Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-11-2008, 21:02   #391
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Astaroth lekko skrzywił się na słowa orka, ale przytaknął gdy ten mówił o podobieństwie. W końcu odpowiedział

- W porządku, wybacz, jesteśmy kwita. Jednak naprawdę ostrzeżenie nic nie kosztuje i ufam, że następnym razem nie odpalisz tego swojego zaklęcia gdy nie będę miał jak się schronić. Czy się przestraszyłem... A czy ty, dla porównania przyjąłbyś na głowę cios wściekłego Funghrimma? Może i zregenerowałbym się po tym, ale zajęłoby mi to dłuższy czas i sporo kosztowało.

Biała część drużyny rozmawiała z widmem, na które dopiero teraz zwrócił uwagę. Khemetra, stwórczyni ludzi. Kiedyś, niedługo po przybyciu do tego świata miał zamiar odnaleść ją i wykorzystać w swoich dążeniach do stworzenia wymiaru fioletu, jednak nie okazało się to konieczne. Najwyraźniej ona sama poszukiwała mocy, jednak w nieodpowiedni sposób, co skończyło się dla niej uwięzieniem. Wymiar pustki, odbicie. Dość interesujący temat jednak na chwilę obecną nie był w stanie na dłużej zająć jego myśli. Ważniejsze były jej słowa o Izothehu, wraz z którym poszukiwała siły. Druga z wojowniczek światła która zbliżyła się do demona. Było to interesujące, zwłaszcza że demoniczni wybrankowie zwykle źle kończyli. Wypadałoby się jednak trochę dowiedzieć o swoim byłym przeciwniku

- Izoetheh, mówiłaś, tak? Czy możesz mi powiedzieć kim on był? Jak się spotkaliście? Oraz, najważniejsze, skoro ciebie uwięziło odbicie to czy i on nie powinien tkwić w nim uwięziony?

Barbak zaproponował przypomnienie ich paktu. Astaroth odwzajemnił uścisk

- Niechętnie podaję rękę temu ciału, jednak chętnie podaję ją tobie, Barbaku

Gdy tylko ich ręce zetknęły się rozmowę z demonem zaczął Levin. Niezbyt przepadał za ślepcem, zwłaszcza od czasu rozmowy o wskrzeszeniu Veriona. I tym razem nie czekało go nic przyjemnego. Wyrzuty, zarzuty, oskarżenia. Chleb codzienny każdego demona, zwłaszcza tego który stara się być jak najmniej demoniczny. Gdy tylko odwierał ustwa, by się odezwać w obronę przyszła mu... Kejsi. Najpierw kazała się im zamknąć, choć jeszcze nie zdążył się odezwać, a potem solidnie wygarnęła Levinowi. Astaroth posłał jej ciepły uśmiech (na tyle, na ile potrafił - odwykł stawnowczo od tego). Gdy skończyła odpowiedział

- Dziękuję, Kejsi. Jednakże, być może niedługo się przekonasz, że nie ze wszystkim miałaś słuszność. Być może nadejdzie taki czas, że poproszę Cię o dużą przysługę. Mam nadzieję, że wtedy nie odmówisz tak jak i nie odmówiłaś Valgaavowi.

Plan Astarotha, który zrodził się niedługo po pokonaniu Ritha nabierał ostatecznych kształtów. Ostatni trybik, który miał wprawić w ruch całą misterną konstrukcję wskoczył na swoje miejsce. Jednak wypadało odpowiedzieć na pytanie, jakie postawił przed nim Levin. Co z tego, że nie rozwieje to wątpliwości, że dystans pozostanie? Nie zależało mu na tym. W życiu napędzał go jeden cel: zabicie Ritha. Odkąd go zrealizował jego egzystencja była tylko pozorem. Znalazł sobie nowy cel, który pozwoli mu zakończyć całą tą historię. Była to piękna opowieść, jak ze szlachcica stał się Panem Mgieł, jednak jak każda opowieść musiała mieć swój koniec.

- Levinie... Ależ oczywiście, że jestem w stosunku do was w opozycji. Czy teraz dopiero to odkryłeś? Ja i Barbak jesteśmy wręcz rasowymi wrogami, którzy w normalnych warunkach zwalczaliby siebie na wszelkie możliwe sposoby. Knuję, morduję, działam w ukryciu. Jestem chaosem, przeciwieństem dobra. Jestem demonem, wcieleniem zła. Ba! Jestem Panem Mgieł, chorobą która toczy ten świat. Zapytaj mieszkańców tej wyspy. Każdy z nich Ci powie, że Ast i Aroth to czyste zło, które trzeba unicestwić. Zapytaj ich, w końcu znają mnie lepiej niż Ci, z którymi podróżuję. Funghrimm zna mnie najdłużej. Czy widziałeś, byśmy walczyli przeciwko sobie? A może powiesz, że i on służy chaosowi? Barbak jest wojownikiem światła. Czy widziałeś, by poza drobnymi tarciami wynikającymi z różnic światopoglądowych coś złego działo się między nami? Zawarłem pakt, umowę wynikającą z mojej wolnej woli. Razem stworzymy świat wolnej woli, nietknięty wielkimi wojnami. Świat, gdzie każdy będzie mógł szukać szczęścia wedle swojego sumienia. Jeśli ktoś stanie na drodze nie przeczę, zachowam się jak na klasycznego demona przystało. Czy moja odpowiedź Cię satysfakcjonuje?

Astaroth uśmiechnął się przebiegle. Najwyraźniej ich neutralny towarzysz wyobrażał sobie, że ma ich w garści. Cóż, był w takim razie w błędzie. W końcu to on obliczył dokładnie wymiary świątyni, pozostawiając tylko złożenie zamówienia. Uśmiechnął się i krzyknął, zdawałoby się w nicość

- Ogary! Przynieście mi muszle i rośliny, potrzebne do budowy świątyni chaosu! Barbaku... Masz wśród swoich elfich przyjaciół jakiegoś architekta? Miałbym dla niego małe zamówienie...
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 03-11-2008 o 21:08.
Blacker jest offline  
Stary 04-11-2008, 08:30   #392
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Najpierw naskoczyła na niego Kejsi z jej wywodu jedno go zaciekawiło. Uznała, że jedyny ratunek dla Asta to jego zabójstwo ale Almena go ochrania, czy coś w tym guście.
"Dajże im spokój. Skup się na przeżyciu, Wielkie Wojny..."
"Wielkie Rzezie"
"Wielkie Rzezie zostaw wybranym."
Potem odpowiedział mu Ast.
-Bawisz się słowami i sugerujesz, że uważam całą "drużynę" za chaośników. Ale tak satysfakcjonuje mnie Twoja odpowiedź, szczególnie ta o nierealnej utopii. Dzięki za odpowiedź, obiecuje nie wracać do tego tematu.
Poczekał jeszcze chwile czy nikt nie będzie chciał jeszcze czegoś powiedzieć.
-A jak mamy się zabrać za robienie sadzawki?
Potem pogrążył się w swoich rozmyślaniach, dokładnie obwarowany murami.
"Kejsi jest zbyt naiwna, może nie zrobić tego co potrzeba gdy nadejdzie czas. Funghrim dąży tylko do zmazania swojej zmazy, czyli chwalebnej śmierci. Barbak jako jedyny jest jednocześnie charyzmatyczny i silny. On w razie czego może coś zdziałać podczas walki z Astem. tylko czy będzie taka potrzeba? Demon chce świata gdzie każdy będzie mógł działać według własnej woli, świata idealnego. Nie rozumie jednego, musieliby tam zamieszkiwać tylko ludzie a on i Barbak nie mogliby się do niego wtrącać. Taki świat jest niemożliwy."
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 04-11-2008, 16:39   #393
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Jak się przedstawiała sytuacja?

