Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-12-2007, 22:17   #91
 
RyldArgith's Avatar
 
Reputacja: 1 RyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwu
Lou uważnie wysłuchała McMurry’ego. Sama też nie wiedziała co jeszcze mogli zrobić w sprawie ukrywającego się byłego studenta Harvardu. Trop, trzeba było to z bólem przyznać, skończył się i trzeba już tylko czekać aż się ujawni. A więc pora wziąć się za kolejnych podejrzanych. W gruncie rzeczy propozycja McMurry’ego nie była zła.

- Jeśli chcesz wiedzieć to nie mam zielonego pojęcia, nie jestem wybitna w dziedzinie psychologii. Gdybyś dał mi do rozwiązania zagadkę kryminalną z książek Agathy Chrisie to bym ją rozwiązała, ale zajęłoby mi to nieporównywalnie więcej czasu, niż zapewne tobie. Chociaż...

Tylko coś nie dawało jej spokoju, coś jak ciśnienie w żołądku, tyle że innego rodzaju. Pojawiało się zawsze gdy była nabuzowana, czyli tak jak w tej chwili. Coś na kształt przeczucia. Prawie zawsze owo przeczucie ją nie myliło. Prawie. Nauczyła się ufać temu rodzajowi szóstego zmysłu, jednak w ograniczonym zakresie. Kilka razy ją takie przeczucie zawiodło, więc obecnie ostrożnie podchodziła do niego.

Najgorsze że nie miała pomysłu także i na drugiego podejrzanego. Do tej pory szła jak po sznurku, wiedziała co ma robić. I nagle pustka. Ślepy zaułek.

Ostry skręt w prawo doprowadził że samochodem zarzuciło. W ostatniej chwili. Przez to rozmyślanie omal nie wjechała na czerwonym na skrzyżowanie. A mama z kilkuletnim dzieckiem byliby teraz w szpitalu.

Skarciła się w duchu. Weź się w garść. Weź się w garść kobieto, pomyślała.
 

Ostatnio edytowane przez RyldArgith : 13-12-2007 o 22:19.
RyldArgith jest offline  
Stary 16-12-2007, 17:27   #92
 
TwoHandedSword's Avatar
 
Reputacja: 1 TwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodze
Kiedy detektywi dotarli już na miejsce, Kevin zapytał pierwszą napotkaną osobę o drogę do sekretariatu, a tam poprosił o spotkanie z rektorem. Przed jego gabinetem zatrzymał się na chwilę.
- Ja pogadam z tym miłym panem, a ty z kumplami ofiary, ok? - zapytał Piotra.
- Nie ma sprawy. Ważne żebyśmy do jakichś dotarli, od nich na pewno będziemy mogli dowiedzieć się czegoś ciekawego.
Mimo, że opinia Uniwersytetu Nowojorskiego nie powinna ucierpieć z powodu zabójstwa jednego ze studentów, rektor nie wyglądał na zadowolonego z faktu, że detektywi odwiedzili jego uczelnię. A podobno policja w Nowym Yorku cieszy się stosunkowo wysokim zaufaniem wśród społeczeństwa. Kevin nie owijając w bawełnę od razu wyjaśnił całą sytuację i zapytał o szkolną drużynę, o sekcję atletyczną, o firmę, która robiła sygnety dla reprezentantów drużyn. Gdyby detektywi zdobyli jakiś kontakt z tą firmą, mogliby zapytać o numer serii, który był wytłoczony na sygnecie ofiary. Wtedy dowiedzieliby się w jakim czasie członkowie drużyn dostali swoje sygnety i kto je dostał. Potem byłoby już z górki. Od kolegów ofiary na pewno będą mogli dowiedzieć się więcej niż z samych danych denata.
 
__________________
"Podróż się przeciąga, lecz ty panuj nad sobą
Sprawdź, czy działa miecz, wracamy inną drogą"
TwoHandedSword jest offline  
Stary 18-12-2007, 20:17   #93
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Hotel Pensylwania, 11:50 a.m.


