Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-04-2008, 19:41   #111
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Wybuch odwrócił na chwilę uwagę celujących do Lysandera i Rossa żołnierzy. Ale nie nazbyt długo, w końcu to byli wyszkoleni zawodowcy a nie frajerzy z przypadku. Klecha i łowca wykorzystali ten krótki moment na ucieczkę. Jednak kula wystrzelona z M4 jednego ze szwejów, trafiła kapłana w łydkę kiedy już znikał za drzwiami. Krzyk bólu zaalarmował biegnącego Rossa, trzeźwo zareagował zatrzaskując drzwi i barykadując je ciężkim metalowym regałem. Rana na nodze wyglądał paskudnie, ale w obecnej sytuacji nie było czasu na oględziny. Serie kul kalibru 5.56 pruły drewniane ściany budynku tworząc niebezpieczne dla życia stężenie ołowiu w powietrzu.

- Szybko spadamy do piwnicy – rzucił Robert, biegnąc za Doti, Steve’em i szczurkiem w kierunku schodków. Ross podtrzymując kaznodzieję podążył za nimi. Na dole panował półmrok rozświetlany tylko nikle pełgającym płomieniem lampy naftowej, którą jakby spod ziemi wyczarował Bob. Nie mieliście teraz czasu by się nad tym zastanawiać, ale przepastne kieszenie jego obszernej szaty kryły zapewne jeszcze wiele innych niespodzianek. Doti szybko i sprawnie zatamowała opaską uciskową krwotok z rany kaznodziei, póki co mogła zrobić tylko to. – My ruszać, szybko… Bob się boi żołnierze, oni zrobić mu krzywdę… nie wierzyć, że Bob nie robi nic złego… Chodźcie za mną… - mówił znikając wraz ze źródłem światła w tunelu.

*****

Idąc słyszeli jak ziemia drży nad ich głowami… to zapewne wojsko przeczesywało miasto Hammerami w poszukiwaniu sprawcy zamieszania i wybuchu. Wszyscy się zastanawialiście brnąc ciasnym tunelem: „Co się tam do cholery najcięższej stało?”. Nagle Bob zatrzymał się… tunel kończył się ślepo i tylko przez otwór w stropie, przykryty klapą z desek sączyła się odrobina światła. – Musimy się przedostać do następnego tunelu… to jakieś 10 metrów powierzchną – wskazywał szponiastym palcem Bob. – Najpierw pójdzie Bob z tropiciel… zobaczymy czy jest bezpiecznie. Potem ten wielki zły na Boba człowiek pomoże przejść rannemu… na końcu wy… - wskazał na Roberta i Doti.

*****

Szeregowy Boot siedział na dachu pojazdu – dziś to jemu przypadła parszywa robota przy Browningu. Jego kumple siedzieli sobie teraz chronieni kilkoma calami blachy przed kulkami… a on w każdej chwili mógł oberwać. To nie był jego najlepszy dzień…kulił się odruchowo za prowizoryczną osłoną wkm-emu, rozglądając się po okolicy w poszukiwaniu celu. Tajemniczy wybuch postawił ich wszystkich na nogi. Szczerze nie myślał, że w tej sennej wiosce będą jakieś kłopoty. Po zdenerwowaniu oficerów i pułkownika, poznawał, że toczy się jakaś gra…niebezpieczna gra. Od kilku tygodni błądzili po wertepach pustkowi w poszukiwaniu czegoś… niestety, żaden z przełożonych nie chciał powiedzieć czego. Odpowiadali tylko: „Jak to znajdziecie szeregowy to będziecie o tym wiedzieć, a jak będziecie wiedzieć, to mi kurwa, szybko zameldujecie!!! Czy to jest jasne żołnierzu?” Do teraz w uszach dźwięczały mu słowa sierżanta Wooda. „Lepiej żebym nie nawalił, bo do końca zasranej służby będę czyścił latryny.” Nagle gdzieś z boku między ruinami zauważył ruch… palec podążył samoistnie za wzrokiem, długa seria ciężkich pocisków 0.50 BMG wznieciała krwawo – szary tuman. Kiedy pył opadł na ziemi leżały dwa zmasakrowane ciała.

*****

Steve, Lysander, Ross i Bob zamarli na chwilę słysząc serię z Browninga. Pod ziemią przypominała zduszony terkot… ale wszyscy wiedzieli co on oznacza… Robert i Doti powinni już być z nimi w kolejnej części tunelu… oni byli celem tej serii – uświadomiliście sobie to po kilku chwilach.

Z rany postrzałowej Shrike znowu zaczęła wypływać krew, przesiąkając przez bandaże założone jeszcze przez Doti. Grobową ciszę przerwał Bob: - Wy chodźcie szybko ze mną… ja znam bezpieczne miejsce… tam pomożemy słudze Bożemu… tylko szybko… zanim źli ludzie odnajdą tunel…Idziecie? - zapytał niemalże prosząc wzrokiem.