Stali właśnie przed Khemetrą i rozmawiali po próżnicy. Cały świat się walił a oni po prostu rozmawiali. Szydzili z siebie, drwili, ochrzaniali, gratulowali, paktowali i Palladine wie jeszcze co innego. Gdy ludzie na zewnątrz umierali, watahy wilków zbierały swe krwawe żniwo oni rozmawiali...

.. Iście Boskie, Nieprawdaż?

Barbak, Ork w uwięziony w ciele drow’a tak właśnie w tej chwili myślał. Było mu wstyd. Jedynym co mógł w tej chwili zrobić to zacząć działać. Tak, winien zrobić to o wiele wcześniej. Ponoć lepiej jednak późno niż wcale.

Wywody Ast’a na temat ich, sojuszu, jego postaci (rąk jakimi w danej chwili dysponował) i krótkiego informacji na temat wrogości rasowej skitował ciepłym uśmiechem. Nie przystało mu się wszakże zaśmiewać demonicznie... nie, nie Wojownikowi Światła.

Następnie został zbesztany przez Kejsi. Nie mógł pozwolić sobie na króciutką ripostę.
Doskonale zdaje sobie sprawę z kim paktuje. Odparł chłodno, a w ustach mrocznego elfa zabrzmiało to prawie jak groźba. Wiem kim jest Ast. Wiem co zrobi jeśli tylko będzie miał okazje. Wiem też, że jeśli sprawy wymknął się mi z rąk, o ile już się nie wymknęły... Barbak na krótko zawiesił wzrok na Khemetrze ... to zginę. Wiedz jednak, że razem ze mną odejdzie z tego świata także mój przeciwnik. Nazwij to zboczeniem, powiedz że za długo przebywam w towarzystwie krasnoluda, ale tak właśnie pojmuję swój obowiązek. Jeśli moje zaufanie położone w tym demonie zaprocentuje... oznaczać to będzie że się nie pomyliłem. Jeśli będzie inaczej.... będę miał całą wieczność na rozmowy z Palladine. A Astarotha na pewno doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Ork uśmiechnął się smutno.

- Levinie. Oczywiście że Ast bawi się słowami. Oczywiście, że zachowa się właśnie tak jak się tego spodziewamy. Na tym właśnie polega jego natura. A my o tym wiemy.... Dodał zagadkowo.

W tym czasie Kejsi zniknęła w poszukiwaniu komponentów do budowy elementów świątyni.

- Barbaku... Masz wśród swoich elfich przyjaciół jakiegoś architekta? Miałbym dla niego małe zamówienie... Na słowa elfich przyjaciół Barbak nieznacznie się skrzywił. Daleki był od nazywania elfów przyjaciółmi, przyznać jednak musiał że było mu do nich zdecydowanie bliżej niż demonowi. Kiwnął zatem głową.

– Wiem do kogo możemy się udać. Opuśćmy jednak najpierw to miejsce. A potem.. musisz dać mi chwilę na przybranie mojego prawdziwego ja. Nie chce skończyć z szypem w głowie. A na pewno mogę właśnie na to liczyć pojawiając się w centrum elfickeij osady jako Drow i to w twoim towarzystwie.

Gdy opuszczą grobowiec Ork przyklęknie i przybierze postać kogoś, kto był mu doskonale znany. Przybierze postać niezwykle charyzmatyczną i zarazem taką, która nie powinna pozostawiać jakichkolwiek wątpliwości co do jego osobowości i jego zamiarów. Przybierze postać zielonego smoka.

Już jako wyrm uśmiechnie się niewinnie do towarzyszy i zaproponuje teleportowanie się do elfickiej wioski. Teleportowanie się dokładnie do elfki z którą rozmawiał o budowie świątyni. Mając teraz organ przydatny do grupowych teleportów- ogon którym można złapać co bardziej wyrywających się krasnoludów w orczych ciałach. Postara się teleportować druzynę do lefów.
- Ast! Bądź tak dobry, i daj mi zacząć rozmowę. Oczywiście, jeśli chwilowo nie masz innych planów....

Gdy się teleportują. Barbak w charakterystyczny dla smoków sposób odda cześć elfce, przedstawi siebie i swych towarzyszy. Po czym odda głos demonowi.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 04-11-2008, 17:55   #394
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Funghrimm; Wygrzebałeś łańcuszek ze stosu złota.
- Weź go – odparła Khemetra. – Na nic mi się on nie przyda.

Levin;
"Szukałaś przez świątynie kogoś kto zrównoważy Asta?"
- Niekoniecznie – odparła Mistress.
- A co ma do tego świątynia?!
- Pytasz Chaos o przyczyny jego dzialania?;3
- Zresztą doskonale niektórych wybrałaś.
Mistress zaśmiała się pociesznie.

Barbak
- Wiedz jednak, że razem ze mną odejdzie z tego świata także mój przeciwnik.
Kejsi pokręciła głową z westchnieniem.

Blacker;
- Izoetheh, mówiłaś, tak? Czy możesz mi powiedzieć kim on był?
- Tak – szepnęła, spoglądając na ciebie. – Po to tutaj przyszedłeś.
W jej głosie nie było gniewu. Mówiła, jakby było jej wszystko jedno.
- Izoetheh był... BYŁ? – powtórzyła odkrywczo, na jej twarz wstąpił wyraz grozy.
Zasłoniła twarz rękoma.
- Więc to prawda – szepnęła z rozpaczą. – On... poległ...
Po chwili uspokoiła się i odparła:
- Był... Taki Jak Shabranido z Wymiaru Chaosu. Jak Wojownicy Światła z Wymiaru Bieli. Był Obrońcą Wymiaru Pustki. Najpotężniejszą istotą w Wymiarze Pustki, stworzoną przez Odbicie, aby broniła Wymiaru Pustki przed obcymi. Takimi Jak Ty. Nie... ma... go...
Że...
...co...?
Oh. Więc to tak. Więc to dlatego był tak upierdliwym przeciwnikiem...? Zabiłeś... obrońcę wymiaru Pustki?... To znaczy że... Wymiar Pustki...
- Jak się spotkaliście?
- Udałam się do tamtego Wymiaru. Zabronił mi przejść. Ale udobruchałam go. Obiecaliśmy sobie współpracę. Władzę. Pokój.
- Oraz, najważniejsze, skoro ciebie uwięziło odbicie to czy i on nie powinien tkwić w nim uwięziony?
- Tkwi – szepnęła. – I będzie tkwił jak wszyscy ci, którzy polegli będąc pod wpływem Odbicia.
Właśnie zdałeś sobie sprawę, jak niebezpieczna była tamta niewinnie wyglądająca walka. Śmiertelnie niebezpieczna. I, jak odkryłeś, dużo łatwiejsza, bez... bez wiedzy, że...
Oh. Niedobrze. Nie tego się spodziewałeś. Nie, usłyszeć, że... tak po prostu.... zabiłeś stróża Wymiaru Pustki...!

To zmieniało wiele.

Izoetheh. Jego wola walki. Słowa, którymi cię przywitał.

To znaczy że...
Bezwiednie... stoczyłeś Małą-Wielką Wojnę...! Wygrałeś! Strażnik poległ, a to oznaczało, że równowaga w Wymiarze Pustki legła w gruzach i właśnie szukała nowego punktu zaczepienia!
Auk. Nie wiedziałeś... nie miałeś cholernego pojęcia...!!!

To... zmienia tak wiele!....