- Mogę poprosić o kontakt do organizatorów i firmy ochroniarskiej?- spytał Chris Ambers.
- Oczywiście. W recepcji hotelu panu podadzą odpowiednie informacje.- rzekł dyrektor i zadzwonił z komórki.- Recepcja ? Tu Bambridge, udostępnijcie panom detektywom dokumentację dotyczącą Vampirconu.
- Dziękuję, to wszystko co chcielibyśmy wiedzieć. Rozejrzymy się jeszcze trochę i zaraz pójdziemy.
Po uzyskaniu odpowiedzi zerknął na Juna z ciekawością i spytał.
- I jak? Rytuały jakoś pomogły? Chyba nie mamy już tutaj zbyt wiele do roboty…
- W tym budynku jest pokaźne źródło złej energii. Jest to dość niepokojące i nawet jeśli nie ma to nic wspólnego z nasza sprawa to powinniśmy to sprawdzić. Proponuje sprawdzić pietra. Mógłbym odprawić rytuał wyszukujący na każdym z pięter by ewentualnie bliżej sprecyzować źródło.- rzekł Jun, a przysłuchujący się temu Bambridge kiwnął z politowaniem głową. Nie sądził bowiem, że te bzdury które głoszą świry od New Age przeniknęły do policji... "Jeszcze trochę a policjanci zaczną ganiać złodziejaszków z bębenkami modlitewnymi, zamiast rewolwerów."- pomyślał. Rzekł więc.- Jeżeli to wszystko, to nie zatrzymuję, na pewno macie do załatwienia sprawy związane ze śledztwem...gdzieś indziej. Do widzenia panom.Po czym oddalił się jak najszybciej od obu detektywów.
W recepcji już czekały na Ambersa i Juna wizytówki organizatorów, jak i firmy ochroniarskiej.

NY University, 12:10 p.m.


Podróż z Beth Israel Medical Center do NY University dała czas obu detektywom, na analizę uzyskanych informacji. Jak zeznał świadek, uprawiając jogging ( "podobno, zdrowy na serce, uwierzycie?" ) poczuł okropny smród rozchodzący się zza krzaków. Gdy tam dobiegł, zobaczył tego biedaka, jego zwłoki rozwleczone dookoła. ( "Serce podskoczyło mi do gardła, pognałem do najbliższej budki telefonicznej...Nie miałem komórki, ani zegarka, bo żona twierdzi że to stresuje...Myślę, że znalazłem biedaka tak około szóstej , szóstej trzydzieści." )
Nie wspomniał, o żadnych zwierzętach, nie przypominał też sobie by widział kogokolwiek.
Po drodze już opracowali strategię działania i przydział obowiązków.

Tuż przed wejściem Piotr otrzymał SMS-a od Dona o treści. „ Na razie nic ciekawego. Nie oczekuj cudu.”
Gabinet rektora urządzony był w klasycznym stylu upodabniającym go do pokoi w rezydencjach, sprzed wojny secesyjnej.
Przyjął ich Joh E. Sexton, przewodniczący NY University. Jako profesor prawa, był przyzwyczajony do widoku policjantów.

- Dzień dobry, w jakiej sprawie zaszczycili mój gabinet przedstawiciele nowojorskiej policji?- spytał.
- Chodzi o zabójstwo.- rzekł Kevin Richards.
- O zabójstwo?- zdziwił się Sexton. - Może pan jaśniej?
- Znaleziono zwłoki jednego ze studentów, z sygnetem sekcji atletycznej.- rzekł Piotr Hex-Cherem.
- To niedobrze, a może znają panowie numer serii sygnetu?- spytał Sexton.
- 2344678 - rzekł Kevin.
Rektor pisał przez chwilę w komputerze, nacisnął parę razy myszką i rzekł. - Brandon Lee Braniford, najlepiej jeśli panowie przedstawią sprawę Bruce’owi Haberli. To nasz trener sekcji zapaśniczej. A i potrzebuję waszych nazwisk i numeru kontaktowego, dla rodziców Brandona. Na pewno będą chcieli dowiedzieć o postępach śledztwa.

