|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
01-08-2012, 10:01 | #161 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Gottri szedł miarowym krokiem za kolumną. O ile odzyskanie słuchu go cieszyło to goblinia "eskorta" już dużo mniej. Miotał pociskami z procy w co bardziej bezczelne gobliny z różnym skutkiem. - Ciekawe dlaczego nie atakują? Widzieliśmy ich ponad setkę. Bez problemu by sobie z nami dali radę. Te pytania pozostały jednak bez odpowiedzi. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem było iść dalej i tak też zrobili. Gdy dotarli do Wideł chłopi zachowali się ze znaną szeroko imperialną gościnnością. Gottri pokiwał głową ze zrozumieniem. Byli w końcu wystraszeni a możliwe ze zmęczeni kilkudniowym odpieraniem ataków. Wyszedł na czoło kolumny i zawołał: - Jesteśmy poranieni i zmęczeni. Wszystko czego potrzebujemy to kilka godzin odpoczynku by odespać i podleczyć rannych. Potem jedziemy dalej. Nie zostawicie nas chyba na zewnątrz na pastwę goblinów? |
01-08-2012, 10:07 | #162 |
Reputacja: 1 | Moperiol opuścił swój łuk, oparł go o ziemię, po czym spojrzał na osoby w grupie, które miały większe dyplomatyczne dary niż on. Jego wzrok utkwił głównie na Elise. Kobiety zwykle miały najlepszą siłę przekonywania. Nieraz lepszą od przekonywania męskiego, opartego nader często na sile. Pierwszy odezwał się jednak krasnolud. No może i on nie tak piękny jak kobitki, ale prawi mądrze. Elf miał nadzieję, że ludzie posłuchają wiekowego khazada. Sam teraz uważnie obserwował okolicę, pozostawiając wciąż łuk oparty o podłoże. Nie chciał sprawaić wrażenia niebezpiecznego. Bardziej rannego, zmęczonego i potrzebującego pomocy. Z taką też poża nie powinien mieć teraz najmniejszego problemu. |
01-08-2012, 18:49 | #163 |
Reputacja: 1 | Gislan warczał, mruczał i klął co chwila pod nosem, ewidentnie niezadowolony, że nie może sprawić łomotu tym obślizłym, śmierdzącym, zielonym pokurczom. Początkowo próbował ustrzelić któregoś, ale nie był zbyt dobrym strzelcem, więc po kilku strzałach zrezygnował z tej taktyki. Zastanawiał się tylko czemu te śmierdziele ich nie atakowały bezpośrednio, tylko postanowili męczyć drużynę, przy ewidentnej przewadze liczebnej. Coś musiało nimi kierować, bo nie przypuszczał, że same byłyby zdolne do takiej organizacji. Gdy dotarli do wioski, Gislana jakoś nie zdziwiło przywitanie miejscowych, zdążył się już przyzwyczaić do "ludzkiej solidarności". W tym momencie krasnolud miał ochotę palnąć coś ostrego w stylu "tchórzliwe gównozjady", ale się powstrzymał, wiedział że taka gadka zrobi więcej szkody niż pożytku. Pozostało więc mu czekać, aż ktoś bardziej elokwentny poprowadzi negocjacje. |
01-08-2012, 21:38 | #164 |
Reputacja: 1 | Mierzwa odzyskał słuch, lecz jak na złość nie podobało mu się to co usłyszał z ust mieszkańców Wideł. - Byśmy inaczej pogadali, gdyby to była krnąbrna wioska w Kislevie. Oj, niedługo by wsiołki z nami igrały. Cesarskie, tfu!, rozpasane obyczaje! Na widłach by ich praascy knechci ponieśli! Był nadal zły na lekką rękę towarzyszy. Plugawe "Dziewczę" narobiło pod siebie i się wszyscy ulitowali, jak nad oseskiem. "Urok im zadała jakiś. Ot co!" "Trza mi będzie lepszej kompani poszukać" - rozmyślał posępnie Dmuch. *** Gottri przemawiał