Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-01-2008, 09:43   #251
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
- O ty.. rzesz w mordę ylfa, tyś mi topór przyniósł! Dzięki największe, po prostu wiarę w ludzi żeś u mnie podbudował. Podług mnie ludzie to zawsze byli parszywe skąpcy i szubrawcy i same inne takie, ale widzę żeś ty dobry człek. Jok chcesz to i dawaj mi drugiego plaskacza.
- Nie. Myślę, że jeden wystarczy. No chyba, że jeszcze raz mnie zostawicie. Wtedy kto wie.
Potem usłyszał jak ten drugi mówi do niego o Alfredzie:
- Możliwe, że zaszedł go od tyłu jakiś pedał z pistoletem i każe mu zrobić pewną przysługę. A tak na serio już to raczej mało prawdopodobne, że ktoś go napadł. Raczej zwykły szczurołap nie ma niczego cennego przy sobie.
Po chwili milczenia dopowiedział:
- Prawda? W końcu trochę mnie ominęło. A tak. Jak już jesteście to muszę wam coś powiedzieć. Ja... związałem się z pewną dziewczyną. Bardzo trudnym związkiem i nigdzie nie mogę jej znaleźć. Muszę jej poszukać, bo inaczej jej ojciec mnie zabije. A wierzcie lub nie, ale jej ojciec to władca tego miasta. Pomożecie mi ją odnależć i przy okazji odnajdziemy Alfreda. No i wtedy przedstawię was władcy i będziecie mieli specjalne prawa jeśli tylko będzie w dobrym humorze. Jak będzie w złym to najwyżej nas wszystkich zetnie, ale to drobiazg.
Garret zapłacił za piwo i odwrócił sie do karczmarza.
- Powiedz przynajmniej gdzie mieszka medyk żebyśmy mogli zabrać do niego naszego przyjaciela.
 
wojto16 jest offline  
Stary 30-01-2008, 08:55   #252
 
Sumar's Avatar
 
Reputacja: 1 Sumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputację
Sumar słuchając kompanów rozejrzał się jeszcze raz za Alfredem.
- Masz racje Johann. Trza by go poszukać, toć to nasz druh i nie byłoby uczciwym pić piwo bez niego. - powiedział.

- Możliwe, że zaszedł go od tyłu jakiś pedał z pistoletem i każe mu zrobić pewną przysługę. A tak na serio już to raczej mało prawdopodobne, że ktoś go napadł. Raczej zwykły szczurołap nie ma niczego cennego przy sobie - powiedział Garret.
Sumar zerwał się, wstał i przełknął ślinę na samą myśl.
- Prawda? W końcu trochę mnie ominęło. A tak. Jak już jesteście to muszę wam coś powiedzieć. Ja... związałem się z pewną dziewczyną. Bardzo trudnym związkiem i nigdzie nie mogę jej znaleźć. Muszę jej poszukać, bo inaczej jej ojciec mnie zabije. - dalej pociągnął Garret, a Sumar nie słuchając go już wyobraził sobie dość nieprzyjemną scenę. Jakoś nie chciałby, aby jego małego towarzysza spotkało coś złego. Tym bardziej że miał coś cennego. I nie w tym rzecz, że żal było krasnalowi tych całkiem ładnych kamyczków, tylko samego Alfreda w istocie. Jakoś zdążył go polubić. A kamienie i tak nie były Sumara.

- Ma coś cennego. - wymamrotał krasnal markotnie do Garreta, gdy ten skończył gadać - Lepiej chodźmy do niego. I to zaraz. Ty Garret, swojej kochanki poszukasz później.
- A niech który zostałby z Verenem...

Przez myśl Krasnoludowi przeszło jeszcze jedno, ale odrzucił ją tak szybko jak się tylko pojawiła. Nie wierzył, aby Alfred chciał ich oszukać.
 
__________________
Question everything.
Sumar jest offline  
Stary 01-02-2008, 20:07   #253
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Karczmarz spojrzał na niego spode łba. Jego wzrok był jednoznaczny. Każda odpowiedź na pytanie płatna z góry. Garret westchnął zrezygnowany myśląc:
"Jak powie mi, że nie to go walnę," a następnie rzucił kilka monet na ladę. Karczmarz wziął monety i obejrzał je uważnie.

