Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-07-2008, 15:05   #141
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
- Nie będę biegał po kanałach. Jestem sługą poezji... Bard wykrzywił się najbardziej jak tylko potrafił. Wyglądał co najmniej tak jakby wszamał za jednym zamachem całą skrzynkę cytryn. Ku jego radości otrzymał informację że, on nie będzie musiał nurzać się po szyję w fekaliach, będzie musiał wejść na przyjęcie frontowymi drzwiami, mając na dodatek zaproszenie. Betka.

Gorzej, że na tym przyjęciu ma się znajdować zamachowiec wraz ze swym celem, gorzej że na tym przyjęciu ma dojść do morderstwa, a on potencjalnie ma znajdować się możliwie blisko ewentualnego zdarzenia. Gorzej że będzie musiał mu spróbować zapobiec. Ciekawe niby jak? Zabije zamachowca własnym śmiechem? No cóż, może uda się inaczej. Może, tak samo jak w przypadku świadomej kontroli urodzeń, wystarczy jedynie perwers.... tfu! prewencja i zapobiegawczość. Co ja gadam? Bard zbeształ sam siebie.

Kiti wyraziła swe zainteresowanie strojem krasnoluda, i ku uciesze Amadeusza, jej zdanie na temat mody było zbieżne z jego własnym. Elfka po chwilach kilku podziękowała jeszcze Lunarow. Hm... okej jesteśmy w końcu stadem. Następnie zaczęła mówić coś na temat rąk znajdujących się nie tam gdzie znajdować się powinny. Nie wiedzieć czemu spojrzała się na barda.
- Dlaczego patrzysz na mnie? Ja mam łapki przy sobie. Aby poprzeć tę tezę, Amadeusz wesoło pomachał dłońmi podniesionymi na wysokość własnej twarzy, robiąc przy tym minę prawiczka.
- To idziemy?
- Prowadź mnie ma Pani na spotkanie przygodzie! Prowadź, a niech nasze serca prawe będą nam tarczą.
Oby prawdziwe tarcze nie były nam potrzebne, dodał bard w myśli.

Amadeusz podążył za Kiti. Możliwie szybko zrównał z nią krok i objął w pół. Jego prawica zaległa na prawym biodrze elfki. Mały malec delikatnie muskał materiał jej stroju. Musiał uważać na łuk elfki.
- Nie wybij mi proszę oka... i... nie... nie wyrywaj się, idziemy przecież z misją! Działamy w przebraniu. Wielkie, zielone, Bardowe oczy szeroko się otworzyły ukazując w swym wnętrzu odrobinę szaleństwa. Odrobinę również uzależnienia, od dobrej zabawy i czegoś jeszcze.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 31-07-2008, 15:41   #142
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Blacker, choć nie miał nic przeciwko ludziom bawiącym się w karczmie nie miał zbyt wielkiej ochoty samemu ruszać na parkiet. Przysiadł się więc do szynkwasu i rozpoczął rozmowę z karczmarzem, w której starał się dowiedzieć czegoś o Cunnerze. Do rozmowy włączyli się dwaj inni goście dzięki czemu dowiedział się nie tylko gdzie alchemik mieszka, ale także trochę więcej o nim samym jako człowieku. Według nich miał on twardą głowę i jeszcze twardszą rękę, dzięki którym potrafił zadbać o siebie. Został dodatkowo poczęstowany piwem z browarów ,,MG" i zapytany o cel wędrówki

- Nie pielgrzymka, ale odwiedziny u starych przyjaciół mojego ojca. Gdyby ktoś potrzebował błogosławieństwa Pana to do rana będę w mieście, jednak równo ze świtem wyruszam dalej

Po chwili przysiadł się do nich również krasnolud, który zagadnął do drugiego z mężczyzn. Poczęstunek piwem najwidoczniej okazał się zbawienny w skutkach, dzięki czemu Kall`eh zdobył zaproszenie na przyjęcie, gdzie podobno teraz znajdował się Cunner. Blacker sącząc powoli piwo przyglądał się spod lekko zmrużonych powiek arabowi, gdy ten proponował nocną wędrówkę. Już postanowił, że zabije tego człowieka. Skoro Pan stawiał go na jego drodze to najwidoczniej taki był Jego plan... Może w przyszłym życiu zostanie on kapłanem? Teraz jednak, gdy wszyscy byli razem nie mógł sobie na to pozwolić, gdyż choć podróżują razem pozostali mogli by nie zaakceptować woli Ognia

