Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-05-2015, 00:32   #131
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Eric zwrócił się do Sary i powiedział:
- Proszę Pani, aby Pani powiedziała pielęgniarkom, żeby obeszły naszych gości i sprawdziły czy coś się nie stało i w razie możliwości przygotowały obchód.
Gdy Sara wyszła wykonać polecenie Eric wykonał pilnie ponownie telefon do rezydencji Antonego Marchinga.
Odebrała jakaś dziewczyna. Po chwili krzyknęła:
-Dzwoni pan Eric do pana Morgana albo pana Adama!
- Przepraszam, że dzwonię, ale sądzę, że szykuje się narada. Mogę pomóc przy niej albo w jakiś inny sposób?
- Narada? Zaryzykowalbym twierdzenie że Regent jedynie przydzielil zadania; jest tutaj jeżeli chcialbyś uslyszeć to od niego
- Dobrze! Mam tylko jeden problem… Przy okazji wizyty wilkołaków doszło do naruszenia maskarady… Chciałbym się poradzić co z tym zrobić?
- Ograniczyć; odciąć, byle szybko. Jest ryzyko że ktoś uwierzy twoim pacjentom?
- Muszę najpierw sprawdzić co o tym myślą. Personel już szykuje obchód.
- Zakaz wyjść, informacja o skutkach ubocznych leków, ponowna awaria telefonów; jeżeli to wyjdzie z budynku, nie zapanujesz nad tym.
- Dobrze! Zrobię jak mówisz.
- Po tej stronie wszystko jak zwykle; nie tylko udalo się zawrzeć trwałe sojusze, ale zaufanie sięga niemalże poziomu braci w klanie; nic tylko korzystać z sytuacji.
Erykowi przez głowę przemknęło cień podejrzenia: “W tej sytuacji decydować jednoosobowo i nikogo nie informować?”
- Tak jak padlo, mialbym dla ciebie pomoc w związku z misją którą Adam ci zlecił. Spotkamy się w najjaśniejszym miejscu obok naszego rodzinnego miejsca o 1 AM?- Dobrze, będę tam!
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
Stary 14-05-2015, 01:46   #132
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Noc była coraz bardziej dziwna.
Wędrował przez wielobarwny, jesienny ogród otaczający rezydencję. Nocne barwy, rzecz której normalny człowiek nigdy nie zobaczy. Do tego to oleiste uczucie, jakby cały miał na sobie warstwę jakiegoś tłustego płynu. Wiedział co to: płaszcz niewidzialności uprzejmie zarzucony przez Malkaviankę. Ale nie mógł nie pomyśleć...może to przez to uczucie Nosferatu czuli się tacy zbrukani?
Niczym zmarszczka na jeziorze na które spadł liść nadpłynął dźwięk z końca ogrodu. Ktoś w pośpiechu uciekał w stronę płotu. A razem z nim odsuwało się to widmo szalejącej Bestii, przyczajonej do skoku i gotowej zrobić wszystko byle uciec od śmiercionośnego ognia.

-Kto tak hałasuje? - zirytował się Greg - Johann, ktoś nam ucieka. Musimy go dogonić!-
-Nie będziemy nikogo gonić. W ten sposób będziemy grali według ich reguł, zmniejszając własne szanse. Idziemy w drugą stronę - Skarcił go wiking
-Daj spokój! Trzeba złapać srokę za ogon! - rudzielec zaczął biec za uciekającym. Przebiegli ze 100 metrów, po czym młodzieniec się zatrzymał.
-Przestał uciekać. Włączył niewidzialność? Nie mogę go wykryć! - głośno szeptał


