Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-03-2015, 20:03   #111
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Po wyjściu z kanałów spokrewnieni pożegnali się i każdy uciekł w swoją stronę przed ewentualnymi wrogami.

Gdy Eric dotarł do Zakładu zrobił szybki jego obchód i przyjął raport z dnia Jamesa, a następnie przyjął raport i wziął nagrania z jego wypowiedzi. Poszedł do Jamesa i zaczął go wypytywać o to co z tego co zobaczył i z treści teczki wynika o naturze Warrena Buffeta i jego ludzi, czy się domyśla jakie pociski pistoletowe mogą zmasakrować wampira tak jak Jasona Brandta. Poprosił też go o zastanowienie się nad sytuacją istot nadnaturalnych w Omaha i czy zna kogoś z zewnątrz z kim można rozmawiać o tej sytuacji.

Po przesłuchaniu Jamesa udał się do Roberta i sprawdził zaordynowane mu leczenie. Po za tym przystąpił do delikatnego przesłuchania, które dotyczyło metod tropienia i zabijania wampirów stosowaną przez jego grupę i czy członkowie nie mieli jakiś metod indywidualnych stosowanych przed wstąpieniem do grupy. Pytał się też o wydarzenia w pałacyku starej władzy w tym czego szukali, skąd się dowiedzieli, że tam znajdą, co zastali po przybyciu i przebieg wydarzeń. Rozpytywał też o wampiry wspomnianych w teczkach znalezionych w gabinecie Gerolda.

Po tym przesłuchaniu poszedł do swego gabinetu, gdzie przejrzał taśmę z wynurzeniami Jamesa i przy okazji myślał o łączności wspólnoty istot nadnaturalny z Omaha z istotami nadnaturalnymi z okolicy i Waszyngtonu.

Przed pójściem na dzienny spoczynek uzupełnił dzisiejszy ubytek Vitae z pielęgniarki Sary.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.

Ostatnio edytowane przez archiwumX : 31-03-2015 o 23:46. Powód: Ericowi doszedł chwilowo nowy podopieczny.
archiwumX jest offline  
Stary 31-03-2015, 20:19   #112
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Z dołu słychać było rozmowy, Adam dyskutował z policjantami. Wszyscy inni opuścili już Joslyn Castle. Lepiej było nie ryzykować naruszenia Maskarady, więc Scully postanowił szybko opuścić salę konferencyjną. Najlepiej przez okno. Otworzył drzwi do osobistych komnat księcia Władimira. Spodziewał się wielkich luksusów, zastał jednak spartańsko urządzony pokój, w którym były tylko najpotrzebniejsze sprzęty. Proste biurko, stół, parę krzeseł, wielka szafa zasłaniająca okno i łóżko. I manekin z poszarzałą suknią, chyba jakiejś baleriny. Na ścianach wisiały plakaty reklamujące spektakle w moskiewskim teatrze Большой. Najbardziej rzucającym się w oczy był ten zapowiadający premierę słynnego dzieła Czajkowskiego "Jezioro Łabędzie" w 1877 roku. Wzrok Nosferatu przeskakiwał z jednego plakatu na drugi. Wampir zauważył że na większości z nich jest przedstawiona ta sama kobieta. Pewnie stara miłość starego kacapa.


W jego kieszeni coś się ruszało. To ten kameleon. Wyskoczył z kieszeni na podłogę i schował się.
Scully przerzucił wzrok na kolejny plakat i zamarł w zdziwieniu. Na papierze był on sam, w latach swojej młodości! Cofnął się o krok i zauważył ramę. To nie był plakat, a lustro. Jego śmiertelne odbicie również cofnęło się o krok. Ich spojrzenia spotkały się.
- Scully, na co nam ta kolejna wojna? Pamiętasz jak to się skończyło ostatnio? - odbicie nie miało rany na nodze, która dręczyła śmiertelnego jeszcze Scully'ego przez lata po zakończeniu II wojny. Dopiero przemiana w wampira ukoiła ból - Czy jest sens umierać za spokrewnionych, których dopiero co poznałeś? Albo za interesy wielkich korporacji lub odrealnione ideały wilkołaków? To nie jest nasza wojna Scully. Powinniśmy rzucić wszystko i pójść dalej. Nie oglądać się wstecz! - odbicie mówiło powoli i wyraźnie. Jego słowa miały sens. Po co miał ryzykować swoje istnienie?
Nosferatu przez chwilę stał bez wyrazu, jakby się zastanawiał. Doug piszczał cichutko chowając się głęboko w ubranie swego pana. Po chwili wampir skinął głową i ruszył w stronę okna. Otworzył je i wyskoczył. Po czym zniknął w ciemności, tak jak to Nosferatu mają w zwyczaju. Więcej o nim w tym mieście nie słyszano.

