Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-03-2008, 10:24   #51
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Krasnolud siedział naburmuszony cała drogę do wrogiego obozu. Od czasu do czasu ze strachem i nienawiścią w oczach patrzył na Amillay, która wpakowała ich w te gówno. Mogli wybrać jego plan, bezpieczne uderzenie droga naziemną. Nie jakieś tam czarowanie. Bez sensu dali się złapać przez jakichś słabeuszy. Sam by ich wszystkich wybił gdyby nie przeklęci magowie! Kto stworzył te piekielne moce i przeklętych guślarzy i innych popaprańców. Spojrzał na Amillay. By ich wszystkich szlag trafił i żeby im dupy parchami zarosły.

- Wybacz kobieto… Poniosło mnie z tym zającem… Nawet bym tam reki nie wraził bo i dupę masz za małą… No i… A z resztą… -
Oin zauważył rozbawionych tymi słowami skruchy żołnierzy i zrezygnował z dalszej rozmowy. Patrzył tylko na zmieszaną twarz wiedźmy.

W końcu wjechali do obozu. Czarne morze namiotów ukazało się na horyzoncie krajobrazu. Nic dziwnego, że są tacy pewni siebie. Ich liczebność mówi sama za siebie…
Oin popatrzył na zachodzące słońce, skąpane w krwistej poświacie i na klatki. Dziś przeleje się tyle krwi przez ludzką głupotę. Krasnolud próbował przypomnieć sobie jakiekolwiek zmagania wojenne krasnoludzkich klanów. Nie mógł. Jego naród nie był na tyle bezmyślny i nasycony wadami jak ludzie. Dopiero teraz to zrozumiał. Nie bał się śmierci, ale nie takiej. Poczuł w sercu kłucie. Czy to strach? Czy tęsknota za…
Jego myśli został gwałtownie i brutalnie przerwane smrodem jaki w niego uderzył gdy wepchano ich do namiotu. Wszystko zaczęło się dziać bardzo szybko. Żołnierz pchnął go na słupek, co zirytowało krasnoluda.

- No i jak rozmowniejszy?-
- Pieprz się suczy synu. A żebyś ...


Kolejny cios w żebra przerwał tyradę Oina. Gdyby mógł połamał by mu kości na drugi komplet. Po chwili cwaniakowania tępego oprawcy, wszedł kolejny przychlast. Widać chyba się nie lubił z oprawcą i z ich rozmowy wynikało, że jego pojawienie się wcale nie było pozytywnym zjawiskiem. Gdy tamci wyszli, nowy kolega ponacinał im ręce upuszczając nieco krwi. Po co on to robi? Przecież nikt nie ma gorączki…

- Czyli jesteście moi.– Wypowiedział cicho jakieś słowa, w języku, którego nawet Amillay nie rozpoznawała. Krew we fiolkach zabarwiła się na zielono. -Dobrze, a teraz przysięgnijcie mi posłuszeństwo. Oczywiście możecie się nie zgodzić, kat już czeka, a podobno zły dziś jak osa. Mnóstwo roboty ma, to i nie zawsze zetnie za pierwszym razem. No ale szybko przysięgajcie, potem wyjaśnię resztę.

No to kurwa pięknie. Nagle odezwał się żołnierz piechoty, który jechał z nimi.

- Odpierdol się - rzucił Garret spokojnym głosem - Kat tu czy kat tam. Co za różnica. Mnie to gówno obchodzi gdzie zginę. Kieruj mnie do kogo chcesz.

Brawo chłopcze. Dzielny kurwa jesteś. Może jeszcze mamy szanse. Tak czy inaczej przynajmniej znasz wartość własnej Wolności. Kolejnym odważnym był żołnierz, którego Oin również nie znał.

- No dla mnie jest raczej ważne czy zginiemy trochę później
- Rzekł handlarz niewolników.- Ja bym wolał trochę później. - Następnie zwrócił się do maga.- Mogę przysiąc Ci posłuszeństwo, ale powiedz mi jedną rzecz… Po co Ci nasza krew?

Pierdolony zdrajca. Nie ma co na niego liczyć. Najlepiej od razu uciąć mu łeb przy samej dupie. Krasnolud już miał mu nawtykać, ale ubiegła go Amillay. Kobieta była załamana.

- Naucz mnie Mistrzu swojej magii...a przyłączę się do Ciebie...jeśli nie to jedyną drogą dla mnie jest śmierć.... – Powiedziała z łzami w oczach.

