Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-03-2012, 22:19   #241
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Stary rycerz wejrzał kolejno na każdego z osobników, którzy to zaoferowali pomoc. Na jego twarzy malował się stoicki spokój, pewność siebie, ale i można było dostrzec nutkę wzruszenia, widząc poświęcenie rannych i sponiewieranych walką najemników.
-Nie wiem, Gregorze, skąd żeś wytrzasnął tych mężów, ale niech Sigmar Cię za to błogosławi...- zwrócił się do maga -Trzymajmy się razem, w zwartym szyku. Potwory pewnie rozpierzchły się po całej osadzie. Dla nas lepiej, będziemy wyłapywać każdego i błyskawicznie zabijemy. Dajcie wykazać się strzelcom. Niech atakują na dystans tak długo, jak to tylko możliwe. Może uda nam się uniknąć jakiś poważniejszych ran w tej bitwie...- starzec najwyraźniej miał jakieś doświadczenie w dowodzeniu, gdyż prędko ustawił szyk i kompani byli gotowi by ruszyć.
-Słyszycie?- zapanowała cisza. Każdy z przebywających osób w sali wejrzał na Roderyka, który wcześniej siedział skulony ze strachu w kącie komnaty.

-To wycie? Skomlenie? Jakby ktoś wołał o pomoc...- nikt nic nie słyszał, a uznany wcześniej za szaleńca najwyraźniej miał jakąś kolejną chorą wizję.
-Teodorze...- mag zwrócił się do khazada -Utykasz. Tylko byś nas spowalniał. Musi ktoś tu zostać i strzec tych ludzi.- rzekł Gregor kładąc dłonie na ramionach akolity -I wieszcza...- dodał szeptem. Krasnolud pragnął walczyć, jednak nie był głupcem. Wiedział, że na wiele się nie zda a będzie tylko kulą u nogi -Zatrzymasz ich w drzwiach, jeśli ktoś jeszcze panoszył się po zamku.- Brodacz wiedział, ze mag ma rację. Pokiwał niechętnie głową i usiadł na drewnianym stołku.
Grupa najemników w towarzystwie Gregora i Von Waltera ruszyła prędko w stronę dziedzińca a następnie do osady pod murami zamku.
-Wycie dusz... Słyszę wycie dusz...- Roderyk powtarzał pod nosem, skupiając na sobie wzrok gości Von Waltera i Teodora.

~***~

Kompania wybiegła zwartym szykiem pod podniesioną kratą, prowadzącą z zamku na czeladź. Liczne chaty płonęły a inne zdążyły już dawno spłonąć. Żar i smród palonego ścierwa unosił się w powietrzu, był tak intensywny, że niektórym zbierało się na wymioty. Trup ścielił się gęsto. Na kilkunastu chłopów przypadał jeden zwierzoludź, stratowany przez swych współplemieńców lub zabity przypadkową strzałą posłaną cholera wie skąd. Krzyki i jęki rannych i umierających były najstraszniejszą muzyką skomponowaną przez życie do tego aktu zbrodni i mordu. Zmęczeni towarzysze raz po raz odnajdywali jakiegoś mutanta zabijając go błyskawicznie. Teoria Von Waltera spełniła się. Bestie grabiły chaty, znęcały się nad rannymi, lub gwałciły nieprzytomne a czasem nawet i martwe kobiety. Felix, Gottwin i Dawit spisywali się tej nocy wyśmienicie. Ich pociski raz po raz zabijały przypadkowego potwora, budząc tylko grymas złości na twarzach żądnych walki krasnoludów.

