Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-01-2008, 15:18   #241
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Szlachcic popatrzył mrużąc oczy na najemnika. Od początku wiedział, że z nim coś będzie nie tak. Zastukał poddenerwowany w głowicę szabli i rozejrzał się po reszcie. " Nie ufają Ci, to jasne, są zdecydowani i podchwycą słowa najemnika. "

- Może masz i rację, ale sądzę, że sprzedaż kamienia byłaby najlepszym rozwiązaniem dla nas wszystkich - uśmiechnął się nieco zaczepnie spoglądając na szczurołapa - Alfred nie może być tak niemiłosierny by nie pomóc towarzyszowi w potrzebie prawda...? - chytro spojrzał na niziołka i wskazał magistra - A skoro od karczmy zaczeliśmy, może i na karczmie... skończymy.

Wzruszył ramionami i poszedł w kierunku karczmy.
 
__________________
Młot na czarownice.
Mijikai jest offline  
Stary 06-01-2008, 15:33   #242
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Alfred w mgnieniu oka odwrócił się w kierunku Sandora, gdy usłyszał jego prośbę. Spojrzał na dłoń szlachcica wyciągniętą w jego kierunku. W jego głowie pojawiła się sytuacja sprzed paru godzin, gdy Sandor i Johann chcieli mu odebrać jego skarb. Przypomniał sobie, iż nie może w pełni ufać swoim towarzyszom.

- Ależ panie Sandorze - zaczął - wiem doskonale, że z Verena należy zabrać do medyka. Wydawało mi się to oczywiste. - Alfred starał się by jego głos był miły. - Wiem także, że gdybym to ja próbował sprzedać ten kamień mogłoby to się wydać dziwne. Dlatego wolę sprzedać go w towarzystwie Sumara. Nie zrozum mnie źle panie Sandorze, ale przez ten czas, który spędziliśmy razem słyszałem o o tobie panie różne rzeczy. Nie znam twojej przeszłości i nie wiem czy w ogóle chce ją poznać, ale wolę to załatwić osobiście.
- Chyba najlepiej będzie - dodał podchodząc do nieprzytomnego maga - jak pójdziemy najpierw do karczmy, a jutro postaramy się spieniężyć kamień i zabierzemy Verena do medyka. Jak zauważył pan Johann ściemnia się więc nie wiem czy o tej porze medyk by nas przyjął.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 13-01-2008, 17:14   #243
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Johann spojrzał podejrzliwe na Sandora, kiedy tylko ten odszedł kawałek w stronę karczmy.

"Co on chciał przez to powiedzieć? Że nie wszyscy opuszczą karczmę żywi? Trzeba będzie na niego podwójnie uważać, nie wiem co knuje ale nie podoba mi się to wszystko."

Zaraz jednak skrył ponure myśli za maską pogodnego uśmiechu.

-No, czyli postanowione. Idziemy od karczmy i tam popytamy się o kogoś kto dałby Alfredowi porządną cenę za ten kamień. A jak się poszczęści, to kto wie? Może znajdziemy jakąś pracę? tak czy siak nie ma co dłużej debatować nad tym. Ruszajmy już. Summar jeśli możesz pomóż mi z Verenem.-

Gdy tylko krasnolud podszedł by mu pomóc najemnik zaczął iść za Sandorem w stronę karczmy, przy okazji rozglądając się po okolicy. Idąc tak pogrążył się w niewesołych rozważaniach na temat maga, Idącego przed nim szlachcica oraz Ann, która szła obok niego.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 20-01-2008, 15:26   #244
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Rozdział 2: Mroczniejsza Metropolia.

Ruszyliście do karczmy żwawym krokiem.
Alfred wciąż niepokoił się o Burzę, ale nie wiedzieć czemu, wierzył w to, że tu ją znajdzie. Może jacyś dobrzy ludzie się zaopiekowali Twoją psiną?

Alfred; jakaś siła pociagnęła Cię ku sobie i zacisnęła rękę na szyi. Nie widzisz jej twarzy po stoisz do niej tyłem. Ręka zasłoniła Ci usta. Nie możesz krzyknąć.

