Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-01-2009, 10:43   #11
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Dość szybko powiało chłodem, a panna von Strachwitz po początkowej serdeczności szybko wycofała się rozmowy. Halder nie był wykształconym psychologiem, ale potrafił wyczuć, gdy ktoś coś ukrywał.
Całe to miejsce było cokolwiek dziwne. Miejscowi byli po co najmniej dwóch potyczkach. Jednej z Simba i drugiej z niezidentyfikowanym wrogiem na rzece, a zachowywali się jak na turystycznej wycieczce. Mimo obecności dwóch sierżantów nie było widać absolutnie żadnego przygotowania do odparcia ewentualnego ataku. Żadnych umocnień, żadnej mobilizacji miejscowych, nie zrobili nawet głupich punktów obserwacyjnych, może założyli jakieś pułapki na ścieżkach prowadzących do wioski, ale podejrzewał że nie.
Halder służył w różnych armiach, ale takiego burdelu jak tu to dawno nie widział. Zaczął podejrzewać, że jeśli sam nie zadba o pewne rzeczy, to nikt inny o tym nie pomyśli.
Jego najgorsze podejrzenia potwierdził sam sierżant O’Connor , który jakby nigdy nic wziął gitarę i zaczął śpiewać jakieś smętne irlandzkie kawałki.
Marcus patrzył na niego osłupiały i ogłupiały. Na miłość boską kogo oni w tej armii robili sierżantami ?
Z niesmakiem dokończył pić piwo i szepnął łagodnie do Bielańskiej kładąc rękę na jej ramieniu :
- Aniu, Sophie nie jest w najlepszej formie. Uważaj na nią. Dużo przeszliśmy, a ona gorzej sobie radzi od Ciebie. Idę do Clementa. – zakończył omiatając wzrokiem okoliczne chaty dość dobrze osłaniające stojących na środku placu ludzi przed ewentualnym ostrzałem z dżungli.
Anka potrzebowała zajęcia. Kogoś kim mogłaby się zaopiekować. Z Sophie już zdążyła się zaprzyjaźnić. Dla siebie nawzajem mogły być świetnym wsparciem.
Wkrótce stał w kabinie prężąc się przed Clementem w postawie zasadniczej.
- Panie kapitanie proszę o pozwolenie na uzupełnienie amunicji i ekwipunku, oraz na zapoznanie się z raportem sierżanta O’Connora w celu identyfikacji nieprzyjaciela.
Co w mowie potocznej oznaczało „nie mamy żywności, środków opatrunkowych, kul i nie wiemy co nam grozi”.
Na chwilę zamilkł jakby się wahał. Jednak niemiecka mentalność wzięła górę.
- Melduję posłusznie, że wioska wygląda na absolutnie nie przygotowaną do obrony, a sierżanci Padawsky i O’Connor nie dopełnili obowiązków służbowych i nie zabezpieczyli ludności cywilnej, za którą wzięli odpowiedzialność, przed atakami wroga.
Halder miał wielką ochotę powiedzieć co za taką lekkomyślność Clement powinien im zrobić, ale zmilczał pozostawiając kwestię ukarania sierżantów przełożonemu.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 22-01-2009, 15:59   #12
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Patrzył na miejscowe piwo jakimi raczyli się towarzysze i poczuł suchość w ustach. Nie przypuszczał aby był to mocny trunek, ale przed oczyma stawał pokój pełen walających się butelek, a w uszach wciąż przebrzmiewał wieczny brzęk pustego szkła wołającego o jeszcze. drżąca ręką wyjął kolejnego papierosa. Można sobie wmawiać, że to kwestia woli, jak tam w lotniskowej kantynie w Leopoldville, ale po ostatnich przejściach wszystko wyglądało inaczej.
Spojrzał na siedzącą obok Sophie, która najwyraźniej zamierzała się urżnąć, rozumiał i zazdrościł (choć to nie rozwiązywało problemów), ale wciąż bił się z szeptem dobiegającym od strony tykwy.
Musiał się czymś zająć, z otępienia wyrwała go muzyka Paddy'ego, uśmiechnął się lekko. Dobrze mieć ze sobą Irlandczyka.
Otworzył neseser i wyciągnął stamtąd papiery po czym zaczął coś pisać.


