samego południa. Dostaniecie średnie konie, ale wytrzymałe, kiedy się oddalicie spokojnie od miasta na milę, nie będziecie szczędzić wierzchowców. Każda z grup otrzyma mapę i wyruszy różnymi drogami w tym samym kierunku. Około godziny osiemnastej zajedziecie do małej przydrożnej gospody „Pod Zielonym Smokiem”, gdzie już będą czekały na was wasze konie. Tam już całą grupą pojedziecie w wyznaczonym kierunku. Wasza trasa została już wyznaczona, wiedzie przez tereny słabo zaludnione. Będziecie musieli jeździć lasem, przez bagna, z rzadka wjedziecie na trakt więc proszę być na to gotowym. Zasadniczo waszym przewodnikiem będzie Pani Leracher i jej daję prawo wydawania rozkazów w waszej drużynie. Jej też daję możliwość wybrania sobie zastępcy. - Ja ze swojej strony mogę powiedzieć, że obiorę zastępcę po kilku dniach podróży, kiedy się nieco poznamy. - Zatem wracając do misji. Do samych gór stąd jest traktem jakieś tygodnia szybkim koniem w sprzyjających warunkach. Jednak waszą drogą może to potrwać około piętnastu dni. Później nie wiem jak długo będzie trwało poszukiwanie twierdzy Białej Dłoni. Waszej misji nadaję kryptonim „Thelema” i odtąd będzie to także hasło identyfikacyjne znane tylko osobom zebranym w tym pokoju. Tyle zatem jeśli chodzi podstawowe informacje dotyczące misji. Teraz oddaję głos hrabiemu Barsiwantzowi. – Namiestniczka zmierzyła wzrokiem wszystkich po czym usiadła i spojrzała na Toskana który zbliżył się do stołu. Mag klasnął dwa razy, a na ten sygnał drzwi sali otworzyły się i wszedł przez nie jeden lokaj trzymając w dłoni małą drewnianą szkatułę, a na niej jakiś przedmiot zawinięty w czarny materiał. Służący położył obie te rzeczy na stole przed czarodziejem. - Przejdźmy zatem do rzeczy w jakie zostaniecie wyposażeni na waszą misję. Po pierwsze muszę was poinformować, że nie możemy wam powierzyć przedmiotów z naszej zbrojowni, gdyż każdy jest magicznie oznaczony znakiem Cormyru. Jak już wspomniała Namiestniczka, w misji liczy się dyskrecja więc wszelkie przedmioty insygnowane magicznie naszym godłem odpadają. Są jednak przedmioty, które udało nam się odnaleźć w zakamarkach naszych magazynów. Pierwszą rzeczą jaka zostanie wam powierzona będzie środek komunikacji. – Tosken przystąpił do przedmiotów na stole i rozwinął materiał, wyjmując z niego jakieś srebrne przedmioty. Mag uniósł w górę trzy okrągłe grube okręgi, wyglądające jak bransolety. Po czym podał jedną z nich w obieg aby każdy mógł się przyjrzeć. - To obręcze Sufeerena, nowe odkrycie jednego z naszych magów, na tyle nowe że nie zostało jeszcze zatwierdzone i insygnowane godłem, dlatego możemy je wam powierzyć. Jak widzicie od wewnętrznej strony obręczy w jednym miejscu jest coś w rodzaju przycisku. Przyciśnięcie go aktywuje obręcz, pozostałe dwie także się aktywują. – Mag zademonstrował wciskając przycisk w jednej z obręczy, które trzymał. Momentalnie w przestrzeni wewnętrznej okręgu powstało coś na kształt magicznej niebieskiej półprzeźroczystej membrany wyglądającej nieco jak tafla wody, reagując na ruch powietrza delikatnym falowaniem. Po czym przybliżył obręcz do twarzy i powiedział coś cicho, jednak głos odezwał się wydobywając z każdej z pozostałych obręczy zmieniając na ten moment konstytencję membrany na stałą półprzeźroczystą