Reszta (poza Garretem :P); Ruszyliście do karczmy.
Duża, piękna. Po lewej stronie duży barek, po środku stoliki a najdalej po prawej stronie karczmy, ogrodzone do połowy półścianą z kwiatami, hmm . . . jakby to nazwać. Część rozrywkowa. Tańce, śpiew i zabawa. Dużo ludzi. Właściwie zaczęli dopiero się schodzić. Przy ladzie krasnoludy, ludzie. Przy stolikach najczęściej elfy, gdzieś na ostatnim stoliku hazard, na sali tanecznej przeróżne rasy. Pełna integracja i spokój.

Garret

- A więc szczerze powiedziawszy . . . - zaczął karczmarz. Położyłeś złotą monetę na stół. Uśmiechnął się i kontynuował.

- Kiedy szedłem, nie tak dawno, po dostawę czerwonego płynu przemknęło coś tuż przed moimi oczami! Rozejrzałem się, ale nikogo nie było. Wszedłem do karczmy, patrzę, a tu kogo widzę przy stoliku? Dokładnie widzę . . . - przerwał swoją pełną ekscytacji opowieść jakby nigdy nic i wrócił do czyszczenia kufli, spoglądając na ciebie ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy.

Reszta; dostrzegacie przy ladzie starego znajomego z lasu! Heeej...ymm...no właśnie, jak on się zwał? XD

Alfred

- Teraz Cię puszczę, ale jeśli tylko krzykniesz . . . - rzekł gniewnie męski głos i poczułeś na skroni zimne żelastwo - Odstrzelę Ci łeb. - dokończył i puścił Cię.
Odwróciłeś się szybko by spojrzeć na napastnika.
ImageShack - Hosting :: blueeyesbf1.jpg
Mężczyzna ubrany był w długi, czarny płaszcz ze sterczącym kołnierzem.
Miał schowane usta, zawinięte jakimś materiałem.

- Co się tak gapisz jakbyś Najświętszą Panienką zobaczył?? - syknął, a w dłoni błysnął pistolet, którym niedawno w Ciebie mierzył.
Spojrzał na Ciebie z góry i schował broń za płaszcz.

- Widziałem Twój kamień. - rzekł w bezruchu patrząc na Ciebie poważnie.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 21-01-2008, 14:40   #245
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
- Kiedy szedłem, nie tak dawno, po dostawę czerwonego płynu przemknęło coś tuż przed moimi oczami! Rozejrzałem się, ale nikogo nie było. Wszedłem do karczmy, patrzę, a tu kogo widzę przy stoliku? Dokładnie widzę . . .

I w tym momencie karczmarz przerwał swoją opowieść i zajął sie swoimi sprawami. Garreta ostro wkurzyło to zachowanie. Pewnie by zaraz wyciągnął topór tego krasnoluda i trzasnął nim karczmarza w łeb, ale postanowił rozejrzeć sie po karczmie w poszukiwaniu Julliet. Może tutaj się zaszyła. Kiedy tak się rozglądał zatrzymal wzrok na pewnej dziwacznej kompanii która właśnie weszła do środka. Byli to jego dawni towarzysze. Był niepomiernie tym zdziwiony. Zapomniał nawet na chwilę o dziewczynie. Wstał i podszedł do swoich towarzyszy. Był zły za to, że go zostawili.
- Nazywam się Garret jeśli już zapomnieliście. Zostawiliście mnie wtedy w lesie. Muszę się na was odegrać.
Każdemu z nich walnął z plaskacza.
- No to teraz jesteśmy kwita. W porządku. Zarobiłem co nieco więc zapraszam. Dosiądźcie się. Ej, mości karczmarzu. Piwo dla moich towarzyszy.
Wtedy zauważył dziewczynkę i to, że Veren jest nieprzytomny.
" To pewnie ta Ann o której tyle gadał ten dziadek."
- Dla tej dziewczynki mleko. A co do tego dziadka może masz karczmarzu coś co go postawi na nogi? A tak poza tym to gdzie ten niziołek co kręcił się pod nogami?
Przypomniał sobie o toporze wiec oddał go Suamrowi ze słowami:
- Niech ci służy w waleniu wroga.
 
