Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-06-2016, 00:33   #31
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Cisza dudniła w uszach. Szmer gdzieś w kącie. Delikatne dźwięki ostrożnie schodzącej po szczeblach drabiny kobiety. Ciemność niemal całkowita, rozpraszana w bardzo niewielkim stopniu przez mikroskopijne szpary w drewnie nad nimi. Świadomość czyjejś obecności tam na górze i zupełna pustka w najbliższym otoczeniu. Trudno było się odzwyczaić po tylu latach niezawodnego wyczuwania każdego. Wysokość nie była duża, znajdowałyście się po prostu piętro niżej. Nawet tobie nie udało się w takich okolicznościach skręcić kostki, ból szybko przechodził. Pod pupą miałaś beton, ktoś dobrze przygotował to miejsce. Schronienie? Może zwyczajnie - piwniczkę. Bez światła nie potrafiłaś określić jak duże to pomieszczenie i czy jest puste. Nieznajoma przystanęła przy drabinie, słyszałaś jej oddech.

Po kilkunastu sekundach obie usłyszałyście to, o czym ty wiedziałaś już od jakiegoś czasu. Szukający weszli do ruin budynku, ich stopy stawiały ostrożne kroki na zbutwiałych deskach podłogi. Co i raz któraś zaskrzypiała, ale oni nie ustawali. Być może uznali, że uciekinierka ze strachu nic nie usłyszy, albo wręcz odwrotnie, że to zachęci ją do próby ucieczki. Nic z tych rzeczy. Oddech nieznajomej na moment przyspieszył, ale szybko go uspokoiła. Jeden z bandytów nagle znalazł się tuż nad nimi, zasłaniając sobą te ułamki światła. Ciężkie buty prawie niezauważalnie odginały podłogę. Posypało się kilka ziarenek ziemi, piachu i kurzu. Nie dostrzegł klapy, przechodząc po niej. Kobieta powoli wypuściła powietrze.

Ciężko powiedzieć ile trwałyście w bezruchu, starając się jak najciszej nabierać i wypuszczać zatęchłe powietrze piwnicy, kiedy na górze rozległy się dźwięki stłumionej przez ścianę i odległość, ale też przyciszonej rozmowy.
- Nie ma jej tu.
- Ta suka nie mogła odejść daleko. Idziemy do następnego domu.
- Mogła się zagrzebać w każdej dziurze, nie mamy wiele czasu…
- Szef kazał, chciał ją mieć dla siebie. Wiesz jak lubi takie małe. Wypłoszymy ją.
- Kurwa, niech…
Dalszych słów już nie rozróżniałaś, szukający cię mężczyźni oddalili się za bardzo.
Po chwili usłyszałyście głośniejsze nawoływania, lecz tamci najwyraźniej naprawdę uznali, że w tym miejscu już jej nie znajdą. Po jakimś czasie wszelkie dźwięki ucichły. Za to poruszyła się nieznajoma.

- Czego szukaliście w tej okolicy? - niespodziewanie zabrzmiał jej szept, prawie tuż przy twoim uchu, jak gdyby cię dobrze w tych ciemnościach widziała. A ty rzecz jasna jej nie wyczułaś, co pogłębiło zaskoczenie. Ciepło oddechu kobiety zgrało się z nieprzyjemnym dotknięciem pleców w okolicach krzyża. Coś twardego naciskało na skórę. Pewnie pistolet, kobieta musiała go wyjąć, nie wiadomo kiedy.
 