rozsądnie. Jak zwykle. Tyle, że audytorium miał gówniane niemożebnie. Kozak wiedział, że apelowanie do sumień mieszkańców Imperium, którzy sumień przecie nie mieli, jako że w Ursuna nie wierzyli, zda się tedy na nic. O wieśniakach miał kozak zdanie wyrobione. "Kozojeby". Wystąpił parę kroków przed krzepkiego krasnoluda, minął bokiem Sponga, bacząc jednak na strzały zza wałów. Złożył wreszcie dłonie w tubę i huknął. - Eeee! Mamy czym zapłacić! - darł się obmyślając fortel. - Mamy hoże niewiasty! I wreszcie najważniejsze! Mamy też zgraję goblinów za plecami, która to malownicze sioło wychędoży bez ochyby i pójdzie gwałcić i rabować dalej. Toteż widzi mi się, że potrzebujecie ludzi w orężu biegłych, by tak się nie stało. Słuchajcie starszych, przeliczcie swe siły i wybierzcie mniejsze zło - tu wskazał kciukiem na siebie, co by i Ci głupsi zrozumieli kto tym mniejszym złem jest. |
02-08-2012, 23:16 | #165 |
Reputacja: 1 | Leo skrzywił się i poruszył barkami, czując dość nieprzyjemną, pustą przestrzeń w swoim podwójnym kołczanie. W sumie, na gobliny zmarnował trzy strzały, a biorąc pod uwagę efekt, strzały najzwyczajniej w świecie zostały zmarnowane. Samo sioło nie wyglądało zbyt zachęcająco. Jeszcze mniej zachęcające były strzały które wbiły się u stóp łowcy idącego na szpicy kompanii. - Ani kroku dalej! - - Wynocha! - Heinz niezbyt przejął się bojowymi okrzykami chłopów. Pochylił się i wyrwał z ziemi oba pociski. Pierwszy bełt miał złamany grot i postrzępione lotki. Gówniana robota. Drugi zaś był nieco lepszej jakości. Łowca spokojnie uniósł go pod światło i finalnie usunął grot, by wykorzystać go do zrobienia własnych strzał. W sakwie przy kołczanie miał kilka drzewców i bażancich piór. -Wieśniaki... Są jeszcze gorsi od mieszczuchów.- mruknął, zawracając do wozu. To towarzysze mieli tu gadać, nie on. Samemu udał się najpierw sprawdzić co z ich ładunkiem, a dopiero potem na tyły. W razie ataku, im szybciej zacznie ostrzeliwać zielonoskórych tym lepiej.
__________________ Hello. My name is Inigo Montoya. You killed my father. Prepare to die... |
03-08-2012, 15:46 | #166 |
Reputacja: 1 | Cisza i spokój otaczały ją ze wszystkich stron kiedy tak zmęczeni brnęli przez noc. Z początku słabo, potem coraz śmielej w tę ciszę wkradały się dźwięki, przytłumione, niewyraźne, niepokojące. Wreszcie usłyszała całkiem wyraźnie i wzdrygnęła się, wystrzały, wolała nie myśleć kto i do czego strzela. Niezbyt miły akcent na początek nowego dnia. Dzień faktycznie miły nie był, mieli towarzystwo, zielone, pokraczne, z tyłu, z lewej, z prawej, wszędzie! „O co w tym wszystkim chodzi? Skąd ich tyle? Dlaczego nie atakują?” Za każdym razem kiedy gobliny się zbliżały skołatane serce podchodziło Elise do gardła. Strzelała, nie jeden raz, celnie, ale to nie miało znaczenia. „Czemu do demona nie atakują?” Ochotniczka była coraz bliżej stanu w którym wolałaby żeby zieloni się na nich wreszcie rzucili. Widły! Może zdążą zanim ich potwornej eskorcie coś się odwidzi, może pozwolą im wejść do środka, już tak blisko… Nagle świst, dwa bełty przed stopami Leo. „Dlaczego? Dlaczego nam to robią?” Byli tak blisko, a jednak nieskończenie daleko. -…nikomu nic się nie stanie!