W niespełna trzy godziny osada została pobieżnie przeczesana przez grupę. Po drodze dołączyła do nich trzyosobowa grupka najmitów, którzy bronili się w jednym z szynków w osadzie, a także kilkuosobowa grupka strażników dróg, która przebywała na ziemiach Von Waltera przypadkiem by odnowić zapasy przed wyruszeniem w dalszą drogę. Tuż przed świtem kompania powróciła na zamek. Na dziedzińcu kotłowała się już spora grupa mieszkańców, którym udało się uniknąć rzezi. Stary rycerz nie był obojętny na ich krzywdę i po zamknięciu krat na dziedziniec dla zapewnienia bezpieczeństwa wprowadził chłopstwo na zamek, gdzie każdy otrzymał swój własny kąt, by odpocząć i uzyskać tymczasowe schronienie.
Kiedy sytuacja zdawała się już być opanowana, grupa ponownie spotkała się w wielkiej komnacie, gdzie kilka godzin temu trwała zabawa. Byli padnięci, brudni i śmierdzący ale udało im się.

-Idźcie odpocząć. W południe spotkamy się tu, by pomyśleć co dalej.- głos rycerza brzmiał, jakby nie przyjmował opcji sprzeciwu. Ranni zostali opatrzeni przez guślarza Karola, oraz nadwornego medyka Klausa. Ich zdrowie było mocno nadwyrężone ale psychicznie czuli się znacznie silniejsi, wszak zwyciężyli z nie byle kim, jak zresztą wtedy na polanie podczas walki z rycerzem chaosu.
Położenie się w łóżku było tylko skromnym bodźcem dla organizmu, który w ciągu kilku chwil poddał się wygodom. Usnęli jak małe dzieci.
W południe musiał budzić ich jeden ze strażników dróg, który dołączył do nich podczas walki w osadzie. Kiedy w końcu znaleźli się w sporej komnacie, nie było tu śladu po zabawie, choć jedzenie na stole wciąż czekało. Rycerz wiedział, że będą głodni. Nigdzie nie było śladu Gregora i młodego Wilhelma.
-Jestem wam bardzo wdzięczny moi przyjaciele...- rzekł Von Walter. Obok niego siedział spokojnie wilczur, którego futro było posklejane z krwi. Chyba nie jego własnej.

-Gregor wyruszył z giermkiem do stolicy poinformować magów, oraz Imperatora o całym zajściu. Zostańcie tutaj jak długo będziecie tego potrzebować. Mam również skromny dowód wdzięczności...- rzekł wskazując ręką kuferek ze złotem, leżący pod stołem z jedzeniem.
-Dwadzieścia pięć złotych monet na głowę, niestety nie mogę pokusić się na większą kwotę – choć bardzo bym chciał – gdyż sporo złota będzie mi potrzebne by zatrudnić nowe straże a także zadbać o bezpieczeństwo zamku i osady...- wzruszył ramionami.
-Ci z was, którzy nie zechcą odejść znajdą u mnie zatrudnienie. Jeden z chłopów doniósł mi o dziwnym wydarzeniu, ale to za kilka dni. Jak odzyskacie siły. A teraz wybaczcie. Muszę pobyć sam, poukładać sobie wszystko w głowie...- rzekł po czym przeprosił ich i odszedł z komnaty znikając na korytarzu.

Koniec rozdziału II
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 19-03-2012, 12:32   #242
 
Deliad's Avatar
 
Reputacja: 1 Deliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputację
Po dramatycznych wydarzeniach, wynikłych ze zdrady straży zamkowej i dowodzącej nimi krasnoludki, czas nieco spowolnił.

Po opatrzeniu ran Zirnig nie zamierzał próżnować, w zamian za to zagonił kilku z nielicznych mieszkańców wioski do wynoszenia truchła mutantów i zdrajców na stos. Upewniwszy się, że khazadzka zdrajczyni spoczęła na jego szczycie rozpalono ogień podsycany oliwą. Czarno smoliste chmury spowiły niebo w powietrzy rozszedł się odór palonego futra i ciał.

Zirnig pozostał w zamku.Postanowił pracować dla Von Waltera.
Mimo, że planował zarobić trochę złota i ruszyć w dalszą drogę, to jednak sprawa wieszcza zainteresował go. Głównie dlatego, że wydawała się sprawdzać.