przesłonę koloru czerwonego. Po czym dezaktywował obręcze. - Jak widać jest to urządzenie transmitujące dźwięk, na znaczne nawet odległości. Jednak nie wiemy jaki może mieć zasięg ta magia toteż w pewnym momencie waszej podróży możemy zostać przerwani. Dwie obręcze zostaną powierzone waszej drużynie, jedną natomiast zostawiam Namiestniczce. Na wypadek gdyby przedmioty te miały się dostać w niepowołane ręce, wystarczy je aktywować i powiedzieć „Tellen abir Sufeeren maht”, co spowoduje uwolnienie magii z bransolet i jednocześnie je stopi. Przygotowany został dla was jeszcze jeden rodzaj przedmiotu, także nie insygnowany Cormyrskim godłem. – W tym momencie Mag otworzył szkatułę i odwrócił ją w waszą stronę, tak aby każdy mógł się przyjrzeć zawartości. W wyścielanej aksamitem drewnianej skrzynce spoczywały pierścienie. Po jednym dla każdego uczestnika misji, wliczając w to wszystkich którzy zgłosili się do przedsięwzięcia oraz panią Laracher. - Pierścienie kierunku. Każdy z nich jest podpisany, każdy z nich jest przeznaczony dla jednego z was. Zatem przeczytam kolejno wszystkie pierścienie – po czym Tosken odwrócił szkatułę do siebie i spoglądając na pierścienie czytał wszystkie inskrypcje. - Volstagh Elaraldur L’chean Renwald Hraqual Garnick Adelaid Malwin Rossart Korgan KrwawyTopór Leekan Arrouzer Kartuz Grotołaz Arraher Munadhibb Dorgan Gniewny Dellain Benaddib Oraz Pani Marianne Leracher - Tosken rozdał wszystkie obrączki ostatnią zostawiając sobie do demonstracji. - Pierścienie służą do wskazania pozycji innego członka grupy. Proszę załóż to Marianne. A teraz powiedz „Vado” i imię jednego członka drużyny - Vado Araher Munadhibb. – zobaczyliście że nad pierścieniem Leracher pojawił się mały niebieski płomyczek, który zwrócił się kilka razy w różne strony po czym wskazał posła Arahera. Tymczasem nad jego pierścieniem pojawił się mały czerwony płomyczek wskazujący Leracher. - Te pierścienie nie mają systemu autodestrukcji, ale są bezużyteczne dla osoby dla której nie jest przeznaczony dany pierścień. Możliwe jest jeszcze zmienienie inskrypcji na pierścieniu, ale tylko przez naszych magów. To tyle jeśli chodzi o wyposażenie. - Zatem czy są jakieś pytania do mnie, Pana Toskena lub pani Leracher. Namiestniczka rozglądała się po zebranych kiedy Ci przyglądali się jeszcze swoim pierścieniom. |
02-12-2007, 20:38 | #113 |
Reputacja: 1 | Rogi Sztormu...Nazwa ta nic Vostaghowi nie mówiła. Nic dziwnego, w swych dotychczasowych wędrówkach nie dotarł jeszcze, aż tak daleko na północ. Obracając w dłoni pierścień oceniał sługę posła Arahera. Zwłaszcza jaką ma broń i gdzie ją skrywa. Wiedział bowiem, że Araher nie będzie brudną robotą się zajmował. Od tego ma swojego doradcę. I to na niego na początku trzeba zwracać uwagę. Potem przeniósł wzrok na Garnicka Adelaid. Czy rzeczywiście wygląda na niedoświadczonego rycerzyka co przygody zna jedynie ballad bardów? Czy może w jego oczętach kryje się coś jeszcze?... Wreszcie rzekł.- Nie wiem jak to jest w przypadku krasnoludzkich posłów, ale my gnomy na koniach nie jeździmy. W dodatku ja na kucyku także nie umiem. Więc chyba najlepiej będzie jeśli pojadę z kimś z nas. Proponuję żeby to właśnie panna Leracher, wzięła mnie pod swą opiekę. Nie mam nic przeciwko temu, żeby miała mnie na oku. Po tych słowach Volstagh uśmiechnął się szeroko do kobiety.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. Ostatnio edytowane przez abishai : 02-12-2007 o 20:41. |