***

Znów był w drodze. Nie zagrzała w Omaha miejsca, ale nie przeszkadzało mu to. Świat był pojemny, a głupcy prędko schodzili ze sceny. Dla posłusznych żołnierzy zawsze znajdzie się miejsce, a takim niewątpliwie był Scully.

Urodzony w 1918 r. katolik, pochodzenia irlandzko-niemieckiego. Mieszkał w Bangor, st. Maine, hr. Penobscot. Ojciec szewc, służył podczas I WŚ we Francji, matka zajmowała się domem. Skończył podstawówkę i zawodówkę. W 41 zaciągnął się do armii. Służył w 34 dywizji piechoty i od 42 stacjonował w Irlandii Północnej. Tam poznał mjr. Williama Darby'ego, za którego pomocą trafił do 1 Batalionu Rangersów. Brał udział w operacji Torch, walkach o Tunezję oraz w desancie na Sycylię. Podczas zdobywania Monte Cassino odniósł ciężką ranę postrzałową i wrócił do ojczyzny. Został odznaczony Purpurowym Sercem. W wyniku niedbałego leczenia, został wypuszczony z niewyleczonym zapaleniem kości udowej. Te rozwinęło się do przewlekłego zapalanie kości. Kiedy ponownie stawił się na leczenie usłyszał wyrok: rak kości.

Przeżył głębokie załamanie nerwowe. Zerwał kontakty z rodziną i odmówił leczenia. Wyprowadził się z Bangor i zamieszkał w Nowym Jorku, gdzie postanowił zapić się na śmierć. Kiedy był blisko zrealizowania swego celu, poznał Thomasa Lowdena – starszego klanu nosferatu. Ten zdobył informacje dotyczące Scully'ego i próbował uczynić z eks rangera swojego ghula. Ku swemu zdziwieniu okazało się, że jest on obdarzony rzadką cechą niepodatności na więzy krwi. Lowdenowi udało się uzyskać pozwolenie barona Bronxu i w 54 spokrewnił Scully'ego.

Od tego momentu w życiu Scullyego wszystko zmieniło się na lepsze. Jego ciało stało się silniejsze niż kiedykolwiek przedtem, a umysł uwolnił się od oparów alkoholu i silnych leków przeciwbólowych. Na dodatek rak przestał być zagrożeniem – przynajmniej w dotychczasowym rozumieniu. W Scullego wstąpiła nadzieja i poczucie wszechmocy. Prędko dorobił się opinii obrotnego i zaszedłby wysoko w baronii Bronx'u. Niestety Lowden wymagał od niego poddaństwa. Były wojskowy postanowił więc ruszyć w Stany i poszukać sobie miejsca do uwicia gniazdka. Wtedy usłyszał o Omaha. Prędko podjął decyzję i przybył do krainy Rednecków.

***

Odbicie zrobiło krok do przodu, wyszło z ramy i schyliło się. Kameleon wylazł ze swojej kryjówki i uczepił się ręki
- Skąd się tutaj wziąłeś maleńki? - rzekło już zupełnie innym głosem. Zwierzak wdrapywał się pazurkami po ciele, aż znalazł się na ramieniu. Chciał wdrapywać się dalej na zmieniającą się twarz i stanąć na czubku głowy, ale delikatnie przeszkodziła mu ręka -[i] Kto wypuścił cię z twojej klatki?
 
