Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-02-2009, 18:39   #31
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
2012, 3 maj, las, w drodze do Rzeczycy
22:13


Minęły tylko dwie minuty od zarządzenia postoju. 30 sekund od zauważenia tych… stworów? Kurewsko długie 30 sekund. Kim… Czym są te istoty? Co one tu robią? To prawdziwe… „zombie”? Jakaś zaraza? Eksperymenty? Broń jądrowa? Albo coś jeszcze gorszego? To nie mogli być zwykli ludzie. Chociaż lufy mierzyły dokładnie w ich piersi, oni parli do przodu, ciągle, bez wahania – jak roboty, bestie pozbawione rozumu.

Napięcie było wręcz namacalne. Miało postać sinego ciała półnagiego mężczyzny, który szedł w ich kierunku powoli, w dłoni trzymając coś, co przed całkowitym pokryciem rdzą zapewne służyło jaki siekiera. Cichy jęk, przypominający zawodzenie potępionych… Którymi zresztą byli. Jak w filmie, jak w fil…

Jack nie wytrzymał. Byli już dwa metry od nich, jak nie bliżej. Nacisnął spust i… O kurwa! Magazynek! Musiał go źle, do jasnej cholery, zamontować! A tyle razy w szkole mówiono mu, że nie może być Rambo, tylko rzemieślnikiem, starannie dbającym o każdy element broni…

Stalowy pojemnik pełen amunicji wypadł, uderzając o ziemię.

Rumun pękł. Wrzasnął i wystrzelił. Niecelnie, z pół metra nad głową najwyższego z „ludzi”. I nagle ich miny z pełnych cierpienia zmieniły się raczej w przerażone i zdezorientowane, z ich dłoni powypadały niesione narzędzia, oczy zaś nagle nabrały jakiegoś wyrazu. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, rozległ się donośny, typowo amerykański krzyk.

- CIĘĘĘĘĘĘĘĘCIE KURWA!

Cichy dźwięk, po chwili grupa zdezorientowanych dezerterów została niemal oślepiona blisko setką niesamowicie mocnych reflektorów. W lesie, za grupą „zombie”, stały kamery, ogromne mikrofony, dwa namioty…

- Ja rozumiem, że to atrakcja dla okolicznych, ale co tu kurwa ma być!? – wrzasnął nagle na oko czterdziestoletni, śmieszny facecik.

- To ten! Quentin Torontono! – krzyknął nagle Rumun, wskazując mężczyznę palcem.

- TA-RAN-TI-NO, kurwa! – poprawił reżyserA wy tu na cholerę? Autografy? Uma Thurman dziś ma wolne ,Madsen właśnie odpoczywa, nic nie dostaniecie. Najwyżej w dupę. Ochrona, wezwać mi tu ochro… - zaczął krzyczeć do mikrofonu przyczepionego do kołnierza. Po chwili zorientował się, że każdy z dezerterów trzyma w dłoniach broń. Prawdziwą. Naładowaną. Na ostrą amunicję. –A zresztą, nikogo nie wzywać… Co tam, chłopaki!?

- Co wy tu robicie, kurwa? Przecież trwa wojna… - zapytał wciąż zszokowany AJ

- Film kręcimy, trzecią część „Grindhouse”, czyli „Atak Okrutnych Zombie Łaknących Twojej Krwi”, film o okrucieństwie, bólu i seksie… No a gdzie niby można kręcić film o tych dwóch pierwszych, jak nie w okolicy, gdzie ludzie cierpią? Sami pomyślcie… To nazywa się realizm. R-E-A-L-I-Z-M, chyba jesteście zbyt drun… Niewykształceni, ale pewnie pojęte z was chłopaki…- głośnym przełknięciem śliny oznajmił, że skończył pewną część swej wypowiedzi – No… Eee… Czegoś potrzebujecie?

Tłum aktorów przebranych za zombie powoli oddalał się w kierunku namiotów. Reszta ekipy wytrwale trwała przy reżyserze, aczkolwiek ich miny również nie były zbyt tęgie. Pewnie można ten fakt wykorzystać…
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 15-02-2009, 12:31   #32
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Ludzi już kompletnie pojebało…” – pomyślał kiedy reżyser wyjaśnił im powody swojego pobytu na tym ogarniętym wojenną zawieruchą zadupiu. „Środek największej wojny od czasów II światowej, miliony żołnierzy, dezerterów i band rabusiów a on sobie kurwa film kręci.”

- No to teraz My Ci pokażemy niezłą akcję –zamruczał pod nosem tyk by to usłyszeli tylko AJ i Olivier.

Rzucił karabin na ziemię i ruszył ostro w kierunku Tarantino, odpinając po drodze kaburę z Coltem 1911A3. Złapał filmowca za szmaty i rzucił na stolik operatorów. Wyciągnął pistolet z kabury i przyłożył mu do głowy, rozległ się szczęk odbezpieczanej broni.

Wiedział, że nie może zabić tego skurwiela, ale napędził im stracha tymi zombie, teraz on się trochę naje strachu.

- Poznajesz tę broń cwaniaczku, kula z tego pistoletu rozrywał łeb takich durnych…eee znaczy niewykształconych cwaniaczków jak Ty, jak melona. Efekty są o niebo lepsze niż te śmieszne krwawe rozbryzgi w twoich biedackich filmikach. Chcesz realizmu? Pytam czy chcesz kurwa R-E-A-L-I-Z-M-U? No chcesz czy nie?! Gadaj bo upierdolę Ci łeb?!