Po chwili wahania zrezygnował z umieszczenia na liście Podkarpackiego, może i miał zerowe szanse przeżycia, ale nic o nim nie wiedzieli.
Miał nadzieję że młody Polak odnajdzie jakiś ratunek, lub szybką śmierć.
Zerknął na jakąś murzynkę przechodzącą obok ich ogniska.
- May wapi? - spytał kalecząc lingala.
Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona pokazując rzekę.
- Nameli May - dodał, a w oczach murzynki odbiło się zrozumienie, zaczęła coś trajkotać nie zważając na znaki Lamberta aby mówiła wolniej, wskazała ręką w bliżej nieokreślonym kierunku.
- Mówi że mają wodopój w jakimś niewielkim strumieniu - odezwał się do Silvy chowając papiery do nesesera. - tyle zrozumiałem.
Też dałby wszystko za zrzucenie z siebie brudu jakiego nie zdołała do końca zmyć rzeka podczas jego wodnej eskapady z misji do łodzi Sophie, ale wolał najpierw wiedzieć na czym stoją. W każdej chwili mógł wrócić Clement karząc się zbierać.

Sięgnął ręką do skroni. Do rany przylepiony zakrzepłą krwią był jakiś syf. Mrużąc oczy starał się delikatnie oczyścić ranę odrywając mały liść jaki zabrał się na gapę, ale przez to zerwał strup i po policzku znów popłynęła krew. Poddał się w końcu dając spokój medycznym zabiegom.
- Mężczyźni wierzą że to działa - usłyszał głos Włoszki
- Może wierzą, ale to nie działa - odezwał się miękko wciąż nie patrząc na naczynie z piwem - zapomnisz tylko na chwilę, ale wszystko wróci wraz z trzeźwością. To nie rozwiązanie Sophie.
Spojrzał na nią starając się wyczytać w jakim jest stanie, straciła z nich najwięcej, niektórym mogłoby przyjść do głowy palnąć sobie w łeb. Nie ucieszył się tym co zobaczył, ale nie było najgorzej. Zdobył się na niewielki ciepły uśmiech.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 22-01-2009 o 17:22.
Leoncoeur jest offline  
Stary 22-01-2009, 23:44   #13
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Może wierzą, ale to nie działa. Zapomnisz tylko na chwilę, ale wszystko wróci wraz z trzeźwością. To nie rozwiązanie Sophie.

Osuszywszy kubek do cna, ze zdziwieniem spojrzała na mężczyznę, który przysiadł się do nich przed niedługą chwilką. Przez moment badawcze spojrzenie świdrowało de Werve’a, zupełnie, jakby chciała go nie… nie wiem, zetrzeć na proch? Przenicować? Poznać na wskroś?
Nie wiedzieć czemu widok krzepnącej dopiero krwi na twarzy mężczyzny rozczulił ją. Odznaczający się brawurą, uzbrojeni po zęby – nawet wtedy byli dzieciakami, które czasami potrzebują pomocy.
Przełknęła ślinę, chcąc pozbyć się z ust smaku, czy raczej niesmaku, pozostawionego przez „piwo”. Usta dziewczyny zadrżały, jakby chciała coś powiedzieć. Cokolwiek to było, kaskada dźwięków gitary skrzętnie to ukryła. Spojrzenie wciąż błądziło wokół rany zdobiącej skroń Belga. Ciężko ocenić czy jej stalowe, dziwnego koloru jak na Włoszkę, oczy wyrażały fachowe skupienie, czy może coś innego?
Sporo od niej starszy de Werve posturą i spojrzeniem przypominał jej ojca – takiego, jakim znała go ze starych zdjęć. Kojarzącego się z poczuciem bezpieczeństwa.
Z jego słów przebijała troska. W oczach i uśmiechu czaiła się iskierka ciepła. W ogarniętym szałem wojny kosmosie Sophie, coś niebywale drogocennego.