* *
Wolf of Shadows WIP by ~TheTyro on deviantART

- Słyszeliście. Aport! – Azmaer machnął odpędzająco ręką.
Dwa ogary i łażące za Azmaerem wilki pognały radośnie w mrok.
* * *

Wszyscy;
Barbak przyjął postać smoka i rzucił hasło powrotu do elfickiej wioski. Tam zresztą są wasze drzewa na świątynię, więc czemu nie.
Teleportujecie się z jego pomocą, pomocą Kejsi [nim zniknęła] i Astarotha [załóżmy ].



Z oddali widać ogromne, białe drzewa rosnące w lesie, w skupisku. To wasze drzewka. Ocalały. Są zrośnięte, tworzą coś na kształt żywej wieży, budynku, no, świątyni, powiedzmy. Można by to dopracować...

Lądujecie przed elfickim miastem ale coś jest... uh nie tak...



http://www.projectoffset.com/images/...attlefield.jpg

Nie trudno zauważyć, że miasto elfów doznało poważnego uszczerbku, jak sam las, a wokół nie ma ani jednego elfa.

- Haaaaarv...
- HeeeeeRRRRRrrrrrrrrrionnnnh!...




Znane wam doskonale demoniczne wilki krążą wokół, wiele wilczych ślepiów obserwuje was zza krzaków, pni drzew, wilki wyglądają z balkonów i z uchylonych drzwi elfickich domów. Strosząc się, warcząc, zmierzają ku wam.

A teraz najlepsze. Z mrocznego gąszczu wyłania się wielki dwunożny stwór [jest nawet porównanie wielkości ]. Święte FUJ! O_O To chyba jeden z tych słynnych Flafiów Mistress! XD Milusi jak diabli. Wypluł właśnie truchło sarny czy czegoś, i spojrzał [uhhh spojrzał? To ma oczy?!] na was.

Agnatha: The Red Wheel Beast by ~Spiralfish on deviantART

Rusza ku wam żwawym truchtem, z jazgoczącym rykiem natychmiast atakując!

* * *
[minął czwarty tydzień]

Ludzie wciąż budują statek, chcąc uciec z wyspy. Głosy smoków na Wolf Pack Island ucichły od czasu uderzenia świetlistej komety.

[zostało 6 tur]
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 06-11-2008, 11:54   #395
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
-Bez jaj... nas nie było tylko chwilkę a tu... –Widok wioski wzdrygnął Fungrihmmem.
-No Levin powiedz mi jeszcze że nadal chcesz się mizdrzyć do tej fioletowej Rury to jak Ci przylutuje to aż zobaczysz gwiazdy!

Elfy przygotowały dla nich zarys świątyni. Widać było doskonale wprawę jaką władali i jaką ofiarowali Im. Teraz nie było widać żywego elfa czy też ducha. Demoniczne wilki łypały na nich co chwilę. Fungrihmm może i nie lubił elfy z zasady że były elfami ale takiego losu na pewno by im nie życzył. Sobie samemu tak Im nie co najwyżej może zatwardzenia czy cóś.
W oddali pojawił się, no właśnie co... Fungi nawet nie miał tego zamiaru nazywać. Od czasu gdy ich zatakowały stonko-kleszcze przestał się czemukolwiek. Gdzie się podziały czasy walk z orkami, goblinami, drowami czy demonami. Ha nawet niech to będzie obserwator czy wyrm. One pochodziły z jego świata i doskonale się z nim komponowały. Tu odkąd Rith go przywrócił do życia spotykał coś co niemiała prawa istnieć. W sumie po jego przejściu i tak już przestawało istnieć...

Rozejrzał się po pozostałych, uśmiechnął się szeroko i zaczął się przezbrajac. Odłożył wędkę i solidny kołczan ze szypami wielkości małych drzewek. Wybitnie to by mi nie pomogło. W końcu jego stare oczy nie pozwalały na rozwinięcie talentów łuczniczych.

-Tak przy okazji pozostało nam zrobienie miesca gdzie będzie można puszczać na wodę wspominkowe łódki ze świecami. Sadzawkę!
-Mamy możliwość albo wykopania rowu z tamtego strumyka
– Tu wskazał ręką rzeczkę nie opodal przy okazji pozbywając się wszystkiego prócz emblematu smoka. Był rozebrany do pasa ale za to z dużym, pięknym, ostrym, magicznym, zabójczym, lśniącym Toporem.
-Albo można się dokopać do wód podskórnym. Barbaku w tej postaci nie powinno to chyba sprawić problemu? Pamiętaj że jesteś moim spamiętywaczem i masz opisać moją zagładę!

Sprawdził ostrość topora....językiem, krew pojawiła się natychmiast i trysnęła na brzeszczot. Jej jasno karminowy kolor wyraźnie odcinał się od szarego koloru mithrylu.

Fungrihmm z pełnym spokojem oczekiwał spotkania z demonem. Stanął w rozkroku i popluł dłonie. Topór w wielkich łapach tylko śmigał. W końcu zatoczył koło i wzniósł się nad jego głowę. Czekał....
Demon był o kilkanaście kroków od niego.

Teraz musiał poczekać dwa uderzenia serca by przekonać się czy jego zagłada ma nastąpić już dziś!

-DIE, DIE, DIE

Wrzuta.pl - Nightwish - Dark Chest of Wonders
 
Vireless jest offline  
Stary 06-11-2008, 18:17   #396
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kejsi popełniła jeden błąd. Zrobiła wszystko „tak samo jak wcześniej”!

Tak samo jak wcześniej, pszczoły pożądliły jej łapska i zrobiły bulwę na końcu ogona, tylko że to był ogon Teva.
- O nie o nie Tev się wścieknie! – jęknęła.
Zanim wróciła, znalazła lecznicze owoce i ich sokiem załagodziła opuchliznę.
- Teraz mogę iść!

Postanowiła odstawić wosk do świątyni a potem spytać elfy jak zrobić te lampki. Kiedy przeniosła się do lasu, nie znalazła żadnych elfów.
- Coś tu się stało! – pisnęła, czując się bardzo samotnie. – O NIE!!! – zobaczyła pierwsze trupy i wilki krążące wokół.

* * *

Kejsi usłyszała paskudny ryk jeszcze paskudniejszej bestii i pognała ciemnym lasem by dołączyć do reszty.
- DIE DIE DIE! – to na pewno Funghrimm, to on!!!
- Idę!!! – zawołała w biegu, zasapana.
Chyba lepiej żeby Tev nie zobaczył tych bąbli!!! Postanowiła zmienić wygląd na bardziej kobiecy hihi.
- Światło, co za ulga, że mogę to zrobić, że te bąble i te gacie sobie pójdą, hihi! NA PRZÓD!!!

[media]http://www.youtube.com/watch?v=dcQDLTej-_k[/media]
- specjalnie dla Almeny, która choruje od takiego różu i brokatu hihi!

Kejsi wskoczyła na drzewo i popisowo zeskoczyła z gałęzi, wykonując fikołek po drodze, lądując na polanie obok przyjaciół.
- Jeeeesteeeem!!! – zawołała wesoło. – Mam wosk na lampki!
Z lasu wybiegło paskudne wielkie coś!
- Fuj!!! Na najświętsze Światło, na święty łuk Alamankh, na mój bąblasty ogon, co to jest!? – Kejsi zjeżyła się z obrzydzeniem.
Klasnęła w dłonie, w jej ręce pojawiła się świetlista obręcz.
- Słudzy zła, siewcy chaosu, bakłażany, paskudne dwunożne bezpaszcze, spływajcie w imię najczystszego Światła!!! Waterfall howl!!!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 06-11-2008, 19:29   #397
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Czasem, po uzyskaniu odpowiedzi zaczynało się żałować, że w ogóle zadało się pytanie. Czasami odpowiedź na pytanie dawała przyjemność i głęboką satysfakcję. Teraz jednak Astaroth doświadczył uczucia pośredniego pomiędzy nimi.