wojto16 jest offline  
Stary 21-01-2008, 19:49   #246
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Alfred nie mógł krzyczeć, strach nie pozwolił mu wykrztusić z siebie słowa. Serce zaczęło uderzać szybciej, biło tak szybko i mocno, że czuł je w koniuszkach palców. Całe życie przebiegło mu przed oczami. Widział swoją rodzinę: ojca, matkę i dziadka, który zawsze miał dla niego jakąś ciekawą opowieść. Przed oczami zobaczył też kudłatą mordkę Burzy, zrobiło mu się żal, że nie znalazł jej i nie mógł się z nią pożegnać. Wszystko to trwało sekundy, chwilę.

- Teraz Cię puszczę, ale jeśli tylko krzykniesz . . . - rzekł gniewnie męski głos i szczurołap poczuł na skroni zimne żelastwo - Odstrzelę Ci łeb. - Napastnik puścił Alfreda, który szybko sie odwrócił i zaczął się przyglądać z kim ma do czynienia.

- Co się tak gapisz jakbyś Najświętszą Panienką zobaczył?? - Niziołek nić nie odpowiedział nadal wpatrując się w człowieka. Zastanawiał się co taki osobnik mógłby chcieć od kogoś takiego jak on.

- Widziałem Twój kamień. - To stwierdzenie było jak cios dla Alfreda. Początkowo nie wiedział co robić, widok pistoletu paraliżował go. Jednakże, gdy napastnik schował broń poczuł się trochę lepiej.

- Jaki kamień? - zapytał i jednocześnie sięgnął ręką do małej torebki przytwierdzonej do pasa. - Czy o ten kamień ci chodzi panie? - powiedział wyjmując z torebki jeden z kamieni będących amunicją do jego procy. Kamień ten był największy jaki posiadał i ledwo mieścił się w dłoni niziołka. Nie czekając na odpowiedź rzucił nim prosto w twarz nieznajomego celując w oczy i szybko zerwał się do ucieczki kierując się do karczmy.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 22-01-2008, 08:01   #247
 
Sumar's Avatar
 
Reputacja: 1 Sumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputację
Sumar rozglądał się po miasteczku szukając oznak krasnoludzkiego życia w tym mieście. Znalazł i ucieszył się niezmiernie. Postanowił pogadać z jakimś w karczmie, o ile będzie, i zapożyczyć sobie kilka monet na toporec.
Weszli do karczmy... karczma była jak karczma:
Nawet spora, czysta. Po, po środku były stoliki z zasranymi elfami, ale po lewej stronie był duży barek z ludźmi i... krasnalami, a jakże. Sumara ucieszyło to niezmiernie. Reszta pozostała mu obojętna. "Część rozrywkowa" krasnala jak na razie nie interesowała.
Wtedy Sumar wraz z kompanami dostrzegł znajomego koleżkę ze lasu.
- Ooo? - wykrzyknął zdumiony - Hejże, witoj. - ledwo zdążył powiedzieć i dostał plaskacza prosto w policzek. Nie on jedyny, reszta kompani też dostała. Sumara tylko zaciekawiło, czy Veren też oberwał, bo jakoś nie zdążył tego zobaczyć. Ale musiałoby to wyglądać dość zabawnie.
- No to teraz jesteśmy kwita. W porządku. Zarobiłem co nieco więc zapraszam. Dosiądźcie się. Ej, mości karczmarzu. Piwo dla moich towarzyszy.
- Emmm... - Sumar potarł policzek - Ale myśmy nie kcieli cie tam ostawić... to niechcący. - zażartował lekko.
- I dzięki za piwo - dodał za chwile z błogim uśmiechem na twarzy. Sama myśl o piwie wprawiała go w niesamowicie dobry nastrój. Niemal zapomniał o zgubionym, kochanym toporku.
Jednak to co czuł krasnal w tej chwili, z niczym nie równało się temu, co poczuł za kilka następnych sekund.
- Niech ci służy w waleniu wroga. - usłyszał głos Garreta, po czym odwrócił się do niego i jego oczom ukazało się nic innego jak jego piękny, idealnie wyważony topór z idealnym łukiem ostrym jak brzytwa. Przynajmniej w mniemaniu Sumara.
Krasnal postarał się wziąć od Garreta topór nie wyrywając go, po czym powiedział, a raczej wyjąkał podziwiając topór:
- O ty.. rzesz w mordę ylfa, tyś mi topór przyniósł! Dzięki największe, po prostu wiarę w ludzi żeś u mnie podbudował. Podług mnie ludzie to zawsze byli parszywe skąpcy i szubrawcy i same inne takie, ale widzę żeś ty dobry człek. - mówił szczęśliwy - Jok chcesz to i dawaj mi drugiego plaskacza. - uśmiechnął się szeroko.