Wydział 13 , 11:44 a.m.


Po udzieleniu pogadanki De Luca i Merth pojechali na komisariat, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Co prawda De Luca włożył w swoje przemówienie całe serce. Ale gdzieś tam głęboko czuł, że to nic nie dało. Zresztą czego innego spodziewać się po młodzieży, jak nie imprez. Na posterunku czekało go pisanie raportu, wspólnie z Niki, lub samotnie…Co prawda mógł spróbować przekonać Niki do samotnego pisania tego raportu, ale dziewczyna wyglądała obecnie niezbyt dobrze. Choć spojrzenie miała bystre, to nadal była blada. Widać ta wizja czy widzenie…czy cokolwiek to było… W każdym razie owe omdlenie pozostawiło na niej swój ślad.
Zanim jednak Chris zdołał zasiąść do pisania raportu, to jakiś posterunkowy podszedł do niego i rzekł.- Detektyw Christopher De Luca? Jest pan wzywany do policyjnego psychologa.
Policjant musiał być zdziwiony tym nagłym wezwaniem. W końcu na poprzednim posterunku nie był wzywany ani razu. Niemniej, rozkaz to rozkaz. I Chris musiał zostawić Nikii udać się do psychologa, który okazał się kobietą.
Elwira Bjorgulf, paskudne imię i jeszcze paskudniejsze nazwisko w ogóle nie pasujące do blondynki o delikatnych rysach twarzy jaką się Elwira okazała.

-Witam detektywie De Luca.- rzekła na wstępie.- Proszę usiąść. Zapewne ciekawi pana, czemu został pan wezwany. Otóż sprawa dotyczy pańskiej partnerki.
Poczekała chwilę, aż Chris usiądzie, po czym rzekła.- Nicole Merth, została przyjęta do wydziału policyjnego, poniekąd z mojego polecenia. Nie ma za sobą pełnego szkolenia policyjnego. Nie jestem też pewna, czy jej psychika poradzi sobie z policyjną pracą. Szkoda jednak by było, żeby talent tej miary co jej się zmarnował. Dlatego została przydzielona do pana. Liczę, że wprowadzi ją pan bezboleśnie w arkana policyjnego rzemiosła. Poza tym musi pan obserwować Nicole i informować mnie o niepokojących zachowaniach z jej strony. Oboje wiemy, że policyjny stres niszczył psychikę wielu doświadczonych policjantów. Oczywiście, mam nadzieję, że ta sprawa zostanie między nami…Ma pan może jakieś pytania?

Ulice, 12:00 p.m.


Kiedy usłyszała relacje McMurry’ego z jego poszukiwań, Lou zamyśliła się.

