|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
31-12-2008, 00:49 | #1 |
Reputacja: 1 | Odmienne stany baśniowości czyli opowieść o ArcheTypach. Żyła już dobre sześćdziesiąt lat w tym zwariowanym świecie. Od czterdziestu robiła zawsze to samo – sprzedawała bajki. Maleńki sklepik, który stworzyła, był dziełem jej życia. Każdy szczegół był przemyślany, każdy detal harmonizował z innymi. Książki w pięknych oprawach – baśnie przepisywane przez nią ręcznie, postaci z bajek we wszelkich dostępnych jej dłoniom talentach: malowane na szkle, rzeźbione, szyte z gałganków, lepione z modeliny i gliny; kalendarze, bombki, pacynki, kukiełki. Przez te lata wciąż nie wyczerpała się jej pomysłowość, a ręce , niczym naznaczone magią, nie odmówiły nigdy współpracy z wyobraźnią. Już tylko jeden dzień do świąt. Zrobiła raport kasowy. Nieźle, choć w skali całego roku, to nic nie znaczy. Bajki nie były komercyjne. Nie jej. Nie te, które wybierała. Źle – pomyślała – czas zmienić nazwę - „Bajkowy świat” przyciągał amatorów Pokemonów i Power Rangers, „Baśniowy Świat” pewnie nie przysporzyłby jej większej klienteli, ale dałby więcej wytchnienia, więcej czasu na tworzenie, zamiast odpowiadania na dziwne pytania i wysłuchiwania niezadowolonych maluchów, które pojęcia nie miały o tym co dobre. Biedne dzieci – westchnęła -choć to wszystko nie ich wina przecież. - Wrzuciła do szuflady wydruk z programu fakturującego – tuż obok ostatecznego wezwania do zapłaty... Czterdzieści lat... Czterdzieści lat właśnie się kończy, lada chwila sąd i komornik w drzwiach zakończą jej baśniowa przygodę z życiem. Czy było warto? Te niezliczone uśmiechnięte i zachwycone buzie dzięki figurce Śnieżki, namalowanym obrazku kota w butach, zakładce do książki z Calineczką – dużo by wymieniać – to wszystko właśnie pozwalało jej czuć spełnienie... od kiedy dowiedziała się, że nie może mieć dzieci. W tym roku Disney wypuścił film o Barbie w Wigilijnej Opowieści. Kule śnieżne były na topie. Choć w jej sklepie nie można było uświadczyć Barbie, kule śnieżne znalazły się jednak na półkach – w końcu to handel, z czegoś trzeba żyć. Zamknęła drzwi po ostatniej klientce. Na zapleczu czekała na nią zupełnie inna praca. Ostatnia kula była co najmniej dziwna. Po prostu zrobiła ją z tego, co jej zostało. Cztery figurki: Szewczyk, Książę z Kopciuszka, Królewna Śnieżka i Wilk. - Nie, tego nikt nie kupi. - Nie pomyliła się... Prawie. Nazajutrz została jej tylko ta kula, a dziewczynka, która przyszła z nerwową matką, była i tak zachwycona. Obserwowała te dwie przez cały czas. Kiedy kobieta w pośpiechu rzucała jakieś uwagi do dziecka, wciąż szukając karty kredytowej, najpierw w portfelu, a potem w czeluściach torebki, „sprzedawczyni” dotknęła czule zimnej kulistej tafli. *** Annie Ashworth mogłaby się nazywać Anną Kowalską czy Michelle Dubois. Nie znaczyła nic w tym świecie i była typową przedstawicielką szarego typu społeczeństwa. Annie, jak na swoje 30 lat wyglądała całkiem dobrze. Niezłe wcięcie w talii, wypukła pierś, dobrze zarysowane bioderka. Twarz jeśli nie barbie to innej lalki. Annie świetnie wpasowała się w realia. Była wyróżnioną absolwentką wszelkich szkół jakie wskazali jej rodzice. Skończywszy na prawie, skończyła wszystko. Thomas był dobrym mężem. Dawał poczucie bezpieczeństwa, oparcie, głównie finansowe, ale jednak. Miał tylko jedną wadę: nie lubił, żeby jego „rzeczy” pochłaniały inne zajęcia wykraczające poza dbanie o niego i dobrodziejstwo inwentarza. Annie nigdy nie podjęła pracy. Kiedy zaś podjęła decyzję? To chyba było wtedy: pomiędzy piętnastym „ po co ci to?” a dwudziestym „ ktoś musi się zająć naszym pięknym domem”. Czas przedświąteczny zawsze wywoływał u niej stres. Czy Thom będzie zadowolony? Przyjęcie, które przygotowywała powinno zaspokoić gusta najwybredniejszych. Nie mogła być jednak pewna - nie swojego męża, który był przecież najbliższym jej człowiekiem na świecie. - Mamo! Proszę, wejdźmy tu... Proszę, proszę... Megan, z typową dla dziewczynek w jej wieku energią i niecierpliwością, wyrażała swoje pragnienie poprzez szarpanie za rękaw. - Meg! Zachowuj się! - Proszę... Weszły do środka, a Annie zlustrowała wnętrze niechętnym wzrokiem. - Tylko szybko! Wybierz coś i wychodzimy. Tata niedługo wróci... Nie spojrzała nawet na to co wybrała jej córka, nie zająknęła się przy dość wysokiej cenie jak na kiczowatość towaru, który tutaj widziała. - Meg , to już wszystko? - Tak mamusiu - Może jeszcze coś? ... Gdzie ta cholerna karta.. - Nie mamusiu. - Bo to ostatni sklep, do którego wchodzimy... Przecież płaciłam nią dziesięć minut temu ... - Nie, ta kula jest śliczna, nie chcę... - Zastanów się ... O jest! Nie wiedziała co wybrała jej córka, nie wiedziała za co zapłaciła, nie widziała ukradkowego ruchu starej kobiety... *** Ktoś potrząsnął światem. Wszystko zafalowało, zmiękczyło i rozmyło swe kształty, zdławione okrzyki przerażenia zagłuszyło bulgotanie i plaskanie. Cztery postacie otworzyły w końcu oczy. Drobinki białawych okruchów latały im przed oczami jak oszalałe, horyzont zdawał się tańczyć kankana, a ręce, szukając po omacku oparcia, znalazły go, płacąc za to siniakami i tępym bólem tu i ówdzie. Nie wiedzieli czemu bardziej się dziwić: temu, że się tutaj znaleźli, temu, że razem, czy też tej biało-mokrej trzęsawicy? Zdziwienie jest ponoć początkiem filozofii, a filozofia najwyraźniej upodobała sobie spokój i niedrgawkowość. Odetchnęli. Zaczerpnęli powietrza i z wielką przyjemnością wciągnęli wodę do nozdrzy, ust, pyska? Baśniowa prowiniencja naznaczyła ich percepcję. Oddychanie w wodzie? Wszak wszystko było możliwe – w ich świecie, a może światach? Wilk zaczął węszyć, królewna i książę zmierzyli się chwilę wzrokiem, by po wnikliwym badaniu dostrzec jeszcze jednego gościa na tym zebraniu, o którym najwidoczniej zapomniano im przypomnieć? Wszystkiemu przyglądała się zielona choinka i brama w murze, który okalał coś - nie wiadomo co...
__________________ A quoi ça sert d'être sur la terre? |