Z tego miejsca w oddali było widać płot, a ci co mają bardziej wyczulone zmysły mogli dostrzec wskakującą na niego postać ubraną w żółty uniform.
-Koniec tego dobrego. Idziemy! - tym razem Johann spojrzał niesfornemu potomkowi w oczy, a ten posłuchał bez dyskusji - Jak chcesz go gonić Morgan, to zrób to sam. Z dziećmi nie będziemy go gonić.-
- Osobiście wolę uciekać w swoją stronę niż kogokolwiek gonić. - wzruszył ramionami - Myślisz że to ten który zagrażał nam w środku? -
- Nie zagrażał nam w środku. Zagrażał nam na zewnątrz-
- Wiesz coś więcej niż można wyczuć, nawet naszymi zmysłami. To nie był...?
[...]
- Twoja pozycja w obecnej sytuacji jest...skomplikowana, Johannie. Pomiędzy wszystkim co miałem okazję uświadczyć że powiedziałeś lub zrobiłeś wciąż czegoś brakuje.-
- Mniej skomplikowana niż jeszcze wczoraj. Mam kilku wrogów mniej. I to bez ruszania palcem - uśmiechnął się - Zawsze czegoś brakuje, tego jednego pasującego kawałka. Albo układanka jest już cała a wciąż trzymasz jeden klocek w ręku. Niedługo wszystko zrozumiesz Morganie. Umiesz mnie rozpoznać, prawda? Znasz sposób w jaki układa się aura szaleńców? Myślę że ktoś będzie próbował się pode mnie podszyć i mnie wrobić. Ale co tam, moje drobne problemy, nic w porównaniu do tego co było dawniej - uśmiech zniknął - To jak, gonisz go? Czy idziesz ze mną? Mogę chwilkę zaczekać jeśli chcesz ostrzec tych w środku -
- Ostrzegłem Adama jeszcze przed wyjściem. A szkoda byłoby dawać Anthonemu kolejną pokusę do wprowadzenia w życie jego wielkiego planu. “Pojawisz się” jutro w zoo, na spotkaniu na które Anthony pójdzie?-
- Ja nie, ale mam nadzieję że te twoje duchy i wilkołaki się zjawią!
Przez chwilę popatrzyli sobie głęboko w oczy. Tęczówki Johanna rozbłysły lawendą, pomarańczą i czernią, po czym dzikim wirem zbiegły się w czerwień. Morgan pierwszy odwrócił wzrok.
- Ty nie, ale twój sobowtór tak? Chwilka, jestem ciekaw tej dziury- Tremere zatrzymał się kiedy wypatrzył zakamuflowaną dziurę wyciętą w ogrodzeniu posiadłości -
- Tą dziurą wyjdziemy na zewnątrz. Obawiam się że sobowtóry każdego z nas będą niedługo chodzić po mieście. Jeśli chcesz się upewnić że ja to ja, znam pewną tajemną sztuczkę. Jej sekret poznałem dawno temu i z tego co wiem w okolicy nikt nie umie jej powtórzyć. Niedługo naucze ją Grega, który pewnie błyskawicznie zniszczy jej sekretność -.
***
- Mam wrażenie że będę o niej intensywnie myślał w towarzystwie Adama - uśmiechnął się - ale na potrzeby rozpoznawania się wolałbym coś łatwiejszego. Zapach? Gest? Hasło?
-Zapach bzu i agrestu? skrzyżowane dwa najmniejsze palce? “Skrælingowie muszą umrzeć”? Może będę trzymał topór tuż przy obuchu? Greg, wymyśl coś! -
[...]
- W takim razie ustalone. To będzie nasze hasło. -
Greg, najwyraźniej nieświadomy że jego propozycja została przyjęta wlazł do swojego pickupa i otworzył drzwi.
-Podrzucić cię gdzieś?-
***
Jadąc na fotelu pasażera, Morgan układał plan na resztę nocy; za niecałą godzinę miał spotkać się z Ericiem i doręczyć mu próbkę która nawet jeszcze nie istniała nawet jeszcze nie miał. Za dwie miał spotkać z Rainwaterem i przeciągnąć wampiry przez tą wojnę bez lądowania na froncie.Za trzy będzie musiał powstrzymać Zołę od ruszenia prosto w pułapkę. A potem już tylko świt.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 16-05-2015, 01:53   #133
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Reakcja na list

- Ależ oczywiście że próbują nas skłócić ze sobą! Gerlod chyba już wyczerpał większość dobrych pomysłów skoro posuwa się do tak tanich zagrywek - Zapewnił Malkava i Lasombre.

~Gdyby to była prawda już bym nie żył. Oczywiście możliwe jest że są głęboko zakorzenionymi szpiegami lecz lepiej aby myśleli że jestem łatwowiernym idiotą przynajmniej na razie... Najważniejsze jest umiarkowanie! Zarówno zbytnia ufność jak i nadmierna paranoja doprowadzą mnie do zguby. ~ - Pomyślał.

- Co do zaproponowanego przez ciebie planu Antonio mój zamiar jest właściwie identyczny o czym zapewne zdążyli ci już donieść twoi słudzy- Powiedział z uśmiechem.


Porządki

Gdy już skończyli naradę Adam poprosił o możliwość ponownego skorzystania z telefonu i wykręcił numer do swej domeny. Po użyciu kilku haseł rozpoznawczych które były zmieniane co tydzień wydał polecenia:
- Szymonie weź Billa i kilku chłopaków do pomocy podjedzcie pod sąd. Była tam podobno mała rozróba więc znajdzie się robota dla was obu bo chętnych na kiełbaski na pewno nie zabraknie
- Rozumiem czy coś jeszcze ? - Odpowiedział guhol neutralnym tonem jeżeli ktoś podsłuchuje rozmowę raczej nie domyśli się że mężczyzna przyjął do wiadomości że będzie sprzątał ludzkie szczątki.
- Tak, przy tak wielkim zainteresowaniu trzeba będzie odnowić zapasy szybciej niż się spodziewaliśmy więc zawiadom kogo trzeba - Z kolej ten kod był sygnałem dla jego Świty że nadeszły duże kłopoty i należy przygotować schron przeciwatomowy na długoletnią izolacje oczywiście biorąc pod uwagę obecną sytuacje na świecie byli gotowi od wielu tygodni ale tą informacją dawał im znać że sytuacja właśnie stała się cięższa niż wcześniej zakładali.