Nie tak dawno przecież doszło do starcia z Valgaavem. Doskonale pamiętał, że choć w planie materialnym uzyskał przewagę i zmusił przeciwnika do wycofania się w mgły chaosu, to tam jednak popełnił błąd umożliwiając mu wykorzystanie wszystkich mocy. Wynik był wiadomy, aktualny pan mgieł był zmuszony uciec, by nie zostać raz na zawsze unicestwionym. Był to również moment w którym Verion zasłużył sobie na śmierć, posyłając Astarotha do tej walki. Wtedy jeszcze nie pojmował, jak można ograniczać swoje moce tylko dla tego, by plan materialny nie ucierpiał. Valgaav był jednak nieporównywalnie słabszy od strażników fioletu, jak to określiła Khemetra. Jeśli jej słowa były prawdą to pokonał kogoś znacznie silniejszego od Valgaava. W tak krótkim czasie zdobył tak wielką moc. W jaki sposób mogło się to stać?

Chyba pojmował, w czym tkwiła istota tej swoistej przemiany. Najpierw pokonał Ritha, co spowodowało jego śmierć. Choć ciało egzystowało dalej on sam był martwy. Stracił swój cel, dopełnił swojego przeznaczenia. Mimo to działał dalej, jakby mechanicznie likwidując kolejne przeszkody. Zemścił się na Verionie pozwalając mu umrzeć. Nie zdołał zabić Valgaava, gdyż demoniczny smok sam zakończył swoje życie. Te dwie śmierci również nieporównywalnie go wzmocniły. Wypalał się coraz bardziej, jednak zamiast zniknąć gdy wygasną resztki złości pchającej go do przodu wygasły stał się jak stal, zahartowana we własnym płomieniu. Wszelkie niepotrzebne elementy spłonęły, pozostawiając twardy rdzeń. Jego wola ukształtowała się ostatecznie. Osiągnął szczyt i teraz pora było ustąpić miejsca młodszym.

Jeśli założyć, że Izoetheh był równie silny jak Shabranigdo, to oznaczało że miałby szanse w starciu z najpotężniejszym z demonów. Stare istoty uważające się butnie za bogów wiedziały, że nie mają racji istnienia gdy do głosu dochodzi wolna wola. To właśnie dlatego wybuchały wielkie wojny - po prostu chcieli dowieść, że jeszcze istnieją, że mają prawo oddziaływać na ludzi. Wszelkie słowa o oczyszczaniu świata były po prostu bzdurą, pięknym hasełkiem którym zakrywa się płytkie powody. Sam był zbyt słaby, by zdziałać cokolwiek, jednak w połączeniu sił ze sługami bieli miałby szanse. Wątpił jednak, by zgodzili się z jego myślami. Świat pozbawiony bogów, wszelkich nadistot mógłby wreszcie rządzić się swoimi prawami. I choć wiadomo, że Prawo i Sprawiedliwość nigdy nie nadejdą, że o władzę nad światem walczyć będą głupcy chcący narzucić innym swoją wolę. Jednak będzie to o wiele lepsze niż wola narzucona z góry przez istoty, które roszczą sobie prawa do władzy choć nie mają prawa by ją posiadać. Świat bez bogów... Byłby lepszy

Oznaczałoby to jednak, że i on sam musiałby zniknąć. I tu również rozwiązanie nasuwało się samo. W walce unicestwił strażnika wymiaru pustki, przez co równowaga tam była zachwiana. Gdy tylko spełni swoją powinność odejdzie tam, by zająć jego miejsce. To będzie jego pokuta, trwająca przez wieczność. Najpierw jednak zabije, lub przynajmniej spróbuje zabić tego, który był jego ojcem. Shabranigdo.

Teraz jednak musiał wspomóc swoich towarzysz w walce i razem z nimi ukończyć te przeklęte świątynie. Wystarczy, by stanęła jedna z nich, przez co nie musiał się przejmować tygrysem. Jego przyjaciele odnajdą potrzebne rzeczy do jej budowy w swoim czasie. Wypadało jednak zająć się nacierającym monstrum. Funghrim robił dużo krzyku, Kejsi paradowała feerią barw. Astaroth wyszarpnął szable i ruszył w kierunku potwora. Ktoś w końcu musiał zająć się walką. Kawałek przed bestią wykorzysta wizg, koncentrując dźwięk na nodze bestii starając się ją przewrócić i dopiero zaatakuje
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 07-11-2008, 13:20   #398
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Przenieśli się pod świątynię, do pięknej elfickiej osady. Osady, która może nie była tym co w standardach orka było najpiękniejsze tym niemniej Barbak przyznać musiał że była ona dość przytulnym miejscem. Czy może raczej była by. Nie była ponieważ wszelkie rośliny, cała tak fauna jak i flora zdawała się być spaczona. Wokoło walały się truchła, a ogólny widok wołał o pomstę do nieba.

Barbak w smoczej powłoce omiótł wzrokiem okolicę. Świat przypominał w tej konkretnej chwili jakieś pobojowisko. Przypominał pole walki na którym przed kilkoma starły się armie całego świata... a może kilku światów? Doskonale wiedział kto w tym starciu był zwycięzcą, kto natomiast był zwyciężonym.

Zwycięscy zresztą pojawili się bardzo szybko. Ork nie był do końca pewien czy powodem był on sam, czy może na przykład zdarzyło się coś jeszcze. Ork rozejrzał się.

Fungrimm w jego własnej powłoce sposobił się do walki. Barbak dostrzegł z pewną dozą zadowolenia, że jego przyjaciel z nieukrywanym szacunkiem odkłada Maleństwo wraz z kołczanem na ziemie, następnie podnosi topór. Barbaka korciło nawet aby rzucić jakąś kąśliwą uwagę. Nie zrobił tego jednak. Chwilę potem Dwarf zdecydował się na działanie tyleż dziwne co po prostu nie smaczne. Fungrimm oblizał ostrze topora. Efekt był oczywisty.
- Funn! Bądź tak dobry i nie oblizuj Topora. To że w chwili obecnej mam rozszczepiony język, nie oznacza, że chce na zawsze z takowym właśnie pozostać!
- Mamy możliwość albo wykopania rowu z tamtego strumyka? Mamy możliwość albo wykopania rowu z tamtego strumyka? Pamiętaj że jesteś moim spamiętywaczem i masz opisać moją zagładę!
- Egoizm godny tylko i wyłącznie Dwarfa.
Stwierdził obojętnie zielony wyrm. Bądź jednak tak dobry i nie okaleczaj mojego Ciała niepotrzebnie i pamiętaj, że jeśli uda nam się zdjąć tę klątwę to chciałbym po pierwsze mieć do czego wrócić... po drugie chciałbym mieć nadzieje powrócić do ciała względnie w jednym kawałku. Rozumiemy się?
- DIE, DIE, DIE !!!
- No jasne!
Za ciałem Barbaka podążającym na spotkanie swego przeznaczenia wznosiła się niewielka kurzawa.

Kejsi pojawiła się z zawołaniem bitewnym. Rodzinka w komplecie.

Ast natomiast zaraz po przeniesieniu się do nowego miejsca pogrążył się w jakiś dziwnych rozmyślaniach. Jedyna znajomość fizjonomii demonów, jaką znał Barbak polegała na wiedzy w jaki sposób skutecznie demona zabić. Ork nie miał większego pojęcia co w tej konkretnej chwili mógł myśleć demon. Nie podobało mu się jednak to, że nie reaguje. W końcu zareagował. Przebudził się z jakiegoś letargu, dobył broni i ruszył na spotkanie przeciwnika. Razem z Fungrimm’em i Kejsi zamierzali zetrzeć się z przeciwnikiem.