Wraz z krasnoludem opuścili karczmę spotykając przed nią pozostałych. Kiti wraz z Amadeuszem mieli zamiar wybrać się na przyjęcie. Gdy Amadeusz zaproponował by on również spróbował dostać się na salę odpowiedział

- Wiesz mój przyjacielu jak wygląda strzał z garłacza. Jest to broń doskonała do walki nawet z grupą przeciwników, jednak tam również będą niewinni ludzie i obawiam się, że zrobiłbym więcej szkód niż pożytku. Jeszcze jedna rzecz, zanim wyruszycie

Blacker dotknął swojego medalionu palcami wskazującymi obydwu dłoni i rozpoczął modlitwę

Panie
Wieczny Ogniu
Ześli mi na pomoc swojego ducha
Dotknij swoim ciepłem słabych ludzi
Odegnaj ich rany i słabości
Okaż im pełnię swojej dobroci
Poprzez sługę swego


Początkowo wyglądało to jak zwykła modlitwa, jednak po pierwszym zdaniu dłonie Blackera pokrył delikatny blask, narastający z każdą chwilą tak, że po zakończeniu jego ręce wyglądały jak gdyby stały w płomieniach. Jednocześnie uśmiechał się w duchu zastanawiając się jak zareaguje na to ten bard-niedowiarek. Łatwo ignorować obecność Ognia gdy przez brak płomienia w duszy nie przyjmuje się światłych słów Jego wybrańców, jednak dzięki swojej głębokiej wierze mógł dokonywać cudów. Podszedł najpierw do Amadeusza a potem do Kiti dotykając ich czoła i szepcząc

- Niech was Pan błogosławi, wracajcie szczęśliwie

Najwyraźniej jeszcze żywy umrzyk Beybars, który nazywał go katem dusz sam pobawił się w kata wyduszając od sługi informacje. Jak to się mawia ,,przyganiał kocioł garnkowi". Był to kolejny dowód na to, że jego egzystencję należało zakończyć i to przy pierwszej nadarzającej się sposobności. Dodatkowo arab rozdzielał role na prawo i lewo nie licząc się z indywidualnymi zdolnościami drużyny. Niby piękny plan, większość grupy będzie się pchała pod czyjś dom by jeden z nich mógł wejść na przyjęcie a samotni Amadeusz i Kiti maja zatrzymywać zabójców? Nie wyobrażał sobie tej dwójki w walce, więc wpadł na lepszy pomysł

- Ja nie ruszę z wami, spróbuję bez zaproszenia dostać się do środka. Jeśliby mi się to nie udało to poczekam na zewnątrz, by w razie czego interweniować

Nie dodał tego na głos, jednak uśmiechnął się do swoich myśli. Jeżeli natomiast ktoś spóbuje go w drodze zatrzymać pokaże mu gniew samego Ognia. Wszakże za to został mu nadany przydomek Strażnika Płomieni!

Ruszył za Amadeuszem i Kiti, jednak idąc wystarczająco daleko za nimi by ta dwójka nie wiedziała o jego obecności. Miał zamiar rozejrzeć się wokół posiadłości sprawdzając jak jest zabezpieczona przed włamywaczami i ilu ewentualnych strażników jest po drodze. Gdy już to zbada ruszy prosto do strażników przy wejściu i zagada do nich

- Witajcie dobrzy ludzie! Czy matka-służba nie doskwiera? Cóż to za uroczystość odbywa się w domu tego, którego miałem dziś nawiedzić?
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 31-07-2008 o 15:44.
Blacker jest offline  
Stary 31-07-2008, 17:22   #143
 
Rijsel's Avatar
 
Reputacja: 0 Rijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicach
Arab odprowadził wzrokiem odłączającego się od grupy klechę i westchnął ciężko. Wojowniczy księżulek nie po raz pierwszy - i zapewne nie ostatni - udowadniał, że rozwój jego zdolności percepcyjnych został zahamowany na etapie orkowego przedszkola... a z umiejętnością łączenia faktów też nie było najlepiej.