- Czemu się ukrywa? Hmm. Dobra, burza mózgów. Idźmy po kolei. Jeśli byłby EMOwampirem i zdawał sobie z tego sprawę to co by robił? Ukrywałby się tak jak teraz. A co jeśli nie zdaje sobie z tego sprawy? Czemu wtedy się ukrywa? A może nie chodzi o przypadki EMOwampiryzmu? Co wtedy go skłania do ucieczki i ukrywania się? Chwila. Mówiłeś że ostatnie było pięć dni temu w Filadelfii. A drugi przypadek był właśnie w tym mieście. Kiedy była ta ostatnia impreza?
Spojrzawszy do kserokopii akt stwierdziła, że Blood Party odbyło się dwa tygodnie temu, a druga impreza, osiem dni po Blood Party.
- Dobra Lou, zbieramy sie. - Mike spakował laptopa i drugi telefon komórkowy do torby. Wychodząc zamykał już mieszkanie, gdy przypomniał sobie o termosie z kawą. Zabrał termos i razem ze swoją partnerką zeszli do samochodu. Mike nie czuł się już tak źle. Mógł prowadzić, ale jednak wolał, żeby nadal Lou kierowała jego Aevo.
- Jak tylko Mac Gregor się zaloguje na maila i otworzy moją wiadomość to ja dostane sms. A wtedy mamy go jak na dłoni. Mam tylko nadzieję, że zrobi to przed Vampirconem- Mike spuścił głowę.
- Nie wiem co dalej. Szukanie Harolda to jak pogoń za wiatrem. Myślę, ze powinniśmy zająć się naszymi artystami, bo nie mam żadnego innego pomysłu. Przynęta na Mac Gregora chwyci, albo i nie, ale na to nic nie poradzę. Nie mam już pomysłów. Gdybyś była młodym indywidualistą, który uważa się za geniusza w twórczości neogotyckiej i sądzi, że nikt go nie rozumie, to gdzie zatrzymałabyś się przed taką imprezą jak Vampircon? Możemy poszukać tego dzieciaka, a później zajmiemy się tym jak to powiedział Ambers nazistą.
Lou uważnie wysłuchała McMurry’ego.
- Jeśli chcesz wiedzieć to nie mam zielonego pojęcia, nie jestem wybitna w dziedzinie psychologii. Gdybyś dał mi do rozwiązania zagadkę kryminalną z książek Agathy Chrisie to bym ją rozwiązała, ale zajęłoby mi to nieporównywalnie więcej czasu, niż zapewne tobie. Chociaż...
Lou ruszyla z kopyta, samochód piszczał na zakrętach…Tyle że zatłoczony Nowy York nie nadawał się na takie jazdy. Zbyt wiele samochodów, zbyt wiele ludzi…Gdy omal nie zabiła jakiegoś dzieciaka i jego matki, zwolniła nieco. McMurry zajrzał do kserokopii dokumentów…O ile Mac Gregor miał dość uboga teczkę, o tyle Pierson i Farkas mieli sporą dokumentację (zwłaszcza Pierson). Między innymi adresy, wydawnictw które wydały ich dzieła, kancelarii adwokackich ich reprezentujących (Pierson miał kancelarię Goldsmith & Syn, najbardziej znienawidzoną przez NYPD. Często oskarżali oni policjantów o naruszenie dóbr osobistych i brutalne traktowanie przez nią swoich klientów), adresy domowe, adresy rzeczników prasowych ...do wyboru, do koloru.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 02-02-2010 o 11:56.
abishai jest offline  
Stary 20-12-2007, 13:18   #94
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
"Nie ma to jak pierwszy dzień pracy" pomyślał De Luca zasiadając za swoim biurkiem. Popatrzył na Niki nadal nie wyglądała najlepiej, powinien dać jej odpocząć, a to oznacza samotne pisanie raportów "Jak ja nienawidzę pisania raportów, jasna cholera wzięłaby całą tę papierkową robotę.". Chris nie wyobrażał sobie, jak wyglądało to przed wynalezieniem komputerów, wypełnianie raportów na maszynie do pisania, to musiała być mordęga, jeden błąd i cały raport do przepisania od nowa, z formularzami też zapewne różnie to wyglądało. "Dzięki Bogu, za skok technologiczny" pomyślał, gdy włączył swój komputer wpisując swoje hasło. Miał sprawdzić parę rzeczy, gdy podszedł do niego posterunkowy, wzywając go do psychologa, chcąc nie chcąc trzeba było wstać i ruszyć do gabinetu "szamana".