ObywatelGranit jest offline  
Stary 03-04-2015, 01:24   #113
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
- Podwieźć? Czasy nie sprzyjają spacerom.
- Nasza nowa towarzyszka! Wręcz przeciwnie, stąd najwygodniej spacerem. Można porozmawiać…
- Morgan nie wydawał się zaskoczony spotkaniem; wyglądał wręcz na podekscytowanego okazją
- Wygodniej? Może z radarem w głowie - zmrużyła oczy. - Gdy Sabat uderza jak rozpędzona ciężarówka, lepiej mieć wokół trochę blachy.
- Gdy dowolny przeciwnik przygotowuje atak, lepiej nie być w miejscu w które celuje - wskazał podbródkiem widoczne w oddali Elizjum
- Zdrowe podejście, choć nie na moją cierpliwość. Celem gry jest wciągnięcie przeciwnika na minę? - Zacisnęła dłonie na kierownicy. - A mnie ostatnio bierze na włamanie do radia i wysłanie w eter "chodźcie zjeby, czekam nad jeziorem Manawa, zabije was, pojedynczo, albo wszystkich naraz, obojętnie" - zaśmiała się do swojej wizji. - Nadal chcesz rozmawiać? - Urwała.
- Przecież dokładnie taką cię chcę.- rzucił z kamienną twarzą i figlarnym błyskiem w oku
- Znaczy, masz plan... i żaden wybór tych, którzy mogą go wykonać - podsumowała. Wysiadła z samochodu, zatrzasnęła drzwi. - Przejdźmy się zatem. Jak nie Elizjum, zostaje Don. Leży, gdzieś, tu, w pobliżu - rozejrzała się, próbując przypomnieć wskazówki Scullego. Łapie zapach rynsztoku.
- Nazbierałem nieco informacji i chyba nadszedł już czas działania. Jaki Don…?
- Don, niedawny nabytek naszej wspaniałej społeczności -
odpowiedziała z przekorą. - Nie wiadomo kto go zrobił. Lubi podpalać, nie mniej ode mnie - punktowała, prostując kolejno palce. - Z resztą, sam go spytaj.
- Kiedy tylko będzie na to chwila. A tymczasem...co stało się z Road Devilem, skoro już jesteśmy przy nabytkach naszej wspaniałej społeczności? - pytał dalej, rozglądając się po prawie pustej ulicy i dając znać idącymi za nim ghulowi że wszystko jest w porządku.
- Z tym prawdziwym, nie wiem - wampirzyca wzruszyła ramionami. - Podstawiony… - nie skończyła, uznała to za zbędne.
- Czyli wiesz nawet to. Ciekawe, pozostali wydawali się nie zauważyć różnicy. A znali go przecież znacznie dłużej. Moja kolej? - zapytał widząc że Zoła nie jest zbyt chętna do wylewnych opowieści - Warren jest zdesperowany żeby pozyskać naszą pomoc. Do tego stopnia że jego Duchy będą polować na Sabbat. Pod Twoją komendą. -
Przystanęła z wrażenia. - Aż tak? - Uniosła głowę, otwierając usta w bezgłośnym chichocie. Trwała szczerząc się do nocnego nieba. - Pani майо́р będzie mieć swój oddział. Widma, jako i ona. Cóż, że koń trojański? Cóż, że ich twórca budzi w niej odrazę, a po Sabacie lufy karabinów skierują się na nią - zrobiła pauze. - Będę musiała ich wykrwawić. Warren o tym wie, albo nie zdaje sobie sprawy z jeszcze jednej wojny, która trawi miasto.
- Wie. I Ty wiesz. Gra jest fair jak nigdy w tym świecie. On pójdzie na tą umowę licząc na zniszczenie choć jednej z nas. Ty, licząc na ...na co liczysz wśród nas?
- Jestem duchem przeszłości Morgan. Duchy przeszłości trzymają się tego co było kiedyś, co dla nikogo już nic nie znaczy, a im wciąż nie pozwala zasnąć.
- Zapomnienie...lub odkupienie.
- Nie ma odkupienia, tylko autostrada do piekła. Nawet nie obietnice dane umierającym, sama chęć by niektórzy dotarli o czasie -
na jej twarz wrócił bezczelny uśmieszek. - Nie odwzajemnię pytania. Rozbudowa piramidy zawsze w modzie. Dość przewidywalne, przewidywalność rodzi komfort. Przynajmniej do czasu porwań z ulic i prowadzenia na ludziach eksperymentów. Mam nadzieję, że Czarodzieje zamknęli za sobą ten etap? - Zagadała niewinnie.
- Ostatnio zaczynam mieć pewne wątpliwości co do Eryka, ale w klanie jako takim skończyliśmy z tym wieki temu. Nikt nie zachęca akolitów, nie wymaga od nich zbrukania sobie rąk krwią żeby dowiedli swojej lojalności; to przynosiło więcej szkody niż pożytku - odpowiedział w znacznie poważniejszym tonie niż był w pytaniu - Ale zobaczymy co zrobi ze swoim jeńcem, może mylę się co do niego
- Zakład Badań Paranormalnych... -
wtrąciła, zmieliła w ustach nazwę. - Eric się spóźnił. Dobry czujny przewidziałby zdradę. Brzmi jak zabawa, prace nad Wunderwaffe miały sens przed atomem - podziwiała płyty chodnika. Po chwili przepraszająco skinęła głową, zdała sobie sprawę, że przerwała dłuższą wypowiedź.
- Zawsze w cenie...i zawsze kosztem czegoś, więc z tym komfortem bywa różnorako. Choć faktycznie, nawet pod poprzednim księciem w Ohio osobiście nie miałem większych powodów do narzekania.
Dłuższy odcinek pokonała w milczeniu. - Nic mi z armii, gdy nie wiem w co uderzyć - zatrzymała się nagle, jej rysy stężały. - Potrzebuję tropu, don jest dobrym początkiem. Chce wiedzieć kto poinformował go o spotkaniu w sądzie i czyjej jest krwi. Tylko ty możesz wysondować mu łeb i udzielić mi odpowiedzi. Tym bardziej, że dotarliśmy na miejsce - spojrzała na numer budynku po drugiej stronie ulicy.
- Spróbuję; w końcu to nasz najlepszy trop. Jeden z niewielu, szczerze mówiąc- zerknął na towarzyszkę spaceru - Ale to nie jego tropisz; i możliwe że nawet nie Geralda
- Kogoś podobnego - Spokrewniona pogrążyła się w myślach. - Kogoś o tak zbliżonych zdolnościach, że dwóch mogłoby ujść za jedno - dodała półgłosem.
- Sieciecha
Patrzyła beznamiętnie gdzieś ponad ramię Tremere, nie dając pewności czy imię nic jej nie mówi, czy zna je aż za dobrze.
- Musimy też dotrzeć do reszty krewniaków; jak już wiesz, rozmawiałem przez radio z Buffetem. Jeżeli współpraca ma ruszyć, wszyscy muszą się zgodzić -
- Flara - zawołał do idącego za nimi ghula - Bardzo, bardzo nie chcemy podsłuchiwaczy tym razem. Przez około kwadrans - po czym wskazał na drzwi
- Tuż za Tobą.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 07-04-2015, 17:21   #114
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Wampirzyca pokonała kilka schodów. Stanęła przed dwuskrzydłowymi drzwiami. Szarpnięta klamka stawiła opór. Sięgnęła nad framugę, dłuższą chwilę szukała czegoś na ceglanym występie. W końcu znalazła. Klucze zabrzęczały w jej dłoni, gdy zeskakiwała z muru ograniczającego podejście, dwa w pęku. Otworzyła zamek i weszła na klatkę schodową. W nozdrza uderzył zapach kurzu, pajęczyn i słabej wentylacji.