- Chcę… - piskliwym, płaczliwym głosikiem odezwał się Quentin.

Szarpał nim i krzyczał coraz głośniej, chciał gościa naprawdę porządnie przestraszyć i chyba mu się to udało. Reżyser był blady jak dupa Eskimosa, a w oczach czaiły się łezki. „Chyba już wystarczy” - pomyślał Jack..

Złapał go za bety drugi raz i postawił na nogi. Potem zaczął się śmiać na cały głos.

- Żartowałem stary… Naprawdę… Chyba nie myślałeś, że Cię zastrzelę… Robisz naprawdę dobre filmy Quentin… po prostu nie mogłem się powstrzymać. Wyglądałeś, jakbyś się miał poszczać… jak Boga kocham….


Rangers wyduszał z siebie kolejne słowa, przerywane salwami śmiechu. Dezerterzy też się setnie uśmiali, tylko Tarantino stał na razie osłupiały i patrzył na nich tępym, oszołomionym wzrokiem.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 15-02-2009, 13:43   #33
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
AJ rozglądał się po planie, wszyscy wyglądali tutaj na lekko przestraszonych ... co może było nawet zbyt łagodnym określeniem. A potem Jack zaczął działać, była to dość piękna akcja niczym z samych filmów ich "gospodarza", a na pewno przypominające, niektóre wybryki chłopaków z Compton.

Pilot wyciągnął papierosy ze swojej kurtki i podszedł do oszołomionego reżysera, obejmując go za ramię, odciągając od brata i częstując papierosem

-Quentin, mogę do ciebie mówić Quentin?- reżyser lekko skinął głową, chyba jeszcze nie ufał swojemu głosowi.

-Widzę, że już poznałeś mojego brata. Muszę ci powiedzieć, że chłopaki są trochę narwani ... ale spokojnie, da się ich jakoś utrzymać w ryzach - Ortega uśmiechnął się szeroko odpalając papierosa najpierw reżyserowi a potem sobie. Tarantino zaczął się chyba powoli uspokajać

-Stary nie myślałeś, żeby zrobić film o tej wojnie? Pomyśl sobie, grupa dezerterów spierdalająca z różnych powodów przed służbą. Różne narodowości, różne charaktery i najważniejsze postacie takie jakie lubisz. Mocny język i tylko spryt, żeby mogli uciec przed ścigającymi ich siłami specjalnymi NATO i Rosji. Wyścig z czasem i dużo strzelanin - oczy Tarantino zaczęły się rozszerzać, wszedł na znajomy dla siebie grunt.

-Mów dalej - powiedział dość spokojnym, na to co przed chwilą przeżył głosem

-Jesteś dobrym reżyserem, jestem pewien, że możesz wymyślić do tego jakieś niesamowite dodatki. Na przykład spotkanie ze znanym reżyserem w teatrze działań wojennych, z takim, który jeżeli mogę dodać zapomni o tym spotkani, a także pozwoli grupce przekimać, się z ekipą, bo w końcu ludzie muszą sobie nawzajem pomagać. Taki dobry samarytanin - pilot uśmiechnął się szeroko gasząc butem.

-Haha, pomagać ... jasne, chłopaki, nie ma żadnego problemu -

-No widzisz stary, jakoś się dogadaliśmy. Wiedziałem, że znajdziemy wspólny język ... - AJ chciał jeszcze coś dodać, ale w tym momencie, z jednej z przyczep dla gwiazd, wyszła urodziwa blondynka.



Pilot gwizdnął cicho, klepnął lekko reżysera w ramię i jak zahipnotyzowany ruszył w tamtą stronę. Nie był to długi spacerek, już po chwili uśmiechał się szeroko do aktorki

-Cześć. Elisha Cuthbert, poznałbym ciebie wszędzie - powiedział do aktorki, która odwróciła się w jego stronę

-fan? - zapytała niepewnie -Dość dziwne miejsce na polowanie na autograf -

-Nie poluję na autografy. Nie pamiętasz mnie? Zresztą to pewne. Pracowałaś nad filmem, o zestrzelonym nad Czadem pilocie. Byłem konsultantem, nawet przewiozłem cię 15. Pamiętasz lot?-

Teraz aktorka uśmiechnęła się szerzej -Zaraz, zaraz teraz sobie przypominam ten lot. Film "Fire in the Skys", kapitan Ortaga - powiedziała wyciągając w jego kierunku rękę

-Ortega. Możesz mi mówić AJ - odpowiedział pilot odwzajemniając uścisk dłoni

-Mów mi Elisha. Co za niesamowite spotkanie, co właściwie tutaj robisz AJ?-

-To i tam. Od czasów tego jak cię przewiozłem z radością śledzę twoją karierę. Niewiele osób tak spokojnie przeżywa mój lot -

-Chyba specjalnie mnie wtedy tak "przewiozłeś"? - zapytała kobieta przekornie, w odpowiedzi były major tylko wzruszył ramionami -Miło jednak spotkać tutaj jakąś znajomą twarz. Strasznie tutaj nudno. Mam w wozie trochę dobrego wina, może zechcesz wejść. Porozmawiamy, napijemy się -

-Kusząca propozycja, będę zachwycony - odpowiedział uśmiechając się szeroko Alex. Kiedy trzymał otwarte przed aktorką drzwi, odszukał wzrokiem swojego brata. Uśmiechnął się szeroko i tak, żeby nie zauważyła tego jego "towarzyszka" wyciągnął kciuk w górę. Po chwili zniknął razem z nią za zamkniętymi drzwiami przyczepy.