Nagle Barbak usłyszał inkantacje. Waterfall how!!!! Kejsi zatem nie próżnowała. Dobrze. To powinno pozwolić jemu na zajęcie się czymś pożytecznym. Kiedy drużyna szarżowała/oczekiwała na spotkanie wroga, zielony zdecydował się uczynić to o co był proszony. Uniósł się na tylne łapy, zaryczał pełną piersią i pomknął w kierunku świątyni. Jeśli przy tak zwanej okazji na jego drodze pojawił by się jakikolwiek demoniczny wilk, Barbak postara się go (przypadkiem) sięgnąć pazurem. Te ostatnie miały tendencję do rozbłyskiwania czystym światłem (tym samym jakim emanowały dłonie orka w chwili gdy leczył Tev’a).

Gdy tylko Barbak dotrze do świątyni, zacznie kopać sadzawkę. Świadom tego, ze będzie to wymagało chwili, postara się „jednym okiem” kontrolować to co dzieje się na polu walki. Jeśli jego przyjaciele będą radzić sobie z przeciwnikami pozostanie przy pracy nad sadzawką, jeśli natomiast okazało by się że będą mieli problemy, Ork żuci się na ich ratunek.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 09-11-2008, 15:05   #399
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Słowa Kejsi były jak najbardziej poprawne, lecz tylko te pierwsze, traktujące o obronie Astarotha przez Mistress, jednakże druga część była wierutną bzdurą.
-Ty traktujesz każdego Opętańca i Demona jako małe dziecko, któremu trzeba paluszkiem pokazać drogę. Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, że on wybrał świadomie, więc nikt by nic nie poradził na nic. Ty nie dałabyś zwrócić się ze ścieżki Światła, bo ją wybrałaś, zaś to samo stało się z Astarothem. On też wybrał.
Poza tym muszę przyznać ci rację. Kiedy on znikał WY próżnowaliście
-rzekł obojętnym tonem Ravist. Po tym ciągnął tym samym tonem.
-Zaś co tyczy się ciebie Demonie... Wiedziałem, że wielu jest nierozsądnych na świecie, ale żeby Pan Mgieł też się do niech zaliczał? Czyż nie prościej było powiedzieć mi, bym kazał Sirfaldirowi oddać wam muszle i rośliny? Logika podpowiada, że należy wybrać łatwiejsze rozwiązanie, skoro nie powoduje żadnych strat, zaś zyskuje się tyle samo. Cóż, nasz Astaroth właśnie wykazał się jej brakiem, ale to twój wybór Demonie...
Ach… Jeszcze coś. Gdybym miał zamiar ci w czymkolwiek przeszkodzić, nakazałbym uczynienie tego, co zrobił Sirfaldir, w ostatniej chwili. Jesteś Demonem, więc powinieneś zrozumieć, że uczynił to dlatego, iż miał taki kaprys. Ponadto co to za Pan Mgieł, który nie wie nawet, że ma to, o co zabiegał, we własnych rękach? Chodzi mi o plany świątyni... Otworz piękne ślepiątka i zobacz co masz
-cały czas z niezwykłym zainteresowaniem przyglądał się swoim paznokciom. Po tym skierował swe słowa do Levina, choć dalej mówił tym samym tonem oraz patrzył na palce Kejsi.
-Levinie, nawet Demon nie jest aż tak głupi, żeby zdradzić Rakszasę, więc jestem pewien, że Astaroth nie zdradził. Gdyby to zrobił, zabiłbym go, ale nie zrobił tego. To kwestia czegoś w rodzaju zaufania…-westchnął. Nagle podniósł głowę, gdyż usłyszał bardzo interesujące zdanie.
-...Ale nie patrz w szarość-rzekła Khemetra, lecz nikt nie zwrócił na to uwagi. Nikt oprócz Ravista. Czemu miało służyć to zdanie? Było wiele możliwych odpowiedzi, lecz jedną z nich wykluczył natychmiast. Wykluczył tą, mówiącą, że neutralność jest nieodpowiednia. Być może dlatego, że neutralność skłania się ku czemuś, czego nie dostrzega Światło i Chaos. Był jednak pewny, że zdołałby osłonić Waldorffa przed wszelkimi negatywnymi skutkami.
Na jego pytanie o Odbicie, Khemetra odpowiedziała, wyjaśniając na czym polegają niebezpieczeństwa.
"Odbicie jest żywym tworem..."-powiedziała.
"...ponieważ kto ujrzał Wymiar Pustki jest też pod wpływem Odbicia i rozumuje już inaczej, inaczej postrzega rzeczywistość i zmiany w niej..."-mówiła. Na te słowa Półelf uśmiechnął się. Pokrętne rozumowanie Maga doprowadziło do zadziwiających wniosków. Odbicie zmienia wszystko dookoła i przesiąka. Nie może jednak zmieniać siebie, gdyż po pewnym czasie traciłoby swoją niszczycielską siłę, aż w końcu przestałoby to być groźne. Wniosek jest prosty. Odbicie jest niezmienne. Ponadto panuje w całym Wymiarze Pustki.
Ponad to należałoby zadać pytanie, czy zmieniając spojrzenie, zmienia je na lepsze czy na gorsze? Zmniejsza czy zwiększa postrzeganie? Rozumowanie jest lepsze czy gorsze?
Wymiar Pustki był tym, czego bali się nawet tacy przedstawiciele potężnych ras jak Mistress czy Almanakh.
Ravist był realistą i obiektywie stwierdził, że miałby spore problemy w zniszczeniu którejkolwiek z nich. Brał również pod uwagę, że mógłby przy tym zginąć, więc stwierdził, że nie będzie próbował nawet się tam wybrać. Na razie. Jednakże nie znaczy to, że nie będzie chciał poznać go. Szczerze mówiąc miał zamiar stworzyć aktualnie coś innego, lecz o wiele bardziej zaintrygowała go Pustka.
Zaczął tkać kolejne zaklęcie. Tym razem miało mieć bardzo funkcjonalny wymiar, a mianowicie stworzy istotę bezrozumną będącą jedynie nośnikiem informacji. Nośnikiem, który przy minimalnej absorpcji sił uda się do Wymiaru Pustki, podłączy się do wszelkiej ciemności i jasności, zbierając dane, po czym przybędzie ponownie, by przekazać wiedzę Ravistowi, lecz w takiej formie, by pozostał bezpieczny. Po tym zniszczy swój twór, by nie rozsiewał tego, co zmieniło go w Wymiarze Pustki.
Nagle Ravist dokonał czegoś, co w ciele Rakszasy byłoby niemożliwe. Zbladł tak bardzo, że stal się niemal przezroczysty.
-...aby broniła Wymiaru Pustki przed obcymi. Takimi Jak Ty...-rzekła, zaś Półelf wiedział co to znaczy. Oznaczało to zniszczenie równowagi panującej tam.
-Ty... Coś ty zrobił?! Ty nędzna, mierna istoto! Twój mózg, jeżeli wogóle można wyróżnić taki organ lub wydestylować go z twojego skretyniałego łba, musi mieć zespół łamliwego chrmosomu X, bo bez tego aż taki debilizm jest niemożliwy do osiągnięcia! Niemożliwym jest, żeby taki imbecylizm oraz idiotyzm pozbawiony był zespołu Pradera-Williego! Głupcze, tobie nawet terapia integracji sensorycznej nie pomoże!-wrzasnął na Astarotha. Osiągnął stan, który Tev osiągał bardzo często, a mianowicie furia. Cały czas zabiegał o równowagę, jednakże nie zdawał sobie sprawy, że trzeba również mieć na uwadze ten szczebel. Popełnił błąd.
Nagle Barbak w ciele Drowa zmienił się w Smoka, zaś Rav wyczuł zawirowanie mocy, więc osłonił się swoimi siłami. Za chwilę wszyscy zniknęli i został sam Tygrys w ciele Kejsi.
-Mówiłaś, że Odbicie zmienia wszystko dookoła w tym sposób postrzegania. W jaki sposób to zmienia? Czy jest coś, co może osłonić przed wpływami Odbicia?-zapytał, tkając powłóczystą stabilną czerń. Nawet, jeżeli coś takiego, co osłania przed wpływami Odbicia, nie istnieje, nie ma to większego znaczenia.
-Jak się dostać do Wymiaru Pustki? Jak przejść przez Odbicie?-zapytał, utrzymując skupienie na stabilnej czerni. Miał już plan...
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 09-11-2008 o 15:08.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 09-11-2008, 20:55   #400
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Almanakh drgnęła.

