Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-10-2007, 23:10   #1
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
[Neuroshima] - Projekt "Eden" - SESJA PRZERWANA



Żar lał się z nieba. Słońce w zenicie było dla was największą udręką. Powietrze było gorące i ciężkie. Nawet najmniejszy podmuch wiatru nie przynosił wam ukojenia. Piasek pustyni pod podeszwami waszych butów chrzęścił niemiło. Tumany kurzu które podnosiły się z każdym waszym krokiem dusiły w gardle.

Już trzecią dobę wędrujecie przez tę piaszczystą otchłań, perspektywa skrócenia drogi, która początkowo wydawała się być tak korzystna, teraz była raczej pigułką goryczy, którą musieliście przełknąć w milczeniu. Niebo było bez chmurne, tylko jednolity błękit zawisł nad waszymi głowami. Niejednokrotnie kierowaliście wzrok ku górze zadając sobie pytanie: „Co kryją gwiazdy? Może tam gdzieś, jest lepszy świat od naszej ruiny postatomowej? I gdzie jest ten Orbital?” - którego audycji nie raz słuchaliście na radiostacji Kiliana.

Kolejne kroki przychodzą wam z trudem, zmęczenie podróżą daje się wam we znaki. Na szczęście Słońce minęło już zenit i upał nie był już tak dokuczliwy, choć wysoka temperatura nadal wyciskała z was kolejne litry potu. Gdzieś daleko przed wami majaczy linia horyzontu – miejsce gdzie szarość piasku zlewa się z jasnym błękitem nieboskłonu. Przemierzacie kolejne usypane z pisaku wydmy i stożki piargowe. Za waszymi plecami majaczy trop pozostawiony przez wasze stopy. Jest on jednak ulotny i nietrwały. Możecie być pewni, że po kilku godzinach nie będzie po nim śladu.

Jakieś półtora mili przed wami zamajaczył zarys skał lub głazów. Z tej odległości nie potraficie powiedzieć co to. Każdy metr przybliża was do nich. Zapewne to tam spędzicie kolejną noc na pustyni, trzęsąc się z zimna panującego w nocy. Nagle Steve, który do tej pory prowadził was jemu tylko znaną ścieżką przez pustkowie, zatrzymuje się w pół kroku. Odwraca się i kieruje swój wzrok w horyzont za wami. Wy nic nie dostrzegacie, wytężacie wzrok, lecz widzicie tylko pusty widnokrąg. Tropiciel pochyla się i bierze garść piasku w dłoń, powoli wypuszcza go z zaciśniętej ręki – drobinki zaczynają opadać, nie pionowo jednak, delikatny podmuch wiatru kieruje je w waszą stronę. Steve z ponura mina wpatruje się w horyzont – w ciemniejący gdzieś za wami obłok zacierający linię widnokręgu. Ma postać brunatnej chmury, która niespodziewanie zstąpiła z nieba. Jednak dobrze wiecie, że to nie chmura! To samum – burza piaskowa – przerażający podmuch drobinek piasku, pędzących z tak wielką prędkością, że są w stanie odrzeć skórę do kości. Chmura gęstnieje coraz bardziej, jest coraz bliżej grupy. Już wiecie co macie robić – biec! I to biec jak najszybciej w kierunku formacji skalnej przed wami, tylko tam możecie znaleźć jakąkolwiek zasłonę przed podmuchem.