[...]

Wypili trochę wina, pośmiali się, porozmawiali o wszystkim i o niczym i Alexander, który zresztą od początku wiedział, po co to wszystko, był już pewien, że spędzi tę noc, w bardzo przyjemny sposób. Teraz żałował, że zamiast do wojska, nie został aktorem, miałby całkiem klawe życie.

Gładził lekko włosy Elishy, a ona narzuciła sobie, na ramiona, jego skórzaną kurtkę - pilotkę.

-Masz teraz jakieś pomysły?- zapytała zalotnie.

-Całą masę - odpowiedział pilot przyciągając ją do siebie, całując i zdejmując jej swoją kurtkę. Kobieta uśmiechnęła się i mocno objęła pilota ...

Po chwili kolejna "latająca", część garderoby uderzyła w wieżę, z której wydobyły się pierwsze takty, dobrze znanej piosenki ...
[MEDIA]http://www.youtube.com/v/c8gYxguwLvc&hl=pl&fs=1[/MEDIA]
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 23-02-2009, 15:25   #34
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Film kręcą? Film, kurwa?! I co niby będzie następne? Ja proponuje może reklamówkę z dezerterami w roli głównej. Pieprzony serek homogenizowany „Kalashnikov”, jedz go, a będziesz tak popieprzony jak Biały. Durny skin.
Napięcie uchodziło powoli z Disparu. Teraz był czas na ten moment, kiedy kopię się bliźnich.

Pierwsza sprawa, pieprzony braku finezji, to, kiedy strzelasz, to lufa w stronę przeciwnika, a magazynek załadowany! Majora, nauczyli obsługi F16, a o M4 zapomnieli?! Wieża, mamy problem. Kurwa! Lepiej by to może wszystko wyszło jakbyś kamieniami w nie rzucał!
Nie, chyba jeszcze się nie uspokoił.

A ty Rumunie, Mongole pieprzony?! Na wiwat strzelałeś?! I co się teraz tak głupio patrzysz?! Tak, tak. Zmarnowałeś pocisk, którym mógłbyś sobie równie dobrze odstrzelić dupę! Na jedno by wyszło!
Dobra, zluzuj.. Od 1 do 10, od 10 do 1. I głębokie wdechy.

Jaką, kurwa niezłą akcje? Co on kurwa, robi?! No jasne, przyłóż mu pistolet do gęby i rozmaż jego mózg na trawie! Genialny pomysł! Długo nad tym myślałeś?! Szkoda, że nie użyjesz ’44, byłby prawdziwy horror-show! Widać się podał w brata! Realizm?! Zaraz was kurwa wszystkich tu nożem powyrzynam, sprzecznie z jakimikolwiek zasadami realizmu!
W głowie Disparu, wrzało.

Żartowałeś?! Ja pierdole! To, żeśmy się uśmiali! Nie, nie łapię klimatu tej drużyny! Jeden rozpierdala drugiego, kurwa na żarty! Dobrze, że łączy nas szczytny cel w postaci złota. Jebana sowiecka akcja charytatywna, z bankiem do rozbicia. O tak!
Pieprzone, głębokie wdechy.

Oczywiście pan major, poszedł się kumplować z Tarantino. No przecież, zaraz walnie mu jakiegoś Top Gun’a! Co?! Film o dezerterach?! Kurwa, chyba z nim i Białym w rolach głównych! Takie małe, pieprzone skino-mekso-gejowskie porno! Ja jebię. A w tle niech leci Y.M.C.A!
I zamknij, oczy i kurwa licz. Od 1 do 10, od 10 do pieprzonego 1.

A nasz Legionista? Facet stoi od kilkunastu minut i wygląda na to, że świat, go już kurwa nie dotyczy! Hej, człowieku, dociera coś do ciebie?! Może spróbuj urżnąć komuś ucho?! To Ci zawsze pomagało! Kolejnemu się już w dupie poprzewracało.
Zna ktoś może więcej technik relaksacyjnych? Bo liczenie mi już nie pomaga.

W sumie ładna dziewczyna. O, nasz pilocik podbija. Biegniesz, po autograf, chłopaczyno? CO!? No pięknie, teraz nasz pieprzony brak finezji, idzie się pociupciać. Tak jest. Ciekawe, czy od jego osobistej broni też odpadają magazynki? Pewnie stanie, nad tą lasią i z zakłopotaniem w oczach spyta „A penis idzie, gdzie?”. Pan strzelec wyborowy.

Aebly, rozejrzał się po całym obozie i odezwał się pierwszy raz od kilku minut.
- Kurwa.
Ileż można streścić w tym słowie.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.