Na tym zakończył rozmowę, szczegóły wyjaśni ze swoimi ludźmi twarzą w twarz. ~Niech inni biegają sobie po mieście spiskując! JA muszę zająć się utrzymaniem MASKARADY! ~ - Pomyślał nieco zirytowany gdy ruszył w kierunku sądu. Najpierw ciała gangsterów, następnie zwłoki łowców które zostały na zamku. Przy okazji karzę sobie przynieść tą szable oraz posrebrzany krótki miecz... Trzeba będzie zamaskować krew oraz ślady po kulach! Szymon wespół z Panią Marią będą musieli się napracować żeby zatrzeć ślady jedno co dobre że świnie się ładnie podtuczą na ludzkim mięsie.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 16-05-2015 o 02:46.
Brilchan jest offline  
Stary 18-05-2015, 15:37   #134
 
Halfdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Halfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skał
Mała Grace była bardzo senna. Jeszcze chwilę temu leżała spokojnie w łóżku, a teraz ci wredni rodzice wyciągnęli ją na zewnątrz. Jedziemy do dziadków, mówili. Dziadek śmierdzi potem, a babcia zawsze oblewa się galonem perfum. Nie wiadomo co gorsze. I jeszcze te krowy… Nie lubiła tam jeździć, ale w ich wioskę nie są wycelowane żadne rakiety i jest tam bezpiecznie. Gdy jej rodzice pakowali rzeczy do samochodu, Grace stała obok i grała w łapki ze swoim misiem, Gibbsem. W pewnym momencie do zabawy przyłączyła się wrona. Była stara, większość piór już jej wypadła. Dziobnęła kilkukrotnie zabawkę i musnęła dłonie dziewczynki. Później poderwała się do lotu i ledwo, ledwo dofrunęła na gałąź. Grace śledziła ptaka i zauważyła jak witają się dwaj dorośli mężczyźni. Wrona obserwowała ich chwilę i po chwili wzbiła się do swojego ostatniego lotu. Próbując podbić lekko do góry i wylądowała z hukiem między mężczyznami. Podniosła łeb do góry i spojrzała im w oczy.
-Mmmmrrrrrgnnnn! Mmmmrrrggnn! Mhhrrr!- wykrakała, po czym zdechła. Grace mogła przysiąc że to ostatnie brzmiało jak “I’m here”







John zamarł gdy usłyszał hałas i szybko podciągnął spodnie. Szzzzz, schowaj się - popchnął kobietę głębiej pod biurko. Jego kolega poszedł przekazać list i widocznie szef otrzymał dobre wieści, bo aż wyszedł tutaj osobiście, co mu się rzadko zdarza. Zostawił parę drewnianych paczek i pudełko z guzikiem. Kazał nacisnąć przycisk, gdy goście Morgan, Adam lub Johann, których dokładnie opisał, będą opuszczać posesje. Wszystko po to by uzyskać dokładne dane, o której wyjechali i wjechali, nowy system elektroniczny - tak powiedział. A na dokładkę dorzucił tysiaka premii pod stołem i przyprowadził śliczną Monikę. Ależ to gorąca kobieta, południowa krew! To był jego szczęśliwy dzień! O niebo lepsza niż jego zrzędliwa dziewczyna…
Jak na złość, gdy był już blisko, usłyszał jakieś odgłosy. Wyjrzał przez okienko i zobaczył schludnie ubranego jegomościa, idealnie pasującego do opisu pana Adama. Spodziewał się że będzie wyjeżdżał samochodem. No nic, otworzył okienko gestem wskazał furtkę, nie chcąc ruszać się z biurka. Monika jak na złość zaczęła kontynuować.
- Do widzenia panie Estreicher! - rzekł miłym głosem i nacisnął przycisk, zgodnie z instrukcją. Eksplozja przyjemności zbiegła się z inną, dużo bardziej widowiskową eksplozją. Budka strażnicza zamieniła się w kulę ognia, rozrzucając resztki wszystkiego co było w środku w promieniu kilku metrów.
 
Halfdan jest offline  
Stary 19-05-2015, 00:56   #135
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Po wykonaniu ważnych telefonów Eric poczekał na Sarę z wiadomością, że obchód jest gotowy za co sam jej powiedział, żeby dopilnować żeby nikt nie uciekł.

Po tym ruszył w obchód, aby odpytać pacjentów na temat doznań dotyczących ostatniego wydarzenia...
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
Stary 19-05-2015, 15:30   #136
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Estreicher zajęty swoimi myślami już miał zignorować strażnika przy bramie, lecz jego wyostrzone zmysły ostrzegły go przed bombą - Żegnaj - Powiedział, po czym skoczył na bok kryjąc się przed falą ognia i odłamkami.