- Witamy w świecie Nosferatu - wyrwało jej się bezwiednie.
- Zawsze zastanawiało mnie gdzie są kiedy ich nie ma. Scully był pierwszym Nosferatu którego widziałem w Omaha od dekady. A przecież to miasto powinno mieć kilkunastu...
"Powiedz ilu zamieniłeś w Gargulce?" - ugryzła się w język.

Do piwnic prowadziła jedna droga, niepewnie trzeszczące stopnie, biegnące wzdłuż odrapanej lamperi. Na dole czekał korytarz z wejściami do bocznych pomieszczeń. Schowane w łukowatych wnękach, odcięte od świata grubymi deskami na solidnych zawiasach. Znalazła te z wyrysowaną bruzdą, głęboką rysą od noża. Drugi z kluczy wpuścił ich do środka. Zazgrzytał, przekręcany w zamku, ukazując przed oczami Spokrewnionych rozwalone skrzynie, rozbite słoiki, gołą żarówkę wisząca na kablu i stertę rupieci pod ścianą. Wampirzyca schyliła się, łapiąc róg brudnego dywanu. Ściągnęła tkaninę i warstwę foliowych worków. Pod nimi był ten, którego spodziewała się znaleźć, starszy mężczyzna w zniszczonym garniturze, leżał nieruchomy. Kołek sterczał spod klapy marynarki, wbity pomiędzy odsłonięte żebra. Więzień nerwowo biegał oczami po niskim stropie i nowo przybyłych.
 
Cai jest offline  
Stary 07-04-2015, 20:39   #115
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
-Opowiedz nam, proszę, jak do tego doszło. Całą twoją historię, od końca do początku. Pomyśl że to twoja ostatnia spowiedź. Że każde słowo prawdy które powiesz zostanie położone na szali przeciwko twoim złym uczynkom. Jeżeli prawda przeważy ... zostawisz za sobą coś trwałego. Prawdziwego. Zacznij od chwili kiedy powstrzymano cię od dalszego szkodzenia innym,-