Ostatnio edytowane przez Lost : 23-02-2009 o 20:01.
Lost jest offline  
Stary 11-03-2009, 21:09   #35
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
2012, 4 maj, las, obóz filmowców
00:11


Słońce już dawno przeniosło się na zachód, a noce w lasach z założenia są ciemne. Tym razem było jednak inaczej – pole namiotowe, przypominające bardziej obóz wojskowy, pełno przyczep, które na tę niedostępną leśną polanę musiały być transportowane chyba helikopterami, plastikowe stoły dziś pełne napojów mniej lub bardziej alkoholowych i wykwintnych przekąsek w rodzaju „frutti Dagmary”, jak nazywał ugotowane na parze owoce morza Rumun. Kto chciał, popił, każdy chyba się najadł, niektórzy wymienili się numerami telefonów. Raczej jednostronnie, bo dezerterzy, ze względu na specyfikę swego stanu, nie byli raczej naczelnymi klientami korporacji oferujących telefonię komórkową. Ale kto wie, może za parę lat telefon do Umy Thurman przyda się do czegoś…?

- Kurwa… - mruczał przez całą noc Olivier, z krótkimi przerwami na jedzenie i sen. Wszyscy inni dostali pierdolca. Biały dogadał się z operatorem kamery (o, co rzucało się w oczy, podobnych poglądach na temat teorii ras) i szalał właśnie przed kamerą, razem z tutejszym kaskaderem symulując kolejne widowiskowe sceny walki ze znanych i lubianych filmów akcji. AJ zniknął z blondie o fajnym tyłeczku gdzieś w przyczepie, wyrzucone przypadkiem przez okno męskie skarpety (dziurawe – nawet dla Hollywood nie mógł ich zacerować!?) wyraźnie informowały o tym, co odbywa się wewnątrz konstrukcji. Rumun zaś… No, cóż innego mógł robić, jak nie siąść przy stole, żreć, chlać, śpiewać i doprowadzać do ekstazy zafascynowanych dawnymi krajami socjalistycznymi Amerykańców swoimi opowieściami? Zresztą, fascynacja to jedno, wiedza drugie, dlatego gdy na opowieści o rzekomym pochodzeniu w prostej linii od ostatnich carów rozmówcy Traiana rozległy się pytania czy „car to taki ichni rabin?”, dezerter popuścił już całkowicie wodze fantazji. Opowieści o tym, jak sam wyzwolił Czarnogórę i zapobiegł Zimnej Wojnie wywożąc rosyjską broń atomową na skup złomu wzbogaciły wiedzę pijanych Jankesów na temat Europy Wschodniej.

Przynajmniej Jack i Papież zajęli się czymś ważniejszym. Krótka rozmowa z Tarantino i parę próśb, w większości spełnionych. Cóż, co by nie mówić o jego poczuciu humoru, sam Quentin nie był głupi i doskonale rozumiał, że z uzbrojonymi uciekinierami, których życie z godziny na godzinę zdaje się być coraz bardziej zagrożone po prostu się nie negocjuje. A już na pewno nie odmawia im się czegoś, co można dać bez większego problemu. I chociaż samochód dostawczy, który chcieli otrzymać dezerterzy, nie był specjalnie tanim podarkiem, to dyskretne zabawy nożem Adama i „Nie przejmuj się, mów, mów, ja tylko wyczyszczę sobie pistolet…Ortegi skutecznie przekonały reżysera do oddania nowopoznanym ludziom, jak sam to określił, „Zajebistowozu”.

Po przejściu paruset metrów na prowizoryczny „parking” i ujrzeniu tego pojazdu nikt nie mógł odmówić mu owej zajebistości. I chociaż wyglądał trochę kiczowato, a kamuflaż w jego wypadku brzmiał bardziej jak żart, ale… Czy mieli coś lepszego do wyboru? Na dodatek miał trochę w baku, a i karoseria tego wozu była nie tyle kuloodporna, co po prostu odporna. Kule z pistoletu nie robiły na niej wielkiego wrażenia, co natychmiast przetestowano, każąc jednemu z okolicznych chłopów najętych na przewodników wejść do środka. Przeżył. Farciarz.

W końcu jednak posnęli, na wniosek Francuzika pozostawiając na warcie Goldsteina. W zasadzie przez cały wieczór nie zrobił niczego większego, a i nie wypił specjalnie wiele, więc nadawał się idealnie.

Spokojny, pijacki sen…

2012, 4 maj, las, Polska
00:13


Nie wszyscy jednak tej nocy spali spokojnie. Plan Sorovnikowa, „Absolutne Rozwiązanie Konfliktu”, jak sam nazwał to w swym liście, który wysłał na prywatny adres naczelnika Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, wprowadzany był w życie. Ogromne rakiety już osiem minut po północ zostały wykryte przez radary Rzeczpospolitej, w dwie minuty potem odpowiedni raport znalazł się już w Sztabie Głównym NATO. A one wciąż leciały. W przeciągu godziny, jeżeli Tarcza Antyrakietowa nie podziała, trafią w Warszawę, Łódź, Wrocław, Katowice, Kraków, Poznań, Gdynię i Gdańsk. A kolejne polecą dalej, na teren Niemiec, Czech, Słowacji…

„To nie atak. To propaganda. Ale kto wie, czy nie najważniejsza, najistotniejsza. Nasz kraj to mocarstwo, wielu sądziło, iż uśpione. Trzeba im udowodnić, że jesteśmy aktywni jak nigdy wcześniej. Potężni jak nigdy wcześniej. I wkurwieni, marszałku, wkurwieni jak nigdy. Niechaj psy NATO, nic nieznaczące, szczekające jak najęte ścierwa poznają ból i zrozumieją, co ich czeka. Gwarantuje, że już pierwszy atak da im sporo do zrozumienia. Następne spowodują, iż na kolanach będą błagać nas o litość.”