Poczuła przemożną chęć rzucenia mu się w ramiona. Dla kobiet z jej otoczenia poza zasięgiem silnych, męskich objęć kończył się bezpieczny świat. Jedyny, który znały. Dawniej zwykła była gardzić tymi słabymi kobietami, które raz wyszedłszy za mąż, stracone były dla wszystkiego, co nie było domowym zaciszem. W tej jednak chwili, musiała to w końcu przyznać, tak bardzo, bardzo pragnęła schować się w cieniu mężczyzny, który ochroniłby ją przed wszystkimi okropnościami, które zgotowało jej Kongo.
Siedział tak blisko, i zarazem tak daleko.
Nie potrafiła zerwać kontaktu wzrokowego, chociaż, Boże Jedyny!, chciała.
Nachyliła się nieznacznie w jego kierunku. Było to zupełnie jak poddanie się grawitacji – ciało instynktownie podąża w kierunku wskazanym mu przez siłę, z którą nie sposób mu się mierzyć.
Nim jednak wiedziona instynktem dziewczyna dotarła do punktu, do którego mniej lub bardziej świadomie zmierzała, rozum odzyskał władzę. Chyba tylko de Werve mógłby zauważyć to nieoczekiwane drgnienie. Uniosła dłoń i delikatnie ująwszy podbródek wojskowego, obróciła jego głowę tak, by móc lepiej przyjrzeć się ranie. Stawiając na ziemi opróżniony kubek, zmarszczyła brwi.

- Powinnam była zrobić z tym porządek wcześniej. Chodź, trzeba to opatrzyć, zanim zajmą się tym muchy.

Podniosła się z ziemi z pewnym wysiłkiem, właściwym osobie, na którą zaczyna powoli działać spożyty alkohol. Obejrzawszy się przez ramię, dla upewnienia, że de Werve zamierza potulnie poddać się jej zabiegom, ruszyła w stronę holownika. Ku zapasowi medykamentów, które zostały na jego pokładzie.
 
hija jest offline  
Stary 23-01-2009, 14:55   #14
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Chciał powiedzieć że to nic, samo się zagoi i nie ma sensu tracić czasu na głupoty, ale zamiast tego posłusznie wstał.
- Lakisa ngai ye may, limbissa. - powiedział czarnoskórej kobiecie wskazując głową Silvę. Ta kiwnęła głową. - Pokaże Ci jak tam dojść, jeżeli będziesz chciał - mówiąc to wstał i ruszył śladem Włoszki.

Gdy weszli na pokład ujrzeli Mateusza rozłożonego w cieniu rzucanym przez nadbudówkę, żołnierz leniwie rozłożony krył się przed słońcem które coraz mocniej zaczynało prażyć nad rzeką. Halder z Clementem rozmawiali o czymś zaciekle, a siedzący obok przy radiostacji Heinrich Wolf udając że nie słyszy uśmiechał się tylko lekko zerkając na dowódcę. De Werve dogonił Sophie na dziobie, gdzie zaczęła grzebać w pakunkach. Usiadł na burcie obserwując ją i zdając sobie sprawę, że powinien być tam, na brzegu, a w żadnym wypadku nie tu z nią. Jej towarzystwo sprawiało mu przyjemność co wiązało się z poczuciem winy.
- Zaboli - usłyszał gdy przybliżyła się z czymś w ręku. Poczuł niesamowite pieczenie gdy wata zamoczona w czymś odkażającym zetknęła się z raną. Wkrótce zręczne dłonie założyły niewielki opatrunek przyklejając go plastrem. Cały czas czuł że drżała najwidoczniej było z nią gorzej niż to ocenił przy ognisku. Lekko chwycił ją za rękę która poprawiała swoje dzieło i uśmiechnął się... chcąc podziękować? powiedzieć coś podtrzymującego na duchu?
Lecz gdy ich wzrok zetknął się Lukas zobaczył ocean zagubienia i samotności. Pochyliła się, a on objął ją i przyciągnął do siebie, złożyła głowę na jego ramieniu a on szeptał jakieś budujące bzdury, których potrzebuje każdy człowiek w podobnej sytuacji.
Przypomniał sobie gdy w ten sam sposób nie raz pocieszał Alberta, gdy dzieciak spadł z huśtawki tłukąc się boleśnie czy w inny sposób napytał sobie biedy. Tu teraz było podobnie, ale zupełnie inaczej. Zdał sobie sprawę, że choć powinien, nie chce jej puścić, a jego ręka zagłębiła się w ciemnych włosach.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 24-01-2009 o 03:52.
Leoncoeur jest offline  
Stary 24-01-2009, 00:52   #15
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
W skupieniu przerzucała złożone na dziobie holownika pakunki. Znalezienie środków opatrunkowych zajęło jej chwilę – de Werve usiadł na burcie i przez chwilę mógł się przyglądać, jak ciemnowłosa dziewczyna metodycznie przetrząsa paczki. Afrykańskie słońce wywołało na nieosłoniętej skórze całą kliszę piegów. Czarne, potargane nieco włosy spływały swobodnie w dół pleców lekarki, ku łopatkom i dalej, do pasa.
Znalazłszy to, czego szukała, wyprostowała się i zwróciła w kierunku mężczyzny. Opatrywanie rany było doskonałym pretekstem, do unikania kontaktu wzrokowego.