-Zdałem sobie sprawę że jestem w niebezpieczeństwie. Musiałem się bronić, inaczej inne wampiry mnie zabiją. Posłałem chłopców by sprowadzili wszelką broń jaką dostaną. Zwłaszcza ogień. I posłałem grupę by rozwalili Nicollo i spalili sąd. Podsłuchałem ich jak gadali gdy byłem nieprzytomny.-
[...]
-Jak wyszli poczułem głód krwi. Zacząłem się drzeć, aż przyszedł Christiano, strażnik. Uwolnił mnie, a ja byłem tak głodny a on był ranny... Urwałem mu rękę, krew miał wyjebaną w kosmos, miód i mleko. Zmienili mnie chujki w wampira!-
[...]
-Każdy w Italii wie co nieco o wampirach. Mój wuj jest księdzem, nauczył mnie tego i owego. Na szczęście miałem w piwnicy trumnę, mój lokaj powywalał z hacjendy krzyże i czosnek... Krwi też pod dostatkiem: dziwki, nielegalne emigrantki...-
[...]
-Śpieszyli się do sądu na spotkanie z donem Nicollo, ale jeden poprawił drugiego że to jutro a nie dzisiaj. Wiecie, don Nicollo, przywódca konkurencyjnej rodziny. Prywatnie niewychowany gbur, brak mu finezji. Widać że urodzony poza Italią, pewnie matka nawet nie była Włoszką. No i zadaje się z murzynami. Ochyda.
Nie to co Antonio Balzini, syn kuzynki. Szara eminencja, mózg famili. Czasem siedzi w starej rezydencji, czasem w drugiej, mniejszej rezydencji rodziny dalej na południe przy Laplatte road, niedaleko Plattsmouth, również nad rzeką. Tutaj mieszka don i jego rodzina.
W każdym razie przypięli mnie do łóżka kajdankami, jak jakąś dziwkę bez szkoły i powiedzieli że jak jeszcze raz wejdę w drogę donowi Leone to mi fiuta utną.-
[...]
-Wczoraj do późna obgadywaliśmy interesy z Costantino. Poszłem w kimę, wychlaliśmy kilka flaszek Chianti... Obudziło mnie dwóch skurwysynów, chuj jeden wie jak ominęli strażników Zanim dorwałem gnata przydusili mnie i dali mi w tubę, że aż odpłynąłem. Jak się ocknąłem to udawałem że wciąż jestem nieprzytomny. Cwany jestem to zapamiętałem jak się do siebie zwracali: Johann i Geralt. Szkoda że nie widziałem ich mord, stali tyłem, tak to już by były na moim biurku na półmisku. Widziałem ich tylko kątem oka, tak się ustawili. Jeden był rudy i wielki, mówił z niemieckim akcentem. Drugi był mniejszy i siwy. -
[...]
-Donie Gasparo, jeżeli chcesz mieć jakiekolwiek szanse ocalenia swojego niecnego żywota, w żaden sposób nie wspomnisz nikomu o tej rozmowie. Ni matce, ni bratu, ni przyjacielowi ani obcemu. Kłam, zmyślaj, do woli. A kiedy już nawet tego nie będziesz mógł, będziesz powtarzał…”these lips are sealed”
-
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 07-04-2015, 20:54   #116
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
-Mamy nasze odpowiedzi. Choć, jak widać, zadawaliśmy nieodpowiednie pytania. Johan i Gerard współpracują; tylko ku jakiemu celowi? Nie naszej śmierci, to mogli osiągnąć już dawno. Gasparo jest wampirem X lub XI pokolenia; ma w sobie pierwiastek szaleństwa który Malkavianie roznoszą jak zarazę. Ale ani nie był długoletnim ghulem, ani nawet nie spętano go więziami krwi -
-Starsi padali jak muchy, teraz wiem dlaczego - wampirzyca przygryzła kciuk. - Jeśli Johann chce zostać w Camarilli, grać niewinnego barana, ta wiedza wpycha nas do grobu - zrobiła parę kroków, wpatrywała w zacieki na suficie. - Możliwość, że Gerold wyrzeźbił sobowtóra, użył ssaka z Maską, wątpliwe - uderzyła pięścią w ścianę.
-Bardzo wątpliwe- przytaknął - ten przed nami ma wyraźne ślady szaleństwa. Więc o ile w przybyłej sforze nie było żadnych Malkavian, to towarzyszem Gerarda był Johann-
-Czyste zgadywanie - myślała na głos. - Może chce usunąć świadków, nazywając to pomocą w pozbyciu się Diabła. Może sięga dalej, sam lub razem z nim - ruszyła w stronę klatki. - Czy możemy go pojmać? Tylko jeśli da się zwabić w miejsce bez wyjścia, a brak Vitae powoli zrobi swoje-
-Nie możemy, tego jestem pewny. Wątpliwe żeby w ogóle udało się podejść do niego ukrywając swoje intencje.-