Wicher wyjący za waszymi plecami i złowrogi szum drobinek piasku wypełniający powietrze elektryzującą aurą sprawiają, ze odnajdujecie w sobie nowe pokłady energii. Ze zmęczonych mięśni wykrzesujecie ostatnie iskry wysiłku – przecież chodzi o wasze życie! Ciężkie powietrze wokół was powoli wypełnia się drobinkami pyłu. To tylko forpoczta burzy piaskowej. Na szczęście skały są już blisko, wydają się wam większe niż myśleliście. Na pewno znajdziecie jakiś załom za którym będziecie mogli się schronić. Gdzieś do waszych uszu dochodzi wycie Arukarda, chyba wilczy przyjaciel waszego tropiciela znalazł jakąś wygodną kryjówkę. Natychmiast kierujecie się w tę stronę, rzeczywiście – wilk stoi przed wejściem do jakiejś jaskini, nie jest ono zbyt wysokie sięga wam co najwyżej do pasa. Nie wiecie co może na was czekać w środku, ale wicher który właśnie z furią uderzył w skały, nie daje wam czasu na zastanawianie się. Światło latarki Kiliana rozświetla wam wejście, które pokonujecie czołgając się. Grey wpakował się pierwszy, odbezpieczając wcześniej SPAS – a. „Tak na wszelki wypadek” – mruknął. Na szczęście w środku jest pusto. Więc po chwili wszyscy bezpiecznie siedzicie na piaszczystym podłożu. Grota nie jest wielka, ale pomieścicie się spokojnie. W najdalej oddalonym kącie, Steve znajduje kilka starych zwierzęcych kości i ślady łap jakiegoś zwierzęcia. Po dłuższych oględzinach, tropiciel stwierdza, że są to ślady wilka, lecz ich nienaturalna wielkość pozwala przypuszczać, że jest to raczej jakieś zmutowane ścierwo – Matka Natura podrasowała swoje dzieciątka świństwem wypuszczanym przez Molocha.

Usytuowanie wejścia do jaskini powoduje, że piasek nie dostaje się do wewnątrz. Siedzicie w milczeniu, obserwując się wzajemnie, na zewnątrz słychać wycie wichru. Taka burza może trwać nawet kilka dni, więc trochę czasu tu spędzicie.To czas na refleksje... wspomnienia... rozmowy... Nawet nie pamiętacie, kiedy zasnęliście. Obudziła was… cisza. Nie słyszycie już przeraźliwego wycia wiatru w skalnych załomach, czy ogłupiającego szumu drobinek pyłu w powietrzu.

Wejście do jaskini było do połowy zasypane piaskiem, lecz z tym poradziliście sobie szybko. Wypoczęci, jeden po drugim wychodziliście z groty na zewnątrz, gdzie czekało na wasz rześkie poranne powietrze. Prostowaliście kości i naciągaliście mięśnie zdrętwiałe od wielogodzinnego siedzenia w jaskini. Wg. waszej rachuby burz trwała około dwóch dób – to była potężna manifestacja siły natury. Wszyscy zajmowaliście się sobą, nikt nie zwrócił uwagi na tropiciela, który stał nieruchomo i wpatrywał się w coś. Spojrzeliście w tamtym kierunku i oniemieliście. Jakieś 300 metrów od was stała kolumna złożona z trzech pojazdów – dwa zewnętrzne to były wojskowe terenówki – HMMWV(Hummer) i w środku – transporter opancerzony. Farba w niektórych miejscach była zdarta a blacha zaatakowana rakiem korozji. Patrzyliście w milczeniu na te pojazdy, najwidoczniej odkryte przez burzę piaskową, tę samą przed którą uciekaliście.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 22-10-2007, 00:27   #2
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
- Nic w przyrodzie nie ginie. – stwierdził „czerwonoskóry” człowiek, gładząc swój kilkudniowy zarost. Przyglądał się uważnie się rdzawym plamom na pancerzach pojazdów. Spojrzał chwilę na Arukarda, który siedział kilkanaście metrów od niego, po czym jakby nigdy nic, ruszył w kierunku tychże pojazdów. Ogarnął swoje długie, czarne włosy do tyłu i założył swój wojskowy kapelusz, zaginając daszek w górę, aby mieć szersze pole widzenia. Nie przejmował się tym, czy coś jest w tych pojazdach, jednak uważał, że zawsze lepiej jest być bliżej niebezpieczeństwa, niżeli zorientować się nie w porę i gryźć piach. Stanął w połowie dystansu, jaki dzielił go przedtem od tego znaleziska, po czym wydął usta i zaczął cicho gwizdać, prawie jak czajnik. Było to polecenie dla wilka, aby do niego przyszedł. Wolał mieć swojego przyjaciela na „pod ręką”, w szczególności, gdy znajdował się w niepewnej sytuacji. Uklęknął, głaszcząc swojego przyjaciela po szyi. Ten położył się na wznak i zaczął lizać swoje łapy. Steve przesuwał dłoń od szyi, gdzie futro było czarne niemalże jak węgiel, do końca grzbietu, gdzie kolor trochę blaknął. Ogon znów był czarny.