*****

Jeden z żołnierzy wywlekł Alexa spod sterty brudnych łachów i resztek stołu. Z obrzydzeniem popatrzył na pijanego menela, którego znalazł. Lokalnym bimbrem śmierdziało od niego na kilometr…”Pewnie zalał pałę wczoraj i tu został, skurwysyn nawet nie zauważył, że była niezła zadyma” .Puścił ledwie trzymającego się na nogach pijaczka i podążył za resztą oddziału do piwnicy.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 27-04-2008, 12:25   #112
 
Ragnaak's Avatar
 
Reputacja: 1 Ragnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwu
Wszystko potoczyło się tak szybko, że Lysander nie miał czasu tak naprawdę na przemyślenia. Wszystko robił niczym zaprogramowany robot. Dopiero postrzał w nogę przebudził jego zmysły, ale też nie na długo.

Potem był już niesiony dalszymi wydarzeniami niczym anioł, który na swoich skrzydłach łapał wiatr. Tylko, że kaznodzieja co chwilę łapał oddech przed kolejną szybką akcją. Najpierw postrzał, potem ucieczka, potem ... trochę za dużo było tych "potem". Nie lubił takich sytuacji, w których musiał robić odwrót. Shrike był stworzony do walki w imię Pana Niebieskiego. Jego zadaniem była walka z heretykami, bandytami, mutantami czy molochem ... a nie ucieczka. Oczywiście były takie sytuacje kiedy trzeba było wycofać się bo nikt z Kościoła Wiecznego Gniewu nie był samobójcą, ale ... ale żadnemu z nich taka sytuacja się nie uśmiechała.

Seria z karabinu uświadomiła w pewnym momencie, że dwójka towarzyszy zginęła, a biedny szczurek błagał aby iść dalej bo nie chciał być schwytany i zabity. Kaznodzieja rozumiał szczurka i zdawał sobie sprawę, że swoim towarzyszom w tym momencie już nie pomoże. Jeszcze będzie miał okazję pomścić śmierć swoich towarzyszy. Tak mu podpowiadał wewnętrzny głos. Jeszcze się odegra ... ale tym czasem musiał iść dalej

- Idziemy - i ruszył za szczurkiem
 
__________________
Miarą sukcesu jest krew : twoja lub wroga !!!
Ragnaak jest offline  
Stary 29-04-2008, 21:51   #113
 
Lavi's Avatar
 
Reputacja: 1 Lavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie coś
Łowca z SPASem w ręce i nożem został dosłownie wepchnięty przez Kaznodzieje do środka. Chciał pozbawić ich dowódcy lecz niestety został on zasłonięty przez kapłana. Szybko wpadli obaj do środka, a zaraz za nimi posypał się grad kul, jak w jakimś typowym XXI wiecznym filmie akcji. Drzwi zablokowane dawały im szanse na ucieczkę którą na ich szczęście oboje wykorzystali. Szczurek pokazał im tunel przez który podążali zdala od miejsca w którym stężenie ołowiu jest większe niż w starym benzynowcu. Wszystko było by pięknie i ładne gdyby nie dwie sprawy: pierwsza szczurek uratował im życie co było wiadrem nie do połknięcia dla łowcy. Mutant uratował im życie, obiecał przecież towarzyszowi że następnym razem pozbawi go życia. Niestety mimo że jest bezwzględną maszynką do wybijania chwastów molocha mężczyzna wie doskonale co to honor i z bólem serca musi darować mu życie po raz drugi. Druga sprawa wydarzyła się gdy przechodzili z tunelu do tunelu. Seria pocisków robiących dziury wielkości pięści dosłownie podrobiła ich towarzyszy na nieudane kotlety. Przez chwilę stał wpatrując się w ciała, plując sobie w brodę że nie zabił przywódcy tych głupich żołnierzyków. "Zginie powoli." - powiedział pod nosem, wyznaczając sobie cel do którego będzie dążył. Od teraz mutki schodzą na plan drugi, generał tej bandy posłusznych psów zginie w męczarniach. Szczurek oderwał ich pytaniem od głupiego wpatrywania się w mielone mięso. Podążył z klechą zawieszonym na jego ramieniu tuż za Bobem.
 
__________________
"I never make the same mistakes twice" -- by Me :P
Lavi jest offline  
Stary 30-04-2008, 10:42   #114
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Tatuś zawsze powtarzał: "Synu jeżeli chcesz coś osiągnąć w tym życiu ... jeżeli chcesz dożyć późnego wieku, musisz się nauczyć kiedy należy walczyć ... a kiedy trzeba spierdalać".

Alex już swoje przeżył i wiedział jedno ten moment nadszedł. Żołnierze gdzieś poznikali, a jeżeli wrócą i postanowią przyjrzeć się wszystkim jeszcze raz może nie być zabawnie ... oj może być naprawdę, ale to naprawdę ciężko. Podniósł swoje rzeczy i owinął je w szmaty. Z butelką w jednym ręku i swoim dobytkiem w drugiej ruszył do wyjścia ... cały czas się zataczał, śmiał i bełkotał jakieś niezrozumiałe frazy. Patrzcie menel wychodzi ze swoimi skarbami ... kolejny szczur jakich pełno w dzisiejszych czasach. Nie warto nawet na takiego marnować kuli, kto będzie się przejmował jakimś pijaczkiem ... w końcu co on może komu zrobić? Zostawmy go w jego małym zamkniętym świecie ... miał nadzieję, że właśnie tak będą myśleć żołnierze. Nie był psychologiem ... zresztą w dzisiejszych czasach nie istniało wiele szkół, a ludzie wyśmialiby jakiś papierek. Miał jednak nadzieję, że zna się trochę na ludziach.