Gdy Włoch zobaczył tabliczkę na drzwiach uśmiechnął się szeroko, nazwisko jak nazwisko, ale imię jakie jej jeszcze do tego dali. Po chwili przeleciało mu przez myśl, że nie jest to najgrzeczniejsze, ale cóż zrobić, kiedy w głowie krystalizuje się pewien obraz ... przywołał na twarz profesjonalny uśmiech, mający mówić: jaki jestem szczęśliwy mogąc być w tym miejscu i nacisnął klamkę.

Widok pani psycholog, zaskoczył go. Była to naprawdę pociągająca kobieta. Nie pasowało do obrazu jaki detektyw naszkicował sobie w głowie. Może dlatego, że nie bywał często u psychologów, może i nauka była przydatna, ale zwierzanie się ze swoich problemów obcej osobie wydawało się ... niepokojące.

-Witam detektywie De Luca.- rzekła na wstępie.- Proszę usiąść. Zapewne ciekawi pana, czemu został pan wezwany. Otóż sprawa dotyczy pańskiej partnerki-

Christopher skinął głową na przywitanie i zajął wskazane miejsce. Pierwszy dzień pracy i dwa gabinety zwiedzone. "Teraz pozostaje mi czekać na wezwanie przez prokuratora"

A pani psycholog odezwała się, przerywając mu dalsze myśli: - Nicole Merth, została przyjęta do wydziału policyjnego, poniekąd z mojego polecenia. Nie ma za sobą pełnego szkolenia policyjnego. Nie jestem też pewna, czy jej psychika poradzi sobie z policyjną pracą. Szkoda jednak by było, żeby talent tej miary co jej się zmarnował. Dlatego została przydzielona do pana. Liczę, że wprowadzi ją pan bezboleśnie w arkana policyjnego rzemiosła. Poza tym musi pan obserwować Nicole i informować mnie o niepokojących zachowaniach z jej strony. Oboje wiemy, że policyjny stres niszczył psychikę wielu doświadczonych policjantów. Oczywiście, mam nadzieję, że ta sprawa zostanie między nami…Ma pan może jakieś pytania?

Policjant pokiwał głową przecząco i odezwał się -Pytań nie mam, chociaż nie podoba mi się robienie czegoś za jej plecami. Oczywiście to wszystko w dobrych intencjach, praca jest stresująca i wiem, że pomaga gdy ktoś może na początku pomóc, to zrobiłbym nawet gdyby mnie pani o to nie poprosiła. Jednak naprawdę czułbym się lepiej, gdyby to ona mówiła o swoich problemach, a nie żebym musiał "donosić" - ostatnie słowo wypowiedział, tak aby podkreślić jego ironiczne brzmienie -Wie pani braterstwo broni i te sprawy - dodał weselej uśmiechając się do Elwiry szeroko.

-Czy to wszytko, mam niestety jeszcze trochę "papierkowej roboty"- kiedy usłyszał potwierdzenie skinął głową i opuścił ten gabinet, mając nadzieję, że nie będzie musiał się tutaj jeszcze pojawiać. "Chociaż z drugiej strony, żeby spotkać się z tą panią psycholog, to mógłbym sam popełnić jakieś przestępstwo". Wrócił na swoje miejsce i popatrzył na Nicole

-Nie przejmuj się raportem, zrobię go sam. Wyglądasz na wykończoną, lepiej odpocznij trochę.- powiedział spokojnym głosem włączając Word i odpalając internet. Zaczął pisać raport, a w googlach wpisał nazwy paru zapamiętanych książek, może nie było to ważne, ale czasami różne rzeczy wychodziły przez przypadek, te nazwy były poza tym dziwne. "Ostatecznie zadzwonię do wujka". Miał nadzieję, że uda mu się ten raport skończyć jak najszybciej i zająć czymś ważniejszym.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 26-12-2007, 11:09   #95
 