Przez to wszystko Sumar nawet nie zauważył, że nie ma z nimi Alfreda. Nie usłyszał też pytania Garreta o niego. Tak go ten topór zafascynował, że przez chwilę nawet zapomniał jak się nazywa i co tu robi. Myślał sobie o wszystkich chwilach spędzonych z straconym, a następnie odzyskanym toporkiem.
 
__________________
Question everything.
Sumar jest offline  
Stary 22-01-2008, 13:22   #248
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Wtrącenie

Alfred; rzuciłeś w męzczyzne jednak nawet nie zdazyles dostrzec czy oberwal on kamieniem. Rzuciles sie do ucieczki jednak nawet nie krzyknales. To byl chyba Twoj blad. Nie wiedziales keidy i nie wiedziales jak to zrobil; mezczyzna jakby wyrosl przed Toba spod ziemi. Z przerazenia upadles na tylek. Uslyszales strzal i poczules przeszywajacy Twoja noge bol.

- Nastepnym razem, dostaniesz miedzy oczy. - rzekl beznamietnie i przystawil Ci pistolet do czola.

- Nie lubie jak robi sie ze mnie kretyna. - syknal przez zacisniete zeby i dodal - Chcialem dac Ci spora sumke za ten kamyczek, ale skoro tak postawiles sprawe . . . Twoj wybor, Twoja bitwa. Ale zapewniam Cie, nie wygrasz jej.

Nastala chwila ciszy. Uslyszales przeladowanie broni.

- Dam Ci ostatnia szanse, ale... - rzekl jednak nagle przerwal zdanie i zamilkl. Rozejrzal sie, chciales cos powiedziec, ale Cichnął na Ciebie zatykajac Ci usta dlonią. Spojrzal na Ciebie gniewnym wzrokiem.

- Jestem uczciwy, ale Ty wybierasz. Obgadamy to jeszcze zaczynając wszystko od początku czy mam od razu Cię zabić i wziąć sobie kamień, hm?? - powiedział spiesznie przyciskajac bron do Twojego czola i patrzac na Ciebie ze wściekłością.

< przepraszam za brak polskich liter, ale jestem w szkole xP>
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 22-01-2008, 21:17   #249
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Johann rozglądał się po karczmie starając się dostrzec właściciela, kiedy zauważył jakiegoś mężczyznę. Twarz wydał mu się znajoma i po chwili rozpoznał w nim towarzysza jeszcze spotkanego lesie. Jednak żadną miarą nie był w stanie przypomnieć sobie jak ten się nazywa. problem rozwiązał się po chwili sam. Mężczyzna podszedł do nich, przedstawił się po czym każdego z osobna spoliczkował. Najemnik spojrzał na niego ze zdziwieniem, które zaraz przerodziło się w irytację. Dłoń samoistnie zacisnęła się w pięść i już miała uderzyć w twarz Garreta, kiedy drogę zasłonił mu Sumar. Johann zaklął cicho pod nosem ale nie odepchnął krasnoluda, choćby z powodu trudności jaka sprawiłoby mu przesunięcie krzepkiego wojownika choć o centymetr. Ponadto ponownie spotkany znajomy postawił wszystkim piwo i tym skutecznie przekonał do siebie najemnika. Dopiero po wpiciu kilku solidnych łyków zdecydował się coś powiedzieć.