Narastająca atmosfera zagrożenia zaczęła udzielać się wszystkim. Przepowiednie stawały się faktem. Nad starym światem zawisło potężne zagrożeni. Świat miał zatrząść się w posadach, a może nawet i runąć. Zła aura mąciła myśli...

Khazad miał na to sposób. Wyszukiwał sobie zajęcia, zaprzątające jego uwagę na tyla aby nie myśleć o niczym innym.
Próbował nawet zająć się rekrutacją do straży, ale ocalałych nie było zbyt wiele.
W zamian za to starał się nadzorować odbudowę wioski w sposób poprawiający jej obronność.

W nielicznych wolnych chwilach popijał mocne trunki z pozostałymi członkami drużyny.
Mimo, że życie nauczyło go nie ufać nikomu poza sobą, zaczynał lubić tą zbieraninę. Gadanina halfinga nie drażniła go już tak bardzo, no może, tak na poziomie bzyczącej muchy.
Drwal i myśliwy okazali się chłopami na schwał zdatnymi tak do bitki jak i do wypitki.
Młody mag wzbudzał nieco podejrzliwości ale w godzinie próby stanął na wysokości zadania.
Poza tym wśród krasnoludzkiej braci czuł się jak ryba w wodzie.
 
Deliad jest offline  
Stary 19-03-2012, 13:21   #243
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację


Nim nastanie koniec


Rozdział III: „Zabijmy ich. Wszystkich.”






Od czasu wielkiej potyczki ze zwierzoludźmi minęło sześć dni. Dla jednych ten czas ciągnął się niemiłosiernie, dla innych były to dni dobrze spożytkowane, na odpoczynku, oraz wszelakiej maści pomocy w pracach na zamku i pod nim. Najwięcej powodów do narzekania miał Ragnar oraz Teodor. Krasnoludy po potyczce z zwierzoludźmi były mocno poobijane, przez co większość czasu musieli spędzić na odpoczynku, by do kolejnej misji móc przystąpić pełni sił. Teodor, ciągle kuśtykał, jednak ból był nieporównywalnie mniejszy do tego, który czuł pierwszego dnia, zaraz po bitwie. Ragnar też nie miał łatwo, kiedy tylko głośniej się zaśmiał, czy zakasłał wspomnienie o powalającej sile byczogłowego mutanta wracało jak za pstryknięciem palca. Yerg na szczęście nie był tak uparty i zrzędliwy jak krasnoludy, wiedząc, że jego stan zdrowia nie pozwala mu się angażować w inne prace na zamku. Przykładowo taki Gottwin, którego poproszono o pomoc przy wynoszeniu zwłok i paleniu ich na polanie poza obrębem zamku, czasami zazdrościł rannym, gdyż mógłby więcej czasu spędzać z Katarzyną, w jej izbie, pachnącej przyjemnymi dla nosa perfumami.

Rankiem siódmego dnia od bitwy kompani jak co dnia zostali zaproszeni na śniadanie w komnacie Von Waltera. Stary rycerz, zdążył ich nieco poznać i nawet polubić. Najwięcej korzyści miał z tego Felix, który spędzał sporo czasu z czworonogiem rycerza. Kiedy już zjedli do syta lord przeszedł do sedna sprawy. Człek wstał od stołu i odchrząknął zwracając na siebie ich uwagę.
-Jak pewnie pamiętacie, wspominałem wam, że mam dla was pewne zadanie, ale o jego treści mieliście się dowiedzieć, dopiero kiedy odzyskacie siły. Myślę, że ten czas właśnie nadszedł. Wasze rany się pogoiły a ból nie będzie przeszkadzał w podróży. Oczywiście, nie musicie się za to zabierać. Zrozumiem.- rzekł robiąc kilka kroków od stołu, by po chwili wrócić do swojego miejsca przy stole i upić nieco wina z pucharu.
-Kilkanaście dni przed waszym przybyciem do mych włości otrzymałem dziwne wieści. Jeden z chłopów błagał mnie o pomoc w poszukiwaniu swej brzemiennej żony. Niestety nie miałem na to czasu i machnąłem na sprawę ręką, wierząc, że pewnie wróci do domu za dzień lub dwa...- wejrzał skruszonym spojrzeniem w podłogę jakby było mu wstyd.