Steve wstał, poprawiając swoją białą koszulę w szarą kratkę i ruszył do przodu. Arukard chwilę poleżał, po czym jakby od niechcenia poczłapał wprost za nim. Był to bardzo duży wilk, niemalże dwukrotnie większy niż normalny… o ile ktokolwiek wie i widział jak wygląda normalny wilk, mógł się go obawiać, i to całkiem słusznie. Przednie łapy miał długie i silne, zakończone ostrymi pazurami, a tyle tak zbudowane, że gotów byłby się rzucić na ofiarę oddaloną kilka metrów dalej i przygnieść ją swoim ciałem. Wyprzedził znacząco Steve’a, jednak stanął w bliskiej odległości od pojazdów, węsząc coś w powietrzu, czekając aż jego pan przybędzie.
 
Revan jest offline  
Stary 22-10-2007, 01:18   #3
 
Lavi's Avatar
 
Reputacja: 1 Lavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie coś
- Tylko zmienia właściciela... He he – dodał Grey - - Ciekawe czy wujek Moloch dał coś od siebie do tego prezentu - powiedział mężczyzna swoimi zimnymi jak lód oczami na towarzyszy po czym podążył za tropicielem. Grey ubrany był w białe spodnie moro, na nogach miał dobre buty wojskowe z miękką wkładką. Jego tors okrywała biała koszulka na ramiączkach, a na noc zakładał na to jeszcze płaszcz. Głowę okrywał kapelusz kowbojski który dostał kiedyś w Texasie od pewnego farmera.

Gdy jego towarzysz zatrzymał się w połowie drogi on sam zatrzymał się trochę przed nim uważnie przyglądając się znalezisku.

- Hmm... - Grey jakby chciał coś powiedzieć lecz zrezygnował, w zamian za to zdjął swojego SPAS'a z ramienia odbezpieczył po czym podążył dalej wraz z Steve'em. Rozejrzał się dookoła po terenie zanim podszedł bliżej, ponieważ wszędzie może czaić się jakiś mutek. "Mam nadzieje że mój instynkt mnie nie zawiedzie w razie czego. Nie lubię niespodzianek." - pomyślał. Swoją wędrówkę zakończył jakieś 5 metrów od celu, oczekując na rozwój wydarzeń.
 
__________________
"I never make the same mistakes twice" -- by Me :P
Lavi jest offline  
Stary 22-10-2007, 10:40   #4
 
Dhagar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputację
- Cholerne pustynie. Zawsze potrafią zaskoczyć w najmniej spodziewanym momencie. - rzekł spoglądając na wozy i strzepując piach z ubrania powolnym ruchem ręki. Pod szarobrązowym płaszczem nosił flanelową koszule i skórzaną kamizelkę, nogi okrywały solidne znoszone spodnie i takież wysokie buty. Przesunął trochę do tyłu kapelusz z wysokim rondem i rozejrzał się po okolicy jakby szukając czegoś jeszcze. Podszedł do stojącego łowcy.

- Szczęśliwe zrządzenie losu, jeśli te wraki stoją tutaj od dłuższego czasu. Dojedziemy nimi do najbliższej osady, przynajmniej jednym z nich. - mruknął cicho. Widząc, że ten trzyma w pogotowiu strzelbę wyciągnął swojego Colta, odciągnął zamek powoli, dmuchnął weń i przywrócił na swe miejsce - Chyba, że ktoś już tam siedzi.
Zrobił dwa kroki w bok od łowcy nie chcąc by stanowili razem ewentualny łatwy cel.
 
__________________
"Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć."
Dhagar jest offline  
Stary 23-10-2007, 11:30   #5
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
- Stójcie, nie wiem, jakie niebezpieczeństwa mogą czyhać w tych samochodach, jaki syf biologiczny, chemiczny czy radiacyjny. Ładne mi prezent – to mówiąc się roześmiała odrzucając do tyłu warkocz rudych włosów – nigdy nie wierzyłam w prezenty, Mikołaja i króliczka.

Zielonymi oczami świdrowała wnikliwie swoich towarzyszy, na jej wąskich ustach zagościł uśmiech.