08-12-2007, 18:46 | #114 |
Reputacja: 1 | Splamiony od lat specjalizował się w zwyczajnej, chociaż często finezyjnej lecz w gruncie rzeczy "czystej", walce. A jednak, przeszłość sporo go nauczyła- między innymi paru sposobów, jak pokonać kogoś znacznie silniejszego. I chociaż większość z tych metod nie nadawała się do zastosowania w tej chwili, to może jedna... - Jedno pytanie, o Pani- odezwał się elf, wstając. Gdy Alusair skinęła przyzwalająco głową, ten zaczął mówić: - Jeżeli owa organizacja jest wrogiem naszym i zarazem wrogiem naszych wrogów- Zhentarimów, to czemu nie wykorzystać tego faktu? Może miast ukrywać się przed śledzącymi nas agentami Zhentów samemu zacząć ich śledzić? I w chwili, gdy sami odnajdą siedzibę wroga i przypuszczą na nią atak czuwać, by zaraz po bitwie zaatakować? Wydaje mi się, iż w taki sposób odbicie księcia byłoby dużo prostsze, a i straty zadalibyśmy obu stronom, a nie jednej organizacji...- przerwał na chwilę, by zaczerpnąć tchu- Rzecz jasna, nie ośmielam się kwestionować twych planów, o Pani. To jedynie moja skromna propozycja.- skończył, po czym zasiadł przy stole, spod maski obserwując swą "drużynę" i namiestniczkę.
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |
09-12-2007, 01:38 | #115 |
Reputacja: 1 | Bard słuchał uważnie odprawy. Wszelkie magiczne cuda i tak nie były w stanie zapewnić drużynie bezpieczeństwa, a wrogowie dysponowali nawet potężniejszą magią, sądząc po tym z jaką łatwością przełamali zabezpieczenia pałacu. Poza tym, magia zawodzi kiedy się jej najbardziej potrzebuje. Wystarczy, że przeciwnicy użyją prostych zaklęć i już nici z magicznej pomocy. "Poza tym, ciekawe czy tutejsi magowie też są godni zaufania... Ciekawe czy też zostali sprawdzeni" Pomyślał Elaraldur z ironią na twarzy. Elaraldur wysłuchał słów Splamionego. Nie miał zdania na ten temat, ale słyszał, że z takimi jak Zhentarimowie i im podobni sie nie negocjuje w tych stronach. Chyba lepiej by było dla niego, żeby tego nie mówił. Ale dobrze, że znalazł się w tej grupie ktoś o sposobie myślenia bardziej wyrafinowanym od głupiej jak but namiestniczki i jej popleczników. Spoglądając na zebranych i na Alusair, czekał, aż szmery cichych rozmów się uciszą i odprawa zostanie zakończona. |
09-12-2007, 16:50 | #116 |
Reputacja: 1 | Leracher spojrzała na gnoma ze zdziwieniem kiedy ten oświadczył iż nie umie jeździć. - W takim razie będzie się pan musiał nauczyć jeździć i to bardzo szybko. Ten jeden raz może pan pojechać ze mną, ale w gospodzie sam siada pan na koń i to bez dyskusji. A panowie krasnoludowie pojadą z... - Dobrze, dobrze my sobie poradzimy. Umiemy jako tako utrzymać się w siodle. - na te słowa Korgana przytaknęli mu towarzysze, być może z uwagi z kim mogliby w innym wypadku jechać na koniu. ...To jedynie moja skromna propozycja.