No tak. Nawet ją rozumiał. Desperacja bezbronnej wiedźmy. W końcu to tylko ludzka baba. Ciało ma tak wątłe, że od dłuższego czasu Oin zastanawiał się, czy dać jej swoje racje żywności. Może ją głodzili w domu. Nic to. Mało istotne teraz. Dumnie podniósł głowę i z powagą spojrzał na przeklętego oprawcę.

- Jam jest Oin syn Grunda z dziada Ulthera XIV z klanu Drakan. Następca tronu twierdzy Barag - Norn na Ostrych Skałach, wiec nie mów mi pierdolony bucu o przysięgach posłuszeństwa. Jedyna przysięgą jaka mogę złożyć to rychłe nadejście twojej śmierci. „Lepiej w lochu zgnić, broniąc czego mając, niźli panem więzienia być, honoru nie posiadając.” To mądrość krasnoludzka. Co ty jednak możesz wiedzieć! Wy ludzie nie rozumiecie samych siebie…
 
DrHyde jest offline  
Stary 31-03-2008, 22:14   #52
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
- Czemu mielibyście wykonywać prośby więźniów? – Akvila, gdy usłyszał pytanie, wybuchł gromkim śmiechem – czy ty wiesz śmieciu, do kogo mówisz? Jestem wodzem żelaznego klanu, posiadam władzę, o jakiej tobie, robaku mały nigdy nie śniło. Moje bogactwa słyną na całej północy z swojej liczebności. Nawet nie wiesz, kiedy zjawi się tu posłaniec od twojego dowódcy z poleceniem wypuszczenia mnie, bo został zapłacony okup. – Akvila spojrzał srogo na żołnierza – za dobroć wynagradzam, ale jak ktoś próbuje mnie traktować gorzej od siebie to bądź pewien, że źle na tym wychodzi. Przy odrobinie dobrego traktowania mógłbym cię obdarować jakimś drobnym bogactwem, np. w postaci złotego ognia, jeśli w ogóle wiesz, co to jest, marna namiastko człowieka. Złoty ogień posiadają nieliczni tego świata. Wykuwany z najwyższej jakości złota, lampion nigdy nie gaśnie, a wszystko, dlatego, ze magiczne światło ma za zadanie rozświetlać nawet najmroczniejszą czerń. – Akvila pociągnął siarczyście nosem, katar w taki mróz nigdy nie zapominał dawać o sobie znaku. Po chwili kontynuował swoją zmyśloną historyjkę. – Twoja wola, zamiast bogactwa które mógłbym tobie dać, dam zabójcy, który pewnej zimnej nocy przyjdzie po ciebie i nim się zorientujesz, twoja śmierć będzie już niczym więcej jak faktem. Twoja wola! – mężczyzna wydarł się w stronę mężczyzny idącego obok klatki.
Jechali jeszcze sporo czasu po wyboistej drodze, która niczym przyjemnym dla poobijanego Akvili nie była. Przyszedł jakiś facet oznajmić, że będą przesłuchani.
- Heh, tylko spróbujcie coś mi zrobić, a szybko się przekonacie, co znaczy wściekłość waszego dowódcy, który dostał właśnie za mnie część pieniędzy.- nie skończył mówić, gdy z namiotu wyszedł pokrwawiony, krępy człowiek.
-Co nowe mięsko przynieśliście? – zaśmiał się rubasznie –No ale dobra, robota czeka. Nie mam na to całej nocy. Wprowadźcie ich i poprzywiązujcie do palików.
- Te krasnal – rzucił zaczepnie do mężczyzny – uważaj by ciebie ktoś do pala nie przywiązał, albo najlepiej na niego nie nabił.
Nim się zorientował, w dosłownie kilka minut rozegrała się akcja, w której poturbowali kilku jego towarzyszy, pojawił się łysy mag, ponacinał im ramiona, poczarował i teraz żąda jego lojalności.
- Odpierdol się - rzucił Garret spokojnym głosem - Kat tu czy kat tam. Co za różnica. Mnie to gówno obchodzi gdzie zginę. Kieruj mnie do kogo chcesz.
- No dla mnie jest raczej ważne czy zginiemy trochę później- rzekł handlarz niewolników.- Ja bym wolał trochę później.- następnie zwrócił się do maga Quenril- mogę przysiąc Ci posłuszeństwo, ale powiedz mi jedną rzecz… Po co Ci nasza krew?
- naucz mnie Mistrzu swojej magii...a przyłączę się do Ciebie...jeśli nie to jedyną drogą dla mnie jest śmierć.... – powiedziała z łzami w oczach kobieca towarzyszka
- Jam jest Oin syn Grunda z dziada Ulthera XIV z klanu Drakan. Następca tronu twierdzy Barag - Norn na Ostrych Skałach, wiec nie mów mi pierdolony bucu o przysięgach posłuszeństwa. Jedyna przysięgą jaka mogę złożyć to rychłe nadejście twojej śmierci. „Lepiej w lochu zgnić, broniąc czego mając, niźli panem więzienia być, honoru nie posiadając.” To mądrość krasnoludzka. Co ty jednak możesz wiedzieć! Wy ludzie nie rozumiecie samych siebie… - wyrzucił z siebie krasnolud
Akvila tak chwile rozmyślał nad słowami towarzyszy, aż usłyszał Oin’a.
- Tak jest! Pierdolić was i waszego kata! Na pohybel ! – darł się jak oszalały, przy tym szamocząc się ile miał tylko sił – śmierć wam. Ja Metellus Akvila, pan gór, śnieżnych ścieżek, nigdy, ale to nigdy nie ugnę się pod tak nędzną groźbą! – zdyszany uspokoił się, głowa mu opadła na pierś – jednak dla kilku dziewek i ciepłego napitku, mogę rozważyć twoje słowa…- uniósł głowę i uśmiechnął się szyderczo, sprzedawał właśnie własną duszę.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"
sante jest offline  
Stary 01-04-2008, 22:05   #53
 
