Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-06-2007, 18:26   #61
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Everon Dynaal

Spoglądając w dół próbowałeś wypatrzeć jakieś symbole, insygnia, odznaki chociaż. Niestety tak jak się spodziewałeś to była jakaś grupa operacyjna. Żadnych insygniów, pagonów, odznak, tylko ciemne ubrania i zasłonięte twarze. Na pierwszy rzut oka byli ubrani tak samo jak Zhentarimowie w sali. Jednak nie miałeś czasu się zastanawiać, tylko szybkie skojarzenie, spojrzenie na walkę w sali. Trzeba działać, bo może być tylko gorzej...
 
Diakonis jest offline  
Stary 24-06-2007, 16:08   #62
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Elaraldur już miał zacząć tłumaczyć gnomowi, wciąż tuląc do siebie Elię.
– Panowie, może odsuniemy się z widoku, w jeden z rogów tarasu.-wyszeptał kapłan z powagą w głosie- Tam wymienimy informacje.- zakończył, wskazując dłonią jeden z krańców marmurowego tarasu, który znajdował się w prawie całkowitych ciemnościach
- Jansen? Ty zalesiały amnijski kapcanie, ja znam pół twojej rodziny, a Ty mi się nie chciałeś przedstawić! - krzyknął Honoriusz.
- Wiesz.. jakie nazwisko Jansenów ma niezasłużoną opinię..- próbował się wytłumaczyć Volstagh.

Ale po chwili do uszu wszystkich dotarły jęki z sali.
To bełty przebiły kilku z gości. Dwie damy dworu, jeden poseł z Sembii, oraz gnomi możnowładca zostali ugodzeni bełtami.

-Matko! Nie! - Przeraźliwy krzyk wydała Elia wyszarpując się z ramion Elaraldura. Rzuciła się w stronę upadającego ciała.
Tymczasem jakiś dźwięk zwrócił waszą uwagę z drugiej strony. Kiedy od frontu wchodzili Zhentarimowie ktoś zarzucił kilka kotwiczek linowych na balustradę balkonu. Everon przez chwilę stał oszołomiony, patrząc to na salę to na ludzi wspinających się po linach.
–Panowie, zmiana planów- powiedział szybko kapłan, słysząc za sobą dźwięki kotwiczek zahaczających o balustradę i podbiegł do marmurowej poręczy patrząc w dół na zbliżające się postacie.
- Ty bardzie, ruszaj ratować damę swego serca.- rzekł gnom do Elaradura.- ja zrobię nieco zamieszania, by zmniejszyć straty wśród cywili i chronić moich ziomków, a co do kapłana Kossutha.. On sobie chyba z pomocą swego płomiennego bóstwa poradzi z kolesiami, którzy chcą nam złożyć wizytę.
Volstagh poprawił kapelusz i rzekł do Honoriusza.- Jeśli walka i magia są ci obce, to lepiej skryj się gdzieś z boku.. Może tu być gorąco.
Gnom skupił się na rzuceniu Chmury Mgły mającej okryć całunem cywili przerażonych cała tą sytuacją, potem planował unieruchomić Zhentarimów Pajęczyną.
A gdyby któryś z przeciwników, zdecydował zaatakować Volstagha, to zostanie przez niego potraktowany Toporem Udręki , a potem Błyskawicą na deser. Pod warunkiem, że gnomowi uda się utrzymać dziką magię w ryzach.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 24-06-2007, 16:40   #63
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Splamiony mocniej chwycił rękojeść Nadziei. Trucizna ciągle przeszkadzała mu walczyć zgodnie z planem, nie mógł stosować skomplikowanych ruchów- pozostało mu się jedynie zdać na odruchy, które szkolił przez lata. Szybkie i krótkie cięcia, ciągłe uniki... Walczył tak, jak umiał najlepiej...