Sekal jest offline  
Stary 03-10-2016, 23:12   #32
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Drgnęłam. Podskoczyłam prawie i z trudem zwalczyłam pisk, już czający się w moim gardle. Świat na górze okazywał się bardziej niebezpieczny niż przypuszczano w schronie. Zdecydowanie bardziej i nie chodziło o żadne promieniowanie czy inne bakterie, tylko o innych ludzi. Anarchia nastała i przeżyli tylko najbardziej bezwzględni. Super. Postanowiłam kłamać jak najmniej, wyglądało na to, że ta obca kobieta była dla mnie jedyną szansą na cokolwiek. Wykluczałam myśl, że nie ogłuszyła i nie związała mnie wyłącznie dlatego, aby nie musiała mnie potem nieść do swojej kryjówki, gdzie… nie, Lena, skończ!
- Szukaliśmy leków - mój głos był ledwie cichym szeptem. - Niczego więcej. Tylko leków - mętlik w głowie mi pomagał, zorientowałam się. Nie panikowałam dzięki niemu, ani nie załamałam się. Ten czas przyjdzie, byłam tego świadoma. Lecz jeszcze nie w tej chwili.
- Głupcy - parsknęła nieznajoma. - Skąd wy się wylęgliście?! Dostępne rejony dawno już zostały całkiem splądrowane. A wy…
- Ze schronu - przerwałam jej. Denerwował mnie jej ton. Wszystkowiedząca! Ciekawe jak ona by sobie poradziła. - Jesteśmy ze schronu i tam wszyscy umrą, jak nie zdobędziemy leków. A nie zdobędziemy…

Nastała cisza, przez kilkanaście uderzeń serca słychać było jedynie nasze oddechy. Pewnie była zaskoczona, oni tu nie wiedzieli o schronach! Nie potrafiłam jej odczytać, ale to mi podpowiadała intuicja. To jeszcze gorzej, bo na pewno będą chcieli dostać się do środka. A mieli przecież Marcusa i Beth. Nawet nie chciałam myśleć co będzie jak dotrą tam przede mną.
- Musisz mnie puścić! - zdobyłam się na słaby protest, nie śmiałam jednak się mocniej poruszyć. - Tamci mają moich przyjaciół, słyszałam… słyszałam jak torturowali Marcusa. A z Beth… - zaczerpnęłam głębiej powietrza. Serce waliło mi jak oszalałe. - Wiem, że ich nie uratuję, ale ciągle mam szansę wrócić do schronu jako pierwsza i wszystkich ostrzec…

Musiałam być przekonująca. Albo mało groźna, bo poczułam, jak zabiera pistolet. Usłyszałam też dźwięk sugerujący, że go schowała. Schron przyzwyczaił do ciemności, ale nie pomagało to w przenikaniu ich wzrokiem.
- Nie możesz teraz wyjść na zewnątrz, Leno - nieznajoma odezwała się znacznie spokojniej. - Usiądź. Nie miałam pojęcia, że Chicago miało schrony i jacyś ludzie zdążyli się tam schronić.
Ton kobiety stał się ciężki, niemalże bolesny. Zmęczony. Skoro żyła w tak paskudnym świecie to wcale mnie to nie dziwiło. Usłyszałam jak odchodzi dwa kroki. A potem co? Chyba sama usiadła.
- Dlaczego nie mogę wyjść? Oni już poszli - spytałam, nie ruszając się ze swojego miejsca.
- W nocy na zewnątrz wychodzą zarażeni. Światło im szkodzi, albo coś, w dzień można ich spotkać głównie w budynkach. W nocy natomiast wychodzą - odpowiedź zmroziła mi krew w żyłach. Zarażeni? To jakaś bujda z tanich horrorów? Chyba wyczuła mój nastrój, bo dodała: - Gdyby nie narażało to też mojego życia to bym ci pozwoliła wyjść, sprawdzić samej. Ale siedzimy w tym razem. I przesiedzimy w ciszy tę noc. Oni słyszą. Mam na imię Ruth. Spróbuj się przespać. Jutro może zdołamy ci trochę pomóc. Nikt nie porusza się po nocy, na razie twój schron jest bezpieczny.