- Zaboli.

Mimo, że starała się zrobić to jak najdelikatniej, poczuła wyraźnie, jak ostry ból zaciska szczęki mężczyzny. Nawet drobne skaleczenie mogło w tym klimacie stanowić zagrożenie, wolała tego nie bagatelizować. Kawałek wyjałowionej gazy, lekko tylko przymocowany plastrem dopełnił całości.
Będzie go potem musiał zdjąć, gdy tylko rana trochę przeschnie – pomyślała, gdy wtem Lukas nieoczekiwanie ujął jej dłoń.
O takich sytuacjach zwykło się mówić, że wypadki potoczyły się błyskawicznie.
Nim się obejrzała, siedziała już w jego objęciach. Początkowy lekki opór przeszedł w pełną ulgi uległość. Przytuliła czoło do jego szyi, oddychając ostrożnie. Ubrudzoną krwią dłoń wsparła na jego piersi. Mimo ostatnich przejść, taka niespodziewana bliskość obudziła w niej dawne pragnienia ciała. Rok spędzony wśród zakonnic i dzieci… Nie, weź się w garść, Sophie.

Pieszczota wplatających się w jej włosy palców stopiła nieśmiały opór, który się w niej rodził. Przeciągnęła się pod dotykiem de Werve’a jak kotka, nieświadomie leciutko przygryzając wargę. Uniosła powieki. Tym razem nie zobaczył w nich już zagubionego dziecka…
 
hija jest offline  
Stary 24-01-2009, 01:33   #16
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Zobaczył tam więcej niż chciałby zobaczyć i choć wewnętrzny głos wrzeszczał jak opętany aby przestał, poszedł do Clementa w najgłupszej choć sprawie. Spytać o kontakt z dowództwem. Na rany Chrystusa, choćby o ilość krokodyli w rzece! ... nie mógł się oderwać.

Gdyby to był instynkt, naturalna reakcja związana z zachowaniem mężczyzny przy pięknej kobiecie mógłby zwalać to na karb przyciągania jakie bez udziału myśli odzywa się w takich sytuacjach, ale nie mógł się oszukiwać. Tonął i nie chciał nawet próbować kierować się ku powierzchni.
Jego ręka z ciemnych włosów przesunęła się na policzek Sophie. Jej wargi rozchyliły się lekko, a oczy przymknęły. Ze zdziwieniem i ulgą zdał sobie sprawę, że jego głowa jakby bez jego udziału pochyla się i ich usta złączają w pocałunku. Z początku niepewnym, badawczym, lecz z każda chwila coraz bardziej natarczywym i nieopanowanym. Dziewczyna nie poddała się bezwolnie, lecz również zatraciła się w tym akcie. Przez dłuższą chwilę zniknęła rzeka, łódź, Mateusz pochrapujący przy dziobie i szmer rozmowy z nadbudówki.
Przyciągnął ja do siebie wciąż wczepiony w jej usta, lecz nie wziął pod uwagę że ona też chciała przylgnąć do niego mocniej, przez co stracił równowagę i aby nie spaść do rzeki przechylił się ciężarem w druga stronę. Oboje opadli pomiędzy pakunki wciąż złączeni zachłannym pocałunkiem.
Coś wbijało mu się w bok, ale nie zwracał na to uwagi.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 24-01-2009 o 03:03.
Leoncoeur jest offline  
Stary 25-01-2009, 14:20   #17
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
Równie dobrze mogliby spaść prosto w objęcia rojącej się od krokodyli Rzeki.
Sophie było wszystko jedno.