-Sprawa mi się przypomniała, kiedy wraz z listami od posłańca z Hergig otrzymałem wieści od miejscowej straży o zaginięciach kobiet w ciąży... Zniknęło ich siedemnaście z całego miasta... Wszystkie, które były w stanie błogosławionym...- miał poważną minę, jakby sprawa śmierdziała wpływem chaosu z daleka -Myślałem, że to sprawka kultystów chaosu. Dwa dni drogi stąd, na północ, w gęstym lesie, znajdował się kamienny krąg, gdzie lata temu mroczne rytuały odprawiali słudzy czarnych bogów. Co prawda wybiliśmy ich co do jednego, jednak obawiałem się iż powrócili. Opowiedziałem o tej sytuacji naszym znajomym strażnikom dróg, wiecie, tym którzy pomagali w walce z zwierzoludźmi. Chciałem wypytać ich o tamte tereny. Przyznali, że regularnie sprawdzali tamte okolice i nie natknęli się na nic niepokojącego. Mało tego, kamienny krąg wyglądał na zapuszczony, jakby od czasu pogromu chaosytów nikt tam nie zaglądał.- zrobił przerwę by napić się wina -Dolf, przywódca tej czwórki doniósł mi o pewnym człeku, którego spotkali na trakcie.-

Rycerz nie zwlekał z dalszymi wyjaśnieniami. -Ten człek zbierał ponoć rośliny dla zielarki ze swej wsi, wraz z dwójką kompanów. Dotarli oni do Jaskini Białego Wilka, by zebrać 'elfie pokrzywy'. Kiedy zbliżyli się do jamy usłyszeli dziwne wycie, coś jakby jęki dziesiątek, łkających ludzi. Dwoje z nich weszło do środka, by sprawdzić, co tam się dzieje, a ten jeden, którego spotkali strażnicy dróg, pozostał na czatach. Czekał kilka godzin aż opuścił to miejsce, przekonany że płacz, który słyszał zabił jego znajomków... Podejrzewam, że teraz tam mogą ukrywać się kultyści i może mieć to związek z uprowadzonymi kobietami. Chciałem byście wybrali się tam razem ze strażnikami i sprawdzili dokładnie Jaskinię Białego Wilka. Zabijcie każdego, który nosi znamię chaosu i spróbujcie uwolnić przetrzymywane kobiety. Nagroda oczywiście was nie minie.- zapewnił -Jeśli jesteście gotowi, możecie ruszyć nawet jeszcze dzisiaj. Chcecie podjąć się tego zadania?- spytał, by się upewnić.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 20-03-2012, 10:44   #244
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Dawit spędził te parę dni głównie na wypoczynku. Chadzał po okolicznej osadzie przechwalając komu się da o tym, że jest bohaterskim obrońcą zamku. Ilości zwierzoludzi, których ponoć zabił z każdą opowieścią się zwiększały.

W zamku delektował się głównie posiłkami i wygodami. Tak, takie życie mu się należało. Jego bohaterskość została doceniona, och jakby on chciał mieć taki swój zameczek. I takie wystawne śniadania. Tyle, że on na swój zamek sprowadził by jeszcze lepszej klasy kucharza, innego niziołka. Te ludzkie posiłki, fakt, mogą być dobre, no ale nigdy nie będą się równały z tymi podanymi przez halfinga.