Gorący płomień polizał jego plecy zostawiając poparzenia na martwej tkance jego ciała ~ Ostatni raz, gdy unikałem wybuchu byłem żywy, trochę mi brakuje uderzenia adrenaliny ~ - Przeszło mu przez myśl zastanawiał się czy podobny sposób myślenia jest efektem jego wampirzego stanu czy szoku? Jak właściwie działa obecnie jego psychika? Może tylko wmawia sobie, że jest zszokowany, aby poczuć się bardziej ludzkim?

Odpuścił sobie użalanie się nad własnym stanem ducha zamiast tego zrywając z siebie resztki koszuli, której fragmenty zapewne pozostały w jego plecach i wrzucając ją w niewielkie ognisko, jakie pozostało w miejscu budki strażniczej. Następnie podsycił płomień śmierdzącymi ubraniami, które nosił podczas spaceru w kanałach oraz melonik, który również został bezpowrotnie zniszczony przez falę ognia.

- Przy ilości ubrań, jaką muszę zmieniać dzisiejszej nocy zaczynam się zastanawiać czy nie opłaciłoby mi się biegać w przepasce biodrowej dla oszczędzenia czasu - Mruknął pod nosem.

Chwilę po wybuchu podbiega z zewnątrz jakaś skąpo ubrana kobieta z papierosem w ręce i szybko wykrzykuje - ja wiedziałam, że coś będzie nie tak, gdy przyszedł szef i dał Johnowi strażnikowi ten czerwony przycisk i kazał nacisnąć jak goście będą wychodzić! Do tego sprowadził mu jakąś Hiszpankę

Adam uniósł brwi w zdziwieniu i przeanalizował sytuacje. Taka łaskawość nie pasowała mu do Lasombry - Proszę cię przekaż swojemu władcy, że wbrew temu, co mówiłem diabłu nie skończył się jeszcze pomysły. Zaczął się poszywać pod nas zmieniając formę, aby doprowadzić do skłócenia koterii następne spotkanie zarządzam jutro w mojej domenie. Jako znaku rozpoznawczego użyjemy tematów rozmów jakie prowadziliśmy prywatnie w Elizjum zrozumiałaś ? - Spytał przyjaznym tonem.

Przez krótką chwilę rozważał czy się na niej nie pożywić, ale uznał, że jest to niepotrzebne ryzyko, bo może być zabezpieczeniem a w jej krwi może się kryć coś bardziej szkodliwego niż nikotyna... Po za tym nie lubił palących kobiet i zanieczyszczonej krwi a pod sądem powinni czekać już sprawdzeni członkowie jego trzody.

- Cóż, udało mi się przeżyć już trzeci zamach na moje nieżycie! Od dawna nie czułem się tak żyw! - Powiedział do palaczki, po czym roześmiał się ukazując kły. - Przynajmniej biedny strażnik John umarł szczęśliwy. Morte te salutant Panienko - Sparafrazował salut Rzymski, po czym skłonił się kobiecie i ruszył w kierunku sądu.

Zamierzał unikać głównej drogi, ale skorzystać z mocy krwi, aby przyspieszyć swój marsz. Musiał szybko dostać się do swoich ludzi, aby skorzystać z bezpiecznego źródła pokarmu. Planował również skontrolować Pana McGee za pomocą nadwzroku gdy już upewni się że mężczyzna nie jest świadomą bądź nieświadomą kukiełką Geralda napoi swoich trzech guholi dodatkową porcją krwi i ustali z nimi nowe hasła rozpoznawcze dzięki którym ustalą że ich Mistrz nie jest oszustem.
 
Brilchan jest offline  
Stary 20-05-2015, 01:18   #137
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Eric dokonał obchód uważnie obserwując swoich pacjentów. Nic im się nie stało. Część odnotowała nawet poprawę... czyżby aura wilkołaków miała moc uzdrawiania? Jak się skończy ta wojna będzie trzeba to skrupulatnie przemyśleć.