W chwili, gdy jej głodne usta zetknęły się z ustami Belga, wiedziała, że oboje przepadli z kretesem. Gorąca włoska krew pchała ja coraz dalej i dalej w cały ten obłęd.
Leżąc między pakunkami, przyciśnięta do pokładu przez Lamberta, nie zastanawiała się ani nad tym, że nie są na statku sami; ani nad tym, że może wobec ostatnich zajść nie powinni; czy wreszcie, że może po prostu jej nie przystoi tarzać się z praktycznie obcym mężczyzną.
Nie próbowała się powstrzymywać – nie ustępowała mu ani na krok, żarliwie oddając mu pocałunki.
Wciąż nie otwierając oczu, odrzuciła do tyłu głowę, pozwalając mu pieścić odsłoniętą szyję. Nie sposób określić czy był to bardziej gest zaufania czy poddania? A może jedno i drugie? Dotyk ust na rozgrzanej, nagiej skórze wydarł z jej piersi cichutki jęk. Przyspieszony oddech Lukasa rozpalał ją coraz bardziej.
Zadrżała, gdy wsunąwszy dłoń pod bluzę jej polowego mundurka odnalazł piersi. Wciąż jeszcze pachnącymi antyseptykiem dłońmi rozpięła bluzkę, spoglądając na niego niepewnie. Szukając aprobaty. Mruknął coś, czego nie zrozumiała do końca i zanurzył twarz w nieoczekiwanej obfitości natury. Poruszyła się niespokojnie i chwyciwszy spazmatycznie koszule na jego plecach, zdarła ją zeń przez głowę.
Nawet jeśli był zdziwiony drzemiącą w dziewczynie gwałtownością, nie tracił czasu, by dać owemu zdumieniu wyraz.
Niecierpliwe ręce już wędrowały w górę jej obnażonego uda.
 
hija jest offline  
Stary 25-01-2009, 23:17   #18
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Nie był zdziwiony, był otumaniony i zszokowany tą dość specyficzną pomocą medyczną.
Wszystko przypominało walący się ciąg klocków domina, a oboje mimochodem przewracając pierwsze z nich, teraz podświadomie cieszyli się z tego co wynikło. Świadomość odeszła gdzieś daleko i brutalnie pacyfikowana przez pożądanie, ograniczała się do czekania aż jeden z klocków upadnie nierówno i zatrzyma to co zostało puszczone w ruch.
Równie dobrze można byłoby mieć nadzieje na koniec świata.

Wojskowe worki z ekwipunkiem zakrywały ich przed widokiem z nadbudówki, a przynajmniej ta odrobina trzeźwości myślenia jaka posiadał jeszcze Belg roiła taka nadzieję. Niby najwyższy stopniem Clement pozostawił ich na spocznij dając czas wolny przynajmniej do czasu nadejścia nowych rozkazów. Lukas miał nadzieję że spędzanie tego czasu w dość dowolnej konfiguracji na jego holowniku, nie zakończy się czyszczeniem kadłuba szczoteczką do zębów.
Ten przebłysk zginął męczeńską śmiercią w chwili gdy jego ręka spoczęła na jędrnych piersiach, a podziurawiona kulami koszula znalazła się na pokładzie.

Wpił się ustami w jej szyję a druga ręka silnie złapała uroczo krągłe biodro. *Przestań, natychmiast!* świadomość niczym najarany Simba z uporem lepszej sprawy walczyła o swoje. Wykorzystanie samotności kobiety zagubionej w dżungli po paru kubkach świństwa serwowanego na brzegu... czuł się jak młodziak który wykorzystywał sytuację. Uniósł głowę patrząc na Sophie która właśnie jęknęła cicho i otworzyła oczy.
Jeżeli ktoś tu był wykorzystywany to nie ona.

Pocałował ją mocno i po krótkiej chwili wszedł w nią powoli.Poczuł tylko jak drgnęła i jak jedna ze smukłych nóg oplata go i mocniej przyciskaja do siebie.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 25-01-2009 o 23:33.
Leoncoeur jest offline  
Stary 26-01-2009, 00:25   #19
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
Kręciło jej się w głowie.
Wpływ alkoholu, spotęgowany podnieceniem wywrócił świat dziewczyny do góry nogami. Skwapliwie wykorzystywała każdą chwilę, by odwzajemnić się kochankowi pieszczotą. Był cudownie natarczywy i silny. Teraz rozumiała wszystkie te kobiety, na które do tej pory patrzyła z pobłażaniem. Zniknąć w takim uścisku… to było coś.
Mocna męska dłoń na jej biodrze cudownie urealniała ta chwilę absurdalnego szczęścia. Sophie poddawała się tej ułudzie z lubością. Pomrukiwała cicho, gdy Lukas całował jej szyję i wtem…
W pierwszej chwili nie do końca zrozumiała, co się dzieje. Mężczyzna niemal przybił ją do pokładu. W otwartych szeroko oczach malował się wyraz zdumienia, całe jej podbrzusze wypełniło dziwne uczucie – coś pomiędzy bólem a rozkoszą.
Więc tak to wygląda!
Na usta czarnowłosej wpełznął błogi uśmiech. Lekkie szczypanie towarzyszące posuwistym ruchom mężczyzny, choć lekko rozpraszające, nie zdołało odwrócić jej uwagi. Instynktownie przyciągnęła go do siebie, tak by wypełnił ją całą. Z ufnością poddawała się jego przewodnictwu, z początku dosyć nieśmiałe, lecz z czasem dużo bardziej zdecydowanie wychodząc mu na spotkanie. Rozgorączkowane dłonie zdawały się wygrywać na jego plecach osobliwe preludium pieszczoty. Nie, nie preludium – co najmniej polonez! Mazur!