Całe szczęście, pomyślał, że reszcie kompanów nie musiał *łopatologicznie* objaśniać kilku podstawowych zależności...
Skoro do rozpoczęcia imprezy zostało około godziny w momencie, gdy udało im się podsłuchać rozmowę pani na białym koniu ze sługą-spiskowcem - to w momencie, gdy dotrą do domostwa Garana powinni mieć nie mniej niż dwa kwadranse na *uprzejme zaproponowanie* owemu typkowi raczej jednostronnej *współpracy*.
Przy założeniu, że włamanie się do posesji nie powinno zająć nawet rzeczonych trzydziestu minut, istniała duża szansa, że drużyna znajdzie się na terenie nieznacznie przed lub tuż po wprowadzeniu pierwszych gości.
Nawet jeśli nie... Baybars nie pamiętał imprez, na których ofiary "zdejmowano" wraz z rozpoczęciem zabawy.

Wychodziło więc na to, że - wbrew pokrętnej logice katabasa - Kiti i Amadeusz wcale nie będą musieli samotnie stawić czoła tabunowi płatnych zabójców.

Śniadoskóry uśmiechnął się paskudnie. Podrapał swędzący nadgarstek, na którym zamocowany był zatrzask śmiercionośnej broni - "Szpileczki", jak ją ktoś żartobliwie nazwał.
Rzucił jeszcze raz spojrzenie w stronę znikającego w ciemnościach Blackera (off: nie, nie będę przekręcał liter w imieniu, wydaje mi się to trochę... no wiesz )

Może w jego przypadku droga ku oświeceniu prowadzić musi ścieżką bólu... Tak czy owak, przyda mu się akupunktura - rzucił pod nosem i odbił w ciemności alejki, którą maszerowali już jego towarzysze.
 
Rijsel jest offline  
Stary 31-07-2008, 17:29   #144
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Wybija północ. Noc jest cicha, ciepła spokojna. Sześć godzin do wschodu słońca.

Kiti, Amadeusz;
Oddajecie swoją broń towarzyszom, z nią na pewno nie wejdziecie na przyjęcie.
Znacie adres, macie dwa zaproszenia. Pora wyruszać.
Docieracie na miejsce. Posiadłość znajduje się w dzielnicy bogaczy – niewielkiej, ale całkiem ładnej. Idziecie aleją, po obu stronach drzewa, latarnie, wysokie ogrodzenia ogrodów, w głębi których w mroku majaczą duże pałacyki.

- Prrrr, z drogi!
Obok was przejeżdża dorożka. I kolejne dwie. Znów jedna, w przeciwnym kierunku.



Kolejne powozy zatrzymują się przed otwartą bramą do ogrodu nieopodal. To musi być tam. Kobiety w falbaniastych sukniach wysiadają do czekających dżentelmenów we frakach i płaszczach, w kapeluszach. Strażnicy w bramie kłaniają się, powóz odjeżdża, podjeżdża kolejny.
Posiadłość otoczona jest wysokim na 3 m murkiem. Nie widzicie przez niego ogrodu, jedynie wierzchołki nielicznych drzew.

Przy bramie czeka 6 strażników. Czterech z halabardami i mieczami, dwóch z lukami i mieczami. Wszyscy noszą tarcze z symbolem lwa.
The White Lion Inn Sign by *hesir on deviantART

Zbliżacie się do bramy. Strażnicy życzą właśnie udanej zabawy wchodzącej na teren posiadłości, wystrojonej parze, dorożka odjeżdża. Wielkie ze zdumienia oczy strażników spoglądają na was.
Odstajecie od reszty towarzystwa, i to dość wyraźnie. Nie jest jednak tak źle. Kiti podchodzi jako pierwsza. Strażnik wymownie bada wzrokiem jej nie-balową sukienkę, krzywi się, rozmyśla dłuższą chwilę, ogląda zaproszenie, zerka na towarzyszów, na niewinną twarz Kiti.
- Lon Vendryk zaprasza i życzy udanej zabawy – straż przepuszcza elfkę.
Czas na Amadeusza. Strażnicy przyglądają się z niechęcią, jakby mówili „strachy na wróble to na pole, nie do arystokracji!”. Ostatecznie jednak przyjmują zaproszenie, i pozwalają mu wejść.

Udało się, jesteście na drodze w ogrodzie, usypanej drobnymi, białymi kamyczkami. Po lewej i prawej trawniki, kępy drzew, alejki z żywopłotem i ławkami. Przed wami jezioro i dworek.