Pot zalewał jego ciało- ale nie było to nic złego, musiał się pocić, to była jedyna szansa na walkę z trucizną. Kupczyk chyba zdrowo się przeliczył, sam również nie mógł się spodziewać tego ataku- gdyby z nimi współpracował, to po co byłaby mu broń? Zresztą, któż to wiedział- Althree nie jeden i nie dwa razy zaskakiwał elfa. W duszy zresztą od zawsze bał się tego spotkania- powinien był przewidzieć trucicielskie zapędy jego dawnego towarzysza i zabić go od razu, bez pytań czy rozmów... Popełnił błąd.

Teraz jednak nie miał zamiaru popełniać kolejnego, szybko więc przestał pogrążać się w myślach i skupił się na walce. Odczuwał minimalną poprawę- każde cięcie zdawało się być trochę łatwiejsze, po każdym ruchu jego umysł zaczynał wracać do normalności... Skupiał się tylko i wyłącznie na unikaniu cięć i wymierzaniu własnych- nie zważał na to, że cała jego maska jest już we krwi, nie zwracał uwagi na okrzyki, które wydawał przy cięciach, a które "szlachetnie urodzonemu elfowi" z pewnością nie wypadają...

Przebijał się, dosłownie, szukając Latilen i jej ciotki. W końcu to je miał chronić...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 25-06-2007, 00:34   #64
 
Elaraldur's Avatar
 
Reputacja: 1 Elaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znany
Elaraldur

Elaraldur nawet nie zdążył chwycić Elii gdy wymknęła mu się z rąk. Głupia dziewczyna. Poszła prosto w wir walki. Elaraldur nie mógł przecież brać udziału w bitwie, w której każdy z pewnością fechtował lepiej od niego, a użycie magii bojowej mogłoby wzbudzić ogromne podejrzenia u jego nowych pracodawców. Wszak bardowie miotający kulami ognistymi nie uchodzą za nieszkodliwych grajków, a na takiej opinii zależałoby Elaraldurowi. Nie miał pojęcia co teraz zrobić, przecież w rachubę wchodziło jeszcze bezpieczeństwo jego najlepszej lutni, którą trzymał w ręku. Zaczął ją pospiesznie pakować do drewnianego futerału, powieszonego na ramieniu.

- Ty bardzie, ruszaj ratować damę swego serca.- rzekł gnom do Elaradura.- ja zrobię nieco zamieszania, by zmniejszyć straty wśród cywili i chronić moich ziomków, a co do kapłana Kossutha.. On sobie chyba z pomocą swego płomiennego bóstwa poradzi z kolesiami, którzy chcą nam złożyć wizytę.

Tego potrzebował Elaraldur - jakiegoś planu. Skinął tylko potwierdzająco głową łapiąc wzrok Volstagha i ruszył w stronę sali bankietowej.
-To nie jest moja dama! - zdążył krzyknąć w biegu do gnoma.
Miał tylko odciągnąć Elię od bitwy, do wejścia na balkon. Chciał też przyjrzeć się działaniom namiestniczki przez moment. W biegu rzucił naprędce magiczną zbroję na siebie, mając nadzieję, że w harmiderze nikt tego nie zauważył, po czym zwinnie ominął leżącego na dywanie nadziewanego kurczaka. Czuł, że dogania dziewczynę dość szybko. Patrzył pobieżnie na przerażone twarze gości i ludzi chowających się pod stołami. Naokoło słyszał aż za wiele dźwięków- nieustający szczęk brzeszczotów, krzyki, tupot, hałas rozbijanej zastawy, w końcu napinanie cięciw kusz - co oznaczało jedno - musiał zdążyć złapać Elię, zanim kolejna salwa bełtów przeleci przez salę. Rzucił się do jeszcze szybszego biegu.
 