Odwiedził też zbrojownie zamkową. Uzupełnił zapasy prochu i amunicji, ale wrócił z niej zawiedziony. Wymarzył sobie właśnie zbroję kolczą i chciałby takową posiadać. Jedną przymierzył, ale czepiec zasłonił mu oczy, kaftan wyglądał jak kobieca spódniczka, a ubierając nogawice nie ujrzał nawet swych stóp. W końcu się poddał. Ale nie omieszkał wspomnieć o tym przy okazji von Walterowi

- Panie! Oczywiście pomogę w tej słusznej sprawie. Ja bohater tego zamku o obrońca tych włości! Pomogę! Ja i me Victorie będziemy wspierać pozostałych siłą, wdziękiem, intelektem i precyzją! Ubijem chaośników złych! I Uratujem biedne kobietki! Tak zrobię! JA! Bohater! Ale panie, szukałem tu jakiegoś odpowiedniego ubioru dla siebie. Takiej fajnej zbroi, kolczej, oj tak. A tu same takie wielkie! Nie ma nic na bohatera mniejszego, choć większego! Czemuż to tak?! Może panie Walter by jakiś rzemieślnik zrobił by zbroję, godną bohatera? By pański bohater i obrońca prezentował się okazale!
 
AJT jest offline  
Stary 20-03-2012, 19:17   #245
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Gracjan po walce spędzał czas na zgłębianiu znajomości sztuk magicznych. Odizolował się od reszty towarzyszy spędzając czas na zwiększaniu swoich zdolności. Księgi wchłaniał nocami bowiem stawiał na intelekt i siłę umysłu niż nad silne i mocarne dłonie. Co jakiś czas spacerował wokół zamku opróżniając umysł ze zbędnych myśli. Kobiety nie były mu w głowie, być może dlatego że po raz pierwszy wiadomo było kim jest, toteż mógł odpocząć od tego co go ciągnęło do nich.
W końcu nastał dzień spotkania z Von Walterem. Gracjan stał jak zawsze gdzieś z boku, uważnie słuchając każdego jego słowa. Gdy wymówił kultyści, pierwszym odruchem miało być splunięcie na podłogę, lecz powstrzymał się. Wiedział czym jest kult, wiedział czym są Ci, którzy podążyli ta mroczną i zakazaną ścieżką i gardził nimi. Widział nie raz jak ludzie, biedni, opuszczeni, bogaci i sławni zwracają się ku mrocznym bogom i wiedział jedno.. śmierć dla nich była jedynym rozwiązaniem. To jednak co mówił ich gospodarz zaczęło napawać go wstrętem, bowiem dzieci, w dodatku nie poczęte, winny być świętością
Jak napisano w jednych z mądrych ksiąg, które studiował:

„Człowiek dla człowieka powinien być świętością”

Domyślał się, że skoro z tych jaskiń nikt nie wrócił, to znaczy że czeka ich kolejna walka. Kolejna próba charakteru. Kolejna próba siły woli i męstwa. Nie zamierzał się wycofać więc rzekł:

- Mistrz mój przykazał mi bym wspomagał Gregora. Jego nie ma więc jestem winien wspomagać Ciebie Panie. Tak więc zrobię co mogę by.. wykonać zadanie.

Nie widział powodu by mówić soczyście, rozwodzić się nad tematem. Znaleźć i zabić kultystów, tak też się stanie.

- Dlaczego tą Jaskinię zwą Białego Wilka.. czy wiąże się z tym miejscem jakaś historia Panie ?
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 21-03-2012, 11:13   #246
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Twardy wykorzystał owe dni na odpoczynek i leniuchowanie. Oczywiście wykonywał co swoje... Przy paleniu trupów i innych drobnostkach. Bowiem po ten męczącej nocy wszystko było zdecydowanie lepsze i prostsze. Gdy padła propozycja kolejnej pracy, za dodajmy jak na podwyższone standardy Twardego dość marne pieniądze. Po chwili wachania się zgodził. Głównie ze względu na możliwość zabicia chaosytów. Którzy poważnie zaczeli go irytować mnożąc się niczym króliki. Ludzkie dzieci obchodziły go mniej. Jednak były to dzieci. I nawet burkliwy Twardy musiał przyznać że to dość bulwersująca zbrodnia.

