Rycerze poszukujący podejmują sięróżnych wypraw i misji na chwałę Imperatora. Jedne szlachetne, inne pasjonujące, a co niektóre usłane przygodą... Jednak, zdarzały się też takie które nie należały do żadnej z tych kategorii i właśnie tak zaszczytną misję dostał Sir Galan Trevor z rodu Hawkwoodów. Była łopatologicznie prosta "podróż relaksacyjna" jak to nazwał ją jego przełożony Baron Diego Miguel Hazat. Miał udać się w tajemnicy na odkryty przed rokiem świat i zdać raport z działalności placówki badawczej tam urzędującej. Hah! Dostał nawet wyprawę!
Jednak to było tygodnie wcześniej i choć teoretycznie powinien się tam zjawić razem z Kohortą, to jakoś tak akurat wyszło, że wysłali ich na tydzień przed nim. Większość czasu podróżował między wrotami statkami należącymi do Marynarki Imperium. Teraz jednak, zbliżał się do ostatniego przystanku na drdze na ten zapomniany przez Proroka świat. Wiedział, że ma tam spotkać się z kontaktem...
Graal... Ostatnie miejsce przesiadkowe w podróży młodego Hawkwooda, a zarazem dom pomniejszego rodu Keddah. Jego pobyt był krótki, niecały dzień, więc wiele nie zobaczył. Tylko widok na przepastne lasy i góry tej owianej uzdrowicielską sławą Amaltei plancie, który mógł podziwiać z położnego na wysokim płaskowyżu kosmoporcie. Widział pielgrzymów... nigdy nie widział tak wielu. Choć głównie byli to ludzie wolni, to udało mu się wychwycić pewną liczbę szlachty i gildii. Pewnie ich świta. W tym szlachciankę której dom poznał by ze znacznej odległości. Decadoska w czarnym, przylegającym do skóry i eksponującym wdzięki, skórzanym stroju z zielonymi zdobieniami i zieloną modliszką na stójce kurtki. Blada cera kontrastowała z rudymi włosami, a szczupła figura zdawała się wręcz nieludzka i definitywnie nie pasująca do tego miejsca...
...nim jednak zdołał cokolwiek zrobić, czy chociaż dokończyć swoje obserwacje, poczuł lekkie pacnięcie w bark...