Ostatnio edytowane przez Elaraldur : 25-06-2007 o 00:39.
Elaraldur jest offline  
Stary 25-06-2007, 21:38   #65
 
Hammen's Avatar
 
Reputacja: 1 Hammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputację
Everon wykonał szybki krok do tyłu, odsuwając się od balustrady. Błyskawicznym ruchem ręki sięgnął do pasa…i zorientował się, że nie zabrał swojej broni. Nigdy jej nie brał, gdy szedł na różne uroczystości. Nigdy nie podejrzewał również, że tak potężna rodzina królewska jak Obarskyrowie pozwoli sobie na jakieś niedociągnięcie w przygotowywaniu mechanizmów obronnych zamku, które w konsekwencjach, będzie przyczyną udanego ataku na twierdzę.

Dynaal przeszukał swoją pamięć. Starał się odnaleźć jakieś zaklęcie, jakąś moc najstosowniejszą w tej chwili. Niestety nic właściwego nie mógł sobie przypomnieć. Czym prędzej zetknął opuszkami kciuki, celując nimi daleko w stronę, gdzie zachodzi słońce. „Sylyvio vetris nual”, słowa przemknęły przez jego głowę. Nagle z szat kapłana wypełzły pojedyncze płomienie. Jeden, drugi, a za nimi kolejne, formowały ruchomą, zielonkawą zbroję. Ogniste języki wiły się jak węże, w czasie gdy Everon otwierał oczy, aby przygotować się na spotkanie z nadciągającymi przeciwnikami.

Sięgnął do pasa, wydobywając z niewielkiej pochewki dość długi, prosty nóż. Ostrze trzymał przed sobą, czekając aż pierwszy nierozważny napastnik wyłoni się zza balustrady. W jego oczach płonął gniew. Płonął tak samo jak wiele lat temu dom rodzinny Everona. –Zhenci- wyszeptał…
 
__________________
"The eagle's eye is hiding something tragic
but in this night the red wine rules in me"
Hammen jest offline  
Stary 26-06-2007, 01:48   #66
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Splamiony

Odbijałeś kolejne ciosy. Znów lżej, coraz lepiej Ci szło, trucizna chyba traciła skuteczność. Cios. Parowanie. Krew. Twoja krew. Chyba jednak trucizna działała lepiej niż Ci się zdawało. W wirze walki nie zważałeś na jakieś mniej poważne cięcia. Jeden z Zhentarimów ciął Cię przez plecy. Trucizna skutecznie spowalniała twoje ruchy i nie zdąrzyłeś się uchylić, jednak gdybyś nie próbował uniknąć to ostrze wbiło by się dużo głębiej w twoje ciało. Ciągle byłeś zamroczony, chwila walki i dostawałeś lekkiej zadyszki. Nie byłeś w stanie skutecznie atakować, Nadzieja albo traciła impet w walce, albo nawet nie dosięgała celu. Próbowałeś się przebić w kierunku Latilien? Tak Ci się tylko zdawało. Tak na prawdę to uciekałeś przed kolejnymi ciosami, parując lub unikając i kierowałeś się w stronę gdzie mogła być hrabina ze swoją podopieczną. W pewnym momencie jeden z Zhentarimów rzucił się na Ciebie i nie chciał odpuścić. Zwodziłeś kolejne agresywne ataki wroga. Napierał coraz mocniej, a ty ledwo się broniłeś. Tym razem odbiłeś jego ostrze tuż z przed swojej twarzy. Zobaczyłeś go dokładniej. Mniej więcej twojego wzrostu, też chyba elf, a taki silny. Chociaż możliwe, że to Ty byłeś taki słaby. Każdy jego następny cios był silniejszy niż poprzedni, lecz w pewnym momencie napastnik padł na ziemie sztywny. Nie Ty przebiłeś go ostrzem, to jeden z Zamaskowanej Gwardii księcia, szybkim ruchem przebił go natychmiast atakując kolejnego Zhentarima. Kątem oka dostrzegłeś Latilien. Obróciłeś się tam i zobaczyłeś sytuację której się bałeś. Althree Garthon z wyciągniętą bronią tuż obok Latilien i hrabiny Mallereusse. Chyba Kupczykowi karty bardziej sprzyjały niż Tobie... Stał z obnażonym mieczem przy Latilien, hrabinie i jeszcze dwóch innych damach dworu.