Zoła wypuściła powietrze, kręcąc głową z dezaprobatą. - Jakby parę wieków więcej czyniło nas nietykalnymi. Rozejrzę się jeszcze - zatrzymała się w połowie schodów. - Ludzie dona to dobre mięso. Lepiej odwiozę go do ośrodka, będzie łatwiej na nich wpłynąć. Żadnych gwarancji, że dojedzie w całości-
-Wie o nas; w końcu jest jednym z nas. Chcesz wziąć tą bandę w obroty? W wolnej chwili pojedziemy do Antonio Balziniego i osobiście pomogę ci ustawić go na właściwym torze. Ale afiszowanie się z tym że Don przeżył to proszenie się o pytanie “A ile wam powiedział?”. Pytaj o wszystko o czym musimy wiedzieć...a potem zamknę sprawę. W duchu, jeżeli nawet nie zgodnie z literą Tradycji-
Золa usiadła na stopniu. Położyła wymiętego Lucky Strike’a na dolnej wardze. Bawiła się krzemieniem zapalniczki, patrząc jak iskry rodzą się i znikają.
-Zapytaj... zapytaj o kanały informacyjne. Skąd nadchodzą wiadomości z ulic. Chcę przekazać jedną z nich. Niech nadejdzie z wiarygodnego źródła. No, zaufanej osoby - rozpaliła płomień, instynktownie oddaliła rękę. - Gasparo zniszczę, gdy będę mieć fotografię - ułożyła palce w kadr. - Dziadek ciągnięty w stronę Zoo, czy inne miejsce, które uznam za stosowne - cienie tańczyły na jej twarzy. - Taki dyshonor pozwolić więzić własnego dona, a oni tacy wierni zasadom. Jak chcą, niech go odbiją, tylko lepiej wezmą ogień, dużo ognia… -
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 10-04-2015, 00:17   #117
 
Halfdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Halfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skał
Robert siedział przy stoliku w Zakładzie Badań Paranormalnych prowadzonym przez Tremere, Erica Schmidta. Ta sala była domeną Sary, pedantycznej pielęgniarki. Pachniało detergentem, wszystko było wzorowo poukładane. Sara siedziała trochę dalej, przy maszynie do pisania i notowała zapis przesłuchania. Obok kręciła się szpula i całość dodatkowo była zapisywana na taśmie. Eric zadawał pytania, ale Robert nie znał odpowiedzi na większość z nich. To był jego debiut jako łowcy wampirów i nie był zbyt udany. Bardziej zależało mu na uwolnieniu córki niż na zagładzie Kainitów. Mózgiem całej operacji był Miguel i to jego należałoby zapytać skąd wiedział o teczkach. Jedynym tropem, który mógł wskazać Robert była wróżka, u której wcześniej szukał pomocy. To właśnie tam poznał Suzan i to ona skontaktowała ich z Miguelem. Kobieta nazywała się Hannah i swój "gabinet" miała w Elkhorn, spokojnej dzielnicy na zachodzie miasta. Starzec nie wiedział też nic o Buffecie, specjalnych nabojach ani starszych Kainitach.
Tropieniem wampirów zawodowo zajmował się James i to on będzie umiał udzielić odpowiedzi na takie pytania. Tyle że kanadyjski drwal był ledwo żywy i ciężko było go przesłuchiwać w tym stanie. Leżał na łóżku przywiązany pasami. Miał urwaną prawą rękę, dodatkowo jeszcze pozbawioną krwi. Wcześniej pielęgniarka zastanawiała się pod nosem czy wampirza krew da radę ją ponownie przyłączyć do ciała po oddzieleniu przez pazury. Mężczyzna co chwila tracił przytomność, nie mógł się skupić, a wszystkie odpowiedzi trzeba było wymuszać z niego siłą wampirzej sugestii. Tylko wampira krew trzymała go jeszcze przy życiu. W oczach Jamesa widać było szaleństwo, widać było że boi się miejsc takich jak to. Wyznał wcześniej że był ghulem wampira z klanu Tzmizsce, który nie traktował go zbyt dobrze... Z przesłuchaniem trzeba będzie poczekać przynajmniej do jutra, aż trochę ozdrowieje.
Gdy Robert zaczął relacjonować przebieg feralnego polowania w pałacyku, do pomieszczenia wbiegł Frank, ubrudzony smarem wąsaty majster z warsztatu. Na uszach miał przemysłowe nauszniki, których zapomniał zdjąć. To co wydawało mu się normalną mową, dla Roberta było krzykiem.
- Panie Ericu! Ktoś się włamał do warsztatu i majstruje przy komputerach!
Chwilę później w drzwiach pojawiła się ogromna bestia. Miała ze trzy metry wzrostu, ludzką posturę ale wilczy łeb i ogromne zęby. Robert usiadł w rogu i skulił się. To nie dzieje się na prawdę!
- Spokojnie Eric. Nie chcemy ci zrobić krzywdy. Masz tu telefon? Powinien już działać - powiedział stojący za bestią rozczochrany facet w swetrze - wykręć numer do kogoś kto siedzi teraz na tym waszym stołku...
Bestia ruszyła w jego stronę. Tego było za wiele. Robert zamknął oczy i zatkał uszy.