Zamilkła, sądząc po dźwiękach próbując przybrać jak najwygodniejszą pozycję. Spojrzałam w górę, na klapę piwnicy. Nie podejrzewałam jej o bujdy. Nikt z własnej woli nie chciałby spędzać nocy w takiej norze. Poruszyłam się i macając rękami przed sobą powoli przeszłam na drugi koniec piwnicy. Kiedy dotarłam do ściany, ukucnęłam i wymacałam grunt, odrzucając mniejsze kamyki i szukając w miarę suchego miejsca. Przeziębienie pewnie i tak było najmniejszym z moich problemów. Usiadłam i oparłam się o ścianę, czekając. Wiedziałam, że i tak nie usnę.
 
Lady jest offline  
Stary 15-11-2016, 13:55   #33
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Pierwsza godzina - przynajmniej sądziłaś, że minęła mniej więcej godzina - była spokojna i cicha. Zmęczenie robiło swoje i oczy same ci się przymykały, aby zaraz otworzyć. Nie miało to znaczenia w jakim położeniu znajdowały się powieki, i tak nic nie widziałaś. Może zapadłaś w krótką drzemkę, może nie. Oddechu Ruth z drugiego końca piwnicy nie było słychać. Wtedy jednakże pojawiło się coś innego. Najpierw brzmiało jak psie ujadanie, gdzieś w oddali. Ledwo słyszalne. Dlatego nagłe skrzypnięcie podłogi nad wami aż tobą wstrząsnęło i z trudem powstrzymałaś wydanie z siebie dźwięku. Coś przeszło, przebiegło wręcz, po piętrze domu. Następne wycie rozległo się bliżej, już nie brzmiało jak zwierzę. Nie do końca.

Bardziej jak pozbawiony rozumu człowiek.
Wtedy już wiedziałaś na sto procent, że nie uśniesz tej nocy.

Trwało to przez cały czas. Cichło na chwilę, aby zaraz powrócić, kiedy kolejny nagły dźwięk sprawiał, że aż podrygiwałaś. Teraz odejście dalej od Ruth nie wydawało się już takim świetnym pomysłem, choć znając życie to przyzwyczajona do tych odgłosów kobieta po prostu spała. Ty nie mogłaś. Miałaś wrażenie, że zaliczyłaś co najwyżej kilka bardzo krótkich drzemek, zanim wszystko ucichło, a w belkach pojawiły się jaśniejsze prześwity. Usłyszałaś ruch po drugiej stronie, w zalążkach światła pojawiła się sylwetka Ruth.
- Wstawaj, musimy iść.
Nie czekając na ciebie zaczęła wspinać się po drabinie. Zatrzymała na chwilę, nasłuchując jeszcze i uniosła klapę. Sądząc z natężenia światła dopiero świtało, ale miałaś dość tej piwnicy. Wszystkie kości i mięśnie od niej bolały, a zimno stało się stanowczo zbyt mocno odczuwalne.

Kiedy wyszłaś za Ruth, ta zamknęła klapę i przerzuciła sobie plecak przez ramię. Musiała go trzymać gdzieś na dole.
- Gdzie jest ten twój schron?
- Pół dnia drogi stąd, na… północny-wschód, tak sądzę. Potrafię pokazać na mapie.
Ta odpowiedź musiała ją zadowolić na tę chwilę, bo poprowadziła bez dalszych słów. Kiedy wyszły z budynku, kobieta przyspieszyła do bardzo szybkiego marszu, ciągle trzymając się blisko budynków lub przynajmniej zarośli.
- To niedaleko.
Szybko nabrałaś pewności, że ponownie opuszczasz przedmieścia Chicago, tylko po to, aby wyjść na szeroką, nieprzejezdną od ilości blokujących ją wraków samochodów drogę. Ruth przygarbiła się i poleciła ci gestem zrobić to samo, omijając pojazdy i kierując na na wprost, ku wielkiemu billboardowi stojącemu na zarośniętym mocno polu. Zeszłyście z drogi i dalej prowadziła niewidocznymi prawie ścieżkami pomiędzy bujną roślinnością, głazami i jeszcze kilkoma samochodami, aż pod sam billboard, a dokładnie - jego wielką, betonową podstawę. Odsunęła pokrytą bluszczem drewnianą dyktę, ujawniając wykopaną w ziemi dziurę zablokowaną dalej czymś metalowym w co zastukała Ruth.
- To ja - powiedziała po prostu, a ktoś w środku odsłonił przejście. Puściła cię przodem i chwilę później stanęłaś po drugiej stronie, w ciasnym betonowym wnętrzu oświetlonym pojedynczą ledową żarówką, na wprost rudej kobiety po trzydziestce.
- Nie przyszłaś sama - zauważyła oczywiste nieznajoma. - Kto to jest?
Zanim Ruth odpowiedziała, odezwała się jedna z dwójki starszych znacznie osób - jedynych pozostałych obecnie mieszkańców tego miejsca z tego co widziałaś.
- Jest Obdarzoną - wychrypiała drżącym głosem staruszka.
 