- skończył Splamion, po czym zasiadł przy stole, spod maski obserwując swą "drużynę" i namiestniczkę. - Nasz wywiad rzecz jasna śledzi poczynania Zhentarimów, ale jak wynika z doniesień informatorów, Zhentarimowie konstytuują na razie drużynę, która podejmie się tego wyzwania. Oczywiście Pana opcja byłaby prostsza i bezpieczniejsza, ale niekoniecznie dla księcia. Naszym zadaniem jest jak najszybsze odzyskania po pierwsze ze względu na jego bezpieczeństwo, a po drugie ze względów politycznych. Jestem pewna, że propaganda naszych wrogów niedługo zacznie działać i możliwe, że będą się domagać spotkanie z księciem. Staramy się jednak utrzymywać wrogich agentów z dala od Suzail tak długo jak to możliwe. Widzicie więc państwo, że zależy nam bardzo na czasie, ale równocześnie musimy się liczyć z dyskrecją. - Namiestniczka ciężko usiadła na fotelu po tym wytłumaczeniu sprawy. - Słucham dalej panów jeśli macie jakieś wątpliwości. |
12-12-2007, 19:22 | #117 |
Reputacja: 1 | Gnom wysłuchał odpowiedzi panny Leracher z zadowoleniem. Początek wycieczki zapowiadał się ekscytująco. Chociaż te późniejsze sugestie, dotyczące nauki jazdy, nieco psuły obraz sytuacji. Słowa Splamionego nie zwróciły większej uwagi Volstagha...Za wcześnie bowiem na snucie planów. Najlepiej bowiem poznać sytuację, już na miejscu. Podrapał się po swej zielonkawej bródce zwracając baczną uwagę na twarze zgromadzonych gości. Raczej naiwnością byłoby sądzić, że będą stanowić siłę zdolną dokonać czegokolwiek. Każdy z nich był szlachcicem, każdy z nich reprezentował inną filozofię, a także inną krainę. A co za tym idzie inne interesy. Volstagh za dobrze znał życie, by wierzyć w powszechny altruizm zebranych. A także tego, że będą w stanie dogadać się na tyle by ustalić jakikolwiek plan działania. Nie bardzo też wierzył, że posłowie są w stanie wtopić się w szary tłum podróżnych...Choćby ten elf w masce. Równie dobrze mógłby nosić na szyi tabliczkę z napisem. " Jestem facetem, który ma coś do ukrycia". - Słucham dalej panów jeśli macie jakieś wątpliwości. - Ja nie mam...to kiedy wyruszamy?- spytał gnom. Po czy zwrócił się do panny Leracher, uśmiechając sie szeroko.- I gdzie mam się stawić, w celu odbycia naszej wspólnej podróży?
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |
14-12-2007, 19:20 | #118 |
Reputacja: 1 | Pani Leracher spojrzała na gnoma z litością. - Wyruszamy w samo południe jako pierwsza grupa, a z nami panowie Leekan oraz Elaraldur. Piętnaście minut później zamek opuści drużyna krasnoludzka. Jako kolejni wyjadą Renwald Hraqual i Garnick Adelaid, a jako wyruszą panowie z Calimshanu oraz Malwin Rossart. Jeszcze jedna rzecz a propos ekwipunku, tyczy się to panów Malwina i Renwalda. Muszą panowie zostawić całe swoje wojskowe wyposażenie na zamku. Będziecie mogli wziąć ze sobą tylko przedmioty nieznaczone magicznie pieczęcią Cormyru. - Co zaś się tyczy pana Elaraldura - wtrąciła się Alusair - zostanie pan oficjalnie wykluczony z dworu, oraz otrzyma pan pismo oddalenia z dworu. Podczas misji nie jest pan już członkiem dworu Azouna V, ale wciąż będzie pan na służbie Cormyru o czym tylko my tutaj zebrani będziemy wiedzieć. |
15-12-2007, 23:41 | #119 |