Przed dworkiem kręci się grupka gości. Postanawiacie dołączyć i zajrzeć do holu głównego.
Alejką naokoło stawu przechadzają się dwaj strażnicy, obaj trzymają na smyczach po dwa wielki psy.



Wchodzicie.
Hmmm chyba nie wystroiliście się odpowiednio na taki bal... Przyciągacie wzrok innych jakbyście byli ze szczerego złota. Ludzie szemrają za waszymi plecami, i skądś wiecie, że na wasz temat. Kiti jest jedyną elfką w okolicy. Jedynym elfem, zresztą. Poza tym na balu są sami przedstawiciele rasy ludzkiej.
Hol główny jest obszerny i urządzony z przepychem. Wielkie schody, rzeźby, obrazy, drogie dywany.




Pod ścianami stoły zastawione rożnymi specjałami. Ludzie krążą przy nich z talerzami, nakładając sobie to i owo, dyskutując. Służba we frakach krąży z tacami, podając napoje. Pod oknami orkiestra właśnie gra smętnego walca.
[media]http://www.youtube.com/watch?v=kx7v8PlKwuU&feature=related[/media]

No dobra. Więc który to ten cały Lon?!
Przecież nie możecie wypytywać ludzi „który to jest solenizantem?”! W balowych strojach i maskach wszyscy panowie wyglądają bardzo podobnie!
A jeśli zamachowcy już tu są, niczym nie wyróżniają się z tłumu!

Blacker; Kiti i Amadeusz weszli. Podjeżdżają kolejne powozy, kolejni wystrojeni goście przekraczają bramę. Zbliżasz się do strażników. Przyglądają ci się w zaintrygowaniu.
- Witajcie dobrzy ludzie! Czy matka-służba nie doskwiera?
- Witaj... kapłanie...? – mruknęli.
Czekali, aż podasz im zaproszenie. Ale nie podałeś, na co wyraźnie wzrosło ich zniecierpliwienie wymalowane na twarzach.
- Cóż to za uroczystość odbywa się w domu tego, którego miałem dziś nawiedzić?
- Pan Lon Vendyk wydaje przyjęcie. I nie przypominam sobie, aby zamawiał „nawiedzenie” przez jakiegoś kapłana – znacząco położył dłoń na głowni miecza u pasa. – Jeśli będzie potrzebował kapłana, z pewnością upomni się o niego w świątyni. Możesz tam wrócić, i poczekać, panie.
Nieugięci złośliwcy. Dyskusja nic nie da, ponieważ za tobą ustawiła się już kolejka nowoprzybyłych gości, i strażnicy wyraźnie nie mają ochoty marnować czasu na rozmowy z tobą. Póki nic się nie wydarzyło, odchodzisz spod bramy.
Okrążasz całą posesję. Otoczona murem.

Reszta;
Postanawiacie odwiedzić Garana, który według informacji zdobytych przez Baybarsa, pracuje formalnie jako kupiec, a tak naprawdę jest zbójem i złodziejem, który handluje nielegalnym towarem i ma związek z zamachem na Lona Vendyka. List do Garana niewiele mówi o jego roli w zamachu. Ma coś dostarczyć na przyjęcie, i tyle.
List nie dotarł do odbiorcy. Odbiorca to zauważy i zacznie szukać przyczyny braku poleceń od madame Vendyk. Albo nie zauważy. Może nawet nie wiedział, że ma otrzymać jakiś list. Warto odwiedzić go jak najszybciej.
Opustoszałymi uliczkami ruszacie za Baybarsem do domu Garana. Po drodze spotykacie tylko dwóch znudzonych strażników, spoglądających na was spode łba. Resztę ludności wywiało do domów.
Dom Garana to kamienica, jakich w tej uliczce pełno. Wszystkie budynki wyglądają tak samo – dwa piętra, stare, ale wciąż dobrze trzymające się mury. Schodki do drzwi. Nie ma tylniego wejścia, ale to żadna przeszkoda. Drzwi są otwarte.
Wchodzicie do chłodnego i pachnącego wilgocią budynku. Korytarz, drzwi po lewej, i po prawej, stare, zniszczone, zamknięte na kłódkę.
Sachet rozmawia po cichu z zamkiem drzwi po lewej. Zgrzytnięcie. Drzwi stają otworem.
Zaglądacie powoli do środka.