Sekal jest offline  
Stary 06-12-2016, 20:03   #34
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
~Że kim?!~
Nie wyrwało mi się to z ust tylko dlatego, że byłam zbyt zaskoczona. Miejscem, ludźmi, słowami. Schronienie wybrali sobie iście oryginalne, pozostawało mi tylko wierzyć, że jest skuteczne. Zamrugałam, spoglądając na twarz rudowłosej kobiety. Wyglądała na bardzo zmęczoną, lecz nie ulegało wątpliwości, że urodą przyciągała spojrzenia. Nie była takim nijakim kimś jak ja. Ostatnio ciągle otaczały mnie takie osoby, wprawiając w kompleksy. Opanuj się Lena, świat się skończył, a ty jesteś zazdrosna!
- Mam na imię Lena - powiedziałam wreszcie na głos, przełamując tę nagłą ciszę, która zapadła. - I jeśli ktoś mnie czymś obdarzył to jedynie niskim wzrostem - spróbowałam, ale nie dałam rady się uśmiechnąć.

Mieszanka emocji docierała od trójki osób. Trzecią wreszcie dostrzegłam, mężczyzna miał chyba z siedemdziesiąt lat. Kobieta gadająca o Obdarzonych nie była młodsza, na dodatek oczy zasnute miała bielmem. Co jak co, ale ta grupa tutaj daleko uciekać nie mogła w razie czego. Od Ruth ciągle nie czułam nic. Ona też była tą "obdarzoną"? Ci ludzie przeżywali każdego dnia prawdziwe piekło na ziemi, a ja miałam teraz do nich dołączyć. Schron z każdą godziną spędzoną na powierzchni wydawał się przyjemniejszym miejscem.
- Jesteś Obdarzona - powtórzyła staruszka drżącym, skrzypiącym głosem. - Czujesz nas, prawda? Wiesz o czym mówię. Czujesz i wiesz. Oprócz Ruth.
Zasłonięto płytę, i teraz wszyscy patrzyli na mnie. Jakby chcieli mnie zjeść, albo jeszcze gorzej. Koszmarne uczucie. Strach zmieszana z nadzieją nadawały mdlącą mieszankę.
- Nie zauważyłam, aby robiła coś świadomie - stwierdziła ta, która mnie tu przyprowadziła. Jej ruda znajoma zacisnęła usta, aż wreszcie potrząsnęła głową.
- To teraz nieważne. Dlaczego ją przyciągnęłaś? Wiesz, że…
- Potrafię mówić za siebie - weszłam jej w słowo, coraz bardziej zirytowana. Pewnie, olewajcie mnie, choć stoję tuż obok! Brak snu dawał mi się we znaki. - Ruth wzięła mnie ze sobą, bo… - zacięłam się. Nie podejrzewałam optymistycznej prawdy, ale pozwoliłam sobie wypowiedzieć tę nadzieję na głos. - ... bo pochodzę ze schronu i jedni tacy porwali ludzi, z którymi tu trafiłam. Teraz wiedzą o schronie, a ja potrzebuję pomocy. Gdyby udało nam się ostrzec innych ze schronu, mogliby się obronić. A potem pomóc wam - rozejrzałam się, aby zasugerować o czym mówię.