Sorovnikow jeszcze raz przejrzał list. Zapewne niebawem dostanie odpowiedź, tak działają wojskowi w tego typu sytuacjach. Spojrzał na ekran monitorujący stan rakiet.

01:23:52 do kolejnych wystrzałów.

Niech europejskie ścierwo pozna prawdziwy obraz wojny…

Koniec odcinka trzeciego.
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 15-03-2009, 09:04   #36
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Niektóre rzeczy czasami po prostu muszą się wydarzyć.
- Szybciej, szybciej!
Nozdrza wypełniał dym płonącego transportera opancerzonego. Obok powoli dogasały pokiereszowane zwłoki rosyjskiego sołdata. Fala uderzeniowa ładunku wybuchowego, wyrwała go ze skorupy BMP, rzucając kilka metrów dalej.
Dym drążył kanały w skórze. Dym był w sercu.
Aebly kątem oka dostrzegł jak Tyskie wpada do budynku, przed nimi. On już jest bezpieczny.
Disparu jednak wciąż miał do przebiegnięcia połowę dystansu.
Plan był prosty. Jedna drużyna przebiega drogę, gdy druga osłania z zajmowanego domku, naprzeciwko. Oskrzydlić ruskich. Wziąć w dwa ognie.
Chciał dotrzeć do Paryża, a nie mógł przejść na drugą stronę ulicy.
Ryk nadlatującego pocisku moździerzowego. Orkiestra znów gra swojego marsza.
Wybuch. Kawałki bruku latające dookoła.
Ziemia w zębach.
Boże, nic nie słyszę...
Kłęby dymu ogarniające rzeczywistość dookoła.
Bicie własnego serca. Tak szybko, tak szybko.
Serie karabinowe tnące powietrze dookoła.
Uciekać, uciekać, uciekać!
Szarpnięcie za rękę.
Ubrudzona twarz Papieża.
Wrócił.
Disparu prowadzony za rękę przez Tyskie, wpadł do bezpiecznego budynku. Aebly zatoczył się na progu i ciężko upadł na posadzkę dawnego salonu fryzjerskiego. W jego głowie wirowało.
Tyskie krzyczał coś, czego Disparu nie mógł zrozumieć. W końcu widząc stan Francuza, zrezygnował, odwrócił się i zaczął ostrzeliwać się krótkimi seriami, w stronę, gdzie najpewniej znajdowali się sowieci.
Ziemia znów się zatrzęsła. Kolejny pocisk moździerzowy trafił nieopodal.
Aebly próbował się podnieść, jednak jego głowa przeważyła. Znów leżał krzyżem na podłodze, wpatrując się w zmieniającego magazynek, Tyskie.
Kilka kul wpadło do środka, rozbijając wielkie, naścienne lustra.
Kolejny wybuch wyrzucił ostatnie okno z futryn. Szkło rozbiło się, obsypując Disparu.
Papież krzyczał coś, wskazując w pył, napływający z ulicy.
Przeraźliwy pisk w uszach. Witamy znów w rzeczywistości.
- … oberwał! Tam leży, na ulicy! Leć, żesz po niego Francuz!
Olivier przetarł pot z czoła i wyjrzał przez okno.
Ulica przesiąknięta była ołowiem. Z trzaskiem rozbijał on wszystko dookoła.
W życiu człowieka przychodzą momenty, w których nie mamy nic do stracenia. Tak nam się przynajmniej wydaje.
- Osłaniaj. Wycedził beznamiętnym głosem Aebly.
I jednym skokiem znów był tam, w kłębach dymu.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.
Lost jest offline  
Stary 18-03-2009, 21:49   #37
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Bad Company
S01 E04
„W samo południe”
2012, 4 maja, las, „Punkt Wypoczynku Kierowcy Samochodu Dostawczego”
10:52


AJ wygasił silnik „Zajebistowozu”. Co by nie mówić, pod maską ten samochód miał rzeczywiście zajebiście, przynajmniej na ich warunki. Daleko mu było do tych biorących udział w wyścigach NASCAR, które Latynos często oglądał przy piwie, wpadając przy tym w ten niepowtarzalny stan bezrozumnego obserwowania pojazdów i czekania na jak najdramatyczniejszy wypadek, ale prowadził się jak marzenie. Mieli niebywałego farta, że trafili akurat na filmowców. Każdy inny większy wóz w tej części Europy Wschodniej zapewne byłby Żukiem, a tu… I jeszcze te głośniki. „W pytę basy!”, ocenił Biały, wsiadając do pojazdu. I trudno było się z nim nie zgodzić.

- No to wysiadamy. – popędził wypełzających przez tylne i boczne drzwi dezerterów Jack.

- Tylko bądźmy ostrożni. Mam złe przeczucia… - westchnął cicho Papież.

- Ty zawsze masz złe przeczucia. Najczęściej wtedy, kiedy wszystko idzie świetnie. – mruknął Olivier, a gdy po chwili zorientował się, że wszedł na drażliwy grunt (szczególnie po niedawnej śmierci Starego), poklepał zwiadowcę po plecach.