Gdy tylko spełni swoją powinność odejdzie tam, by zająć jego miejsce.

- I told you – uśmiechnęła się ugodowo Mistress. – Odejdę stąd, wraz z Astarothem.
- Dlaczego...
- Tak...?;3 Mówiłaś coś? Nie słyszę.
- Od początku to planowałaś!
- Astaroth pokonał Izoetheha. Wygrał Wojnę i ma prawo uczynić z przegranymi co zechce. Vae Victus. Woe to the conquered.
- Ale co My mamy z tym wspólnego?! Nadal nie rozumiem po co przybyłaś do Wymiaru Bieli, po co jego tu sprowadziłaś!
Mistress zamknęła oczy i szepnęła z powagą:
- Jest tu coś, czego potrzebuję.
- Co takiego? Zdradź to w końcu!
Mistress uśmiechnęła się krzywo.
- Wymiar. Bieli.
- Tak... I...?
- To jest to.
- Wymiar Bieli?!
- Tak.
- Potrzebowałaś Wymiaru Bieli?!
- Tak. Tego miejsca. Wolf Pack Island.
- Przecież… sama stworzyłaś rzeczywistość tego planu! Tę wyspę! – Almanakh nie rozumiała zupełnie.
- Nie stworzyłam tego miejsca a rzeczywistość w tym miejscu.
- W tym miejscu nic nie było! To był pusty plan, gdzie błąkały się dusze z czyśćca, zamknięte w kręgu własnych grzechów! Iluzją stworzyłaś im ciała...!
- W tym miejscu – szepnęła bardzo poważnie Mistress. – Musi stanąć Filar.
Almanakh zamrugała ze zdumieniem.
- Filar?
Mistress otworzyła fioletowe ślepia, uśmiechnęła się czule.
- Spójrz na Niego. On doskonale wie, co go czeka.
* * *

Funghrimm; Jasne! Kiedy już zamierzasz wypróbować swój nowy topór, okazuje się że przeciwnik jest cholernie wielki a jeden z piesków pomylił trzon twojego topora z patykiem do aportowania!
Nim dobiegłeś do wielkiej bestii [aganthy] jeden z demonicznych wilków rzucił się na ciebie i zawisł zębami wczepiony w trzon twojego topora, po czym powalił cię na ziemię i właśnie próbuje połknąć twoją głowę!


Barbak; Taaak hm kopanie sadzawek to dla ciebie coś nowego. Ostatecznie smoczym łapskiem kopiesz wielką, bardzo nieestetyczna dziurę. Wilki po prostu cię uwielbiają. Większość z nich zostawiła drużynę w spokoju i polazła za tobą, krążą wokół, wpatrzone w ciebie jak w zielony kawał mięsa.
Sadzawka powstaje. Jest koślawym, świeżo wydłubanym i zabłoconym zagłębieniem, no ale uhhhh jest.

Astaroth; ... Baletnica w brokacie ci się trafiła. Chwytasz za szable i ruszasz do ataku.
Stare dobre, tradycyjne ostrza. Nic ich nie pokona!
Promień demonicznego wizgu rozciął powietrze, ścinając kilka okolicznych drzew i podcinając wielkie giry aganthy. Bestia z rykiem zwaliła się prosto na swoją nietypową mordę... a mówiąc dokładniej zwaliła się prosto na Kejsi kończącą inkantację [PLASK – sypnęło brokatem! XD mwhahaha]

Funghrimm; Wielki, zielony jaszczurzy ogon chlasnął atakującego cię wilka i wyrzucił go wysoko w powietrze!

Kejsi: @_@ [przygnieciona aganthą]

Wszyscy;



Co do...?
Niebo zafalowało, w mroku pojawił się biały wir, rozbłysk, niczym od pioruna, i nieboskłon przybrał znów jasny kolor, jak za dnia!
Powróciło „słońce”, Biała Gwiazda!



Oślepiające światło...
Jak zawsze, trzask, prask...! Weeee, yay, odzyskaliście własne ciała! Chociaż to!

* * *
Nie ma to jak tajemnicza siła która budzi cię w środku dnia ze snu którego wcale nie śniłeś. Tak po prostu nagle masz wrażenie że ktoś cię woła. Słyszysz kobiece szepty, widzisz czarną mgłę o fioletowych oczach i białą gwiazdę ponad nim. Widzisz grotę i świecidełka. Zaczynasz wspinać grzybki halucynogenne. Towarzyszów. Szlachcica w czerwonym żupanie, gościa którego wyciągnęliście z meliny więzienia, czy raczej z której sam wypełzł. Białą panterę. Elfkę z kotem. Aenis, siostrę Vriessa. Tego zielonego, dziwacznego, w płaszczu z kapturem. No i Genghi, Genghiego nie można zapomnieć. Abazigal wiecznie żywy!
Opuściliście ich.

Porzuciliście życie poszukiwaczy przygód i bohaterów. Zastanawialiście się czasem co tamci porabiają, w końcu w pewien sposób byli Tacy Jak Wy. A teraz....
Teraz nagle znikąd dotarło do was, że to... ostatnie dni waszego życia.

Siły niebiańskie nigdy nie zapomniały o Thomasie. Choć jego err związek z Astarothem i Motyla Noga [nie, nie wynik tego związku gah] bardzo nie podobały się archaniołom, pozostali przyjaciółmi Thomasa i próbowali nawrócić go na drogę Pana. Teraz Thomas poczuł, że nieważne kim będzie, jego droga zbliżała się ku końcowi. Wciąż miał więź mentalną z Astarothem. Widział, słyszał. Wzywała go też inna siła. Ta, która stworzyła Astarotha. Z jakichś powodów Thomas zaczął wspominać Vriessa i Avalancha. Widział ich stale oczami wyobraźni, widział ogniste kule i wielki błyszczący miecz. Nie miał pojęcia skąd się to brało. Widział ich, jakby stali przed obok niego, słyszał, jakby mówili do niego. Widział drogę, którą szli. Kanion, las, bagno, most nad jeziorem, jaskinię zalaną wodą, widział strzałę sterczącą z pleców Astarotha, czerwoną wodę, łodzie płynące szczeliną wśród stał, czarnego smoka. Widział Valgaava, konającego w ramionach świetlistej postaci, kobiety. Widział Veriona, leżącego z połamanymi żebrami u stóp Kanzeliva. A potem u stóp Astarotha. Widział znów Vriessa, samotnego, nad kuflem piwa, klnącego i wspominającego Aenis. Widział Avalancha , rycerz klepnął nekromantę w ramię i usiadł, wypił wraz z nim.
Thomas wiedział, że dni całej trójki są policzone.
Rozłożył skrzydła i skupił się, poszukując myślami Vriessa i Avalancha. Znowu ich widział, stali przed nim, z kuflami w dłoniach, gapili się na niego wielkimi ze zdumieniami oczami.
- WTF?! - jęknął w końcu któryś.