Przy wyjściu z budynku oparł się o framugę, udając że łapie oddech. Następnie podniósł butelkę w górę, w stronę żołnierzy
-Panowie ... poratujecie paroma gamblami na wódkę albo browarka?!- o tak to był kolejny dobry sposób, w końcu kto chciał dawać coś żebrakom, raczej będą chcieli się go jak najszybciej pozbyć. Może przestaną na niego zwracać uwagę na tyle, że będzie mógł odzyskać swojego rzęcha. A może uda mu się przynajmniej obejść strażników i uciec ... albo się gdzieś schować.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 07-05-2008, 23:23   #115
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Udało im się uciec, ale jakim kosztem? Steve poczuł żal, po stracie towarzyszy, ale jeszcze nie było czasu na odpoczynek. Zdążył się do nich przywiązać, do Doti i Roberta... Niech to szlag weźmie, pieprzony wóz, pieprzone papiery! Na co im to było? Kto im kazał leźć przez tą pustynię i znajdować ten wóz? Może to sprawka Boga? Spojrzał przez chwile krytycznie na kapłana, po czym nasunął bardziej kapelusz.

Trzeba iść, teraz nie mają nic do stracenia. Jedyną potwierdzoną stawką jest ich życie, a wygrana... Co mogą w tym wygrać? Bo podobno tylko koty mają kilka żyć. Wilk szedł za szczurkiem, jakby nie odstępując go na krok. Albo go nie lubi, i chce meić go na oku, albo na odwrót. jedna cholera.
 
Revan jest offline  
Stary 08-05-2008, 00:01   #116
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Alex starał się nie zwracać na siebie uwagi. Wokół biegali żołnierze… część z nich przeszukiwała cal po calu prowizoryczną knajpę w której zatrzymaliście się na noc… inni rozbiegli się po miasteczku z bronią gotową do strzału, w poszukiwaniu sprawcy… lub sprawców całego zamieszania z wybuchami. Olszański krążył wokół placu… udając solidnie przykładnego menela – popijając parszywy bimber z brudnej flaszki… chciał przeczekać, aż szweje skończą biegać jak szerszenie i dostać się do swojej bryki, którą na jego oczach ograbiali właśnie z klamotów wojskowi.

Na widok martwych ciał zaniesionych na noszach na plac, spotkał tę kobietę i kowboja razem z resztą dziś przypadkowo na drodze, ale teraz gdy patrzył na ich trupy, przez moment wyobraził siebie jako jednego z tych pechowców. To nie była przyjemna wizja – „To kurwa kurewsko nieprzyjemna wizja” – pomyślał.

Zimny dotyk lufy między ostatnimi żebrami sprawił, że stanął jak wryty.
– Nie odwracaj się, nie zrobię Ci krzywdy, musisz mi tylko pomóc. Pomożemy sobie nawzajem… tylko wydostaniemy się z tej dziury – głos za plecami był chłodny i rzeczowy.
– Kim jesteś do cholery? Czego ode mnie chcesz? Jestem tylko miejscowym pijaczkiem.
- Srutu tutu… nie chrzań, tylko główkuj jak się dostać do swojego wozu… wiem, że przyjechałeś z tym klechom i zabójcą mutasów, co rozwalił wczoraj miejscową maskotkę na arenie… ja muszę ich znaleźć… a ty musisz się stąd wydostać? To jak będzie?
- Dobra tylko zabieraj tego gnata…
- Ok… tylko bez żadnych numerów…

Olszański odwrócił się powoli, by ujrzeć faceta, który wczoraj popijał w kącie baru piwo. Postać dość wysoka, twarz zakryta szerokim rondem kapelusza, spod której widać było tylko kilkudniowy zarost.

- Musimy dostać się do twojej bryczki, twardogłowi już jej chyba nie pilnują, więc może uda nam się wyjechać z miasta… a potem poszukamy twoich znajomych. Mają coś, czego bardzo potrzebuje mój zleceniodawca… to coś wielkiej wagi… a Conors nie może dostać tego w swoje brudne łapy. Idziemy – powiedział szturchając Olszańskiego lufą od Glocka – schowam broń, ale to nie znaczy, że możesz robić jakieś numery – potrafię zabijać nie tylko gnatem… - ostatnie słowa wypowiedział jakby rozbawiony, ale Alexowi wcale nie wydało się to zabawne.

*****

Ross pochylony i zgarbiony, bowiem nie mieścił się w ciasnym tunelu, pomagał Lysanderowi podążać za szczurkiem. Mały stworek nadał dość ostre tempo, bez problemu poruszając się w ciasnych korytarzach, ułatwiała mu to jego drobna postura i wyśmienity wzrok, bo nie zauważyliście, by pod ziemią Bob używał jakiegoś źródła światła. Pochodnia którą niósł Steve, była raczej przeznaczona dla was… żebyście nie potykali się nieustannie o kamienie i korzenie… jak na złość cały czas plączące się między waszymi stopami.

Stan kaznodziei nie był najlepszy… wprawdzie Doti przed śmiercią opatrzyła nogę klechy, to nadal rana dawała o sobie znać. Zabójca mutasów musiał co chwilę przystawać, bo Shrike zbyt szybko tracił siły. Cały czas pod nosem kapłan szeptał modlitwy, z których usłyszeć można był czasem słowa: „Albowiem Pan Niebieski czuwa nad swoimi żołnierzami i nie przyprowadzi ich na stracenie”… wiara tego człowieka była silna. Podczas przemierzania podziemi… mimo bólu w nodze… nie skarżył się i nie jęczał z bólu, znosząc cierpienia w ciszy – jak przystało na prawdziwego sługę Kościoła Wiecznego Gniewu.