- Schron… - cicho powtórzyła rudowłosa. - Kto porwał twoich przyjaciół?
- Kojoty, jak sądzę - tu wtrąciła się Ruth, która zdjęła plecak i rozpakowywała go, odwrócona do mnie plecami. - Ta mała wpadła do mojej kryjówki uciekając przed nimi. Tłumaczyła się, że pojawili się tu ze wzlgędu na chorobę w schronie i potrzebę znalezienie leków.
- Jaka to choroba? - dopytywała ruda. Nagle westchnęła i zamknęła oczy na moment. Wyczułam od niej smutek. - Przepraszam. Jestem Meghan, a to Jory oraz Luisa - wskazała mi staruszków. - Ostatnio nie powodzi nam się najlepiej i jestem przewrażliwiona.
Ostrożnie usiadłam, popatrując na nich po kolei. Ja mogłam mieć przerąbane od półtora dnia, oni mieli już od wielu lat. Przełknęłam ślinę. Życie na powierzchni ssało na maksa.
- Ja… nie wiem. Osłabia nas i zabija powoli. Ja i kilkoro innych byliśmy odporni, dlatego nas wysłano. - zawahałam się. - Teraz zostałam tylko ja… Skończyły nam się antybiotyki i wiele innych lekarstw. Starszyzna wcześniej zabraniała komukolwiek otwierać drzwi schronu i wychodzić na zewnątrz, oni nie wiedzą, że tu da się przeżyć. A teraz dotrą do nich te… kojoty czy jak ich zwiecie. Na pewno to zrobią, bo schron ma mało jedzenia i lekarstw, ale na pewno posiada wiele rzeczy, które by się przydały tu na powierzchni. I jest bezpieczny przed tym czymś co wychodzi w nocy - popatrzyłam w oczy rudowłosej.
 
Lady jest offline  
Stary 08-12-2016, 10:55   #35
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Odpowiedziała spojrzeniem. Przez kilka długich sekund w ciasnym pomieszczeniu panowała cisza rozpraszana wyłącznie przez szelest wydawany przez rozpakowującą plecak Ruth. Wreszcie Meghan westchnęła i odwróciła wzrok. Usiadła ciężko na jednym z rozłożonych tu posłań, pocierając twarz.
- Schron was nie ochronił - zauważyła gorzko rudowłosa. - Ta choroba i twoje obdarzenie, którego się wypierasz, to pewnie efekt tego, co zrzucili nam wszystkim na głowy. Może wasz schron zamienia się w zarażonych, tylko znacznie wolniej. Nie możemy ryzykować…
Zawiesiła głos, nie patrząc ani na ciebie, ani na nikogo innego. Wyglądała na szczerze zasmuconą i tak też to odczułaś. Lecz jednocześnie także zdeterminowaną. Zanim zdążyłaś coś powiedzieć lub zrobić, to Ruth uniosła głowę. Nie musiałaś czuć od niej emocji, aby zauważyć złość na ładnym obliczu.