-Zgadzam się. Ruszajmy natychmiast. Im szybciej ich zabijemy tym lepiej. W dodatku na pewno robią jakieś eksperymenty na tych malcach. Zamienią je w bóg wie co...

Po tych słowach zaczął przygotowywać się do wyprawy.
 
Icarius jest offline  
Stary 21-03-2012, 12:53   #247
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Praca, praca, praca.... Na dodatek taka, do której Gottwin raczej nie był przygotowany.
O ile niekiedy zdarzało mu się zakopać jakiegoś truposza, o tyle hurtowa zabawa w kopidoła niezbyt mu przypadła do gustu. W końcu człek nie po to się najmuje jako ochroniarz, by musiał zajmować się takimi 'przyjemnościami'. Jedynym zyskiem prawdę mówiąc było to, że zwłoki zwierzoludzi tudzież byłych strażników nie zaśmiecały widoku. No i można było liczyć na to, że od czasu do czasu znajdzie się jakiś ciekawy przedmiot lub też parę groszy.

Znacznie ciekawsza była pomoc przy usuwaniu zniszczeń. Co prawda do ciesiołki czy stolarki Gottwin aż takiej ręki nie miał, ale zawsze do czegoś mógł się przydać. I przynosiło to więcej satysfakcji niż kopanie grobów. No i wdzięczność mieszkańców była rzeczą miłą.
Podobnie jak było nią towarzystwo Katarzyny, z którą Gottwin spędził kilka przyjemnych chwil.

Z pewnością znaleźliby się tacy, co przedłożyliby siedzenie w bezpiecznych murach nad ryzykowną w końcu wyprawę. Jednak Gottwin do nich nie należał. Dlatego też bez większego namysłu zgłosił się do proponowanego przez von Waltera zadania.
 
Kerm jest offline  
Stary 21-03-2012, 13:28   #248
 
Deliad's Avatar
 
Reputacja: 1 Deliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputację
Zirnig wysłuchał propozycji Von Waltersa popijając bursztynowy, pienisty płyn leczniczy na wszelki dolegliwości tak ciała jakoż i ducha.

- Idę z wami. Co ciągnie tych straceńców do kultu plugawych bóstw? Przecie jedyne co im mogą ofiarować to rychły zgon. Ci dewianci to nie mają żadnych świętości! Nawet dla kobiet w ciąży! Ktoś ich musi wreszcie nauczyć szacunku. I to ostrzem topora!


- Gregor pojechał i zabrał nam środek transportu, trza był zabrać grubego z dwukółką - zagadnął głównie do siebie.

- Panie Volters znajdzie się tu jakaś bryczka, abo co innego. Nie ma co czasu mitrężyć. I tak żałuję, żeśmy się o tym wcześniej nie zwiedzieli. Ruszajmy od razu. Kto będzie przewodnikiem?

Zirnig ruszył do swojej komnaty po niezbędny ekwipunek.
 

Ostatnio edytowane przez Deliad : 21-03-2012 o 19:09.
Deliad jest offline  
Stary 21-03-2012, 13:51   #249
 
Ryder's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputację
Sytuacja zmieniała się nieustannie. I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno temu Yerg był odludkiem uciekającym przed własną przeszłością... Po ostatnich wydarzeniach leśnik miał sporo czasu by przemyśleć swą obecną sytuację. Ku własnemu zdziwieniu odkrył, że stare wspomnienia zblakły przy nadmiarze nowych wrażeń. Leżąc obandażowany w swojej izbie doszedł również do wniosku, że choć tęskno mu do spokoju puszczy, wcale nie jest mu źle. Stracił dotychczasowy dobytek, prawda, jednak zyskał kilkoro zacnych towarzyszy, dorobił się niezłego grosza i nawet gdyby miało się na tym skończyć, w najgorszym wypadku zostałby na służbie u Waltera. Dni mijały a on szybko dochodził do siebie.