Nie wiedzieliście długo szliście tymi podziemnymi bezdrożami. Straciliście rachubę czasu i odległości oglądając cały czas ten sam monotonny widok – szarą, spękaną ścianę tunelu, gdzieniegdzie jakiś kamień lub korzeń. Wilk tropiciela powoli zaczynał się denerwować – nic dziwnego, dla takiego dzikiego zwierzęcia, zamknięcie pod ziemią musiało być bardzo niemiłym doświadczeniem.

Nagle tunel zaczął się rozszerzać, by po kilkudziesięciu krokach zamienić się w obszerną pieczarę, o średnicy około pięćdziesięciu kroków. Bob przystanął w miejscu na środku pomieszczenia… węsząc i ruszając szczurzymi wąsikami. Światło pochodni nie oświetlało całego pomieszczenia… jedynie nikły krąg na środku, gdzie teraz staliście. W ciemności pod ścianami, gdzie nie docierała mizerna światłość łuczywa rozległy się piski… wokół was coś się czaiło… słyszeliście delikatny szelest kroków po piasku wyściełającym dno pieczary.

- Po co prowadzisz do nas Zdrajców Nadziei? Samżeś zdrajca!!! – z cienia naprzeciw Boba wyszedł … drugi szczur, ten był o głowę wyższy od Boba i muskularniejszy…a w rękach trzymał Steyera Aug. Nagle z cienia wokół was wyskoczyło więcej szczurzych bojówkarzy, uzbrojonych w tak rozmaity sprzęt, że nawet wyśmienitemu rusznikarzowi pomieszałyby się nazwy.

- Co tu robisz? Przecież Cię wygnaliśmy… sprowadzasz do naszego gniazda tych, którzy postawili niebo w ogniu? I myślisz, że ujdzie Ci to na sucho? – ostatnie zdanie niemal wykrzyczał piskliwym szczurzym głosem.

- Oni mogą nam pomóc… - nie zdążył dokończyć, bo przerwał mu szczęk odbezpieczanego karabinu prowodyra, zaraz po nim wokół was powietrze aż zadźwięczało od odgłosów repetowanej broni.

- Oni mogą nas zniszczyć, a ty umrzesz wraz z nimi…

- Stać!!! Opuścić broń!!! Natychmiast!!! – z cienia wyłonił się jeszcze jeden szczur, po futrze i siwych wąsach, można było poznać, że znacznie starszy od pozostałych. Reszta zamarła w milczeniu na jego widok.

- Nikogo nie będziesz zabijał Brago, tępy głupcze! Przynajmniej nie jeszcze… - powiedział chłodno, patrząc na was swoimi czarnymi ślepiami.

- Bob, wierzę Ci, że oni mogą nam pomóc… jeśli im się uda oczyścić PodGniazdo z tych istot, zostaną wynagrodzeni… i ujdą z życiem, a Ty ocalisz swoją skórę… jeśli zawiodą – czeka ich los gorszy od śmierci. Powiedz im co mają zrobić Bob, a Ty Brago dopilnuj głową, by nie stała się im żadna krzywda i zaprowadź ich do Zejścia. – stary szczurek zniknął w ciemnościach, pozostawiając resztę w osłupieniu.

- Pomogłem wam, bo wierzę, że wy zdołacie pomóc mojemu Gniazdu. W dolnych sztolniach bunkra w którym znajduje się Gniazdo… zalęgło się jakieś zło. Nikt nie wie co to… a kolejne szczury giną w środku nocy, rozszarpane na strzępy. Zejdziecie do PodGniazda i rozprawicie się z bestiami, a nagroda was nie minie. A ja obiecuję, że wyprowadzę was całych z Gniazda i z dala od żołnierzy, którzy was ścigają. Co wy na to?
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 08-05-2008, 17:06   #117
 
Lavi's Avatar
 
Reputacja: 1 Lavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie coś
Podróż przez korytarz była coraz bardziej męcząca dla klechy którego stan nie poprawiał się ani trochę. Długa podróż sprawiła że on i reszta jego towarzyszy straciła rachubę w którym kierunku i jak daleko zmierzali. Po pewnym czasie tunel zaczął się rozszerzać pozwalając im wyprostować się i podążać za pędzącym szczurkiem. Nie minęło dużo czasy gdy szczur zwany "Bob" zatrzymał się na środku jakiejś pieczary. W tym momencie do zmysłów Grey'a dotarło że nie są sami, czuł to... palce momentalnie zaczęły go świerzbić, a Spas sam wskoczył mu w dłonie ustawiony na tryb automatyczny. Obecność szczurka z Steyrem automatycznie sprawiła reakcję mężczyzny. Spas był gotów zagrzać to pomieszczenie tak gęstą chmurą ołowiu jaką dawno nie udało mu się stworzyć. Niestety wokół nich pojawiło się więcej szczurków. Dopiero druga wypowiedź jednego z mutasów dotarła do niego.