grabi's Avatar
 
Reputacja: 1 grabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwugrabi jest godny podziwu
Avagornis stał przykuty do jednego z pali. Rozmyślał o towarzyszach niedoli. Byli oni strasznie podatni na widok zwłok. Niejeden z nich odwracał głowę, gdy przechodzili obok innych wozów wypełnionych zwłokami. Podobnie było, gdy wynoszono zmasakrowane zwłoki z namiotu. Na jaszczurze te widoki nie wzbudzały większych emocji. Może dlatego, iż widział w swoim życiu przetrawioną do połowy istotę, wyciągniętą z wężowych wnętrzności, czy też człowieka napuchniętego od jadu Tężnicowca. Dla jaszczura takie widoki nie były straszne, dlatego nie odwracał od nich wzroku. Strasznym natomiast wydawał się fakt, iż może to spotkać jego.

Po „wstępnym” przesłuchaniu, gdzie oprawca starał się udowodnić, że ma nad nimi przewagę, a oni są wobec niego bezsilni, przyszedł czas na maga. Sytuacja była nieprzyjemna. Osoby, z którymi jechał w wozie, naprzemiennie wypowiadały posłuszeństwo lub nieposłuszeństwo magowi. Bardziej, niż to, jaką odpowiedź wybrać, zastanawiały go jednak fiolki z płynem. Próbował znaleźć odpowiedź - do czego służą te fiolki. Jedno tylko słowo przychodziło mu do głowy. Słowem tym był „kontrakt”. Szamani jaszczuroludzi używali krwi węży, by móc nimi sterować. W czasie obrzędu przypisywano władzę nad zwierzęciem przy użyciu jego krwi. Im większe i potężniejsze zwierze, tym dłużej trzeba było odprawiać rytuał i tym więcej potrzeba było krwi zwierzęcia. Jednak sama krew nie wystarczała. Rytuał odprawiony przy użyciu krwi miał moc kontroli nad zwierzęciem przez tydzień, może dwa. Trwało to tak długo, aż krew użyta w rytuale nie uległa zniszczeniu. Można było jednak wydłużyć czas działania obrzędu, przez dodanie kilku substancji, spowalniających proces psucia się. W zależności o regionu mokradeł, używano różnych mieszanek, posiadających kolor od zielonego, przez ciemno-niebieski, aż po brąz. Może mag opracował własną mieszankę. Gdyby to była prawda, to pewnie chciał ich zmusić w ten sposób do wykonania rozkazu. Jednak kontrakt umożliwiał jedynie panowanie nad umysłami słabszych istot, przez co mag raczej nie mógł użyć na nich tej techniki chyba, że rytuał byłby odprawiany przez kilka nocy. Wszystko to jednak była tylko sprawa czasu i wytrwałości.