Zachodnia strona miasta, Elkhorn. Yellow Street nie różniła się niczym od setek podobnych sobie osiedlowych uliczek w mieście. Ułożone w rządku drewniane domki, przy każdym drzewo, latarnia, maszt z "Stars and Stripes" i zaparkowany samochód na podjeździe do garażu. Dom z numerem 11 również się nie wyróżniał. Było drzewo, flaga i porch z bujanym fotelem. Wyróżniał się za to jego właściciel - Gerold Wademann, wampir z klanu Tzimisce. Chętnie przebywał w tym miejscu i to właśnie tutaj najczęściej przyjmował gości.

Henry był już znudzony. Obserwował siedzibę Kainity kolejną godzinę i wciąż nic się nie działo. Wraz z oddziałem zajęli domek na przeciwko.
- Ależ mnie wkurwiają te wąsy! - narzekał siedzący obok chudzielec z tłustymi włosami o imieniu Jack - Hank, następnym razem to ty będziesz udawał spokojnego pana z sąsiedztwa.
-A co ja mam powiedzieć - odcięła się Hope, murzynka około trzydziestki ubrana w leginsy z panterką - Jack do kurwy nędzy uważaj na te dzwoneczki. Wiesz że to bardzo ważne! - W całym domu porozwieszali naprężone nitki, zakończone dzwoneczkami. Niewidzialne wampiry zazwyczaj nie przejmują się pułapkami polegając wyłącznie na swoich nadnaturalnych mocnach - I zostaw ten detonator. Kurwa, przestań bo wysadzisz dom w powietrze.
- Ma rację Jack - Henry poparł Hope - Nie po to cały dzień montowaliśmy tam te ładunki, żebyś je teraz przypadkowo odpalił.
-Ciszej żołnierze, do kurwy nędzy, dajcie spać - warknął sierżant Higgs z rogu pokoju. Spały tam na materacach jeszcze trzy osoby.
-Roger! - cała trójka wyprężyła się i zamilkła.
Nie minęło pięć minut a Hope znów zaczęła gadać. Henry już miał ją uciszać, gdy coś zaczęło się dziać. Ulicą wolnym krokiem spacerowała młoda dziewczyna z fioletowymi włosami. Nosiła skórzaną kurtkę i miała na sobie mnóstwo ozdób i biżuterii. Nie była to dziewczyna z dobrego domu, jakie były w okolicy. Niosła ze sobą kartonową tubę z rysunkami.


Nastolatka podeszła do drzwi domu Gerolda i nacisnęła przycisk dzwonka. Poczekała kilka minut i powtórzyła czynność.
- Gerold kochanie, jesteś tutaj? - Zajrzała przez okno ale nic nie zauważyła. Położyła tubę na stoliku w porchu i poszła na tył.

Henry obudził sierżanta i resztę. Higgs szybko podjął decyzję - zgarniamy ją. Hope założyła szkaradny płaszcz i wyszła "wyrzucić śmieci". Henry wybiegł tylnym wyjściem, okrążył dom obok gdzie miał już przygotowany wózek ukradziony z Wallmarta. Ubrany jak rasowy włóczęga, szedł wolno uliczką gwizdając.
Czekali aż dziewczyna wyjdzie z domu.




Do grającego na skrzypcach Grega podeszła niewysoka Hinduska i zaczęła klaskać do melodii. Nie miała poczucia rytmu i kiepsko jej to szło. Co za pokraka - pomyślał Greg. Już otworzył usta i miał ją besztać i mówić by przestała machać tymi płetwami, gdy dziewczyna się odezwała.
- Ślicznie grasz, co to za utwór? - powiedziała spokojnie.
Greg przestał grać. Gdzie jest ten anioł który do niego przemówił? Czy przybrał formę tej ciapatej szkarady?
- Vaughan Williams, Wzlatujący skowronek. Jak się nazywasz? Skąd jesteś? Dziewczyna zachichotała. ~Mów, cokolwiek ale mów do cholery - pomyślał zdejmując nauszniki. - Jestem Faria...
Greg nie mógł się oderwać. Kwadrans minął szybko jak mrugnięcie okiem. Dziewczyna gadała o pierdołach, a jemu wydawało się że to poezja.

- Anthony, czy to dziewczę jest na sprzedaż? - spytał Johann - Nada się na opiekunkę do dziecka...

Po ponad godzinie do sali wrócił Adam, a pół godziny później przybył Morgan. Po kwadransie do sali wszedł strażnik i oscentacyjnie podał Anthonemu kopertę pokazując ją wszystkim. List do ciebie, panie - głośno zaakcentował. Imię adresata było napisane charakterystycznym pismem którym zawsze były napisane pisma od Gerolda.
 