- Co tu robisz? Przecież Cię wygnaliśmy… sprowadzasz do naszego gniazda tych, którzy postawili niebo w ogniu? I myślisz, że ujdzie Ci to na sucho?

"Gniazdo. Mhmmmm... tych szczurowatych pokrak jest więcej, a to jest ich gniazdo." - przez myśl przeleciała mu wizja rzezi jakich mało zdarzyło mu się zrobić. Wszystko działało teraz na 150%, obecność mutków działa na niego jak czerwona płachta na byka i przed wypaleniem do nich powstrzymywał go fakt iż są otoczeni i ranni.

- Nikogo nie będziesz zabijał Brago, tępy głupcze! Przynajmniej nie jeszcze… - powiedział chłodno, patrząc na was swoimi czarnymi ślepiami. - kolejny głos dotarł do niego. Mężczyzna spojrzał z pogardą na starego szczura prawdopodobnie rządzącego tą sforą.

- Bob, wierzę Ci, że oni mogą nam pomóc… jeśli im się uda oczyścić PodGniazdo z tych istot, zostaną wynagrodzeni… i ujdą z życiem, a Ty ocalisz swoją skórę… jeśli zawiodą – czeka ich los gorszy od śmierci. Powiedz im co mają zrobić Bob, a Ty Brago dopilnuj głową, by nie stała się im żadna krzywda i zaprowadź ich do Zejścia. – na te słowa Grey miał ochotę się roześmiać na cały głos. Ledwo powstrzymał się od parsknięcia wprost na szefa całej tej zgrai chwastów do wykoszenia.

- Pomogłem wam, bo wierzę, że wy zdołacie pomóc mojemu Gniazdu. W dolnych sztolniach bunkra w którym znajduje się Gniazdo… zalęgło się jakieś zło. Nikt nie wie co to… a kolejne szczury giną w środku nocy, rozszarpane na strzępy. Zejdziecie do PodGniazda i rozprawicie się z bestiami, a nagroda was nie minie. A ja obiecuję, że wyprowadzę was całych z Gniazda i z dala od żołnierzy, którzy was ścigają. Co wy na to? - słowa samego "Boba" ponownie poprawiły mu humor, tylko tym razem Ross nie powstrzymał się od wybuchu śmiechu.

- Bu ha ha ha ha ha. Chyba sobie jaja robicie. My mamy wam pomóc. Ha ha ha ha ha. Gdyby mój papo to usłyszał to by się w grobie przewrócił ze śmiechu. Mutki wynajmują łowce do zabicia innych mutków. - przez chwilę jeszcze się śmiał. Chwile potem przestać robiąc minę na wpół poważną mówiąc.

- Całę gniazdo widzące w ciemności z gnatami takimi że nie jeden rusznikarz by orgazmu dostał i nie możecie sobie poradzić z garstką stworów żyjących w podziemiach. Ha ha ha ha ha ha. - znów starał opanować śmiech, co robił z trudem.

- Rob czy jak cie tam zwą. Pomogę ci z dwóch powodów: Po pierwsze mój duchowny przyjaciel potrzebuje pomocy a ja nie mogę sobie pozwolić na wyrżnięcie waszego gniazda w takim stanie. Po drugie uratowałeś życie moim przyjaciołom i mimo że jesteś mutkiem swój honor mam. Poza tym jesteś najśmieszniejszym stworkiem jakiego spotkałem do tej pory. - powiedział wyraźnie ubawiony całą tą sytuacją.
 
__________________
"I never make the same mistakes twice" -- by Me :P
Lavi jest offline  
Stary 11-05-2008, 17:00   #118
 
Ragnaak's Avatar
 
Reputacja: 1 Ragnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwu
Smutne nastały czasy. W bardzo krótkim czasie stracił trojkę przyjaciół. Najpierw poległ Killian, a teraz Doti oraz Robert. Wszystko powiązane z tymi dokumentami, które miał zapasem. On wielki sługa Pana Niebieskiego i Kościoła Wiecznego Gniewu oraz łowca mutantów. W duchu wiedział, że owe ofiary nie pójdą na marne, że wszystko z czasem się wyjaśni, a dusze poległych zaznają wieczny odpoczynek przy boku Boga.

Mimo, że stan nie był najlepszy, kaznodzieja nie narzekał. Nie narzekał bo wiedział, że jest w gronie przyjaciół i nie chciał ich jeszcze dołować swoim stanem. Tyle się wydarzyło w tak krótkim czasie, że nie ma sensu pokazywać jeszcze cierpienie. Poza tym Lysander już nie takie rzeczy wytrzymywał. Wiara oraz dążenie do celu były tak wielkie, że takie "zadrapanie" go nie powstrzyma. Po cichu tylko szeptał modlitwy, które miały zapewnić pomyślność ich "dziwnej" misji zleconej przez Pana niebieskiego oraz wieczny odpoczynek poległym towarzyszom.

- Dziękuję przyjacielu - szepną te słowa do Greya, który któryś raz z kolei mu pomógł. - Szkoda, że nie chcesz przystąpić do Kościoła Wiecznego Gniewu tym bardziej, że wcześniej nie wierzyłeś, że możesz ocalić mutanta, a teraz nie dość, że nie zabiłeś to jeszcze mutant Tobie ... nam pomaga. Pan Niebieski prowadzi nas różnymi, przedziwnymi ścieżkami. Pomyśl o tym.