Rozejrzeli się dookoła. Cztery budynki. Widać z jednej epoki, ale w nierównym stanie, to widać było od razu. Najlepszy z nich wyglądał na opuszczony maksymalnie miesiąc temu – co w tej okolicy oznaczałoby „rozkradziony”. Oznaczałoby, gdyby nie jeden fakt. „Punkt Wypoczynku Kierowcy Samochodu Dostawczego”, jak głosił napis tymi śmiesznymi, ruskimi krzaczkami odczytanymi od razu przez Rumuna, leżał na tak absolutnym zadupiu, że zapewne od tego czasu nikt tą drogą nie przejeżdżał. A jeżeli już, to na pewno bał się zatrzymać między trzema ruinami i jedną stacją. Złodzieje, mordercy, gwałciciele, bezdomni i dezerterzy. Z tymi ostatnimi nasza grupka z pewnością znalazłaby wspólny język, a pozostałej czwórki nie boi się raczej nikt, kto ma przy sobie dobrą broń i poważny zapas amunicji. Oni przynajmniej się nie bali.

- Co tu mogło być…? – zamyślił się głośno Billy Ray.

- Nu, już ci powiem, ja poznał te budowle już lata temu… - przerwał na chwilę Traian, by spokojnie beknąć sobie zdecydowanie nietrawionymi przez jego żołądek owocami morza – Ten z kominem to po prostu kotłownia połączona z pokojami gościnnymi, bo i tu najcieplej, blisko pieca. Komin ogromny, dawniej tu musieli fabrykę trzymać, ale potem upadła, albo rząd przejął i przystosował. Dalej, to z wjazdami na dole to nic innego jak warsztat, do tego jakiś punkt załadunku. Pewnie też dawny budynek z fabryki, gwoździe, amunicje albo inne drobne chujstwo tu robić musieli. Zbierali to na górze, otwierali i sypali do środka. A że wjazd był cały, a chcieli postoje dla kierowców zrobić, to i to zmienili. O, patrzcie, a to chyba kiedyś był parking!

Kawał asfaltu wylanego przez wyjątkowo nieuzdolnionych robotników na połamane płyty betonu przypominał już bardziej fantazyjny ogródek skalny, ale jakby się uprzeć i, z powodu walającego się wszędzie zardzewiałego żelastwa, mieć jakieś pancerne opony, to dałoby się tu zaparkować…

- Ot, te budy to nic innego jak dawna stróżówka. I fabryki, i wozów pilnować trzeba, to nic zmieniać nie musieli. No i widać, żadnego remontu, to trawka porosła i strop pewnie na łeb się cieciowi zawalił. Życie… - westchnął Rumun

- No a stacja… Cholera by to wiedziała. To na pewno ten sam czas budowy, ale tak ją przerobili i nawalili mocnych tynków, że wywnioskować się nie da, co robiła w dawnej fabryce…

- A na chuj nam to wiedzieć? – spytał po chwili milczenia Skinhead.

- W sumie, racja… - z uśmiechem stwierdził Romanow.

I zajęli się eksploatacją budynków. Z radością, chęcią zysku, głodem i pragnieniem wypisanym nie tylko w oczach, ale na całym ciele. Dezerterzy wiecznie byli głodni.

Tylko Adam wiedział, że coś tu nie gra...

***

2012, 4 maja, las, Kraków, Śródmieście
11:13


W ogromnym kraterze powstałym po wybuchu rakiety niemal idealnie w połowie ulicy Grodzkiej zbierali się ludzie. Pożar już dawno strawił tutejsze kamienice i przeniósł się w okolice Wielopola, zmierzając chyba w stronę Wisły i Wawelu. Między popiołami, cegłami i resztkami kostki brukowej ludzie szukali swoich najbliższych, przyjaciół, kolegów. Policja skutecznie wyganiała ich z samego dna, gdzie zebrano już większość ciał i czekano na odpowiedni transport, by w policyjnej kostnicy zidentyfikować ofiary rosyjskiego ataku. Łzy, krzyki, zbiorowa historia, błagania i przekleństwa skierowane do Boga… Krew i łzy. Całe miasto tonęło w krwi i łzach.

Prezydent miasta od kilku godzin nie wychodził ze swojego gabinetu. Na przemian myślał, co zrobić, kontaktował się z Miejskim Sztabem Antykryzysowym, a potem z ogólnopolskim. Koordynacja działań była w tej chwili najważniejsza. Ciągłe wiadomości od centrali NATO, rząd rosyjski nie przyznaje się do wystrzelenia rakiet, w pewnym momencie nawet chciał przepraszać za niesubordynacje, jakkolwiek głupio brzmi to w takiej sytuacji, ale… Dwie godziny temu wzięli pełną odpowiedzialność za ataki na miasta. Nie tylko w Polsce. I zapowiedzieli następne.

I tylko jeden malarz, mieszkający na ulicy Szewskiej, wszedł na dach wraz ze sztalugą i z fascynacją w oczach malował płonące Wieże Mariackie. Symbol upadku, symbol okrucieństwa wojny… Dwie wieże. Historia lubi się powtarzać...

***

2012, 4 maja, las, „Punkt Wypoczynku Kierowcy Samochodu Dostawczego”
11:28


Było tak zajebiście, jak dawniej, jak w bunkrze, na ich „imprezach”. Z chłodni wyjęli mięso w puszkach, jeszcze ważne, w starej beczce rozpalili ognisko, szybko skombinowali ruszt i browary. Browary! Ach, ile ich było w piwnicy stacji! W prawdzie nie przypominały Heinekenów czy nawet Tyskie, ale gardło dezertera przełknie wszystko, co ma w sobie najmniejszy nawet promil alkoholu. No, może nie taki najmniejszy…

Jack razem z Papieżem zajęli się paliwem. Parę kombinacji odpowiednimi narzędziami i już, dystrybutor sikał aż miło! No, może nie aż tak miło, starczyło na pełen bak i dwa kanistry, więc nie byli pierwszymi, którzy wpadli na ten pomysł, ale w końcu za darmo. I zawsze mieć więcej, niż mniej.