Pod koniec tygodnia był znowu w świetnej formie, wtedy to lord przedstawił im kolejną propozycję. Yerg starał się słuchać uważnie, jednak z każdym kolejnym słowem coraz trudniej przychodziło mu usiedzieć w miejscu, gdy czuł narastającą gulę w gardle. Wspomnienia wracały... Jeszcze Walter nie skończył mówić, a Yerg zerwał się z siedzenia.

- I dopiero teraz nam to kurwa mówisz?! Winniśmy byli wyruszyć choćby następnego dnia po tamtej walce! Kto wie, do czego te pomioty chaosu zdążyły się posunąć przez ten tydzień, a ty siedzisz sobie spokojnie w swoim zamku i srasz na to wszystko! - podniósł swoje krzesło i roztrzaskał je z hukiem o najbliższą ścianę, po czym kontynuował równie zapalczywie - Czy miałeś kiedy do czynienia z kultystami!? Ja MIAŁEM. Tak, kurwa! Moje siostry są kultystkami, wiesz, panie lordzie?! Dlatego mówię wam wszystkim, zabierać kto co ma ze sobą i ZAPIERDALAĆ! - spojrzał jeszcze na von Waltera - Z całym szacunkiem, ale lepiej załatw szybko co trzeba żebyśmy mogli wyruszyć.

A może jednak był człowiekiem z lasu...
 
Ryder jest offline  
Stary 21-03-2012, 18:59   #250
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
Z końcem walki przyszedł czas na opłakiwanie zmarłych, kopanie dołów, palenie zwłok mutantów, i w końcu, na zasłużony odpoczynek. Ragnar nie zwracał sobie głowy sprzątaniem po całej tej jatce. Dostał wyraźny i surowy zakaz opuszczania łóżka. Jeśli chciał wrócić do zdrowia i uniknąć kalectwa, musiał przełknąć swoją chęć pomocy i usłuchać medyka. Jedynymi ustępstwami od reguły były oczywiste wizyty w miejscu, gdzie król chadza piechotą oraz na posiłkach spędzanych razem z von Walterem i resztą kompanii. Każdego dnia czuł się silniejszy i także silniejsza stawała się jego chęć zrobienia czegokolwiek. Niestety..jak mus to mus. Reszta chyba poradzi sobie bez niego, wszak nic niebezpiecznego się nie dzieje. Gdyby zaś nadeszło prawdziwe zagrożenie, wsadziłby medykowi te wszystkie ohydne specyfiki i okłady tam gdzie światło nie dochodzi, po czym jakby nigdy nic ruszyłby do walki.

Niestety jak na złość panował spokój. Skutkowało to tym, iż światły cyrulik, który go odwiedzał nauczył się sporej ilości nowych przekleństw i wiązanek, o których istnieniu i połączeniu nawet nie śnił, zarówno w mowie reikspiel jak i khazalid. Skarżył się on później Ragnarowi, że przez niego kwiecista wiązanka wyrwała mu się podczas obiadu z rodziną. Dostał później parę razy wałkiem od żony, co było widać po siniakach. Reakcją krasnoluda na ową historie był oczywiście rubaszny i wesoły śmiech. Można rzec, że polubił opiekującego się nim człeka. Był strasznym pantoflarzem, ale miał poczucie humoru i przede wszystkim - znał się się na swojej robocie.