Długo wędrowali przez ciemne korytarze, ale na szczęście mieli dobrego przewodnika. Boba szczurka, mutanta, który sprawiał wrażenie miłego oraz bardziej pomocnego niż większość ludzi myślących wyłącznie o sobie. Gdy się droga zaczęła rozszerzać zaczął kaznodzieja coś podejrzewać. I trafił w sedno, chodź nikt o tym nie wiedział, poza jego umysłem. Tunel zamienił się w pieczarę, w której pojawiło się więcej pobratymców Boba.


- Po co prowadzisz do nas Zdrajców Nadziei? Sam żeś zdrajca!!!

- Co tu robisz? Przecież Cię wygnaliśmy… sprowadzasz do naszego gniazda tych, którzy postawili niebo w ogniu? I myślisz, że ujdzie Ci to na sucho?

Słowa były wypowiedziane przez szczuro-ludzi. Shrike na razie nie chciał sie wtrącać, chciał poczekać na rozwój sytuacji. Wiedział, że nie jest najlepsza więc sie przygotował. Sięgnął ostrożnie po broń tak jak to zrobił Grey. Ale nie przypuszczał, aby była teraz potrzebna. Nie po to Pan Niebieski tak daleko ich doprowadził i wybawił od wojska, aby dał im teraz umrzeć.

Później była wymiana zdań pomiędzy Bobem ich przewodnikiem, a Brego i przywódcą stada. Póki co Lysander nie chciał się wtrącać dopóki sytuacja się sama nie rozwinie. Nie chciał jeszcze bardziej podnosić temperatury jaka obecnie panowała. W każdej chwili ktoś mógł nacisnąć na spust z powodu napięcia jakie panowało i tragedia gotowa.

W pewnym momencie łowca mutantów nie wytrzymał i wybuchł śmiechem gdy mutanty poprosiły o pomoc. Dla łowcy mutantów to było dość zabawne. Kaznodzieja mu się nie dziwił, a tym bardziej po tych wszystkich emocjach, napięcie musiało jakoś wypłynąć. I wypłynęło w postaci śmiechu.

- Bob, wierzę Ci, że oni mogą nam pomóc… jeśli im się uda oczyścić PodGniazdo z tych istot, zostaną wynagrodzeni… i ujdą z życiem, a Ty ocalisz swoją skórę… jeśli zawiodą – czeka ich los gorszy od śmierci. Powiedz im co mają zrobić Bob, a Ty Brago dopilnuj głową, by nie stała się im żadna krzywda i zaprowadź ich do Zejścia. – stary szczurek zniknął w ciemnościach, pozostawiając resztę w osłupieniu.

- Pomogłem wam, bo wierzę, że wy zdołacie pomóc mojemu Gniazdu. W dolnych sztolniach bunkra w którym znajduje się Gniazdo… zalęgło się jakieś zło. Nikt nie wie co to… a kolejne szczury giną w środku nocy, rozszarpane na strzępy. Zejdziecie do PodGniazda i rozprawicie się z bestiami, a nagroda was nie minie. A ja obiecuję, że wyprowadzę was całych z Gniazda i z dala od żołnierzy, którzy was ścigają. Co wy na to?

Widział w niektórych ze szczurków dusze, które otrzymali od Pana Niebieskiego. Zwłaszcza Bob oraz starszy i zarazem przywódca stada. Normalnie Shrike walczy i zabija mutanty ale jeśli zobaczy w nich "dziecko" Pana to stara się nawrócić. Bo wszystko zostało stworzona na podobieństwo Boga. Ale chodzi o wnętrze i dusze, a nie jak wszyscy mylnie myślą o wygląd. Przykład to choćby Bob. Niby nie pozorny, a pomógł im mimo, że miał w tym interes. Ale równie dobrze mógł poczekać i kogoś innego "zwerbować" i poprosić o pomoc. Niektórzy ludzie nie mają nawet jednej dziesiątej dobroci tego niepozornego szczurka.

Lysander przysłuchiwał się mowie końcowej Greya i nie chciał mu przeszkadzać. Przeleciała mu szybko myśl. Jeśli Bob dłużej by podróżował to jeszcze łowca mutantów by się z nim zaprzyjaźnił. Na twarzy kaznodziei pojawił się uśmiech.

Gdy łowca mutantów skończył swoją przemowę zaczął Lysander :
- To co mówił przed chwilą mój przyjaciel ... to się z nim zgadzam całkowicie (lekko syknął gdy odezwał się ból w nodze). Widzicie w ciemnościach, macie broń, jest was więcej, znacie teren oraz środowisko nie jest wam obce. Ale nie o to mi chodzi w tym wszystkim chodzi ... To prawda, że podobni nam, takich jak ja czy moi towarzysze postawili niebo w ogniu. Nie była to bezpośrednia ich wina. Byli słabi i słuchali podszeptów złego, zwanego Zagładą, Holokaustem ... wiele ma imion. Przetrwali tylko ci którzy uwierzyli w jego podszepty, że później dostaną wszystko za nic, za darmo, bez ciężkiej pracy oraz Ci co wierzą w Pana Niebieskiego oraz pomoc innym. Ale nie będę uczył was teraz wiedzy jaka została mi przekazana. Będzie jeszcze na to czas. Ale chcę abyście zrozumieli jedno. Pan Niebieski kocha wszystkich, którzy w niego wierzą lub w końcu wybiorą jego ścieżkę. Bob nie bez przyczyny został wygnany z mrowiska. Nie, że dokonał jakiegoś występku przeciw waszej społeczności, ale po to by nas spotkać na drodze, aby potem nas tu sprowadzić. Jeśli nam się powiedzie w pokonaniu zła, a wierzę, że tak to za sprawą nie tyle naszych umiejętności,a za sprawą Pana Niebieskiego. Wówczas mam nadzieję, że przyjmiecie nauki o waszym zbawicielu. To będzie prawdziwy przełom w waszych strukturach. Tylko wiara nas ocali ... Dajcie nam tylko odpocząć, wyleczyć oraz nabrać sił, a wam pomożemy.
 