Po skończonym obchodzie Eric ruszył na spotkanie z Morganem Fornsterem. Idąc na miejsce spotkania wampir porządkował sobie w głowie wiedzę o Heimdallu, który się teraz okazuje się magiem?
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
Stary 23-05-2015, 12:38   #138
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Lionel Remington trochę żałował tego stejka, którego miał na talerzu tuż przed nosem, a którego musiał zostawić. Pierwszy raz zamówił sobie takiego dobrego, a tu lipa, robota czeka. Jego pan sam siebie nazywał Charles of Hanover i tytułował się wnukiem królowej Viktorii. Wszyscy inni nazywali go kukurydzianym królem, herbu krowi ogon. Książę z klanu Ventrue był wysokim, barczystym mężczyzną, z wygoloną twarzą i długimi brązowymi włosami wystającymi spod kapelusza, który wiecznie gościł na głowie. Przeistoczenie na wieki utrwaliło opaleniznę i odciski od pracy na dłoniach. Widać coś ostatnio rodzinie królewskiej kiepsko się wiodło... Charles gestem kazał mu szybko przyjść na zaplecze. Lionel wstał i zanim wszedł na zaplecze przepuścił w drzwiach miejscowego szeryfa, Jamesa Orlo.
Na zapleczu była ich czwórka. Dziewczyna wypiła szklankę szkockiej i gdy już trochę ochłonęła, powoli wszystko opowiedziała. Aż się wierzyć nie chciało, Gerold Wademann, spokojny staruszek niedość że był Tzimisce, to jeszcze sam jeden wytłukł wszystkich starszych w Omaha. Jennifer widziała trupy w Joslyn Castle, jednym z najbardziej znanych zabytków Omahy, który był jednocześnie siedzibą księcia. Lionel spojrzał na księcia. Nigdy nie widzał go aż tak zdenerwowanego. Aż tak się przejął śmiercią tej swojej przyjaciółki (czy kochanki jak szeptano po kątach)? Czy też może bał się że wkrótce Lincoln zaleje fala sabatników? Słuchając relacji Charles chodził nerwowo od jednej ściany do drugiej, jego czoło zwilżył krwawy pot i słychać było… szczękanie zębami?
-Charles, nie panikuj. Trzeba na chłodno pomyśleć co dalej - skarcił księcia. Jak to możliwe że ghul zwraca się w tym tonie do swojego pana? Proste, nie było tajemnicą że Lionel jest odporny na więzy krwi, a Charles to jego najlepszy kumpel.
-Ja nie panikuję, ja, ja … - książę nie wiedział co powiedzieć
-WYLUZUJ! Łażenie w kółko i szczękanie zębami nic nie da. Zwołaj krwawe łowy na Gerolda. Poślij kogoś by zbadał tę sprawę i zdusił chaos w zarodku. Tam jest teraz sajgon, wiesz ile ghuli lata samopas po ulicach? James, pojedziesz? Albo czekaj, może ja pojadę? - powiedział ghul.
- Pojedźcie razem. Jak najszybciej, póki jeszcze sprawa jest świeża. Ja zostanę tutaj i załatwie wam jakieś wsparcie, doślę wam ich jak tylko zbiorę chłopaków. Szeryfie Orlo, ja, książę Lincoln, w imieniu Camarilli i na podstawie złamania szóstej tradycji zwołuję krwawe łowy na Gerolda Wademanna, zabójcy starszych z Omaha i wszystkich którzy się do tego przyczynili - z początku jego głos był pewny, przy końcówce jednak się załamał - Jedźcie i dorwijcie go, ja zorganizuję wsparcie. Trzeba przywrócić porządek, bo burdel zrobi się i u nas - po czym ruszył w stronę wyjścia.
- Dobra James. Kilka spraw. Znasz trochę Kainitów z Omaha, prawda? - zaptał Lionel - Jennifer nie wspomniała nic o Johannie, tym starym Malkavianie co myśli że jest wikingiem. Słyszałem że miał zatarg z księciem Vladimirem, chodziło o prawa do domeny. Nie znam szczegółów, ale mógł maczać palce w tym całym zamachu. Drugim typem są te paskudy z klanu Tremere. Jest ich przynajmniej dwóch. Jeden niby grzeczny, prowadzi Elizjum, ale podobno w środku to prawdziwa żmija. Drugi to szalony nazista, prowadzi labolatorium i cholera wie co tam wyczyniają! No i jest jeszcze Lasombra. Wyobrażasz sobie? Lasombra w Camarilli. Jego stara to jakaś staruszka z Europy, taka prawdziwa staruszka nie to co u nas, 100 lat i już starszy. Lasombra i Tzimisce, mówi ci to coś? Nie mówie że oni wszyscy są od razu wspólnikami, ale na nich bym uważał. To co, może ktoś będzie chętny do dołączenia do nas. Jest jakiś wampir w Elizjum? - wrócili do głównej sali. Oprócz Jamesa i Charlesa była tam tylko jedna Spokrewniona. Sława.
- Masz ochotę przejechać się do Omahy? - ghul złożył jej propozycję - Podobno miasto płonie, może uwiecznisz to na płótnie?
 