- Nie musimy ryzykować. Pójdę z nią. Te nasze krycie się po wszystkich dziurach nie przynosi nam nic dobrego, Simson - rudowłosa uniosła wzrok, krzyżując spojrzenie z drugą kobietą. Szybko pokręciła głową.
- Jak cię stracimy…
- Do licha, przestań już! - Ruth nie uniosła głosu, ale to polecenie wywarło wrażenie nawet na tobie. Staruszka zachichotała, a ciemnowłosa wyglądała na zmieszana. Meghan jednakże faktycznie zamilkła. Cisza trwała do momentu, kiedy plecak został w pełni rozpakowany. Wtedy Ruth przemieściła się i usiadła obok ciebie. Wbiła w puszkę ciężki, żołnierski nóż i podała ci razem z manierką.
- Zjedz i napij się. Będziesz potrzebowała siły.
Sama wzięła drugą puszkę i drugi nóż, bez najmniejszego problemu otwierając ją za jego pomocą.
- Widziałaś jak to działa - następne słowa ciemnowłosej nie były głośniejsze od szeptu. - Blokuję wszystkich. Dzięki temu mogę ukryć się przed zarażonymi i chodzić na dalsze, bardziej niebezpieczne wypady. Prawda jaka cudowna umiejętność? - uśmiechnęła się gorzko. - Ty na pewno też umiesz coś niezwykłego. Luisa się nie myli. A twoi znajomi, ci co byli odporni? Zauważyłaś coś u nich? Może właśnie przez to nie zaraziliście się chorobą.
 
Sekal jest offline  
Stary 18-12-2016, 19:08   #36
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Mój wzrok spoczął na puszce i nożu. Czy ona naprawdę myślała, że ja mam tyle siły, że otworzę w ten sposób solidny kawałek metalu? Zerknęłam na otwartą puszkę Ruth i uznałam, że raczej tak. Nieporadnie więc spróbowałam powtórzyć jej ruchy, wbijając nóż mocniej i poruszając na boki. Nie szło to dobrze.
- Nie, nic nie zauważyłam - odpowiedziałam ostrożnie. - To znaczy to nie były osoby, z którymi byłam blisko i mogłabym obserwować ich zachowanie przez dłuższy czas. Tylko przez jeden dzień. Oni o mnie też niewiele wiedzieli. W schronie uważano mnie za co najwyżej przeciętną i leniwą. I dziwaczną czasami.

Zdobyłam się na słaby uśmiech, a zaraz potem na nieporadne westchnięcie, kiedy puszka nie chciała się poddać. Posłałam Ruth błagalne spojrzenie. Mówiłam cicho, nie wierząc jednak, że w tak małym… miejscu tylko ona będzie mnie słyszała.
- Co do mnie… to chyba już się przyzwyczaiłam, że czuję emocje innych. Czasem mam wrażenie, że znam wszystkie ich myśli, emocje i sekrety - parsknęłam. - To głupie. To przecież nie mogło się wydarzyć, prawda? Nie jestem jakimś… supermutantem niczym z komiksu. Mieliśmy kilka w bibliotece w schronie. No i u ciebie rzeczywiście nic nie czuję. To… to niemal ulga, wiesz?
Zamilkłam nagle, speszona tym, że się rozgadałam. To co powiedziałam była jednak szczerą prawdą. Fakt, że rozmawiałam z kimś i nie znalałam odpowiedzi zanim ta zostanie wypowiedziana. Ruth mogła sobie myśleć o mnie najgorsze rzeczy, a ja tego nie czułam. Prawdziwa ulga!

Wreszcie wzięła ode mnie puszkę i kilkoma ruchami dostała się do środka. To była jakaś fasolka w sosie, podobna do niektórych konserw ze schronu. Podziękowałam uniesieniem kącików ust i głodna zaraz zaczęłam jeść, słuchając jak mówi, równie cicho co ja wcześniej.
- Teoretycznie kiedyś nie było to możliwe - przytaknęła. - Teraz jednak jest. Coś co zrzucili na nas podczas tej wojny, wyzwoliło u niektórych niezwykłe umiejętności. Tych zwiemy sobie obdarzonymi. Inni, ogromna większość, zwyczajnie zwariowali i teraz nazywamy ich zarażonymi. Nie do końca rozumiemy nawet czym się żywią, ale na pewno są niesamowicie agresywni. Zwykle jak cię dostrzegą, to już nie żyjesz. Jestem jednym z wyjątków. Nie do końca wiem, czy to ulga.
Przełknęłam kolejną porcję jedzenia, starając się ignorować nie za dobry smak. Jak zawsze przy jedzeniu, ono nie było dobre.
- Znacie innych… obdarzonych? - to słowo ciężko przechodziło mi przez usta. - To znaczy oprócz mnie i ciebie. Luisa jest obdarzoną, skoro od razu tak mnie nazwała?
 