Avagornis nie chciał sprawdzić, czy jego domysły są prawdziwe. Przykucnął tylko w milczeniu na ziemię, schylając głowę na znak posłuszeństwa. Jaszczuroludzie, mimo iż okazali Imperium podległość, nigdy nie wyrzucili swego pragnienia wolności. Według nich lepiej było żyć, niż ginąć nawet w najchwalebniejszej bitwie. Poza tym wrogowi można zadać w ten sposób poważniejsze straty, niż podczas otwartego oporu.
 
grabi jest offline  
Stary 08-04-2008, 23:34   #54
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Mag, kiedy usłyszał odpowiedź krasnoluda oraz Garreta jedynie uśmiechnął się pogardliwie. Rozejrzał się po wnętrzu namiotu, po czym znalazłszy stołek przysiadł na nim i zaczął się w was wpatrywać. Cisza, która zapadła zakłócana była tylko gniewnym posapywaniem krasnoluda, który starał się zerwać pętające go sznury. W końcu mag uśmiechnął się lekko i powiedział spokojnym, niemal znudzonym tonem.

-Taak. Więc tak stawiacie sprawę. No cóż muszę przyznać, że nie spodziewałem się tak zaciętego oporu. Jestem zaskoczony, pozytywnie zaskoczony. Widzicie nie zależy mi na sługach, którzy jedynie potrafią wykonywać rozkazy. Choć i tacy są rzecz jasna przydatni. Ale mniejsza już z tym, nie straszna wam śmierć powiadacie. Cóż rzeczywiście nic w niej strasznego, ale cała groza tkwi w chwilach poprzedzających odejście z tego świata. Świadomość straconych chwil, zaprzepaszczonych szans, popełnionych błędów i co najgorsze wiedza, że to już koniec, że już nic nie będzie nam dane uczynić. To te ostatnie chwile przepełnione są największą rozpaczą i bezradnością. No tak, ale nie o tym miałem mówić. Ale po kolei, po kolei, bo przecież mamy czas nieprawdaż? Całą masę czasu, w końcu zabić was mogę w każdej chwili.- uśmiech mężczyzny bynajmniej nie był pokrzepiający - Co do ciebie, moja droga.- zwrócił się do Amillay -To dobrze, nauczę cię kilku czarów, zresztą na obecnym poziomie umiejętności i tak na nic byś mi się nie przydała. Ale myślę, że po pewnym czasie staniesz się bardzo użyteczna. Zaś ciebie "panie gór" mogę zapewnić, że za dobrze wykonaną pracę wynagradzam zgodnie z zasługami, jeśli sie spiszesz gwarantuję, że będziesz rad z nagrody, ale jeśli zawalisz, to cóż jest wielu innych. A teraz co do was, moi niepokorni. Powiadasz krasnoludzie, żeś z rodu Drakan czy tak? To ciekawe, słyszałem pewną plotkę, bardzo ciekawą swoją drogą. Zdaje się, że zarówno ty, jak i twoi bracia klanowi nie mogą zawrzeć małżeństwa jeśli nie zabiją pewnego gada, prawda? - wściekłość Oina zastąpiona została zdumieniem -Po minie wnioskuję, że trafiłem w sedno. Cóż czasami honor staje się cholerną przeszkodą czyż nie? W każdym bądź razi, jest pewien sposób, by przywrócić twemu rodowi dawną świetność. Sposób dość prosty, by nie rzec banalny, ale oczywiście poznać go możesz jedynie przyrzekając mi wierną służbę. A co do ciebie.- mag spojrzał na Garreta beznamiętnie -To z twych słów wnioskuję, że za jakąś popełnioną zbrodnię czekał cię stryczek na północy. No cóż, pytanie, które jednak powinieneś sobie postawić brzmi "Czy naprawdę mam za co umierać?" W tej chwili znajdujecie się w obozie Czwartej Armii Imperialnej, która podąża śladem Armii Piątej i Drugiej. To właśnie one rozbiły siły sprzymierzonych, teraz prą do przodu niemal bez jakichkolwiek problemów. Zgodnie z planem w ciągu trzech miesięcy strategiczne miasta będą nasze, a wtedy skończy się czas tego bezsensownego oporu przeciw Imperium. Ale odbiegliśmy od tematu, pytaliście zdaje się po co mi wasza krew? Co prawda nie muszę wam odpowiadać, ale uznajcie to za gest dobrej woli. Dzięki niej, jestem w stanie zrobić z was niewolników, metoda w pełni skuteczna, nigdy nie zanotowano niepowodzenia. Są jednak wady, poddaństwo jest wymuszone, a tym samym odciska swe piętno na umyśle zniewolonego oraz jest to metoda nietrwała. Po pewnym czasie obiekt może odzyskać wolną wolę. Mówię może, bo praktycznie nie ma na to szansy. Zanik mija okres trwałości czaru, mag pobiera nową dawkę krwi, lub zabija niewolnika jeśli staje się nieprzydatny. Osobiście nie lubię tego stosować, bo czar znacznie zaniża inteligencję, tworząc przygłupa a nie rozgarniętego sługę. Dlatego tylko staram się was przekonać, byście zgodzili się dobrowolnie. Jeśli macie jeszcze jakieś pytanie, to pytajcie, być może odpowiem, byle krótko czas nagli.-
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej

Ostatnio edytowane przez John5 : 10-04-2008 o 17:43.
John5 jest offline  
Stary 09-04-2008, 16:49   #55
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
"Ale mniejsza już z tym, nie straszna wam śmierć powiadacie. Cóż rzeczywiście nic w niej strasznego, ale cała groza tkwi w chwilach poprzedzających odejście z tego świata. Świadomość straconych chwil, zaprzepaszczonych szans, popełnionych błędów i co najgorsze wiedza, że to już koniec, że już nic nie będzie nam dane uczynić."

Garret na te słowa odpowiedział znudzonym głosem identycznym jakim mag przemawiał do nich:
- Już dawno się pogodziłem z tymi myślami. Mówisz tak oczywiste rzeczy, że nawet pospolity wieśniak to wie. Lepiej idź, zajmij się sodomią, wezwij kata. Możesz to zrobić w takiej kolejności.

"No tak, ale nie o tym miałem mówić. Ale po kolei, po kolei, bo przecież mamy czas nieprawdaż? Całą masę czasu, w końcu zabić was mogę w każdej chwili."

- A ja mogę w każdej chwili zsikać się w spodnie. Jednak to, że mogę to zrobić wcale nie znaczy, że muszę się tym chwalić. No i chętnie posłucham co dalej masz do powiedzenia. Już dawno nie słyszałem aż tyle pustego pieprzenia.
Tutaj mag zaczął mówić do jego towarzyszy-zdrajców i jedynego porządnego wśród nich krasnoluda. Mag wytoczył ciężkie strzały przeciwko brodaczowi który wyglądał na zaskoczonego. W końcu przeszedł do niego.
-To z twych słów wnioskuję, że za jakąś popełnioną zbrodnię czekał cię stryczek na północy. No cóż, pytanie, które jednak powinieneś sobie postawić brzmi "Czy naprawdę mam za co umierać?
- A ja po sposobie jaki mówisz stwierdzam żeś idiota i niedorozwój. No i faktycznie w domu czeka na mnie ładny stryczek. Wieszam na nim spodnie. A to pytanie zadaj sam sobie zanim zadasz je komuś innemu. A moja odpowiedź na nie brzmi " a w armii Imperium oczywiście będę miał za co umierać? Za tych wieprzy którzy żywią się krwią swoich żolnierzy?" A jeżeli zaczniesz pieprzyć o jakichś ideałach albo o zapłacie to odgryzę sobie język i się wykrwawię tylko po to żeby dalej tego nie słuchać.

" Dzięki niej, jestem w stanie zrobić z was niewolników, metoda w pełni skuteczna, nigdy nie zanotowano niepowodzenia. Są jednak wady, poddaństwo jest wymuszone, a tym samym odciska swe piętno na umyśle zniewolonego oraz jest to metoda nietrwała. Po pewnym czasie obiekt może odzyskać wolną wolę. Mówię może, bo praktycznie nie ma na to szansy."

- Czyli nie mam wyboru i jednak muszę ci się oddać, bo inaczej stracę rozum? Bardzo ciekawe. Czyli z tym katem to blef? Spodziewałem się tego. Ja do niczego ci się nie przydam. Możesz mnie zabić tu i teraz albo żałować tego póżniej. Jeśli jednak mnie nie zabijesz to mogę zostać twoim żołnierzem. Do czasu aż nie odzyskam kontroli nad sobą. Wtedy mozesz być pewien, że długo nie pożyjesz.
Na koniec uśmiechnął się.
- To co robimy?
 