Lord Melkor jest offline  
Stary 23-05-2015, 17:08   #139
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Słowa Lionela wytrąciły Sławę z pozornego zamyślenia, delikatnie wbiła igłę w płótno a następnie podniosła oczy z nad tamborka na którym widniały już prawie ukończone nenufary, spojrzała na Lionela i z uśmiechem skinęła głową. Przyda jej się jakaś emocja, jakaś odmiana w jej nie życiu zresztą, w tym miejscu uśmiechnęła się w duchu, to przywołuje pewne wspomnienia, z czasów gdy była jedynie córką swego ojca i u jego boku uczestniczyła w krwawych łowach ….cóż nigdy nie była tak dobra w walce jak staruszek tego oczekiwał, nigdy też nie była mu też tak posłuszna ale jedno mieli wspólne - pociąg do nowych wrażeń i silnych emocji. Wampirzyca odłożyła tamborek, wstała, delikatnie ukłoniła się przed księciem, uświadamiając sobie jak niepraktycznym byłaby walka w tej chwili, długie rozpuszczone włosy, zwisające swobodnie kolczyki, które sięgały nieomal ramion, wąska ołówkowa spódnica, oj tak musi jak najszybciej wrócić do domu. Wychodząc rzuciła przez ramie w stronę Gangrela – „Rozumiem, że twój pchlarz Orlo będzie jechać ze mną w mojej Błękitnej Betty, no a ja się muszę jeszcze przebrać i spakować, wiec widzimy się za dwie godziny pod Elizjum” i nie oglądając się za siebie wyszła pospiesznie.

James Orlo wyrwał się ze skupienia, w którym słuchał historii Jennifer i rozkazów księcia. Wyszczerzył się pobłażliwie, odprowadzając wzrokiem wychodzącą w pośpiechu Slavę i jej falujące rudoblond włosy. Cóż, kobiety potrzebują nieco czasu na pakowanie się, on nie musiał nawet zmieniać ubrania, ciemnobeżowy prochowiec i znoszony garnitur, Colt i nóż u boku jak zawsze.
Wstał i skinął głową Charlesowi, ignorując Lionela.
„Oczywiście, Książę (to słowo zostało wypowiedziane z nutą ironii), wyruszamy natychmiast, nie można pozwolić żeby te śmiecie z Sabbatu przejęły miasto, zbadamy na kogo z miejscowych możemy liczyć i wypalimy ten wrzód.” Jego ciemne, głębokie oczy, zaświeciły się na czerwono a ściągnięta twarz zwęziła w drapieżnym grymasie w odczuciu ekstazy nadchodzącego polowania. „Mogę wziąć Slavę, z tego co wiem całkiem nieźle posługuje się bronią białą i ma inne talenty.. oczywiście jak nie jest zatracona w swoich kaprysach…” Powiedział, również szykując się do wyjścia.

Półtorej godziny później, James czekał przed Elizjum wsparty o motor, ciemny BMW R69, jego Tommygun na plecach, z wiernym ghulem Karlem, owczarkiem kaukaskim, u boku, patrząc na nadjeżdżającą w swoim błękitnym Fordzie Fairlane Slavę.
Bądź grzeczny Karl, będziesz jechać ze Slavą, niedługo zapolujemy w nowym miejscu.” – Poklepał psa po głowie, ujrzał odbicie swojego oczekiwania w jego rozumnych oczach.

Przygotowania zajęły Sławie mniej czasu niż przewidywała, ot zdjęła biżuterię, pozostawiając na palcu tylko skromny srebrny pierścionek (pamiątkę po Joe), zaplotła włosy w warkocz który okręciła jak jeszcze za czasów swego pierwszego życia dookoła głowy, założyła niebieski bliźniak, jeansy, pas do którego przyczepiła rapcie. Na koniec zdjęła ze ściany ostatni podarek od ojca – swą zadbaną wychuchaną ludwikówkę, była w idealnym stanie i nadal dobrze układała jej się w dłoni. Dla pewności wykonała kilka uderzeń, zastaw i już po chwili uśmiechając się z zadowoleniem włożyła szablę do pochwy. Wychodząc zabrała ze sobą jeszcze nieduży neseser, który zawsze leżał pod łóżkiem, przygotowany na wszelki wypadek i pojechała, mając nadzieje, że James już będzie czekać. Nie rozczarowała się, był już tam wraz ze swym pchlarzem, podjechała zatrzymując się nieomal przed jego nosem, otworzyła tylne drzwi i zagwizdała na psa, który wsiadł niechętnie oglądając się na przyzwolenie Pana. Następnie zatrzasnęła za nim drzwi, usiadła za kierownicę, otworzyła okno i powiedziała „więc szeryfie plan bez zmian do zobaczenia w zamku” i ruszyła.

James po chwili ruszył za nią i przez moment wydawało mu się, że przez otwarte okno samochodu dobiega go smutna piosenka, niestety nie potrafił rozpoznać ani jej słów ani nawet języka, może to przez wiatr.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Wisienki : 23-05-2015 o 17:14.
Wisienki jest offline  
Stary 24-05-2015, 11:55   #140
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Wampirzyca przeszła do truchtu. Żołnierze zostali daleko z tyłu. Wyglądało na to, że odpuścili pogoń. Uratowana kurczowo trzymała się jej szyi. Była cicho. Zagadała, gdy upewniła się, że żaden dźwięk nie przyciągnie pościgu.