Lady jest offline  
Stary 28-12-2016, 14:19   #37
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
- Tak myślimy, ale nasza wiedza w tym zakresie jest marna. Jak w wielu innych. Luisa była pielęgniarką, kiedy to wszystko się zaczęło. Meghan zaczynała studia. Ja byłam małym dzieckiem. To co teraz wiemy pochodzi z książek, które udaje się czasami zdobyć. I żyjemy z dnia na dzień - wzruszyła ramionami, jej szept był naprawdę cichy. - Widzieliśmy jeszcze kilku, znałam… - westchnęła. - Niedawno wpadliśmy w zasadzkę i zostało nas kilkoro. I kryjemy się tutaj. Meghan boi się wyjść, ta dwójka już nie za bardzo może. Nie mamy jedzenia. Nie mamy broni i amunicji. Jak nic nie zmienimy, nasz los jest przypieczętowany. To dlatego chcę spróbować z tym twoim schronem. Lena, tak? Twoje życie musiało być kompletnie różne od naszego. Kończ jeść, musimy ruszać jak chcemy ich wyprzedzić.
Przez cały czas patrzyła przed siebie niewidzącym wzrokiem. Rudowłosa rozmawiała cicho z pozostałą dwójką, co jakiś czas zerkając w twoją stronę, ale najwyraźniej decyzję Ruth zaakceptowano, bo nie podjęli prób odciągnięcia jej od planowanej wyprawy.

- Nie wiem jak sobie to wyobrażasz, ale życie pod ziemią też nie jest różowe - kiedy się odezwałaś po skończeniu swojej puszki, zerknęła w twoją stronę. - Ciągłe braki świeżego powietrza i tlenu, małe klitki, twarze i emocje od których nie jesteś w stanie uciec. Prawo i obowiązki, jednego należy przestrzegać, drugie wypełniać zgodnie z dokładnie rozpisanymi wytycznymi. Racjonowanie żywności i wieczna klaustrofobia. Ciągłe choroby i brak odporności. To ostatnie mnie zwykle nie dotyczyło, ale innych… wielu zmarło na zwykłą grypę.
- Nie twierdziłam, że miałaś łatwiej. Nie o wiele przynajmniej, bo tu należy doliczyć najważniejsze: ciągłe zagrożenie utratą życia. Lub czegoś więcej. Jak nie zarażeni to inni ludzie. Handel żywym towarem szybko się rozwinął - Ruth podniosła się i podała ci rękę. Kiedy wstałaś, podała ci nieduży plecak wypakowany czymś niezbyt ciężkim. - To jakbyśmy miały nocować. Tych rzeczy mamy teraz nadmiar - przez głos kobiety przebiła się złość. - I to, może ci się przydać. - Wsadziła ci w dłoń długi nóż w pochwie. - Idziemy.

Skinęła głową Meghan, która odpowiedziała podobnym gestem. Wygramoliłyście się na zewnątrz podstawy billboardu, Ruth ostrożnie wyjrzała nad chwasty i trawy, a potem sprawnie poprowadziła, zacierając ślady w kilku miejscach. Ścieżka była widoczna dla kogoś wiedzącego czego szukać, ale na pewno nie z daleka. Kiedy stanęły na zaczynającej się tu drodze krajowej, kobieta zatrzymała się i odwróciła w twoją stronę. Wyjęła mapę i gestem nakazała się zbliżyć.
- Pokaż mi gdzie macie ten schron i jak dotarliście do tego miejsca. Może znajdę szybszą drogę.
 
Sekal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172