Reputacja: 1 | Pani Leracher spojrzała na gnoma z litością.... Jednak gnom zinterpretował spojrzenie po swojemu. - Zadurzyła się we mnie, biedaczka. Nie ma nic bardziej pociągającego niż charyzmatyczny gnom.- rzekł cicho Volstagh do kruka. - Nie jesteś charyzmatyczny...Ileż to gnomich ślicznotek z Athkatli, puściło cię kantem. Dwie, trzy ?- odparł równie cicho kruk. - Pięć, ale to szczegół. Poza tym to było dawno i nieprawda.- odparł wzruszając ramionami dziki mag. - Od tego czasu się zmieniłem. - Wtedy miałeś jeszcze brodę normalnego koloru, a ja zamiast być chowańcem, byłem normalnym krukiem z talentami do języków...Szczęśliwe czasy, kraaa.- wykrakał smętnie acz cicho kruk, po czym rzekł.- Ty napraawdę chcesz do niej uderzyć w konkury? - Nie żartuj sobie. Ona jest człowiekiem, a ja gnomem. Ale trzeba sobie urozmaicić jakoś ta przejażdżkę, prawda? Z drugiej jednak strony mam pewne zaklęcie...- Volstagh zamyślił się na moment, po czym rzekł cicho.- Pogadamy z tym bardem przed wyjazdem. Wydaje mi się, że zna sposoby na zauroczenie kobietki...Będzie zabawnie. - Tak? Zobaczymy czy izba tortur w tym zamku również wyda ci się zabawna mistrzuniu. Nie igra się bezkarnie z uczuciami samicy.- rzekł kruk. - Wyruszamy w samo południe jako pierwsza grupa, a z nami panowie Leekan oraz Elaraldur. Piętnaście minut później zamek opuści drużyna krasnoludzka. Jako kolejni wyjadą Renwald Hraqual i Garnick Adelaid, a jako wyruszą panowie z Calimshanu oraz Malwin Rossart. Jeszcze jedna rzecz a propos ekwipunku, tyczy się to panów Malwina i Renwalda. Muszą panowie zostawić całe swoje wojskowe wyposażenie na zamku. Będziecie mogli wziąć ze sobą tylko przedmioty nieznaczone magicznie pieczęcią Cormyru. - Co zaś się tyczy pana Elaraldura - wtrąciła się Alusair - zostanie pan oficjalnie wykluczony z dworu, oraz otrzyma pan pismo oddalenia z dworu. Podczas misji nie jest pan już członkiem dworu Azouna V, ale wciąż będzie pan na służbie Cormyru o czym tylko my tutaj zebrani będziemy wiedzieć. - A tak przy okazji mości bardzie musimy pogadać, na osobności, jak tylko skończy się to zebranie.- rzekł konspiracyjnym tonem Volstagh do Elaraldura.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |
17-12-2007, 00:02 | #120 |
Reputacja: 1 | - Słucham dalej panów jeśli macie jakieś wątpliwości. Elaraldur jedynie spojrzał porozumiewawczo po bokach i rozsiadł się w fotelu, pokazując, że wątpliwości nie miał żadnych. Ale był ich pełen. Wydawałoby się, że wysyłanie tak niezorganizowanej grupy posłańców, to porywanie się z motyką na słońce. No ale wszyscy się zgodzili, jak mus to mus... Z uwagą słuchał dalszych szczegółów. ... Co zaś się tyczy pana Elaraldura - wtrąciła się Alusair - zostanie pan oficjalnie wykluczony z dworu, oraz otrzyma pan pismo oddalenia z dworu. Podczas misji nie jest pan już członkiem dworu Azouna V, ale wciąż będzie pan na służbie Cormyru o czym tylko my tutaj zebrani będziemy wiedzieć. Nawet trochę bardowi ulżyło, że nie będzie kojarzony z dworem Cormyru, szczególnie jakby misja miała się nie powieść, porażka nie będzie jego. Nagle zwrócił się do niego siedzący obok gnom: - A tak przy okazji mości bardzie musimy pogadać, na osobności, jak tylko skończy się to zebranie. Elaraldur nawet trochę się zdziwił, ale, że też nie miał nic do Volstagha, a nawet darzył go szacunkiem za umiejętnie stosowaną magię, przytaknął potwierdzająco, uśmiechając się nawet przyjaźnie do gnoma. Ciekaw był co też ma mu do powiedzenia - w końcu byli przyszłymi towarzyszami podróży. Spotkanie wydawało się kończyć, toteż Elaraldur z niecierpliwością czekał, aż zostanie puszczony na spotkanie z Elią poprzedzone rozmową z Volstaghiem. |