- omal nie roześmiała się gorzko słysząc te słowa. „Nikomu?” A więc dla tamtych ludzi byli mniej niż nikim. „Co z misją? Co z zarazą? Jak mają ją powstrzymać skoro już wpadli w jej objęcia?” Pierwszy przemówił Gottri, to co powiedział brzmiało rozsądnie. Tylko czy naprawdę tak było? Czy gobliny od tak pozwolą im wejść do środka, odpocząć, a potem pójdą sobie żeby spokojnie mogli ruszyć dalej? „Głupia, nie myśl o tym, najpierw trzeba ich przekonać żeby nas wpuścili. Tylko jak? I czemu elf tak dziwnie na mnie patrzy? Dlaczego akurat na mnie? Może i załatwiłam Leo dwa kołczany strzał, ale tu ładny uśmiech nie wystarczy.” I właśnie wtedy z zamyślenia wyrwały ją słowa kozaka:- …hoże niewiasty…. "Co on sobie wyobraża?" Podeszła do Mierzwy i kopnęła go w łydkę, co by się za daleko nie posuwał w swojej płomiennej przemowie, a kiedy skończył uznała że i ona odezwać się powinna, stanęła więc tak by być dobrze widoczną, żeby wieśniacy mogli sobie obejrzeć jej mundur, pokrwawiony, poszarpany, ale wciąż wyraźnie w barwach Ostermark i Magnusa von Antary. -Uprzejmie prosimy o gościnę w imieniu naszym i szlachetnego Magnusa von Antary. Z pewnością rad będzie dowiedziawszy się o tym miłym geście, wobec swoich ludzi. Jestem przekonana że nie chcecie działać na jego szkodę utrudniając nam wypełnienie naszego zadania i wiedząc jak wielce byłby niepocieszony gdyby jego plany legły w gruzach. - mówiła miłym głosem cały czas uśmiechając się ciepło. Miała nadzieję że zrobiła odpowiednie wrażenie, oczywiście pamiętała że w miarę możliwości mieli nie wspominać o tym kto ich wysłał, ale w obecnej sytuacji uznała że trzeba użyć wszystkich dostępnych argumentów. Ostatnio edytowane przez Agape : 03-08-2012 o 15:48. |
03-08-2012, 16:01 | #167 |
Reputacja: 1 | Wieśniacy słuchali. Taki przynajmniej można było przyjąć, bo od strony palisady nie poleciały dalsze pociski. Pierwsza odpowiedz nadeszła po przemowie Elise. - Chędoż się w zadek głupia babo! I swojego von Antare też! Gdzie on był jak nad to gówno oblazło? Gdzie był jak nam baby mordowali i porywali dzieciaki?! - To był pierwszy głos, ten młodszy i dużo bardziej porywczy. Po chwili odezwał się drugi. - Puki co, to My jesteśmy tu, za palisadą, Wy tam, z goblinami a von Antara gdzieś daleko, ma nas wszystkich w zadku. Macie złoto powiadasz? A co mamy to za nie tutaj kupić? Kobiety? Mammy dość swoich do wykarmienia. Gadaj lepiej, co macie na tych wozach, to może kupcie sobie nocleg… - |
03-08-2012, 16:33 | #168 |
Reputacja: 1 | Pogromcy bestii. Taki oto nosili szlachetny i zacny tytuł. Teraz zaś byli osaczeni przez bandę żałosnych goblinów. W każdej innej sytuacji byliby górą, wykorzystując spryt, potencjał bojowy i całą resztę atutów grupy. Teraz zaś byli głusi, otoczeni i zdani na łaskę tych skurwiałych kurdupli. Bruno wzdrygnął się na myśl, że przeżył potyczkę z bestią a teraz miałby paść dźgany włóczniami przez gobliny. Widząc irytację Gislana zrobił skwaszoną minę. Sam dobrze wiedział, co czuł brodacz. Pewnie miał ochotę zwyczajnie ruszyć w cholerę na spotkanie ze śmiercią, ot co. Gislan w tańcu się nie pierdolił. A Bruno wcale mu nie ustępował kroku. Ze średnim entuzjazmem powitał majaczącą w oddali palisadę Wideł. Sama nazwa tej wioski mówiła, że zamieszkują ją pewnie sami idioci witający gości widłami. Bruno zaśmiał się lekko do siebie przez te myśli. Spojrzał ukradkiem na Elise i wziął głęboki wdech. Gdy dotarli na miejsce każdy się zdziwił tylko nie on. Przynajmniej takie odniósł wrażenie. Łowca nagród znów się uśmiechnął z politowaniem. Próby przekonania miejscowych były dość zabawne. -Mówilimy z Gislanem że ta droga będzie o chuj roztrzaskać...