Oddechy kochanków, o ile było to jeszcze możliwe, przyspieszyły. Nieświadom, że to jej debiut Lukas wchodził w nią coraz szybciej, coraz mocniej. Młodziutkiej lekarce coraz trudniej było powstrzymywać się od jęku. Razem wspinali się na szklaną górę orgazmu. Tym trudniej osiągalną, że u jej podnóża czaiły się zastępy Simba, krokodyli, moskitów i wszystkiego tego, co jeszcze miała dla nich w zanadrzu Afryka.
Ciałem mężczyzny wstrząsnął spazm.
Wsparty na łokciach zawisł nad Sophie, równie bezskutecznie co on próbującą uspokoić oddech. Uniósł wzrok by przyjrzeć się leżącej pod nim dziewczynie. Spod rumieńca, którym zaszły jej policzki tchnął spokój.
Uniosła powieki i z delikatnym uśmiechem spojrzała w oczy swojemu pierwszemu kochankowi. Nie wiedząc co zrobić, co powiedzieć, na wszelki wypadek nie śmiała drgnąć.
 
hija jest offline  
Stary 26-01-2009, 10:19   #20
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Ernesto Silva

Pietrolenko spojrzał jeszcze za odchodzącą parą, wracając wzrokiem do murzynki. Łyknął jeszcze obrzydliwego trunku i chwycił wojskową bluzę, plecak i broń. Wolał tu nic nie zostawiać, zwłaszcza, że Halder i któraś z kobiet również mogli zaraz stąd odejść. No i było coś jeszcze. Ale nad tym musiał pomyśleć, najlepiej właśnie przy myciu. Simba się nie przejmował, gdyby teraz zaatakowali to i tak by ich wszystkich zatłukli. Pokazał więc dłonią murzynce, że chce iść i ruszył za nią.

Gdy już Dotarli na miejsce, Silva podziękował kobiecie skinięciem głowy i podążył nieco wzdłuż strumienia. Było tu mniej drzew i krzaków i dość dobrze widoczna była sama przystań. Lepiej było wiedzieć co się tam dzieje, chociaż kapitana i ewentualne rozkazy i tak już zignorował. A porucznik odszedł z lekarką, bez przekazania jakiś konkretów.

Rozebrał się aż do bielizny, rzucając ubrania na razie na plecak. Prawie nagi wszedł do płytkiego strumienia. Woda niestety nie była szczególnie zimna, ale za to chociaż w miarę czysta. Początkowo chlapał się nią, ale ostatecznie wkurzony marnowaniem czasu po prostu położył się w strumieniu i umył na ile mógł. Nie miał pojęcia jak tubylcy wytrzymują w tych warunkach przez całe swoje życia. Za to odgłosy puszczy go uspokajały. Usiadł na jakimś kamieniu i zaczął prać, czy bardziej odświeżać swoje ubranie. Jakoś nie bardzo przeszkadzał mu fakt, że potem będzie musiał chodzić w mokrym.

Szorując spodnie na płaskim kamieniu, przyglądał się wiosce, szukając jakiś oznak niedawnej walki. Ta musiała się odbyć, sądząc z tego co mówili pozostali. Ale jeśli nawet nastąpił jakiś sensowny atak, nie było większych szkód. Nawet dziur od kul i łusek nie wypatrzył wiele po drodze do strumienia. Jeśli walczyli, to z kim? Z Simba bez swoich kałachów? To by miało większy sens, przecież atak czarnuchów na misję skończył się jej całkowitym zniszczeniem. A tu wioska żyła sobie spokojnie. A może oni tylko udawali i tak na prawdę nic się tu nie działo? Wzruszył ramionami, odkładając na bok mokre spodnie.
 
Sekal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172