- Co Ty mi fałszywkami rzucasz? Wynoś mi się stąd! Masz farta że nie wezwe straży, dziś mam dobry humor! Wynocha od mojej lady! - wykrzyczał groźnie po czym schował monety do kieszeni. Wzrok wszystkich ludzi z karczmy utkwił na Garrecie. Garret się zdenerwował:
- Taaak? A kto przymknął oko na te 10 letnie dziewczynki co gwałciłeś każdej nocy. Lubiłem cię to cię nie wydałem, ale jak ty tak to masz za swoje.

Karczmarz skrzywił się z niesmakiem jak cała reszta ludzi. Splunął na podłogę z obrzydzeniem.
Jakiś dwóch krasnoludów w ciężkim uzbrojeniu podeszła do Garreta od tyłu

- Szefie, czy ten śmieć przypadkiem nie obraża cie? - spytali karczmarza a ten machnął tylko ręką.

- Mam dziś dobry humor....narazie.
Garret spojrzał spode łba na krasnoludów. Wpadł na pomysł. Głośno tak żeby wszyscy ludzie w karczmie słyszeli powiedział:
- Ja tylko prosiłem o informacje gdzie mieszka medyk. Mój przyjaciel i jego córka są chorzy. I to strasznie. Jeśli nie trafia do szpitala umrą. I jak myślisz? Komu będę wypominał ich śmierć? Tobie. Boś ty winien śmierci dziecka i tego zacnego kupca. Ja nie mógłbym żyć z myslą, że przeze mnie zginęła mała dziewczynka.
Karczmarz wzruszył ramionami.

- Mam to gdzieś. Panowie, wynieście go, pijany jakiś! - rzekł karczmarz obojętnie. Garret został ogłuszony i wyrzucony z karczmy. Drzwi zamknęły się za Garretem z hukiem. Wyrżnął ryjem w twardą i popielatą ziemię. Nie mogąc wrócić do karczmy obiecał sobie, że jak spotka tego karczmarza to zrobi coś bardzo krwawego. Wyciąga miecz i wypisuje ostrzem na drzwiach
"Karczmarz to chuj".
Następnie nie mając wyboru udaje się poszukać Alfreda i Jullietty.
 
wojto16 jest offline  
Stary 09-02-2008, 18:38   #254
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Johann stał rozglądając się po sali, to o czym rozmawiali inni obchodziło go w małym stopniu. Czekał jedynie, czy któryś z nich pójdzie z nim. W końcu zawsze to lepiej iść w grupie, zwłaszcza, że zapadł już zmrok a on nie znał tego miasta.
Uwagę najemnika zwróciła dopiero sprzeczka Garreta z karczmarzem, która skończyła się wyrzuceniem pierwszego za drzwi. Johann zmrużył lekko oczy, ale nie odezwał się nawet słowem. Bez słowa ruszył ku drzwiom, nie oglądając się za siebie.

"Jak tak będę dalej czekał aż się zdecydują, to ranek gotów mnie zastać w tej karczmie. Zresztą po tym jak wyrzucili Garreta, nie ma kto zapłacić za zamówione jedzenie, a mi nie uśmiecha się bójka z tamtymi krasnoludami."

Kiedy wyszedł z karczmy zdążył akurat zauważyć jak Garret idzie w sobie tylko widomym kierunku otrzepując po drodze ubranie. Miał już ruszyć w jego kierunku, kiedy kilka wiórów leżących na ziemi przykuło jego uwagę. Lekko zdziwiony spojrzał na wejście i przeczytał nierówno wyrzezany napis.

"No tak. Wykopali go to wyciął to na drzwiach. Spodziewałem się poważniejszego zachowania, ale cóż."

Najemnik pokręcił głową z rezygnacją i pobiegł w stronę Garreta. Kiedy dobiegł na odległość paru metrów zwolnił i powiedział głośno, tak aby go usłyszał.

-Zaczekaj! Chodźmy razem, we dwóch będzie bezpieczniej. No i co dwie pary oczu to nie jedna. Razem trudniej będzie coś przegapić. Ale chodźmy już czas nagli.-

Szybkim krokiem dogonił kompana i tym razem już we dwójkę ruszyli by znaleźć niziołka.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 24-03-2008, 13:11   #255
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
- Skoro jesteś tak uczciwy to zabierz tą pukawkę i pomóż mi wstać - ciągnął dalej wyciągając do mężczyzny rękę. - Jeśli chcesz coś kupić to nie będziemy tego załatwiać tutaj jak jakieś menele. Chodźmy do karczmy. - rzekł Alfred a mężczyzna uśmiechnął się do niego podstępnie.