OZ40's Avatar
 
Reputacja: 1 OZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodzeOZ40 jest na bardzo dobrej drodze
-Brandon Lee… - Piotr powtórzył pod nosem. – Panie Sexton czy nie będzie miał pan nic przeciwko jeśli rozejrzymy się po uniwersytecie? Musimy porozmawiać z paroma osobami.
Piotr praktycznie nie czekał na odpowiedź. Poprosił Sextona o listę nazwisk zawodników drużyny zapaśniczej. Jeśli ją dostał podziękował, podszedł do Kevina i powiedział:
-Ja będę sprawdzał kumpli, nigdy jakoś nie przepadałem za trenerami drużyn zapaśniczych. Dowiedz się kto jeszcze uczył naszego denata.
Piotr wyszedł z pokoju Sextona raźnym krokiem. Rozejrzał się po korytarzach uniwersytetu.
„No to gdzie jest recepcja?”
Piotr przeszedł parę kroków, po czym zapytał się jednej z przechodzących osób. Nagle olśniło go i zadał kolejne pytanie dla dobrze zbudowanego chłopaka:
-Wiesz może gdzie mógłbym spotkać członków drużyny zapaśniczej?
Na twarzy jego rozmówcy pojawiło się zdziwienie.
-Tak, wiem i to nawet dobrze. Treningi odbywają się po zajęciach. Na hali gimnastycznej. Można wiedzieć czemu się pan pyta?
Piotr rzucił okiem na dłonie chłopaka stojącego przed nim.
-Ty też jesteś w drużynie zapaśniczej?
-Tak.
Piotr sięgnął po odznakę.
-Masz chwilę? Detektyw Hex-Cherem. Chciałbym porozmawiać na temat Brandona Lee Braniforda.
-Co? Znów przekroczył prędkość? Czy może schlał się jak świnia?
-Raczej zginął. Został zamordowany.

Mina rozmówcy Piotra szybko topniała z radosnej w przerażoną. Piotr wsłuchiwał się w głos chłopaka, wertował w głowie ludzkie zachowania:
-Jak, ja… jak to zginął? Kto?
-Naprawdę myślisz, że jeśli wiedziałbym kto go zamordował stałbym tutaj? Może chcesz usiąść?

-Nie, dam radę.
-Mogę ci zadać kilka pytań.
-Tak – chłopak pusto patrzył w przestrzeń – wal śmiało.
-Po pierwsze jak się nazywasz?
-Thomas, Thomas Johnson.

-Więc Thomas, czy mógłbyś mi opisać jaką osobą był Brandon?
Na dłuższą chwilę zapadła cisza.
-Przepraszam, jakoś nie mogę pojąć, że Brandon już tylko „był”. Brandon to…
Chłopak mówił nie szczędząc słów. Opisywał Brandona skrupulatnie. Piotr przysłuchiwał się
swemu rozmówcy.

Piotr rozmawiał z chłopakiem przez jakieś pół godziny. Wypytywał go o wiele rzeczy, wciąż zwracając uwagę na jego zachowanie. Pytał o powiązania z półświatkiem, sukcesy w nauce i sporcie, wrogów, znajomych, dziewczynę. W drugiej serii znalazły się pytania na temat rodziny Brandona i tego czy może spotkać na uczelni innych członków drużyny zapaśniczej. Jeśli mógł to poprosił Thomasa by ten go do nich zaprowadził i w podobny sposób przesłuchiwał każdego. Także jeśli mógł zdobył adres Brandona od jego znajomych oraz adres jego dziewczyny.
 
__________________
Mess with the best, Die like the rest!

Ostatnio edytowane przez OZ40 : 27-12-2007 o 20:13.
OZ40 jest offline  
Stary 29-12-2007, 18:33   #96
 
Umbriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie coś
Ambers uśmiechnął się jadowicie do dyrektora.
" Nie, to jeszcze nie wszystko"

- Do zobaczenia, panie Bambridge.