- wzruszył ramionami. Nie miał pojęcia jak przekonać chłopów do otwarcia wrót. -No i gnijcie tam i zdychajcie z głodu za tą waszą śmieszną palisadą!- rzekł na tyle głośno, że tamci mogli go usłyszeć, ale wcale nie musieli. Było mu to w zasadzie obojętne. -Chodź przyjacielu, upierdolimy kilka łbów tych małych pokrak a potem nawrzucamy im tam do środka co by się wszyscy pozarażali...- burknął już nieco ciszej.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |
03-08-2012, 17:40 | #169 |
Reputacja: 1 | Kozak zniesmaczony rokowaniami z wieśniakami wrócił do reszty. - Kochany staruszek Antara. Dobrodziej istny, kniaź łagodny... - parsknął i machnął dłonią. - Na wozie, to mamy kobietę wiedźmę, odmieńca, dziwożonę - mruknął do siebie. - Ale tak bardzo źle to Wam prostaczkowie nie życzę. Ześle na Was jakieś gusła czy inne upiory i się skończy. Prawda, kwiatuszku? - zerknął na klatkę. - A może to jest właśnie dobry pomysł, he, he. Zwrócił się do najemniczki. - Elise, powinienem być ostatnim, który Ci to powie, ale von Antara chyba nakazał nam zlecenie od niego zachować w ścisłej tajemnicy, ale co tam... Gdy Bruno namawiał Gislana do samobójczego ataku na hordę goblinów Mierzwa przytaknął im głową. - Oto słowa godne mędrca, Bruno. Zgińmy chwalebną śmiercią, to się od tego klasztor sam wyleczy. A tak na poważnie, może byśmy z tymi zielonymi pohańcami popaktowali? My na Północy w trudniejszych warunkach walczymy, niż Wy na Południu. Nie raz i nie dwa zdarzało się księciu Swarogowi układać się z goblinami przeciwko plugawcom. Wybierało się zawsze paru ochotników. Raz się udało... a raz nie. Może też teraz spróbujemy? Ktoś gada w ich narzeczu? Magicy potrafią ponoć takie sztuki? Mogę pójść jako silnoręki do obstawy. Chętni? |
03-08-2012, 18:16 | #170 |
Reputacja: 1 | Stojący najbardziej z tyłu Heinz obrócił się i spojrzał na kozaka. Po chwili pokręcił głową i znów skupił się na wypatrywaniu wrogów. -Gobliny i orkowie mówią przecież po naszemu.- rzucił obojętnie, palcami wodząc po lotkach strzały nałożonej na cięciwę.-Z tym że dialekt i akcentacja jest inna. Dla nich jesteśmy "miętkimi człowiekami" i wątpie żeby jakiekolwiek pakty się tutaj na coś zdały. Z resztą to gobliny. Wściekła, bezmózga masa. To hersztowie "Waagh" są od myślenia i paktowania, nie oni. Lata polowania na zielonoskóre gówno dały Leo pewną wiedzę na temat kultury tych pokrak. Orkowie może i byli jeszcze do przegadania, ale zgonione w hordę gobliny miały dziwną tendencję do wyłączania procesów myślowych innych niż "znajdź i zabij". -Jeśli ktoś chce to niech idzie, ale najpewniej sypną tylko oszczepami i paszczunami poszczują.- łowca pokręcił głową na wspomnienie okrągłych, czerwonych potworów o wielkich paszczach.-Ja radziłbym obejść osadę i iść nadel. A może przy odrobinie szczęścia gobliny się tymi wsiurami zajmą, zamiast nami?
__________________ Hello. My name is Inigo Montoya. You killed my father. Prepare to die... |