- Jasne, chodźmy... - powiedział tajemniczo i podał niziołkowi rękę. Ten uśmiechnął się, że wszystko poszło po jego myśli, że przeżyje i spienięży szlachetny kamień jednak nagle usłyszał szczekanie psa. Rozpoznałby to nawet gdyby był ślepy i niepełnosprawny umysłowo, wiedział, po prostu to wiedział! To była Burza, jego Burza! Psina rzuciła się na obcego mężczyznę wskakując mu na plecy i powalając na ziemię. Alfred niestety nie mógł wstać gdyż został postrzelony w nogę, jednak wiedział, że jest szansa na ucieczkę. Dostrzegł niedaleko broń, która wypadła z rąk mężczyzny. Przeczołgał się. Mimo ciemności doskonale widział broń, jednak stracił z oczu mężczyznę i swego psa, ze względu na to iż podążał w przeciwną stronę. Zostawiał za sobą krwawy ślad. Gdy dobył już broni usłyszał skomlenie Burzy. Wiedział, że ma tylko jedną próbę. Odwrócił się i . . . strzelił na oślep.

* * *

W tym samym czasie Garret i Johann wyruszyli na poszukiwanie swojego towarzysza. Ciemność ograniczała ich widoczność jednak doskonale znali swój cel. Na ulicach było pusto, co było czymś dziwnym jak na wielką metropolię. Szli ostrożnie trzymając dłoń na rękojeści gotowi do ewentualnej obrony gdy nagle usłyszeli głuchy strzał, po którym ciemne kształty wzniosły się jak ptaki, zostawiając całkowitą ciszę. Odwróciliście się i szybko ruszyliście w kierunku strzału.

* * *

Niziołek zamknął oczy z nadzieją, że to coś pomoże. Gdy strzał ucichł otworzył je. Serce zaczęło żyć własnym światem, waliło w klatkę piersiową jakby pragnęło z niej wyskoczyć. Z chwilą, w której napięcie wzrastało coraz bardziej, Alfredowi wydawało się że krzyczy i woła "Uciekaj, albo daj uciec mnie...".

- Jesteś śmieszny. - powiedział mężczyzna trzymając się za krwawiącą ranę na brzuchu. Uśmiechnął się ukazując wampirze kły, których wcześniej nie dostrzegłeś. Kontem oka dostrzegłeś swojego martwego już psa. Przełknąłeś nerwowo ślinę, a łzy i złość napłynęły Ci do gardła raniąc go od wewnątrz. Poczułeś swój koniec gdy mężczyzna wbił w Twoją szyję kły spijając z Ciebie ostatnie chwile Twojego życia...

Gdy Johann i Garret dobiegli na miejsce ujrzeli martwego psa. Wyraźnie było widać, że ma wykręcony kark. Zaczęli nawoływać Alfreda jednak nie usłyszeli odzewu. Przeklęta cisza jak nigdy dotąd raniła ich na wskroś, drażniła swoją nicością. Ruszyli śladami krwi z mieczami gotowymi do walki. Wiedzieli, że współpraca czyni cuda. Jednak Świat, ten Inny Świat, w którym się znaleźli nie uznawał cudów. Przekonali się o tym szybko. Walczyli dzielnie, raniąc swych przeciwników, których znaleźli przy martwym ciele Alfreda. Co dziwne, uśmiechał on się. Zupełnie jakby było to spełnienie jego marzeń.

- Zostawcie go! - krzyknęła kobieta, a wampiry odskoczyły od Garreta i Johanna. Była to Juliette, ta Juliette, którą miałeś chronić Garret. Miała wampirze kły i uwodzicielski wzrok. Patrzyłeś na nią oniemiały, jednak Johann nie dał się nabrać na te sztuczki. Ruszył na nią z mieczem i wtedy jeden z wampirów porwał go w górę i wraz z resztą gdzieś uciekli. Spadł na Garreta deszcz krwawych łez, którego właścicielem był sam najemnik. Juliette i Tobie nie pozwoliła uciec, jednak zamiast zabić Cię i spić Twą krew do końca, podarowała Ci trochę swojej gdy byłeś już na skraju śmierci.

* * *

Sumar spokojnie siedział w gospodzie pijąc piwo i czekając na resztę. Nie mógł nacieszyć się odzyskaniem swojego topora. Mała Ann klęczała nad swoim opiekunem obejmując go za szyję zaś Sandor...Sandor gdzieś zniknął. W późniejszych latach nikt nawet nie wiedział, że kiedykolwiek istniał.
Nagle Veren zakasłał. Sumar jak i Ann spojrzeli na niego z góry. Otworzył oczy całkowicie obolały i wstał do pozycji siedzącej. Złapał się za kark i rozmasował go.