__________________
Miarą sukcesu jest krew : twoja lub wroga !!!
Ragnaak jest offline  
Stary 22-05-2008, 10:13   #119
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Szedł spokojnie a niedaleko niego podążał facet, który mimo że schował broń, nadal wydawał się bardzo niebezpieczny. Monter podążając do swojego samochodu rozglądał się nerwowo po całej okolicy, te dwa ciała które zostały przyciągnięte przez żołnierzy nadal go niepokoiły. Strach przed śmiercią towarzyszył każdemu człowiekowi. Może nie interesowały go szkoły, ani to co w Nowym Yorku nazywano: klasycznym wykształceniem, ale przebywając całą swoją młodość w tym mieście liznął co nieco wiedzy. Teraz przypomniała mu się scena z dramatu jakiegoś angola, gdzie facet gadał o śmierci do czaszki.

Nie mógł sobie przypomnieć obecnie konkretnych słów tego utworu, ale pamiętał użyte przez poetę określenie: niezbadana kraina ... aż go ciarki przeszły gdy to sobie przypomniał. Nie chciał umrzeć, może i ten świat był gówniany, może nie czekało go tu nic miłego, ale na pewno nie chciał umrzeć w jakiejś norze ze skręconym karkiem. Po pierwsze umierania nie miał w planie swojego dnia, po drugie jeżeli już musiałoby do tego dojść, to chciałby zabrać ze sobą parę maszyn Molocha. Chociaż jak to mówią

-Żyj szybko umrzyj młodo i zostaw przystojnego trupa -

-Co?- zapytał go towarzyszący mu człowie

-Nic. Po prostu głośno myślę - odpowiedział. Skoro nie uświadomił sobie, że mówi to na głos znaczyło, że był już mocno zdenerwowany. Chyba jednak nikt nie mógł się dziwić, po tym co tutaj przeszedł.

Zbliżając się do samochodu przypomniał sobie bandę żołnierzy, która go rozkradała. Pierdolona złodziejska nacja, do czego to doszło, żeby człowiek nie mógł zostawić zaparkowanego przed barem gruchota, żeby go nie rozkradli.

Zaczął się powoli rozglądać, musieli się dostać do jego samochodu, a potem gaz do dechy i Rock'n'Roll. Wyłuszczył swój plan "towarzyszowi", jeżeli tylko zrobi się możliwość, to dopadają do auta i zmywają się stąd, bo jak to powiedział rycerz w starym kawale: "Tu nie ma na co czekać, tu trzeba spierdalać".
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 11-06-2008, 22:13   #120
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Zabójca mutantów, kaznodzieja i tropiciel stali teraz wraz z Bobem w okrytej prawie że ciemnością pieczarze. Szuranie małych stóp w ciemności i szczęk zabezpieczanej broni podpowiadały wam, że agresywne osobniki szczurzej rasy odchodzą za swoim prowodyrem. Na ścianach pełgały nieliczne pochodnie, obok was wilczur Steva kręcił się wokół, zdezorientowany wśród warunków mu obcych. Nic dziwnego, zwierze przyzwyczajone było do otwartych przestrzeni, światła i świeżego powietrza, nawet jego właściciel okazywał pewne oznaki zdenerwowania, podziemne tunele to zdecydowanie nie było najlepsze miejsce dla indiańskiego tropiciela.

Bob swoimi małymi oczkami badał postać kaznodziei, nogawica spodni w miejscu gdzie Lysander oberwał, zdążyła się już zrobić podczas ucieczki mokra i lepka od krwi. Podszedł bliżej do kapłana, bacznie obserwując jego dłoń trzymana na kolbie FAL – a. Nagle w ciemności w świetle pochodni zabłysnął mały nożyk, Bob schylił się i powoli rozcinał nogawkę spodni… widok jaki ukazał się jego oczom musiał być nieciekawy. Sięgnął za pazuchę, wyciągnął ze swojej obszernej szaty dwa małe pudełeczka. Za pomocą nożyka zeskrobał z rany skrzepy krwi i uszkodzoną tkankę, Shrike zaciskał z bólu zęby, ale nie wydał z siebie najlżejszego jęku. Zabójca widząc jego bladą twarz, wyciągnął z plecaka pełną do połowy flaszkę samogonu, wyciągając w jego stronę. Tymczasem szczurek w oczyszczoną ranę wtarł żółtawy proszek – To sulfonamidy, zapobiegają zakażeniu – odpowiedział widząc pytający wzrok kaznodziei, chwilę później tuż obok rany w mięsień wbił igłę strzykawki, powoli podając domięśniowo inny specyfik. – Podałem medpaca domięśniowo, a nie jak to się zwykło robić przez skórę, szybciej zadziała, za kilka minut nie będziesz czuł bólu, a po ranie do jutra zostanie malutka blizna. – objaśniał pakując swoje rzeczy. – Pewnie się dziwicie skąd to umiem? W Gnieździe każdy zajmuje się albo zbieractwem, albo handlem albo wojną… a ja nie miałem smykałki do żadnej z tych dziedzin. Teraz chodźcie za mną, zaprowadzę was do wejścia do Podgniazda… tam się rozstaniemy… miejmy nadzieję, że wam się uda.