Volstagh

- Do stu diabłów już mnie tu nie ma! -

Honoriusz skrył się w rogu tarasu gdzie jak mniemał nikt go nie dosięgnie. Reszta osób będących na tarasie też w jakiś sposób umknęła. Para słonecznych elfów po prostu wyparowała wchodząc w jedną ze ścian i nie przejmując się w ogóle zamieszaniem. Te szpiczastouche zawsze miały coś w rękawie. Krasnolud będący przy balustradzie gotował się do walki, natomiast jegomość, na którego nikt wcześniej nie zwracał uwagi wyskoczył do sali. Ten właśnie ubrany w spodnie mundurowe i wysokie oficerki, jegomość w białej luźnej koszuli rzucił się w wir walki z wyciągniętą szablą.Ty tymczasem na wprost wyjścia skandowałeś zaklęcie. Starałeś się skupić na inkantacji. „Ariva medelchior arisa hanook!” prosty gest dłoni i z twoich palców wyleciał magiczny dym szybko okrywając gości dymem. Walka trwała nadal, a widoczność malała w miarę jak czar się rozwijał. Chciałeś już przygotować następne zaklęcie kiedy tuż obok usłyszałeś świst przelatującego bełta. Kolejny przebił na wylot twój kapelusz. Czym prędzej niewiele myśląc wbiegłeś do sali kryjąc się przed bełtami.

Elaraldur

W oka mgnieniu dogoniłeś Elię, chwytając ją w ramiona. Dziewczyna się wyrywała, chciała biec do matki, na nic zdały się twoje krzyki, dlatego zrezygnowałeś z nich i po prostu ją trzymałeś próbując ogarnąć walkę. Zobaczyłeś tylko, że do sali wbiega coraz więcej Zhentarimów. Więcej nie zdołałeś zauważyć gdyż sala okryła się magiczną mgłą. Po chwili usłyszałeś szczęk zwalnianych cięciw. Kolejne bełty przeszyły powietrze, tym razem od strony tarasu. Towarzysze z balkony chyba nie poradzili sobie z napastnikami. Jeden z bełtów drasnął Cię w nogę. Szybko ciągnąc za sobą Elię skryłeś się za najbliższą kolumną, choć nie dawała ona dużo schronienia, ale od tarasu dzieliła was ściana. Twoja dama już nie szarpała się, nie zwracała też uwagi na bitwę. Trzymała się tylko Ciebie i wtulając głowę w twoje ramię szlochała cichutko. Byliście względnie bezpieczni, skryci magiczną mgłą za jedną z kolumn przy ścianie od strony balkonu.

Everon


Obok Ciebie stanął Kartuz z uniesionym toporem. Najwyraźniej nie miał zamiaru przecinać lin napastników.