Równie szybko Biały rozprawił się z kasą fiskalną. Dwa razy z buta i raz łomem, znalezionym za ladą, a ruble, zarówno białoruskie, jak i rosyjskie, posypały się niczym śnieg z dachu w każdym filmie o Świętym Mikołaju. „Jednorękiego bandytę” Goldstein postanowił rozpracować w sposób daleko bardziej finezyjny – swoją wyćwiczoną, po części oszukańcza praktyką, którą wymyślił jeszcze w Stanach, a udoskonalił w Legii, za każdym razem rozbijał bank. Kolejne monety wpadały do jego kieszeni, a uśmiech na jego twarzy pojawiał się za każdym razem, gdy trzy wisienki stawały obok siebie.

- Tam nie ma nic ciekawego. – obwieścił po jakimś czasie AJ, wracając z Rumunem, Olivierem i Whiskey z pozostałych trzech budynków. – Parę obsranych materacy, masa zardzewiałych sprzętów, ogromny kocioł i w od metra rur. A poza tym wszystko, co potrzeba bezdomnym – kosz na palenisko, masa pisemek erotycznych i tona pustych, porozbijanych butelek. Ładne gniazdko sobie tam uwili, nie ma co, ale ktoś musiał ich wypędzić.

- Miałem racje… - wyszeptał nagle stojący przy oknie stacji Kurlenko, po czym szybko, wręcz panicznie przyłożył lornetkę do oczu.

- Co jest? – spytał David

- Ruscy…

- RUSKIE JADĄ!? – zaczął wrzeszczeć skin, a w chwilę po nim reszta dezerterów. Nawet Whiskey zaszczekał.



Transporter opancerzony, za nim jeszcze jakiś stary wóz w rodzaju wschodnich pickupów. Na dachu transportera czwórka, ile w środku niewiadomo, w drugim wozie chyba też czwórka. Porządna ruska armia, nie białoruskie chłopaki na posiłki albo innej maści ścierwo. Jechali powoli, bardzo powoli, pewnie jakiś rutynowy patrol. Zapewne nie byli przygotowani do tego typu starcia, myśleli, że zaraz wrócą do domu, ale…

Nie było nadziei. Nie mieli gdzie skręcić. Zawrócić też nie. Przejadą tędy na pewno. I zatrzymają się, prikaz mają, to się zatrzymają. Chociażby żeby coś tu podpierdolić. A dezerterzy nie mieli jak uciec. Wokół pola, najbliższy las to jakaś godzina drogi. Można się chować w środku, poświęcić nowozdobytego vana i liczyć na łut szczęścia. Albo walczyć.

Nigdy nie walczyli z takimi. Nigdy nie walili z karabinów w wóz pancerny. Ale cóż, zawsze musi być ten pierwszy raz…

- Ile czasu? – spytał rozsądnie Jack

- Dwadzieścia minut.

Cóż, lepsze to niż atak z zaskoczenia…
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.

Ostatnio edytowane przez Kutak : 19-03-2009 o 16:55.
Kutak jest offline  
Stary 19-03-2009, 16:48   #38
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
- Ruscy...
Dziś jest nasz dzień. Dziś jest cholernie nasz dzień.
Dookoła Disparu, podskakiwali dezerterzy jeden przez drugiego wydzierając się jak to niefajnie, że jadą sowieci.
Oczywiście, że niefajnie.
Średnia sprawa być zmiażdżonym workiem pod kołami transportera opancerzonego.
Wątpliwa przyjemność zebrać kilkanaście gram ołowiu w klatkę piersiową.
Nieciekawa wiadomość, gdy opowiadają jak kumpla rozerwał granat... No chyba, że Białego. Pieprzony skinhead to jednak inny temat.
Aebly wycofał się kilka kroków, odpalił papierosa i usiadł na ziemi. Kółko wzajemnej adoracji dalej debatowało na temat "Co zrobić, by nie zostać rozjechany przez rosyjską zarazę?". Walczyć. Walczyć do ostatniego tchnienia. Zabijać. Ginąć.
Co się ze mną dzieje, do cholery?
To wszystko zaczęło się od tego listu. Od tego cholernego kawałka papieru. Gdyby nie tamten...
Boże, czy ja chce umrzeć?

Oparł się o filar, zdjął hełm i przeczesał ręką włosy. Głęboko się zaciągnął, odchylił głowę i pozwolił dymowi leniwie wypłynąć z płuc. Czas działać.
Olivier podniósł się ziemi, otrzepał i krzyknął do grupy.
- Ej, kurwa! Słuchajcie do cholery! Biały, zamknij ryj! Posłuch zardzewiałej płytki murowany. - Dobra. Mamy teraz dwie opcje. Albo w standardzie natrzaskamy sobie po ryjach, a ruskie przyjdą tu na gotowe, albo zaczniemy się ruszać. Ja to widzę tak. Pierwsze musimy rozwalić BMP. Papież, dasz radę?
- Wiesz, Francuz. Kilka przydatnych cacek mam. Wydaje mi się, że mina przeciwpancerna załatwia sprawę.
- Oby, Tyskie. Oby. Jakby co to idę z tobą. A teraz pozostali. Snajper według mnie powinien zaczaić się na kominie. Jak rozwalimy transporter, to mało kto Cię, Ortega stamtąd sieknie. Reszta niech ustawi się według uznania w hali i punkcie napraw. Jakieś pytania? Jak dla mnie to mamy na nie za mało czasu.
A teraz mnie zajebcie.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.