Kiwnął porozumiewawczo głową do Juna, gdy szli do recepcji. Kroczył przed siebie, pełen energii i pewności. Podszedł do recepcji i wziął wizytówki, rzucając recepcjoniście pośpieszne:

- Dziękuję

Po czym odszedł od recepcji, lecz nie wyszedł z Hotelu. Skinął na Juna by podszedł bliżej. Uśmiechał się zadowolony z siebie a błysk w oku nie wróżył niczego dobrego.
"Wreszcie coś mamy!"

W końcu zaczął mówić szeptem, stając z mnichem tak, by nie zwracać niczyjej uwagi i by nikt nie usłyszał ich rozmowy:
- Słuchaj, rozejrzymy się jeszcze tutaj. Mam pewien plan. A nawet trzy. Możemy poprostu wejść na piętro budynku i węszyć po nim, ale to zwróci uwagę i będzie trzeba wymyślić dobrą wymówkę. Mogę odwrócić uwagę paru osób, a ty wejdziesz i wszystko sprawdzisz, kryjąc się po kątach. Wreszcie, możemy zamówić jeden pokój na noc, co daje nam pełne prawo chodzenia po hotelu, jako osobom prywatnym. Nie powinno zająć to zbyt wiele czasu.
Po za tym musimy zatelefonować do tych firm. Mogę to zrobić w trakcie gdy ty będziesz wyczuwał źródło "zła". Wybór należy do ciebie
- Tu uśmiechnął się wesoło, wiedząc jaką opcję wybierze spokojny mnich.
 
__________________
13 wydział NYPD
Pijaczek Barry
"Omnia mea mecum porto"
Umbriel jest offline  
Stary 03-01-2008, 15:29   #97
 
Marcellus's Avatar
 
Reputacja: 1 Marcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemu
Jun usmiechnal sie do Ambersa i rozwazyl wszystkie 3 z zaoferowanych propozycji. Tak naprawde tylko jedna z nich dawala spore szanse na sukces i nie powodowala przy tym zbednych konfliktow.
Musze przyznac ze wszystkie poropozycje sa interesujace... na szczescie nie jestem tak "czuly" jak nie ktorzy z moich rodakow i nie obraze sie na propozycje wynajecia razem pokoju na noc w hotelu. Wiesz w Japoni cos takiego to niemal propozycja erotyczne-powiedzial rozbawiony mnich.
Ale jest to najbardziej logiczne i pewne rozwiazanie.- dodal juz powazniejszym tonem.
Pytanie tylko czy nas stac na pokoj w tym hotelu - ja mam z 200 dolcow w portfelu a ty ?
 
Marcellus jest offline  
Stary 05-01-2008, 00:45   #98
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Mike starał się uspokoić. Serce w biło mu jak oszalałe. Oto dużo nie brakowało, a jego Aevo mogło mieć poważne wgniecenie na masce. Od jutra ja prowadzę Gdy już McMurry się uspokoił zaczął przeglądać teczki dotyczące pozostałych podejrzanych. Adresy, numery telefonów, wszystko czego mógł chcieć. Nazwa nielubianej kancelarii adwokackiej nie wróżyła nic dobrego. Pamiętał, pewną głośną sprawę, gdzie był oskarżony jeden z ważniejszych ludzi nowojorskiego światku przestępczego. Sprawa była głośna. El Bonze, bo tak kazał się nazywać ten bandzior, kupował azjatyckie dziewczyny do swoich domów publicznych. Mike osobiście dostarczył na tę sprawę dowody przelewu z konta El Bonze na konto jego tajwańskiego wspólnika. Problem był taki, że szperanie w cudzych kontach bankowych jest naruszeniem prawa do prywatności. Dzięki doskonałej pracy prawników, gangster prawie został zwolniony. Dużo nie brakowało, a NYPD musiałoby opłacić mu jeszcze odszkodowanie za straty moralne. Na szczęście El Bonzo udało się wpakować do więzienia za pobicie jednej ze swoich dziewczyn. Pewnie niedługo wyjdzie, ale lepszy rydz, niż nic.
- nienawidzę prawników - powiedział bardziej do siebie, niż do partnerki. Po czym bez słowa zaczął porównywać obie teczki. Miał nadzieję, że znajdzie jakiś nowojorski adres u któregoś z literatów. Raczej nie spodziewał się, że obaj przebywają aktualnie w Nowym Jorku, ale może chociaż jeden...
-Jeżeli nie znajdę żadnego nowojorskiego adresu, to muszę się z nimi umówić na spotkanie dziś lub jutro, pod warunkiem, że są we w miarę logicznej odległości. Tak, żeby pogadać z nimi jeszcze przed konwentem. No i mam nadzieje, że chłopcy z departamentu postarali się o aktualne numery telefonów do naszych ptaszków. Jeśli nie, to musimy szukać kontaktu przez wydawców. Oni zawsze mają jakiś kontakt. Chyba... - wypowiedź Mike kierowana po części do siebie, a po części do Lou była zakończona tonem wyraźnego zwątpienia.
 