-Może i masz racje co do tej sytuacji w lesie, ale wtedy nie było czasy, żeby cię szukać. W każdym bądź razie co się stało to się nie odstanie ale nie próbuj mnie więcej uderzyć, bo będę zmuszony tym razem oddać. Dzięki za piwo swoją drogą. Jedno mnie martwi. Jak słusznie zauważył Garret nie ma nigdzie Alfreda,a wątpię, żeby sam odłączył się od grupy w nieznanym mu mieście. Nie wiem jak wy, ale ja zaraz idę go poszukać. Cholera wie co się mu mogło przytrafić.-

Johann szybko dopił piwo, po czym zaczekał na reakcję innych.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 26-01-2008, 16:12   #250
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Alfred krzyknął z bolu nim nieznajomy zdążył zatkać mu usta. Chwycił się za zranioną nogę, powstrzymując łzy spojrzał na ranę by przekonać się czy jest poważna. Doszedł do wniosku, że przeżyje, ale nie zdoła uciec. Spojrzał na mężczyznę wzrokiem pełnym bólu a zarazem wściekłości. Patrzył na niego chwilę wyobrażając sobie ci by z nim zrobił, gdyby był większy. Bycie niziołkiem nie zawsze się opłacało.

- Nastepnym razem, dostaniesz miedzy... Nie lubie jak robi sie ze mnie kretyna... Ci spora sumke za ten kamyczek... Twoj wybor, Twoja bitwa. Ale zapewniam Cię... - Ból był tak silny, że do szczurołapa dochodziły jedynie strzępki wypowiedzi mężczyzny.

Odgłos przeładowania broni sprawił, że niziołek nagle się ocknął i na chwile zapomniał o ranie. Nigdy nie był tak blisko śmierci jak w tej chwili. Tak na prawdę nikt jak dotąd nie próbował go zabić. Przez chwilę myślał, że zabranie tych klejnotów nie było najlepszym pomysłem. Jednak szybko porzucił tą myśl. Przypomniał sobie o towarzyszach i rozejrzał się w okół. "Musieli nie zauważyć jego zniknięcia" - pomyślał. Jednakże był pewien że za chwilę zaczną go szukać.

- Dam Ci ostatnia szanse, ale... - rzekł jednak nagle przerwał zdanie i zamilkł. Rozejrzał sie, Alfred chciał coś powiedzieć, ale nieznajomy zatykał mu usta dłonią. Spojrzał na niego gniewnym wzrokiem.

- Jestem uczciwy, ale Ty wybierasz. Obgadamy to jeszcze zaczynając wszystko od początku czy mam od razu Cię zabić i wziąć sobie kamień, hm?? - powiedział spiesznie przyciskając bron do czoła niziołka i patrząc na niego ze wściekłością.

Szczurołap szarpnął głową tak, że mógł coś powiedzieć.
- Uczciwy? - spytał retorycznie. - Uczciwi ludzie nie strzelają do innych i nie napadają ich od tyłu - w głosie Alfreda słychać było pewność siebie. Słowa mężczyzny o "uczciwości" zirytowały go. - Skoro chciałeś kupić kamień to wystarczyło podejść i zaproponować to. I nie próbuj się zasłaniać tym, że obawiałeś się moich towarzyszy, bo skoro to mój kamień to im nic do tego komu go sprzedam. Lecz teraz możesz się obawiać bo zaraz zaczną mnie szukać i ten pistolet na nie wiele ci się przyda. - W czasie swoje go monologu Alfred cały czas siedział na ziemi. Mówił tak szybko, że zdawało się że robi to na jednym wdechu.

- Skoro jesteś tak uczciwy to zabierz tą pukawkę i pomóż mi wstać - ciągnął dalej wyciągając do mężczyzny rękę. - Jeśli chcesz coś kupić to nie będziemy tego załatwiać tutaj jak jakieś menele. Chodźmy do karczmy.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172