Ruszyliście powoli za szczurkiem, który prowadził was szerszymi już korytarzami, niosąc w chudej łapie pochodnię. Światło pełgało na ścianach starannie wykonanych podziemnych przejść, po kilkuset metrach drogi przez sztolnię, zatrzymał was posterunek szczurzej warty: - Stać – odrzekł wartownik, wznosząc broń, a do Boba powiedział: - Muszą założyć opaski, bez tego ich nie wpuścimy, nie możemy im ufać na tyle, by pokazywać im drogę do naszego Gniazda.
Rzucił w waszą stronę pęk czarnych szmat mówiąc: - Załóżcie sobie to na głowy, Bob pomóż im. Wasz towarzysz skinął ku wam twierdząco głową wskazując na przepaski. Po chwili już jeden za drugim trzymając się za ręce, szliście dalej. Nie byliście w stanie stwierdzić jak długo jeszcze maszerowaliście. Wydawało się wam, że Bob specjalnie nadkłada drogi, kluczy i kołuje by maksymalne zmylić wasz zmysł orientacji. Widać zależało mu na bezpieczeństwie swojej społeczności, w tym dziwnym pokręconym świecie zwierzęta bardziej dbały o swoje enklawy i bliskich niż ludzie.

Czarne wejście do Podgniazda ziało chłodnym i zimnym powietrzem, a czeluść otworu roztaczała przed wami jakąś Tajemnicę. Pełni obaw przekraczaliście próg czegoś, co kiedyś było przedwojennym bunkrem, a teraz znajdowało się pod legowiskiem zmutowanych szczurów. W głowach zaświtało wam pytanie: „CO też może tam być, że przeraża tak dobrze zorganizowane i uzbrojone szczury?” Na ścianie przy włazie frontowym była naniesiona laserem na stal nierdzewną mapa kompleksu.


*****

Alex patrzył jak żołdaki rozkradają dobytek z jego auta. Ocalił widać tylko te rzeczy, które przemycił ze sobą z knajpy podając się za menela. Jego ubranie cuchnęło jeszcze samogonem, wylanym na siebie w ramach charakteryzacji, na przedstawiciela miejscowej pijackiej fauny. Gorzej cuchnęła tylko szmata, obwiązana wokół głowy i klatki piersiowej – ale czego się nie robi, żeby uratować swoje dupsko.

Przeszukiwanie miasta trwało w najlepsze, na szczęście Alex i jego nowy „przyjaciel” zostali przez szwejów nie niepokojeni. Obserwowali z dala samochód Olszańskiego, ale stojący przy nim wojskowi uniemożliwiali jakiekolwiek działanie.

- Chodźmy stąd, musimy poszukać innego środka transportu, twój wóz jest raczej w tej chwili poza naszym zasięgiem.

Szturchnął Alexa kolbą pistoletu, boleśnie przypominając kto teraz dowodzi. Facet nie wyglądał na takiego, co lubi dwa razy powtarzać, mimo tego nie wywoływał u mechanika żadnych negatywnych uczuć, mimo to pistolet ciągle wymierzony w jego plecy, to zły sposób by nawiązać dobrą znajomość. Kluczyli uliczkami miasteczka, starając się unikać wścibskich oczu żołdaków i mieszkańców. Wyglądało na to, że osobnik doskonale znała miasto, a w jego pewnych i miarowych krokach dostrzec można było wojskowe szkolenie. Wreszcie po kilku minutach dotarli do położonego blisko bramy opuszczonego garażu. Stara, wykonana z rozpadających się desek szopa nie napawała Alexa optymizmem. Już chciał przestąpić próg tej ruiny, kiedy nieznajomy gwałtownie go zatrzymał. Schylił się ku progowi i zaczął coś majstrować przy drewnie. Po chwili trzymał w ręce zwój cieniutkiej linki i minę Claymor, na ten widok Alexowi lekko zmiękły kolana.

- Pojebało Cię?!! Takie coś tu zakładasz? Przecież to rozwaliłoby pół tej cholernej zapyziałej mieściny – nie wytrzymał w końcu.

- Spokojnie, takie czasy, że trzeba dbać o swój dobytek bez stosowania do pieprzonych konwencji czy traktatów. – zimno odpowiedział tamten.

Widok tego co było we wnętrzu powaliło montera na kolana. W tej ledwie trzymającej się kupie drewna, starych blach i szmat stała prawdziwa motolotnia. Cała… kompletna i wyglądająca na sprawną. Oględziny przerwał głos jego „przyjaciela”: - Przeczekamy tu do wieczora… w nocy będzie łatwiej uciec, miej się na baczności, mam nadzieję, że żołnierze tutaj nie wpadną, z reszta przeszukali już większą część miasta.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172