- Miło się gawędziło towarzyszu, mam nadzieje że równie miło będzie walczyć razem. - Krasnolud wyszczerzył białe zęby w szczerym uśmiechu unosząc broń.
W tym samym momencie zza balustrady wyskoczył Zhentarim. Nie zdążył nawet postawić stopy na balkonie, Kartuz dosłownie zmiótł go potężnym uderzeniem wyrzucając go gdzieś do ogrodu. Kolejny Zhentarim rzucił się na Ciebie, tymczasem Kartuz walczył z dwoma kolejnymi uzbrojonymi w pałasze. Nie byłeś wyszkolony tak dobrze w walce bronią krótką, ale jakoś dawałeś sobie radę. Dwa ciosy uniknąłeś, przy ostatnim napastnik się zawahał. Ty nie wahałeś się ani chwili. Silne kopnięcie w klatkę i Zhentarim wyleciał przez balustradę zrzucając jednego ze swych towarzyszy. Kątem oka zobaczyłeś że Kartuz rozpłatał kolejnego Zhenta. Przypomniałeś sobie teraz to wszystko co stało się z twoim domem. Już nie byłeś w defensywie, próbowałeś zadać im tylko jak największy ból. Zemsta Ci się należała, chociaż to był tylko jej przedsmak. Ugodziłeś jednego z nich w brzuch, poczułeś jak po twojej dłoni spływa gorąca krew. Wyrzuciłeś martwe ścierwo do ogrodu. Stanąłeś plecy w plecy z Kartuzem, a napastników było coraz więcej.
-Mam nadzieję że nie boisz się śmierci Everonie Dynaal. Bo ja nigdy! -
Z tym okrzykiem Kartuz rzucił się między trzech wrogów rozkręcając dookoła swoim toporem. Ty ruszyłeś w jego ślady, walcząc najlepiej jak możesz. Jakby nie dość było tych napastników murów zamkowych poleciały bełty. Jeden trafił krasnoluda w ramię, ten jednak nic sobie z tego nie robiąc odciął głowę jednemu z Zhentów.




Drow stał przez chwilę oniemiały. Lecz momentalnie otrzeźwiał.
- Aerie inbau l' qu'ess. Darienne faer obsul'e! Marnisse elgg nindyn fa'la zatoasten!

Krzyknął w salę. W tym samym momencie u jego boku z nicości wyszły trzy postaci. Z daleka widzieliście tylko jasne plamy poruszające się nadzwyczaj szybko. Drow wyciągnął tylko swój rapier i rzucił się do ataku w kierunku Namiestniczki która już skrzyżowała oręż z Zhentarimami. W bitewnej wrzawie i magicznej mgle tylko tyle dostrzegliście. Przez szczęk żelaza i okrzyki walki przebijał się tylko krzyk Kasztelana
- Książę! Książę! Mości książę! Straż ratować księcia!
 
Diakonis jest offline  
Stary 26-06-2007, 12:54   #67
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Koncentruj się! Koncentruj! KONCENTRUJ!, krzyczał umysł elfa. Widział doskonale, co się dzieje i wiedział, co ma robić. Biec tam, walczyć, pomóc! W końcu miał być ich ochroną, miał ratować ich życie właśnie podczas takich wypadków... A poza tym Kupczyk, Althree...

Wciągnął powietrze i puścił się biegiem w tamtym kierunku. Nic nie zrobił sobie z Zhentów, zdał się tylko na wyćwiczone przez lata odruchy. Usiłował oczyścić swój umysł, usiłował przestać myśleć o czymkolwiek, przestać słyszeć, czuć, widzieć... Być w centrum spokoju, być w samym sercu swojego umysłu...

Zdawało mu się, że jego miecz, w tej chwili opuszczony, przejechał po plecach właśnie wstającego z ziemi szlachcica- nie zwracał na to uwagi. Czuł, że coś trafiło go w plecy, jakiś niezidentyfikowany bliżej ból, jak od słabszej magii- i to się nie liczyło... Otaczające go morze mieczy było tylko tłem, Splamiony zaś miał jeden cel. Wyraźnie sprecyzowany cel- zabić i obronić...