Po prawej, pod ścianą, stoi łóżko. Śpi na nim mężczyzna w koszuli nocnej. Leży na plecach, okryty kocem po czubek brody. Najwyraźniej nie usłyszał, że weszliście. Jeszcze.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.

Ostatnio edytowane przez Almena : 31-08-2008 o 19:26.
Almena jest offline  
Stary 31-07-2008, 21:49   #145
 
Rijsel's Avatar
 
Reputacja: 0 Rijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicach
Zmarszczył brwi. Czy śpiący mężczyzna to *rzeczywiście* Garan?
To byłoby *za* proste, pomyślał. Wątpliwości znikły jednak tak szybko, jak się pojawiły. Po pierwsze, nie było czasu na rozważania - jegomość mógł obudzić się w każdej chwili. Po drugie - nawet jeśli to nie Garan, nie zamierzał zrobić mu krzywdy - *o ile* ów człowiek bo przebudzeniu nie będzie stawiał oporu.

W takich sytuacjach posiadanie pomocników to duży komfort.
Skinięcie ręką w kierunku Kalleha. Gestykulacja - "miej oczy na korytarz".
Uniesienie podbródka, skręt nadgarstka - Sachet wie, że ma za moment usiąść nieszczęśnikowi na nogach nieco poniżej kolan, uniemożliwiając wierzganie kulosami.

Baybars lekko mruży oczy i bezgłośnie porusza wargami. Cała jego siła woli skoncentrowana jest teraz na tym, by zrobić wszystko bezszelestnie...

Po chwili są gotowi - zabójca zawisł na kilka centymetrów nad klatką piersiową ofiary, na którą za chwilę opadnie. W prawej ręce trzyma knebel, dłuto wystające z zatrzasku na lewej jest obliczone na wywołanie u ofiary traumatycznego strachu, nie na zrobienie mu krzywdy.
Sachet też już gotowy, wie, że w razie, gdyby knebel nie trafił celu,
ma lekko uderzyć w splot słoneczny - po otrzymaniu takiego ciosu przez kilka sekund ciężko złapać oddech, nie mówiąc już o wypowiedzeniu czegokolwiek.



Powinno się udać. Jeśli się powiedzie, siedzący okrakiem na klatce piersiowej Garana śniadoskóry będzie miał o niego kilka *próśb*.

Włamywacz ma powiedzieć, kto jeszcze zaangażowany jest w spisek.
(//off: numeruję, żeby było łatwiej)
1. Kim jest Lucjusz, którego imię stoi w liście? Jaka miała być jego i Garana rola w spisku?
2. Kto jeszcze ma wziąć udział w spisku?
2.5 Dlaczego list został napisany przez mężczyznę?
3. Jak ma zginąć alchemik? Jeśli metodą "krwawą", to kim są zabójcy? Czy ma wyróżniać ich jakiś element przebrania/ cokolwiek?
4. Czy słusznie podejrzewa, że imć Cunner zabiera się z miastam, przewidziawszy co się święci?
5. wszystkie inne pytania pozostałych członków drużyny

Po wstępnym przesłuchaniu, Garan ma
zaprowadzić ekipę najkrótszą tajną drogą na teren posesji (kanalizacja miejska)?
Na miejscu - ... potem się zastanowimy
 
Rijsel jest offline  
Stary 31-07-2008, 22:04   #146
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
X wtrąc
Baybars
; Poszło gładko. Błyskawiczny plan, wszyscy na pozycjach. Skradasz się do łóżka mężczyzny. Ostrożnie i bezgłośnie... Dywan tłumi twoje kroki. Pochylasz się nad mężczyzną, szykując się do ataku. W głębi duszy czujesz, że rozbudzona ofiara narobi potwornego rabanu, ale masz szczera nadzieję, że zdołacie go obezwładnić nim zacznie wrzeszczeć i wierzgać, lub co gorsza ucie....
Coś jest nie tak. Masz złe przeczucie. Pochylając się nad mężczyzną stwierdzasz, że... że coś jest nie tak... Wydawało ci się, że mężczyzna uniósł powieki. Sam nie wiesz... wydawało ci się, że...
Rzuciłeś się na ofiarę z zamiarem zaknebluj-unieruchom, ale po kilku sekundach odskoczyłeś niemal, cofając się od łóżka.
Reszta zerka na ciebie w zdumieniu, klniesz i spoglądasz na nich.
Zimne! Trącasz ciało, przykładasz drżącą rękę do szyi wystającej spod koca... On nie żyje! Skręcony kark!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 31-07-2008, 22:37   #147
 
Rijsel's Avatar
 
Reputacja: 0 Rijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicachRijsel nie jest zbyt sławny w tych okolicach
Nie tracąc zimnej krwi, egzaminuję ciało - może ma przy sobie coś ważnego?
Dokładnie przeszukuję pomieszczenie - może zabójca pozostawił jakieś ślady?