- Macie, chociaż jakieś mierniki, pewnie nie na promieniowanie nic nie poradzę nie mogę go zmierzyć, ale miernik chemiczny mam - to mówiąc wyciągnęła z dużej naramiennej torby oznaczonej czerwonym krzyżem pudełko, obok niego w niej znajdowała się niewielka skrzynka, w której Doti nosiła swoje narzędzia.

Poprawiła wiszący w kaburze na prawym biodrze Glok z przedłużonym magazynkiem. Resztę rzeczy schowanych miała w wojskowym plecaku.
Ostrożnie zbliżyła się do odkrytych przez burzę pojazdów obserwując stale miernik.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 23-10-2007, 13:44   #6
 
Reputacja: 1 Tokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Mhm. Wy się tu cackajcie, a ja wchodzę do środka – z szerokim uśmiechem oznajmił Killian, beztrosko podchodząc do jednego z Hummerów – przy okazji podłączę radyjko. Będzie lepiej odbierać.

Raz jeszcze rozejrzał się po twarzach towarzyszy, po czym odbezpieczył broń. Uśmiechnął się jakby przepraszająco, oznajmiając:
- Wiecie, wasze podejrzliwe twarze zmuszają mnie do robienia rzeczy których nie lubię robić.

Zaśmiał się cicho, otwierając drzwi pojazdu i rozglądając się po wnętrzu, jednocześnie kombinując gdzie najlepiej wcisnąć radiostację. Po chwili namysłu doszedł do wniosku że jeśli już odjadą, to nie Hummerem ale transporterem – więcej miejsca i bezpieczniej – więc zbliżył się do wspomnianego pojazdu, pogwizdując cicho.
 
Tokokamre jest offline  
Stary 23-10-2007, 15:12   #7
 
Ragnaak's Avatar
 
Reputacja: 1 Ragnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwuRagnaak jest godny podziwu
Zaraz po wyjściu z wnętrza jaskini spojrzał w górę jakby czegoś tam szukał
- „Wspaniała była ta burza. Piękna i groźna niczym Pan Niebieski, który czuwa nad nami. Gdyby mu zależało aby nas zabrać do siebie dawno by już to zrobił”

Rozejrzał się po towarzyszach przyglądając się im bacznie. Dwóch z nich się zatrzymało po czym jeden odstąpił od drugiego na jakieś dwa kroki

Lysander Shrike z Kościoła Wiecznego Gniewu poprawił swój napierśnik oraz naramienniki zapewne robione u FA. Ładnie zdobione z symbolem wiary - czaszka z metalowymi skrzydłami . Przywdziany dodatkowo w czarny płaszcz , kapelusz ze znakiem swojej wiary oraz nagolenniki uwieńczone czaszką . Przy pasie ma całkiem ładny miecz a w prawym ręku trzyma FN-SCAR . Plecak, który ma założony nie wygląda na zbytnio przepakowany.
On sam jest dobrze zbudowany , około stu osiemdziesięciu centymetrów , długie kruczoczarne włosy , trzy blizny na twarzy. Wiecznie skupiony , czujny . Jego wzrok jest zimny , przenikliwy, że aż ciarki przechodzą … ale tak już mają ci z Kościoła Wiecznego Gniewu

Jego wzrok następnie zaczął lustrować okolicę po czym zwrócił uwagę na pojazdy. Przeładował karabin po czym wolnym ale zdecydowanym krokiem ruszył do przodu
- „Zaraz się dowiemy czy jest to dar od Pana Niebieskiego, Anioła Maszyny czy Apokalipsa naszego największego wroga”
 
__________________
Miarą sukcesu jest krew : twoja lub wroga !!!

Ostatnio edytowane przez Ragnaak : 24-10-2007 o 21:58.
Ragnaak jest offline  
Stary 25-10-2007, 20:14   #8
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Steve przyjrzał się jeszcze raz dokładnie fantom. Aż dziw bierze, pomyśleć, że te pojazdy mogły stać tutaj nawet od kilkunastu lat, sądząc po ich obecnym stanie, a gdy Steve przypadkiem zajrzał do środka, utwierdziło go to w tym przekonaniu. Gdy reszta drużyny przeszukiwała wraki, Arukard swobodnie spacerował wokół nich. Czasami to, co jest ważne, jest poza kręgiem…

Steve tymczasem wszedł na dach samochodu, który stanowił czoło konwoju, i przykucnął na jego dachu, wycierając ręce o i tak już starte jeansy. Oceniał widoczność, najbliższą pogodę i kierunek wiatru, czyli wszystko, co mogło im się przydać najbardziej na pustyni.