I przy tym nie zginąć.
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 26-06-2007, 17:12   #68
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
# Janers rozpłatał swojego pierwszego oficera Purpurowych. To nie byle co. Elitarna jednostka Purpurowych Smoków była jedna z najlepszych w regionie, zrzeszała najlepszych szermierzy Cormyru. Dzisiaj młody Janers po raz pierwszy stanął oko w oko z Purpurowymi mundurami. Widać było wieloletnie doświadczenie w walce, ale byli wolni, za wolni dla wyszkolonego kapitana Zhentarimów. Prawdziwe zagrożenie stanowili Zamaskowani, była to zapewne gwardia przyboczna księcia. Młodzieniec starał się ich unikać, widział tylko jak jeden w Żelaznej masce wiązał walką po trzech lub czterech jego towarzyszy. Do walki włączyli się jeszcze niektórzy z gości. Grupa krasnoludów skutecznie umniejszała liczebność grupy Zhentarimów, natomiast inni praktycznie nie stanowili zagrożenia. Janers właśnie wyciągał rapier z jakiegoś brawurowego szlachciury, który próbował skrzyżować ostrza z Zhentarimem. Młodzieniec skierował się w stronę królewskiego stołu. Powolnym krokiem stąpał przez mgłę. Niewiele widział, więc zachowywał nadzwyczajną ostrożność. Tylko dzięki temu zdążył zablokować wymierzony potężny cios klingi. Odskoczył i oniemiał gdy zobaczył naprzeciw siebie przeciwnika. Rozwiane długie faliste włosy koloru kasztanowego, okrywały rozwścieczoną twarz kobiety. Zaplamiony krwią biały mundur i insygnia. To insygnia właśnie zatkały mu dech w piersiach. Poczwórnie pleciony fioletowy sznur z ramienia i gwiazda, gwiazda namiestnika. To Alusair Obarskyr, namiestniczka królestwa Cormyru, komendantka Purpurowych Smoków, a także jak mawiali najlepsza w mieczu z nich wszystkich. Janers nie miał nawet chwili na zastanowienie się nad tym. Komendantka rzuciła się na niego jak na Purpurowego Smoka przystało z wielkim impetem, wymierzając kolejne błyskawiczne ciosy. Młodzieniec ledwo je zbijał. Kręcił się, skakał, unikał, parował, dostał jednak już cięcie przez ramię. Głębokie, ale na szczęście rapier trzymał w drugiej ręce. Alusair nie dawała mu wytchnienia, uderzyła kolejny raz. Janers zablokował jej miecz o włos przed swoim nosem. Młodzieniec poczuł na swojej twarzy oddech Namiestniczki i zobaczył gniew w jej oczach.
- Zginiecie szelmy, za zniszczenie urodzin mojego syna.
Janers nawet nie zastanawiał się nad tym co mówi przeciwniczka. Odskoczył, nie miał szans z takim szermierzem. Wtedy z obu stron na Alusair wyskoczyłu dwóch innych Zhentarimów. Jednym z nich był Harian. Janers skoczył za swym dowódcą. We trzech bezlitośnie atakowali Namiestniczkę. Dwa ciosy już dosięgły jej ciała ciągnąc za sobą smugę krwi. Jeszcze dwóch Zhentów wdało się w walkę z komendantką Purpurowych. W pojedynkę z pięcioma wrogami, miękła. Jedno potknięcie Alusair i Harian miał czysty cios. Wtedy stało się coś czego Janers nie zapomniał do końca życia. Z mgły wyskoczył czarny cień. Mała zamazana postać zbiła cios Hariana, atakując kolejno kilku Zhentarimów. Dwóch z jego towarzyszy zostało przebitych drowim rapierem. Drow atakował zaciekle zabijając kolejnych wrogów, broniąc namiestniczkę przed każdym atakiem. Zhentarimowie nie byli dla niego wyzwaniem w walce. Ciemny elf szybkim uderzeniem wybił z ręki Hariana ostrze po czym wbił w jego krtań rapier do połowy klingi. Drow popatrzył na ostatniego z atakujących. Janers został sam, zaatakował póki tamten jeszcze miał rapier zatopiony w ciele dowódcy. Jaka ogromna siła drzemała w tym niepokaźnym ciele. Drow zbił cios, a potem złamał zastawę młodzieńca. Ostrze z Podmroku przecięło z łatwością kości ramienia. Janers w szoku, z broczącym kikutem pobiegł na oślep przez magiczną mgłę. Byle jak najdalej od tego czarnego cienia, tego krwawego szermierza.