Wypadałoby też sprawdzić, co znajduje się za drzwiami po prawo w korytarzu.
I generalnie przeszukać budynek.

Jeśli nic nie znajdę, to...

- Jakieś sugestie? - rzucam do drużyny - Jeżeli nie, to wypada rozejrzeć się za jakimś wejściem do miejskich kanałów... Chyba, że ktoś ma lepszy pomysł? Przy okazji, jedna osoba może udać się do domu Cunnera - może tam trafimy na trop
 
Rijsel jest offline  
Stary 01-08-2008, 18:13   #148
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiti odetchnęła z ulgą, kiedy udało im się wejść na teren posesji.
- No nie, zachowuj się! – trzepnęła barda po łapsku.
Oglądał się za każdą kobietą, jaką mijaliśmy!
- Przestań, przecież one mają peruki i sztuczne pieprzyki, fuj hihi!
Ogród był piękny.
- Własny stawek! Chciałabym mieć taki ogród, taki dom! – rozmarzyła się.
Starała się wtopić w tło, wyglądać poważnie i dostojnie jak reszta arystokracji, ale jej odstający od reszty strój, fryzura, styl, wszystko, wprawiały ją w zakłopotanie. Ludzie zaczęli szemrać, Kiti była cała czerwona. Nie cierpiała być w centrum uwagi i to w centrum tak negatywnej uwagi!
Myślała że schowa się w jakimś kącie, w mniej tłocznym miejscu, ale w sali było pełno ludzi i chowanie się mogło tylko przysporzyć nam więcej kłopotów!
- Który to ten Lon!? – szepnęła do Amadeusza. – Może ten!? Nie, chyba nie... Ten!? To straszne, jak my go znajdziemy!?
Ludzie oglądali się za nią i Amadeuszem gdziekolwiek poszła i cokolwiek robiła, to było straszne, straszne, straszne! Jeszcze chwila i strażnicy zaczepią nas i spytaj co takie dwa wiochmeny tu robią!
- Nie ma rady, Amadeuszu! – szepnęła. – Skoro i tak jesteśmy atrakcją wieczoru, lepiej udawać atrakcję wieczoru, niż próbować ukrywać swoją „inność”! Spróbuję wywabić Lona, a ty znajdź tego całego Lucjusza i miej go na oku!
Wzięła głębszy wdech i czekała, aż orkiestra skończy grać walca. Kiedy tylko skończyła, a goście oklaskiwali tańczących, Kiti natychmiast wbiegła na środek sali i nie pozwoliła orkiestrze zacząć znów grać. Uniosła ręce do góry i zaklaskała głośno kilka razy.
- Szanowne panie, dostojni panowie! – zakrzyknęła. – Dobry przyjaciel szlachetnego gospodarza wieczoru nie może dziś niestety wypić za jego zdrowie, z nami, tu i teraz! Przesyła jednak pozdrowienia i swój niebywale oryginalny prezent; jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny, nie oglądany nigdy wcześniej w tej części świata... mmm.... egzotyczny taniec zagrożonej i wymierającej już rasy... emmm taniec... elfa... wschodniowyżynnego!
Na sali zapadła cisza. Ludzie szemrali po cichu.
- Hmmm niesłychane...
- To może być ciekawe, nigdy nie widziałem czegoś takiego...
- Elf wschodniowyżynny?
- Słyszałeś o tym?
- Jest elfką, faktycznie...
- To tak wygląda elf...?
- To może być ciekawe...

Kiti miała serce w gardle. Zaintrygowane spojrzenia ludzi zachęciły ją jednak. Zebrała się w sobie i spróbowała zatańczyć taniec z dalekiego wschodu.