Słyszał ich jakby stali obok.
- WTF?! - powtórzył.
Thomas spojrzał na nich ze zdumieniem, jak anioł śmierci który wybrał zły adres. Avalanche zbierał szczękę z podłogi.
Thomas zamknął znów oczy. Głos Kejsi, barbaka, i znowu:
- WTF?!

Thomas otworzył oczy. Ujrzał nie tylko Vriessa i Avalancha ale i całą resztę, Barbaka, Teva, Kejsi, jakiegoś drowa, mężczyznę i... Astarotha.
Astaroth bardzo się zmienił. Nie był już tym demonem co wcześniej, był.. jeśli wtedy był fioletowy, to teraz był czarny, opalizujący fioletem.
- Czy ktoś mi wdupskosolembubakurdemać powie co jest grane?!
Na wyjaśnienia nie było jednak czasu.

* * *
Tev;
- Co do twojego pytania... – usłyszałeś głos Mistress. – Aby przejść z Wymiaru do Wymiaru zawsze trzeba otworzyć bramę Międzywymiarową. Myślałam, że taki inteligent o tym wie ;3
- Jak przejść przez Odbicie?
- Bardzo prosto. Jak przez powietrze. Odbicie nie jest barierą fizyczną. Nie zatrzymuje materii. Zatrzymuje niematerię, na zewnątrz lub wewnątrz. Zatrzymuje uczucia, wspomnienia, energię. Nikt jednak nie wie na jakiej zasadnie jest selektywne. Nie ma na to reguły. Przekraczając Odbicie możesz oszaleć lub zmądrzeć. Pytanie, czy ono cię wypuści gdy będziesz chciał wrócić.

Wszyscy; Albo macie halucynacje po tym oślepieniu, albo....
Obok was, przy powalonym drzewie ściętym wizgiem Astarotha, stoją Thomas, Vriess i Avalanche! O_O

Bestia agantha leży wciąż z podciętymi nóżkami na Kejsi i nie może się podnieść. Większość demonicznych wilków pognała za Barbakiem do świątyni, ale część z nich została.


Nieopodal was wybucha nagle kłębowisko czarnej mgły, formujące się w postać!

dark angel by *amihedgehog on deviantART

Obok niej jaśnieje świetlista łuna, która przemienia się w Alamankh!

http://www.quizilla.com/user_images/...Air_57629_.jpg

- Nienawiść częściowo wynika z tego, że nie znamy siebie nawzajem – odezwała się mroczna postać, kobiecym głosem. - Częściowo z tego, że możemy pozostawić dla potomnych własne racje i poglądy, niszcząc cudze wraz z ich twórcami. Dlatego wpadłam na ambitny plan stworzenia miejsca, gdzie demon i anioł mogliby się spotkać, a nie mogliby wyrządzić krzywdy sobie nawzajem. Przejdę do rzeczy.



Demoniczny kształt zamienił się w długowłosą kobietę uśmiechającą się specyficznie.
- Stworzymy Piąty Wymiar, Płaszczyznę łącząca pozostałe cztery Wymiary – rzekła Mistress. - Do tego służy amulet Kaihi-ri. Aby powstał, Biel i Chaos muszą się ścierać, wyzwalając specyficzną moc. Symulowanie rozpętania Wielkiej Wojny służyło wyższemu celowi.

Osłupieliście.

- Ponieważ piąty wymiar będzie płaszczyzną, zakotwiczymy go czterema rogami na jednym z planów każdego z Wymiarów. Wierzchołek czworokąta przypadnie na miejsce o najbardziej zachwianej równowadze, na przykład w miejscu, gdzie wielokrotnie otwierano Bramę Miedzywiarową. Ponieważ cztery wymiary nie są ułożone równolegle, i mają różną liczbę planów astralnych, punkty zakotwiczenia przypadają oczywiście w rożnych planach. W Wymiarze Chaosu jest to plan materialny, okolice miasta Rasgan. Kojarzysz, Almanakh?;3

Almanakh była w zbyt ciężkim szoku by coś powiedzieć.

- W Wymiarze Bieli jest to ten plan. Miejsce – Wolf Pack Island. Oczywiście oparcie Płaszczyzny nowego Wymiaru na planach pozostałych wymiarów może się nie udać. Jeśli którykolwiek punktów oparcia nie wytrzyma i pęknie, płaszczyzna może się złamać, zasysając pozostałe Wymiary w niebyt. W najlepszym wypadku zapadną się tylko plany jednego z wymiarów. Trudno. To jedyna szansa, byśmy wyrwali się z cyklu nudnych Wielkich Wojen. Skoro wszyscy mamy takie same prawa, przepadnijmy razem.
- J-jak chcesz stworzyć tę płaszczyznę?! – jęknęła Almanakh. - To niewykonalne!!!

Mistress skinęła dłonią, tworzą hologram.

http://ligia25.tripod.com/Images/hierarchy.jpg

- W Wybranych czterech punktach czterech wymiarów w tym samym czasie otworzymy cztery Bramy. Każda Brama będzie łączyć dwa sąsiednie Wymiary. Tunele czasoprzestrzeni staną się bokami płaszczyzny, którą utworzymy wewnątrz.
- Utworzymy?!
- Wszystko zostało już zaplanowane. W Wymiarze Chaosu obok Rasganu stoi świątynia, punkt, Filar, z którego Shabranido otworzy Bramę do Wymiaru Pustki. W Wymiarze Pustki stoi świątynia Astarotha, z której otworzymy Bramę tutaj. Z Wymiaru Bieli Brama sięgnie do czwartego Wymiaru, a z niego do Wymiaru Chaosu. Jeśli proces rozpocznie się, a jeden z Filarów runie, płaszczyzna załamie się.
- Ale?!
- Jeśli nie pomożesz nam utrzymać Bramy kiedy powstaną pozostałe, Piąty Wymiar runie, niszcząc nas wszystkich. Pomyśl. To będzie piękne miejsce, sen na jawie. Nie nietrwały tunel czasoprzestrzenny, ale trwały, istniejący eden, gdzie każda istota będzie mogła żyć jak po śmierci. Wchodzą tam straci zdolność umierania i zadawania śmierci. Czas nie będzie tam istniał. Powrót do „normalnego” życia zajmie sekundę. Wspólny cel, wspólny wróg. Razem założymy bariery wzdłuż granic płaszczyzny, razem będziemy ich bronić, aby istoty nie krążyły poza Wymiarami skąd pochodzą. Razem będziemy pilnować, aby żadna z podpór, żaden plan któregokolwiek z Wymiarów nie został uszkodzony. Opieka nad tym niebezpiecznym dziełem , naszym dziełem, będzie naszym wspólnym obowiązkiem, wspólnym dobrem. Wątpię, aby którykolwiek z nas skazał na zagładę materie i niematerię, skoro do tej pory broniliśmy własnych Wymiarów, nie niszczą cudzych. Taka jest natura wszystkiego co egzystuje. Możemy niszczyć życie, ale nie zabijemy ich wszystkich. Biel i chaos. Razem. Walcząc ze sobą, być może, ale broniąc wspólnego dobra.
- Skąd... wiesz, że..?!
- Nie muszę przysięgać, ty też nie. To leży w naszej naturze. Nie zniszczymy czegoś, co doprowadziłoby do zagłady wszechświata. Widzisz to, Almaankh? Widzisz otwartą drogę dla nas wszystkich?
- Mówisz, że w tym Wymiarze nie będę mogli...?
- Będą niematerią, niezdolną skupiać jakąkolwiek formę energii. Żadnej magii, żadnego ciała, żadnego bólu. Będą bezpieczni i wolni, wolni w swej niemocy. Pozbawieni możliwości niszczenia, będą dostrzegać inne możliwości. Nawet jeśli tylko przez chwilę, zanim stamtąd nie wrócą, czyż to nie piękne?
- A jeśli nie będą chcieli wrócić?!
- Nie muszą. Almanakh. Dlatego różnimy się od siebie. Po to Fiolet i Biel są inne. Żeby się połączyć. Żeby ich moce uzupełniały się. Aby chaos niszczył to, czego Biel nie może zniszczyć, by Biel leczyła to, czego chaos nie może uleczyć. By Chaos pożarł negatywne uczucia, dał nieśmiertelność, nieskończoność, by samoistnie odtwarzał energię zasilającą Piąty Wymiar. By Biel rozjaśniła umysły i serca, by ofiarowała nieskończone, najpotężniejsze, najczystsze źródło energii, życia i wiary, by niezniszczalną siatką zapełniła wyrwy w niestabilnym chaosie. By Pustka pożarła czas, by Odbicie powstrzymało życie, śmierć, ból, by założyło nieprzekraczalne bariery i rozszczepiło piąty wymiar na tysiące planów i miejsc, a my, Almanakh, ty, ja, chaos, biel, utrzymamy to w całości. My...