I tako też mijały "Stalowemu Czerepowi" kolejne dni kuracji. Na dzień przed audiencją u von Waltera był już w stanie powrócić do normalnego wojackiego życia. Tak więc skończył się dąsać i marudzić, a na jego krzywej facjacie wisiał nieprzerwanie spory uśmiech. Można by go było porównać do dziecka, który zmierza w odwiedziny do swojej bogatej ciotki i wie, że czeka tam na niego jakiś prezent. W końcu, siódmego dnia, nadszedł czas spotkania z von Walterem. Chciał im przedstawić jakąś pilną sprawę. Ragnar spodziewał się kolejnego, miał nadzieję opłaconego złotem, zadania. I po prawdzie brodacz nie zawiódł się na gospodarzu. W spokoju wysłuchał jego opowieści krzywiąc się tylko tak jak reszta obecnych na wzmianki o kultystach i porywaniu ciężarnych kobiet. Jednak miał już swoje lata i wiedział do czego zdolni są wyznawcy bożków Chaosu. Może nie miał bezpośredniego z nimi kontaktu, aż do feralnej potyczki z Idalgą, ale powracające z ziem Imperium krasnoludzcy najemnicy uraczyli go paroma opowieściami kiedy ich stopy spoczęły w korytarzach Karaz-a-Karak.

Niziołek jak zwykle pierwszy rwał się do bitki i postanowił to okazać piszcząc jak elfka w okresie. Brodacz dziękował przodkom, że to natrętne stworzenie nie zawitało do jego komnat w odwiedziny. Udusiłby go własnymi opatrunkami.
Po kolei odzywali się kolejni towarzysze aż nagle, ni stąd ni zowąd drużynowy rzeźnik sosen i morderca wierzb, znany powszechniej jako Drwal Yerg, przerwał brutalnie kolejne słowa ich gospodarza i począł się na niego wydzierać. Gdyby tego było mało, wziął własne krzesło i zaatakował nim bogom ducha winną ścianę. Klął przy tym dość znacznie, choć nie tak jak miał w zwyczaju "Czerwony", obrażając znacznie von Waltera, a na dodatek przyznając się do związku z kultystami. Mokry sen łowcy czarownic, prostak z lasu potwierdzający jawnie, że jego rodzina czci Chaos, bezcenne.

Jednak to nie była pora na żarty. Krasnolud wstał szybko i warknął na Yerga
-Czy tobie aby tam w tym zasranym lesie jaka kłoda na łeb nie zleciała? A może żeś się własną siekierom w łeb pierdolnął? Bo inaczej tego wytłumaczyć nie sposób. Do tego dobre krzesła niszczysz, co, zbierasz kawałki na opał do stu parchatych kurew? Było zapytać, by ci służba trochę drwa przyniosła, matole!- wsparł się wielkimi łapskami na stole i jął kontynuować -W dodatku sam chyba nie wiesz co pleciesz, właśnie żeś się przed nami wszystkimi przyznał, że miałeś kontakty, w dodatku bliskie, z plugawym Chaosem, a tymczasem nie widza ja przy tobie czy na twym ciele pieczęci czystości, którą to kościół Młotodzierżcy nakłada na każdego, w kogo rodzinie tkwił kult, a kto okazał się niewinny.- niebezpieczne fakty zostały przedstawione, Ragnar będzie miał od tej pory na oku tego młotka, tymczasem kontynuował -Jeśli nasz mości szlachetny gospodarz, nie każe ci wymierzyć publicznej chłosty za zniewagę to winieneś mu buty czyścić własnym jęzorem, nad którym władzy widać nie posiadasz. A spróbuj co jeszcze rozwalić, to cie z przyjemnością wyślę na wizytę u tutejszego łapiducha!- pogroził Yergowi pięścią wypowiadając te słowa. Miał nadzieję, że lord wymierzy mu odpowiednią karę. Ragnar może nie grzeszył sam ogładą, ale wiedział, iż czasem trzeba coś przemilczeć i czegoś nie poczynić, szczególnie przy kimś komu zawdzięczają gościnę i opiekę medyka. Brwi miał ściągnięte w gniewie gdy spoglądał na drwala czekając na odpowiedź von Waltera
 

Ostatnio edytowane przez Blackvampire : 21-03-2012 o 19:05.
Blackvampire jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172