Ostatnio edytowane przez Lost : 05-04-2009 o 09:20.
Lost jest offline  
Stary 05-04-2009, 00:47   #39
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Sytuacja faktycznie nie była różowa. Sielski pobyt w ruinach byłej małej manufaktury został brutalnie przerwany. Obserwował przez lunetę karabinu snajperskiego zbliżających się Rosjan. Transporter opancerzony i zawodowi żołnierze… - „Kurwa a miało być tak pięknie”

I oni… w pułapce bo jak nazwać zrujnowane zadupie w środku lasu z jednej strony i bezkresnych pól z drugiej?

Musieli stawić opór… jak zwierzęta przyparte do muru przez myśliwego. Nie miał co do tego złudzeń. Plan Francuza zaskoczył go… żeby nie powiedzieć rozjebał…

- Ty kurwa jesteś medyk a nie Rambo żabojadzie – wycedził zimno. – Na taktyce znasz się jak każdy pieprzony francuzik. Ilu Francuzów potrzeba, żeby obronić Paryż? Nikt nie wie, bo żaden nigdy nie próbował!!!

- Ja na komin, stamtąd to nawet twoja stara by mnie ściągnęła. Teraz słuchać co mówię i ruszać się migiem. AJ i Tyskie, bierzecie Javelina i zasadzacie się na piętrze budynku na wprost kotłowni… weźmiecie też Claymora i ustawiacie go na wszelki wypadek przy wejściu do tego budynku… tą półkolistą stroną w kierunku wroga, braciszku. Tyskie co trzeba zrobić z wyrzutnią to Ci nie muszę mówić, rozpierdol transporter w drobny mak. Biały i Rumun, wy obsadzacie budynek stacji. Poczekacie, aż rozwalą BWP-a i otworzycie ogień na ich tyły, jak już będą na środku drogi stali rozjebani jak świnia w świeżej słomie. Goldstein i ty Olivier zasadzacie się w niskim budynku po prawej stronie dziedzińca, a ja na piętrze nad wami ze snajperką.

Poczekał chwilę aż wszyscy przetrawią rozkazy:

- Ruszać się kurwa… chyba że wam wasze dupska nie miłe. I powodzenia… będzie nam potrzebne – dodał ciszej.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 05-04-2009, 14:11   #40
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Dwa ośrodki decyzyjne w takich przypadkach to nie jest najlepszy pomysł. Wydanie sprzecznych rozkazów tylko spowodowało małe zamieszanie. Cóż nie było się co tym za bardzo przejmować, trzeba było się pozbyć BWP a Javelin był ku temu najlepszym sposobem. Pilot podniósł ważącą ponad 11 kilo broń i spojrzał na Tyskiego

-AJ leć na górę ja do ciebie dołączę jak zostawię im małe niespodzianki -

-Takie latanie w tą i z powrotem nie ma sensu. - odpowiedział mu pilot i odwrócił się do pozostałych -Potrzebuję kogoś kto umie obsługiwać Javelina - po chwili wahania podniósł się Rumun

-Ja umiem - jakoś pilotowi nie chciało się wierzyć w tą teorię, ale w sumie miał mu tylko ładować rakiety. Nie powinien zaszkodzić

-No dobra pójdę z Rumunem, a ty zajmiesz jego miejsce przy Białym. Zostawmy przy drzwiach niespodziankę, także uważajcie - powiedział Alex odwracając się z powrotem w stronę Polaka.

Po tych słowach w towarzystwie Czerwonego ruszył do budynku. Zgodnie z zaleceniem swojego brata zostawił przy drzwiach claymora.

Kiedy tylko znalazł się na piętrze rozpoczął rozstawianie broni. Przy każdej czynności mamrotał coś pod nosem, Rumun przypatrywał się temu w milczeniu

-Co robisz? - zapytał w końcu

-To jeden z bardziej nowoczesnych sprzętów. Uruchamiam go i ustawiam, żebyśmy sobie jak najszybciej poradzili. Twoje zadanie jest proste wsadzasz rakietę i klepiesz mnie po plecach, że wszystko gotowe. Uważaj na gazy wylotowe. -

Starszy dezerter powoli pokiwał głową na znak, że wszystko rozumie. Cóż mieli dobrą broń, ale niewielu z nich miało okazję z niej korzystać. Na szczęście kiedyś miał okazję zapoznać się z jej działaniem. W szkole i w późniejszym życiu poznawał różne nowinki techniczne armii, tak na wszelki wypadek. Najbardziej nowoczesne wojsko świata ... a i tak mogą dostać wpieprz od bandy brudasów.

-To trudne?- zapytał gdy pilot skończył go uruchamiać i oparł broń o parapet

-Nie aż tak. To Fire and Forget, znaczy się, że jak złapię cel i odpalę to on już sam go znajdzie, a my możemy się schować i posłać im serie ze zwykłej broni ... oczywiście o ile wcześniej oni nas nie namierzą ... -

-O ile ... -
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172