- Ja chyba śnię!!! Nie mogę uwierzyć w to co usłyszałam!!! Jak chcesz...?!
- Świątynie skupiają strumienie energii. Potrzebujemy takich węzłów, utrzymają Płaszczyznę Piątego Wymiaru.
- Musiałyby..!
- Być ogromnymi świątyniami. Albo jedynymi świątyniami. W Wymiarze Chaosu moje dzieci niszczą właśnie wszystkie świątynie. Nieważny bóg i wyznanie. Może być tylko jedna – Almena uśmiechnęła się sadystycznie.
- W Wymiarze Pustki nigdy nie było świątyni, więc sprawa jest prosta. Właśnie ukończono budowę świątyni poświeconej Astarothowi i wierz mi, wierni walą do niej drzwiami i oknami. W czwartym wymiarze także wszystko już gotowe. Został ten.
- Masz pięć dni na zniszczenie każdej jednej świątyni poza tą, którą postawią Oni.

- This... is... madness...!!!
Almena uśmiechnęła się złośliwie.
- This… is…. Chaos! :3
- Nie zrobię tego!
- Szkoda ;3. Ze względu na Odbicie, istnieje możliwość że źle obliczyliśmy ustawienie Filaru w Wymiarze Pustki. Płaszczyzna utrzyma się na trzech Filarach, ale nie na dwóch. A i tak ją stworzymy.
- Nie pozwolimy na to!
- Nie zapobiegniecie temu. Możecie jedynie uszkodzić nasze dzieło. Filary padną a Płaszczyzna pęknie. I wszystkie Pięć wymiarów przepadnie. Dość rozmów. Masz 5 dni. Zacznij demontaż świątyń. Możesz znaleźć sobie pomocników. Nie obchodzi mnie jak to zrobicie. Oby nie został kamień na kamieniu.
Wasza decyzja?

Więc to takie proste? Budujesz świątynię w odpowiednim miejscu...? Nazywasz ją Filarem. Budujesz świątynię w sąsiednim wymiarze w odpowiednim miejscu... łączysz obie Bramą... i masz już jeden bok Płaszczyzny, Piątego Wymiaru?
Ok. Do wypełnienia wnętrza Wymiaru mającego kontur potrzebna będzie ogromna moc. W tym moc amuletu Kaihi-ri. Którego ma Astaroth. Którym, praktycznie, JEST Astaroth. Amuletu nie da się od niego odłączyć! Jak uwolnić tę moc?
Prosto. Albo Astaroth będzie współpracował i użyczy tej mocy, albo moc amuletu uwolni się kiedy Astaroth zginie.

- Musicie też dokończyć budowę swojej świątyni. Z Wymiaru Pustki dotrą tu wkrótce sygnały. Jeśli sygnał trafi w świątynię i będzie przejrzysty, świątynia jest gotowa.

Mistress spojrzała na trzech przybyszów.
- Vriess, Avalanche, Thomas… Sprowadziła ich tu wasza pamięć o nich.
Osłupieliście #2.
- Ah tak. Zanim odpowiecie, muszę wam coś zdradzić – uśmiechnęła się Almena. - I see dead people ;3

Że co....???
- Vriess. Zabity przez Ritha. Avalanche. Zginał kilka minut później, również z rąk Ritha. Waldorff, Funghrimm, jak zwał tak zwał. Jaszczuroludzie zjedli go na kolację. Sutą zresztą;3 Barbak. Wiesz, teleportacja z przyszłości gdzie rządził Rith do tego świata zaszkodziła ci bardziej niż myślisz... Ray`gi. A mówiłam, żebyś nie zadzierał z elfami Almanakh... Kejsi. Tamtej nocy to nie był koszmar. Kisssi naprawdę miał ten nóż w dłoni... Tev. Te opary, których nawdychałeś się na statku Averonów nie były wcale nie trujące. Levin. Cóż mogę rzec...;3
Vriess, Avalanche, Funghrimm. Wiecie, gdzie są kryształy waszych dusz?;>

Astaroth, aż cię zakłuło w dołku.

- Reszta... miałam energie waszych dusz w garści, że tak powiem. Utrzymywałam ją, by nie wymknęła się do zaświatów. Niedawno ofiarowałam je komuś. Nie bolało, prawda? – spojrzała na Astarotha. – Będę mówić jaśniej. Amulet Kaihi-ri i moja energia utrzymają swoją mocą was wszystkich przy „życiu”. Przy tej egzystencji. Więzi wasze dusze, są przywiązane do amuletu, póki istnieje. Amulet Kaihi-ri po śmierci Ritha opętał Astarotha i stał się jego nieodłączną częścią. Póki Astaroth egzystuje, wasze dusze będą wiecznie przeklęte. Jeśli umrzecie z duszami przywiązanymi do tego amuletu, staniecie się jego częścią. Ale bez obaw. Jeśli Astaroth nie umrze w ciągu 5 dni, odłączę strumień energii, który utrzymuje was przy życiu. Mała eutanazja. Umrzecie, a wasze dusze na zawsze zostaną uwięzione w amulecie Kaihi-ri, staniecie się iskierką mocy Astarotha. Jakbyście nigdy nie istnieli. Jeśli Astaroth zginie w ciągu tych 5 dni, wasze dusze zostaną uwolnione, a ja zwrócę wam życie, śmiertelne, nieśmiertelne – spojrzała na Barbaka i Kejsi – takie jakie jest teraz. Nie ma innej możliwości. Albo, albo. Jeśli ja zginę, zginiecie wraz ze mną, gdyż to mój chaos w połowie utrzymuje was przy egzystencji. A teraz. Jaka jest wasza odpowiedź?;3

Almena uśmiechnęła się do Astarotha
- I`m sorry, darling. Though I`m sure you can manage this test as well… ;3

* * *
No to pora szybko odpowiedzieć sobie na kilka pytań.
WTF?! Ekhym znaczy...
Po czyjej jestem stronie?
Czy pomogę stworzyć Piąty Wymiar, czy zaryzykuję próbę udaremnienia stworzenia go?
No i pytanie roku.
Czy zginę ja? Czy Astaroth?

Kuszajasna. Mistress, przegięłaś!...

Taki... jest... Chaos...!

A jacy... są... Tacy Jak Ty?
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172