- Dzięki Gerold za pomoc! Myślałam że już po mnie… Paskudne typy, czego oni od ciebie chcieli? Nic im nie powiedziałam! Zaraz, od kiedy umiesz zmieniać się w wilka? - wyrzucała z siebie jak z zaciętego karabinu, który po odblokowaniu, chciał nadrobić straty.

Łapy zawiodły ją w pobliże nasypu torów kolejowych. Zrzuciła fioletowy balast, przechadzając się teraz wzdłuż kamieni. Świat wyglądał inaczej - czarnobiały, pełen intensywnych zapachów. Uniosła łeb, nasłuchiwała. Cisza, nie licząc szeptu trawy. Kłapnęła paszczą na słowa dziewczyny. Ta widziała co chciała zobaczyć. Wierzyła w swój wyimaginowany świat, Gerolda na białym koniu. O sześciu nogach i głowie w miejscu ogona. Zlepionego z masy bezkształtnych ciał.

- A coś ty mogła powiedzieć? - Золa wracała do zwykłej postaci, bledszej i bardziej upiornej niż zwykle, po zużyciu sporej ilości Vitae. Powątpiewała. - Śmierć za te strzępy. Nierówny rachunek.

Dziewczyna jakby zignorowała lub nie zrozumiała słów Spokrewnionej.

- No, tym razem nieźle ci wyszło! Fajny tatuaż i kolor oczu też fajnie dobrałeś! Wyglądasz dużo bardziej realistycznie niż za ostatnią próbą. I tak jakoś… strasznie - rozejrzała się dookoła, upewniając się że nikt nie podsłuchuje - Bardzo się o ciebie martwiliśmy. Zostawiłeś nas w trakcie… wiesz czego. Wyszedłeś tak nagle, bez słowa wyjaśnienia. Karina chciałaby wrócić do domu, a ciężko jej w... takim stanie. Dlatego tu przyjechałam. Nic ci się nie stało? Wracamy?

Wampirzyca uniosła brew w lekkim niedowierzaniu. Czyli jednak, skoro dziewczyna bezkrytycznie wzięła ją za Gerolda, staruszek często musiał bawić się w przebieranki. Nigdy go nie spotkała i nie miała pojęcia, ani o manieryzmach, ani o sposobie bycia Tzimisce. Mogły być zmienne jak natura Zniekształcania i jego chore twory. To ułatwiałoby zadanie.

- Pokaż - zbliżyła się do nastolatki, ostrożnie posadziła i odsłoniła ranę na nodze. Z troską oceniała stan postrzału, chociaż bardziej interesowało ją, czy była w stanie sama go zasklepić. Dziewczyna brzmiała i zachowywała się jak typowy Igor, związana krwią lub kajdanami woli. Золa chciała się upewnić. Wysłuchała co ma do powiedzenia. Skinęła twierdząco głową.

- Zaczekaj, zorganizuję transport - zagaiła. Nie wiedziała, czy fioletowa przyjechała własnym wozem, czy komunikacją miejską, ale nawet jeśli miała samochód, to pewnie stał teraz zaparkowany w Elkhorn. Powrót tam był wykluczony. Weszła na torowisko. Odwróciła się sprawdzając, czy aby posłuchała. - Zaraz wracam - porozumiewawczo puściła oko i szybkim krokiem ruszyła przed siebie.

Nieopodal stał nieduży dom, zamieszkały przez imigrantów z dalekiego wschodu. Wampirzyca wykorzystała swoją szansę na uzupełnienie ubytku krwi i zdobycie środka lokomocji. Samochód nie prezentował się okazale, ale był w zasięgu ręki. Mieszkańcy spali snem umarłych, po wielogodzinnym dniu pracy. Stąpała ostrożnie po deskach skromnie urządzonego wnętrza. Minimum ozdób i mebli, surowo, lecz funkcjonalnie. Weszła na piętro i uchyliła drzwi pokoju. Zawiesiła wzrok na wyblakłym zdjęciu młodego mężczyzny w czapce pilota stojącego na tle Mitsubishi Reisen. Krążyła pomiędzy pomieszczeniami, posilając się na śpiących, obracając ich sny w koszmary.

- Kyuuketsuki - wymamrotała starsza kobieta, wiercąc się niespokojnie na łóżku. Jej krew miała silny posmak alkoholu.

Po jakiejś pół godzinie Spokrewniona wróciła do biednego Igora. Syta na tyle, aby móc sprawnie reagować w razie nagłych kłopotów. Kłopoty były nieodłącznym kompanem dzisiejszych nocy. Dziewczyna zapewne byłaby chętna do udostępnienia żyły. Золa dużo mniej do skorzystania z takiego źródła. Wolała zjeść na mieście, nic o tym nie mówiąc. Nie czekając reakcji rzuciła młodej kluczyki.

- Prowadź - wydała polecenie. - Prędkość tej krypy przyprawi mnie o letarg - skierowała się w stronę fotelu pasażera.