Ostatnio edytowane przez Halfdan : 10-04-2015 o 00:36.
Halfdan jest offline  
Stary 10-04-2015, 01:14   #118
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Eric podszedł do telefonu i podniósł słuchawkę mówiąc:
- Cieszę się, że nie zamierzacie mnie krzywdzić. Jestem zmuszony prosić was nie czynieniu krzywdy powierzonym mi istotom i sprzętowi, bo inaczej mój i wasz ród wdadzą się w walkę, na której skorzystają spiskowcy, którzy chcą się pozbyć się nas wszystkich.
Wykręcając do numer do rezydencji Adama Estreichera spokojnie zapytał:
- Możecie powstrzymać waszego pobratymca przed uszkodzeniem komputera?

A następnie przystawił słuchawkę do ucha, aby po połączeniu powiedzieć:
- Regencie mój Zakład właśnie gości członków wilkołaczego, którzy chcą z tobą rozmawiać. - oddać gościowi słuchawkę. Gdyby wilkołak byłby niecierpliwy to Eric bez wahania da mu do ręki.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
Stary 13-04-2015, 19:03   #119
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Rozmowa telefoniczna

Na połączenie odpowiedział mu urażony głos starszej kobiety - Dobry wieczór młody człowieku. Regent? Jaki znowu regent? I jaki instytut? Zresztą nieważne. Jeżeli potrzebuje szanowny Pan porozmawiać z Panem Adamem to z przykrością muszę Pana poinformować, że nie widziałam go odkąd ruszył dzisiejszego wieczoru na spotkanie w sądzie. Czy mam przekazać jakąś wiadomość ? - Jeżeli do rozmowy włączy się ktoś jeszcze przekaże im tą samą informacje.

Tymczasem u Estreichera

Torreador nie miał pojęcia o dziwnościach, które się dzieją wokół gdyż był skupiony na przetrwaniu ~Jak to dobrze, że nie miałem czasu na założenie fraka! Pani Maria i tak się namęczy z doczyszczeniem tego smrodu~ - Pomyślał starając się znaleźć jakieś pozytywne strony ciężkiej sytuacji.

Jeżeli rzeczywiście istniało zagrożenie ze strony Lupinów należało przede wszystkim zadbać o przebranie. Wszyscy znali go, jako dobrze ubranego Brytyjczyka z nienagannymi manierami noszącego się jak dżentelmen i właśnie ten wizerunek trzeba teraz podważyć.

Udało mu się znaleźć robotnika, który właśnie przepijał wypłatę obalając butelkę taniej wódki w uliczce. Wprawnie podszedł do ofiary upił nieco bogatej w alkohol krwi i korzystając z bezwładu oraz rozkoszy, jaką ów osobnik odczuwał dzięki wampirzemu "pocałunkowi" celnym ciosem w głowę pozbawił go przytomności przezornie zalizał ranę.

Zdjął z mężczyzny przepocone ubranie robotnicze wraz z czapką pozostawiając biedaka w koszuli bez rękawów i slipach śpiącego z guzem na głowie w kałuży trunku nieszczęśnik pewnie dojdzie do wniosku, że za dużo wypił i dał się okraść.

Swój strój, laskę oraz melonik zapakował do siatki na śmieci, którą uzyskał z pobliskiego kontenera. W tej pożałowania godnej postaci cały czas używając "Rumienica życia" dotarł do domeny Antoniego.


***

- Wybaczcie Panowie moje obleśne żebracze przebranie, ale mamy problem z Lupinami i musiałem się ukrywać - Wyjaśnił, po czym zrelacjonował im przebieg spotkania z biznesmenem oraz jego ofertę współpracy - Mam świadomość, że ten sztukmistrz zamierza się nami posłużyć do osłabienia wilków a potem się nas pozbyć podobnie jak to robił nasz Car. Lecz i tak zamierzam przyjąć jego ofertę może będzie na tyle uczciwy żeby wypłacić te pieniądze? Nigdy nie interesowała mnie władza a taka suma byłaby odpowiednia żeby rozpocząć bardziej dogłębne badania w innym miejscu albo może stworzyć jakieś grant naukowy, aby osoby trzecia przeprowadzały potrzebne mi badania?! - Zakończył radośnie, po czym wyraźnie posmutniał.

- Zaczynam mieć serdecznie dosyć Jihadu! Chcę po prostu prowadzić moje badania w spokoju! Czemu tyle kretynów mi w tym przeszkadza ?! - Wyrzucił z siebie sfrustrowany.
 
Brilchan jest offline  
Stary 14-04-2015, 13:38   #120
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Pracując w ośrodku badawczym Eric przyzwyczaił się do pewnej otwartości, więc lekko go zdziwiła reakcja pokojówki.
Po nieudanym telefonie do rezydencji regenta Eric zadzwonił do rezydencji Antony'ego Marchinga i poprosił Adama Estreichera, któremu mógł już powiedzieć to co zamierzał.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.

Ostatnio edytowane przez archiwumX : 16-04-2015 o 20:17.
archiwumX jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172