wojto16 jest offline  
Stary 12-04-2008, 12:14   #56
 
Donki's Avatar
 
Reputacja: 1 Donki nie jest za bardzo znanyDonki nie jest za bardzo znany
A więc po to jest mu potrzebna nasza krew... Quenril'owi chyba kiedyś obiła się o uszy wiadomość o podobnym zaklęciu. Rozważał nawet czy by nie rzucić tego czaru na tych swoich podwładnych, których podejrzewał o zdradę. Niestety zbyt późno podjął odpowiednie kroki, gdyż władze wpadły na jego trop i musiał uciekać z Wodnego Klanu....
Paplanina mężczyzny który pocieszał czarodziejkę zaczynała już poważnie denerwować handlarza niewolników nawet mimo przestrachu który zdążył się już zadomowić w sercu Alberai'ego. Na miejscu łysego maga Quenril już dawno zabiłby "buntownika" za takie odzywki. Poza tym nie był on chyba zbyt rozgarnięty skoro tak się zachowywał, więc żaden z niego inteligentny sługa jakiego chciał mieć czarodziej.
- To co robimy?- rzekł w końcu zakańczając swój bezsensowny po9tok słów mężczyzna. Wtedy Quenril zwrócił się do maga.
- Wolę być po stronie wygranych...Panie, więc nie potrzeba na mnie marnować twego czaru. Nie mam zamiaru Ciebie zdradzić- i uśmiechnął się szyderczo, tak że blizna na policzku nie wyglądała teraz jak miły uśmieszek dobrej duszy, ale usmiech który zapowiada straszne czyny.
 
Donki jest offline  
Stary 13-04-2008, 09:29   #57
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Krasnolud był w takim szoku, że nawet gadające drzewa z jego koszmarów, które często goniły go do upadłego, nie były w stanie doprowadzić go do takiego zdziwienia i przerażenia. Zdecydowanie ten ludzki guślarz sra wyżej, niż jest w stanie patrzeć. Tak bezczelnego skurwiela to się rzadko widuje a jednak.

- Wyżej brody nie podskoczysz.
– rzekł bez większego namysłu Oin z mocno strapioną miną.

Poszurał butem po ziemi i zastanowił się, co go niby wiąże z tamtą armią. To nie jego ziemie. Jeśli dobrze się ustawi, to ziemie na Ostrych skałach zostaną niepodległe. Krasnolud wysłuchał pitolenia Imperialisty do końca. Jak widać był dosyć mocno doinformowany. Ciekawe skąd on to wiedział? Może jest jakimś wieszczem…
Tak czy siak wszyscy zaczęli się powoli łamać. To było do przewidzenia. Ludzie to słabe istoty i podatne na strach przed przeciwnikiem, ale ja mógłbym ocalić swój klan i Mgliste Szczyty. Co najważniejsze księżniczkę Artin…
Sojusz z tym bucem mógł być dosyć korzystny. Poza tym jeśli nie zgodzę się dobrowolnie, to pewnie skończę jako bezmyślny golem na usługach jakiegoś łachmyty chędożonego!

- Widzę, że wyjścia to my nie mamy… Po pierwsze… Będę współpracował jako twój sojusznik, ale nie jako niewolnik. Jestem Krasnoludem błękitnej krwi ty parchaty zjebie! Nie będę Ci się słaniał pod nogami. Po drugie… Ostre skały i Mgliste szczyty zostaną niepodległymi Imperium terenami. Po trzecie… Dasz mi smoka… co bym mógł ubić gada i ściągnąć hańbę z mego rodu.
 

Ostatnio edytowane przez DrHyde : 13-04-2008 o 09:32.
DrHyde jest offline  
Stary 15-04-2008, 20:34   #58
 
MrYasiuPL's Avatar
 
Reputacja: 1 MrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputację
Mag spojrzał jeszcze raz na was poczym zobaczyliście błysk. Oślepił was. Kiedy znowu otworzyliście oczy byliście w innym miejscu.

Musieliście być wysoko ponieważ poniżej widać było ogromne połacie śniegu. Byliście otoczeni drzewami. Zapach był tu znacznie świeższy niż w obozie. Czarodziej stał przed wami.