[MEDIA]http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/f/fa/1969_Honda_N360_01.jpg/800px-1969_Honda_N360_01.jpg[/MEDIA]

Wsiadły do hondy i ruszyły. Dziewczyna o fioletowych włosach była mocno skołowana, minęło ponad pięć minut zanim zorientowała się gdzie wsadza się kluczyk, włącza światła i odciąga ręczny hamulec

-Weź się w garść Violet! Wybacz Gerold, to całe przesłuchanie mnie wykończyło, czuję się jakbym nie spała od tygodnia. Trochę mi słabo, ale myślę że dam radę! - rzekła drżącym głosem.

Jechały na północ, powolutku i całą szerokością bocznych uliczek. Violet pomyliła się kilka razy wjeżdżając w ślepe uliczki, ale w końcu udało jej się dojechać do drogi stanowej numer 133, prowadzącej na północny zachód. Wyjeżdżały za miasto.

Gdy wydostały się na stanową, poziom jazdy Violet jakby się poprawił. Może to dlatego, że ruch był znikomy, a trasa biegła prosto? Ilość manewrów nie była też znowu przytłaczająca. Tu skręt w lewo na trzydziestą szóstą, później w prawo w boczną dróżkę i cały czas prosto aż do dziewięćdziesiątej pierwszej. Później cyfry zmieniały się jeszcze na 77 i 275, chociaż wciąż to była ta sama nitka, by w końcu powrócić do dobrze znanego 91. Droga usypiała monotonnością - po lewej pole, po prawej rzeka, gdzieniegdzie jakieś drobne skupiska drzew. I tak płynęły przez morze kukurydzy całe 60 mil. Po dwóch godzinach, honda dojechała do tabliczki “Snyder: 318”.

[MEDIA]https://c1.staticflickr.com/1/65/429922527_6d9e21ccb0.jpg[/MEDIA]

Z prawej strony ukazała się komenda straży pożarnej, pod którą stało zaparkowanych kilka wozów strażackich. Dziewczyna skręciła w przeciwnym kierunku i jadąc miedzy uliczkami dojechała do małego ceglanego domku przy maple street z numerem 203. Naprzeciwko znajdował się park strażaka oraz Fireman’s Ballroom. Widać wszystko w tej wiosce koncentrowało się wokół lania wody na ogień. Przy sali balowej uwagę przyciągały cztery ciężarówki okryte płachtami. Wokół kręcili się jacyś groźnie wyglądający ludzie z karabinami.

Violet zatrzymała się przy garażu, ale zanim wysiadła z domku wybiegła inna dziewczyna.

- Violet! Chodź szybko, coś się święci!
- Karina, co się dzieje? Kim są ci ludzie?

Золa spojrzała na Karinę i poczuła się jakby spojrzała w lustro. Co prawda było mnóstwo niedociągnięć, nie zgadzał się kolor oczu, włosy były nie w tym odcieniu i rysy były trochę zbyt rozlazłe, ale podobieństwo było uderzające. Ktoś kto polegał tylko na rysopisie mógłby się pomylić.

-Nie wiem, ale zastrzelili starego Pete’a! Chodźcie do środka! - w głosie sobowtóra nie było rosyjskiego akcentu.

"Oh doprawdy?" dźwięk wyładowań elektrycznych schował się za wesoło zmrużonymi oczami, przed którymi wyrosło dzieło życia wyrwane wprost sprzed chirurgicznego noża. Wampirzycy zrobiło się ciasno we własnej skórze. Zaczęła pić jak kreacja na drogim bankiecie, tylko dlatego, że jakaś wredna suka założyła dokładnie taką samą.

W trakcie jazdy miała dużo czasu. Przyglądała się okolicy, wielkiemu nic na środku wielkiego nigdzie. Spokojne, niewzruszone, dalekie od burzy sypiącej gromami na miasto. Aż dotarła do celu. Wioska wyglądała na schronienie kogoś, kto boi się ognia i nawet nie bardzo się z tym kryje. Pojazdy i ludzie pod bronią stanowili za to interesujący deser, na tyle interesujący by zajrzeć im pod kieckę, ale to za chwilę. Na razie zastrzelili starego Pete'a. Nieodżałowana strata dla świata, zapewne... Wampirzyca przeciągnęła się, zaplatając palce wysoko nad głową. Nie musiała wiele robić, a i tak z chęcią pokazywali jej to i owo. Zastanawiała się jak zareaguje Violet, gdy dowie się kogo tak naprawdę sprowadziła do domostwa. Na pewno poczuje się głupio. Jednym z tych rodzajów nieprzyjemnych wrażeń, które po latach przywołuje byle myśl i niezmiennie mocno rodzi uczucie głębokiego zażenowania. A może to tylko jedna wielka pułapka, w której ona sama jest myszą? Wkrótce się okaże. Skorzystała z zaproszenia, rozglądając się uważnie, kto lub co, powita ją za progiem.





 
Cai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172