Usiadł na krawędzi, machając nogami w dół. Otworzył swój plecak i wyjął z niego szklany słoik pełen jakiś białych tabletek. Pomagając sobie nożem, otworzył starannie zakręconą nakrętkę, i łyknął jedną tabletkę. Schował swoje przybory.

- Jak wam idzie? – zapytał niedbale, cały czas wypatrując czegoś na horyzoncie…
 
Revan jest offline  
Stary 26-10-2007, 01:19   #9
 
Lavi's Avatar
 
Reputacja: 1 Lavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie coś
Grey wskoczył do środka gotowy na wszytko, nawet na wygrzania całego magazynka z śrutówy. Jednak po raz kolejny obeszło się bez tak dramatycznych zdarzeń. Pierwsze co przykuło uwagę Grey'a to stół na którym leżały jakieś dokumenty - "Co jest ?!? Doukmenty ? Widać ten wóz stoi tutaj dłużej niż nam się wydaje". Sięgnął po pierwszy lepszy z nich w poszukiwaniu jakiejś daty by ocenić z jakiego to jest okresu. Gdy jakąś odnalazł zebrał resztę dokumentów i schował do plecaka - "Będę miał co czytać do poduszki... Hehe" - zaśmiał się w duszy.

- Chyba bezpiecznie, ale jak zaczniemy święcić to nie moja wina nie mam miernika Gaigera. I co jest tam coś ciekawego - zapytała Doti.

Na pytanie Doti odparł z uśmiechem.
- Jak zaczniemy świecić to za latarki kupimy sobie dobry obiad w barze

Następnie jego uwagę przykuły ciała które chciał przeszukać w poszukiwaniu jakiś plakietek z imionami, może jakiegoś portfela. Na samiutki koniec zostawił sobie silnik do którego chciał zajrzeć. Otwarł maskę od środka po czym wygrzebał się i powoli ale ostrożnie podniósł ją by zajrzeć do serca tego wozu. Grey nie znał się na silnikach, jego obchodziła data produkcji tego wozu jak również stan silnika który miał ocenić po wyglądzie.

- Hmm... cóż jak ktoś się zna na tym czymś - wskazał palcem silnik - to można by to spróbować uruchomić i podziarać sobie. Nie żeby mi się nie chciał wędrować po pustyni.
 
__________________
"I never make the same mistakes twice" -- by Me :P
Lavi jest offline  
Stary 26-10-2007, 13:58   #10
 
Reputacja: 1 Tokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnieTokokamre jest jak niezastąpione światło przewodnie
Killian z radością bawił się starą radiostacją – to jest, starał się ją uruchomić, przy okazji oceniając jej stan techniczny. Jeśli coś się zepsuło, mógł spróbować to naprawić... Po skończeniu ‘zabawy’ dołączył do Greya. Uśmiechem skwitował ‘pożyczenie’ dokumentów i komentarz odnośnie latarek, po czym sam wskoczył do samochodu. Może znajdzie coś interesującego? Szukał głównie elektroniki, albo czegoś w tym guście. Oczywiście, każdy drobiazg może się przydać.

Niezależnie od wyniku poszukiwań, dołączył do Rossa oglądającego silnik.

- Wiesz... co prawda jestem kompletna noga z mechaniki, ale tym to raczej nigdzie nie zajedziemy. – powiedział z krzywym uśmiechem, po czym odszedł w kierunku Hummera z radiostacją. Z uśmiechem pożyczył sobie od jednego z trupów m16 i magazynek. Podrzucił lekko karabin i zaśmiał się cicho.
- Fajna zabawka... chyba sobie zatrzymam na wypadek gdybyśmy napotkali coś większego.

Przez chwilę Kil krążył wokół pojazdów bez celu, po czym wrócił do radiostacji.
- Zobaczmy co się da zrobić... – wyszeptał, zacierając ręce z radości, po czym rozpoczął nastawianie częstotliwości na dowolną, w której coś go zaciekawi. Jeśli coś w radiostacji nie działało, starał się to naprawić.
 
Tokokamre jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172