YouTube - Latina Girl Dancing - Vol. 90

Krążyła wokół, kręcąc tyłkiem przed strażnikami i panami arystokratami. Arystokraci czy nie, to tylko... mężczyźni!
Na koniec pokłoniła się nisko.
- Szlachetny lordzie Lonie Vendyku, to były pozdrowienia od Cunnera! – zawołała. – Zechciej wyrazić swą opinię, abym mogła przekazać ją twemu przyjacielowi, który zapomina wszelkie zwady między wami i żałuje, że nie mógł tu być dzisiaj!
Kiti miała nadzieję, że Lon wyrazi swa opinię, nieważne jaką, byleby się odezwał, i byleby było wiadomo, który to!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D

Ostatnio edytowane przez Kejsi2 : 01-08-2008 o 18:19.
Kejsi2 jest offline  
Stary 02-08-2008, 12:52   #149
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Miasto nocą jest o wiele bardziej interesującym miejscem niż za dnia. Zanim słońce zniknie za horyzontem tłumy ludzi kłębią się na ulicach, śpiesząc do swoich spraw. Wieczny pośpiech, jak gdyby życie miało się skończyć za chwile a wszyscy mieli niedokończone ziemskie sprawy. Blacker jednak choć był młody rozumiał, że niezależnie od tego jak szybko przebiegnie się przez życie i tak tylko nieliczni szczęśliwcy zakończą wszystko to, co zaplanowali w trakcie życia. Najlepszym przykładem takiego człowieka był jego ojciec, w którego ślady miał zamiar się udać. ,,Krocz przez życie powoli, doświadczaj go, poznaj je na wylot by bez smutku móc je odrzucić" powiedział mu niedługo przed bitwą z heretykami Lodowej Pani, w której stacił życie

Gdy zapadał zmrok a z ulic znikali zwykli ludzie na zewnątrz wychodziło ukryte życie. Jednak to nie podziemie nadawało nocnemu miastu urok, ale spokój jaki otaczał człowieka na pustej ulicy. Ciszę dzisiejszej nocy rozpraszali jednak ludzie, zmierzający na przyjęcie w rezydenji. Na to samo przyjęcie miał zamiar dostać się i on

Zmierzał za Amadeuszem i Kiti, jednak w odległości wystarczająco dużej by nie być przez nich zauważonym. W jakim celu tka czynił? Nie chciał im przeszkadzać, zwłaszcza gdy zauważył jak Amadeusz patrzy na Kiti. Było już po północy, więc należało się śpieszyć. W końcu nie byłoby zbyt przyjemnie gdyby na przyjęciu zmienili się w wilki. On być może zdołałby uciec, ale co mogłoby się stać z pozostałymi? Należało zidentyfikować źródło tej klątwy a następnie ją pokonać. Choć zadanie było trudne Blacker był pewien sukcesu - jak mógłby zawieść, skoro wspiera go Pan?

Strażnicy okazali się opryskliwymi gburami, jeden miał nawet czelność mu pogrozić. Słowo Pana nie było zbyt rozpowrzechnione na tych terenach, w przeciwnym wypadku wpuściliby go do środa z honorami należnymi wybrańcowi Ognia. Nie miał im jednak tego za złe, gdyż byli oni tylko marionetkami wykonującymi Jego wolę - a nie byłaby to próba godna arcykapłana, gdyby było zbyt łatwo. Okrążył więc posesję rozglądając się dokładnie. Była otoczona ze wszystkich stron murem, jednak nie stanowiło to zbyt wielkiej przeszkody dla sługi pana, zwłaszcza że był młody i wysportowany. Ustawił się daleko od strażników pilnujących bramy tak, by być poza zasięgiem ich widzenia, z rozbiegu wyskoczył wystarczająco wysoko, by uchwycić się krawędzi muru. Przeskoczył na drugą stronę i znalazł się w ogrodzie. Miał zamiar dostać się do środka, jednak mogły go zdradzić psy, więc ponownie tego wieczoru dotknął swojego amuletu i wyszeptał modlitwę

Panie
Wieczny Ogniu
Ześli mi na pomoc swojego ducha
Dotknij swoim ciepłem słabych ludzi
Odegnaj ich rany i słabości
Okaż im pełnię swojej dobroci
Poprzez sługę swego


Gdy jego dłonie pokryły się błogosławionym płomieniem ruszył w stronę posiadłości z zamiarem dostania się na przyjęcie
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 02-08-2008, 13:29   #150
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Kall'eh człapie się za drużyna zamyślony jak nigdy. Uważnie ale z pustymi oczami przygląda się wszystkiemu.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172