#

 

Ostatnio edytowane przez Diakonis : 26-06-2007 o 17:15.
Diakonis jest offline  
Stary 26-06-2007, 19:06   #69
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
-To nie jest moja dama! - Elaraldur zdążył krzyknąć w biegu do gnoma.
- Mnie tam za jedno czym ona jest.- mruknął gnom skupiając się na rzuceniu czaru. Szepcząc słowa czaru Volstagh skoncentrował swój umysł na efekcie zaklęcia. I odniósł zamierzony skutek, gnom ruchami dłoni rozpylał kolejne kłęby mgły. Volstagh z zadowoleniem przyglądał sie temu, jak jego czar zadziałał poprawnie. Następne plany rozwiały kolejne pociski. Widać kapłan zawiódł.
- Zachciało mi sie iść na bankiet! Głupi! Głupi! Głupi!- krzyknął gnom po czym, trzymając jedna dłonią kapelusz wbiegł na salę i dał nura pod pierwszy z brzegu stół.Purchawek zaś czując zagrożenie, zwiał..to znaczy, zajął strategiczną pozycję na kandelabrze.
Gdy gnom już czuł się bezpieczny, przeanalizował na zimno sytuację.
Czas pokazać tym skórkożercom magię klanu Jansenów.- pomyślał Volstagh i zgarnął ze stołu świecznik oraz karafkę. Następnie wziął sporego łyka z karafki, podczołgał się w kierunku najbliższych napastników i splunął alkoholem poprzez płomienie świecznika. Strumień alkoholu zmienił się w stożek ognia, zgodnie z przewidywaniami gnoma. Volstagh ćwiczył tą sztuczkę wiele razy, była częścią jego występu (szczególnie świetnie prezentowała się wieczorem). Ale jak dotąd, nie zastosował jej wobec nikogo. Następnie korzystając z mgły i swego małego wzrostu skrył się wśród stołów, wyczekując kolejnej okazji do ataku z zaskoczenia
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 26-06-2007 o 23:54.
abishai jest offline  
Stary 27-06-2007, 22:46   #70
 
Hammen's Avatar
 
Reputacja: 1 Hammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputację
Krew. Ogłuszający brzęk stali. Jęki rannych. Wszystko to nakładało się na siebie tworząc mieszankę nieznośną dla istot wrażliwych. Na szczęście Everonowi bitewny zgiełk nie był obcy. Pomimo tego, że kapłan lubował się w intrygach i dyplomacji zdarzyło mu się nie raz uczestniczyć w potyczce. Lecz teraz znajdował się w niekomfortowej sytuacji. Nie miał przy sobie swojej broni, która sprawiała, że czuł się pewniej w walce. Tak jak król bez berła nie jest królem, tak Everon bez buzdyganu nie był wojownikiem.

Mężczyzna wkroczył w wir walki tuż za Kartuzem, który raz po raz powalał Zhentów potężnymi cięciami swojego topora. Sługa Kossutha niezręcznie ciął napastników, zwracając głównie uwagę, aby samemu nie zostać rannym. „Jeden Kossuth wie czym nasączyli swoje ostrza”.

Everon sukcesywnie przedzierał się w kierunku wejścia na taras. Tylko szczęście uratowało go przed salwą z kusz. Dokładnie w momencie gdy kilkanaście cięciw zostało zwolnionych Dynaal schylił się by uniknąć szerokiego cięcia jednego z Zhentów. Tym razem był w objęciach Tymory, lecz ta bogini słynęła ze zmienności nastrojów. Mając to na uwadze sługa Kossutha skupił się całkowicie na defensywie i jak najszybszym dotarciu do celu.

„Udało się” pomyślał z ulgą Everon opierając się plecami o chłodny filar. Dotarł aż tu, odnosząc tylko kilka niewielkich ran. Kapłan nieznacznie wychylił się, aby spojrzeć na sytuacje panującą na sali.
 
__________________
"The eagle's eye is hiding something tragic
but in this night the red wine rules in me"
Hammen jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172