-Nazywam się Eron. Cieszcie się, że zgodziliście się mi pomóc. Nie mam nic wspólnego z tym cholernym Imperium. Jestem szpiegiem z innego kraju. Na pewno nie wiedzieliście nawet o jego istnieniu, tak samo jak ci z Imperium. Potrzebowałem sojuszników. Uwalniając niewolników można w większości przypadków liczyć na ich wdzięczność. W każdym razie mam dla was pewne zadanie. Pod ziemią, w jednym z krasnoludzkich miast przebudziły się podziemne monstra. Wasz krasnolud z pewnością wie co mam na myśli. Nie dotyczy to jednak twojego klanu karze… mój drogi błękitno krwisty. Potwory miały wspólnego przodka ze smokami, ich krew jest jednak już bardzo rozrzedzona. Nie wiem jak ci krasnoludzcy kapłani zdołali je uwięzić ale pewne jest, że gdyby to tym razem, wydostały by się na wolności, cały wasz kontynent nie miałby z nimi szans. Mój król planuje inwazję na te tereny. Gdyby jednak takie coś zagrażało osiedleniu się, wyprawa była by bez sensowna. Nie musicie się obawiać o swoje rodzinne strony, nie interesują mojego pana. Na południu jednak znajduje się wiele wartościowych surowców. Potrzebuję ludzi, którzy dowiedzieli by się co jest przyczyną kłopotów z tymi stworzeniami. Oczywiście dostaniecie odpowiednią nagrodę. Zrobiłbym to sam ale nie mogę się ruszyć z tej pieprzonej armii. Na razie. Kiedy tylko uda mi się to, dołączę do was. Musicie znaleźć drogę do klanu Czerwonych Ostrzy. Okoliczni górale handlują z nimi więc powinni znać drogę. Teraz muszę was już opuścić.

Zawahał się. Zaczął szeptać jakieś słowa w niezrozumiałym języku. Nagle poczuliście się lepiej. Wyglądało na to, że wasze rany się zasklepiły. Mimo to miejsca gdzie znajdowały się jeszcze przed chwilą zaczęły były obolałe.


Spostrzegliście zielonkawą dziurę unoszącą się w powietrzu która zamykała się w szybkim tempie. Mag zniknął. Niedaleko stąd, na ziemi, leżało kilka pakunków i pokaźna skrzynia. Były tam wasz ekwipunek zabrany wcześniej. Dodatkowo, w skrzyni zapakowano dwa składane namioty.

Czuliście się zmęczeni, a słońce już zachodziło. Gdzieś na zachodzie unosił się słaby dym. W pobliżu musiała być jakaś wioska. Widać było też że ktoś przychodził tutaj, inaczej nie było by tu niewielkiego mostka.
 
MrYasiuPL jest offline  
Stary 16-04-2008, 08:38   #59
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
Akvila otworzył tylko usta z zdziwienia. Przed momentem poddał się woli imperialnego maga, który kilka minut później okazał się szpiegiem. Nie miał ochoty tego rozumieć, nie było sensu. Ręka sie zagoiła, dawne złamanie się zrosło, to było zadowalające. Oczywiście fakt, że był na wolności też napawał go optymizmem. Metellus podszedł do pakunków i zabrał swój miecz, który niegdyś należał do armii Imperium, oraz tarczę, kołczan i trefny łuk. Wiele by dał za wymianę ekwipunku na coś porządniejszego. Dla pewności sprawdził czy w środku nie ma jeszcze jakiegoś jedzenia.
- Plany co teraz robimy? Ja bym się udał w jakieś bezpieczne miejsce. Jestem zwolennikiem wolnych ścieżek i wcale nie uważam by pomaganie kolejnemu królestwu w jego ekspansji, było najlepszym pomysłem. - Akvila rozglądał się dookoła siebie, szukając jakiś znaków mogących pomóc mu określić, gdzie dokładnie jest. Zapewne na ziemiach krasnoludzkich, więc stąd są dwie proste drogi. Dom lub Imperium. - Może by tak przedrzeć się przez front i dotrzeć na teren imperialny? Na nasze ojczyzny zmierza pięć armii, z których każda jest wstanie pokonać nasze połączone siły. To już stracony temat, zapomnijmy o ojczyźnie. Czas szukać nowej.... Zrobię jak wy zrobicie. Podróż samemu przez front na nieznanych sobie terenach jest raczej dużym wyzwaniem, dlatego sam się tam pchać nie będę. - przy ostatnich słowach dostrzegł dym - może jakaś ciepła strawa, najlepiej chodźmy tam w pierwszej kolejności. Kto wie, może i jakaś dziewka się napatoczy. - ruszył w kierunku unoszących się obłoków dymu - Jeśli by się zastanowić, nasz tajemniczy mag, musi być z jakiegoś potężnego kraju. Jaki kraj w takim momencie chciałby ujawniać swoją egzystencję, podbijając tereny obok Imperium. Poz tym szpieg na takiej pozycji, też niemało zachodu musiał ich kosztować.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"