- Wujek! - krzyknęła radośnie Ann i przytuliła go.

"- Sumarze uciekajcie stamtąd...uciekajcie!" - usłyszał krasnolud w swoich myślach głos dziewczynki z lasu - Uwolniono mnie...ten kamień, który miał Alfred...on uwolnił mnie! - rzekła radośnie lecz szybko dodała - Uciekajcie z tego miasta...to jest Inny Świat...zbyt obcy i okrutny by śmiertelnicy się w nim cieszyli.

Krasnolud jak zawsze wierzył dziewczynce. Gdzieś w głębi czuł, że jest ona dobra i raczej nie mylił się. Nie pamiętał nic, co stało się po słowach zasłyszanych w swoich myślach. Nie wiedział w jaki sposób, ale nagle znalazł się w lesie. Obok niego był Veren z Ann.
Sumar został w lesie wraz z dziewczynką, która zawsze wskazywała mu prawdę, zaś Veren...Veren już nigdy nie powrócił do Innego Świata...

* * *

- Uciekli mi! - syknął Garret szczerząc swe kły. - Widziałaś to?! - wrzasnął rozzłoszczony zrzucając ze stołu butelkę czerwonego wina. Juliette naburmuszyła się tylko i spojrzała na niego gniewnie

- Właśnie taki z Ciebie świetny wojownik! Ten Twój durny krasnolud, mała dziewczynka i chory staruch, którego krwi nawet ja bym nie chciała! Nie ma czego żałować - odburknęła wzruszając ramionami i poszła na najwyższe piętro rezydencji. Garret zaś, dzielny mężczyzna i wojownik, nie mógł tego znieść. Oni żyli, zaś on był skazany na wieczność w tym zapchlonym mieście, do którego raz na siedemdziesiąt pięć lat, zjawiał się ktoś z krwi i kości...

* * *

Johann, Alfred i jego dzielna psina Burza zostali obudzeni przez promienie Słońca. W metropolii znów zawrzało. Ludzie pałętali się w tę i z powrotem. Na targach niebywały gwar. Kupcy przekrzykiwali się na wzajem twierdząc, ze to jego towar a nie sąsiada jest najtańszy. Wstaliście z piaszczystej ziemi i odruchowo dotknęliście miejsca w którym nadal czuliście pulsację jednak nie wyczuliście śladów kłów. Czyżby sen? Jakiś straszny koszmar, z którego nagle się ocknęliście? Jednak, dlaczego tylko Wy? A gdzie reszta? Gdzie Garret? Spojrzeliście na wielką rezydencje, a w jej oknie dostrzegliście blondwłosego mężczyznę...czy to był...? Nie wiedzieliście. Nagle okna w całej rezydencji zostały zasłoniętne. Tak po prostu.
Snuliście się jak cienie, jednak nie byliście nimi. Skąd ten wniosek? Mieszkańcy was dostrzegali. Niczego nieświadomi pałętali się bez celu, rzucając sobie miłe "Dzień Dobry". Gdy zaczęło już się ściemniać miasto nadal żyło! Spytacie, jak to możliwie?
W tej chwili byliście świadkami rzezi. Jako jedyni widzieliście śmierć każdego człowieka z rąk wampirów. Przybyły tu jakby znikąd. Spadli jak grom z nieba, jednak nie przynosili dobrych wieści. Wokół was była pożoga jednak mieszkańcy zaczęli powstawać. Byli tym, czym wy nie byliście. Wasza śmierć powtórzyła się, a rano, po przebudzeniu dostrzegliście ten sam gwar i radość co przedtem. Słońce znów wskazywało na piękny dzień, a wy musieliście się do tego zacząć przyzwyczajać. Śmierć, jaką szło wam oglądać zeszłej nocy, śmierć, jaką sami przeżyliście, będzie powtarzać się wieczność, dopóki ktoś nie znajdzie szlachetnego kamienia o szafirowej barwie i nie powie "Mordu stało się zadość" . . .

* * *

"... otworzyłem oczy, by zobaczyć niebo, a gdy je zamknąłem, świeciło błękitną plamą pod powiekami...i zostałem tam, gdzie upadają anioły..."


T H E - E N D
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 24-03-2008 o 13:19.
Nami jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172