Mi Raaz jest offline  
Stary 06-01-2008, 14:43   #99
 
Umbriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie coś
Musze przyznac ze wszystkie poropozycje sa interesujace... na szczescie nie jestem tak "czuly" jak nie ktorzy z moich rodakow i nie obraze sie na propozycje wynajecia razem pokoju na noc w hotelu. Wiesz w Japoni cos takiego to niemal propozycja erotyczne-powiedzial rozbawiony mnich.

Ambers zaśmiał się wesoło.
- Wybacz, ale nie gustuje w skośnookich mężczyznach - zażartował.

Sprawdził ile ma w portfelu banknotów.

- Myślę że powinno wystarczyć. - wyciągnął rękę po pieniądze mnicha po czym ruszył do portierni.

- Dzień dobry ponownie - tu wyszczerzył się w holywoodzkim uśmiechu.
- Czy są jakieś wolne pokoje dla dwóch osób na dzisiejszą noc? - oczy nabrały twardości a ręce w czarnych rękawiczkach oparły się o ladę.
 
__________________
13 wydział NYPD
Pijaczek Barry
"Omnia mea mecum porto"
Umbriel jest offline  
Stary 06-01-2008, 22:56   #100
 
TwoHandedSword's Avatar
 
Reputacja: 1 TwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodze
Kevin zapytał profesora Sextona gdzie może znaleźć Bruce'a Haberli, pożegnał się i ruszył we wskazane miejsce.
- Dzień dobry, Kevin Richards, jestem z policji. Mam przyjemność z panem Haberli? - zapytał barczystego mężczyznę w stroju sportowym.
- Tak, to ja. O co chodzi?
- Jeden z pańskich zapaśników został zamordowany dziś około szóstej nad ranem. Nazywał się Brandon Lee Braniford. Mógłby pan odpowiedzieć na kilka pytań?
- A niech to szlag! Brandon nie żyje? No cóż, w takim razie w czym mogę pomóc? -
zapytał lekko zaszokowany trener.
Kevin pytał głównie o charakter Brandona, o to jak zachowywał się na treningach, jakie były jego stosunki z kolegami, z trenerem, o jego wyniki w sporcie. Zapytał też o rodzinę, przyjaciół i dziewczynę. Oczywiście nie mogło zabraknąć pytania o wrogów, nawet tych najmniejszych i o to, czy panu Haberli przychodzi do głowy kto mógł zabić Brandona, chodźby zawinił mu jedynie zwycięstwem na zapaśniczej macie. Po serii pytań Kevin podziękował trenerowi, usiadł na ławce przy drzwiach do uniwersytetu i czekając na Piotra analizował zdobyte dotychczas informacje.
 
__________________
"Podróż się przeciąga, lecz ty panuj nad sobą
Sprawdź, czy działa miecz, wracamy inną drogą"
TwoHandedSword jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172