Ostatnio edytowane przez sante : 16-04-2008 o 08:42.
sante jest offline  
Stary 17-04-2008, 17:45   #60
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Twarz maga.
Błysk.
I nagle zupełnie inne miejsce. Oczy bolały. Ich otwieranie przypominało podnoszenie wieka starej skrzyni. Tyle tylko, że to było dosyć bolesne. Zaraz po ich otworzeniu zmrużył oczy przed promieniami słońca które niczym świetliste, ledwo dostrzegalne kolce wbijały się w oczy.
Opuścił głowę i spojrzał ponownie na maga.
- Kim ty jesteś? - pierwsze pytanie jakie mu przyszło na myśl zostało zadane automatycznie. Jakby wypowiadał się ktoś inny. W tym momencie mag wygłosił przydługą przemowę do jakich Garret przyzwyczaił się już w obozie.

-Nazywam się Eron. Cieszcie się, że zgodziliście się mi pomóc. Nie mam nic wspólnego z tym cholernym Imperium. Jestem szpiegiem z innego kraju. Na pewno nie wiedzieliście nawet o jego istnieniu, tak samo jak ci z Imperium. Potrzebowałem sojuszników. Uwalniając niewolników można w większości przypadków liczyć na ich wdzięczność. W każdym razie mam dla was pewne zadanie. Pod ziemią, w jednym z krasnoludzkich miast przebudziły się podziemne monstra. Wasz krasnolud z pewnością wie co mam na myśli. Nie dotyczy to jednak twojego klanu karze… mój drogi błękitno krwisty. Potwory miały wspólnego przodka ze smokami, ich krew jest jednak już bardzo rozrzedzona. Nie wiem jak ci krasnoludzcy kapłani zdołali je uwięzić ale pewne jest, że gdyby to tym razem, wydostały by się na wolności, cały wasz kontynent nie miałby z nimi szans. Mój król planuje inwazję na te tereny. Gdyby jednak takie coś zagrażało osiedleniu się, wyprawa była by bez sensowna. Nie musicie się obawiać o swoje rodzinne strony, nie interesują mojego pana. Na południu jednak znajduje się wiele wartościowych surowców. Potrzebuję ludzi, którzy dowiedzieli by się co jest przyczyną kłopotów z tymi stworzeniami. Oczywiście dostaniecie odpowiednią nagrodę. Zrobiłbym to sam ale nie mogę się ruszyć z tej pieprzonej armii. Na razie. Kiedy tylko uda mi się to, dołączę do was. Musicie znaleźć drogę do klanu Czerwonych Ostrzy. Okoliczni górale handlują z nimi więc powinni znać drogę. Teraz muszę was już opuścić.

"Jak widzę potrzebujesz nie tylko ludzi" - pomyślał.
Mag jeszcze wypowiedział parę niezrozumiałych słów i zniknął bez śladu pozostawiając swoich nowych "ludzi" sam na sam z naturą. Przynajmniej wyleczył ich rany acz miejsca gdzie znajdowały wciąż bolały. Zobaczył kilka skrzyń. Znalazł w jednej z nich swój ekwipunek. Bez słowa wziął go i przypasał. Spojrzał w kierunku unoszącego się obłoku dymu. Bez wątpienia znajdowała się tam wioska. Czuł spore zmęczenie tym wszystkim. Człowiek z którym jechał w jednej klatce zaczął gadać na temat planu dalszej podróży. W milczeniu ruszył w kierunku wioski. Jeszcze się odwrócił i powiedział:
- Nie wiem jak wy, ale ja nie będę planował niczego z wyprzedzeniem. Teraz jestem zmęczony i muszę trochę odpocząć. Potem zajmę się podejmowaniem decyzji. Nie uśmiecha mi się zabijanie jakichś potworów w imieniu król którego nawet nie znam jednak poza tym nic więcej do roboty chyba nie mam. Poza tym walka z potworami jest lepsza niż walka z rozumnymi rasami. Takie potwory nie będą przynajmniej błagać o litość. Jeżeli ta wioska wciąż stoi to jest szansa na odpoczynek i zdobycie informacji. A zresztą czyńcie co chcecie.
Machnął ręką i ruszył w kierunku wioski.
 
wojto16 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172